Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Fajne matki przy kawie. Zapraszam!

Polecane posty

Gość gość
Wiecie co, jak córka teraz wyrosła z pieluch newbornów to tak mi jakoś smutno zrobiło, bo nagle dotarło do mnie, że to ostatni raz w życiu, kiedy używam tych maleńkich rozmiarów; że mój maluszek nie jest już taki malutki, bo rośnie i nim się obejrzę będzie dużym dzieckiem. Niby zazwyczaj matki narzekają, że chciałyby już wyjść z pieluch i takie tam, a mnie jest zwyczajnie trochę żal. Ta sama refleksja przychodzi jak patrzę na jej niektóre ubrania 56, w które się już nie mieści, albo które się porobiły na styk. Pewnie tak samo (albo jeszcze bardziej przykro) będzie jak zmienimy smoczki za 5 mies. na dwójki. Wy też się czasami łapiecie na podobnych przemyśleniach? - Tj. te z was, które już nie planują więcej dzieci i mają świadomość, że ich aktualnie najmłodsze jest już definitywnie ostatnim. Tak patrzę na te kilka jedynek, które zostało ze starej paczki i mi żal, że tak czas prędko ucieka. (Chyba je schowam i zostawię córci na później do zabawy jak podrośnie i będzie na etapie lalek i bobasów.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie nie jest szkoda :-) Moja córka pampersa ma tylko do spania, kilka jej ubranek roz.56 zakladamy misiom itp. :-) A co najważniejsze, mała nabiera nowych umiejętności każdego dnia, nie mogę napatrzeć się na to, jak cudownie się rozwija, chwytam każdy dzień. Mimo, że łezka kręci się gdy patrzę na jej zdjecia, jako noworodka, to później było i jeszcze będzie tyle cudownych momentów, że nie ma co żałować, że dziecko rośnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie nie jest szkoda :-) Moja córka pampersa ma tylko do spania, kilka jej ubranek roz.56 zakladamy misiom itp. :-) A co najważniejsze, mała nabiera nowych umiejętności każdego dnia, nie mogę napatrzeć się na to, jak cudownie się rozwija, chwytam każdy dzień. Mimo, że łezka kręci się gdy patrzę na jej zdjecia, jako noworodka, to później było i jeszcze będzie tyle cudownych momentów, że nie ma co żałować, że dziecko rośnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bernadetta33
Ale dlaczego ostatni raz w życiu używasz pieluch jedynek? Przecież może się okazać, że będziesz miała jeszcze dziecko i co wtedy? Sytuacja się powtórzy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też tak miałąm, że odkładając maleńkie rzeczy wiedziałam, że już się w to bawić nie będę :( takie życie- ile byś nie miała dzieci, zawsze kiedyś będzie to ostatnie. teraz córka ma 4 lata druga 8 lat i jestem zadowolona że mam samodzielne dzieci, nie jestem tak uwiązana, możemy wyjść razem na basen bez zabierania tony rzeczy, na zkupy bez wózka, pieluch, mleka,picia itp. mam więcej czasu dla siebie, można pożyć i mieć czas dla siebie a nie wszystko z organizacją na godzinę- wszystko pod dzieci. każdy etap ma swoje zalety i wady. już nie szkoda mi sprzedawać ubrań i rzeczy z których nie korzystają- zawsze jakieś pieniądze się odżyska i dorzucę do np. roweru czy trampoliny- po prostu czegoś z czego aktualnie mogą skorzystać, bawić się i cieszyć. a najważniejsze są zdjęcia i wspomnienia. dzieci rosną, my tego nie zatrzymamy. cieszmy się dziećmi, poświęcajmy im czas ale i sami korzystajmy z zycia ile się da :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak nie miałam dziecka czy bylam w ciąży to ciągle slyszalam oby tylko wyjść z pieluch. To taki okres. Nie chce wracać bla bla. Ale mam teraz prawie 11 miesięczne dziecko. Jest super ale uwielbiam przypominać sobie z mężem jak byla takim małym nieporadnym glutem :) i tylko a pamiętasz jak można ja bylo zostawić ja lozku a pamiętasz jak sie gibala i jeszcze nie raczkowala a pamiętasz jak pila 30ml a pamiętasz jak zajmowala pól wanienki :) ogólnie nie planowałam miec więcej dzieci, ale okazlo się to supe fajne i w sumie chetnie za jakiś czas wrocilabym do tego okresu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A sie nawp*****lalam jedzonka ide sie uwalic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co ty, mało realne, żebyśmy się zdecydowali kiedykolwiek na trzecie. Wpadka też mało prawdopodobna. W sumie to nie czujemy się nawet tak strasznie uwiązani przez dzieci. Jasne, że nie możemy robić totalnie wszystkiego, ale normalny wypad na zakupy czy gdzieś tam wcale nas nie przerasta. Nie trzymamy się kurczowo żadnego harmonogramu drzemek czy karmień, tylko zbieramy manatki i jedziemy/idziemy gdzie trzeba. Zabieram tylko cycki ;) po jednej pielusze "na głowę", małe chustki, po jednym bodziaku/koszulce i gatkach w razie wpadki i plastikową torebkę na brudy - wszytko luzem rzucam do swojej torebki. Nigdy nie miałam żadnej wypasionej wypchanej przepastnej torby dla dzieci, którą bym taszczyła ze sobą, a w niej milion akcesoriów, czy tam prowiant. Pieluchy można zresztą dokupić w razie czego na sztuki z automatów koło kibli, które są teraz w każdym CH. Starszak jak chce jeść lub pić to kupujemy na bieżąco na mieście, albo od nas coś skubnie, bo i tak je i pije jak ptaszek. Ogólnie nie mamy z nimi jakichś większych problemów i chciałabym, żeby te chwile trwały dłużej... a oni tak szybko rosną i tak prędko się zmieniają. I my sami przy tym coraz starsi... taka gorzka prawda. Tak też myślałam, że nie ja jedna miewam takie rozterki i nostalgiczne przemyślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W sumie dobry pomysł z zostawieniem tych najmniejszych ubranek dla miśków i bobasów na później do zabawy. Jak byłam mała to też zawsze chciałam takie mieć dla lalek - pamiętam, że marzyłam o tym, ale mama mi nigdy nie pozwalała ich ruszać (to było za komuny; wiadomo szkoda jej było, bo ciężko zdobyte). Teraz jest inaczej, łatwiej ze wszystkim, taniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli chodzi o wyprzedawanie rzeczy po dzieciach, żeby dołożyć do innych, to jest mądre rozwiązanie, ale chyba jeszcze nie dojrzałam do tego etapu. Nie mogłabym się jeszcze przełamać i ot tak wszystkiego pozbywać. Chyba jednak parę lat je potrzymam, tak na zaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A kremu do pupy nie zabierasz? Zabawek? Tetry? I co z wozkiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My z mężem nie planujemy drugiego dziecka i jesteśmy w tej kwestii zgodni. Ale co zabawne nie oddaliśmy nikomu niemowlęcych zabawek, a ubranka, ponieważ nie mamy ich gdzie trzymać, zawiezlismy do mojej mamy na strych- 250 km od domu. Chyba nie chcemy ich się pozbyć :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziewczyny co wy z tymi zaprosinami na fb??? przeciez jakby ludziom tu piszacym nie zalezalo na prywatnosci to co za roznica czy by wyjawiali swoje imiona nazwiska i adresy grupie ludzi tutaj czy gdzie indziej :D bo nie kumam? kazdy tu juz chyba na wstepie za facebook podziekowal w wy wkolo zapraszacie i zapraszacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, kremu nie noszę. Kiedyś na początku jak syn był mały to brałam jakiś Linomag czy coś, ale z czasem jak był większy dałam sobie spokój, a przy córce to już w ogóle uważam, że jak jej raz na jakiś czas nie posmaruję po zwykłych chustkach (bo w domu używamy tłustych z olejkiem) to nic się nie stanie i nic jej nie będzie. Syna zresztą już od dawna regularnie nie smaruję nawet w domu po jakichkolwiek chusteczkach, bo im starszy tym skóra jakby mniej skłonna do odparzeń i podrażnień (pozostałe mamy starszych dziec***ewnie też to zauważyły i potwierdzą). Rzadko się u niego już zdarzają jakieś zaczerwienienia. Zresztą najczęściej się przewijamy w domu, a że w domu chustki mamy tłuste to zawsze jakaś bariera przed wilgocią. Kremu używam tylko po kąpieli u małej (u synka bardzo sporadycznie). A u starszego po kąpieli puder. W ciągu dnia już nic. Taki sobie wyrobiliśmy system metodą prób (i błędów). Ale każdy woli inaczej i robi po swojemu, co jest oczywiście zrozumiałe. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tetrę mam przeważnie (...a w sumie to prawie zawsze) rzuconą do fotelika poło buzi córki. Potem ją wykorzystuję do zasłonięcia fotelika jak mała śpi, albo zasłonięcia się jak przyjdzie mi karmić w m-cu publ. (jak nie ma warunków w pomieszczeniu dla matek z dziećmi, gdzie jak pewnie wiecie, nie zawsze jest fotel i do tego często niezbyt świeży sedes tuż obok ...nic miłego, żeby spędzić tam kilkanaście-kilkadziesiąt min.) i do odbicia (szczególnie jak się coś uleje). Dodatkowo mam w torebce i kieszeniach garść chustek z kartonika z samochodu, które po prostu sobie wyciągam partiami przed wyjściem. Zabawek nie zabieram. Mam na rączce fotelika córki na stałe założoną taką pluszową spiralę z Rossmanna i obok przypiętą pozytywkę, które rzadko ściągamy i zawsze sobie tam wiszą. I tak jest jeszcze za mała i średnio zwraca na takie rzeczy uwagę. Jedynie to pozytywka się przydaje (nawet dla starszaka czasem też). Żadnych gryzaków ani grzechotek nie potrzebujemy w tej chwili. Syn w czasie wyjść nie jest zainteresowany zabawkami, tylko rozglądaniem się po otoczeniu. Zresztą on z tych co to preferują różne przedmioty zamiast zabawek, np. spinacze do bielizny (ostatnio z jednym to nawet zasypia i nie da sobie zabrać). To chyba taki etap w rozwoju niektórych maluchów (a może nawet większość tak ma, bo u znajomych ponoć jest podobnie). :P Wózek nie zawsze jest nam potrzebny. Jak jedziemy na zakupy to bierzemy tylko fotelik i wkładamy do wózka marketowego, a starszaka do siedziska dla dzieci. Czasem tylko w niektórych galeriach się przydaje wózek (to tak poza spacerami). Zależy też co mamy zamiar robić - jak zakupy spożywcze, meblowe, wyjście na jedzenie, do sali zabaw, odwiedziny u kogoś to nie bierzemy wózka dla dzieci, a jak chodzenie po sieciówkach, spacer (park, miasto, plac zabaw), kościół to wtedy bierzemy. Czasem jakieś dodatkowe rzeczy leżą jeszcze w samochodzie, także zawsze można awaryjnie wyskoczyć do auta po jakąś dodatkową pieluchę czy coś, ale nie nosimy ze sobą dużych ilości rzeczy. Głównie najpotrzebniejsze minimum, czyli to co już dziś wcześniej wymieniłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:11 - Ja też chyba nie bardzo chcę się tego pozbywać. Jeśli przyjdzie taki moment - pewnie i tak nie wcześniej niż za 2 lata - to zrobię to z naprawdę ciężkim sercem. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aż zapytam z ciekawości, skoro się już taki temat nawinął: wy tak serio wszytko nosicie/nosiłyście przy małych dzieciach? Z jedzeniem włącznie? Nie wyobrażam sobie nawet tyle dźwigać. Mam problemy z kręgosłupem. A w wózku praktycznie zero miejsca, jak siedzi dwójka, bo syn zajmuje prawie cały koszyk. Odzież wierzchnią (jak trzeba towarzystwo porozbierać w cieple) i jakieś drobiazgi to kładę głównie na budę i je tą budą unier******** składając ją, albo wciskam w szparę między fotelikiem a siedziskiem. Jak musimy czasem coś rzucić do kosza, to mały ma nogi w górze, albo ściśnięte i mu nie wygodnie - na krótką metę wyrobi, ale a dłuższą nie ma mowy, bo zaczyna marudzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o rany, no to ja nie wyobrazam sobie takiej sytuacji o jakiej piszesz. moje dzieci maja stale ustalony rytm dnia, jedza i spia w tym samych porach, z minimalnymi odchyleniami od normy tylko... nigdy raczej nie laziłam z nimi po sieciowkach ani nie pozwalalam, zeby godzinami spały w fotelikach samochodowych. spia we własnych lozeczkach, dwa razy dziennie, wiec na te pore jestesmy zawsze w domu. w domu tez ok 18-19 juz zawsze rozpoczynamy kapiel, pielegnacje wieczorna i usypianie, nie wyobrazam sobie byc poza domem pozniej niz do 18 max. oszalalabym, nie majac ustalonego schematu dnia, tzw 'schedule'. moje dzieci tez sa do tego przyzwyczajone i dzieki temu łatwo mi je ogarnac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
unieru/chamiam*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak, tylko że przecież nie mówimy o takich wyjazdach codziennie, bo codziennie to nikt nie jeździ na zakupy czy inne atrakcje. Nie ma nic złego w tym żeby dziecko spędzało maks. 2 godz. w foteliku, a przecież takie małe niemowlę nie śpi dłużej jednym ciągiem i musi być wyciągane na karmienie itd. Moje nie zawsze śpią w ciągu dnia w łóżeczkach. Czasem na spacerze, czasem na tarasie, czasem syn uśnie na kanapie, czasem córka w foteliku albo leżaczku. Niemowlęta nie mają rytmu dnia (karmię na żądanie), a mój starszak też nie zawsze potrzebuje drzemki w jednakowych ilościach o jednakowej porze - czasem na jedną dłuższą, czasem dwie krótsze. Nie ma też problemu w przespaniu się w foteliku w czasie jazdy. Ale ogólnie prowadzimy normalne zwykłe życie. Jak jestem z dziećmi sama przez cały tydzień od rana do wieczora to i tak daleko nie pójdę z wózkiem. Gdzieś dalej jeździmy dopiero jak mąż jest dyspozycyjny po pracy (a wiadomo, że nie zawsze ma siły i chęci po 12-13 godz. poza domem) i w weekendy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też cały dzień mam wg planu. Mnie on jest równie potrzebny jak dziecku ;-) Dzieki temu jest spokojniej. Dni, chociaz każdy podobny wprowadzają jakieś "bezpieczeństwo". Łapię się na tym, że stresuje mnie każde opóźnienie powyżej pół godziny :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Osobiście nigdy nie uzależniam pory drzemki ani posiłków dzieci od tego co mam danego dnia do zrobienia. Jak trzeba gdzieś jechać to jedziemy i nie ma problemu. Mała ma bufet 24h. :P a synek jak zgłodnieje do dostaje woreczek prosto do buzi (w ten sposób się też nie wybrudzi tak jak zazwyczaj w domu, gdzie ma więcej swobody w czasie posiłku), picie to przeważnie od nas z kubka przez słomkę jak kupimy. Nie mamy z nimi jakichś większych problemów poza domem. Rzadko się zdarza, żeby któreś miało jakiś kryzys, bardzo płakało z jakiegoś powodu czy coś. W każdym razie nie zamykamy się z dziećmi w domu. A kąpiele, czytanie i porę snu w nocy to tak jak u ciebie mamy o mniej więcej stałej porze, jak tata wraca, bo to częściowo jego działka. Ale to też nie jest tak, że wg zegarka, tylko bardziej przedział czasowy (u mnie około 20:00, zależy o której mąż zjedzie, bo czasem jest o 18:00, czasem o 19:00, a musi jeszcze zjeść, usiąść na chwilę, ogarnąć się trochę), ale jak nam się przesunie od czasu do czasu do 21:00 to też nic takiego. Posiłki w tyg. w domu są +/- o stałych porach. Nigdy stricte punkt jakaś godzina, tylko też raczej w przedziałach. Nikt nie panikuje jak mam jakąś obsuwę - co się oczywiście zdarza, jak to w życiu. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jaki woreczek dostanie wprost do buzi...? taki zimny, prosto z lodowki czy z polki? widzisz, moje dzieci jedza domowe jedzenie, sloiki to bardzo rzadko... wiec na pory posilkow sa w domu, bo ja pilnuje zeby zjadly domowa zupe, czy drugie, odpowiednio przygotowane, podgrzane itd. a sa mlodsze od twojego syna (12 miesiecy). no inne mamy priorytety po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Normalny w temp. pokojowej. One nie są sprzedawane w lodówkach, ani nie trzyma się ich w lodówce przed otwarciem. Nie trzeba ich podgrzewać i nic się dzieciom nie dzieje jak się w ten sposób posilą poza domem (w domu, czy na spacerze, albo placu zabaw zresztą też czasem dajemy, bo nic w tym złego). Mój syn jest tylko niewiele starszy od twoich dzieci, ale widocznie nie dojrzał jeszcze do domowych posiłków pomimo regularnych prób częstowania go takimi. Przecież mu na siłę nie wcisnę ani nie wleję. Nie on jeden, nie pierwszy i nie ostatni. Każde dziecko jest inne. Próbowaliśmy już przeróżnych rzeczy, BLW i innych cudów, ale co z tego, jak on się jeszcze bawi jedzeniem i je rozwala, bo po prostu nie lubi jeść. Jedzenie go nie interesuje. Cieszę się, że w ogóle coś je i przynajmniej wiem ile czego zjadł, bo mógłby równie dobrze nic nie jeść. Taki jego urok i już. Rodzice niejadków wiedzą o czym piszę, bo mają podobne doświadczenia i historie. Ja sama też byłam takim niejadkiem. Nawet moja mama się śmieje, że on się wdał we mnie z tym niejedzeniem. :P Wyrośnie przecież. Nie panikuję z tego powodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zresztą jeśli tak jak piszesz twoje dzieci jedzą już praktycznie 100% normalnych posiłków i nie są to same miksowane domowe zupy, to wcale nie musisz już się ograniczać do domu w porze obiadu, bo równie dobrze zjedzą na mieście normalne jedzenie z menu dla dzieci (jakiś ryż, kluski czy coś) - nie mam na myśli fast foodu, tylko normalną restaurację albo punkt na food courcie z normalnym menu. My sami zabieramy normalnie dzieci jak chcemy wyjść na obiad i mały czasem dostanie coś z naszego talerza. Przeważnie narozwala na podkładce, ale coś tam zawsze skubnie gapiąc się w telefon, a potem go dokarmiamy czymś co chętniej zje. Moim zdaniem nie ma co się ograniczać do domu. Dobrze jest pobyć między ludźmi, zmienić otoczenie, trochę się zrelaksować (na ile humor dzieciaków pozwoli).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(Żeby się zaraz ktoś nie przypiął za telefon w czasie jedzenia ;) wyjaśniam, że takie małe dziecko nie wysiedzi długo w krzesełku przy stole jeśli nie jest czymś zabawiane i zajmowane, więc jeśli chcemy w spokoju gdzieś posiedzieć i zjeść, a nie biegać za nim po lokalu i pilnować, żeby czegoś sobie nie zrobił ani nie uprzykrzał posiłku pozostałym klientom, to puszczamy mu coś na yt i jest git. :) A mała zazwyczaj śpi między karmieniami, także z nią problemu na obecną chwilę nie ma. A jak nie śpi to wystarczy jej smok, pozytywka, porozgląda się trochę wokół i znowu odpływa, bo taki normalny hałas oddalonych rozmów, szum i muzyka w tle ją dosyć szybko usypiają.) Dobrej nocy wszystkim! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale jak to ma nogi w koszu? w wozku sklepowym?? Wgle niezly temat laski taki pozytywny Fajnie sobie czasami popodczytywac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×