Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

cierpię z powodu męża, nie ma już siły

Polecane posty

Gość Olivia 112
Ja mysle ze maz autorki nie uciekl bez powodu, zawsze sa dwie strony medalu, a my znamy tylko jedna wersje ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jacenty walnięty
Olivia masz racje maż autorki nie uciekł bez powodu. On uciekła bo jest debilem albo pedałem :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olivia 112
Jacenty ty naprawde jestes walnięty :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jacenty walnięty
Olivio to nie wiedziałaś o tym? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość super ktoś
autorko nie spodoba ci sie to co napisze, ale od dobrej kochajacej zony maz tak nagle nie odchodzi. musial byc jakis wazny powod tej wyprowadzki, a nie to, ze on zatesknil za mamusia, ktora i tak przebywa za granica :-) twoi znajomi mieszkaja z rozicami po slubie i moze im to pasowac, twoj maz widocznie nie byl z tego powodu szczesliwy. Ty na pewo nie chcialabys mieszkac z jego matka. Tak samo on, nie po to zenil sie, zeby pomieszkiwac u tesciow. Jednemu to pasuje, drugiemu - nie. Dlugo w tym domu nie wytrzymal wiec ten uklad - w waszym przypadku - nie wypalil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olivia 112
Jacenty :-D :-D Mysle, ze maz tej dziewczyny nie jest ani debilem, ani pedalem. Nie pasowali do seibie i tyle :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8.42 panienki to sobie poszukaj w rodzinie albo spójrz w lustro, bo ja w przeciwieństwie do ciebie jestem mężatką i to od bardzo dawna. :D Mąz nigdy z domu nie uciekł, nawet jak się pokłóciliśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mysle, ze maz tej dziewczyny nie jest ani debilem, ani pedalem. Nie pasowali do seibie i tyle smiech.gif xxx Skoro nie pasują do siebie to po co zwlekać z rozwodem? Przecież się nagle nie dopasują, tym bardziej na odległość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
taaa i jak mu tak żona nie pasowała to ciekawe dlaczego nie powiedział jej prawdę w oczy i sam nie złożył pozwu rozwodowego tylko zwiał jak szczur?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie pamiętam który już raz to napiszę. Nie zmuszałam Kuby żeby mieszkał we wspólnym domu. Sam zgodził się na taki układ, twierdził że nie ma sensu brać kredytu, budować domu, kupować mieszkania, jak mieszkanie zrobimy sobie superowe na górze. To są jego słowa. Ja byłam gotowa na różne inne propozycje z jego strony, nawet się nie skrzywił na mieszkanie w jednym domu z teściami, a było to wszystko przed ślubem. Skoro nagle przestało mu to pasować mógł powiedzieć o tym w sposób normalny, bez ogródek, już w ogóle byloby super gdyby powiedział przed rozpoczęciem urządzania góry bo przynajmniej nie zmarnowalibyśmy na to pieniędzy. Mógł też powiedzieć "słuchaj nie marnujmy kasę na robienie mieszkania na górze, ja zawsze chciałem mieszkać osobno, przemęczmy się chwilę tutaj i zaczniemy myśleć o mieszkaniu albo o budowie domu bo ja jestem facetem normalnym, dojrzałym i pracowitym więc nie myśl sobie też oczywiście że dokonamy tego wszystkiego z twojej jednej pensji". Takie słowa nie padły, nie narzekał na mieszkanie gdy było wszystko dobrze. Więc skąd no skąd u licha ja miałam wiedzieć że on jest tu biedny i nieszczęśliwy? Stąd, że wykrzykiwał jakieś pierdoły w kłótniach i nie miał konkretnych przykładów "sama mi powiedz". To co chciał? Żebym z pensji nauczycielskiej kupiła mu (nam) mieszkanko (ale bynajmniej nie dwupokojowe, bo w dwóch pokojach to on sobie nie wyobraża rodziny powiększać - to też jego słowa), żeby on jaśnie pan królewicz leń mógł sobie nadal "poszukiwać" pracę i żeby nie musiał być skrępowany przy tych złych i okrutnych teściach, którzy mu patrzą na ręce. Czyli wybrał najlepsze rozwiązanie - w spokoju nie mówił nic, a po kłótni (i to nie ze mną) nt jego podejścia do pracy i obowiązków postanowił zabrać swoje manele i pojechać po czym nie odzywać się, bo jaśnie pan jest przecież obrażony, że żona mu 'kazała' mieszkać z teściami a nie kupiła mu mieszkania. Brońcie go nadal i zwalajcie cale zło tego świata na fakt, że mieszkał z teściami, jeszcze 'rozumiem' gdybyśmy mieszkali w 30 metrowym mieszkaniu z rodzicami faktycznie dosłownie za ścianą, wspólnym kiblem itp, ale tutaj możliwości było wiele: robienie góry (gdzie przynajmniej mogłyby być 4 pokoje), budowanie się na działce kawałek dalej, kupno osobnego mieszkania i tak dalej. Ale nie, najlepiej zwiać, tak robi człowiek dorosły, ucieka od problemów bo problemy go przerastają......zresztą......tak naprawdę jakie problemy? Ot normalne życie, gdzie trzeba coś zadecydować wspólnie, dojść do kompromisów i ogarnąć się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i oczywiście że był w jego mniemaniu poważny powód do ucieczki. Jego chory bądź zniewolony umysł przecież wykreował sobie obraz teścia, który niemalże goni za nim z siekierą, złej teściowej która mu patrzy na ręce i na wszystko inne i żony, która jest z nimi wszystkimi w zmowie. No co, zły powód? Tylko uciekać. A z jego matką nie chciałabym mieszkać bo bałabym się o własne życie, np że mi coś dosypie do herbaty albo nie wiem co jeszcze, bo jestem na milion procent przekonana, że ta kobieta jest autentycznie chora psychicznie tylko jeszcze nie zdiagnozowana. "Ty nawet nie wiesz jakie mama sceny odgrywała w domu, co się działo w naszym domu rodzinnym, mama ma problemy z głową i powinna chodzić do specjalisty, leczyć się, a nie iść do rodzinnego po tabletki na uspokojenie....no ale ja jej nie przemówię nawet, bo potrafi mnie tylko zwyzywać" To też słowa mojego Kubusia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko,to wszystko juz pisalas 100 razy i nie musisz sie tlumaczyc. Chlopczyk jest chamski niedojrzaly i z przerostem ego. Niektorzy tu pisza, zeby sie wyzyc a na przyklad nikt nie zauwazyl tego co napisalas, ze po 2 piwacvh poczulas sie wreszcie jesli nie dobrze to przynajmniej najwieksze nerwy ci puscily. to jest normalne, autorko, alkohol rozluznia, wazne, zeby sie od niego nie uzaleznic, ale ty chyba pierwszy raz pilas??? W kazdym razie pomysl, ze w zyciu mozna na trzezwo ciagle czuc sie dobrze jak ty po tych 2 piwach, jesli ma sie fajnego partnera albo jelsi sie jest samemu w zgodzie z soba. Pamietaj, ze taki stan JEST do osiagniecia na trzezwo, jesli sie uklada. Wiec sie trzymaj. Nie ma co sie rozczulac nad chloptasiem. Tez mysle, ze zeby dostac rozwod (musi byc staly rozklad malzenstwwa) to powinnas odczekac, ale to juz teraz jest twoj czas "zaloby". Powiem ci tak: ja kiedy moj maz odszedl do innej, bo sie zakochal, pilam wlasciwie przez pol roku. nie bylam pijana na okraglo, funkcjonowalam normalnie, ale maialam ten lekki dreszczyk, ktory pozwalal utrzymac sie na powierzchni (to nie jest dobre, ale przetrwalam). Po 9 miesiacach dostalismy rozwod - nie hccialam walczyc, tylko to miec za soba wiec bez orzekania o winie. po kilku latach piznalam mojego obecnego meza - i jest ciaGLE JABYM BYLA PIJANA W SENSIE POZYTYWNY,M BO JEST DOBRZE. od 7 lat. ulozy sie, musisz przetrwac najgorze jestes jeszcze taka mloda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Ci bardzo za pozytywny wpis. Jest u mnie rodzina, ciotka, babcia i kuzyn z kuzynką, wszyscy mi współczują, pocieszają i tak dalej, a ja nie poznaję samej siebie bo zawsze byłam taką konkretną osobą, a teraz.....roztkliwiam się, panuje we mnie taka złość, raz wydaje mi się ze go kocham, za chwilę rozładowuję się, krzyczę że go nienawidzę. Nigdy nie miałam w sobie tylu emocji na raz, to straszne uczucie. Jest mi bardzo źle z tym że moja rodzina na to patrzy, przecież to ja zawsze stąpałam twardo i potrafiłam im poradzić w każdej sytuacji, do mnie dzwoniła ciocia jak miała problemy z synem bo mówiła, że ja jej najbardziej konkretnie doradzę, bez lamentów....a teraz...ech :O Wiem, że wyjdę z tego i wiem że będę silniejsza, czy to z Kubą czy bez niego, ale na razie jeszcze musi minąć czas. Zobaczę do końca wakacji, jeżeli dalej nic z jego strony, dla mnie ostatecznie będzie to już tylko jedno wyjście. I oby faktycznie moje życie nabrało jeszcze kiedyś kolorowych barw, ale takich prawdziwych, nie udawanych. Mam złamane serce i boli to straszliwie, ale mam nadzieję że ono się wyleczy i że będzie jeszcze potrafiło kochać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona34aaa
A czy Ty konkretnie wiesz, co on w kłótni usłyszał od twojego taty czy rodziców? Może o czymś nie wiesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przecież byłam przy tym. Usłyszał: "Kuba zachowujesz się jak gówniarz i pasożyt. Ja już tego nie zniosę, nie będzie jedna osoba terroryzowała całej rodziny". To był wieczór, następnego dnia nie było już żadnej kłótni. Tato od rana był zajęty w firmie, ja pojechałam ok godziny 10.00 do pracy na godzinę, ostatnie moje słowa do Kuby brzmiały: "Zależy mi na naszym małżeństwie, kocham Cię, stąd ten psycholog, damy radę" gdy wróciłam zobaczyłam te puste regały i zaczął się mój horror :O :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wybrac faceta i zwalac na niego wine, ze sie go wybralo :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twoj maz to straszny len i egoista. Chce zyc wygodnie u was ale mu nie pozwalacie wiec sobie poszedl. On nie chce nic zmieniac bo bylo mu u was na poczatku calkiem dobrze . On chce abyscie go trzymali w domu i nic od niego nie zadali . Ale to akurat wiesz . On wie ze go kochasz i ma jeszcze nadzieje ze sie zlamiesz i kazesz mu wrocic i robic co on chce. Z tej maki chleba juz raczej nie bedzie. Najgorzej jak sie kobieta w takim zakochuje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chcę go bronić oczywiście. Przypomina mi się strasznie dużo szczegółów z naszego całego związku, nie wiem dlaczego tak jest, rzeczy na które wcześniej nie zwracałam w ogóle uwagi. Kiedyś narzekałam, że muszę wcześnie wstawać żeby zdążyć do pracy, powiedział mi "nawet nie wiesz jak ja bym tak chciał wstawać wiedząc że mam pracę"....to zdanie chyba nie bierze się znikąd, nie wiem. Jest leniem, tak na zewnątrz może to wyglądać jakby naprawdę był wielkim leniem, nie szukał pracy, albo szukał od niechcenia, wiecznie miał "swoje sprawy" czyt. kursy na godzinę popołudniową 2-3 razy w tygodniu, ale może on po prostu sobie w tym wszystkim nie radził, nie miał nigdy wzoru ojca, matka szalała jak opętana i kiepawy był z niej wzór. Wciąż jeszcze myślę, że może on jest dobry sam w sobie, tylko strasznie skrzywiony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneri30
Czesć A. A więc wciąż K. milczy? Ja rozumiem, że mógł znienawidzić Twoich rodziców, ale przecież Ty jestes jego żoną, przecież kochał CIę przynajmniej przed tą kłótnią, prawda? nie wierze, że nagle przestał cokolwiek czuć do Ciebie, gniew na rodziców mogę jeszcze zrozumieć, w oderwaniu od zasadności tego gniewu, ale co z Tobą? też przestałaś istnieć dla niego? skreślił Cię z powodu Twoich rodziców? co on ? żyje w jakiejś włoskiej mafii, gdzie najwazniejsza jest rodzinna solidarność? nie pasuje mu życie z teściami, to niech bierze się do pracy, a nie liczy, że spełnisz wszystkie jego oczekiwania, a on będzie zarabiał na paliwo i maszynki do golenia! nie wiem czy psycholog coś pomoze, zakładając, że w ogóle wyrazi ochotę na taką terapię, bo przecież przepadł gdzieś obrażony! miedzy ludźmi często dochodzi do konfliktów na tle relacji z teściami, ale musi być bardzo źle, żeby z tego powodu kogoś zostawiać, chyba, że miał personalnie coś do Ciebie, o czym nie wiesz, nie widziałaś tego, no nie wiem... mógłby chociaż z Toba utrzymywać sporadyczny kontakt, nie wyobarżam sobie tej sytuacji. Każdy dzień to niewiadoma, wielka zagadka, bo może akurat dziś odezwie się...czy on nie zdaje sobie sprawy co Ty przeżywasz? Jak się dziś czujesz w ogóle? jak spędziłaś dzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej aneri, nie mam pojęcia co on myśli i czy zdaje sobie sprawę z tego co czuję. Nie ma wciąż żadnego kontaktu a ja nie wysyłam już żadnych smsów. Nawet usunęłam jego numer żeby mnie czasem nie kusiło, ale i tak znam jego numer na pamięć więc niewiele to daje. W każdym razie nie odzywam się nic. Oczywiście, że przed kłótnią mnie kochał, przynajmniej tak twierdził. Mimo naszych wcześniejszych nieporozumień....chyba było mu trochę wygodnie gdy widział, bo być może widział, że nasze wcześniejsze kłótnie w 99 procentach brałam na siebie. Bo jak ja miałam prawo nie wytrzymywać w nieskończoność jego wiecznych dąsów i "sama mi powiedz" odpowiedzi i jak ja mogłam w ogóle kiedykolwiek z tego powodu na niego podnieść głos. Nie wiem czy mnie kocha. Nie napisał mi ani nie powiedział, że mnie nie kocha, ale też się nie odzywa więc zgaduj zgadula. Ktoś mi dzisiaj powiedział, że może odezwie sie w moje urodziny (7 lipca), ale wyrzucam tę myśl z głowy jak tylko się pojawi, bo nie chcę się już karmić jakimiś zbędnymi nadziejami. Widziałam w jego oczach, że mnie kocha cały ten czas, ale co mi z jego oczu jak czyny świadczą same za siebie. Wszyscy zawsze mi mówili, że widać że Kuba "jest za mną". A teraz to już nie wiem nic. Gdy myślę o przyszlości widzę wielki znak zapytania i wszędzie te czarne chmury. Jak spędziłam dzisiejszy dzień? Była u mnie rodzina, wcześniej o tym pisałam. Najbliższa rodzina więc zostali wprowadzeni w temat. Jak zwykle odpowiedź ta sama co od wszystkich "to mi się po prostu nie mieści w głowie". Miałam załamanie, rozpłakałam się przy nich, pokazałam swoją słabość, trochę jest mi teraz z tym głupio. Co poza tym robiłam.....siedziałam w naszym kiedyś wspólnym pokoju, chodziłam do naszej kiedyś wspólnej łazienki, modliłam się, płakałam, snułam się po domu jak cień, trochę rozmawiałam z kuzynami o innych sprawach przez jakieś dziesięć minut jakby dobrze zliczyć, jadłam itp. Zawsze ćwiczyłam i nie jadłam prawie nigdy słodyczy bo wiecznie dbałam o linię. Teraz nie ćwiczę już do prawie trzech tygodni i ciągle sięgam po czekoladę, chyba mi spada poziom glukozy z tego wszystkiego, a nie wiem jak to jest możliwe bo cały czas mimo tego wszystkiego chudnę, no chyba waga nie kłamie, dziwne to bardzo. Ale od jutra już koniec z tą czekoladą i ze wszystkim słodkim, postaram się, choć jest sporo rzeczy w domu bo dostałam od dzieciaków na zakończenie roku. Jutro jadę na ostatnią konferencję do szkoły, później zmuszę się jakoś wreszcie do zrobienia zakupów ciuchowych bo mi parę rzeczy brakuje przed Francją. Ustaliłam też z kuzynką, że gdyby Kuba nie zaznał olśnienia umysłu i serca do 9 sierpnia (wtedy mielismy razem jechać nad morze) to pojadę z nią, bo wszystko jest już opłacone i szkoda zeby miało się zmarnować. Jak wcześniej nie mogłam spać, tak teraz spałabym non stop, a rano budzę się dopiero po 9 i tak wstaję z trudem, nigdy w swoim życiu tak długo nie spałam, zawsze nawet w wolnych dniach, przed ósmą już byłam na nogach. Dobrze, że ta moja psina nie musi bardzo wcześnie rano wychodzić. Swoją drogą, parę osób mi już wcześniej mówiło, że sunia jest taka spokojna i opanowana że nadawała by się bez problemów do dogoterapii. Zastanawiałam sie nawet nad tym, nie wiedziałam tylko że to ja tej dogoterapii będę w najbliższym czasie potrzebować. A prawda jest taka, że dzięki niej byłam dzisiaj chociaż te parę razy na spacerze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneri30
Kurczę, wiem jak to jest zmuszać się do prostych czynności, czy nawet takich, które niegdyś sprawiały mi przyjemność (czyt. zakupy). Jeśli chodzi o chudnięcie, to mimo objadania się słodyczami, to stres zużywa mnóstwo energii, jedyna forma zastępjąca aktywność fizyczną, aby zgubić kilogramy. Wszystko wróci jak Twoje życie się ustabilizuje, a Ty odzyskasz spokój. Nagle zaczniesz życ na nowo, czy z K. czy bez niego. Napisałaś, że 99% kłótni brałas na siebie, wyobraź sobie kiedy by nastąpiło to co się stało, gdybyś jednak nie brała winy na siebie? może w Twoim związku by lo dotychczas ok, bo po prostu zagryzałas wargi i znosiłaś więcej niż powinnaś żeby ocalić dążenie od ideału małżeństwa, żeby nie stracić tego co było wczęsniej, co dawał Ci K.? może dlatego odszedł "dopiero" po 9 mcach? Oczywiście pisze umownie, że odszedł, bo jak na razie neiwiadomo jaki charakter ma jego zniknięcie. Jak K. by się zachowywał w obliczu prawdziwych problemów? bo to co stało się zarzewiem konfliktu - jego nastawienie do pracy, dziwne fochy i niezrozumienie dla Twoich oczekiwań od niego dot. pracy - to NIC!!! Ty i tak bardzo delikatnie i taktownie dawałaś mu do zrozumienia, ze oczekujesz, że weźmie się do pracy skoro z firmy nic nie wyszło. Naprawde, inne kobiety bardziej dosadnie wyraziłyby swoje żądania w tej kwestii. Nikogo nie trzeba przekonywać, że w wieku 30 lat TRZEBA pracować lub zdobyć inne źródło zarobkowania, stałe i na poziomie dającym gwarancję utrzymania choćby siebie, żeby nie obciążać tym obowiązkiem innych. Czy nie było mu wstyd, że teście też partycypują w jego utrzymaniu? bo na pewno tak było, choćby po części,prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej jak nie wiesz co on mysli to jedź do niego i spytaj :-) w koncu masz juz wakacje czyli luzik do jesieni a i tak nie wiesz co ze soba zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam sie z pomysłem wyżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy było mu wstyd, że jest utrzymywany, no nie wiem sama. Często tak jakby tego wszystkiego po prostu nie rozumiał, bo mówił np "no i znowu ten ser żółty w lodówce, co ja mam jeść itp". Hm...no może faktycznie byłoby tak, że inna na moim miejscu już wcześniej by tego nie wytrzymała. Wiem, że to głupio brzmi, trzymały mnie dobre chwile, porozumienie, te same poglądy, to samo poczucie humoru i tak dalej, nie rozumiałam i wkurzałam się na kwestię pracy i podejścia do obowiązków....tudzież jeszcze fochów z błahych powodów. Myślałam, że to minie, że weźmie się za siebie, nie wziął, nie minęło, nastąpił wybuch....teraz tylko trzeba czekać....i czekam ale już nie dłużej niż do końca wakacji no i tyle. Nie pojadę się z nim skonfrontować bo boję się pyskówki o rzeczach niedorzecznych w stylu "świeczka na grobie" oraz niedopuszczenia mnie do głosu, bez sensu będzie mi tylko po to jechać prawie dwie godziny. Faktycznie mam "luzik" do jesieni, oddam każdy luzik i każde wakacje do końca swojego życia za cenę naprawienia swojego obecnego stanu i za zaznanie prawdziwego szczęścia, dziękuję za taki "luzik".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do goscia z 13:54 - nie przesadzaj :-) 2 piwa jeszcze nikomu nie zaszkodziły :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jednak jest MARNA PROWOKACJA :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kubuś to Kubuś tamto czytac juz tego nie mozna wymysl cos innego Czerwcowa pogodo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oj nie marudz trafil ci sie jeden taki "luzik" , jestes mloda znajdziesz drugiego Kubusia, a "luzik" ci sie przyda, urlopu masz full, wykorzystaj to na podreperowanie zdrowia i samopoczucia idz na jakies sex party w tej Francji i odstresuj sie troche :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×