Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Irytujaca siostra meza a sprawa wesela. Co Wy byscie zrobily

Polecane posty

Gość gość
sorry ale jeśli mieszkasz w domu teściów to na was spada opieka nad nimi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, pomylilyscie tematy. Tamten nie jest moj, a corka siostry nie ma na imie Kasia. Tak, mieszkamy z tesciami, ale mieszka na gorze domu rowniez jego brat z rodzina, a podwozki ciagle spadaja na meza. Wiec jak to jest? Jeden syn ma sie zajmowac tesciowa i jej sprawami? Chociaz obaj mieszkaja? Najgorsze jest to, ze chyba tak wlasnie wszyscy mysla. Siostra meza w szczegolnosci, bo podchodzi do tematu tak, jakby to bylo OCZYWISTE, ze moj maz ma tesciowa wszedzie zawiezc. Tak, jestesmy mlodym malzenstwem. Ja mam 26, moj maz 32. I nie, nie bylo wpadki. Pobralismy sie po dlugoletnim zwiazku. Tesciowa miala pozno mojego meza, i jak juz to wlasnie on jest z przyslowiowej wpadki. Siostra meza ma chyba 44, a brat 47 lat. Jeszcze raz zaznaczam, ze tamten temat nie jest moj. Zadna siostrzenica z chlopakiem nie przyjezdza do nas, nie wiem, skad to wytrzasnelyscie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aha, jeszcze jedno. Czy jak sie z mezem wybudujemy i wyprowadzimy- zostanie tylko brat na gorze ze swoja rodzina, to ta pomoc dalej bedzie naduzywana? Owsze, mozna pomoc, ale czy caly czas to musimy byc my? Juz nie wiem, co o tym sadzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
skoro mieszkacie u teściów to sprawa wygląda inaczej:O Może dom będzie przepisany na twojego męża i dlatego wymagają wszyscy od niego podwożenia teściowej? ale z drugiej strony to jak często on ja wozi? Do kościoła raz w tygodniu, do lekarza no też niech będzie raz w tygodniu no i z wami jak gdzieś jesteście w gości wszyscy zapraszani. To naprawdę tak dużo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
skad mamy wiedziec dlaczego twoj maz? Moze ma lzejsza prace od brata, moze ma wiecej czasu, moze brat ma gorszy samochod, moze tak sie dogadali, ze dopoki mieszka tam twoj maz to na nim to spoczywa, moze k..wa mac maz chce wozic swoja matke i tyle. Dobrze ci ktos napisal masz problem z mezem, bo ani razu, w zadnym poscie nie napisalas, ze WAM to przeszkadza tylko ciagle TY TY i TY. No to skoro tak ci to wadzi to zmaiast sie tutaj produkowac pogadaj z mezem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czytajcie ze zrozumieniem. Kilka razy pisalam, ze maz ma takie samo ja ja, jest juz tym zmeczony. Ale zawsze tak bylo,ze to on robil za podwozke i chyba nie potrafi sie przeciwstawic... Dom jest dawno przepisany. Na OBU braci. I zgodze sie, ze musi maz pomoc za ten dom, ale dlaczego na niego tylko to spadlo? Ze niby brat ma ciezsza prace? To my mamy wiecej pola, gospodarki. I to duzo wiecej. Moj maz ma wiecej pracy, bo po slubie sobie dokupilismy ziemi. I ciagle slysze jak to musze byc wdzieczna za dom, a w rzeczywistosci jest to maly pokoj, kuchnie i lazienke mam wspolna z tesciowa. Brat za to ma cala gore dla siebie- 3 pokoje. I to ja namowilam meza na budowe, bo nam zwyczajnie ciasno, a dziecko rosnie. Wiec tyle mam z tego domu, ze i tak musimy MY sie wyprowadzci, ale oczywiscie i tak musimy siedziec cicho i godzic sie na wszystko. Jeszce raz napisze: ani brat, ani jego siostra nie pomagaja za bardzo tesciowej, nie zaproponuja nigdy, ze ja zawioza gdziekolwiek. Dlaczego wiec ja mam pol rodziny zabierac ze soba? Juz wystarczy, ze tesciowa ciagle mamy na glowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no dobrze, ale wciaz nie rozumiem dlaczego z mezem o tym nie porozmawiasz?:O co ci mamy doradzic? niech maz poinformuje siostre, ze siostrzenica z wami nie pojedzie, bo po pierwsze nie bedziecie jej na weselu pilnowac, a po drugie macie swoje plany w trakcie podrozy. Czy to naprawde takie trudne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie może mąż pogadać z bratem, teraz ty jedź z matką bo zawsze ja jadę? nie można się podzielić na pół? tu taka wyszczekana a normalnego pytania w realu nie potrafisz zadać tylko od razu jad wylewać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spec od samochodów
(15:19) Jak to czy dwoje czy czworo to paliwa tyle samo pójdzie? Większe obciążenie więcej paliwa idzie-nie wiesz takich rzeczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze że ja mam w życiu odwrotnie. Ja to muszę się prosić żeby kogoś zabrać;) Ale przynajmniej robię to co chcę. Chcę kogoś zabrać to zabieram nie chcę to nie i gitarra! Nikt mi się nie wprasza bo ja jestem mistrzem asertywności-w sumie nie wiem skąd mi się to bierze ale taka właśnie jestem. Ja potrafię wymyślić w ułamku sekundy wszystko i nawet się po nosie nie podrapać;) -To jakiś rodzaj lęku jest przed brakiem swobody-ja to wiem ale to strasznie motywujące jest i o ile czasami myślę nad kłamstwem dniami i niczego nie wymyślę to z sytuacji podbramkowych wychodzę obronną ręką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Echh, wiem, ze ciezko mi cos doradzic. Po prostu troche mi ulzylo, gdy sie wygadalam. Jedyne wyjscie to wyprowadzka i nauka asertywnosci, wiec nie jedzcie po mnie tylko dlatego, ze Wam sie wydaje, ze wredna suka ze mnie... Ja ciagle rozmawiam z mezem, widze, ze sie meczy, ale chyba jest jeszcze mniej asertywny ode mnie... Dlatego tak nas kazdy wykorzystuje. Powiedzialam dosc, bo naprawde tak czuje. I jesli ja nie bede twarda i, jak Wy to nazywacie, wredna, to nie bedziemy mieli swojego zycia. Ja tylko chce zawalczyc o nasze prawo do prywatnosci, swobody. I nie chce, bysmy byli poszkodowani- brat w koncu tez ma dom przepisany, a matki nigdzie nie zawozi. A to my musimy sie wyprowadzic... W sumie to dobrze. ciesze sie, bo zawsze chcialam mieszkac na swoim. Przed slubem chcialam wyjechac za granice z mezem (pracowalam tam), moi rodzice by nam na poczatku pomogli, bo maja dom w UK. Ale maz nie chcial- czlowieka pracujacego i przywiazanego do ziemi bardzo trudno przestawic na inny profil. Dokupilismy ziemi, zaczela przynosic wiekszy dochod, wiec powiedzialam, ze musimy sie budowac, skoro nie chcial maz wyjechac. To jest taki nasz kompromis. I dzisiaj wiem, ze maz przyznaje mi racje, ze innego wyjscia nie ma, ze musimy zyc wlasnym zyciem, a nie ciagle rodziny. Troche odbieglam od glownego tematu, wybaczcie, ale to wszystko jest ze soba powiazane. Nie dziwcie sie wiec, ze nie chce robic ciagle za darmowa podwozke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko masz w sobie tyle jadu i tyle złości, że nie dziw się, że jesteś tu wyzywana od żmij. Ja rozumiem, że masz powodu być zła na rodzinę męża, bo Was wykorzystują, ale to w ogóle nie tłumaczy Twojego podejścia do sprawy. Ty zamiast rozwiązywać problem jak osoba dorosła zachowujesz się jak rozwydrzone dziecko narzekając na wszystkich naokoło, nie widząc w sobie ani odrobiny złego zachowania. Znając życie do rodziny nie piskniesz nawet, że na coś nie masz ochoty, ale za placami tyłek im obrabiasz. A to jest wredne i nie fair. Bardzo możliwe, że cała rodzina męża nie ma bladego pojęcia, że Wam ten układ nie odpowiada. A jak zaczynasz bredzić o zwrocie kasy za paliwo od teściowej (u której pod dachem mieszkacie), bo pojechała wspólnie z Wami na jakąś imprezę rodzinną, to pewnie mają Was za wariatów. I słusznie. Bo nie potraficie normalnie rozmawiać tylko za placami wyzywacie od najgorszych. To nie jest ani normalne, ani zdrowe. Co do wyjazdu z córką siostry: dla mnie nie byłby to żaden problem zabrać ich przynajmniej w jedną stronę. Nie zbiedniejecie od tego, że ich zabierzecie, a bez przesady, że Wam będą aż tak przeszkadzać. W drugą stronę jedźcie sami jeśli sobie tak zaplanowaliście i po kłopocie. Co za problem otworzyć buzię i grzecznie powiedzieć "Weźmiemy ich ze sobą, ale tylko w drodze na wesele, potem mamy inne plany"? No chyba, że się nie potrafi normalnie rozmawiać, a tego autorko najwyraźniej nie potrafisz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, przeczytaj to proszę uważnie. Po pierwsze, rewelacja, ze się budujecie, pójdziecie na swoje, nikt wam nie będzie się szarogęsił, on pan domu ty pani domu i basta, drzwi na klucz i wasza sprawa, bo teraz to masz nieciekawą sytuację mieszkaniową. Owszem matce męża pomagać, bo to jednak matka, ale z umiarem! Niech mąż raz ją gdzieś zawiezie, ale za drugim razem zakomunikuje bratu żeby on to zrobił, tak, dobrze mówie, ma zakomunikować a nie się pytać. Po tym co cczytam to wnioskuje, ze rodzina męża albo nie widzi lub nie chce widzieć, ze was wykorzystują, bo skoro nic nie mowiliscie do tej pory, ze wam nie pasuje, ze chcecie na benzynę to im sie wydaje ze jest ok, ze to norma. Albo widzá ze wam to przeszkadza ale mają radochę ze nie jestescie asertywni, i dalej z was wysysają co się da. Tak czy inaczej świadczy to tylko o tym, ze nie ma w nich empatii, tylko egocentryzm, egoizm, despotyzm i wygodnictwo, to rodzaj chytrusów, aby tylko na czyichś plecach się przejechać. Nie wiem gdzie mieszkacie, ale wnioskuje ze to mala miejscowosc lub wies, u niektorych rodzin wywodzących się ze wsi, panuje taki durny pogląd czy nawet tradycja ze najmlodsze dziecko jest przeznaczone dla rodzicow, zostaje w domu, robi na gospodarce, nie ma prawa ich zostawic, a jesli samo chce miec rodzine to i tak rodzice, rodzinny dom i gospodarka na byc na jego glowie i na pierwszym miejscu a dopiero potem zona i dzieci. A goowno bo nikt nie jest niczyim niewolnikiem a tradycja? W afryce jest tradycja zabijania albinosów bo rzekomo to szczęście przynosi, więc tradycje trzeba mieć w d***e, poza tym dalej zylibysmy w jaskiniach i walczyli o ogień gdyby od poxzątku postępować tylko z tradycją. I jak czytam jakie uklady panują w rodzinie męża to właśnie taki model wypracowali, dlatego ani brat ani siostra męża nic od siebie nie dają, tylko oglądają s ię na męża twojego. To mieli wpajane od lat i z tym się nie wygra i już, że się zmieni, i oni nagle zrozumieją i się dostosują. Oni po prostu nie czują takiego moralnego obowiązku, a wręcz uważają ze to wy macie moralny obowiązek pomagania wszystkim za darmola. Dlatego czeka was długa, nieustanna walka, będziecie musieli asertywnie ich uczyć i postępować jak zdarta plyta. To będzie długi proces lub nawet wieczny proces w ktorym będziecie pokazywac, ze wam tez nalezy sie szacunek,ze tez macie swoje zycie i tez jestescie odrębną rodziną żyjącą na własny rachunek. I ze nie jestescie niewolnikami. W sumie pierwszym krokiem moze byc to nieszczesne wesele, chociaz ja radzilabym je odwolac, jesli jest jeszcze czas, ale wyjechac gdzies na dwa dni zrobic sobie taki romantyczny wypad. A szwagierce zakomunikowac ze zmienily sie wan plany i nie jedziecie na wesele. Mialabys wreszcie czas tylko dla was, no chyba ze chcesz lub teraz musisz juz jechac na to wesele?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo jesli musisz jechać bo się nie da odwołać, to powiem szczerze, że prędzej im nosa przytrzesz i do pionu ustawisz jak wezmiesz ich ale tylko w jedną stronę. I to nie ty lecz mąż powinien zarządzić i rzucić tekst " ok, siostro, w sumie to nawet lepiej ze twoja corka z nami pojedzie, bo podzielimy się kosztem dojazdu, bo myśmy się nawet zastanawiali czy nie zrezygnować bo nasz budżet jest już na debecie, a tak dobry i taki grosz i oni zaoszczedzą bo bilety wynioslyby ich duzo więcej. Tylko słuchaj, zawieziemy ich tylko w jedną stronę, powrót muszą sobie sami zorganizować, bo my mamy jeszcze inne plany i nie wracamy od razu do domu". Komunikat, zadnych pytań, tłumaczeń. Jesli zada pytanie "ale dlaczego ich nie zabierzecie z powrotem?", to odp "ej, siostra nieprzytomna jestes? Sluchasz mnie, przeciez ci juz mowilem ze nie wracamy od razu". A jak zapyta "to gdzie jedziecie" odp "no mamy cos tam w planach". "No ale gdzie?", od"no w przeciwną stronę niz dom, oj siostra co sie tak dopytujesz, po prostu mamy plany i tyle, dlatego oni muszą wrócić sami". A jak powie zebyscie jej pilnowali to odp "siostra ty chyba zartujesz, ja ich tylko podwoze na to wesele, za niańkę robić nie będę, nie po to swoje zostawiam tu zeby miec inne na glowie". Kochana, ja wiem, asertywnosc to trudna sztuka, ale czasem warto wycwiczyc kwestie/wypowiedzi wczesniej przygotowane, moze napiszcie sobie tego typu wypowiedzi na kartce i nauczcie sie ich na pamiec, moze wtedy bedzie wam łatwiej je wypowiedzieć jak wyjdą wam z ust jak z automatu, nie będziecie czuli ze robicie komuś przykrość, ze sie narazacie a co najwazniejsze, wypowiecie te slowa w spokoju, bez emocji, z pewnoscią siebie, bez agresji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziekuje za konstruktywna rade. Coz, maz jeszcze nie dzwonil i nie oznajmil, czy jedziemy, czy nie. Ja sama kaze mu sie juz okreslic, bo wesele za dwa tygodnie. On ciagle mowi, ze zdazy zadzwonic. Byc moze nie chce jechac? Wcale by mi to nie przeszkadzalo. Albo moze czeka do ostatniej chwili, bo wlasnie nie chce nikogo miec na glowie? Pytalam sie, czy siostra sie go pytala, czy jedziemy na wesele? Powiedzial, ze tak. A na pytanie, co jej odpowiedzial oznajmil, ze powiedzial, ze nie wie. Skoro tak mowi, to chyba nie chce miec po raz kolejny rodzinki na glowie. Ja rozumiem, ze dziecko,ktore otrzymuje dom i gospodarke od rodzicow, powinno sie zajac rodzicami na starosc. To jest bardzo sprawiedliwe, ale tu dom jest przepisany na dwoch braci, nie tylko na mojego meza. W dodatku to moj maz zostal wyrolowany, bo kiedys tak mialo byc, ze dom bedzie jego. Brat mieszkal na poczatku u zony, ale ze tesciowie sie im wtracali, to przyszli mieszkac tu. I moj maz musial robic podzial dzialki i za nakazem swojej matki, odpisac polowe bratu. No i teraz brat ma na gorze 3 pokoje, a my jeden i wspolna kuchnie i lazienke. No i w pakiecie rozwozenie calej rodziny za free. Juz to widze, jak kafeterianki na moim miejscu by nie byly sfrustrowane. Dla mnie rodzina meza moze sobie zabrac caly ten dom, ale niech nas tak nie wykorzystuja do jazdy wszedzie. I tak- asertywnosc to trudna sztuka. Niby na forum doradzaja, by nie dac sobie wejsc na glowe, a gdy faktycznie probujesz zawalczyc o swoje to Ci zjada jeszcze gorzej. Nie pojmuje tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9:37, A co za roznica, ile razy maz autorki wozi matke do kosciola, czy lekarza? Skoro mieszka tam dwoch braci, jeden nawet na lepszych warunkach, bo ma dla siebie cala gore, to chyba logiczne, ze tesciowa powinni wozic po rowno? Ni sadzisz, ze to niesprawiedliwe cala opieke zwalic na dziecko, ktore i tak juz ma najmniej tego metrazu? Po przeczytani wszystkich postow nie dziwie sie nic a nic autorce- ma prawo byc zla, ze tesiowa zawlaszcza syna dla siebie, jakby to ona byla jego zona, a nie autorka. Stad zapewne a niechec autorki do zabrania rodzinymeza na wesele- pewnie tylko podczas tej drogi i na samym weselu bedzie mogla poczuc, ze jest zona z prawdziwego zdarzenia, ze ma meza tylko dla siebie. A gdyby zabrali rodzine, to nie wiadomo, co ona by sobie wymyslila jeszcze po drodze? Moze jakies wielkie zakupy, albo zwiedzanie czegos, czego autorka by nie chciala zwiedzic? Skoro ciagle traktuja jej meza jak swoja wlasnosc to wcale by mnie nie zdziwilo, gdyby tak bylo. A ze oboje maja problem z asertywnoscia to pewnie by ulegli. I znowu ich plany by sie liczyly najmniej. A tak zapobiegawczo nie wezma nikogo i nie beda musieli spelniac czyichs zachcianek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokladnie tak. Moze to i smieszne, ale chce poczuc sie zona wlasnego meza, chocby przez te 3-4 dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Słuchaj wiem, ze dom jest tez na brata, bo czytałam co pisałaś,dlatego tymbardziej jego rodzina jest egoistyczna, bo patrzá na twojego męża jak na tego najmłodszego zgodnie z tradycją ze najmloddzy musi sie zająć domem, rodzicami i gospodarką, ale ta rodzina patrzy tylko tak jak im wygodnie, czyli przez pryzmat jego obowiązkow, bo praw zgodnie z tradycją jakoś mu nikt nie dał, skoro majątek jest na poł a nie cały na niego. Sory, to i obowiązki na poł, zwłaszcza, ze ten brat ma większe pokoje. A po śmierci matki, twojej teściowej to założę się, ze właśnie owy braciszek męża poczuje się panem domu i gospodarzem, a was będzie traktował jak parobków. Dlatego buduj się jak najszybciej i uciekaj stantąd. Autorko, naprawdę ogarnijcie się razem z mężem do nauki asertywności, owszem pomóc komuś ale tylko jeśli wam to akurat pasuje i z niczym nie koliduje, w innym przypadku absolutnie nie, bo eam nie po drodze, bo musielibyscie z czegos zrezygnoeac na rzecz tej pomocy/przyslugi, a nie macie zamiaru robic czegos swoim kosztem. No niech mi się tu znajdzie jakaś mądra kafeterianka, która od ust sobie chleb odejmie żeby ktoś inny mogł za to kupić papierosy, już widzę tabuny hihihi :), Głowa do góry i wytrwałości i odwagi wan życzę byście zaczęli wyznaczać granice prywatnosci i szacunku do was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Słuchaj wiem, ze dom jest tez na brata, bo czytałam co pisałaś,dlatego tymbardziej jego rodzina jest egoistyczna, bo patrzá na twojego męża jak na tego najmłodszego zgodnie z tradycją ze najmloddzy musi sie zająć domem, rodzicami i gospodarką, ale ta rodzina patrzy tylko tak jak im wygodnie, czyli przez pryzmat jego obowiązkow, bo praw zgodnie z tradycją jakoś mu nikt nie dał, skoro majątek jest na poł a nie cały na niego. Sory, to i obowiązki na poł, zwłaszcza, ze ten brat ma większe pokoje. A po śmierci matki, twojej teściowej to założę się, ze właśnie owy braciszek męża poczuje się panem domu i gospodarzem, a was będzie traktował jak parobków. Dlatego buduj się jak najszybciej i uciekaj stantąd. Autorko, naprawdę ogarnijcie się razem z mężem do nauki asertywności, owszem pomóc komuś ale tylko jeśli wam to akurat pasuje i z niczym nie koliduje, w innym przypadku absolutnie nie, bo eam nie po drodze, bo musielibyscie z czegos zrezygnoeac na rzecz tej pomocy/przyslugi, a nie macie zamiaru robic czegos swoim kosztem. No niech mi się tu znajdzie jakaś mądra kafeterianka, która od ust sobie chleb odejmie żeby ktoś inny mogł za to kupić papierosy, już widzę tabuny hihihi :), Głowa do góry i wytrwałości i odwagi wan życzę byście zaczęli wyznaczać granice prywatnosci i szacunku do was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, ze budowa to jedyna szansa. Dlatego namowilam meza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Juz to widze, jak kafeterianki na moim miejscu by nie byly sfrustrowane. Dla mnie rodzina meza moze sobie zabrac caly ten dom, ale niech nas tak nie wykorzystuja do jazdy wszedzie. I tak- asertywnosc to trudna sztuka. Niby na forum doradzaja, by nie dac sobie wejsc na glowe, a gdy faktycznie probujesz zawalczyc o swoje to Ci zjada jeszcze gorzej. Nie pojmuje tego. X Kochana, ja bym na Twoim miejscu po prostu nie była, nie dopuściłabym do takiej sytuacji. W momencie kiedy przepisałabym połowę domu na brata zaczęłabym od niego egzekwować wykonywanie połowy obowiązków względem matki, a jednocześnie od razu zaczęłabym myśleć o własnym domu, bo nie wchodziłoby w grę mieszkanie pod jednym dachem, w jednym niedużym mieszkaniu z matką (którąkolwiek). Ja rozumiem, że zostaliście wystawieni z tym domem, to bez dwóch zdań. Ale Waszą winą jest to, że nie ustawiliście od razu rodziny do pionu, tylko chowacie żale i jak małe dzieci robicie co Wam reszta każe. Gdybyście od razu ustawili brata to by sytuacja wyglądała inaczej, a Was nie zjadałaby złość od środka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A śpicie tam? A Corka szwagierki z tym chłopakiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ja nie moglam nic zrobic, bo to rozpisane jest juz prawie 14 lat, jeszcze wtedy meza nie znalam. To on sam chyba dal sie wmanewrowac w taka sytuacje, bo od poczatku powinien powiedziec, ze obowiazki wzgledem matki dzielimy na pol. Ja osobiscie nie poczuwam sie do tego domu. Gdy tylko wybudujemy swoj to moga sobie go zabrac, ewentualnie splacic meza. Dlatego dazylam do budowy wlasnego. Na razie mamy mape do celow projektowych i wybrany projekt. Czekamy na reszte papierow i mamy zamiar ruszyc w przyszlym roku, postawic na razie stan surowy, bo na reszte nie mamy pieniedzy. Zreszta, nie wiem, czy i na stan surowy nam starczy, bo jako rolnicy bierzemy pieniadze tylko za zbiory. I za to zyjemy calym rokiem. Musimy sobie budzet tak rozplanowac, by miec i na zycie i na budowe. Obawiam sie, ze jak pojedziemy na wesele (a juz na komunii bylismy) to po prostu zabraknie nam pieniedzy. Wszystko bedzie tak naprawde zalezec od tegorocznych zbiorow, a wlasciwie cen za zbiory. A te nie zapowiadaja sie rozowo. Juz w 2014 musielismy odpuscic budowe i przekladac ja, bo ceny za wisnie, jablka byly drastycznie niskie. Nie jest to wszystko takie proste...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, bedziemy tam nocowac. Panstwo mlodzi maja oplacic noclegi dla gosci z daleka. Ja nie wiem, jak bedzie spala siostrzenica- z chlopakiem, czy osobno. Dlatego kazalam mezowi sie okreslic, czy jedziemy w koncu czy nie, bo juz sama nie wiem teraz. A przeciez mlodzi musza zaplacic wczesniej, musza wiedziec, by na darmo nie placic komus miejsc na sali i w hotelu. Mnie kuzynka mowila (panna mloda), ze mozemy dac znac do 2 tyg wczesniej (do pierwszego czerwca bylo potwierdzenie, ale my nie wiemy, czy bedziemy mieli juz wisnie, bo jak tak, to nie pojedziemy), a maz mowil, ze jemu powiedziala, zebysmy na tydzien przed weselem dali znac. A on tweirdzi, ze jeszcze nie wie... I tak nam dziewczyna na reke poszla, ze mozemy dac potwierdzenie duzo pozniej niz inni, wiec chcialabym sie juz okreslic na 100%. Przypuszczam, ze maz ciagle mowi, ze nie wie, bo nie chce sluchac juz siostry i jej namawiania nas na to wesele i sluchania, jak to nie ladnie nie pojechac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1. Nie macie kasy, macie inne wydatki to olejcie ten wyjazd i po kłopocie. 2. Skoro dom już dawno był tak zapisany to wprowadzając się do męża doskonale wiedziałaś na co się decydujesz - niestety taka prawda. I nie mów, że nie widziałaś, że wszyscy męża traktują jak popychadło. Trzeba było od razu ustalić, że się budujecie i zamieszkać od razu na swoim. Sytuację macie nieciekawą, ale niestety na własne życzenie. Mąż niemota przez lata nie umiał odmówić to teraz się tych złych emocji nazbierało i wcale się nie dziwię. 3. Skoro jest taka sytuacja, że się budujecie to może warto by TERAZ porozmawiać o spłacie przez brata Waszej części domu? Przedstawiacie sprawę jasno: nie chcecie tam mieszkać, Waszą połowę zostawicie dla brata (a on będzie miał na przyszłość chociażby dla swoich dzieci), więc chcecie aby brat Was spłacił to się szybciej wybudujecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kolejna rzecz: skoro pracę macie tylko w sezonie to może warto poszukać jakiejś pracy poza sezonem? Możesz się podjąć opieki nad dzieckiem (miała byś pod opieką Twoje dziecko i jeszcze jedno w podobnym wieku), może jakaś praca na weekendy, nawet za barem, albo w sklepie, albo sprzątanie. Domyślam się, że na wsiach łatwo nie ma, ale skoro nie wiedzie Wam się dobrze to trzeba coś z tym zrobić a nie narzekać, że cały rok musicie żyć z kasy ze zbiorów. Może hodowla jakiś zwierząt? Jajka ekologiczne? Króliki? Jeśli w pobliżu macie jakiekolwiek większe miasto to na takie produkty zawsze są chętni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zyjecie przez caly rok z pieniedzy za zbiory? I to owocow tak? Dziewczyno wy tego domu za 10 lat nawet nie postawicie:O Zbiory sa w sezonie, poza sezonem pracujcie dodatkowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Maz pracuje w zime. Ja, niestety, musze siedziec z dzieckiem, bo nie dostalo sie do przedszkola w tym roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To po weselu bedziesz musiała dziewczyny pilnować w nocy zeby nie zaciążyła. Bo tam śpicie tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, wesele jest ponad 300 km od nas, wiec jechalibysmy tam w piatek, a wracali w poniedzialek. Chce wyjasnic kwestie naszej pracy. To nie tak, ze zbieramy sobie owoce w sezonie i na tym koniec. Maz prace rozpoczyna w polu juz wczesna wisona- nawozy, pryskanie. W lipcu rozpoczynamy zbior wisni, ledwie sie skoncza zaczynaja sie maliny jesienne, ktore zbiramy sami, bo nie mamy malin duzo, we wrzesniu zaczynaja sie jablka. Najmujemy ludzi, bo sami nie dalibysmy rady. Do wisni zreszta tez. Z jablkami schodzi nam sie do listopada. Potem maz musi wszystko obciac- kazdy sad. Robi to sam, tylko do wierzcholkow najmuje, by zaoszczedzic pieniadze. Nastepnie od konca grudnia do maja chodzi do pracy ciac sady u szkolkarzy. Wiec pracy ma na caly rok. Ja wczesniej jezdzilam sezonowo do pracy w UK. Teraz nie moge, bo maz nie dalby sobie rady sam z gospodarka i trzylatkiem w domu. Bo jak? Kto by dziecka pilnowal, gdy bylby w polu? Przeciez nie wezmie trzylatka do sadu, gdy pryska... Pokrecone to wszystko, ale musimy byc zdani tylko na siebie. Ktos proponowal, bym zajela sie czyims dzieckiem, by dorobic... To jest wies, tu kazda kobieta siedzi w domu z dzieckiem i pomaga w gospodarce. Ewentualnie babcie pilnuja dzieci. Zreszta, nawet gdybym chciala dziecko oddac opiekunce, to po pierwsze: zwyczajnie ich tu nie ma, po drugie: nawet, gdyby byla to wzielaby cala moja pensje, bo we wshodniej Polsce wyplaty jakie sa, to chyba nie trzeba mowic... Takze jestem skazana na siedzenie w domu. Planujemy oddac dziecko do przedszkola, ale to i tak niewiele zmieni, bo przedszkolaki przyjezdzaja do domow o 13-ej, potem trzeba je odebrac, wiec kto mi da prace do 13-ej? Moge byc co najwyzej u nas w polu do poludnia, a potem po dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×