Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

moja cierpliwosc do syna jest na wyczeraniu.....co zrobic ?

Polecane posty

Gość Znawczyni88
A do końca gimnazjum, NIE MA trudnych przedmiotów, drogie panie. Są conajwyżej problemy przez zaległości i brak pracy w systemie, o którym mówię. Do końca gimnazjum, dziecko powinno mieć max 1-2 czwórkę i resztę piątek. Poziom edukacji jest żenujący, nie ma co usprawiedliwiać złych wyników. Przełom dla dziecka w 4. klasie, bo oceny się wprowadza i spadek wyników? To, za przeproszeniem, chyba szkoła albo poziom dla niedorozwiniątek jest. Radzę przenieść dziecko gdzieś indziej, bo jest wśród debili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
są bardzo trudne przedmioty dlaczego bo nauczyciele nie tłumaczą zadań tylko lecą z materiałem.Robią nom stop kartkówki sprawdziany.Słabszy uczeń w takim tempie nie wyrobi bo jak ma napisać kartkówkę z chemii skoro nie kuma zadań.A kto ma mu wytłumaczyć ? W naszym gimnazjum nie ma kółek dla słabych tylko dla mocnych.A jak słaby uczeń pojdzie do pani bo nie kapuje to jeszcze opieprz dostanie że tłumok.Dziewczyny są inne niż chłopaki.Dziewczyny bardziej przykładają się do nauki bo rewalizują miedzy sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znawczyni88
A zbiór zadań, podręcznik i ćwiczenia dziecko ma?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten temat uswisdomil mi,jakie potworne bledy,dokladnie,jak autorka popelnialam :-( Stalam,jak ten kat nad synem i o niczym innym nie potrafilam rozmawisc,tylko o szkole,o lekcjach,sprawdzianaxh .....efekt ? Tak sie zbuntowal,ze olal szkole totalnie !!! I ani grozby,prosby,zakazy nakazy nie dzialaly ! Czytajac to,wiem,ze popelnilam straszny blad,i ze to dziecko mnie jeszcze nie znienawidxilo,to chyba cud ! Ale nasze losy potoczyly sie naprawde fatalnie,teraz probuje to naprawic,nadrobic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znawczyni88
Jeśli ma, to czas z nich korzystać, a problemów nie będzie. Chodziłam do gimnazjum, więc wiem o czym mówię. 80-90% klasy dostawało z fizyki u mnie dwóje i jedynki, reszcie się upiekło na 3, a ja pisałam sprawdziany na 100%, nie mając w domu nikogo, kto się na fizyce znał. I wszyscy uczniowie stękali, że nauczyciel wymagający, że nie umieją bo za mało tłumaczy. A na początku roku było podane w spisie podręczników: kupić zbiór zadań, tylko nauczyciel NIE KAZAŁ rozwiązywać. Z całej klasy, zbiór otworzyłam tylko ja, bo stwierdziłam, że nie chce mi się ryć wzorów, to je sobie wyćwiczę w zadaniach. A wtedy szło strasznie łatwo i fizyka się okazywała prościzną. A reszta klasy co? Nawet sobie wzorów nie przepisała na osobną kartkę, zeby pokminić, tylko patrzyli w zeszyt jak cielę na malowane wrota i było: "za trudne". Są repetytoria. Tam są ładnie wytłumaczone rzeczy. Ale na poziomie gimbazy tak psioczą tylko Ci, co za mało książki otwierają. Nie wierzę, że jeśli nastepnego dnia po chemii uczeń przyjdzie do nauczycielki i powie: "proszę pani, ja nie mam w domu kogoś kto by mi pomógł, a nie rozumiem tego, tego i tego zadania, proszę, żeby pani rozwiązała mi te zadania", to ktoś go opierdzieli. Opierdziela się tych, co na lekcje przychodzą nieprzygotowani, a pomocy wcześniej nie szukali, bo materiał idzie dalej, a oni mają braki i myślą, że cała klasa się dla nich zatrzyma z materiałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"A do końca gimnazjum, NIE MA trudnych przedmiotów, drogie panie. Są conajwyżej problemy przez zaległości i brak pracy w systemie, o którym mówię. Do końca gimnazjum, dziecko powinno mieć max 1-2 czwórkę i resztę piątek." WARIATKA :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy autorka pali papierosy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie tu trzeba ambitnie podchodzić do nauki.Jest kilka dziewczyn w klasie syna takich ja pani czyli uczą się na maxa i pasek mają reszta kuleje.Tylko pozazdrościć takich dzieci co trudno oderwać od nauki.Przeważnie teraz większości uczą się po łebkach.Dużo zależy od nauczycieli.Np z maty ma troje mimo że w sp miał same 5.Jak zaczął mieć problem z matą w 2 kl poprosiłam teściową też matematyczkę żeby przygotowała go do spr i co się okazało jedynka ze spr kolejna trzecia.I wtedy musiałam zareagować kupiłam korepetycje z maty takie 3 książki z zadaniami ,gdzie krok po kroku tłumaczą i to przyniosło pozytywny efekt.Potrzebował spokojnego wytłumaczenia prostym jezykiem a nie fachowym jezykiem.Nie kazdy nauczyciel umie tłumaczyć.Syn nie boi się już matematyki. syn gdyby nie spomagał się tłumaczeniami ,pomocami też by poległ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znawczyni88
Gimnazjum to jest dawna szkoła podstawowa, czyli wiedza ELEMENTARNA. Do tego okrojona w stosunku do tego co było. Elementarz to taka książka, gdzie jest literka, a pod nią rysunek do niej, żeby dziecko mogło uczyć się czytać. Czyli rzeczy najbardziej bazowe, jak się da. Co z tego, ile czasu zajmie jakiemu dziecku nauczyć się czytać i pisać? Trzeba to zrobić i już, a wtedy się okazuje, że nie jest trudne, wolno do głowy na początku tylko wchodziło. Widziałam na studiach u mnie takich, co to matematyki z gimnazjum i fizyki nie znali wystarczająco dobrze i to był smród, co się za nimi ciągnie do dziś. Ciekawe, czy kogoś zabiją przez swoje projekty. Nie pojmuję, jak można myśleć o studiach ścisłych/technicznych, liczyć rzeczy w budynku, czy czymś a nie znać wzorów na objętość brył itp. Wy się ludzie do roboty weźcie, a nie: "trudne".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobra dobra nie kazdy jest taki zdolny jak ty.Przekonasz się że czasy się zmieniły iszkoły też .Przekonasz się o tym jak twoje dzieci pojdą do gimnazjum jak jeszcze bedą.Dzisiejsze gimnazjum to już nie to samo co 10 lat temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znawczyni88
Ale to wszystko jest normalne. To jest tak, jak napisałam z tym zbiorem z fizyki: trzeba znaleźć książkę, która dobrze tłumaczy i pracować. Można podpzta naucyzciela, co może polecić, gdzie jest dobrze wytłumaczone, jakąś pomoc. Oni muszą przejrzeć różne książki, zanim wybiorą, z której uczą. A przedmioty ścisłe mają to do siebie, że wzory trzeba wyćwiczyć robiąc zadania, jeśli się nie łapie od razu. Czyli: kombinować i pytać:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znawczyni88
Taaak. W mojej klasie nikt nie był taki zdolny jak ja, same miernoty były. Nie potrzebowałam wcale upływu nastu lat, żeby wyszło na jaw, że siadając od razu po szkole do roboty osiąga się więcej, niż przed sprawdzianem. A szczególnie, ucząc się przed sprawdzianem lekcję wcześniej:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trochę zbaczając z tematu a odnosząc się do niektórych wypowiedzi. Moja rodzina zrozumiała jedno- nie ważne są same piątki na świadectwie bo i po co? Za kilka lat się o tym zapomni a ważne jest by mieć swoją pasję. Ja zawsze kochałam przedmioty ścisłe, chociaż co najlepsze baba z fizyki tak się na mnie uwzięła gdy miałam zdawać maturę, że dostawałam pałę za pałą... Zdałam maturę z fizy najlepiej w szkole. Teraz jestem na wymarzonych studiach i to jest najważniejsze. Co z tego, że wtedy złapałam kilka jedynek przez wariatkę? Co mi po tych dwójach z nudnego wos-u w gimnazjum? A guzik to kogo obchodzi, najważniejsza jest końcówka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znawczyni88
Ale te miernoty, to nawet na lekcjach nie uważały. Było pisanie smsów, liścików, pogaduszki, spisywanie prac domowych na kolanie przed lekcją od koleżanki (a wystarczyło w domu przepisać z podręcznika) itp. Nauczyciel mówił, jak liczyć zadania, żeby zdobywać punkty, że przeliczenia na jednostkach trzeba robić, a jakoś uważałam i notowałam tylko ja. Sorry, ale nikt za nich ich pracy nie odwali. Oni palcem mają wskazane przez nauczyciela, a nie słuchają i z zaległości i braku chęci te problemy są. To nie są studia, że ktoś im każe się całej książki nauczyć na zaliczenie jedno jedyne z całości. Mają podzielony materiał na sprawdziany, kartkówki, więc nic- tylko się spinać i korzystać. Jakby całej książki się mieli nauczyć, to dopiero pojawiłyby się problemy: bo nikt im nie podzielił na części. Odsiew do studiów już trwa w gimnazjum, najwidoczniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pier**ole, jak to czytam to mozg sie lasuje. Ja mialam bardzo surowego ojca, duzo wymagal, sprawdzal mnie, sam robil mi kartkowki, sprawdzal zeszyty i to on chodzil na wywiadowki. Matka tez czasem sie interesowala ale nie widziala potrzeby sie wtracac, bo ojciec sie tym zajmowal. Buntowalam sie jak kazdy nastolatek, nie chcialo mi sie uczyc i czasem wagarowalam. Za moich czasow nie bylo komorek ani internetu, podstawowka- 8 klas. W pewnym momencie zaczelam klamac i cwaniaczyc bo wiedzialam, ze do czasu wywiadowki nikt z rodzicow sie nie dowie. Klamalam jak najeta a ten moment, o ktorym pisalam wczesniej to...odejscie mojego ojca ''oprawcy''. Nie czulam juz bata nad soba wiec olalam szkole. Nie mialam zadnych problemow z nadrobieniem materialu ale nie zalezalo mi na piatkach. Wystarczalo, ze mam 3, mamie tez bo sama nie umiala mi pomoc, kasy na korki tez nie miala. Dzisiaj bardzo sobie chwale ''zainteresowanie'' ojca moja nauka. Jego stanowczosc a nawet razy na tylek POMOGLY!!! Bez tego sprawdzania i wystawania nade mna, pewnie olalabym nauke duzo wczesniej. Nie moglam wychodzic na dwor dopoty, dopoki nie poprawilam na 5! Nie macie pojecia jak to na mnie dzialalo!Ogarnelam sie w koncu sama, w zasadzie pod koniec liceum, kiedy to Pani dyrektor zagrozila, ze wreczy mi papiery i wyrzuci ze szkoly, za oceny i nieobecnosci. Nikt sie nie patyczkowal i nie rozwazal moich osobistych problemow (ktorych nie bylo, po prostu bylam leniem) ani tez spotkan z psychologiem lol. Znow, widmo ''bata'' zadzialalo, wzielam sie w garsc, poprawilam wszystko co trzeba i...poszlam na studia.Smiech mnie ogarnia, ze wszyscy teraz doszukuja sie problemow emocjonalnych u nastolatkow, najczesciej jest to zwyczajne lenistwo, olewatorskie podejscie do nauczyciela, rodzica, bo przeciez teraz to nauczyciel jak wymaga to zly albo sie ''uwzial''. Rodzice boja sie krzyknac na dzieciaka bo ten na policje zadzwoni, ze uczyc mu sie karza, no normalnie paranoja. Rozumiem autorke i zycze wytrwalosci, ja swojego ojca nie cierpialam WTEDY a dzis jestem mu wdzieczna i zaluje, ze nie mogl dluzej ode mnie wymagac. Nie mam zadnej qrwa traumy jaka probuje sie tu wmowic autorce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćinka
Jeśli autorka tak chaotycznie tłumaczy synowi i tak z nim rozmawia jeszcze krzycząc, tak jak tutaj pisze, to ja się nie dziwię, że jemu się nie chce, mnie męczy samo czytanie autorki. Zero przecinków, jeden ciąg frustracji, monolog z błędami pisany na szybkiego z emocjami, gniewem, frustracją. Jednym słowem napij się kobieto melisy, albo weź coś na uspokojenie i nie oglądaj się na to co ludzie powiedzą tylko postaraj się porozmawiać z dzieckiem po ludzku. Czy ty zadałaś jemu pytanie co go interesuje? W czym się czuje pewnie? Co chciałby robić w przyszłości? On musi w pierwszej kolejności poznać życie żeby dowiedzieć się czegoś o sobie. Co z tego jeśli ty go będziesz ciągnąć przez te gimnazjum praktycznie siłą, potem liceum to wygląda tak jakbyś go za fraki przeciągała na siłę po tych wszystkich szkołach klnąc coś i mamrocząc pod nosem, rozglądając się czy nikt was nie widzi, bo co ludzie powiedzą, a on czasami ci pomoże podpierając się nogą. Dostanie się w końcu na studia które zapewne ty mu wybierzesz. Potem na końcu się okaże się, że nie jest przygotowany do życia, a to co kazałaś mu studiować zupełnie go nie interesuje. On musi mieć motywację, a widać, że jej nie ma bo pewnie nie wie czego w zyciu chce, nie widzi swojej przyszłości bo nie ma doświadczeń żadnych. Musisz postarać się dla niego o atrakcje bo największą lekcja jest życie. Pomyśl o jakiś dodatkowych zajęciach dla niego, pomyśl o jakiejś pracy dla niego nawet na wyjeździe żeby doświadczył trochę innego życia niż to które mu planujesz i fundujesz. Może on potrzebuje całkiem innych nowych doznać, jakiegoś bodźca:) Czym on się interesuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćinka
O tej pracy to miałam na myśli okres letni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie teraz większość dzieci uczy się po łebkach, kiedyś też tak było. Nie ma co się nad nimi rozczulać, że mają naukę do ogarnięcia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@Znawczyni88 napisałaś: "A do końca gimnazjum, NIE MA trudnych przedmiotów, drogie panie. Są conajwyżej problemy przez zaległości i brak pracy w systemie, o którym mówię." Owszem. Są. Dla każdego będzie to inny przedmiot. Dla jednych to przedmioty ścisłe. Dla innych humanistyczne. Dla innych muzyczno-plastyczno-techniczne. x "Do końca gimnazjum, dziecko powinno mieć max 1-2 czwórkę i resztę piątek. " Bzdura. Oceny nie są wykładnikiem wiedzy. Jeśli ma się ze wszystkiego piątki - co z czego się tak naprawdę jest dobrym? I co Ci jest po Twoich 5 czy 6? Czy pokazujesz świadectwo z gimnazjum czy liceum gdzieś? x "Poziom edukacji jest żenujący, nie ma co usprawiedliwiać złych wyników." Poziom jest niższy. Ale Ty też kończyłaś gimnazjum. Więc generalnie ja mogłabym napisać, że masz mniejszą wiedzę ode mnie - bo w końcu ja kończyłam 8 klas szkoły podstawowej + 4 klasy liceum. Nie wiem - czy poradziłabyś sobie ze starą maturą. Albo z egzaminami do szkoły średniej. x "Przełom dla dziecka w 4. klasie, bo oceny się wprowadza i spadek wyników? To, za przeproszeniem, chyba szkoła albo poziom dla niedorozwiniątek jest. Radzę przenieść dziecko gdzieś indziej, bo jest wśród debili." I tym zdaniem przekreśliłaś siebie - jako człowieka. Próbujesz się dowartościowywać w ten sposób? Masz niską samoocenę? Tak na marginesie: kiedy bronisz doktorat? Do 3 klasy szkołypodstawowej dziecko ma ocenę opisową. x "A przedmioty ścisłe mają to do siebie, że wzory trzeba wyćwiczyć robiąc zadania, jeśli się nie łapie od razu." Prawda. Da się wyćwiczyć. Ale nie zrozumieć. Prawda jest taka, że główną przyczyną problemów uczniów z przedmiotami ścisłymi jest brak umiejętności dobrego wytłumaczenia zagadnień przez nauczycieli. Też jestem umysłem ścisłym. Ale miałam w swoim życiu nauczycilei, którzy wiedzę posiadali - ale nie posiaddali umijeętności sprzedania jej. x Gimnazjum to jest dawna szkoła podstawowa, czyli wiedza ELEMENTARNA. Do tego okrojona w stosunku do tego co było. Niestety i Twoje studia są mocno okrojone. To, co Ty na nich przerabiałaś (matematyka i fizyka) - ja przerabiałam w liceum. W obecny zakres matury wchodzi gimnazjum + szkoła ponadgimnazjalna. x Nie pojmuję, jak można myśleć o studiach ścisłych/technicznych, liczyć rzeczy w budynku, czy czymś a nie znać wzorów na objętość brył itp. Wy się ludzie do roboty weźcie, a nie: "trudne". Ale w czym problem? Ważne jest, żeby umiał ten wzór zastosować i rozwiązał zadanie. x "Nie potrzebowałam wcale upływu nastu lat, żeby wyszło na jaw, że siadając od razu po szkole do roboty osiąga się więcej, niż przed sprawdzianem. A szczególnie, ucząc się przed sprawdzianem lekcję wcześniej" Szczera prawda. Tak, jak nigdy nie zostawiałam lekcji na weekend. I taką zasadę wprowadziliśmy z Mężem w domu. Syn również pakuje się dzień przed pójściem do szkoły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z 17:47 Nie pojmujesz tego, że uczyłaś się i poprawiałaś - bo bałaś się pasa i ojca? Nie uczyłaś się dla siebie, nie uczyłaś się dla wiedzy. Uczyłaś się dla ojca! Uczyłaś się ze strachu. Uczyłaś się - bo się bałaś. x Napisałaś: "Nikt sie nie patyczkowal i nie rozwazal moich osobistych problemow (ktorych nie bylo, po prostu bylam leniem) ani tez spotkan z psychologiem lol. Znow, widmo ''bata'' zadzialalo, wzielam sie w garsc, poprawilam wszystko co trzeba i...poszlam na studia.Smiech mnie ogarnia, ze wszyscy teraz doszukuja sie problemow emocjonalnych u nastolatkow, najczesciej jest to zwyczajne lenistwo, olewatorskie podejscie do nauczyciela, rodzica, bo przeciez teraz to nauczyciel jak wymaga to zly albo sie ''uwzial''. Rodzice boja sie krzyknac na dzieciaka bo ten na policje zadzwoni, ze uczyc mu sie karza, no normalnie paranoja. Rozumiem autorke i zycze wytrwalosci, ja swojego ojca nie cierpialam WTEDY a dzis jestem mu wdzieczna i zaluje, ze nie mogl dluzej ode mnie wymagac. Nie mam zadnej qrwa traumy jaka probuje sie tu wmowic autorce." Czy Twój ojciec odrabiał z Tobą zadania w podstawówce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Znawczyni88
Lenko Marlenko: Nie ma czegoś takiego, jak coś dla KAŻDEGO. "Każdy ZAWSZE...", "nikt NIGDY nie..." itp. to są słowa- wytrychy. A już szczególnie, NIE każdy musi mieć problemy w gimnazjum z jakimkolwiek przedmiotem. Ja nie miałam ŻADNYCH. Gimnazjum to jest rozciągnięta 7. i 8. klasa Twojej podstawówki na 3 lata= 1 bonusowy rok czasu na opanowanie okrojonego materiału. Przez ten czas, dziecko nie powinno WOGÓLE mieć problemów z przyswojeniem wiedzy, ale powinno na to pracować. Przy takiej ilości czasu, tak, da się być dobrym ze wszystkiego. A oceny świadczą o wiedzy albo niewiedzy. To Ty próbujesz się dowartościować tym, że świadectwa pokazać nie trzeba, ale prawda jest taka, że na etapie na którym jest uczeń, wynik sprawdzianu świadczy o tym, w jakim stopniu opanował wiedzę, bo jest oparty na sprawdzeniu wiedzy z partii materiału zadanej, a nie wróżeniu z fusów, wiesz? Ja nie mówię, że kończyłam dobry system, coś Ci się przyśniło, że próbujesz mi teraz mówić, co to nie Ty. Mówię, że gimnazjum, przez 1 rok dodatkowy, to żenada. Czytanie ze zrozumieniem się kłania:) Dzieci w 4 klasie: chyba Ty się skreśliłaś. Wciąż uważam, że jeśli tak wielkim przełomem dla dziecka jest wprowadzenie ocen, że mu wyniki spadają, to jest to dziecko słabe w nauce. Sorry, ale nie takie błahe wyzwania będzie miało w życiu i będzie musiało sprostać. A oceny mówią wprost: od ilu do ilu % jaka ocena będzie, trzeba tylko to wysłuchać i zapisać:D hehe przełom życiowy nie do pojęcia! Doktorat? Za rok. Ty nie zrozumiałaś. A nie: nie da się zrozumieć. W tym problem, że to żenada nie znać elementarza. Gardzę takimi "fachowcami".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to mowia z gowna garnka nie ulepisz, pewnie jego ojciec w tum wieku taki sam byl, nie ambitny, przepychal sie z klasy do klasy. Synowie wdaja sie w ojcow, corki w matki... Tylko silna wewnetrzna motywacja dziecka moze to zmienic, ale jak on ma miec motywacje, jak mamusia mu miche pod nos podstawi, komorki kupuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znawczyni88: Ludzie często gar­dzą ty­mi, którym na­wet do pięt nie dorastają. Życzę w życiu powodzenia. Więcej pokory i mniej megalomanii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za roznica dla kogo sie wowczas uczylam i z jakiego powodu skoro opanowalam temat, zaliczylam co trzeba i mnostwo rzeczy pamietam do dzis. Nie powiem, ojciec najpierw ze mna rozmawial, pytal czy cos sie w szkole niedobrego dzieje. Nic sie nie dzialo, bylam normalna dziewczyna, ktora wolala spedzac czas z kolezankami niz przy nauce. Tatko mnie naprostowal i tyle w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli cała klasa miała słabe oceny to bycie geniuszem wśród idiotów nie jest specjalnym osiągnięciem. Nie wiesz jakie miałabym oceny gdybyś była porównywana do lepszych od siebie, a nie bandy jadącej na dwójach. Nauczyciele stawiają takie oceny jakie im się podobają, więc to kogo masz w klasie/szkole ma spory wpływ na to jak Ciebie oceniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lenka! Daj sobie spojój ze znawczynią. Przecież na kilometr czuć, że to dziewczyna, która próbuje zaistnieć w internecie. Bo w realnym świecie - nic nie znaczy. Sam jej nick świadczy o tym. Dla mnie - to po prostu trollowanie z jej strony. Tyle jej w życiu pozostało. A co do tematu: Zamiast autorko pogrążać syna - spróbuj się z nim zaprzyjaźnić. Wczuj się w jego położenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
aaa, no i padlo pytanie czy ojciec odrabial ze mna lekcje. odpowiadam, czasami siedzial ze mna i przygladal sie a ja mowilam na glos co robie i skad co sie bierze ( matematyka, fizyka, chemia) lub czytal moje wypracowania, rozprawki itp. jak juz skonczylam. jesli napisalam cos zle to kazal pisac raz jeszcze. czasem siedzialam do pozna przy lekcjach, pewnie niektorzy powiedza, ze mnie maltretowal i zameczal! Nic z tych rzeczy, uwazam, ze bylo to zaangazowanie, bo on siedzial razem ze mna. Nie mam mu za zle, jestem wdzieczna za czas, ktory mi poswiecil. Ps. do dzis lubie pracowac ''pod presja'',jakos tak wtedy wlasnie podejmuje sluszna zazwyczaj decyzje. Swiat mnie nie przerazil, mam bardzo silna osobowosc, podejrzewam ze wlasnie dzieki twardej rece ojca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O matko! Ależ tutaj dyskusja! Znawczyni napisz po prostu, że nikt się z tobą nie przyjaźnił, nie miałaś chłopaka :D To naprawdę nic złego :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"pewnie niektorzy powiedza, ze mnie maltretowal i zameczal! Nic z tych rzeczy, uwazam, ze bylo to zaangazowanie, bo on siedzial razem ze mna. " x Ależ nie uważam, że Cię maltretował i zamęczał! Oczywiście, że było to zaangażowanie. I chwała mu za to. W tym temacie chodzi o to, że autorka od 1 klasy do chwili obecnej cały czas uczy się z synem. Sprawdza go codziennie. Owszem - kontrola jest potrzebna. Ale autorka nie nauczyła syna systematyczności i obowiązku. Bo tylko wtedy można kontrolować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×