oj stara modelka bez związku 0 Napisano Sierpień 25, 2015 Do pięknej wypowiedzi Rozmowy od siebie dodam, że J/ezus również przemawia na inne sposoby: - przez Pismo św. - przez innych ludzi - przez zdarzenia i okoliczności - również przez różne cierpienia - przez nasz wewnętrzny głos sumienia - przez o/bjawienia NMP czy przez dzieła z objawień mistyków - przez ludzi charyzmatyków np. na Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie - jest wiele takich świadectw itd. Także dla każdego coś dobrego :) Ważne aby otworzyć się na pytanie: co przez to chciał mi powiedzieć / przekazać Bóg? Wówczas wtedy dostrzega się Jego Działanie. Mistyczne doznania wg mnie są wówczas kiedy człowiek ma mocniej ugruntowaną wiarę i J/ezus dla "swoich" odsłania kolejne zasłony. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Sierpień 25, 2015 A ja msm pytanie bo wy się znacie xzy jak ma sie grzechy to mozna przyjmowac komunie czy trzeba byc 'czystym'. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Sierpień 25, 2015 https://m.youtube.com/watch?v=h24FzkPFa_k Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozmowa niekontrolowana Napisano Sierpień 25, 2015 Jeżeli uświadomimy sobie jakim cudem i darem jest Komunia Święta, to że takiego zjednoczenia z Bogiem nie doświadczają nawet aniołowie, to zapragniemy być czyści dla godnego przyjęcia Jezusa do serca. Nic tak Jezusa nie boli, jak świętokradcze wtłaczanie Go do serc skażonych grzechem ciężkim. Przyjmując Go trzeba być czystym, bez grzechu ciężkiego. Nie zapominajmy też o Nim natychmiast po przyjęciu Komunii Świętej, ale podziękujmy Mu za tę obecność w naszym sercu, uwielbienie po Komunii Świętej jest bardzo ważne. Ja się cały dzień cieszę, że mam Jezusa w sercu i duchowo "odwiedzam" Go w nim. :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Sierpień 27, 2015 Modelko, dziekuje za cieple slowa, gdybym nie byla w stanie podnosic ludzi na duchu swojimi postami przestalabym sie wogole odzywac. Rzucilam sie w absolutny wir zycia przyziemskiego. Ale ja wiem, ze cokolwiek nie robie, jakiekolwiek sytuacje mnie nie spotykaja, wiem ze Bog jest przy mnie. W takich sezonach przypomina mi sie nieraz tamta sytuacja kiedy pogubiona jakby wyparlam sie Pana i On byl gotow odejsc, ale wtedy tez spotkalo mnie jakze wielkie szczescie bo doskonale wiedzialam co sie dzieje ze mna na poziomie duchowym. I dzisiaj wiem, ze nawet jak jestem bardzo zaangazowana w ziemskie sprawy, On jest ze mna. Rzadko jednak daje o sobie znac, gdyz ja rzadko prosze Go o pomoc. Jestem juz na tyle dojrzala osoba, ze wiem, czego szukam w zyciu, wiem, kiedy jeszcze potrzebuje wskazowki i wiem kiedy sobie radze, i On tez to wie i pozwala mi czynic dobro wokol siebie. A nie jest lekko nieraz. Ale sie udaje. I na razie tak musi byc jak jest. Wiemy to oboje. I wiem, ze Bog nie bedzie mi tego czytal jako grzech. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Sierpień 27, 2015 Czy naprawde nie ma dobrych ludzi? Hmmm.... mysle ze swiat jest pelen dobrych ludzi. Bog jest rowniez dobry, ale jest tez doskonaly. Pamietacie jak nauczal? Ktos podszedl do niego i powiedzial ze chce byc taki jak On, a Jezus mu odpowiedzial 'idz sprzedaj wszystko co masz i rozdaj biednym a bedziesz podobny do mnie'. I to jest dla mnie wlasnie doskonalosc. Choc ow czlowiek zasmucil sie gdy to uslyszal, nie wiemy gdzie sie znalazl po smierci. Ja wierze ze w niebie, choc nie potrafil zrezygnowac ze swojich posiadlosci. Bo Bog jest doskonaly. Jest naszym Ojcem a my Jego dziecmi, i nie powinnismy probowac stac sie jak On lub Jemu byc rownymi, gdyz On jest naszym Ojcem. Tak to rozumiem, jako szczesliwe dziecko Boze. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozmowa niekontrolowana Napisano Sierpień 27, 2015 Jezus powiedział wyraźnie: "bądźcie wiec i wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz Niebieski". Pewnie, że nigdy Mu nie dorównamy, ale właśnie dlatego mamy nieustanną obecność Jezusa w Eucharystii i możliwość jednoczenia się z Nim tak ściśle, żeby być z Nim jedno w Komunii Świętej." Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie". Gdyby było tak jak piszesz ,anialon,to nikt nie byłby potępiony, bo dlaczego niby na grzech jednego Bóg miałby patrzeć przez palce a na drugiego nie? Szatan chce, zebyśmy tak myśleli.Jest super, Pan Bóg nas kocha, grzeszymy ale i tak pójdziemy do nieba, bo przecież nie jesteśmy doskonali i nie ważmy się dążyć do doskonałości. Właśnie słucham konferencji egzorcysty ks. Glasa i on właśnie mówi o takim lajtowym podejściu jak Twoje, jako o efekcie propagandy złego ducha. A prawda jest taka, że złoto próbuje się w ogniu, że właśnie dla tej perły trzeba oddać wszystko, zbawienie nie przychodzi łatwo, zdobywa się je każdego dnia w trudzie, cierpieniu, wyrzeczeniu, umieraniu własnym pragnieniom.Nikt ie powiedział, że będzie łatwo, sielankowo, życie to nieustanna walka dobra ze złem. Wybór należy do nas. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
rozmowa niekontrolowana 1 Napisano Sierpień 27, 2015 Jeszcze jedno, anialon. Wielkim błędem jest myśleć, że sobie radzimy sami puściwszy niejako rękę Boga. Kompletnie sobie wtedy nie radzimy! Pewnie, że gdy Go odepchniemy, żeby spróbować tej samodzielności, to On faktycznie stanie z boku i będzie pokornie czekał, bo nie pogwałci naszej wolnej woli, ale zrobimy sobie tylko wielkie "kuku". Nie bez powodu Jezus powiedział: "Beze Mnie nic uczynić nie możecie". Nie wolno więc odstępować Jezusa nawet na krok, bo wtedy zaraz włazi demon i pierwsze co robi, to serwuje nam do serca "zastrzyk znieczulający na grzech", który skutkuje zmianą poglądów, taką ak widać u Ciebie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Sierpień 27, 2015 Anialon - fajnie, że jesteś z nami :) Kilka dni temu słuchałam audycji porannej katechezy w Radiu Maryja gdzie poruszony był temat o małżeństwie. Słuchacze dzwonili i wypowiadali się w temacie albo zadawali prowadzącemu księdzu dość trudne pytania pytania. Świetna audycja być może na ich stronce do odsłuchania na podcastach. I tak został mi w głowie werset, który został przytoczony... :) -ooo- Biblia Warszawska: Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli jakiś brat ma żonę pogankę, a ta zgadza się na współżycie z nim, niech się z nią nie rozwodzi; -o- Biblia Tysiąclecia: Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z -o- Biblia Gdańska: A inszym zasię ja mówię, a nie Pan: Jeźli który brat ma żonę niewierną, a ta z nim przyzwala mieszkać, niechże jej nie opuszcza. -ooo- Biblia Warszawska: I żona, która ma męża poganina, a ten zgadza się na współżycie z nią, niech się z nim nie -o- Biblia Tysiąclecia: Podobnie jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje. -o- Biblia Gdańska: A jeźli która żona męża niewiernego ma, a on przyzwala z nią mieszkać, niechże go nie opuszcza. -ooo- Biblia Warszawska: Albowiem mąż poganin uświęcony jest przez żonę i żona poganka uświęcona jest przez wierzącego męża; inaczej dzieci wasze byłyby nieczyste, a tak są święte. -o- Biblia Tysiąclecia: Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez brata. W przeciwnym wypadku dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś -o- Biblia Gdańska: Albowiem poświęcony jest mąż niewierny przez żonę i żona niewierna poświęcona jest przez męża; bo inaczej dziatki wasze byłyby nieczystemi, lecz teraz świętemi są. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Sierpień 27, 2015 Anialonku, przepraszam coś mi nie skopiowało w co poniektórych wersetach. Może tak sie uda: http://www.biblia-internetowa.pl/1Kor/7/13.html Myślę, że to jest odpowiedź dla Ciebie :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Sierpień 27, 2015 Jakiś czas temu na S/powiedzi św. usłyszałam słowa, że kiedy się n/awracamy to wpadamy w Objęcia J/ezusa i jesteśmy w wierze jak te małe dzieci, które jeszcze nie umieją chodzić. Na początku sam Pan J/ezus nas nosi na rękach ale jednak stawiać pierwsze kroczki musimy się nauczyć sami by móc chodzić i biegać. Nie możemy przez cały czas na rękach siedzieć w błogostanie :) My wiemy, że On jest i kiedy będziemy potrzebowali On nas będzie podnosił. Myślę, że Anialon tak to z nami teraz jest po n/awróceniu :) Poza tym masz obowiązki wobec rodziny i w ten sposób się z/bawiasz :) I nie wierzę w to, że w kołowrotku codzienności kiedykolwiek zapomnisz o Bogu. Na pewno nie. Nie po tym co przeszłaś i tego czego tak pięknego doświadczyłaś :) Kiedy się było na rękach u J/ezusa to tego się niezapomina:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Sierpień 27, 2015 A jak to jest być na rękach u Jezusa? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
oj stara modelka bez związku 0 Napisano Sierpień 29, 2015 Pazipęczku - tutaj mówiłeś: http://f.kafeteria.pl/temat/f1/dlaczego-zwlekacie-z-nawroceniem-sie-p_6318297/8 Cytuję: -o- "Pazipęk 2015.08.22 Też nie lubię katolików.. Ale na takich tematach jak ten, wiedzę że to Wy 'ateiści' jesteście jeszcze gorsi.. To znaczy, ja też jestem chyba ateistą (chociaż mimo wszystko w Boga wierzę), ale patrząc na wasze zachowanie, to porażka. Wyzywacie i tylko rzucać mięsem potraficie. Żenada. Chyba, że to piszą jakieś dzieci z gimnazjum, to inna sprawa.. " Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Sierpień 29, 2015 Gdzie ja napisalam ze zmienilam poglady albo ze dzialam na wlasna reke? Ja wiem, ze gdziekolwiek nie ide i cokolwiek nie robie Bog jest wszedzie ze mna. Wszedzie. I czy to grzech dbac o swoje sprawy ziemskie? Bywaja takie chwile ze porywa mnie ten wir i nikt mnie nie musi rozumiec. Bog mnie rozumie.Ale chyba zostalam zle zrozumiana, odnosze czasem wrazenie ze wystarczy odbiec lekko od tematu by wszystko zostalo odebrane zle co robie. Niewazne. Ech, nie wiem czy to zbieg okolicznosci, ale kiedys mi tez wywrozyla pewna osoba ze za cokolwiek sie nie wezme wszystko mi sie nie powiedzie, po czym tak sie tej wrozby sama wystraszyla, ze powiedziala ze ma nadzieje ze w nia nie wierze. Stare dzieje, oczywiscie nie uwierzylam, a wrozba nie spelnila sie i nadal nie spelnia, a mnie sie wiedzie, tylko na jedno nie mam wplywu: ludzka wole, sprawiac by najblizsi zechcieli sobie wybaczac i z soba rozmawiac, by przestali ranic siebie nawzajem.Wiem jak glebokie sa takie rany, jakie uczucia budzi niesprawiedliwa ocena wystawiona przez kogos kto powinien wspierac i kochac. Ale odbiegajac od tego........tak sie zastanawiam ilu z nas jest tak doskonalych by sprzedac wszystko co maja i rozdac biednym. I czy tylko tacy ludzie osiagna wiec niebo? Ilu takich znacie? Gotowych na takie poswiecenie? Modelko znam te fragmenty ktore wklejilas, ale dobrze je sobie jeszcze raz poczytac i przemyslec. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
rozmowa niekontrolowana 1 Napisano Sierpień 30, 2015 Przecież to nie chodzi o dosłowne wyzbycie się całego majątku, tylko tego, co nas oddziela od życia w łasce uświęcającej. Tak, żeby to On był najważniejszy. Priorytet w naszym życiu. Bogatego młodzieńca z Ewangelii oddzielało od pójścia za Jezusem jego bogactwo i to je wybrał. Odrzucił powołanie. A pójście za Jezusem to niesamowita przygoda. Słucham czasem świadectw kapłanów i obserwuję jak działają w dziele ewangelizacji np. ks. Michał Misiak czy ks. Michał Olszewski. Jacy oni są szczęśliwi! A jakie mają przygody, jakich cudów doświadczają, jak Pan Bóg przez nich działa! Grunt, to właściwie rozpoznać swoje powołanie. Doświadczam ostatnio niesamowitego zjednoczenia z Bogiem. Tyle ostatnio miałam tych cudownych pociech duchowych, że prawie tańczę idąc ulicą, gapię się w niebo i patrzę jak dziś wymalowal dla mnie niebo, jak ułożył chmury-wszystko mnie cieszy i we wszystkim Go widzę. I w ludziach też. Ile ostatnio spotkałam cudownych osób, całkiem obcych, ale ich duchowość z nich emanuje. Tymi owocami Ducha Świętego: spokojem, łagodnością, uprzejmością, serdecznością opisanymi w listach św. Pawła. Pismo Święte nic nie traci na swojej aktualności! To się dzieje tu i teraz! Coś wspaniałego. Każdego dnia pytam Jezusa, co ma dziś dla mnie przygotowanego i zawsze jest to niespodzianka-kogo spotkam, co przeżyję na modlitwie. Staram się zachowywać świadomość Jego obecności w Moim sercu, poza Komunią Świętą przyjmowaną na Mszy Świętej, przyjmuję Go też duchowo. I często poraża mnie myśl, że jestem jak żywe tabernaculum, a ponieważ Pan jest nieustannie adorowany przez całe niebo, to przy mnie jest całe niebo... Myślałyście kiedyś w ten sposób? Ja dostaję takie myśli do serca jak nagłe olśnienia. Teraz kiedy tu klikam, mam Jezusa w sercu a zaraz powiem Mu "dobranoc" i wtedy też mnie nie opuści. Niesamowite! Dobrej nocy :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Wrzesień 2, 2015 Jak to jest byc na rekach u Jezusa? Hmmm... czujesz ze nie jestes sam. Ze jest z Toba Bog ktory Ciebie kocha jak dziecko. Idziesz na spacer I czujesz Jego obecnosc, jak przemawia do Twojego serca, wywoluje usmiech na twarzy. Idziesz spac, a gdy z Nim rozmawiasz, utula do snu I zasypiasz jak niemowle. Daje taki spokoj jakiego nie zaznajesz w niczyjej obecnosci. latego kiedy tylko mozesz skradasz w glosnym swiecie chwile ciszy by z Nim porozmawiac, Jego doswiadczyc. On kocha nas bardziej niz my kochamy sami siebie. Byc moze trudno to sobie wyobrazic,ale tak jest. On nas stworzyl, jest naszym kochajacym Ojcem i kocha nas inna miloscia niz nasi ziemscy rodzice. I codziennie obdarza dobrymi reczami ktore sa wrecz niepoliczalne. Ludzie mowia, ze jak przychodza na nich ciezkie chwile, kiedy musza sie mierzyc z wieloma problemami, po mszach w kosciele czuja jakby dostali skrzydel. Taki wlasnie jest Bog, dodaje nam sil by isc do przodu kazdego dnia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Wrzesień 2, 2015 On zna kazdego z nas bardzo dobrze. Potrafi skruszyc serca najwiekszych twardzieli, wyrwac z nalogow, uzdrowic, oczyscic, pocieszyc, I najlepiej wie czego nam w danej chwili potrzeba. Dla Boga wszysko ma swoje miejsce i czas. Niejednokrotnie jest tak, ze sprawy tocza sie nie po naszej mysli albo nie w takim czasie jak bysmy sobie tego zyczyli. Wtedy najlepiej jest zatrzymac sie I zastanowic nad soba I swojimi oczekiwaniami i zadac pytanie odnosnie wlasnej wiary i zaufania. A moze I tego, czego tak naprawde w zyciu szukamy? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Wrzesień 2, 2015 Nigdy nie czulam ze Bog mnie nie kocha. Musisz uwierzyc mi na slowo ;) Jesli takie masz mysli to moge jedynie powiedziec ze kocha kazdego z nas BARDZO, I Ciebie tez. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Wrzesień 2, 2015 Czasem mam takie mysli ze jestem gotowa przyjac wszystko, cokolwiek On na mnie zesle, jesli ma mnie to zblizyc ku Niemu i zyc w Jego obecnosci. Nie chce sie wzbogacac ani o nic prosic, bo wiem, ze mogloby to mnie od Niego oddalic. Nie mam nawet za wieluznajomych, poniewaz nie mam na nie czasu wsrod codziennych obowiazkow, a poza tym cenne sa dla mnie chwile w ktorych moge sie wyciszyc by wsluchac sie w glos Boga i dowiedziec co ma mi dzisiaj do powiedzenia. I odkrywam rzeczy bardzo prozaiczne ale jak piekne, np pare wrobli bawiacych sie pod mojim oknem. Gdyby kiedys Bog zeslal na mnie jakas ciezka chorobe, przyjelabym to, ze wzgledu na Jego ogromna milosc ku mnie. Bo wiem, ze to zycie przeminie, przeminie wszelki bol i cierpienie jakie niesie z soba ziemskie zycie i nikt z nas nie jest w stanie od tego uciec-dopadnie nas cos predzej czy pozniej, ale dla mnie to nie ma dzisiaj znaczenia, poniewaz wie, ze czeka nas kiedys wiecznosc z Panem i ta nadzieja dodaje mi sil, nadaje sens temu co robie kazdego dnia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Wrzesień 2, 2015 Takze ja nie kwestionuje Bozej milosci. Poza tym mam kompletna slabosc do natury. wierze w to, ze Bog stworzyl ten swiat gdy dowiaduje sie tu czy tam jak to wszystko dziala, wspolgra z soba, wiem, ze zostalo stworzone inteligentnie i z miloscia. A gdy Bog mi cos pokazuje, lub mnie tak obejmie w najpiekniejszej ciszy swoja nieziemska miloscia, mam wtedy wrazenie ze czas nie istnieje. Moglabym tak trwac po wiecznosc. Dodaje mi to sil witalnych i znow-pozwala pozwala slyszec Pana. I przed chwila nawet nie pytajac Go co mam z tym 'fantem' zrobic, przyszla do mnie odpowiedz 'nie martw sie'. A najpiekniejsze w tej odpowiedzi jest to, ze trafila ona do mnie i juz sie tak nie zamartwiam :) Ach..... Czy Bog nie jest wspanialy? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anialon 1 Napisano Wrzesień 2, 2015 Mam dzisiaj bardzo dobry dzien :) Przyszla do mnie kolejna odpowiedz ktora chce sie z Wami podzielic nawiazujac przy tym do mojego ostatniego postu. Bog jest miloscia. Jest miloscia nieskonczona, zawsze byl i zawsze bedzie. Pisma tez mowia JAM JEST. Dla Boga czas nie istnieje. I w milosci tez czas nie istnieje. Gdy uda nam sie ostagnac stan pojednania z kochajacym Bogiem, mamy przewage nad uplywajacym czasem,bo dla milosci, uplywajacy czas wogole nie ma znaczenia, wiecej widzimy, wiecej rozumiemy, gdyz jestesmy z Bogiem pojednani, i ten stan szczescia i spokoju sprzyja tworzeniu, w tym stanie wszystko sie nam uda :) Z reszta, pewnie do tego tez juz doszedl niejeden filozof ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Wrzesień 5, 2015 Tu na wyspach wiecznie niebo zachmurzone. Deszczu mamy tyle, ze wystarczyloby na caly rok dla kontynentow w ktorych panuje suchy klimat. Tak sobie zazdrosnie pomyslalam ostatnio ze przez to zachmurzone niebo Bog nic dla mnie nie maluje. Moze w naturze jest to malo mozliwe, za to Bog znalazl inna droge by dla mnie namalowac z chmur, nie uwierzycie, ale nie dosc ze z chmur, to namalowal piekne SERCE :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Wrzesień 5, 2015 Jak to? Ty słyszysz co on do Ciebie mówi? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rozmowa niekontrolowana Napisano Wrzesień 5, 2015 Kocham soboty.:) Sobota to dzień, w którym nie muszę iść do pracy i mogę poświęcić czas na adorację Najświętszego Sakramentu. To jakieś szaleństwo. Dziś byłam przed Nim w sumie ok. 3 godzin. Nie licząc Eucharystii i nabożeństwa. Ciągle mi mało, trwanie przed Jezusem to coś wspaniałego. Mimo rozproszeń,zmęczenia i senności, bólu kolan, czasem zupełnego braku doznań mistycznych. Sam fakt, że klęczysz przed Bogiem, czasem sam na sam... Rozumiem Twój zachwyt, anialon. Ja też ciągle gapię się w niebo i dziękuję za te arcydzieła, jakie moj Bóg układa dla mnie z chmur, błękitu, nieba i słońca. Dla nas, tylko kto to dostrzega? Wszyscy gapią się w ziemię. Ktoś tu pytał, czy rozmawia sie z Bogiem. Pewnie, że tak! Człowiek w łasce uświęcającej, który ma osobową relację z Bogiem, rozmawia z Nim. Mistycy słyszą fizyczny głos, ale wiekszość z nas słyszy głos w sercu. Nie w głowie. W sercu. Modliwa to dialog. Wypowiadają się dwie osoby. Nie na darmo nazywa się to "osobową relacją". Wszyscy jesteśmy zaproszeni do takiej przyjaźni z Bogiem. Wystarczy oczyścić serce w Spowiedzi Świętej, przyjąć Komunię Świętą i po prostu słuchać sercem. :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anialon Napisano Wrzesień 6, 2015 Odpowiedź do gościa z wczoraj: Tym, co nas oddziela od Boga jest grzech. Przyszedł w mojim życiu taki moment, że zrobiłam sobie porządny rachunek sumienia i zapragnęłam tej bliskości z Bogiem. Tak jak podane powyżej tak Bóg do nas przemawia. Do naszej świadomości. Mój rachunek sumienia wtedy skupił się głównie na przykazaniach. Rozpatrywalam każde po koleji zastanawiając się czy nie grzesze względem któregoś z nich. Było to dla mnie wtedy bardzo ważne zadanie do wykonania. Czułam że tak bardzo oddalilam się od Boga, że zagniewany anioł przyleciał by mi o nich przypomnieć, i robił to tak długo aż wbilam je sobie spowrotem do głowy, a potem jak napisałam wcześniej każde z nich kolejno bardzo skrupulatnie rozpatrywalam. Jestem pewna że wiele osób ktore oddalają się od Boga dostaje różne znaki, ale je po prostu lekceważą. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ojj stara modelka bez związku Napisano Wrzesień 6, 2015 Dziś miałam trudny dzień. Ucieszona, że w piątek mogłam uczestniczyć w Mszy św. i króciutkiej Adoracji z okazji pierwszego piątku miesiąca, w której nie przeszkadzał mi nawet wdychany zapach kadzidła, poszłam w sobotę na Adorację i Mszę sw. i było ok. Dziś poszłam na 18 i niestety wcześniej na Nieszporach było kadzidło. I nie mogłam wytrzymać w tych oparach kadzidła, który byłwyczuwalny na Mszy św. mimo, że stał przy drzwiach. W połowie kazania musiałam stanąć w drzwiach by mieć świeże powietrze i jakoś wytrwałam do końca. No ale wiedziałam, że w takim razie do Komunii św. będę musiał podejść po Mszy św. bo w tłumie nie wydziergam. Weszłam do kościoła jak już ludzie wyszli i poprosiłam Kapłana o Komunię św. a że akurat rozmawiał z jakąś parafianką to poczekam aż skończą. No ale czułam, że już ze mną jest źle więc weszłam i poprosiłam o Eucharystię. Kapłan jest zorientowany to się nie zdziwił i powiedział żebym zaczekała. Więc czekam czekam a mnie jest coraz gorzej więc ponownie weszłam z prośbą, że źle się czuję i nie mogę długo czekać. I usłyszałam, że proszę poczekać zaraz podejdę. Więc znowu wyszłam i czekam i czuję jak mi się już słabo robi. Oparłam się o chrzcielnicę i czuję, że dłużej już nie wystoję. Słyszę jak kościelny wchodząc do zachrystii, że ta pani nadal czeka. I czekam dalej i już niedawałam rady wiedząc, że muszę jakoś o własnych siłach wrócić do domu i nie mogąc wytrzymać wyszłam wracając przez cały kościół znowu w tych kadzidłowych zapachach a szłam już siłą woli. Potem mając do siebie wyrzuty, że nie przystąpiłam do Komunii św. usłyszałam w sobie wyraźny głos "przecież jestem z tobą". I w sumie tak jest bo wczoraj byłam na pierwszej sobocie miesiąca. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ojj stara modelka bez związku Napisano Wrzesień 6, 2015 Ale mimo wszystko mam do siebie jakiś taki żal. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gość Napisano Wrzesień 6, 2015 Ale jak to słyszeć w sercu ma on barwe głosu. Możecie go opisać. Nic z tego nie kumam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ojj stara modelka bez związku Napisano Wrzesień 7, 2015 U mnie to jest głos jakby taki wewnętrzny, czasem również jakby sumienia, czasem wyraźnie męski. W każdy razie jest niezależny od moich myśli np. ostatnio kiedy przyjechało do mnie pogotowie i po 2 zastrzykach na 10 min dobrze się poczułam ale potem znowu wszystko wróciło i przez kolejne dni miałam ciężko i w jednym takim dniu kiedy wstawałam z łóżka kiedy bardzo źle się czułam usłyszałam wyraźny męski głos w sobie: "ufaj córko". Co mnie totalnie zaskoczyło bo myśli miałam zupełnie czym innym zajęte. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ojj stara modelka bez związku Napisano Wrzesień 7, 2015 A jeśli chodzi o barwę to jest to tak naturalny i bliski głos jakby człowiek znał go od zawsze tak jak swoje myśli. Że nawet nie dziwi. Zawsze spokojny, głęboki i męski. Kiedyś jak nie uczestniczyłam w Saktamentach św. nawet nie wiedziałam, że coś takiego w ogóle jest. Potem gdy zaczęłam poważnie traktować Sakramenty św. myślałam, że to jest wewnętrzny głos sumienia. Bo częściej mi się odzywał ów głos. Ale o nie jest tak, że codziennie. Zauważyłam, że tylko w niektórych momentach. Potem zauważyłam, że to nie są moje myśli bo to jest głos tak jakby ktoś mówił do Ciebie a nie Ty sam do siebie. Trudno to ująć w słowa bo to jest tak naturalne, że aż oczywiste. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach