Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

cierpię z powodu męża, nie ma już siły

Polecane posty

Gość gość
Czerwcowa pogoda 2014.07.31 Ale co mi to da? jedynie przedłużę proces, który jak się zacznie to sama będę już chciała mieć jak najszybciej za sobą. Ja nie chcę żeby on na siłę był moim mężem. Raczej on nie ma kochanki, wtedy uważam że zachowywałby się inaczej, potajemne rozmowy, telefony, nic takiego nie było. x Co ci to da? Da ci to, że sędzia od samego początku spojrzy na twojego męża jak na wariata, człowieka niezrównoważonego psychicznie i emocjonalne, skoro nocą wszystko było ok a rano twój mąż spakował się i zwiał. On kłamie to ty też kłam tak, żeby wygrać sprawę rozwodową. Nie bądź taka pewna, że on nie ma nikogo. Skąd wiesz co on teraz robi? Obstawiam, że walnięta mamusia już dawno podsunęła mu zdzirę taką jak ona sama. Dlatego się wyprowadził, żeby nie było tych potajemnych rozmów i smsów. Z resztą skąd wiesz co on robił, gdy ty byłaś w pracy? Przecież nikt koło niego nie siedział i go nie pilnował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak to NIKT GO nie pilnowal? a tesciowa to co? gips :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aneri30
Cześć A. Fajnie, że zdecydowalas się na wyjazd, on nie ma żadnej żałoby, a Ty masz sie umartwiac... z rozwodem też pójdzie dobrze, oczywiscie, że to dość niespotykana sytuacja, że rozwód bierze się w tak krótkim czasie po ślubie, ale sie zdarza. Kuzyn mojeog męża po roku od zawarcia małżeństwa, tez się rozwiódł, albo jest w trakcie rozwodu - z przyzczyn bliżej nieznanych:) No zdarza sie, najważniejsze, że nie macie dzieci i majątku, o który musielibyście się kłócić. Ja bym jednak zgodziła sie na porozumienie stron i zkaończyła ten etap z klasa. Sama poczujesz niesmak jak wejdziesz w te sądowe przepychanki z K. A we Włoszech było pieknie, wspaniały kraj, miejsca, jedzenie...Tyko organizacja wycieczki nienajlepsza, więcej jazdy w autokarze niż spokojnego zwiedzania, do organizacji samych nocelgów też mieliśmy zasrtrzeżenia, ale to już teraz nieważne. Pogoda bya w sam az, nie mam takich szalonych upałów jak np w Grecji czy Turcji, max 35 stopni, można się wygrzać i opalić:) A za tydzień jeszcze skoczę w góry na tydzień siostrą i na tym zakończę urlopowanie. Mam nadieję, ze pogoda Ci dopisze nad morzem, wiąż zapowiadają ciepłe dni:) Głowa do góry, nie jesteś sama, masz wsparcie, dochdozisz powoli do siebie, zaczynasz rozumieć sytuację i godzisz się z nią. Nie ma sensu drzeć szaty, pomyśl o sobie, dochdozenie prawdy w sądzie nie jest Ci potrzebne, TY prawdę znasz, idź przed siebie i spróbuj oczyszczać sie powowli z przeszłości z K. Będzie dobrze, jesteś silna i mądra, na pewno spotkasz jeszzce na swojej drodze kogoś kto bezpowrotnie usunie niesmak Twojego byłego małżeństwa:) Pozdrawiam mocno!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość 8:37 Może faktycznie masz rację. Oczywiście, że ja nie mam żadnej pewności czy on czasem kogoś nie ma, teraz to już nie jestem niczego pewna. Aneri to cieszę się, że miałaś udany urlop mimo nieciekawej organizacji. Ja wiem, że może lepiej by było gdybym zakończyła proces na obopólnej zgodzie i tyle, ale strasznie mnie boli to, że tak nakłamał w pozwie. Pisze, że teść już zaraz po ślubie żądał od niego kwoty 4 tysięcy a następnie 2 tysięcy. Następnie "zażądał zabezpieczenia finansowego na remont całego domu rodzinnego", a w ogóle to teść wraz z pozwaną stawali się coraz bardziej agresywni. To są takie straszne brednie, że po prostu co mi w środku mówi, że nie mogę tak po prostu się na to zgodzić, niech ktoś mu powie że jest nie halo, rozumiem jeszcze jakby wniósł pozew na zasadzie "różnica charakterów" czy czegoś tam jeszcze, może wtedy faktycznie dałabym za wygraną, ale on nazmyślał rozumiecie, jedno wielkie wierutne kłamstwo. Moja adwokat wprost powiedziała, że mogę zacząć od jego winy, a jeśli będę widzieć że sprawa się przeciąga na moją niekorzyść to przejść ostatecznie do porozumienia stron. Wątpię, żeby on sie wtedy na to nie zgodził i chciał udowadniać moją winę, bo wydaje mi się że on właśnie na to czeka, abym się zgodziła na te wypisane brednie i dała mu swięty spokój o jakim zawsze marzył. To jest idiotyzm. Co jeszcze, chcę wyraźnie zaznaczyć w mojej odpowiedzi na pozew że te wszystkie rzeczy nie są moim zdaniem wystarczającym powodem na rozwód. Gdyby on siedział tutaj nadal tylko wciąż miał te swoje fochy i musiałabym uważać na słowa i wciąż każde wspomnienie o pracy kończyłoby sie awanturą, ja jednak mimo tego wszystkiego starałabym się ratować nasz związek i nie dopuszczałabym myśli o rozwodzie. Owszem gdy spakował manele i uciekł to wtedy tą myśl dopuszczałam, to już doskonale wiecie. Ale wiecie o co mi chodzi? Chcę zaznaczyć, że te wszystkie problemy są do rozwiązania normalną rozmową, on z takiej opcji już na wstępie zrezygnował i pognał złożyć papiery. Małżeństwo było dla niego od samego początku zabawą w piaskownicy i tyle. Jutro się widzę z adwokatką to jeszcze zobaczę co mi powie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodatkowo jeszcze strasznie jest mi źle z tego powodu, że to był ślub kościelny. Wiem, że mogłam do tego nie doprowadzić, zwrócić uwagę na więcej rzeczy, wziąć go "pod lupę", więc już please nie piszcie mi tego :O. Nie miał aż takich ewidentnych wad, stało się. Ale na serio teraz ten kościelny mnie wciąż prześladuje. Ech do dupy z tym wszystkim. Mam jutro zgłosić się do adwokatki z mailami, jakie mu wysyłałam przez ten czas i jeszcze jej chyba zaniosę te bilety lotnicze i kolejowe, których nie wykorzystał do Francji. Gdyby mi ktoś powiedział w tamtym roku o tej porze, że będę za rok coś takiego robić to bym nie uwierzyła :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale po co tej adwokatce bilety do Francji?? :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiedziała, że wszystko jej się przyda, a bilety do Francji są dowodem na to, że ma w dupie moje pieniądze i moją pracę. Pisałam już, że bilety kupiłam mu ja. Nie użyła oczywiście słowa "dupa" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko pani mecenas powiedziała ,że bez udawadniania winy tez możesz starac sie o rozwód kościelny może i ma racje ale Twoje szanse na uzyskanie takiego rozwodu z orzeczeniem jego winy są zupełnie inne ,dużo większe.Pani mecenas dobrze kombinuje jak najmniej sie napracować i zgarnąć kasę.Ja na Twoim miejscu zasięgneła bym porady u innego jeszcze adwokata bo to bardzo ważne decyzje na całe życie ,popełniłaś błą z ślubem nie popełniaj błędu teraz.To jest chory człowiek z zaburzeniami osobowości ,nie żyj iluzja tylko myśl realnie .Twój pozew powinien być skierowany na nienormalne,chore zachowanie męża i absolutną jego winę ,tu nie pomoże żadna rozmowa tylko leczenie .To jest Twoje życie i Twoje decyzje,pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze jedno nikt nie wie ile taki rozwód będzie trwał moze zakończyć sie na dwóch rozprawach a moze dłużej ,mów prawdę i walcz o prawde tylko tyle i aż tyle ,teraz zbyt długo nie cackaja sie ,powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy mówi co innego, ja już nie wiem co mam o tym myśleć :O a do jutra mam podjąć jakąś decyzję bo odpowiedź trzeba pisać. Na pewno nie chcę, żeby sprawa się ciągnęła miesiącami, nie o to mi chodzi. Z drugiej strony chcę faktycznie żeby była jego wina bo być może będę się starała o stwierdzenie nieważności ślubu kościelnego. Nie wiem też do końca czy dobrym rozwiązaniem jest orzeknięcie o winie i w razie czego powrót do porozumienia stron. Zuzanna skąd wiesz, że teraz się nie ciaćkają nawet przy orzeknięciu o winie? Ja nie mam pojęcia, nigdy nie byłam w sądzie, nie wiem jak to wygląda. Wiem tylko z tego co czytam, a niestety czytam że orzeknięcie o winie to pranie brudów i ciągnie się czasami w nieskończoność. Ja nie mam żadnych dowodów też na jego domniemaną chorobę psychiczną....mam tylko dowody na dziwne zachowania, być może choroby żadnej nie ma, a tylko napatrzył się na matkę, która właśnie tak całe życie postępowała. Z jakim przystajesz takim się stajesz. Zdechnę od tego wszystkiego. Podsumowując - z jednej strony chcę żeby wina była po jego stronie bo JEST po jego stronie jak amen w pacierzu. Nie mówię, że ja jestem ideał chodzący, ale nie doprowadziłam do rozpadu tego małżeństwa. Z drugiej zaś strony chcę (skoro już tak sie stało) żeby zakończyć to jak najszybciej i móc otworzyć nowy rozdział. Nie wiem nawet na dzień dzisiejszy czy będę w ogóle fatygowała się do tego sądu biskupiego bo słyszałam, że tam to jest dopiero pranie brudów i wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra, podjęłam decyzję. Wiem, że co chwilę zmieniam zdanie, ale ta już jest ostateczna. Dzisiaj mam znowu dzień załamki, chyba niedziele tak na mnie nieciekawie wpływają :O A więc jutro powiem mojej adwokatce, że chcę porozumienia stron (jednak). Powiem, żeby w odpowiedzi napisała, że rzeczy wypisane w pozwie męża to kłamstwa i że chcąc dowieść mojej niewinności miałaby ku temu odpowiednie dowody i świadków. Jednak dla własnego zdrowia i komfortu, nie chciałabym żeby tę sprawę w nieskończoność przedłużać. I tak dalej. Martwi mnie jedynie kwestia ewentualnych alimentów dla męża, jeśli jednak okazałoby się kiedyś że faktycznie jest chory psychicznie i niezdolny do pracy biedaczysko, ale o to popytam adwokatkę. Jeśliby tak nie było to jest to moja ostateczna decyzja załatwienia tej sprawy i wiecie co mimo tego wszystkiego jak ją podjęłam to poczułam ulgę. Co do sądu biskupiego to nie wiem nawet czy będę chciała tam składać, to też są tylko ludzie, a Bóg i tak swoje wie, ale jeszcze się zastanowię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, uwazam, ze zle robisz. startuj z wysokiego pulapu, ze niby chcesz orzeczenia o winie, a jak sie potem nie uda(jak mowi adwokatka) to przejdziesz do porozumienia stron. To wazne, bo wtedy on wiecej nie bedzie fikal tylko sie zgodzi za porozumieniem, a jak ty zaczniesz od porozumienia, to on pomysli ohoho to sie moglem postarac o jej wine i bedzie sie dalej toba bawil. Uwazam, ze nie ma sie co z nim cackac, nic nie tracisz jak zaczniesz od winy!!! To tak jak z targowaniem sie - zaczynasz od wysokiej ceny zeby miec z czego schodzic! Przemysl to i jak sama mowisz, nie znasz sie na tym, wiec kieruj sie opinia tego, kto sie zna - to znacz adwkatki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja trochę przeżyłam i wiem ,że możesz spotkać w życiu fajnego faceta i będzie Wam bardzo zależało na ślubie kościelnym a wtedy będziesz żałowała ,że jednak nie zawalczyłaś tylko o prawdę.Mądry adwokat bedzie wiedział jak udowodnić jego winę .Rozmawiałam ostatnio z znajomą która skorzystała z mojej rady wynajeła dedektywa ,miała dowody ,że ma kochanke ,mają dwoje dzieci a z majątkiem dogadali się wcześniej na trzeciej sprawie był rozwód z jego winy ,alimenty na nią i dzieci a Sędzina dopytywała sie czy może chce pozostać w domu .Cwaniaczek myślał ,że uda biednego misia i będzie cacy a tu stop,wyrok zgodnie z prawdą.Nic łatwo nie przychodzi a Ty musisz wiedzieć czego chcesz .Powiem Ci jeszcze jedną prawde kto ma miękkie serce to musi mieć twardą pupe bo bedzie kopany .Ja absolutnie nie chce wpływac na Twoje decyzje zrobisz jak będziesz chciała ,nie widze większych problemów w uzyskaniu rozwodu z jego winy ,za nasze postępowanie powinniśmy ponosic odpowiedzialność takie jest moje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Popieram Zuzanne, dobrze powiedziala, ze jak kto ma miekkie serce to musi miec twarda d... Nie rob z siebie dobrej duszy, jak pisze Zuzanna, za swoje czyny trzeba zaplacic, a on by sie chcial wyplatac, biedyn skrzywdzony chlopczyk!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko chcesz wyciagac wasze brudy, wolac swiadkow, rodzicow, tesciowa, szwagierke i zanomych? po ci co to ? ale zrobisz jak zechcesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie o to chodzi, że nie chcę prać tych brudów i dlatego chcę porozumienia koniec z końców. I nie chcę żeby mi się sprawa ciągnęła latami :O Powiedzcie mi jak to może wyglądać z alimentami? Może coś ode mnie żądać jak będzie porozumienie stron?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
spytaj adwokatki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja absolutnie już nie robię z siebie dobrej duszy tylko chcę już mieć go z głowy - po ludzku rzecz ujmując. A z tym sądem biskupim to faktycznie może też pójdę za ciosem. Muszę popytać adwokatki cholera bo już głupieję od tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko jesli chodzi o tak ważne decyzje to tak jak z lekarzami trzeba iść do co najmniej dwóch aby wiedzieć na pewno że diagnoza jest dobra to samo z prawnikami .Ja Ci powiem kto jest winny Twój ojciec i Twoja matka ,są winni tak jak tapisał misio i nie ma sprawy czy o taka prawde Ci chodzi ,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze się zastanawiam jak to jest z tym orzeknięciem winy, bo ponoć jest tak, że może być wina obustronna nawet w przypadku gdy procentowo się podzieli nie tylko 50:50 ale nawet 99:1%......nie wiem jak to jest, jutro też będę o to pytać. No bo faktycznie obopólna wina tutaj też mnie nie interesuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja prawnikiem nie jestem ale z tego co piszesz to Twój mąż chce udowodnić ,że Ty i Twoi rodzice jesteście winni rozpadowi rodziny a to jego wymysły.W odpowiedzi na jego pismo odrzucasz w całości jego wniosek bo za rozpad rodziny winny jest właśnie on .Dobry adwokat powinien wiedzieć jak i co napisać .Na pewno bedą musieli zeznawać swiadkowie ale Wy nie byliście w związku 20 lat a nie cały rok a to już o czymś swiadczy a dokładnie o niedojżałości męża i tak dalej .Kobieto to widac po jego zachowaniu ,ze coś z nim nie tak bo kto ucieka i nawet nie zadzwoni ,nie odbierze telefonu ,weś bilingi ile razy dzwoniłaś ,esemesy ,to nie zabawa to życie .Musisz wiedzieć czego chcesz i do tego dążyc i nie ważne czy będzie dwie sprawy czy pięć ,Ty masz osiągnąć prawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli jedna ze stron bedzie w niedostatku to do 5 lat od rozwodu może ubiegać sie o alimenty od drugiej strony ,jesli rozwód jest bez orzekania .Winny nie może podać o takie alimenty a druga strona tak i to nie koniecznie tylko do 5 lat .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zuzanna ma absolutna racje. nie pozwol by biedny misio zwalil wszystko na ciebie, i jeszcze cie o alimenty podal. Walcz o swoje i nie badz zgodna ciumcia. Tak, to wazne, zebys to miala za soba i gdyby on byl normalny to bym ci doradzala porozumienie, ale po nim nie wadomo czego sie spodziewac, a ty ciagle chcesz byc "dobra" i uczciwa. Nie, nie, nie , skonczylo sie nańczenie! Masz wszelkie szanse wygrac i tego sie trzymaj. Wycofac sie zawsze mozna. Nie pochylaj karku przed tym dupkiem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja czytm od poczattku ten temat....powinnaś autorko walczyc o swoje dobre imie=rozwód z jego winy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem wiem. I dobre imię dobrym imieniem, ale przede wszystkim boję się tych alimentów, a faktycznie "misio" jak piszecie jest nieobliczalny bo jeszcze dwa miesiące temu nie uwierzyłabym że może zrobić to co zrobił. Na pewno popytam jutro adwokatki zobaczę co mi powie, jestem już przygotowana z dowodami żeby w razie czego odpisywać mu, że chcę jego winy.....tak więc zobaczę jeszcze ostatecznie co mi powie i albo decyzja A albo B. W każdym razie bardzo się boję, że będzie się w nieskończoność ciągnęło, że te wszystkie rozprawy będą tak naprawdę dłuższe niż nasze małżeństwo. Chciałabym też za jakiś czas "otworzyć" się na nowe znajomości, a z przeciągającą się sprawą rozwodową nawet nie wiem czy mam odwagę, szansę, sumienie i nie wiem co tam jeszcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hehe, nie rozumiem dlaczego miałabyś nie mieć sumienia otworzyć się na nowe znajomości jak to piszesz? Niby dlaczego nie? Dalej czujesz się żoną misiaczka? Ja to bym na Twoim miejscu już się na takie znajomości otworzyła bo nigdy nie wiesz gdzie Cię może spotkać coś dobrego. Oczywiście, jak czujesz potrzebę przeżycia po swojemu żałoby to też jest Twoja sprawa i wcale nie ma co tu krytykować, ale na pewno nie jest tak, że czekałabym do ustanie wszelakiego wiatru po sprawach rozwodowych z mężem, który okazał się h**em i dopiero wtedy zobaczyłabym, że jestem nadal atrakcyjną kobietą i mogę podobać się facetom. No bez przesady autorko bo tam przyjadę gdziekolwiek jesteś i Ci tyłek skopię. Spokojnie sobie żyj własnym życiem, szukaj szczęścia bo w tym małżeństwie go nie zaznałaś a jeśli ktoś fajny stanie na Twojej drodze i coś z tego miałoby być to powiedz wprost jaka jest sytuacja i tyle i daj szansę tej czy owej znajomości. Nie Ty pierwsza nie ostatnia, jest od groma facetów, którym też z jakiegoś powodu się nie układa, laski czy żony ich rzucają i jakoś trzeba się ogarnąć i iść do przodu. Jeśli bym na Twoim miejscu kogoś w między czasie poznała to na pewno dałabym szansę tej znajomości, na pewno nie powiedziałabym nic w stylu: poczekaj na mnie jeszcze ileś tam czasu bo ja akurat się z psychicznie chorym rozwodzę hehehe. Zresztą moja kuzynka powiedzmy że była w podobnej sytuacji. Rozwodziła się z mężem, który ją zdradzał na prawo i lewo, chciała jego winy, rozprawy się toczyły, ona poznała obecnego partnera, a było to już 8 albo 9 lat temu i teraz są razem, o tamtym koszmarze już nawet nie mówi, a też krucho z nią było oj aż ciężko to wspominać na prawdę. Żyj, módl się i kochaj autorko. Żyj swoim życiem, spotykaj się z ludźmi, nie bądź męczennicą przez te wszystkie rozprawy nieważne ile to będzie trwało. Będzie dobrze, musi być i tyle!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki, ale to fakt że muszę po swojemu przeżyć "żałobę". Nie chcę wchodzić w nic nowego ze starymi problemami i historiami. Owszem nie wykluczam poznania kogoś jeszcze przed ostatecznym rozwodem, zwłaszcza jak czytam ile to nawet może trwać :O. Ale na pewno wiem, że chcę już być całkowicie w sercu, w głowie, w umyśle itp pożegnana z tą historią. A czas pokaże, mam nadzieję, że los będzie dla mnie teraz odrobinę łaskawszy na odmianę. Zresztą nie wiem jeszcze jak będzie, decyzję podejmę w sumie ostateczną jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko wszystko w swoim czasie absolutnie nic na siłe ,trzeba zamknąć jeden temat aby rozpocząć drugi bo łatwo wpaść z deszczu pod rynnę ,zycie przed Tobą ,czas dorosnąć i postępować odpowiedzialnie facet może być ale nie musi a na pewno nie już w tym momencie .Wydaje mi się ,że szukasz usprawiedliwienia do słabości dla Kubusia który tak Cie potraktował ,nadal rezygnujesz z siebie oby było tak jak chce Kubuś ,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pozdrawiam ,trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki wszystkim za rady. Właśnie wróciłam do pani adwokat, stwierdziłam ostatecznie że jednak będzie bez orzeczenia o winie. Nie chcę przepychanek i nie szukam usprawiedliwienia dla Kubusia po prostu chcę pomyśleć o sobie, nie wyobrażam sobie przez wiele miesięcy ciągnąć tę sprawę za sobą. Ona nie widzi tutaj podstaw do żadnych alimentów, to zdrowy, dorosły chłop, a depresja też nie jest żadnym uzasadnieniem nawet jeśli takową ma. On musiałby być niezdolny do wykonywania jakiegokolwiek zawodu. Podjęłam taką decyzję. Zuzanna dziękuję Ci bardzo za rady i wsparcie i Wam wszystkim również też, ciągle nie wiedziałam jaka decyzja będzie dla mnie najlepsza, ale po prostu mam już na tym etapie dosyć przepychanek mimo że one tak naprawdę jeszcze się nie zaczęły, więc jest mi ciężko sobie wyobrazić jak byłoby później. Na pewno już nie szukam dla niego usprawiedliwienia, zrobił źle, ja wiem że wina jest po jego stronie, nie muszę udowadniać tego przez wiele miesięcy przed sądem, a i tak nie daje mi nikt pewności czy bym to wygrała. Adwokat ma mi teraz przygotować pismo z odpowiedzią, ja mam ją zaakceptować albo i chcieć jakichś tam zmian i później działamy dalej, jeżeli tylko Kuba nie będzie się teraz sam miotać w swoich zeznaniach (a niestety obawiam się że i tak może być, może np twierdzić że on "tak wcale znowu od razu nie twierdzi że teść tak od razu chciał od niego pieniądze i że w ogóle to jemu jednak nic nie wygasło do mnie tak od razu itp", więc jeżeli tylko będzie trwać przy swoim stanowisku to mam dużą szansę na to, że na pierwszej rozprawie będzie już po rozwodzie. No ale czas pokaże i tyle. Dzięki za wszystko, chyba nie ma sensu już pisać :) Odezwę się bliżej rozprawy może z tym wszystkim, albo już po. Na pewno nie chcę wpaść z deszczu pod rynnę, czuję wielki żal że taka sytuacja mnie się przytrafiła, ale potrafię z niej wyciągnąć odpowiednie wnioski. Z drugiej strony jednak wiem, że na pewno nie chcę być sama do końca życia, bo choć lubię samą siebie w takim układzie do końca nigdy nie będę szczęśliwa. Mam nadzieję, wyjść z tego wszystkiego prędko i zapomnieć, tzn zapomnieć się nie da, ale nie czuć żalu, złości, nienawiści czy miłości, już po prostu nie czuć nic. I mam wielką nadzieję na to, że stworzę z kimś normalny związek, będę do tego dążyć. No i muszę wierzyć, że faktycznie wszystko jeszcze przede mną. Tyle ode mnie, dziękuję Wam wszystkim naprawdę bardzo, nawet i za to że opieprzałyście mnie na początku, widocznie to też było mi potrzebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×