Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

cierpię z powodu męża, nie ma już siły

Polecane posty

Gość gość
a cie to obchodzi ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona34aaa
Pewnie, że tak. Śledzę ten temat od dawna i bardzo przykro mi, że autorkę spotkało coś takiego. Czy to takie dziwne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ona34 Wiesz ciężko powiedzieć. Z jednej strony dobrze, że jest praca bo mogę swoje myśli skupić na czym innym. Z drugiej strony.....gdy poznałam Kubę to właśnie zaczynałam pracować tam gdzie teraz pracuję. Czyli nigdy jeszcze nie byłam w mojej obecnej pracy nie będąc jednocześnie z nim. I czasem łapię się na tym, że np jest długa przerwa i akurat wtedy pisaliśmy do siebie po smsie....albo gdy dzieciaki coś powiedzą śmiesznego to łapię się na tym, że normalnie zaraz bym o tym mu opowiedziała w domu. I tak dalej. Już prawie trzy miesiące go nie ma. Jakoś żyję i jakoś leci, wiem że ten nasz związek nie miał na dłuższą metę szans, ślub był błędem ech :/ wiem to wszystko już teraz, rozumiem, otworzyły mi się oczy całkowicie. Jednak wiadomo jak to jest....sentymenty zostają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko co u Ciebie? Jakies wiesci o eks męzu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć wszystkim. Od męża i o mężu zero wieści. Jestem z tym wszystkim już pogodzona i staram się zapominać o przeszłości. Może nie tyle zapominać bo przecież tak się nie da, ale akceptuję to co się stało i w pełni rozumiem dlaczego tak się stało i że tak musiało się stać. Owszem duchy przeszłości mnie czasem nawiedzają (zarówno te dobre i te złe), ale staram się je także trzymać jakoś pod kontrolą. Praca i różne zajęcia dodają mi trochę energii. Boję się jedynie samego przebiegu rozwodu.....tego, że go po takim czasie zobaczę i że zobaczę tak naprawdę nie człowieka, który twierdził kiedyś ze mnie kocha, ale człowieka który teraz poprzez swoje chore urojenia mnie najprawdopodobniej nienawidzi. Psycholog (wciąż do niej chodzę,ale już kończę, juz tak bardzo nie potrzebuję spotkań) mówi, że właśnie jest przekonana o tym, że on teraz w swojej głowie czuje się niemalże jak bohater (że tak zrobił "po męsku", uciekł, uwolnił się i tak dalej). Tak więc jakoś mi leci i jakoś żyję. Pojawiają się inne problemy w moim życiu, niezwiązane z tematem i mam serdecznie już dosyć dawki stresu na ten rok. Mam nadzieję, że następne lata będą dla mnie łaskawsze. Skupiam się na sobie, staram się uwydatniać swoje dobre cechy, mam nadzieję że mi się udaje....choć to jest dziwne może co teraz napiszę to czuję że tak jakby już zaczynam odczuwać korzyści tego, że on odszedł. Widzę, że tkwiłam w toksycznym związku, widzę rzeczy, których nie widziałam wcześniej. Jestem też zupełnie otwarta na poznawanie nowych ludzi. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że mimo że formalnie nie mam jeszcze rozwodu, czuję ze ten etap mam za sobą i mogłabym (oczywiście ostrożnie i nie na łapu capu) wejść stopniowo, powoli w nową relację. Od czasu do czasu zaglądam tutaj czy ktoś coś napisał, więc będę Wam pisać na bieżąco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czerwcowa nie ściemniaj :-) to marne prowo a nie twoje życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty, powyżej, jak ściema to nie czytaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech prowo, nie chciałoby mi się tyle czasu. Mam dzisiaj doła :O Niestety wciąż tak naprawdę nie mogę powiedzieć że cały czas jest ok. Pewnie długo nie będzie całkiem dobrze. W pracy koleżanka dawała mi "dobre rady" na ten cały temat, że np nie powinnam się zgadzać na rozwód, że on i tak będzie zawsze moim mężem ech, że stwierdzenie nieważności trwa latami i tak dalej, przytaknęłam jej z grzeczności, nie chciało mi się rozwlekać tematu. Nie powinnam się przejmować opiniami innych, każdy ma prawo do własnej opinii. Źle spałam dzisiaj, ogólnie jest dziś niefajnie i niestety wciąż są takie dni. Jak myślicie do kiedy to potrwa? Kiedy będzie już powiedzmy że całkiem dobrze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I koleżanka ma rację. Ja na twoim miejscu bym się podroczyła z nim w sądzie. Wnerwiałabym go na maksa, zeby później mieć się z czego śmiać. Jak Kuba Bogu tak i Bóg Kubie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Marne prowo z tym Kubusiem :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Koleżance raczej chodzi o zupełnie co innego, ona nadal mówi żebym walczyła o małżeństwo skoro to był ślub kościelny. Tu nie chodzi o wnerwianie kogoś i śmianie się. Mówi, że nie mam PRAWA układać sobie życia z kimś innym (teoretycznie), bo nadal jestem i będę jego żoną. Jest trochę nawiedzona i nie zgadzam się z nią, ale nie chciało mi się gadać, mam zły dzień dzisiaj i mnie dodatkowo to zirytowało, mniejsza o to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobieto, cały czas tańczysz tak jak on ci zagra. Postaw się choć raz. Kubuś chce rozwodu? To dłuuugo nie dostanie. Niech się wścieka, niech wychodzi z siebie i staje obok, a ja bym na złość mówiła nie. Rozwód bym dała dopiero wtedy jakby mi był potrzebny, żeby wziąć kolejny ślub.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej no ja też chcę już teraz tego rozwodu, nie chcę być zawieszona w próżni....a tak jest gdy nadal formalnie jestem jego "żoną", chcę się oficjalnie uwolnić i iść do przodu. I faktycznie małżeństwo unieważnić jeśli się da. Nie mam mowy już o odwlekaniu tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przestań ściemniać :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Rozwód bym dała dopiero wtedy jakby mi był potrzebny, żeby wziąć kolejny ślub. " x Tyko że on wtedy by już nie chciał rozwodu, żeby odpłacić pięknym za nadobne. Ludzie, którzy prowadzą takie gierki, mszczą się i robią komuś na złość, sami sobie szkodzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No zgadzam się z ostatnią wypowiedzią, szczerze mówiąc to samo sobie pomyślałam. Nie chcę się mścić, nie chcę mu się odpłacać i nie wiem co jeszcze. Mogłabym udowadniać jego winę w sądzie, ale nie chcę sprawy przeciągać. Niech idzie w swoją stronę. Do końca też nie wierzę w jego złe intencje, raczej bardzo słaby charakter, nie do końca zdrowa psychika, omotanie przez matkę i tak dalej, ale oczywiście nie mnie oceniać, nie jestem psychiatrą....pewne rzeczy jednak teraz widzę, jego kłamstwa w pozwie, jego ciągłe grożenie, przekręcanie faktów, mówienie jednego a następnie "ja tak wcale nie mówiłem" i tak dalej. Tak naprawdę jest mi go.....szkoda ot i tyle. Staram się odganiać duchy przeszłości, które mnie nachodzą, codziennie budzę się i myślę: będę dzisiaj myślała tylko o przyszłości, o tym co będzie a nie o tym co było lub o tym co mogłoby być. Nie gdybam, nie zastanawiam się. Przynajmniej bardzo bym chciała. Ten związek nie miał żadnej przyszłości mimo moich wszelakich starań. Na pewno dobrze, że stało się tak teraz, niż za jakiś dłuższy czas i dobrze że nie doszło do czegoś gorszego. Nie chcę już tak naprawdę tego analizować.....jedyne co to boję się autentycznie tego spotkania w sądzie, napawa mnie lękiem. Sam fakt, że będę musiała go zobaczyć.....przecież ja tego człowieka kochałam i on również tak twierdził. Postaram się nie patrzeć w jego stronę, ale na pewno nerwy zrobią swoje. To jeszcze ponad miesiąc. Może będzie dobrze. A opiniami ludzi tak naprawdę postaram się nie przejmować, nie mam żadnego wpływu na to co kto o mnie będzie myślał lub mówił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś "Rozwód bym dała dopiero wtedy jakby mi był potrzebny, żeby wziąć kolejny ślub. " x Tyko że on wtedy by już nie chciał rozwodu, żeby odpłacić pięknym za nadobne. Ludzie, którzy prowadzą takie gierki, mszczą się i robią komuś na złość, sami sobie szkodzą. xxx On to by mógł sobie nie chcieć, a autorka i tak by rozwód dostała z jego winy, bo to on uciekł/porzucił żonę bez słowa wyjaśnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślałam o tym czy by jednak nie udowadniać jego winy, wiem że jestem tutaj górą i wygrałabym, ale po prostu nie chce mi się przez to przechodzić. Niby już trochę czasu minęło od jego zniknięcia, ale tak naprawdę czuję że odetchnę z ulgą dopiero wtedy gdy już będzie po sprawie. Parę ludzi mówi mi o tym, że za jakiś czas do niego może dojść co zrobił, opadnie mu irracjonalny gniew na mnie i całą moją rodzinę i w ogóle wszystkich i przejrzy na oczy....mówi nawet ta moja psycholog do której chodzę....mówi że nie wie ile to będzie czasu, ale czas właśnie mu pokaże gdy np nie będzie mógł stworzyć związku bo nagle inna też zacznie coś wymagać, gdy np pokłóci się z matką na ostre wyzwiska (jak zawsze) i zobaczy że wcale nie jest taka dla niego dobra i tak dalej, nie wiem czy tak będzie....no ale to nie mój temat już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest jeszcze jeden temat. Wydaje mi się co chwilę, że to już tyle, że ze mną już o niebo lepiej i mam już to za sobą :) Tymczasem wystarczy wzmianka, że ktoś tam się pobiera, że ktoś się zaręczył, albo że komuś urodziło się dziecko. Wystarczy, że jakaś piosenka z przeszłości i już te duchy mnie nawiedzają, albo nagle ni z tego ni z owego coś sobie przypomnę. I znowu wtedy płaczę, a tak bardzo nie chciałabym już płakać. Ludzie się kochają wszyscy w około, a ja się rozwodzę za miesiąc :O. Wiem, że niektórzy też mają źle. Wiem też, że być może o mnie ktoś tak myślał rok temu. I ta rocznica ślubu się zbliża. Mam dość ech. Kiedy mi to przejdzie tak na dobre?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nikt Ci nie powie dokładnie kiedy Ci wszystko na dobre przejdzie. Ale przejdzie na pewno! Nie będziesz do końca życia płakać dlatego, że inni są szczęśliwi wokoło Ciebie, no chyba że płakać ze szczęścia dla nich. Znam to uczucie, wiem jak to jest. Ty już chyba nie tęsknisz za nim samym prawda tylko za tym co utraciłaś, za tym co planowałaś. Znam to wszystko. Nie miałam ślubu, ale byłam zaręczona, planowaliśmy. Wszystko szlag trafił, ale pamiętaj że koniec jest początkiem czegoś innego, często lepszego. Daj sobie czas i nie wymagaj od siebie, że nagle będziesz się czuła rewelacyjnie. Twój były mężuś okazał się osobą bardzo słabą, nie do życia, to co piszesz, co on nawyprawiał to się nie mieści w głowie, po co Ci taki partner? Żeby całe życie go za rączkę prowadzić. Jesteś szczęściarą, nie masz jeszcze 30 lat, to dobrze że stało się to teraz, nie żyj złudzeniami, odganiaj te wspomnienia które przychodzą, one będą przychodzić jeszcze chwile ale mów im żeby sobie poszły. Ja też cierpiałam gdy widziałam szczęście innych. Od odejścia mojego byłego narzeczonego minęło już prawie pięć lat, jestem od trzech lat żoną z******tego faceta i spodziewam się drugiego dziecka. Owszem mamy problemy - jak każdy, ale rozwiązujemy je wspólnie i jest super. I dopiero tak naprawdę gdy zaczęłam być z nim zobaczyłam co to jest dojrzała normalna miłość. W moim przypadku chodziło o inne rzeczy, ale nie o zdradę, ale też odszedł, wiem wszystko co to znaczy, wiem co przeżywasz. Będzie dobrze i wspomnisz moje słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona34aaa
Potrzebny jest czas. Kiedyś zapomnisz. Niestety to trwa i niestety boli. Trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś zapomnisz. xx Nie sądzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bolączka kobiet
Ja mam podobnie odszedł bez słowa,wymyśla w smsach jakieś niestworzone historie,nawet z nim nie rozmawiałam a potem okazało się że kogoś poznał tylko na początku się nie ujawniał,byliśmy razem 9 lat,mamy dziecko,to socjopata,oni łatwo poznają kolejne partnerki,o sobie mówią w samych superlatywach,są przemili,kulturalni i elokwentni,wszystko potrafią i na wszystkim się znają,jak go poznałam to nie miał żadnych znajomych,przyjaciół a to podobno świadczy o ich charakterze,oni nie przywiązują się do ludzi,z łatwością zamykają rozdział i zaczynają następny,ja jestem już ponad 4 mce sama i jest mi bardzo ciężko ale powoli do siebie dochodzę.Mój podobnie jak i twój w niczym mi nie pomagał,prace domowe go nie interesowały,też mieszkał u mnie,w jeden wieczór,po jednej kłótni zamknął rozdział zwany MY i rozpoczął nowe życie z nową miłością,jest przeszczęśliwy a ma już 40 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co ty gadasz? 40 lat to nie tak dużo :-) To dopiero połowa życia ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja na pewno nie zapomnę o tym wszystkim nigdy, musiałabym sobie pamięć zresetować....nawet nie chcę zapomnieć jeśli ma to być jakaś przestroga, chcę jedynie być kiedyś szczęśliwa a o tym pamiętać na zasadzie "było - minęło". to socjopata,oni łatwo poznają kolejne partnerki,o sobie mówią w samych superlatywach,są przemili,kulturalni i elokwentni,wszystko potrafią i na wszystkim się znają,jak go poznałam to nie miał żadnych znajomych,przyjaciół a to podobno świadczy o ich charakterze,oni nie przywiązują się do ludzi,z łatwością zamykają rozdział i zaczynają następny, wszystko mi się tutaj zgadza o czym piszesz oprócz tego że może z łatwością zmieniać partnerki, nie wydaje mi się, chociaż wiadomo że pewności nie mam. Ale cała reszta: przemiły, kulturalny, brak przyjaciół itp to tak.....tylko pźniej wyszły prawdziwe cechy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaciekawiłaś mnie tym "swoim przypadkiem", napisz coś więcej, jak zachowywał się tak ogólnie w zwykłym dniu? Moja psycholożka po tym jak jej przedstawiłam tą całą historię powiedziała, że raczej jest pewna że tu nie chodzi o żaden romans, raczej mamuśka - to jedyny "romansik" no ale też że to zachowanie pasuje to psycho, ewentualnie socjopaty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musiałabym długo o tym pisać,wstyd mi że tkwiłam w czymś takim ale kochałam go i każdą fajną chwilą cieszyłam się jak dziecko.On był dobry jak niczego od niego nie chciałam albo wszystko było po jego myśli,on najmądrzejszy,idealny,żadnych autorytetów,wszyscy nic nie warci,ja też,wszyscy mu wszystkiego zazdroszczą dlatego go nie lubią,często zmieniał pracę,nie mógł się dostosować chyba albo tak jak pisałam socjopata,zamyka rozdział i szuka kolejnej pracy,huśtawka nastrojów,jak on miał humor to ja też musiałam mieć bo inaczej byłam podobno niezrównoważona psychicznie i emocjonalnie.Jego cechy pasują idealnie do Charakteropatii,poczytaj o tym,na socjopate też się łapie,to nieodpowiedzialne i narcystyczne gnojki,naprawde nie ma za kim płakać,ja żałuje ,że tyle lat to trwało,doprowadził mnie do ruiny psychicznej i jak nie miał już z kogo czerpać energii,bo to wampir energetyczny to kopnął jak psa w dupę i nawe się nie obejrzał,na ulicy udaje,że mnie nie zna,po tylu latach,nie wstydzi się dziecka,prezentuje wszystkim nową miłość,poprostu kretyn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jaka smutna i tragiczna historia :( tym bardziej ze zraniono dziecko :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napiszę do Was parę słów, a co ;). Niewiele ponad miesiąc zostało do ech tego mojego rozwodu. Nadal wciąż zdarzają się osoby, które namawiają mnie abym udowadniała winę Kuby. Nie chce mi się :O Tak po prostu. Wolę mieć go z głowy i iść na rozwód "za porozumieniem", chociaż w tym przypadku jest to wyjątkowo nietrafny termin bo żadnego u nas porozumienia w tej kwestii nie było i nie ma. Widzę, że faktycznie z każdym dniem jest u mnie ciut lepiej. Nie wspominam już go i nie obwiniam siebie. Jestem otwarta na innych, jak to się mówi. I jakoś dziwnym trafem, od jakiegoś czasu, ciągle poznaję nowych ludzi, robię nowe rzeczy, czuję się po prostu inaczej. A niedawno dowiedziałam się....że moja najlepsza przyjaciółka....której też różnie się życie układało i bardzo nieciekawie w "tych" tematach, poznała kogoś chyba dosyć wyjątkowego i wygląda na to, że coś z tego będzie. Trzymam za nią kciuki :) I napawa mnie to trochę optymizmem. Bardzo bym chciała być w normalnym, partnerskim związku (bo ten z Kubą tak niestety nie był, za bardzo byłam zaślepiona). Bardzo bym chciała zobaczyć kiedyś powód dlaczego to wszystko musiało się stać tak jak się stało. Miłego wieczoru wszystkim :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×