Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Gość pozdrawiam pszczole
❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczolko, ja bardzo chcialabym wiedziec co sie stalo ??? Co bylo przyczyna? Jesli dobrze zrozumialam to urodzilas dziewczynki juz martwe... Moze to zabrzmi dziwnie, ale mnie wiedza uspokoilaby.... rozumiesz mnie? Jesli tylko czujesz sie na silach opowiedziec o tym co sie wlasciwie stalo, to bardzo Cie prosze... to jest w sumie zatrwazajace, ze mozna stracic dziecko/dzieci tak pozno! Czy to z winy lekarzy? Ktos czegos nie dopatrzyl? Wybacz, jesli nie chcialas takich pytan.... zrozumiem! U mnie ok, brzuchoi jest ogromne juz teraz i zaczyna mi powoli przeszkadzac... Zwolnilam tempa, oszczedzam sie, odpoczywam i tak dalej, ale to oczywiscie nie znaczy ze siedze bezczynnie. Niedlugo wizyta kontrolna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to jeszcze ja... nie daje mi to spokoju... Pszczolko, napisalas \"po dlugich probach wywolania porodu\", bardzo chcialabym wiedziec dlaczego lekarze zaakceptowali te \"dlugie proby\" dlaczego nie zrobili cesarki? dlaczego czekali?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko, absolutnie nie mam oporów przed mówieniem o tym, co sie stało. Nie ma tabu w tym temacie, poza wyglądem dziewczynek:( O tym nie rozmawiam z Trutniem, który je widzial i jest wstrząśnięty. Ja wole wyobrażać je sobie ubrane w ubranka, które daliśmy do prosektorium, jak sobie słodko spią, bez tej calej brutalnej prawdy o fizjologii.. Pisalam juz o tym, o co pytasz, na październiku, pozwól więc, że wkleje po prostu te wypowiedź, bo wyszedł mi tam tasiemiec;) Jesli chodzi o przyczynę zgonu, to niestety na razie nic nie wiadomo, trzeba złożyć podanie o wydanie wyników sekcji zwłok. Prawdopodobnie przyczyna byla łożyskowa, bo gdyby mialo coś się stać dziewczynkom, to raczej jednej, a nie dwóm naraz (dwóm czy dwom?). Jeszcze w niedzielę skakały jak zawsze, wydaje mi się, że w poniedzialek rano czułam ruchy, ale nie dam sobie ręki uciąć. Tobiasz czasem zrywa mnie szybko i nie mam czasu sie zastanawiać nad niczym...Na pewno nie ruszały sie juz do wizyty kontrolnej o 16-nawet powiedzialam koleżance, do ktorej poszłam zaprowadzic Tobisia na czas wizyty, ze coś sie slabo dziś ruszają-ale w życiu by mi nie przyszło do głowy sie tym zaniepokoić. Dopiero wieczorem, gdyby dalej sie nie ruszały, zorientowałabym sie , ze cos jest nie tak. W ten sposób na wizycie doznałam autentycznego szoku, lekarz mnie zbadał, idziemy na usg, zobaczył, ze leżą głowkowo i strasznie się ucieszyłam. On potem sie wcale nie odzywał, nawet zdążyłam pomyśleć, że mój lekarz jest lepszy, bo od razu mówi, co widzi (bylam wyjątkowo u innego, bo moj miał urlop). Po kilku minutach pyta mnie, jak z ruchami, powiedzialam, ze zazwyczaj ok, tylko dzis cos faktycznie slabo, i pytam go, czy cos jest nie tak. Słynne słowa\"nie widze tetna\", nagle stały sie dla mnie niezrozumiałe, jak to nie widzi, cholera!!!Zapytałam idiotycznie, czy u zadnej, potwierdzil, ale do mnie dotarło to dopiero, gdy właczył przepływy (to chyba doppler) i nie było znajomego dźwięku bijącego serca....Wtedy juz straciłam wszelką nadzieję, leżalam i wyłam, nic nie pamiętam, wiem, ze Truteń zachował przytomność umysłu i rozmawiał z nim, co dalej, a ten rzucił tekstem \"własnie dlatego nie lubimy ciąż bliźniaczych\" Potem pamiętam, ze wylam na korytarzu, wszyscy sie na mnie gapili, ale mialam to gdzies. Staliśmy przed szpitalem i wylam \"dlaczego, dlaczego\", czulam sie na maxa rozdarta. W szpitalu na izolacyjnym byłam juz 3 razy, wczesniej z poronieniami, ale nigdy nie traktowali mnie tak, jak teraz. Mialam zapewnione towarzystwo Trutnia cały czas, lekarze wszystko nam tłumaczyli, położne przychodziły na początku swojej zmiany zapytac, jak sie czuję-naprawde wrażenia mamy oboje dobre. Bardzo długo trwała walka o poród naturalny, cc niesie ze sobą duże zagrożenie i nie robi się go na martwych dzieciach, zeby nie okaleczac matki. Zważywszy jednak, ze to był mój pierwszy taki poród, ze mialam bliznę po cięciu i ze to byl dopiero 34 tydzien, ciezko było wprawić maszynę w ruch i dopiero po tyg., w ostatnim momencie (naprawde ostatnim, nast. dnia juz byl termin cesraki, gdyby nie wyszło, bo markery świadczące o infekcji, jaka wdała sie po pęknięciu pecherza płodowego, były bardzo wysokie, i mogła byc to kwestia paru godzin, gdy straciliby panowanie nad sytuacją. W takim przypadku usunięcie macicy byłoby najlagodniejszym zakonczeniem sprawy dla mnie )udało sie i urodziłam własnymi siłami. Z tego porodu zresztą bardzo się ciesze, bo strasznie mi na tym zależało, a teraz wspominam go jako mimo wszytsko piekne przezycie i chcę jeszcze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczolko, dziekuje ❤️ spokojnego wieczoru i dobrej nocy Ci zycze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Pszczolko, ja tez dziekuje, ze opisalas wszystko. Generalnie mialam takie pytanie jak Mysh - czy znany jest powod smierci Dziewczynek. Chcialam Cie jeszcze zapytac jak w tym wszystkim odnajduje sie Tobiasz? Czy jest swiadomy tego co sie stalo? Jak reaguje na Wasz bol - bo przeciez nie sposob ukrywac go 24 godziny na dobe? Czytalam kiedys Twoj wpis na ktoryms z topikow gdzie piszesz, ze masz dwurozna macice z przegroda - czy to moglo miec jakis wplyw? Pszczola nawet nie wiesz jak bardzo chcialabym zrobic cos, powiedziec, cos zebys poczula sie lepiej, lzej... Mysh pozdrawiam Cie serdecznie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wpadam na chwilke, ale niewykluczone, ze wyjdzie mi tasiemiec:) psikulcu, Tobiasz chyba nie ma pojęcia, co się stało. Usłyszalam nawet od mojej koleżanki, której dzieci bardzo przeżyly ten pogrzeb, że dobrze jest dzieci zabierać na takie wydarzenia, bo w naturalny sposób dopytują sie o rózne rzeczy i poznają rzeczywistość. Ona uważa, ze powinnam była wziąć Bączka, ale dla mnie to głupie-nie dośc, ze nie mogłabym sie calkowicie skupić na tym, co sie dzieje (choć mały jest bardzo grzeczny w kościele i lubi tam chodzic, ale mimo wszytsko), to jeszcze jak dwulatek ma zrozumieć, ze w tych trumienkach leżą jego siostrzyczki, skoro nawet ja nie umiem tego przyjąć?? Bałam sie tylko, co będzie, jak swoim zwyczajem przyjdzie do mnie, przytuli sie do brzucha i zacznie go glaskac i wolać \"dzieci\"...ale kiedy to ostatnio zrobił, powiedzialam mu po prostu, ze dzieci juz nie ma, bez tłumaczenia, że umarły itp. Pani psycholog, która ze mną rozmawiała w szpitalu, podpowiedziala mi, żeby zrobic zdjęcia z pogrzebu i trzymać je w albumie obok zdjęć ze ślubu, narodzin małego, chrztu i innych rodzinnych wydarzeń-w ten sposób mały z wiekiem oglądając album będzie poznawał historię na miarę swoich mozliwości. Swoją droga, spotkanie z panią psycholog było zenujące, nawet ona tak naprawde nie jest przygotowana do rozmowy z ludźmi po przejsciach-nawet, bo jeszcze lekarzy i pielęgniarki potrafie usprawiedliwić, ale pani psycholog???? Zadawala mi pytania i jakby w ogóle nie czekala na odpowiedź, a raz ją złapałam na tym, ze ona mnie wcale nie slucha! Natomiast Truteń spisal się w 100%. Jeszcze na pamiętnym usg zachował zimną krew, potem przez cały szpital gdy ja sie rozklejałam, trzymal sie dzielnie i panował nad sytuacją. Poród z nim był wydarzeniem, które zapamiętam do końca zycia-i cala ta sytuacja utwierdziła mnie w przekonaniu, ze własnie on i nikt inny jest w stanie przejść przez zycie ze mną, a ja tylko z nim...Nie wiem, czy pamiętacie, pisalam na początku ciąży, że relacja nam sie rozjeżdża, że nie jest różowo-to, co sie stało, zjednoczyło nas na nowo i sprawilo, ze patrzymy na siebie zupełnie inaczej. Jednym slowem, nie zycze Wam takich sprawdzianów, ale zdecydowanie takich wspanialych mężów:) Poza tym robi się ciężko, jesień, koniec wakacji, byłabym juz w 36. tygodniu....Teraz czuję sie zupelnie pozbawiona celu, muszę się za cos zabrać, cos zrobić, ale jest jeszcze za wcześnie, nie mam ochoty. Dziś odkrylam, ze sprawia mi przyjemność przebywanie z Tobiaszem, ale jak długo to potrwa? Jak długo wytrzymamy w trójkę zamknieci w domu i zawieszeni w próżni? Truten moze uciec w pracę, w co ja mam uciec? Być może demonizuję i wyolbrzymiam, ale boje sie tego spadku nastroju, który obserwuje u siebie, bo tak tez było po pierwszym poronieniu-najpierw ok, a potem początek depresji i mysli samobójcze:( Pamiętając o tym mam przynajmniej świadomość, ze potrzebuję Ducha bardziej niz kiedykolwiek, bo sama sie z tym nie uporam. Mój ojciec dzwonił i blagał mnie, zebysmy gdzies wyjechali. Nie mma przekonania co do tego, jest juz zimno i nieprzyjemnie, mozglibysmy pojechac do zanjomych, ale im sie urodzilo tydzien temu dziecko i mimo, iz na pewno oni by zrozumieli moje nastroje, to perspektywa 3 dni z nimi bez mpozliwosci zaszycia sie gdzies w razie czego przeraza mnie.. musze to przemyslec. Widzę, ze Trutniowi bardzo potrzeba jakiegos wypadu na parę dni, ale ja potrzebuje przede wszytskim spokoju. No i wyszedl tasiemiec:D Wybaczcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Pszczoły
Witam... Jestem jedną z podczytywaczek topiku. Pszczółko, bardzo Ci współczuję. Nie znajduję słów aby powiedzieć, jak mi przykro :( U mnie rok temu wykryto raka piersi. Zaczęłam się leczyć - najpierw skierowano mnie na wyczerpującą chemioterapię, w wyniku której wyłysiałam (nie licząc innych dolegliwości). Mąż dostał w pracy urlop i był razem ze mną, i z naszym trzyletnim dzieckiem. Dlaczego to piszę? Moja sytuacja była "podobna" (oczywiście na to "podobieństwo" trzeba spojrzeć głębiej, bo pozornie go nie ma) - ale był to dla nas zarówno gorzki, jak i słodki okres. Gorzki - bo wiadomo, walka o życie, koszmarna kuracja, trwająca długo. Wszyscy w domu, zawieszeni w próżni, dokładnie tak jak to opisujesz. Maz zaczął pozniej wyjeżdżać w związku z pracą i to mu bardzo pomogło. A ja... leczyłam sie i czekałam, a czas płynął sobie powoli (prawie rok to trwało, teraz dzięki Bogu jest dobrze). Ale tak, jak piszesz, bardzo w tym czasie zbliżyliśmy się do siebie z mężem, odkryliśmy się na nowo, a ja jestem teraz pewna, że to TEN człowiek. To wielki plus tej całej sytuacji - ciesze się, że też znalazłaś oparcie w mężu i ta cała sytuacja Was połączyła. A co do reszty.... jak sie odnaleźć.... powiem tylko, ze u mnie to wychodzenie z koszmaru choroby do normalności trochę trwało. Nic nie dzieje się od razu. CZAS. Czas jest tu potrzebny, i miłość. Masz dla kogo żyć. Ja też mam :) I tak trzymać. Nie będzie lekko może od razu, ale z czasem ból minie. Przepraszam, jeżeli czymkolwiek Cię uraziłam lub wtrąciłam się w nieswoje sprawy. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też lubię wiedzieć. Mam taką ogromną potrzebę zrozumienia, wytłumaczenia sobie wydarzeń w logiczny sposób. Odnaleźć przyczynę i skutek. Nie śmiałam jednak pytać, bo to może być tak różnie odebrane. Pszczoła, dziękuję, że napisałaś. Mistyczne jest to, że udaje Wam się znaleźć sens w cierpieniu. Piękne jest również i to, że znalazłaś oparcie w mężu. Dla mnie niesamowite, że nie zamykasz się w cierpieniu i potrafisz się nim podzielić, opowiedzieć o nim w budujący sposób. Nie daj się tylko jesieni i spadkowi nastroju. Jak pisałam zamilkłam na tydzień, tak to odczuwałam. Ale gdzie Wy wszystkie jesteście? Wracajcie. Czy zgadniecie, co robiłam przez ten tydzień? Czytałam topik od początku. Niesamowite. Czy zdarzyło Wam się również wrócić do pierwszych stron?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pszczolko - jestes wielka 🌻 tylko czlowiek o Wielkim sercu moze wyciagnac takie wnioski jak Ty z takiej tragedii .... 🌻 ja nie pisalam, bo jakos nie umialam pisac o rzeczach blachych w obliczu tego, co sie wydarzylo .... ale nie pozwolmy by nasz topik zamarl ... Myshko, Dynia - czy wszystko u Was ok ???? dajcie choc znak ze czujecie sie dobrze Amelka od ponad tygodnia jest przedszkolakiem :) Ma momenty buntu ale ogolnie jestem z niej dumna :) I juz widze pozytywny wplyw przedszkola na jej charakterek i samodzielnosc ... sama zas mam okazje przezyc to wszystko \"od drugiej strony\" i mysle, ze zaowocuje to wiekszym zrozumieniem dla rodzicow, ktorzy oddaja swoje maluszki do przedszkola .... albo mniejszym dla tych przesadzajacych, placzacych razem z dzieckiem itd (udusilabym takie matki za te traume jaka funduja wlasnym dzieciom ryczac razem z nimi ! ) wszystko jest super poza jedna sprawa - Amelia jest na cos uczulona - dostala strasznej wysypki - to alergia pokarmowa - zalecenia - wyeliminowac nowe proodukty z diety .... brzmi jak zart ... poniewaz to wyglada jak skaza bialkowa zaczelismy od wycofania calkowiecie nabialu z diety w przedszkolu ... oby pomoglo (w domu od roku pije mleko, je nabial itd) Ja daje malej mleko pasteryzowane, dobre jakosciowo (czytaj - drozsze) a tam najtansze z worka - lekarka przypuszcza wiec ze to bedzie to ... czy przelamie milczenie ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem ,jestem, wciąz 2 w jednym zaczełąm 37 tydz.i licze po cichu na łaskę w postaci wczesniejszego naswiatprzyjscia syna mego,który w ubiegłym tyg.osiagnał wage 3400g i na tym nie konczy ,zatem jesli zechce urodzic sie o czasie to szykuje sie pokazny osobnik ok 4kg :) Pogoda okropna ,typowo jesienna pada zatem szykuje ostanie domowe przygotowania .Nie ma nawet z Jaga jak wyjsc na podwórko zgroza :O Poza tym wszystko w porzadku,czuje sie jedynie troche zniecierpliwiona i znuzona ale to chyba takie uroki koncówkowe .Nawet nie miałam czasu skrobnąc tutaj,z reszta nie wydawało mi sie dosc stosowne pisać o takich pierdołach. Elffiku,to dudnie ze Amelka dobrze zaadaptowała sie w nowym przdszkolnym srodowisku,powiem Ci ze i u nas jest jakis dziwny nawrót alergii ,Jaga drapie sie niemiłosiernie po przguach zwłaszcza w nocy ,czasem do krwi :( Dobra konczę i pozdrawiam Was serdecznie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elffiku, masz racje ze pora juz przerwac te glucha cisze... dlatego zglaszam sie od razu :) Mysle, ze przed nasza Pszczolka jeszcze dluga droga do spokoju... Tu trzeba czasu... tak samo jak trzeba go i Logosm i Karence.... Jednak czas leczy rany i kiedys na pewno bol przycichnie.... Karenko, jestes juz ??? Pszczolko, jestes naprawde bardzo dzielna i musze Ci powiedziec, ze to wspaniale ze napisalas o tym wszystkich tak otwarcie (szczegolnie chodzi mi o opis wlasnych emocji), mysle ze lepiej jesli potrafimy to z siebie wyrzucuc... przy okazji pozdrawiam tez serdecznie Podczytywaczke topiku, ktora wpisala sie na tej stronie specjalnie dla Pszczolki...... Fisa, kiedys tam, dawno temu, zdarzylo mi sie powrocic do poczatkow topiku... sama nie moglam sie nadziwic ile tam bylo \"smiesznych problemikow\" - z cala sympatia oczywiscie ! ;) Elffiku, ja nic nie rozumiem z tej skazy bialkowej, niemniej trzymam kciuki zebyscie jak najszybciej pozbyly sie przyczyny problemow :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o! Dynia, nie widzialam Cie! witaj Kobieto-dwa-w-jednym ;) powiedz, a Jaga tez wazyla sporo? Mam nadzieje, ze jeszcze zdazysz sie odezwac zanim sie zacznie... A to moze byc lada dzien przeciez... sila woli nie takie rzeczy sie dokonuja ;) jasiek urodzil sie w polowie 39 tygodnia - sila woli ;) - caly, zdrowy i gotowy - i wcale nie obrazilabym sie, gdyby jego siostra postapila podobnie :) A jak jestesmy przy tematach ciazowych to dodam slowko od siebie... otoz chcialabym juz zaczac przygotowywac ubranka i sprzety, ale musze sie Wam przyznac, ze pod wplywem odtatnich wydarzen postanowilam poczekac az zakoncze 32 tydzien... prosze nie pytac o zadne racjonalne tlumaczenia... tak jest i juz... A propos, moja M nadal w jednym kawalku :) jest juz w tutejszym szpitalu i jak na razie czuje sie swietnie: wczoraj byla u mnie na przepustce !!!!!!! To byla radosc ! Z kazdym dniem mamy coraz mniej powodow do strachu o maluszka. dobrego wieczoru

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, cieszę sie, że piszecie, bo ta cisza mnie niepokoiła:) Do Pszczoły>>nie uraziłas mnie w niczym, absolutnie! bardzo potrzebuję wsparcia ze strony innych,a kiedy otrzymuje je od zupelnie obcych mi ludzi, jest mi podwójnie miło:) Teraz akurat zaczął sie dla mnie niedobry czas, pokłóciłam sie ostro z Trutniem...Sama nie wiem, czy to nawał emocji, burza hormonów-bardziej czuję, jakby to po prostu niezależnie od ostatnich wydarzeń wracały pewne sprawy niewyjaśnione, niewyrzucone z siebie w odpowiednim czasie:( Cięzko mi podwójnie, bo wyobraźcie sobie, ze mimo tego, co sie stało, ja wciąż jestem jak dziecko, dumna do przesady-i przepraszam to słowo, które ością w gardle mi staje:O Dziewczyny, jak ja sie nie mogę doczekać, aż Tobiś pójdzie do przedszkola!! Wiem, ze ten rok zleci jak z bicza, wystarczy obejrzeć sie trochę wstecz:) Ale jestem ciekawa jego reakcji. Co do alergii, znam to drapanie sie do krwi:( Tobiasz od miesiąca je jogurty i jest gładki, wysypalo go tylko, jak byłam w szpitalu, ale wtedy nikt nie kontrolowal jego menu.. Dynia, zyczę Ci z całego serca, aby to juz było tuz tuz....Mi się z Tobiaszem fajnie w ciąży chodzilo, ale przenoszenie go 2 tyg. nie było fajne. Z dziewczynami było juz bardzo ciezko i jak teraz myśle o kolejnej ciąży, to nie boję się porodu, smierci dziecka, poronienia czy innych atrakcji, tylko tego, ze to tak długo trwa.....Z drugiej strony, mysle sobie, ze moze to doświadczenie śmierci dziewczynek uwrażliwi mnie na to, ze nic nie jest dane raz na zawsze-ze być może tylko czas ciąży jest tym czasem, gdy moge cieszyć się swoim maleństwem.... Zmykam, zeby się nie rozpisac, ale zagladam tu ciągle i czekam na wieści od Was!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aaaa!Jeszcze się Wam pochwalę, ze zaczęłam dietę:) South beach:D Jest to dość zaskakujące jak na mnie, ale ponieważ biorę bromergon na wygaszenie laktacji, a on powoduje spadek apetytu, zdecydowałam sie pójsc za ciosem i spróbować. Pierwsze 3 dni były cięzkie, ale teraz już chyba dam radę wytrzymać, a co!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczoła chociąz to wyswiechtany zwrot ale czas naprawi wszystko to naprawde najlepszy lekarz.Nadejdzie moment ,kiedy znówu zaczniesz myslec o macierzynstwie ze spokojem i niecierpliwoscia.Ja tez dziękuje Ci bardzo za to wszystko co napisałaś,nie ukrywam ,ze przez jakis czas trudno mi było wyzbyć sie natretnych i negatywnych myśli ❤️. Duzo zaparcia i konsekwencji w dietkowaniu !!!! Mysh,to cudnie,ze u M. wszystko tak sie dobrze poukładało :) :) :) Co do wyprawki to ja tez nie miałąm żadnych racjonalnych powodów ale z zakupem nowych akcesoriów czekałam do poczatku 8 m-ca nie licze przegladniecia wczesniejszego ubranek po siostrze ale tylko w celu wepchania ich z powrotem do poczekalni. Co do Jagi to takim gigantem nie była 3480 g takze norma.I ja nie miałąbym nic przeciwko na wczesniejszy poród ;) Jak na razie to Ziemowity zakwitły mi pieknie w ogrodzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dziewczyny! Ciesze sie, ze jestescie. Na razie wpadlam tylko zeby przeczytac i pozdrowic, potem napisze wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ufff, jak miło, że jesteście spowrotem. Zaglądałam wczoraj i ta cisza była nie do zniesienia. Pozdrowienia dla Amelki, która dołączyła do braci przedszkolnej. Dynia – łał, to już niedługo. Czekam z niecierpliwością razem z Tobą. Mysh – „śmieszne problemiki”. Przy pierwszej ciąży wszystko jest warte rozpisania się na kilka stron. Jest to takie wyjątkowe. Drugą już się trochę inaczej przeżywa, prawda? Cieszę się, że u M wszystko dobrze. Dziewczyny, Wy się zastanawiacie, czy już kupować, ja jak jestem w sklepie z ubrankami i zabawkami, to ciężko mi się powstrzymać od kupienia czegoś dla niemowlaka. A moje drugie dziecko ciągle w dość odległych planach. Pszczoła, życzę, aby udało Wam się rozwiązać problemy. Tak czule pisałaś o Trutniu, że życzę Wam tego z całego serca. Gratuluję diety. Podobno bardzo dobra ze względu na to, że promuje zdrowy tryb odżywiania przede wszystkim. Już dawno chciałam się o niej czegoś dowiedzieć, ale ciągle nie mogę się zmobilizować. Cześć Psikulcu, jak dobrze, że jesteś również tutaj znów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Witajcie ponownie. Dynia, z Twojego suwaka wynika, ze zaczelas 38 a nie 37 tydzien - jaka jest prawda? Na pazdzierniku przeczytalam, ze zaczal odchodzic Ci czop, i ze tak jak ja wmawiasz sobie, ze moze odchodzic nawet dwa tygodnie. Pamietaj, ze ja urodzilam tego dnia, ktorego zaczal odchodzic - i tez w 38 tygodniu. Chociaz, nie wiem czy pamietacie, ale jakos od rana mialam przeczucie, ze to nastapi wlasnie tego dnia. Elffiku, brawa dla Amelki - naszego pierwszego przedszkolaczka. Pszczolko, tak jak Mysh mysle, ze tu czas bedzie dzialal na Twoja korzysc. Mysle, ze z Trutniem to tylko chwilowe nieporozumienia. Jak wiele w nim nagromadzilo sie ostatnio emocji to tylko Wy dwoje wiecie. Zwlaszcza, ze, jak pisalas, bardzo Cie wspieral. Te emocje musialy znalezc jakies ujscie. Zycze szybkiego zazegnania konfliktu. Przyznam Ci sie Pszczola, ze ja tez zawsze mialam problemy z tym slowem "przepraszam". Teraz juz troche mniejsze ale dalej sa. Wiesz, cos w tym jest co napisalas - ja tez myslac o kolejnej ciazy boje sie tego, ze to tak dlugo trwa. Chociaz z perspektywy czasu wspominam to milo i uwazam, ze warto doswiadczyc tego stanu. Aha, ja tez bralam bromergon ale zadnego spadku apetytu nie zauwazylam. Hm... ale spadek apetytu to kompletnie do mnie nie podobne... Powodzenia w diecie! Rozmawialam z Kuk. Jest w Polsce, wszystko u niej w porzadku, byc moze lada dzien bedzie miec podlaczony internet wtedy pewnie cos skrobnie. Fisa, ja juz kilka razy czytalam poczatki topiku, a takze od dowolnie wybranej strony - nawet jeszcze wtedy kiedy bylam tylko podczytywaczka. Pamietam tez jak codziennie siadalam do komputera oczekujac kolejnego wpisu Myshy z Wietnamu. Alez to byla lektura... Szczerze powiem, ze problemiki z poczatkowych wpisow wcale nie wydaja mi sie smieszne, moze dlatego, ze dla mnie jeszcze calkiem niedawno to bylo takie nowe, takie aktualne... Mysh, masz odwage kobieto zeby czekac z przygotowaniami do 32 tygodnia... Nie, nie, absolutnie nie oczekuje racjonalnych wytlumaczen ale gdybym postapila zgodnie z radami bardziej doswiadczonych i chciala pakowac torbe do szpitala dwa tygodnie przed porodem to chyba pojechalabym rodzic jedynie z paczka podpasek w jednej rece i dowodem osobistym w drugiej. Mysho droga, w ktorym tygodniu jest teraz Twoja Przyjaciolka? Niezmiennie trzymam za nia kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja Przyjaciolka? 33 tydzien.... to juz niezle, prawda? mam nadzieje, ze wytrzyma jeszcze ze 3 kolejne :) w kazdym razie dziecko jest duze i w dobrym zdrowiu co do czekania z przygotowaniami, to chyba latwiej czekac teraz niz w pierwszej ciazy. Ubranka przeciez mam! Wystraczy tylko otworzyc kilka pudelek i zaladowac kilka pralek. Ale nie musze juz chodzic, szukac, kompletowac.... jest prosciej... a piszac \"smieszne problemiki\" nie mialam na mysli nic zlego ! raczej zdziwienie, ze wtedy z takim zapalem liczylam dni, tygodnie, porownywalam wszystko z Wami i ze to bylo takie wazne. Nie wiem jak Wy, ale ja te pierwsza ciaze przezywalam z ksiazka i kalkulatorem w reku, a teraz kiedy ktos mnie pyta ktory to tydzien, musze zagladac do notatnika :) a do ksiazki o ciazy zajrzalam raz jeden. Wtedy ta ciaza byla najwazniejsza, teraz dzieje sie obok wielu innych rzeczy :) Dynia, jestes jeszcze ??????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem,jestem :) Psikulec to prawda z tym czopem odchodzi od wczoraj ale nic sie nie dzieje w zwiazku z tym .Fakt,ze to wlasnie 38 tydz sie zaczal i ja tez jestem wlasciwie gotowa psychicznie na poród.(powiem więcej,wlasciwie nie moge sie już doczekać,jestem masakrycznie skopana od srodka)Moze sie wezme dzis za jakies pranie ręczne :P NIc sie nie martwcie w razie czego dam Wam znać ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia, u mnie odejście czopa również było zwiastunem nadciągającego porodu. Czyżby? :) Psikulec, dzięki za wieści o Kuk. Ta cisza była niepokojąca. Tak, ileż wspomnień jest związanych z tym topikiem. Wyjazd Mysh do Wietnamu... Mysh, tak 33 tygodnie to już brzmi lepiej. Tak Mysh, ja też nie uważam, że te problemiki były śmieszne. Ja też każdy tydzień zaczynałam z książką w ręku, wagą pod stopami i notesem, w którym dokładnie opisywałam najdrobniejsze szczegóły i zmiany ciążowe. Powiedzcie mi, czy to starość? :) Jestem coraz bardziej roztargniona. Nagminnym jest zostawianie samochodu z włączonymi światłami. Mam już swojego stróża w pracy, który dwa razy ratował mój akumulator, i gdy przechodzi obok mojego samochodu sprawdza, czy światła są wyłączone. Dzisiaj uratował mnie po raz kolejny :) A wczoraj. Wczoraj przejechałam pachołki, przy których zaparkowałam. Dobrze, że były gumowe. A jakiś czas temu wjechałam w słup, obok którego parkowałam. Niestety nie był gumowy :( Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, no prosze was! przeciez ja napisalam to w cudzyslowiu... myslalam ze od razu zrozumiecie, ze dla mnie, podobnie jak dla was, to wszystko bylo bardzo wazne, kiedy sie dzialo z dzisiejszej perspektywy natomiast wyglada juz inaczej :) eh, cudzyslow nie zawsze wystarcza, zeby wyrazic caly zawrty w nim sens ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ależ, Mysh, rozumiem ten cudzysłów. Chciałam napisać, że myślę o tym podobnie, jak Ty. Z takim cudzysłowiem. Trudno czasami słowami wyrazić myśli, ba uczucia. Te niuanse, odcienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczółko zagladam na topik raz na kilka tygodni, wiec przepraszam, ze dopiero teraz regauje na to co Was spotkalo. Przeczytalam o tym dopiero dzis. Mocno Cie sciskam i wysylam duzo dobrych mysli. Modle sie o sile, cierpliowsc i poczucie sensu i celu dla Ciebie i Twojego Meza. Ja wracam do wloch 21 wrzesnia, ale mysle ze jeszcze ok 2 tyg po tej dacie nie bede sie pojawiac, bo chcemy pobyc w trojke i gdzies wyjezdzamy. do zobaczenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie cos cisza u nas ostatnio panuje .... Dynia - zachwycilo mnie Wasze zdjecie - samo piekno :) 🌻 Myshko - Twoje fotki tez super - a Jasiek przytulaczek slodki :) Moja tez lubi sie po spaniu tak poprzytulac - i brakuje jej tego z pewnoscia w przedszkolu ogolnie wrazenia z przedszkola nadal pozytywne - w czwartek mala miala maly kryzys ale jej pani nieco ja rozpieszcze (\"sluzbowe dziecko\") i w piatek weszla juz bez placzu Ogolnie mala mowi ze chce chodzic do przedszkola, ze jej sie podoba ale juz widze jakim to jest dla niej ogormnym przezyciem .... W ciagu tych 2 tyg juz 2 razy posiusiala sie w nocy .... u nas ten problem nie istniejej od \"dawien dawna\" - pojawia sie tylko a trudnych emocjonalnie dla niej chwilach .... a teraz jej sie nalozylo - tata wyjechal w niedziele 2 tyg temu a od poniedzialku zaczelo sie przedszkole - troche za duzo na raz ... a teraz historyjka z przedszkola :P: raz pani na minute odwrocila od niej glowe przy podwieczorku Patrzy na nia a ta na talerzyk z kanapka wylala cala herbate i ciapie to lapkami Asia (jedna z pan) do niej: co ty robisz amelko ? a ona z cala powaga \"ja lobie ziupe\" :P bardzo niepedagogicznie asia najpierw musiala sie odwrocic i wysmiac a dopiero potem zwrocic malej uwage i wyjasnic ze tak nie wolno Uczu;enie pieknie jej zeszlo - w przedszkolu nie dostaje nabialu (w domu tak) i mam nadzieje, ze bedzie juz ok :) a dzis idziemy na wesele .... wszystko juz prawie przygotowane - nie mam tylko torebki - zaraz po nia jedziemy Nie bardzo mi sie chce isc bo bede sama (bez P) ale co zrobic ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dynia!!! Zachwycilo mnie Twoje zdjecie. Nawet udalo sie uzyskac taka sama fakture jak u Saudka. U nas szpital. Wyladowalismy z Zuzakiem na pogotowiu z goraczka ponad 39 stopni. Na szczescie to tylko "trzydniowka". Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć, cześć Cześć Karenko, myślę o Tobie ciepło. Faktycznie, cisza, jak makiem zasiał. Elffik, to super, że Amelka tak świetnie się zaaklimatyzowała. Nie sprawdzałam skrzynki, ale dzisiaj to będzie pierwsza czynność po powrocie do domu. Psikulcu, trzymam kciuki za szybki powrót Małej do zdrowia. Wiecie, że nas trzydniówka ominęła szerokim łukiem? Staś nigdy tego nie miał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie mam żadnych Dyniowych zdjęć:( Dziewczyny, czytam, ale zeby napisac, po prostu czasu mi brak. Mamy remont, włóczę sie z Bączkiem po znajomych, a teraz weszłam, żeby skrobnąc więcej i przeczytalam nawoływania z sierpnia, musialam tam troche się naprodukować. Generalnie nastroje mam zmienne jak pogoda-dosłownie, dziś słońce i mi się od razu chce zyć. Aż sie boje pogorszenia pogody.... Buźka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×