Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość laco

Mąż chce ratować małżeństwo ja NIE Odeszłam 6 m temu pozew w sądzie

Polecane posty

Gość laco

Witam! Jestem tu nowa,ale nie mam do kogo się zwrócić o wsparcie,poradę,dodanie mi otuchy,bądź też postawienia mnie na nogi bo jak wiadomo,człowiek w sytuacjach trudnych często myśli nieracjonalnie,obiektywnie natomiast widzą to ludzie z boku,postronni,a co najcenniejsze doświadczeni podobnymi problemami.Jak w temacie wspomniałam wyprowadziłam się od męża pół roku temu,pozew w sądzie złożyłam dopiero w tym miesiącu.Ale zacznę w skrócie opisywać moją sytuację i moje dylematy.Jesteśmy małżeństwem juz prawie 9 lat,razem 14 w związku.Mamy 4 letnią córkę.Mój mąż jest bardzo trudnym typem człowieka ponieważ całe życie był skrajny emocjonalnie co doprowadzalo mnie do granic wytrzymałości.Nigdy nie mogłam z nim dojść do ładu zawsze miał z czymś problem,wakacje,wybór TV,czy wyjścia do znajomych.Zawsze był egoistą,któremu zawsze wszystko sie należało.Jego zawód skłaniał do róznych pokus na które on był bardzo otwarty...kilka razy w ciągu tych lat mnie zdradził.Wybaczałam bo kochałam na zabój.Mąż zaczął przesadnie dbac o siebie nie widział mnie już w ogole w domu od kolo 2 lat,pote, facebook,stare znajomości ja z pracy on do pracy,mijaliśmy się i przywyklismy do takiego stanu rzeczy,kiedy mąż oznajmił mi,że jest ze mną nieszczesliwy i życie go przerosło...Nadmienie od razu,że jestem bardzo zaradną kobietą ( do dzisiaj mi to mówi)zawsze było posprzątane,ugotowane,dziecko zadbane,ja przy tym pracowałam i studiowałam,miałam też czas zeby zadbać o siebie.Potrafię się zorganizować i ogarniałam to co do mnie należało,choć i mi jego pomocy co raz bardziej brakowalo...odkad urodziłam dziecko wszedzie chodziłam sama,jak matka samotnie wychowująca dziecko,bo maż nigdy nie miał ochoty z niami nigdzie chodzić!Poza tym potrafił mi ubliżać,że mam piersi po porodzie obwisłe,albo,że tego kwiatu to poł światu jak mi tak źle to sobie znajdzie inną,czułam sie nie doceniania i poniżania,on sprowadziłam mnie psychicznie i emocjonalnie na samo dno,zaczęłam sie siebie wstydzic i miałam ogromny żal do siebie,ze pozwalam sobie na to,ale kiedy mąż mi oznajmił że jest nieszczesliwy to coś we mnie pękło...i tak jest do dzisiaj.Wrócilam w kwietniu z pracy a on zapytał mnie,kiedy się wyprowadzę bo on już sie nie może doczekać...spakowałam się i do dzisiaj mieszkam u mamy.Przez te pół roku przeszłam gehennę...mąż zaczął mnie śledzić,ściągać smsy,podsłuchiwać rozmowy,zarzucać i oskarżać o zdrady,ponieważ po 2 tygodniach od wyprowadzki chciał zebym wrocila kiedy upierałam sie,ze nie stwierdzil,że moje zaparcie jest spowodowane posiadaniem kochanka.Pół roku walczył bez skutecznie,zacząl chodzić do kościoła modlić się,chodził do psychologa w miedzy czasie wynajął detektywa,ktory zrobił zdjecie na spotkaniu na ktorym bnyłam ze znajomym po 5 miesiacach nie mieszkania z mężem. Szantażował mnie że rozwod bedzie z mojej winy,że jemu rozwali małżeństwo itp.w rezultacie ja złożyłam pozew bo miałam już dość...Mąż widząc,ze nic nie może już wskórać,próbował popełnic samobójstwo....załamałam sie...poczułam sie,że moja decyzja o odejsciu pociągnęła za sobą takie katastrofalne skutki,że to ja zrobiłam coś złego odchodząc od niego,tak jak mi nie wolno by było,dlaczego nie mogę się rozwieść normalnie,dlaczego mam być z kimś kogo nie kocham,kto od lat pracował na to,że straciłam miłość ktora do niego mialam i chęć do życia i naprawy tego czego juz nie było!!!! Odebrałam męża ze szpitala i pojechalam z do niego na noc bo bałam sie zeby nic sobie nie zrobil w spzitalu pytal czy wroce,wymijajaco powiedzialam ze jak dojdzie do siebie to porozmawiamy.Na drugi dzien ciagle mnie pytal ja nie potrafiłam go zranic zaraz po szpitalu,po tym wszystkim.....czułam,że nie chce,nawet w tym domu już nie czułam sie dobrze(kiedys kochałam ten dom,ja go urzadziła po swojemu oa A-Z)i powiedziałam mu,ze robie to z obawy o jego życie,ze robie to wbrew sobie i że wroce,to co mowilam nie dociaralo do niego tylko słowo WRÓCĘ....na kolejny dzien rozplakalam sie i powiedziała,że nie dam rady nie bede siebie oszukiwac i zmuszac sie,ale nie chce robic poraz kolejny rewolucji w zyciu dziecka i naszym,już raz dziecko z dnia na dzien wyrwałam w domu wiec teraz zrobmy to rozsadniej,wiec na poczatek zeby nie czul sie samotny w domu to moze do nas przyjezdzac na noc czasmi my do niego i malymi kroczkami jakos naprawiac z tymże ja to powiedziałam tylko dlatego,żeby sie nie wprowadzac do niego bo NIE CHCĘ nie czuje tego wiec wolalam takie rozwiazanie on sie zgodzil ucieszyl ze bedziemy umwaiac sie ze soba na randki ze to moze dobry pomysl ze to nas odbuduje...ale ja nie chce,ja go traktuje jak brata,członka rodziny,szanuje go i chce zebysmy sobie w zyciu pomagali,ale tez chce zeby on sobie ukladał życie i dał mi to robić.To strasznie trudne rozstac sie po tylu latach,ale ja nie czuje już tego małżeństwa nie czuję jego on sie cholernie stara zapisałam nas na terapie małżeńska muszę porozmawiac z psychologiem jak dalej mam to rozegrać,żeby go nie zranić żeby nie chciał znowu popełnić samobojstwa on jest załamany jak nie wrocimy na stałe.....co ja mam robić nie chcę z nim być!!!To wszystko robię z litości,ale jestem nieszczesliwa....chce i pomę o niego dbać póki sobie kogoś nie znajde,jeżdżę do niego pomagam mu,piorę,ugotuje obiad,posprzątam,i tak mi dobrze.....ale tez chce żyć dla siebie a nie cale 14 lat dla niego.... Nie wiem już czy z litości ratować to małżeństwo???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a może tak w skrócie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli z litości,to W ŻADNYM WYPADKU!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laco
Nie da sie w skrócie opisać tylu lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niczego nie ratuj i nie obarczaj się winą za jego próby samobójcze. Nie powinnaś mu prać, sprzątać itp. Mój były mąż też nie chciał mi dać rozwodu, szantażował, straszył. Nie pozwoliłam na to. Rozwód dostałam na pierwszej rozprawie. Minęło wiele lat, a on ciągle obarcza mnie winą za rozwód i swoje nieudane życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktos podbiera temary ze strony " Netkobiety " i tu wstawia :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość plus
Często w takich przypadkach rodzice mogą coś podpowiedzieć. Faktycznie Twoja historia życia jest bardzo trudna do obiektywnego spojrzenia na Wasz związek. Twoi rodzice lubią go? Oni znają go, obserwowali i obserwują. A dla Ciebie chcą na pewno jak najlepiej. Może oni podsuną jakieś logiczne rozwiązanie tej trudnej dla Ciebie sytuacji? Jak zachowują się jego rodzice wobec Ciebie i Waszego dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laco
To moj watek z netkobiety,tam mało się dzieje wiec skopiowałam go tutaj!Relacje z moimi rodzicami kiedys byly dobre,ale teraz go nie znoszą bo widzą jak cierpie przez niego.Jego rodzina jest tak fałszywa,że aż mnie to boli raz mnie nie nawidzą wyzywaja raz kochają,jak w szpitalu przy nim siedzialam to mieli nadzieje ze wszystko bedzie ok to malo co w tylek mi nie weszli,a jak powiedzialam ze sie nie wprowadze ponownie to uslyszałam kilka niemiłych słów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A tak naprawdę to czy kiedykolwiek kochałaś tego faceta ? Bo z tego co piszesz to zadowoliło cię że się oświadczył, wzięliście ślub. Facet zrobił swoje, a teraz niech się wali. Jakieś głupie p***y wypisują ci żebyś zostawiła i poszukała sobie nowego mena. Nie sztuką jest się rozstać. Sztuką jest zrobić coś wspaniałego z byle czego. Ale tobie wygodnie jest żeby o "ciebie walczono, żeby zdobywano, padali na kolana, nosili na rękach" A popracuj nad tym co masz. Nie pracowałaś i g***o wyszło. A mogło być tak pięknie. Z innym też się zesra, bo tobie nie zależy. Pusta bańka mydlana z ciebie. Zresztą tytuł mówi sam za siebie: "Mąż chce ratować małżeństwo ja NIE Odeszłam 6 m temu pozew w sądzie " Oj głupia ty głupia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale tomaz zniszczyl to malzenstwi zdradzajac ja przrz kilka lat, nie dziwne ze sie wypalilo w niej uczucie, nie badz z nim z litosci,rozwiedz sie i nie daj sobie wmiwuc ze fo twoja wina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pstryczek w nosek
Nie wracaj ! Zostaw to , niech sobie radzi sam . Ten człowiek lubi dreczyc Cię emocjonalnie, żywi sie tym . Zdradzal , ublizal , poniżał - jeszcze mało ? Teraz Cię szantazuje emocjonalnie . Po co Ci takie życie ? Wiem , że z pewnością go kochalas , ale ileż mozna wytrzymać . To Twoje życie i będziesz jeszcze szczęśliwa . Powodzenia i walcz o siebie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie musisz się od razu rozwodzić, najlepiej wystąpić o SEPARACJĘ. Daj sobie więcej czasu, on niech chodzi na terapię, a po pół roku, roku zdecydujesz czy się zmienił na tyle by pomyśleć o powrocie. Daj mu szansę, ale nie mieszkaj z nim na razie. Będzie miał motywację do terapii i pracy nad sobą. v Czy on jest z trudnej rodziny? bo takie rozchwianie nie bierze się z niczego. Powinien się najpierw poukładać zanim wzięliście ślub, ale teraz też może to zrobić zanim ew. wrócisz. Ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pchoezi z rozbitej rodziny ale nie patologicznej....czy go kochalam??? Co za pytanie...13 lat nie bylam z nim dla rozrywki,nie urodzilam dziecka dla zabawy i nie wybaczalam zdrad bo mi zwisal....kochalm bardzo....mam 33 lata on 36

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochałaś ? Gdybyś kochała to wszystko wyglądałoby inaczej. Rozpad w małżeństwie zawsze pow2staje z winy obojga partnerów. Jeżeli żona dostrzega kryzys wtedy gdy mąż daje jej oczywiste sygnały i olewa to, to po czasie wszystko się nawarstwia. Popatrz się na swoje małżeństwo. Obrosłaś mchem i zasklepiłaś się w skorupie. Widzisz tylko jedno wyjście. ROZWÓD. Jakie to proste. Zniszczyć małżeństwo i zwalać winę na męża. Teraz piszesz e ci go żal. A spotkanie z kochasiem ? I ty piszesz że nie masz nic na sumieniu ? Facet jest desperatem. To fakt. Ale ty pozbawiona jesteś skrupułów. Ty traktujesz go jak "brata" Ale nowe znajomości cię rajcują. W twoich wypowiedziach wyraźnie widać że więcej winy rozpadu związku jest z twojej strony. Jego postępowanie to tylko skutek twoich działań. Zapomniałaś że masz rodzinę, Dom, dziecko, mąż. To wszystko stało się dla ciebie zbyt szare i nudne. Jemu zależało na kobiecie. Ty potraktowałaś go jak "brata". A teraz zwalasz winę na męża. Facet też ma uczucia. Może nie pokazuje tego tak otwarcie. Ale ty wykazałaś się jako zimna, wyrachowana suka. Zniszczyłaś rodzinę, olałaś związek a teraz psy na nim wieszasz. Z twoich wypowiedzi wynika jasno, że nie darzyłaś i nie darzysz męża czułością. Teraz odzywają się w tobie tylko resztki wyrzutów sumienia, ale ty i tak opacznie to tłumaczysz. To nie litość do niego. To poczucie twojej winy. Masz szansę coś naprawić w życiu. Zmienić swoje postępowanie. Ale ty wolisz znaleźć sobie nowy model. Stary ci się znudzził i wyrzucasz go do śmieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za bzdury...co ty mozesz wiedziec o moim malzenstwie i tym co przez lata rbil moj maz....o zgrozo...ile ja ratowalam to malzenstwo to nie zlicze,ile wybaczalam ponizania i przykrosci,co ty wiesz,to ja wszystko na swoje barki bralam kiedy on swietnie sie bawil zamykajac drzwi za soba,prowadzil podwojne zycie ja to znosilam wszystko,o czym ty mowisz???? Doroslam,dojrzalam,zmienily nam sie priorytety,kiedys znosilam takie traktowanie teraz sobie na to nie pozwole,czlowiek dorasta,dojrzewa,ile mozna tkwic w toksycznej sytuacji,poza tym to on zapracowal przz okolo 2 lata na t ze pozbawil mnie uczuc,wzbudzajac niechc i odraze,proboalam nie dalo sie juz naprawic,wypalilam sie i poddalam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babcia klozetowa z kafeterii
Dziwnie postępujesz. Nie powiem że facet jest święty, ale faktem jest że sporo też w tym twojej winy. Piszesz że mijaliście się w drzwiach. To właśnie wszystko co spowodowało taki stan. Patrzysz i nie widzisz. Mnie z odległości łatwiej dostrzec niż tobie mając to przed oczami. Więc zastanów się gdzie tkwi błąd. Czy to on tak naprawdę zawinił, czy sama też się przyczyniłaś do tego wszystkiego. Mąż chce naprawić. Ty nie. Różnica jest taka. On cię kocha, ty jego nie. A to jest właśnie winą wszystkiego. Piszesz jak go kochałaś, jak się poświęcałaś.......... Poświęciłaś tylko męża na tym ołtarzu ofiarnym. Ale czy go kochałaś ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochalam za bardzo...znajomi stukali sie w czolo ze ja z nim tyle wytrzymywalam kiedy on sie zabawial z anienkami,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babcia klozetowa z kafeterii
Kogo kochałaś ? Bo na pewno nie męża. Może i dbałaś o dom. Ale nie o związek. Teraz też zwalasz winę na niego. Nie powiem. Zawinił to fakt. Ale wszystko zaczęło się od twojego tumiwisizmu. Olałaś temat gdy zaczynał się kryzys. Zmęczył cię. Dlatego teraz uciekasz jak tchórz z pokulonym ogonem. Brak ci odwagi żeby zmierzyć się z własnym demonem. Popatrz na siebie. Przy takim twoim nastawieniu do małżeństwa dziwisz się że maż szukał czegoś innego ? Ty nie walczyłaś o niego. Ty walczysz o swoją wygodę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja widzę że on ma poważne problemy emocjonalne. Przyczyną jest prawdopodobnie wychowanie w patologicznej rodzinie. W dzieciństwie nie doświadczał miłości, poczucia bliskości, normalnych więzi rodzinnych. Dlatego sam nie potrafi kochać, troszczyć się o drugą osobę, chce tylko sam być kochanym, jest rozchwiany emocjonalnie, stąd zdrady, zazdrość, próba samobójcza. Uwierz mi, że nie robi tego specjalnie, na pewno bardzo z tym wszystkim w życiu cierpiał. Powiem Ci smutną prawdę, że on się nie zmieni, choćby chciał. Jak dla mnie powinnaś na razie zachęcać do terapii u psychologa, a co do małżeństwa proponuje separację. Nie sądzę żeby cokolwiek z tego wszystkiego wyszło, ale na razie to będzie dobre rozwiązanie tymczasowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziarga
Nie znam wszystkiego. Bo nie o wszystkich niuansach napisałaś. Ale przychylam się do zdania kilku osób, że sporo w tym wszystkim jest twojej winy. Nie zdziwiłabym się jak twój mąż naprawdę skończy ze sobą. To nie jest szantaż z jego strony, tylko akt desperacji.Gdyby cię nie kochał, nie posunąłby się do tego. Ale co to dla ciebie znaczy miłość męża ? Nic, albo prawie nic.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie bede j komentoac twoich postow o moja milosc do meza...skoro ty wiesz lepiej,a ja z domu sama sie nie wyprowadzialam on mi kazal...nie stchurzylam,powiedzialam DOSC,a jemu teraz swiatvsie zawalil???? Mi sie walil za kazdym razem kiedy wanne lez wylewalam przez jego ponizanie,ublizanie i zdrady,ehhh niektorzy lepiej wiedza...a kochanka nie posiadam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Stało się, żona oświadczyła mi trzy tygodnie temu, że mnie już nie kocha - wypaliła się całkowicie i nie będzie ciągu dalszego wspólnego życia. Ja ją kocham ponad życie i nie mogę bez niej żyć. Walczyłem przez tydzień, przekonywałem, żeby dała nam szansę na uratowanie małżeństwa, ale nic to nie dało. W końcu się wyprowadziłem chociaż powiedziała, że nie muszę tylko jak miałbym funkcjonować nie mogąc jej dotknąć, czy przytulić. Wszystkie marzenia legły w gruzach, świat się zawalił, mieszkam u siostry, przyjaciele się wykruszyli - wszyscy pożenieni i mają własne problemy. Znamy się od 7 lat, z czego 3 lata i 9 miesięcy w małżeństwie. Powiedziała, że strasznie mnie kochała, jak nikogo wcześniej i że straciłem cudowną żonę. Przyznała, że niewystarczająco pielęgnowaliśmy nasz związek i to też jej wina, bo w pewnym momencie przestała się starać. Wiem, że też nie jestem bez winy - były ciche dni, czasami zamieniliśmy dwa słowa, nie chciałem z nią chodzić na wszystkie imprezy i chodziła sama. Ale było też cudownie, tylko widocznie za rzadko. Mówi, że zostało tylko przywiązanie, czuje się przy mnie bezpiecznie i nie chce żebyśmy stali się dla siebie obcy. Przeprasza mnie bardzo i okropnie czuje się z tym, że ja cierpię. Mam jej nie brać na litość i nie straszyć, że coś sobie zrobię, że jestem dorosły i dam sobie radę, a ona potrzebuje trochę spokoju i samotności. Nie mam dzieci - ona 32 lata, ja 36. Czy kobieta w takiej sytuacji jest zdolna do podjęcia życia w samotności i czekania na kogoś, kto da je szczęście jakiego oczekuje? No i co ja mam robić? Skoczyć z mostu, strzelić sobie w łeb? Czy jest możliwe ułożenie sobie jeszcze z kimś życia w moim wieku? Na razie cierpię, próbuje sobie poukładać wszystko w głowie, ale nie wychodzi mi to. Jak osoba, którą tak kocham mogła mi to zrobić, dlaczego nie dawała wcześniej sygnałów, że jest aż tak źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezu, i kolejny debil, który wkleja temat z forum netkobiety. Nie macie co robić gimbusy że tak wam się nudzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na kobietach które odchodzą od mężczyzn samobójstwo męża nie robi to wrażenia żadnego. One są zimne i wyrachowane. Manipulują. Zawsze obarczą winą męża. Siebie przedstawiają jako cierpiętnice które poświęciły tyyyyyle czasu na ...... pogrzebanie małżeństwa. Ile dramatyzmu w tej wannie łez. Laco, nie rozśmieszaj ludzi. Wpierw zakładasz sprawę rozwodową, a teraz robisz zadymę pisząc jaki to z niego podstępny drań, tyran, despota i niewierny mąż. Śmieszna jesteś i fałszywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taaa,eksperci od mojej przeszlosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
laco to taki trudny nic że go zapomniałaś? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziarga
Nie wiem nic o waszym małżeństwie. Napisałam o tym wcześniej. Ale z tego co wypisujesz wypływa właśnie taki wniosek. Nie wiem czy tak ci weszła w krew nienawiść do niego ? Ale napisałaś że pochodzi z rozbitej rodziny. Koś mądrze zauważył, że mężowi brak było ciepła i uczucia. Czy na pewno mu je dawałaś odczuć ? Może zbyt wiele było wymówek i kłótni. Zbyt często były wrzaski i wyzwiska. Taka sytuacja nie zespala, tylko rozdziela. Co zrobiłaś żeby to wszystko utrzymać w całości, a czym pomagałaś rozwalać kawałek po kawałku. Wpierw osądź swoje postępowanie, a dopiero wtedy zwalaj winę na swojego męża. Jeżeli jesteś taka czysta i nieposzlakowana, nie ubliżaj jego miłości. Ubliż swojej oziębłości do niego. Nie dałaś mu tego czego mu było potrzeba. Seks, obiad,uranie koszul. To nie wszystko. Czasem można się bez tego obejść. Okazać komuś ciepło. Dać dom rodzinny. Uśmiechać i przytulać. Kochać. Czy to właśnie robiłaś ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie dajcie sobie spokój. Przecież ona zagłusza swoje sumienie. Ona wale nie chce rady. I tak już przecież napisała że ma już kogoś. Ściema. Ja bym taką sukę kopnął żeby leciała i skowyczała do śmierci. Szmata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prrowokatorr
Zostałem odsądzony od czci i wiary. Ale widzę że nie ja jeden mam podobne zdanie. Nie uważam żeby było grzeczne wyzywanie autorki. Ale faktem jest że jej upór w rozwaleniu małżeństwa, brak chęci żeby dać sobie jeszcze jedną szansę o czymś świadczy. Gdy człowiek kocha, tak jak to ty opisywałaś swoje uczucie do męża, zawsze chce żeby powróciła normalność. Ty jednak dawno już przekreśliłaś wszystko. Wniosek wypływa jeden. Zauroczyłaś się kimś innym. To spotkanie z nowym facetem na pewno nie było przypadkowe. Więc przestań wstawiać nam kit. Ja piszę otwarcie. JESTEŚ WINNA ROZPADOWI RODZINY. Najwięcej ucierpi na tym twoja córka. Piękny przykład dajesz mamusiu dziecku, jaką ma się stać zimną i wyrachowaną istotą. Córka przerośnie mamusię. Możesz być z siebie dumna. To jest dopiero patologia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam cię za skrzywdzoną kobietę. Jednak po tych wpisach i przemyśleniu dochodzę do wniosku, że jednak skrzywdzeni zostaną tylko twoja córka i twój mąż. Wale mi cię nie żal. Współczuję tylko twojemu dziecku/ Czego ono się uczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×