Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jlkejlkfdjflds

Zerwała bo nie chccę zaręczyn

Polecane posty

onabezogona29 - ja też znam takiego gościa, co był z kobietą 4 czy 5 lat. Rozstali się, natychmiast związał się z inną. Ślub po roku. Rozwód po dwóch. Czego to dowodzi? Bo wg mnie tego, że należy wybierać dobrych partnerow, a wtedy nie jest istotny ślub i jego brak :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onabezogona29
tego to dowodzi , że skoro facet nie chce sie oświadczyć to znaczy że ma wątpliwości, chociaż po 6 latach to lekko" nie po w czasie" To do tej pory dlaczego z nią był skoro nie był pewny? Nie wierzę w tekst że do tej pory temat nie był poruszany skoro koleżanki jego dziewczyny zmieniały stan cywilny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość onabezogona29
i mi zeżarło posta, moim zdaniem to dowodzi tego że facet nie chce się oświadczyć bo nie jest pewien partnerki.... Ale przez 6 lat być z kimś kogo sie nie jest pewnym.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko, ze w związku i poznaniu drugiej osoby nie chodzi o ilosc a jakosć. Przecież oni dopiero co ze soba zamieszkali. Oboje szukali pracy. Gdyby, nie wiem, mieszkali ze sobą dajmy na to dwa lata- to ok, rzeczywiscie poznali się. Ale tak? Nie przesadzajcie już, ze tyyyyyle byli razem. Moim zdaniem jeśłi nie ma się pewnosci lepiej sobie odpuscic albo poczekac. Zresztą też miałam chłopaka od szkoły średniej, niby razem cztery lata, poszliśmy na studia i po roku rozstalismy się. A też tyyyle lat bylismy ze sobą. Nie ma co uogólniać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość titinna
trolik trolik@tlen.pl'; fantastycznie, ja tez znam mase takich historii, tylko czego to dowodzi? xxxxx dowodzi tego, że autor i jego dziewczyna nie są dla siebie. Bo on by takich dylematow nie miał po tak długim czasie. xxxxxx wedlug mnie niczego...moze Malgoska zaszla w ciaze, moze facet mial juz tyle lat ,ze do tego dojrzal i akurat Malgoska miala szczescie, ze sie wstrzelila...natomiast inny Czesiek, bedzie z Malgoska, kaska, barbara i nadal nie bedzie chcial slubu..kurcze, ludzie zaczynaja lazic ze soba wieku 19 lat mija 6 lat maja po 25 i? no wlasnie nadal sa mlodzi i nadal moga nie byc gotowi ...no ale do cholery!!!minelo juz 6 lat!!! wiec trzeba cos z tym zrobic...a biedny 25 latek rozklada rece....a potem ten sam 25 ma juz lat 30 i spotyka Malgoske i sie hajtaja po 7 miesiacach...i czego to dowodzi ? xxxxxx No właśnie tego, ze obecna partnerka nie jest tą ostateczną.Spotka własciwą i w trymiga się ożeni. Druga opcja jest taka, ze bedzie miał 30, 40, 50 i nadal nie poczuje gotowości.I bedą topiki z stylu :mam 35 lat byłem w wielu zwiazkach ale jeszcze nie spotkałem tej jedynej...blabla, co robić, gdzie szukać, nie mam szczęścia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czarna, Mireczkowata - szacun, decyzja o slubie powinna byc podyktowana głęboką miłością ale opierać się tez na solidnych fundamentach, trzeba myśleć podobnie, mieć podobne cele, oczekiwania, wyobrażenia, ślub powinien byc zwieńczeniem związku, wisienka na torcie, jeśli cos jest nie tak to żaden ślub nie pomoże,związek sie rozpadnie, tu nie ma stałych punktów gry...jedno jest tylko pewne, jeśli nie ma miłości i innych czynników związek sie rozpadnie, i myślę, ze wszyscy sie zgodzimy ,ze w tym związku tak naprawdę problemem nie sa zaręczyny czy bardziej ich brak...tu nie ma po prostu miłości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wam powiem z jeszcze
innej strony. milosc to jedno- kochalam raz, nieszczesliwie i bardzo dlugo sie wygrzebywalam z relacji. potem, w wieku 26 lat,poznalam fajnego, przyzwoitego czlowieka, weszlam w zwiazek. oswiadczyl sie po pona d roku. jestesmy malzenstwem lat 9, mamy dziecko i jest ok. konkluzja wypowiedzi: kobieta ma inna konstrukcje psychiczna, bardziej delikatna. potrzebuje poczucia bezpieczenstwa, pewnosci drugiej osoby, bo w zwiazku wiecej traci: moze zajsc w ciaze i zostac samotna mama, szybciej, niz mezczyzna sie starzeje, baaardzo czesto po wielu latach zwiazku wymieniana jest na mlodsza oraz opinia spoleczna- tak, to tez jest wazne. bycie zona jest pewnego rodzaju statusem, honorowanym zarowno przez prawodawstwo, jak i przez tradycje czy ludzi po prostu. bardzo dobrze wiedza o tym mezczyzni, zwlaszcza rozwiedzeni, ktorzy ubolewaja nad swoja bezwartosciowoscia. dlatego dla mezczyzny wybor zony jest poniekad podyktowany interesem- czy ta kobieta jest godna by reprezentowac mnie w swiecie, bym splodzil z nia potomka. ten proces czasami odbywa sie na poziomie nieswiadomym. mezczyzna moze byc zauroczony, moze lubic kobiete, moze sie swietnie z nia czuc, ale nie widzi w niej potencjalu, dlatego sie nie ozeni. i tak wlasnie jest w tych wieloletnich zwiazkach. druga sprawa jest, dlaczego kobiety sie na to zgadzaja. milosc moze byc, ale nie musi- wbrew temu, co sie wam wydaje,to dar bardzo rzadki. ale gdyby mezczyzna po 2 latach zwiazku nie wiedzial, czy to ja mam byc jego zona, odeszlabym. bo on juz sie nie dowie. te brednie o mezczyznach nie chcacych slubu mozecie wsadzic sobie do portfela.oni nie chca slubu Z WAMI. mezczyzna otrzymuje wymierne korzysci ze statusu meza- przede wszystkim w srodkowisku zawodowym postrzegany jest jako odpowiedzialny, stabilny, dojrzaly, etc. dziewczyny, nie dajcie soba manipulowac. jesli dajecie komus 2 lata swojego zycia, nie mowiac o mieszkaniu razem i zyciu jak malzenstwo, miejcie odwage podsumowac relacje. jesli on nie jest gotow, nie ma pieniedzy, boi sie- poszukajcie innego, dla ktorego bedziecie wartoscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wam powiem z jeszcze
w zyciu nie testujesz samochodu kilka lat. masz go na tydzien i musisz podjac decyzje. podobnie jest ze slubem. 2 lata wystarczaja, zeby sie dobrze poznac i podjac decyzje.ale mezczyzna nie wezmie odpowiedzialnosci prawnej i przede wszystkim finansowej za kobiete, co do ktorej wartosci ma watpliwosci. i tym sposobem kobiety sa zaciagane w lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jolka H.
Up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
istnieją tez mężczyźni, którzy maja głęboko w pupie konwenanse i wzorce kulturowe, sa na tyle pewni siebie, ze kobieta nie musi byc ich wizytówką, nie musi ich reprezentować bo sami świetnie to robia..kobieta jest dla nich partnerka, a nie maskotka, kumplem ,z którym można konie kraść, boginią, którą wielbią, a nie inwestycja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hvhijokpl[;]'
cmkl;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wam powiem z jeszcze
trolik, owszem, ale sa to arystokraci i osoby bardzo, bardzo dobrze sytuowane/tzw. celebryci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilialuiza
izabela: O małżeństwo chodzi, a nie o papier.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czyli tak naprawdę chodzi o zabezpieczenie finansowe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wam powiem z jeszcze
na wszystkie bankiety, kolacje sluzbowo-prywatne czy to pracownicy szeregowi, czy prezesi zapraszani sa z zonami. przedstawiam wam meski punkt widzenia. ale nie oczekujcie, ze ktorys z nich powie wam w twarz:uwazam, ze nie bylaby dobra inwestycja, dlatego nie chce sie wiazac formalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Małżeństwo to jest papier. Dla mnie. Co mi da? Nic. Nic czego bym nie miała wcześniej. A co do bankietów, w firmie u mojego faceta nie zaprasza się żon. Nigdy. Nawet na najbardziej uroczyste kolacje i sylwestry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lilialuiza ...No właśnie o małżeństwo...a czym jest małżeństwo? Związkiem formalno- prawnym? Bo dla mnie związkiem dwóch dusz...dwojga kochających sie ludzi, kiedyś czytałam listy jakiejś parki juz dobrze po 50 tce, listy zaczynały sie od slow "mężu mój, zono moja" oficjalnie nie byli hajtnieci, ale on był jej mężem, a on jego żoną, jakie to było piękne i romantyczne...byli dla siebie całym światem, codziennie ślubowali sobie miłość, celebrowali ją, nie potrzebowali do tego zgody całego świata i poklasku...byli dla siebie tym czym wiele tzw. oficjalnych małżeństw nigdy nie będzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na wszystkie bankiety, kolacje sluzbowo-prywatne czy to pracownicy szeregowi, czy prezesi zapraszani sa z zonami XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX Czyli jak nie ma zony tylko partnerke to juz jej nie moze przyprowadzic? I ona juz go nie moze godnie reprezentowac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wam powiem z jeszcze
Izabella, zaskoczylas mnie. to miedzynarodowa firma? jakiego szczebla? trolik, pomijajac juz slusznosc instytucji malzenstwa. w twoim przykladzie zapewne bylo tak, ze oboje nie chceli wiazac sie formalnie. i to jest ok. ale jesli kobieta chce, a mezczyzna nie -coz, czas sie rozstac. to sa roznice nie do pogodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja wam powiem jeszcze- jeden potrzebuje dwóch lat, inny czterech. A jeszcze inny wie od razu. Poza tym dwa lata można spotykać się w weekendy albo dwa lata ze soba mieszkać- chyba jest różnica, prawda? Moim skromnym zdaniem podejscie do instytucji małżeństwa trochę odzwierciedla to co dana kobieta soba reprezentuje. Bo jeśłi jest niezależna, zarabia, zna swoja wartosc to sorry, ale nie będzie czuła, ze "oddaje męzczyźnie dwa lata swojego życia". Przecież to idiotyczne. Człowiek musi byc pewien swojej decyzji. A ludzie są różni. Ja sama, w wieku dwudziestu paru lat, miałam juz któregos tam faceta i naprawdę nie w głowie mi było zastanawianie się, czy to ten ostatni. A jak poznałam obecnego, który oświadczył mi się w ekspresowym tempie w ogóle sie nie zastanawiałam, bo po prostu wiedziałam. Uważam, ze w miłosci nie ma czegoś takiego, ze cos TRZEBA. Trzeba to byc uczciwym wobec siebie i swojego partnera. Moim zdaniem autor jest. Nie jest pewien to rezygnuje. i kropka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja wam powiem z jeszcze - polska niestety, oddziały we wszystkich większych miastach i paru mniejszych. Bardzo ładnie się prezentuje z zewnątrz i w opisach, natomiast w realu wygląda to tak sobie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wam powiem z jeszcze
oczywiscie moze przyprowadzic partnerke. ale pomysl sobie, jak taka partnerka bedzie sie czula wsrod zon. youre among us but youre not one of us. wbrew pozorom, takie niedwuznaczne impilkacje sa dosc istotne w pewnych sferach. poza tym, skoro on bierze ja na bankiet jako zone, traktuje jak zone, dlaczego ona jednak zona nie jest? co stoi na przeszkodzie? zakladajac, ze nie jest to obupolna niechec do formalizacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ze oboje nie chceli wiazac sie formalnie. i to jest ok. ale jesli kobieta chce, a mezczyzna nie -coz, czas sie rozstac. to sa roznice nie do pogodzenia. XXXXXXXXX a no to jest oczywiste, o tym to nawet nie dyskutuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba wszystko zależy od powodu - jeżeli ktoś ma jakieś silne przekonania przeciwko instytucji małżeństwa można jeszcze zrozumieć, ale autor powiedział wprost - nie jest gotowy na deklaracje. Czyli po 6 latach nie wie czy chce z tą kobietą spędzić resztę życia - czy to z podpisem z urzędu czy bez...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a apropos zapraszania na bankiety z żonami- ja żona nie jestem a jak mam ochote to idziemy razem. Sorry, ale nie sprawdzają przy wejsciu aktu śłubu :) Co wiecej, szef szefów tez ma partnerke, od xlat, a nie zone :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja to widzę tak, że nie jest gotowy na zaręczyny, nie deklaracje, że chciałby z nią być. A czemu nie jest gotowy na zaręczyny, trudno powiedzieć. Może planował po 25 r. ż., może chciał mieć dobrą pracę, może szantaż (rozumiem , że dziewczyna wcześniej nie wspominała , że chce ślubu -możliwe, że on myślał, że nie jest to dla niej istotne - a tu nagle masz 2 miesiące albo wypad). Zresztą temat to jedna rzecz... a druga - to strasznie dziwią mnie niektóre tezy zwolnenników zaręczyn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja sie bardzo dobrze czuje wsrod zon...uwielbiam takie spedy, wygladam o niebo lepiej, nie jestem zmeczona zyciem i uwielbiam ten ich wzrok i niepokoj kiedy gadam z ich mezami...a oni sie slinia i fantazjuja na moj temat, niestety potem czeka ich karczemna awantura, napawam sie tez widokiem mojego faceta, duma na jego twarzy i zadowolenie, ze jest z kims takim jak ja jest bezcenna, i patrzy na te zony i wie, ze ja jestem dla niego lepsza zona jako niezona, niz te zony...natomiast dla kobitki, która chce ślubu i idzie jako niezona to faktycznie może być przykre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czarna - to chyba chodzi o tą konkretnie sytuacje. Sam autor nie podał innego powodu niż "brak gotowości".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"oczywiscie moze przyprowadzic partnerke. ale pomysl sobie, jak taka partnerka bedzie sie czula wsrod zon" Eee... zajebiście? Ja między innymi dlatego tak się broniłam przed wyjściem za mąż, bo słowo "żona" kojarzy mi się z nie dbającą o siebie, zdesperowaną zgredą kurczowo uczepioną męża, która nie osiągnęła nic własnymi umiejętnościami i tylko owo "żona" ją nobilituje i tylko ślub zapewnia jej jakieś dochody (męża). (Przepraszam normalne żony.) "skoro on bierze ja na bankiet jako zone, traktuje jak zone, dlaczego ona jednak zona nie jest? co stoi na przeszkodzie? zakladajac, ze nie jest to obupolna niechec do formalizacji" A dlaczego zakładasz, że ktoś bierze kobietę na bankiet jako żonę? Po co? I czemu wykluczasz obupólną niechęć do formalizacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja wam powiem jeszcze- ale ty pierdoły piszesz :) Akurat mój facet pracuje w firmie typu worldwide i zdarza się, ze jestem na kolacji, gdzie obok mnie siedzi prezydent firmy. I uwierz mi, mało kogo obchodzi czy ktoś jest zoną, czy nie. Nikt w to nie wnika, bo nikogo to nie interesuje. A towarzystwo jak najbardziej międzynarodowe. Każdy zakłada, ze to Twoja zona/kobieta/kochanka- skoro ją przyprowadziłeś znaczy, ze jestescie razem i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×