Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

cierpię z powodu męża, nie ma już siły

Polecane posty

Gość gość
Autorko, dla mnie ta sprawa jest bardzo absurdalna. Zresztą myślę, że nie tylko dla mnie. Twój mąż uciekł ze wspólnego domu, nie kontaktował się z Tobą, nie odpowiadał na próby kontaktu z Twojej strony. Nie doszliście tez wspólnie do decyzji o rozwodzie. Powody dla których uciekł Twój mąż są jeszcze bardziej absurdalne, otóż nie wytrzymał presji pytania się go o pracę i pomoc w gospodarstwie domowym. Moim skromnym zdaniem, nie ma tutaj żadnych podstaw do rozwodu i obawiam się, że sędzia też tak na to popatrzy. Owszem, z tego co piszesz, jest tu jakiś problem emocjonalny, psychiczny ze strony męża i to właśnie dlatego zareagował tak g***townie - tym rozwodem. Sędzia może sie ciebie zapytać, czy mąż powiedział ci kiedyś wprost że cię nie kocha. No ja nie wiem, ale ja osobiście tutaj nie widzę żadnego rozwodu. Może ktoś mnie poprawi jak myślę błędnie, ale tak przeanalizować tą cała sprawę i po prostu absurd na absurdzie i absurdem pogania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak to nie ma żadnych podstaw do rozwodu? Oczywiście mąż nie ma podstaw, ale żona moim zdaniem ma: bo właśnie uciekł, unikał kontaktu, a poza tym wychodzi tu jak nic że ma kuku na muniu bo kto normalny tak robi, no kto? Tak więc, uważam że ona ma podstawy do tego, aby to małżeństwo zakończyć (on jej tym swoim postem jedynie tę sprawę ułatwił), bo z tego związku juz nic nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To bylo PROWO :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
srowo nie prowo :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moim zdaniem prowo, nie znam żadnego sądu aby wraz z pozwem o rozwód przesyłał od razu pismo z terminem rozprawy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prowo jak nic :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co nie znaczy, że nie istnieją takie przygłupy ziewające bez powodu od żony kilka miesięcy po ślubie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"ziewajace" ? x dobre :-D :-D :-p :-p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwcowanoc
O Boże Aggie nie wierzę, że Ciebie to spotkało. Przed chwilą na naszym starym topicu przeczytałam,ze masz męża, a za chwilę widzę kolejne słowa i odwołanie do tego tematu...masakra jaki niedojrzały facet.... Kochana nie będę Cię zapewniać, że za chwilę spotkasz miłość swojego życia, bo nie jestem ekspertem w tej dziedzinie-32 latka minęły, a mi się dalej nie ułożyło i jestem sama :( Wiem jedno-jesteś dzielną kobietą i to przetrwasz.Postaram się jutro przebrnąć przez temat. Ściskam Cię mocno, śpij spokojnie kochana - czerwcowanoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, mamy rozumieć, że spotkasz się z mężem dopiero na rozprawie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Droga autorko, na początku mówiłaś, że bardzo kochasz swojego męża. Mój narzeczony miał podobny problem w związku z zebraniem się do kupy i podjęciem pracy. Kłóciliśmy się o to miesiącami, a wszystko zaczęło się układać gdy przestałam oczekiwać zmian a zamiast tego po prostu pomogłam mu poradzić sobie z problemami. Szkoda, że nastały takie czasy, kiedy ludzie bardzo szybko rezygnują i odchodzą, nie mają cierpliwości i uciekają od problemów zamiast je rozwiązywać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Maz autorki nie chce problemów rozwiązać, więc nie próbuj jej obwiniać, bo to tylko i wyłącznie on jest winny za rozpad małżeśtwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z innego forum
"Ja trochę przeżyłam i wiem ,że możesz spotkać w życiu fajnego faceta i będzie Wam bardzo zależało na ślubie kościelnym a wtedy będziesz żałowała ,że jednak nie zawalczyłaś tylko o prawdę." Ja tez swoje przeżyłam ;) Rozwód cywilny miałam bez orzekaniamo winę, i bez problemów uzyskałem pózniej unieważnienie ślubu kościelnego. Jedno nie ma związku z drugim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Módlcie się o Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak się właśnie kończą pseudo małżeństwa po ślubach konkordatowych. Poklęczą przed ołtarzem, posłuchają wycia księdza, który sam ma od lat kochankę i z nią bękarty, a po wyjściu z kościoła biorą z niego przykład, więc parskną śmiechem i każde idzie w swoją stronę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was. Wczoraj wróciłam z nad morza. Było dosyć dobrze i spokojnie, udało mi się na tamten moment trochę zdystansować i uspokoić, ale po powrocie niestety czuję nadal się źle. Za chwilę zacznie mi się praca, przerażają mnie puste, samotne, jesienne wieczory. Tak, z mężem zobaczymy się dopiero na sprawie rozwodowej najprawdopodobniej, on nie dążył od samego początku do jakiejkolwiek próby kontaktu ze mną, więc nie sądzę żeby nagle mu się odmieniło. Dla tych, którzy nie czytali mojego tematu od początku: ja bardzo starałam się ratować nasze małżeństwo, z naszej dwójki to nie ja od razu się poddałam, walczyłam ze wszystkich sił, a on to wszystko olał od początku do końca. Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zobaczysz, że jeszcze na rozprawę przyprowadzi jakąś zdzirę jako świadka i zdzira będzie kłamać, że seksić się z mężem nie chciałaś dlatego odszedł od ciebie, bo przecież każdy facet ma swoje potrzeby seksualne :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jako niezrównoważony ten człowiek może być nieobliczalny na rozprawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie kochani, zastanawiam się czy ktoś jeszcze odwiedzi ten temat. U mnie jest niby po staremu, niby powinno być chyba już lepiej (już trochę czasu minęło), a w zasadzie to jest raz lepiej raz gorzej. Staram się trzymać, czasem idzie mi to dobrze, czasem nie za dobrze ;). Potrafię się z czegoś śmiać, ale za parę chwil w głowie ta moja sytuacja urasta do "tragicznej" i już nie jest mi do śmiechu. Wciąż często płaczę, ponoć jest to normalne więc chyba nie jest ze mną tak źle. Dwa miesiące do rozprawy, a dokładnie za miesiąc "nasza" rocznica ślubu. No i dokładnie miesiąc temu dostałam to cudne pismo z sądu. Zajęłam się sobą, zapisałam się na różne zajęcia sportowe (ponoć i faktycznie tak jest, że sport pomaga w samopoczuciu). Pojawił się też ni z tego ni z owego ktoś. I ten ktoś wygląda na to, że chciałby mnie poznać bliżej. A ja? Waham się bo wiem doskonale, że trzeba najpierw jedne drzwi zamknąć całkowicie żeby móc otworzyć następne, nie jestem chyba teraz w najlepszym życiowym momencie na nowe damsko-męskie znajomości, czuję że powinnam dać sobie okres kwarantanny, a z drugiej strony moja kumpela powiedziała mi "uważaj tylko żeby przez te twoje kwarantanny coś fajnego cię nie ominęło w życiu. No i tak to się wszystko kręci. Nadal chodzę do psycholog i będę chodzić przynajmniej do momentu tej sprawy rozwodowej. Mam wielką nadzieję, że zakończy się na pierwszej, sam fakt że opuścił mnie w taki chamski sposób i to że będę musiała go widzieć przyprawia mnie o dreszcze. Mam plan żeby zaraz po sprawie złożyć wniosek o stwierdzenie nieważności małżeństwa w sądzie biskupim. To wiem, że będzie trwało, no ale niech już sobie trwa. Pracę zaczynam wreszcie za parę dni, byłam dzisiaj na konferencji, miałam dziwne wrażenie jakbym miała napisane na czole, że się rozwodzę :O, ale ponoć takie "wrażenia" na tym etapie to też normalne....ach trudno, niech gadają, ludzie zawsze muszą o czymś pogadać. Będzie co ma być. To tyle u mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fajnie, że napisałaś. Ja wciąż śledzę temat. Jeśli już teraz możesz powiedzieć, że czujesz się choć odrobinę lepiej to na pewno idziesz w dobrym kierunku i za miesiąc, dwa, trzy będzie już znacznie lepiej. I tak dalej. Nie wiem co Ci doradzić w kwestii nowych znajomości już teraz, na to chyba nie ma odpowiedniej rady czy reguły, musisz chyba robić co ci serce podpowiada byleby żyć w zgodzie ze sobą. Na pewno nie mamy do końca wpływu na to kiedy akurat kogoś napotykamy prawda? Nie jest też nic złego w poznawaniu nowych ludzi niezależnie jakiej płci i niezależnie od tego jak nasza sytuacja w danej chwili wygląda. Tak się dzieje i już. Samotność po rozstaniu jest na jakiś czas na pewno dobra po to, aby odnaleźć samą/samego siebie, nabrać dystansu i tym podobne i na pewno nie warto wchodzić z jednego związku w drugi. Z drugiej strony jednak Twoje rozstanie tak naprawdę miało miejsce jeszcze w czerwcu prawda? A to że teraz w październiku będzie rozwód to niejako tylko formalność. Bądź ostrożna ze wszystkim, bez względu na okoliczności nabierz dystansu do różnych spraw. Na pewno nie pakuj się pierwszemu lepszemu w ramiona, ale Twoja koleżanka też dobrze powiedziała, żebyś uważała z 'kwarantannami' bo a nóż widelec coś cię dobrego przez nie ominie. Czas leczy rany, zobaczysz. Ja pamiętam siebie sprzed dwóch lat jak rozpaczałam po utraconej miłości. To nie było wprawdzie małżeństwo, ale długoletni związek, zaręczyny no i ślub miał za jakiś tam czas być. Teraz mam nowego partnera i powiem Ci, że tak naprawdę dopiero TERAZ wiem co to znaczy właśnie: partner, przyjaciel, człowiek przed którym nie muszę nikogo udawać. Nikt nie jest stworzony do samotności (a przynajmniej większość z nas) i Ty na pewno też nie jesteś. Głowa do góry, teraz będzie już tylko lepiej, a te trudne przejścia tylko Cię w rezultacie wzmocnią. One po coś są.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To wcale nie jest ponoc ze sport poprawia samopoczucie. To jest prawda. Musisz robic duzo takich cwiczen wytrzymalosciowych jak bieganie, areobik, na rowerku itd. Lecze sie na depresje/wypalenie spowodowana chronicznym stresem i moj psychoterapeuta wytlumaczyl mi dzialanie hormonow w mozgu. Otoz, jedynym sposobem na spalenie cortizolu (hormonu stresu) jest wlasnie sport wytrzymalosciowy albo medykamenty. Po prostu nasze ciala sa tak historycznie zbudowane, z ehormony stresu (adrenalina/cortisol) sa wydzielane w sytuacjach stresowych. Tyle ze kiedys te sytuacje stresowe to bylo na przyklad polowanie na mamuta - musials czasem szybko biegac, odskoczyc, cialo mobilizowalo sie do akcji. Byla akcja, hormowy stresowe spadaly i ok. W dzisiejszych czasach mamy stress w pracy czy jak u ciebie w malezenstwie. Ale jest to inny stress, dlugotrwaly. I nie reagujemy na niego akcja bo przeciez nie dasz w zeby mezowi czy szefowi :O Wiec zamiast sie spalic te hormony ciagle sie akumuluja w twoim organizmie wkoncu powodujac zachwianie gospodarki hormonalnej, stany paniki, nerwowosci i zmeczenia oarz bezsennosci. Wyjscie jest proste: usunac zrodlo chronicznego stresu (nie zawsze mozliwe) medykamenty (ale maja srodki uboczne). sport - przynajmiej dwie godzinny dziennie sportu takiego przy ktorym sie pocisz choc na poczatek i chodzenie jest dobre. Po paru miesiacach, po prostu zwykla biologia ciala czlowieka sprawi ze poczujesz sie lepiej. Daj wiec sobie troche czasu i postaraj sie moze nawet zaczac biegac troche.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po prostu na to jak zyjemy w przeciagu ostatnich 100-50 lat nasze ciala nie mialy szansy sie przestawic bo adaptowaly sie do zupelnie innego srodowiska przez tysiace lat. U mnie chroniczny stres byl spowodowany praca a poniewaz nie lubie sie uzalezniac od tabletem to zapytalam psychoterapeute o alternatywy i wtedy wlasnie wszystko mi wyjasnil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko od kiedy to trwa u ciebie ze nie macie kontaktu z mezem?mam podobna sytuacje...skad jestes?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nie mówiłam, że nowego faceta poznasz szybciej niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. I nie odmawiaj sobie, nie rób żadnej kwarantanny. Przecież rozwodzicie się nie orzekając winy. Masz prawo do pełnego szczęścia. Życzę ci abyś się znów szybko zakochała i ponownie wyszła za mąż, a temu twojemu debilnemu mężowi, żeby kopara opadła z wrażenia. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo ciekawe to co piszesz o tym sporcie. Ja zawsze byłam dosyć aktywna, no a teraz szczególnie zwracam na to uwagę bo faktycznie po wysiłku czuję się lepiej (nawet gdy wydaje mi się, że nie mam siły ćwiczyć to gdy jednak poćwiczę to widzę zdecydowaną różnicę). Z tym "kimś" o kim pisałam to jest wszystko jeszcze palcem po wodzie baaaardzo pisane, ale chodzi mi o to, że widzę że coś się jednak dzieje w życiu jeśli się przed wszystkim CHCE żeby się działo, tzn jeśli się nie siedzi tylko w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zmiany nastroju itp o których piszesz są normalne, jeszcze chwilę potrwają, oby krótszą niż dłuższa, sa kobiety co nawet parę lat po rozwodzie płaczą za mężem, ale to już nie prowadzi do niczego, to ślepy zaułek. daj czasowi czas, skup się na sobie i tak jak ktoś napisał nie bój sie poznawac ludzi niezależnie od tego w jakiej jesteś akurat sytuacji życiowej. przecież to nie jest tak wcale, że mozemy sobie powiedzieć "ok, daję sobie pół roku na zamknięcie rozdziału i normalnie w następnym dniu otwieram rozdział i zaczynam nowe znajomości" pewne rzeczy dzieja się niezależnie od nas samych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokladnie! Psychoterapeuta i powiedzial, ze chocbym nie miala sily cwiczyc to mam isc chociazby na spacer. Na poczatek mozna tez powiedzmy 5 minut spacerowac 5 biegnac i tak na przemian. Z czasem masz wieksza kondycje i mozesz wiecej biegac a w miare cwiczen poziom cortizolu ci spada i z czasem zaczeniesz sie czuc lepiej i lepiej. Mozna tez probowac uregulowac wszystko lekarstwami ale ja mialam skutki uboczne, ktore mnie wnerwialy, postawilam wiec na psychoterapie (w celu wyrobienia sobie technik jak sobie dawac rade ze stresem) oraz sport, dla zbicia tych hormow. To naprawde dziala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pojawil sie i z tego ni z owego ktos I to dobrze, ale uwazaj zebys nie wpadala z deszczu pod rynnę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona34aaa
I jak w pracy czas mija po takim wydarzeniu? Pomaga czy utrudnia powrót do formy psychicznej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×