Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Psychoterapia psychodynamiczna to bzdura

Polecane posty

Gość gość

-ciągłe skupianie się na seksualności i teorie o seksualności dzieci; trening czystości jako wyznacznik prawidłowego rozwoju relacji z rodzicami; zafiksowanie na tym aspekcie, pomimo że pacjent nie zwraca uwagi na pewne elementy i nie są dla niego istotne, a wszelkie zgłaszanie tego faktu uznawane jest za opór -kompleks edypalny (chłopiec odczuwający pociąg do matki i uważający ojca za rywala... czy trzeba więcej wyjaśniać?) -narcyzm terapeutów, który każe im właśnie zbyt często nad interpretować reakcje pacjenta i wciskanie zjawiska oporu, bo on się z czymś nie zgodził (terapeuta może dzięki temu budować jeszcze bardziej swój subiektywny światek) -utożsamianie pojęcia przeniesienia z relacjami z innymi. Nie zawsze tak musi być. Kolejna zasłona dymna dla terapeuty. To nie on jest denerwujący, ale członkowie rodziny pacjenta, a on jest tylko "rekwizytem". Ciekawe, na jakiej podstawie tak wnioskuje. Owszem, im dłużej kogoś znamy, tym więcej mu pokazujemy z siebie i traktujemy w inny sposób, ale każda osoba jest inna i potrafimy się czasem w stosunku do danych osób trochę inaczej zachowywać. Poza tym terapeuta rzadko będzie tak naprawdę jak członek rodziny -czynności pomyłkowe - przecieki informacyjne o realnych, ukrytych motywach - znowu - nie ma to żadnych podstaw -rezygnacja z terapii to najczęściej wina pacjenta Może kiedyś więcej i bardziej szczegółowo o tym napiszę, na razie - nie polecam ze swojej strony. Byłam, sprawdziłam, starałam się, ale doszłam do martwego punktu. NIC z terapii nie zyskałam, oprócz straconego czasu. Być może osoby, które są mało świadome siebie, coś z tego wyciągają, dlatego jest odnotowywana jakaś skuteczność, może też trochę działa placebo. Ale dla mnie osobiście - nie dało rady. „[…]Pacjenci są tylko hołotą. Jedyną rzecz, do której pacjenci się nadają jest pomóc psychoanalitykowi utrzymać się i dostarczyć materiału do teorii. Jasne, że nie potrafimy im pomóc. To jest terapeutyczny nihilizm. Niemniej kusimy pacjentów, ukrywając te wątpliwości i wzmacniając ich nadzieję na wyzdrowienie” Na koniec uroczy cytat wypowiedzi Freuda. Prawda, że prawdziwy terapeuta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja ze swojej jestem zadowolona, bo mam sporo do rpzepracowania moze potrzebujesz innego rodzaju terapii, moze po prostu behawioralnej? psychoanaliza jest głebsza i dłuzsza, z reguły trudniejsza może nie mam na tyle powaznych problemów, by na nią chodzic? ja np. musze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, że mam, mam fobię społeczną dość silną, myśli o charakterze paranoidalnym (ale nie mam urojeń bo sobie zdaje z tego sprawę i szybko je koryguję), jelito drażliwe. Ale jak słyszałam rozkminy terapeuty o źle przeprowadzonym treningu czystości (i stąd problemy z jelitem), to naprawdę... Nie jestem w stanie zaakceptować terapii opartej na takich podstawach, człowieka, który połowę swoich teorii oparł na urazach z własnego życia, a prawdą okazało się niewiele.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja już idąc na terapię miałam dużą świadomość swoich problemów i ewentualnych ich przyczyn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co to jest trening czystości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
yyioooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moment w którym dziecko uczy się siadać na nocnik. Ta koncepcja będzie miała wielkie znaczenie dla treningu czystości, podczas którego to dziecko stanie się aktywnym "dającym" matce. Okres, w którym główną przyjemność w relacji z matką, dziecko czerpie z jedzenia, został w psychoanalizie nazwany fazą oralną rozwoju. Psychoanaliza zakłada, że w tym okresie popędy, można powiedzieć, "pseudoseksualne", tj., dotyczące seksualności jeszcze nie genitalnej, nie wykrystalizowanej i polimorficznej, były realizowane poprzez jedzenie w relacji z matką. Drugim kluczowym okresem w rozwoju, jest trening czystości. Jak wiadomo, dziecko koncentruje swoją uwagę, oraz swoje emocje wokół aspektu, który ma znaczenie dla rodziców. Oczywistym zatem będzie fakt, iż gdy rodzice zaczną interesować się treningiem czystości, gdy zaczną wprowadzać pewne zasady i restrykcje dotyczące wydalania i powstrzymywania się od wydalania, to dziecko zacznie zwracać na to szczególną uwagę. Tutaj istotne znaczenie ma właśnie koncepcja dawania i brania. W fazie oralnej, dziecko było pasywnym odbiorcą mleka matki, która dawała mu pokarm. Jedyną rzeczą, jaką dziecko mogło oddać matce, to była wdzięczność i poczucie własnej satysfakcji, jako prezent za to, co otrzymało od kochającego obiektu. W fazie oralnej dziecko nabyło pasywny wzorzec zaspokajania potrzeb. W fazie analnej, dotyczącej treningu czystości, to się zmienia. W tym okresie, to rodzice zwracają się do dziecka z prośbą o coś. Dziecko szybko odkrywa, że aby zrealizować tę prośbę, musi podporządkować się jakimś określonym zasadom dotyczącym miejsca i czasu, w jakim może wydalać. To oczywiście staje się powodem buntu i ambiwalencji względem rodziców, ale tymi tematami zajmę się przy innej okazji. Mały brzdąc zatem, przy okazji treningu czystości, ma okazję spełnić oczekiwania matki, dać jej coś, czego ona pragnie, tj., spełnić zasadę, jaką ona nakłada na dziecko. Dziecko, mając w pamięci wdzięczność i miłość, jakie odczuwało względem matki przy karmieniu, teraz decyduje, by poświęcić swoje impulsywne potrzeby wydalania, zacząć je kontrolować, aby móc tym sprawić matce radość. Dziecko uczy się przestrzegać zasady nałożonej przez rodziców z miłości do rodziców fantazjując, iż zaspokaja w ten sposób ich potrzeby. Dzieje się tak dlatego, iż dziecko zdaje sobie sprawę, iż rodzice nie mają wpływu na nie i to ono samo może zadecydować o czasie i miejscu oddania stolca. W tym momencie to już nie rodzice są tylko silni, kontrolujący i omnipotentni, ale też dziecko może kontrolować rodziców i czuć się omnipotentne poprzez to, że może spełniać ich oczekiwania, ale nie musi. Ostatecznie w sprzyjających warunkach wygrywa miłość i dziecko podporządkowuje się matce z miłości do niej. Towarzyszy temu pewna symbolizacja. Trening czystości jest czymś niezmiernie ważnym dla rodziców, czymś czemu matka poświęca wiele uwagi i jest bardzo zaangażowana emocjonalnie w aspekty relacji z dzieckiem, związane z kontrolą wydalania. Dziecko zauważając to, samo angażuje się emocjonalnie w ten obszar i uświadamia sobie wielkie znaczenie, jakie ma dla matki trening czystości. Psychoanaliza zakłada, że dziecko w wyniku uświadomienia sobie tych faktów, zaczyna traktować stolec, jako coś wartościowego, co daje matce. Oczywiście nie w sensie dosłownym, ale daje stolec w kontekście treningu czystości. To w fantazji dziecka tworzy nową formę relacji z matką: relację, w której aktywność stoi po stronie dziecka. Tutaj to dziecko coś daje matce, to dziecko zaspokaja jej potrzeby, a zatem to ono tym razem jest aktywne, a matka pasywna, ponieważ nie może ona zmusić dziecka do przestrzegania zasady, a zatem jest zależna od woli dziecka, tak samo jak wtedy, gdy brzdąc, jako niemowle był zależny od matki, która w zależności od swojej woli mogła je nakarmić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uważam też, że taka terapia może wręcz spowodować pogorszenie stanu psychicznego danej osoby. Są i takie przypadki -http://psycho-kit.pl/?p=5981 W ogóle polecam ten blog, bardzo dobry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"nurt psychoanalityczny jest szczególnie dobrze wyposażony w narzędzia do niszczenia osobowości niepewnych siebie pacjentek, dzięki zamierzonemu dystansowi wytwarzanemu przez psychoanalityka, regresji emocjonalnej, obniżaniu samooceny pacjentek, lekkomyślnemu sugerowaniu poczucia winy, poglądom na historycznie uwarunkowaną niższość moralną kobiet, a także całkowitej dowolności interpretacji i przekonaniu o nieomylności psychoanalityków”. dobra, idę spać, bo jeszcze ktoś pomyśli, że mi płacą za tą krytykę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po prostu trafilas na DZIWNEGO prychoterapeute

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelina

Witam, zgadzam sie nurt psychoaanalitycznt niszczy osobowosc!! 100 % prawda, byłam ponad 3 lata na terapii psychodynamicznej i wcale mój stan sie nie poprawił wrecz pogarszał, czułam sie cały czas zmęczona, jakby wyssana z energii. Wszystko przez powrót do dziecinstwa i emocji które niby stłumilismy wiec do gniwewu złosci nienawisci a na kogo...? oczywiscie na rodziców. terapia pomoga szukać przyczyny a tą przyczyną wg tego nurtu zawsze jest rodzina. Pacjent zajmowac sie tym co jest tu i teraz, uczyc sie np jak radzic sobie z lękami to wpada w otchłan niekonczoącej sie rozpaczy , nienawisci, gniewu , złosci do rodziców. Wiec przez klika lat tak mozna tkwic i nic sie nie zmieni. Oczywisciepsycholodzy wciskaja ze poprzez uswiadomienie tego co nieswiadome zmieniamy sie. Dla mnie to guzik prawda. Ta terapia oparta na psychoanalizie Z Frauda( zyda który nienawidził chrzescijan i chiał zniszczyc chcrzescijanska rodzinę, zasady, moralność, odwrócic od Boga) Tak naprawde szkodzi, przybija do ziemi człowieka który tak naprawde  posiada niskie poczucie wartości. To co ja przeszłam na terapii to był kszmar, sama sie dziwie ze w tym tkwiłam. Oczywiscie przerwałąm terapie 2 mce temu i czuje sie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dama

Hmmmm . ...Tak czytam powyższe wpisy i jakbym słyszała siebie.  Trafiłam do terapeutki psychoynmicznej. Jestem na dopiero 6 spotkaniu  i krew mnie zalewa bo mam zaczynać i wnosić materiał... tylko nie wiem czym mam zaczynać... mogę opowiedzieć historię mojego życia... dzieciństwa ale odnoszę wrażenie że to gadanie dla gadania  a ona siedzi i patrzy i słucha...słucha mojego milczenia..... czuję się jak ...... pomyśleć że wcześniej byłam na 3 konsultacjach u psycholog terapeutki i wydawała mi się zbyt bezpośrednia ale zadawała mi pytania, stawiala hipotezy po prostu rozmawiała ze mną... mówiła że mi pomoże...podziękowałam jej bo mi się wydawała mało kompetentna i poszłam do psychoterapeuty ktory czeka aż ja zacznę mówić i  pytać ...totalnie nie moja bajka... Jestem zamknięta i nieufna  i wolę żeby mnie ktoś prowadził...2 płatne spotkania na tydzień ktore ja mam rozpoczynać ... nie czuję ulgi ani rokowań... nawet w necie brak pozytywnych wpisow o nurcie psychodynamicznym... korci  mnie żeby wrócić do tej psycholog... choć ma tylko ukończony I stopień TSR i jest terapeutką uzależnień w trakcie certyfikacji...  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość

tez jestem tego zdania, pierdzielenie o niczym w wiekszosci i wyciaganie kasy, mozna chodzic 2 lata i niwiele osiagnac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
 

tez jestem tego zdania, pierdzielenie o niczym w wiekszosci i wyciaganie kasy, mozna chodzic 2 lata i niwiele osiagnac

umyj cipe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×