Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zwykła ciociaa

Moja siostra ma mądrutkie dzieciątko.

Polecane posty

Gość gość
Jeżeli ktoś wie jak dziecko się rozwija, to nie uwierzy w takie banialuki, są wybitne i cudowne dzieci , ale to JEDNOSTKI...a ich mamusie zapewne nie siedzą na cafe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adasasa
To dobrze może bedzie geniuszem .Ale znam przypadki ze dziecko madre od małego i w dorosłym zyciu a na niektóre sprawy nie czuły i czesto sie wariatkowem konczy co za duzo to nie zdrowo .Dzieciaki chłona jak gabka wszystko a malec uczescza do złobka Twoja siostra poswieca mu czas i uczy ? Czy moze telewizje dziecko oglada ?i dlatego ma taki bogaty zasób słów i zna piosenki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trochę przesadzacie, z dwulatkiem to chyba niemożliwe żeby go posadzić i robić mu lekcje? Przecież takie dziecko nie usiedzi i tak... Moje nauczyło się tyle ile chciało- jak mnie dopytuje, nie powiem mu: "zostaw literki bo jesteś za mały". Zwierzęta uwielbia, więc też mu nie powiem: "odłóż encyklopedię i do 8 r.ż. masz tylko Krecika". Nie znaczy to że nie ogląda mrówek i pszczół na spacerze, ale nie wezmę go codziennie do ZOO. Jak odróżnia bazylię od kminku, po zapachu i po wyglądzie, nie powiem że na razie wystarczy mu wiedza o tym jak mleko wygląda. Ale fakt że nie ma się gdzie wybiegać tak jak dziecko w domu z podwórkiem, więc nadrabia wspinaczką w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Toksyczna- szczerze mówiąc, nie bardzo chce mi się wierzyć że dwulatek usiedzi i w ogóle tej mamy wysłucha... dziecko uczy się tego co chce, z tego co zaobserwowałam na swoim i nie bardzo jest jak przekonać je do czegoś innego. Chociaż przyznaję że moje ze względu na brak domu z ogródkiem czy choćby terenów zielonych pod domem ma więcej zabaw w mieszkaniu. Ale z tym coś robimy bo u babci jak cały boży dzień siedzi na polu, jest szczęśliwy.... lubi książki, ale jak alternatywą ma być koszenie trawy i odgarnianie śniegu to się nie zastanawia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko , to są przechwałki... Hm...muszę moje dziecko niespełna dwuletnie zapisać na jakąś terapię, bo jest chyba niedorozwinięte ...a taki wydaje się bystry..hm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój 2 latek też tyle umiał. Znał literkh (drukowane), mówił zdaniami. Wszyscy mówili "geniusz". A w podstawówce już jest baaardzo przeciętny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety dużo prawdy jest w ostatnim poście, nie ściemniam, mówię po sobie. Od rodziców wiem, że gdy byłam malutka to była cholernie bystrym dzieckiem, śmiałym, wszystko łapałam w lot itd. sama nauczyłam się czytać, liczyć, żałuję jedynie, że w moich czasach angielski nie był jeszcze tak "modny" i dopiero w przedszkolu zaczęli wprowadzać w dodatku jedynie kolory itd może gdyby mi puszczali bajki po angielsku czy niemiecku to bym teraz pięknie nawijała. W podstawówce najlepsza, fizycznie odstająca w pozytywnym sensie, piękne oceny, świadectwa z paskiem... poszłam do gimnazjum pierwsza klasa "jakoś" ale już było widać, że z matmą problemy i tylko trójka wychodzi, że fizyka to zło a kilka czasów z angielskiego do ogarnięcia to już zbyt dużo. No i zaczęłam spadać, egzamin gimnazjalny słabiutko, szkoła średnia na poziomie przeciętnym a problemy są i tak. Przez to straciłam pewność siebie... dopiero teraz bedąc w liceum zauważyłam na czym polega mój kłopot na podstawie nauki drugiego języka od podstaw - sam początek super, większosć nie ogarnia ja chłonę wszystko i same piąteczki a im dalej w las tym gorzej i tak na koniec drugiej klasy jadę na dwójkach. Prosta sprawa, podstawy leciutko a czym coś trudniejsze, bardziej skomplikowane tym gorzej. Dużo czytam, słucham jestem obyta w wiadomościach ogólnych, ale wkuwanie działów i pisanie "pod klucz" mi nie idzie. Wybaczcie, że tak się rozpisałam... natomiast drugi przykład, moja koleżanka - w podstawówce można powiedzieć dziecko kiepskie w kwestiach naukowych, dużo jedynek (przy czym ja miałam same piątki) "nagle" w gimnazjum super uzdolniona zwłaszcza językowo, dostała sie do najlepszego liceum i sobie radzi... piszę to aby przestrzec - cieszcie się, ze wasze dzieci są uzdolnione w dzieciństwie, ale nie bądźcie pewni, ze to już na zawsze. Może sie okazać, że dziecko pięknie liczy, ale przy bardziej skomplikowanych działaniach i zadaniach tekstowych sie gubi bo do tego potrzeba bardziej abstrakcyjnego myślenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo skończyłaś na chłonięciu, a przegonili CIę mniej zdolni, któzy jednak przysiedli i poświęcili czas na naukę - widac nie wyrobiłaś tego nawyku, ale nic straconego - trochę dyscypliny i wysiłku = to to czego CI brak do trzymania poziomu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ex-D.Bill - nie zgodzę się. Uważam, ze uczyłam sie dużo już w gimnazjum, za tow liceum uczę się już bardzo dużo. Siedzę nad matmą godzinami sama, często z pomocą mamy, rozwiązuję zadania, jestem biegła w liczeniu umiem rozwiązywać schematy, ale gdy dostanę zadanie sformułowane inaczej to już mnie przerasta, podobnie jest z angielskim gdzie czasy są dla mnie zupełną abstrakcją i nigdy nie wiem gdzie jakiej konstrukcji użyć bo dla mnie to są różnice tak minimalne, że aż do pojęcia. Ślęcząc nad biologią kilka godzin dostaję zadanie gdzie trzeba tę wiedzę wykorzystać w praktyce a treść jest bardzo skomplikowana (arkusz maturalny na sprawdzianach rozsz) jest już dla mnie nie do osiągnięcia. To sa tylko przykłady...mam własne zainteresowania, ale niestety niektóre szkolne wymogi są dla mnie nie do spełnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tam przy angielskim miało być *że aż nie do pojęcia. Często podczas rozmów ze starszymi ode mnie osobami, że jestem mądra, inteligentna i pewnie w szkole jestem orłem, co jest zupełną nieprawdą. Nie piszę tego aby się nad soba poużalać tylko aby przestrzec mamy małych zdolniachów aby pracowały z dzieckiem, ale przy okazji nie przyzwyczajały sie do tego, ze skoro dziecko pojeło podstawy to będzie super mądre i inteligentne w przyszłości i przyniesie ze szkoły same "czerwone" świadectwa, a z drugiej strony mamy tych mniej bystrych kilkulatków nie traciły nadziei. Przy okazji te komentarze o "przechwałkach" mnie bardzo dziwią. To, ze dziecko umie płynnie czytać w wieku 4-5 lat a w wieku niecałych dwóch mówi pięknie, wyraźnie pełnymi zdaniami, to nic nie znaczy, tak samo jak sytuacja odwrotna. Człowiek to w końcu istota, która zmienia sie cały czas, zwłaszcza w tak młodym wieku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
często podczas rozmów z osobami słyszę*. Przepraszam, zjada mi wyrazy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tu się nie chwaliłam że moje dziecko jest genialne więc czekam na Nobla- po prostu cieszy mnie że jest bystry i tyle... Sama jako pięciolatka dobrze czytałam, książki pochłaniałam całą szkołę hurtowo, nie musiałam się praktycznie niczego uczyć, nie powtarzałam materiału na sprawdziany bo oceny i tak były dobre- ale spadały w miarę lat i z piątek-szóstek skończyłam edukację raczej na 3-4. W liceum trafiłam na matematyczkę z prawdziwego zdarzenia, chociaż klasa miała zupełnie inny profil piłowała nas niesamowicie, i to był jedyny raz kiedy musiałam siedzieć nad książkami i naprawdę się uczyć, a nawet chodziły mi po głowie korki. Ledwo, ledwo zdałam, a maturę z matematyki pewnie bym oblała. Studia potem przerwałam i na tym na razie zawiesiła się edukacja super zdolnego dziecka ;) Postaram się na przyszłość rozwijać w dziecku zainteresowania przede wszystkim, bo na tym naprawdę da się daleko zajechać- jak człowiek się uczy z pasją. Ja niestety miałam rodziców do bólu praktycznych, przy wszystkim słyszałam "po co ci to" i "co z tego będziesz miała", nawet jak chodziło o dodatkową naukę trzeciego języka obcego, a miałam możliwość za darmo... Powiem szczerze że zostało mi trochę kompleksów z domu rodzinnego, i chociaż nauczę dziecko godzić się z porażkami i realnie oceniać możliwości, to na pewno nie usłyszy że nie warto się rozwijać. WIęc tak, uczę go literek, zasad działania pojazdów, opowiadam o zwierzętach, kosmosie, roślinach, zawodach i o wszystkim czym wykaże zainteresowanie. A nauka samodzielności idzie z tym w parze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama od baktriana
nikt go na siłę nie uczy, po prostu jest ciekawski i lubi rozmawiać; uważam, że najwięcej nauczył się z książeczek, które od maluszka uwielbia; siedzimy z nim i opowiadamy co na obrazkach jest więc jak są wielbłądy to mówimy jak się nazywają i on zapamiętuje, jak jest lisek pustynny to mówimy, że to fenek; jak leci samolot to pokazujemy i mówimy że boeing albo airbus i teraz sam już wie; ale, żeby nie było: sika w pieluchę, tzn jak mu zdejmę majty to sam leci na nocnik, potrafi 'zapanować' nad sikaniem, ale jak jest ubrany, to nie zawoła siku tylko leje w spodnie; kupę robi w biegu do pieluchy, myślę ze nie szybko zrobi normalnie; nie chce jeść i często udaje ze nie slyszy (gdy mu tak wygodnie)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a moje dziecko wszyscy uważają za bardzo mądre, w poradni psychologicznej określili jej poziom inteligencji jako wysoki, zdolności matematyczno-logiczne na wysokim poziomie tylko co z tego jak ma z czytaniem i mówieniem problemy i w szkole bardzo przeciętnie to wszystko jej wychodzi, a dzieci uzdolnione humanistycznie błyszczą. Ciężko patrzeć jak dziecko uważa się ciągle za to gorsze. W 1 klasie uczą liczyć dodawać i odejmować do 10 , wiec matematyki prawie wcale nie ma i ona nie może się pokazać że w czymś tez jest dobra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mamo od tego tam wielbłąda....chyba trochę koloryzujesz... ksiązeczki oo maluszka..czyli od kiedy , skoro ma dwa lata, to on jeszcze jest maluszkiem..no nic geniusz...mądrzejszy od naszego Papieża

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jest mnóstwo bardzo zdolnych dzieci. Moja córka miała 16 miesięcy i potrafiła pamięciowo policzyc do dziesięciu w mięjscowym języku (mieszkamy w Niemczech) dziś ma dwa latka i zna cały alfabet (rozpoznaje każdą literę) i mówi pełnymi zdaniami. Córka koleżanki mojego znajomego potrafi dodatkowo rozpoznać sześć figur geometrycznych i dodatkowo nazwać je po angielsku . Moje dziecko uwielbia dodatkowo opowiadać co się dzieję na obrazkach książeczek natomiast nie ułoży sprawnie puzzli a także ma kłopot by dopasować figury (klocki) do odpowiednich otworów w tych samych kształtach. Nie sposób ocenić czy dane dziecko jest szczególnie zdolne czy nie bo dla przykładu syn mojej siostry mało mówi, nie zna alfabetu (mógłby nie ostnieć), nie interesują go książeczki ale puzzle, układanki i klocki typu figury dipasowuje idelanie i szybko (siostrzeniec ma dwa lata i trzy miesiące).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama od baktriana
no właściwie od zawsze.....poszłam do pracy jak miał pół roku więc już wtedy teściowa mu książeczki 'opowiadała' a on patrzył i słuchał; ja tam nie koloryzuję; piszę jak jest; puzli syn też nie ułoży; ale klocki do otworów świetnie dopasuje i nazwie kształty; lubi też słuchać muzyki granej przez dęte orkiestry albo śpiewów takich chóralnych np podczas mszy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj, mój też tak- z klocków potrafił coś układać, wieże wyższe niż on sam, postawić większy element na mniejszym, ale np. nie potrafi czegoś posegregować według wielkości, w ogóle ma problem z rozróżnieniem mniejszy-większy, długo nie potrafił korzystać z najprostszego sortera, puzzli nie kuma w ogóle- tzn. układania obrazka, bo piankowe bardzo ładnie składa i tworzy jakieś tam swoje budowle. Poznaje kształty, ale nie narysuje nawet najprostszego, nawet w przybliżeniu- sprawia wrażenie jakby nie wiedział w ogóle związku pomiedzy tym co chce mieć a tym co rysuje. A wie że można, bo nas prosi o narysowanie czegoś. Z drugiej strony, pamięć ma bezbłędną, jest bystry, potrafi powiedzieć gdzie są nasze klucze czy telefon kiedy szukamy, albo przy zabawie- pod którym kubkiem schowałam zabawkę itd. Nie mogę powiedzieć że w konkretnej dziedzinie coś potrafi, bo liczyć np. nie potrafi w ogóle, ale ostatnio zaczął używać (prawidłowo) trzech pierwszych liczb porządkowych... Kolorów praktycznie do drugiego roku nie odróżniał, jak zaczął to z dnia na dzień. Z pieluchą dalej mam problem :P Jak robi to tylko na muszlę, nocnik może nie istnieć, a to i tak jeśli ma ochotę, nie robi "przy okazji" tylko jak już czuje potrzebę. Przez naśladownictwo uczy się bardzo dużo :) Potrafi małpować większość codziennych czynności. Tylko fizycznie mogę powiedzieć że zawsze był trochę do przodu, ale ostatnio trafił na coś czego nie potrafi załapać- hulajnogę. Kompletnie, albo dreptał z hulajnogą między nogami albo stał na niej nieruchomo. Moje dziecko też jest "mądrutkie" ale nie genialne, pewnie za 2-3 lata nie będzie większej różnicy pomiędzy nim a rówieśnikami. Ale podoba mi się że wykazuje poczucie humoru :) Nawet próbuje żartować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×