Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Logosm..ja wszytsko wiem. Wiem, ze bicie jest bez sensu, ze nie uczy niczego dobrego-zresztą sam wzrok Tobiasza po otrzymanym klapsie i mnie i Trutniowi napędza niezle wyrzuty sumienia..a jednak. Przychodzi chwilka, wybucham, i trrrach. Jest to dla mnie bardzo ciężki temat, może chcecie mi coś poradzic-nie umiem radzić sobie z własną złością, ba! nie umiem w ogóle sobie radzic ze swymi uczuciami:( Wiem, skąd to się bierze, ale nie potrafię tego zmienic. Jest to błędne koło, bo ja analizuję sobie zawsze miniony dzien, zwlaszcza gdy Tobiasz już słodko śpi....i czuję sie potwornie, co nie daje mi skrzydeł na kolejne dni:(I jestem sfrustrowana, a wtedy -wiadomo...:O Niestety, nie mam szans znaleźć kogokolwiek dla Bąka, choćby na raz w tygodniu. MAtylde, to niesamowite!Ja mam dokladnie ten sam plan-na 18. każdemu dziecku wręczyć przygotowywany specjalnie dla niego zeszyt wspomnien-od ciąży, porodu, niemowlęctwa, przez wszytskie wazniejsze wydarzenia-az do magicznego progu dorosłości:) Ale faktycznie z tymi gadżetami, typu skarpetki, może być jeszcze ciekawiej. Nawet ostatnio myslalam o tym, bo z kapciuszka Bąka wyjęłam wkładke, odciśniętą jego brudnymi stopkami-paluszki, pięta...i pomyslalam,ze fajnie byloby mu to zostawic, niech sobie porównuje:) Co do zapisywania haselek, to moze pamiętacie w \"Kobiecie i Życiu\" na ost. stronie kiedys byla rubryka \"satyra w krótkich majteczkach\". Tam by sie to wszytsko nadawalo:) Kuk, wygląda na to, ze te 9 m-cy ciąży są potrzebne nie tylko wam, rodzicom, ale i Franiowi-i wykorzystuje je chłopak prawidłowo. Jestem ciekawa, jak ci nasi pierworodni poradzą sobie z nową rzeczywistościa:) Co do dziadków, to Twoje domysły potwierdzają moje obawy...Moja nadopiekuncza tesciowa jest ost. osobą, którą chcialabym zostawic Bąka...z drugiej strony nie chce, aby moja niechęć do niej odebrala Tobiaszowi babcię-będzie mnie to kosztowalo sporo energii, osiwieję predzej niż ona. niestety, obawiam się, że gdy tylko zostaną sam na sam, ona w swoim panicznym strachu przed zyciem nie pozwoli mu absolutnie na nic....W zasadzie to nie powinien byc mój problem przy takiej częstotliwosci ich widzen, i tak wszytsko Tobiasz przejmie od nas, a jesli babcia będzie go krępowac, to sam będzie unikal wizyt u niej. Alez wychodzi MOJA nadopiekunczosc;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DZiewczyny, spieszę donieść, że Nastusia znów była zadziwiająco grzeczna u lekarza. Niestety, szmery się potwierdziły i dostała skierowanie na echo serca :( Pocieszono mnie, że może się okazać, że to tylko szczelina w zastawce, z którą żyje połowa populacji ludzkiej i że to nic poważnego. Ale... na wszelki wypadek będzie jeszcze jedno badanie. Od lakarza jak zwykle przywiozłam ze sobą też mnóstwo negatywnych wrażeń, dlatego nie będę ich opisywać. Za wyjątkiem jednego. Choć może się wcale ze mną niezgodzicie.... w każdym razie moja niechęć wywodzi się prościutko od moich teściów :) (no prosze, wszystkie drogi do nich prowadzą! ) :) Zacznę więc od początku: do szału mnie doprowadzało, kiedy zabieraliśmy \"naszego\" synka do moich rodziców na weekend. Cała GODZINA jazdy samochodem. dzieciak 7 lat. Mądry, inteligętny, choć zapasiony obrzydliwie przez dziadków i mamusię. I my wsiadamy do samochodu, a teściowa pędzi z torebką w której znajdujemy: paczka ciastek, dwa batony, sok a\'la Kukuś. Aż mnie trzęsło. Na co teściowa z oburzeniem: TO JEST TYLKO DZIECKO! Może mu się zachcieć jeść po drodze! No i to biedne zatuczone dziecko żarło po drodze te wszystkie słodkości, bo oczywiście nie było w stanie wytrzymać godzinnej jazdy bez przeżuwania. Nie dziwię się dziecku - od urodzenia był tak traktowany, ale że stara baba ma nie pokolei w głowie, to mnie już wyprowadzało z równowagi. Ile ja się natłumaczyłam, że to mu tylko krzywde robi, że jest dość gruby i bez tego dopasania itd. NIC. Groch o ścianę. Nie pomogło nawet tłumaczenie, że moje 1-miesięczne dziecko wytrzymuje tę godzinną jazde bez karmienia, więc 7-mio latek tez może by mógł...? NIC. Beton. I co ciekawe szybko się zorientowałam, że nie tylko moja teściowa przejawia takiepodejście do życia! Między innymi zrezygnowałam ze wspólnych spacerów z jedną koleżanką, która na spacer nawet 200 metrów od domu zabierała: sok, butlę mleka, chrupki, ciasteczka, słone paluszki ( !! ) - bo dziecko się nudzi w wózku i może zgłodnieć... Może uznacie mnie za wyrodnną kretynkę, ale dla mnie spacer to SPACER. jakaś tam forma sportu, dotlenienia, a nie rodzaj biesiadowania. Jak idę na spacer, to co najwyżej mam ze sobą butelkę wody dla małej. Jeśli baaaardzo daleko i na długie godziny, to oczywiście, że coś tam wezmę. Ale nie po to, żeby dzieciak non-stop mielił w buzi jakieś frykasy. No i wchodzimy do lekarza. POczekalnia pełna ludzi.... Wizyta w gabinecie - ok 10-15 minut. A więc czekania malutko. A tymczasem... WSZYSTKIE dzieci bez wyjątku były obładowane sokami ( czy raczej nazwałabym to : napojami kolorowymi ), słodkie bułki, markizy, ciacha wszelkiego rodzaju. Siedzą i jedzą.... Az się nasów fragment Lokomotywy Tuwima (... same grubasy... siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.. ) Oczywiście jak Nastusia to zobaczyła, to ślinka jej pociekła. Ale dała sobie wytłumaczyć, że wizyta w szpitalu to nie jest dobre miejsce, żeby brudnymi rączkami jeść takie lukrowane buły. Na szczęście! Ale po prostu było mi jej żal. I teraz tak się zastanawiam. Czy tylko ja jestem szurnięta pod tym względem, czy może to jest tradycja jakaś, że jak się ruszamy z dzieckiem za próg, to musi być ono wyekwipowane w żarcie jak na wojne? Czy naprawdę małe dziecko jest tak nie do opanowania, że po prostu TRZEBA mnieć przy sobie bogaty zapas żywności, bo jak nie, to będzie histeria? Jeszcze rozumiem wyjście do parku, do lasu, ostatecznie na plac zabaw z jakąś przekąską. Ale do szpitala, kliniki, czy przychodni??? No proszę, poprawcie mnie, jak ja chrzanię jakieś farmazony. Ale mnie się to jakiś w głowie nie mieści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, ja nie wiem...Mi osobiscie nie udalo sie NIGDY czekac krócej niż pól godziny do lekarza i zawsze mam dla Bąka chrupki, paluszki tudziez petitbuerry. Nie wyciągam od razu całego ekwipunku i nie rozstawiam stołu, ale jesli maly staje sie marudny, zapycham go dla świetego spokoju. CZęsto tez te wizyty wypadają w czasie jego zwyczajowego drugiego sniadania-dlatego nie zwracam uwagi, czy to kościól, czy przyhcodnia-musze miec cos, zeby mu dac jesc, gdy zgłodnieje. My tez mamy echo w maju. W grudniu maly mial robione, nie wiem, czy Wam opisywalam, horror istny. Zapisywalam go specjalnie jako jednego z pierwszych w danym dniu, bo takim maluchom robi sie to echo po podaniu syropu uspokajającego, aby leżały grzecznie (ukłony dla Nastusi). Miał byc na czczo. Przyszlismy, słysze jakąś ploktę krążacą wsród rodziców, ze syropu nie ma. ale nikt nic oficjalnie nie powiedzial. Wyszla pierwsza matka i mówi, ze faktycznie nie ma syropu. Dla nas oznaczało to, ze kolejka nam przepada (dzieci z tym syropem mialy isc jako pierwsze, bo glodne) i wchodzimy wg kolejnosc przybycia-czyli ok. 1h czekania!Po 3. pacjencie podchodze do pielęgniarki i pytam, co jest grane, czy ja moge nakarmić syna, czy o co chodzi?? A ona z usmiechem, ze tak, nakarmic. No ręce opadaja. Koniec konców czekalismy 2h, bo kiedy wlasnie mielismy wchodzic, to pigula zaczęła sobie wywolywac wg uznania-a bo ten spi, a ten maly, a ten cos tam. Nie mialam zbyt duzo jedzenia dla Bąka, pochłonął wszytsko i chcial pic-picia zabraklo, a on w ryk. I kiedy chodzilam z nim wyj,acym po korytarzu, pigula sie zlitowala i nas wzięła..Oczywiscie maly wył całe badanie i gówno z tego wyszło. Na słowa p. doktor\"nie da sie go jakos uspokoic?\"myslalam,ze sie rozryczę. Jestem mega nieasertywna i takie sytuacje powodują u mnie od razu placz:( Jakbym sie wydarla, to ludzie patrzyliby na mnie z respektem i zajęłiby sie mną, ale placzącą ofiarę losu wszyscy mają w d... Życze nam obu dobrego badania i pomyslnego wyniku:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dziewczyny, jeszcze nie zdazylam niczego przeczytac ale juz widzialam, ze sporo tego, oj sporo. Wyszlam na spotkanie z Karenka o 9.30 wrocilam o 14.30 - moglybysmy jeszcze tak dlugo ale tuz po 15-musze wyjsc z domu na dluzej. Rozmawialo sie pysznie! Umowione jestesmy jeszcze na koniec kwietnia na spotkanie pod warunkiem, ze nie urodze do tego czasu. Karenka serdecznie Was pozdrawia i przekazuje, ze na razie nie ma mozliwosci ani poczytac ani skrobnac slowa na forum. Poza tym przyjechalo dla mnie (a wlasciwie dla Zuzy) tyle rzeczy po Olku, ze smialo moglabym otworzyc sklep z odzieza niemowleca. Nie zartuje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny - wpadlam w panike, wychodzac na lunch przycisnelam niechcacy guzik otwierajacy automatyczna parasolke. Trzymalam parasol w bewnej odleglosci od brzucha, ale i tak wyrzu byl taki, ze az mnie zgielo w pol :( Brzuch stwardnial mi na tychmiast i urosl jak balon. Teraz zaczal mnie bolec, a w dodatku za nic nie moge wyczuc ruchow malej, pomimo, iz zwykle uaktywnia sie po zjedzeniu czegos przeze mnie. Powiedzcie mi, ze to nic takiego... Mam koszmarne wizje, ze raczka od parasolki przylozyla malej prosto w glowe... Aaaaa :o😭! Jesli nie bede czula ruchow chyba pojade do szpitala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, przede wszystkim mam nadzieję,że z Nastusią wszystko skończy się pomyślnie. Ja też mam podobny stosunek do dokarmiania dziecka wszelkimi ciastkami, słodyczami i chemicznymi napojami, czym wprawiam moich teściow i pozostałą rodzinę w niezadowolenie, głupie usmieszki i głupia argumentację, bo kiedyś...., bo....dziecku się nalezy, bo ona chce itp. Teściowe z uporem maniaka własnie karmią małą - to ciasteczko, a to kromeczka, na okrągło - od pewnego momentu po kryjomu ;) Od początku zwracałam szczególną uwagę co zjada moje dziecko, może i mam na tym punkcie szajbę, ale to ja odpowiadam poniekąd za jego zdrowie. Tym bardziej, że u niej( która je wszystko) jest szansa aby wyrobic zdrowe nawyki żywieniowe. Tosia jest z ciązy cukrzycowej i urodziła się z wagą 4.040 g. Moja mama ma cukrzycę typu 2, jest więc obciązona ryzykiem. Ponadto jak wam już pisałam je wszystko i to w duzych ilościach !.Więc wszelkie takie dodatki są jej nie potrzebne.Obecna jej waga to 14.5 kg ! (brak już centyli wagowych).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk,przede wszystkim postaraj sie upokoic!Spróbbuj o ile to mozliwe polozyc sie w pozycji na plecach i w ten sposób wyczuc jakies sygnaly od małej.Jesli nic sie nie będzie dzialo(moze malenka spi ,czytalam ,ze w dziecka w lonie nic niejest w stanie wybudzić z drzemki) to dla spokoju wewnetrznego wybierz sie na kontrolne Usg nawet dzis. Wszystko bedzie dobrze,tylko sie nie zamartwiaj ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym mala ma pewna amortyzację w postaci,skóry,mięsni ,powłok brusznych ,wod płodowych i pewnei jakiejs warstewki tluszczu a działą to jak swoista poducha powietrzna ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, tylko się nie denerwuj! Te nerwy moga bardziej zaszkodzić malutkiej niż sam \"cios\" parasolką. Moja mama będąc w 3 -cim miesiącu ciąży ze mną ( znamienne może... hmmm ), BIEGŁA do autobusu i wywineła takiego orła na chodnik z jazdą ślizgiem na brzuchu, że była w 100% pewna poronienia. Zamiast dowlec się do szpitala, dowlekła się do domu, położyła i czekała na krwotok. Ale nie nadszedł :) Ja nadeszłam :) Tak jak pisze Dynia - połóż się i czekaj spokojnie na ruch. jak nie masz nerwów żeby czekać, to wsiadaj w taxi i pędzi na USG - uspokoisz się, jak usłyszysz bicie serduszka. No już! Biegiem i zaraz do nas pisz. Trzymamy kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, i co? Czujesz juz cos? Moze malutka sie po prostu przestraszyla... Zgadzam sie z Dynia, ze dziecko jest dobrze chronione przed uderzeniami z zewnatrz. Trzymaj sie dzielnie, wszystko bedzie dobrze ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uFFF ..Dziewczyny - czuje, ze mala sie rusza... Szturhalam ja juz jak szalona ze wszystkich stron i o uspokojeniu nei moglo byc mowy. Wyobraznia dzialala mi na najwyzszych obrotach, a moj gin, jak na zlosc nie odpowiadal. Brzuch tez jakby przestal boleci zmiekl...chyba z wrazenia! Panika w czystej postaci! Dzieki za slowa otuchy! ❤️!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczolko - no nie daj sie takim myslom! Ja tez stracilam kilkakrotnie cierpliwosc do Franka i wiem jak sie czujesz. Na Twoje uèprawiedliwienie dodam, ze wszystkie klapsy, jakie zarobil Franio przypadaly na pierwsze cztery miesiace mojej ciazy... Bylam wtedy zmeczona jak pies, Franek zdawal mi sie nieznosny plus ciagle pobudki nocne... ty jestes teraz dokladnie w takim okresie, a do tego nosisz jeszcze w sobie blizniakI! Staraj sie wypoczywac ile sie da i pamietac, ze robisz to dla Tobiasza, bo im bardziej wypozceta jestes ty, tym mniej nerwowy i bardziej pogodny i grzeczny bedzie on. Trzymam mocno kciukI! Shalla- jak ja rozumiem twoja zlosc na glupote ludzka! Franio wrocil od tesciow z nastepujacym ekwipunkiem (wiem, ze brzmi to niewiarygodnie ale daje slowo, ze jest prawda!): - Trzy gigantyczne jaja z czekolady (20 cm. wysokosci kazde) - okolo trzech kilo malych jajeczek, serduszek, kaczuszek i innego badziewia - wszystko z czekolady i marcepanu, -10 tubek (!!!!) kremu czekoladowego, ktory FRANIO BARDZO LUBI!!!! - 6 paczek z tzw. przekaska - krem waniliowo-czekoladowy i ciasteczka... Dodam jeszcze, ze moja etsciowa z duma pokazywala mi tluszcz, ktorym pupa i uda Frania obrosly po tygodniowym pobycie u dziadkow - to ma byc dowod na to, ze u nich je lepiej! Od tesciow wrocilismy w sobote wieczorem. Przez cala niedziele moj maz i Franio rozpakowywali i jedli jakas czekolade (na nic innego w zoladkach nie bylo juz miejsca). Ja patrzylam na to zalamana i usilowalam interweniowac, ale moj malzonek uwazal, ze robie to...z obsesyjnej checi krytykowania tesciowej. Okolo siodmej wieczorem, Franio, po zjedzeniu na spolke z Tata kolejnej porcji czekolady popitej sokiem ...zwymiotowal i wtedy wreszcie wybuchlam na dobre. Wynioslam torbe z marcepanowymi kroliczkami i kurczaczkami i postawilam ja w widocznym miejscu kolo smietnika, schowalam dwa pozostale jaja giganty i schowalam wszystkie pozostale czekoladki. Od tamtej pory Franio nie spojrzal nawet na czekolade. W poniedzialek nie jadl prawie nic, wczoraj zaczal jesc w miare normalnie, a na deser spalaszowal prawie polowke melona i cwierc jablka - owoce, ktorych Franio, zdaniem tesciowej nie trawi... Jestem absolutnym przeciwnikiem zatuczania dzieci i podpisuje sie obiema rekami pod protestem Shalli!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, uffff, ciesze sie, ze jest ok Co do wyczynow Twojej tesciowej to brak mi slow..... A wracajac do Frania i tego bania sie... byc moze jest po prostu tak, ze Franio nagle zaczyna sobie zdawac sprawe z czegos (ze pies moze ugryzc, ze maszyny budowlane moga rozjechac, itp.), wiec przezywa cos jakby krok do tylu i sie boi, ale po jakims czasie wszystko wroci do normy... Mnie sie wydaje, ze tak to sie odbywa z Jaskiem... Ale u Was moze byc i tak, ze babcia drzy o Frania bardzo i on to jakos podskornie wyczuwa. Po prostu czuje jej strach o niego w obliczu psa, no i... Franio tez zaczyna sie bac... Ale czy to mija po jakims czasie? Shalla, jak czytam o nastusiowym sniadaniu, to nie moge sie nadziwic. Jaskowy obiad nawet tak nie wyglada, o sniadaniu nie wspomne :) Co do jedzenia zabieranego \"na droge\", to jestem zdecydowanie przeciwna ciaglemu podjadaniu. Jednak na popoludniowe wyjscia zabieram zawsze jakis rogalik czy kawalek chleba, albo ciastko (najchetniej takie z pelnoziarnistego ryzu, ale czasami rowniez z czekolada), bo to jest pora podwieczorku, a u nas podwieczorek, to staly punkt programu... Generalnie jednak mysle ze czesciej to cos nosze niz wyciagam :) Co do klapsow, to my oboje jestemy zdecydowanie przeciwni. Jasiek nie wie, co to znaczy klaps. I mam nadzieje ze nigdy sie nie dowie. Pomimo to uwazam go za bardzo grzeczne dziecko :) Jesli mnie Jasiek rozlosci, to wychodze z pokoju, to jest dla niego juz bardzo wielka kara... Kara - cholera, nie lubie tego slowa. Zdarzylo mi sie krzyknac pare razy, ale to ma zazwyczaj odwrotny skutek, bo zacheca jaska do kontynuacji (bo mama tak fajnie krzyczy). Jednak generalnie bardzo staram sie opanowac, zatrzymuje sie na chwille, biore gleboki oddech i przynajmniej staram sie chwilke pomyslec zanim cokolwiek zrobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko - jak ja Ci zazdroszcze opanowania :) Ze strachem jest tak, ze mija on po pewnym czasie, a glownie dlatego, ze ja tlumacze Franiowi, dlaczego nie powinien sie bac... Tlumacze mu, ze pies wyraza uczucia ogonem i ze na niego wlasnie trzeba zwracac uwage. Ze zwierzeta nie atakuja same z siebie i ze w razie czego wystarczy na nie krzyknac, ze w filmie nei dzieje sie nic strasznego i, ze np. strach na wroble nazywa sie \"strach\" bo zrobiony zostal, zeby straszyc ptaki, ale ze tak naprawde jest niegrozny, etc... Nie chodzi mi o to, by wychowac nieustraszonego bohatera, ale by nie umacniac we Franiu bezsensownych lekow, takich, z jakimi cale zycie boryka sie np. moj maz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eeee... chyba raczej powinnas mi zazdroscic spokojnego dziecka ;) A tak na powaznie, to wydaje mi sie ze im mniej spokojne dziecko, im wieksza wiercipieta i psotnik, tym gorsza robote robia klapsy... tak mi sie wydaje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, musialas się nieźle przestraszyć..zwlaszcza tym \"milczeniem\" małej...Może panikuję, ale słyszlam,ze dla maluchów takie wstrząsy sa niebezpieczne nie bezpośrednio, tylko mogą powodować odklejenie sie łożyska..Myślałaś, aby skontaktować się ze swoim lekarzem? Nie chcę siać paniki, co to to nie, wychodze z założenia, ze lepiej wyjść na panikarę, niż potem miec do siebie wyrzuty, ze cos sie zaniedbalo. Myślę, że nic sie nie stało, ale moze warto to skontrolowac fachowo? Myshko, ja tez uważam, ze jestes po prostu opanowana. Jesli słysze, ze ktos mówi, że nigdy dziecka nie uderzył, wyjątkowo zas na nie krzyknął, to jestem pelna podziwu:) Ja mam z tym trudności. Kuk, być moze masz rację, ze to ciąża, ja patrzę na to bardzo nieobiektywnie:Ojesli w ciąży nie mam ochoty na współżycie, to wydaje mi sie, że całe zycie sie migam i jestem kiepską żoną-nie pamiętam, jak było \"przed\". Jesli jestem bardziej nerwowa, to tez mam wrażenie, że od zawsze:O Dlatego Twoje słowa bardzo mnie podniosły na duchu, być moze rzeczywiscie za bardzo sie oskarżam-a to faktycznie nie słuzy nie tylko mnie, ale i chłopakom. Jedzenie czekolad i słodyczy w ilosciach przez was opisywanych w ogóle nie miesci mi sie w głowie!Mi chodzilo raczej o sam fakt podjadania, i tak zrozumialam Shallę, nie zaś o rodzaj jedzenia. Byc moze sie myle, ale nie uważam, abym robiła krzywdę, podając Bąkowi chrupki czy paluszki. nie jest spasiony, je zdrowo, więc jakos łatwo przychodzi mi częstowanie go takimi łakociami.Zauważyłam w ogóle, ze jestem bardzo wrażliwa na krytykę mnie jako matki:O Ostatnio starsza pani w piaskownicy zwróciła mi uwagę, ze Tobiasz nie powinien siedziec tyłkiem na piasku...Uważam, ze mając cieple spodnie, rajstopy i pieluchę, mógł tak siedziec, ale jej uwaga mnie oczywiscie zbila z tropu (choc nie dalam tego po sobie poznac)-zawsze jestem slaba w kwestii ubierania. Ubieram malego jak siebie, i jak widzę w cieply dzien dzieciaki poubierane jak zimą, to juz sama nie wiem-kto przesadza? Z drugiej strony ja tez wciąż oceniam innych rodziców, ale nie wiem, czy odważyłabym sie ich wprost krytykowac i zwracać uwagę-tylko czy to kwestia braku asertywnosci, czy uznawania granic innych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kuk - dobrze, ze mala sie rusza! :) nie wiem, jak ja bym postapila, ale jak dalej cie cos bedzie martwic, to moze pszczolka ma racje i dobrze bylo by wykonac USG. pszczola - ja nie krytykuje zadnych rodzicow. To ich sprawa, jak ubierja dziecko, co pozwalaja robic. Moje dziecko nie moze np. zjezdzac na brzuchu ze slizgawki i koniec kropka. Jak mala widzi, ze jakies inne male dziecko moze i mowi mi o tym, wtedy - nawet jesli rodzic slyszy - mowie jej, ze to niebezpieczne ( dlaczego) i ze to, ze tamta dziewczynka moze zalezy od jej mamy. Wychodze na wredna i przed moja corka i przed tamtym rodzicem ( bo w pewien sposob oceniam przeciez podjeta przez niego dezycje), ale mnie tak ogolnie takie sytuacje nie ruszaja ;) Trudno. Dzis np. babcia i mama pewnej Oli ciagle jej powtarzaly, zeby nie siadala w piaskownicy na pupie i kolanach. Ja natomiast nie mialam nic przeciwko temu, zeby Nadyjka tak wlasnie robila. Zadna z nas nie zwracala na siebie w tej kwestii uwagi i mysle, ze tak byc powinno :) mialysmy inne zdanie, ale nie przeszkodzilo nam to w zamienieniu paru slow na zupelnie inne tematy :) Myszko - ja tez jestem pelna podziwu jesli chodzi o Twoje opanowanie. Moze faktycznie Jasiek jest o wiele spokojniejszym dzieckiem. Nadyjka nigdy nie byla pokorna, nigdy. Nie pamietam, zeby kiedykolwiek trzymala sie mojej spodnicy ( jak to okreslila Kuk, nie liczac oczywiscie sytuacja, kiedy naprawde czuje sie niepewnie), mam wrazenie, ze mozna ja troche przyrownac do kota, niestety ;) Poza tym, raz mi sie wydaje, ze jestem zbyt stanowacza wobec niej, innym razem, ze jednak na zbyt wiele pozwalam. Sama nie wiem. u tez jest kwestia poruszona przez Logosm. Czasem mam wrazenie, ze za duzo mowie do Nadii, za duzo tlumacze. Na poziomie odpowiednim, ale jednak zbyt czesto. Ona zawsze co, po co, dokad, dlaczego itd. Zawsze wyznawalam zasade, ze trzeba duzo mowic i tlumaczyc nawet juz kilkumiesiecznemu dziecku. I tak tez bylo i jest. Ale czy czasem nie zapedzilam sie zbyt daleko??? Moze za bardzo dalam tym malej do zrozumienia, ze jest rownym mi partnerem? ( a przeciez nie zawsze nim jest!) Chociaz z drugiej strony, tak jak pisalam, Nadyjka zawsze miala \"swoje zdanie\". Na szczescie moge stwierdzic, ze obserwuje, iz moja konsekwencja w danych sutuacjach przynosi dobrze efekty, wiec mysle, ze nie wszystko jeszcze stracone :P Na ubieranie jednak kompletnie nie mam juz sily. Kiedys jej powiedzialam, ze jak sie zaraz ladnie nie ubierze, to w koncu na ten plac nie pojdziemy. I nie poszlysmy. Mowilam malej potem dlaczego. Nadyjka pelna zrozumienia przyjmowala wyjasnienia, troche cos tam pogrymasila, ale ogolnie spokojnie przyjela kare. Na razie efektu takiego dzialania nie widac. Chyba bede musiala kilka razy zrezygnowac z wyjsc i zobaczyc, czy mala wyciagnie z tego jakies wnioski. Wie, ze jak nie posprzata zabawek po kapieli, to je zabiore ( maja po raz drugi przerwe). Po pierwszej kapieli bez nich, podczas nastepnych, kiedy juz wrocily, z ociagniem, ale zbierala je przez kilka dni. Ostatnio znowu byl bunt. Wie, co i dlaczego. Odnioslam wrazenie, ze mala sprawdza, czy rzeczywiscie znowu postapie tak, jak mowie. Czy to jednak nie jest najprawdziwszy szantaz wobec niej? Chyba przesadzilam dzis z tymi wszsytkim szczegolami... sorry! i niemal zero komentarzy na inne tematy... tyle sie jednak napisalam, wiec juz to wysle ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, dziekuje za wsparcie. Postanowilam, ze chyba jednak zupelnego urlopu sobie nie wezme, ale przez kilka najblizszych dni skupie sie na jednej sprawie, tej, ktora idze mi najszybciej. Ja potrzebuje miec poczucie, ze jednak zdaze, nie zawale wszystkiego itp. i wtedy moge sobie pozwolic na odpoczynek ;) elffiku - Amelka superowa :D Nadyjka tez smiga z puzzlami (tez sie pochwale, o co! ostatnio tak ciagle cos marudze na jej temat :P , choc Nadyjka i tak jest za Amelka w tym temacie, nie wspominajac o alfabecie!! niesamowite! jak ja bym chciala zobaczyc czytajaca Amelke) , ale widze, jak wiele zalezy od skoncentrowania. Jak jej nie zalezy, to te 30 -35 czesciowe ( male) ida jak po grudzie. Odnosi sie wrazenie, jakby pierwszy raz na oczy w ogole puzzle widziala ;) poza tym, ona zdarzy sie, ze ulozy kawalek dobrze, i wie, ze dobrze, po czym robi taka charakterystaczna mine, i mowi \"nieeee.... nie pasuje\" i pach juz wszystko rozwalone, widac, ze cos na sile probuje sie wtedy nimi bawic ;) a sa momenty, gdy mnie bardzo zaskakuje, ukladajac je w duzym stopniu samodzielnie ( bo jednak tych 30 -35 to tak calkiem sama jeszcze nie uklada) . Nie zapomne, jak zobaczyla puzzle, ktore tata przywiozl jej ostatnio w prezencie. Wlanie takie duze, jak te, ktore kiedys przeslalas nam mailem w zdjeciu. Nie bylo konca jej ochow i achow :D jakie dizie puuuuzzleee.... Jaaaa... mama, popatrz ;) w koncu do tamtej pory bawila sie 4razy mniejszymi ;) byla niezwykle nimi zachwycona. (Widac jednak, ze latwiej jej ukladac te male puzzle) Bardzo lubie widziec w jej oczach takie iskierki radosnego odkrywania swiata, nawet jesli, akurat wtedy, byly to tylko puzzle ;) psikulcu - super, ze spotkanie sie odbylo :) zazdroszcze! ;) Logosm - do meza lece za miesiac :D zlecial jeden miesiac i czuje, ze kwiecien tez przeleci ;) nie moge sie doczekac ( choc mysl o latani przyprawia mnie wiadomo o co ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczola, nie przejmuj sie tym co mowia starsze panie w piaskownicy, starsze panie maja to do siebie ze uzurpuja sobie prawo do wychowywania spoleczenstwa zapominajac przy tym o jakiejkolwiek delikatnosci :) przy czym najczesciej wcale nie maja racji :p Jasiek tez moze siadac na piasku, na ziemi, i tak dalej... no bo co to zabawa, jesli trzeba myslec o tym zeby nie usiasc :) Nikii, ja dokladnie tak jak Ty nie przejmuje sie tym na co pozwalaja inni rodzice i trzymam sie wlasnych regul, z tym ze pozwalam Jaskowi na dosc sporo w kwestiach akrobacji Dziewczyny, co Wy z tym moim opanowaniem? Ja naprawde nigdy nie mialam sie za osobe opanowana... pracuje nad soba, to fakt, ale... ...tu chyba nie chodzi o opanowanie, tu chyba chodzi o moje podejscie do dziecka. Ja widze w Jasku drugiego czlowieka, uwazam ze mam z nim swietny kontakt i nie moge sobie wyobrazic, ze moglabym go uderzyc, bo to moim zdaniem byloby cos nieodwracalnego... Przeciez on mi ufa, jestem dla niego gwarantem poczucia bezpieczenstwa... Ja po prostu postrzegam klapsa jako wyraz braku szacunku, nawet jesli zabrzmi to Wam smiesznie... Uwierzcie mi, ze kiedy Jaskowi sie zdarza, ze nie chce sie ubrac i wyrywa raczki, ktore ja pakuje w rekawy (bezskutecznie pakuje :) ), najczesciej wystarczy ze na chwile odkladam kurtke i spokojnym glosem mowie gdzie idziemy, po co, kto na nas czeka i ze jak wrocimy to Jasiek wroci do przerwanej zabawy. I w takim momencie Jasiek uspokaja sie natychmiast, patrzy na mnie i slucha i ja czuje ze rozumie to, ze ja biore pod uwage Jego. Rozumiecie o co mi chodzi? Ze nie mowie mu: zrob tak, bo tak i koniec i kropka, albo: nie rob czegos bo nie. ojej, chyba starczy juz tych wywodow... pamietajcie o tym, ze napisalam tylko wlasne odczucia. w moich slowach nie ma ani krztyny nagany pod adresem rodzicow, ktorym zdarzaja sie klapsy ❤️ ps. Ostatnio, podczas wieczornego spaceru Jasiek wbiegl radosnie do ogromnej kaluzy (pierwszy raz w zyciu). To byla piekna scena: najpierw dluzo stal na jej brzegu rozwazal czy tam wbiec (bo wie ze nie wolno), wreszcie ogromne pragnienie transgresji przewazylo, Jasiek powiedzial: \"zrobie to\" i zrobil z wyrazem takiego szczescia na twarzy, ze wlasciwie tylko ja krzyknelam, po czym popatrzylismy po sobie z moim mezem i wiedzielismy ze to sie nie kwalifikuje do \"nagany\". Tata posadzil sobie Jaska na szyi, ja zdjelam mu przemoczone buty i ruszylismy natychmiast w droge powrotna do samochodu. Po drodze tlumaczylam Jaskowi, ze zdjelam mu buty bo byly mokre, ze jest zimno i boje sie, ze sie przeziebi i bedzie trzeba isc do doktora - dlatego trzeba wracac. Pisze o tym zeby pokazac Wam, jak staramy sie byc konsekwentni, ale jednak nie zbyt sztywni. Chcemy pokazac Jaskowi, ze mozna zaszalec. I wiecie co, ja jestem pewna, ze to nie znaczy wcale, ze teraz Jasiek za kazdym razem bedzie wbiegal do kaluzy... dobrego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taki cudny długaśny wpis wczoraj wysmarowałam! A jaki był nafaszerowany moimi jękami i utyskiwaniem na cały świat! Ile żalu, a nawet skruchy w nim zawarłam, to sama się zdziwiłam. I co? I zeżarło. Trudno, widać marudziałam bez sensu i opatrzność interweniowała :) Ale jedną rzecz powtórzę: ja również jestem absolutnie pełna podziwu dla metod wychowawczych Myshki. Mało powiedziane- jestem zwyczajnie zazdrosna i postawiłam sobie już dawno niemal za cel naczelny postarać się postępować tak samo: spokojnie, bez nerwów, bez podnoszenia krzyku, o klapasch nie wspominając. Mam już taki może nienajlepszy charakter, ze niezmiernie rzadko zdarza mi się brać sobie kogoś za przykład. A jeszcze rzadziej bym się do tego w ogóle przyznałą :) Ale teraz moge to zrobić z ręką na sercu - bo uważam, ze takiepostawy należy promować, wdrażać, naśladować. Może śait byłby lepszy, gdybyśmy wszyscy umieli pohamować swoje porywcze zapędy, w szczególności do dzieci. Myshko, Ty mówiłaś, że jaki miałaś nick poprzednio? Gadzina? Jędza? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Ja jeszcze słówko w kwestiach wychowawczych. Bardzo często tłumaczę Bąkowi, dlaczego cos robimy itp.- Truteń też zresztą (bardzo pomogla nam szkola dla rodziców)- staram sie nie uzywac argumentacji NIE BO NIE. Jednak czasami to pięknie brzmi tylko w podręcznikach. Bywają sytuacje, że wyczerpuje się mój arsenał metod humanitarnych, a Bąk ma mnie gdzies i z diabelskim błyskiem w oku czeka, az cos powiem,zeby zrobic dokladnie na odwrót....Mimo calej mojej wiedzy pedagogicznej o etapie przekory, ręce mi opadają, w koncu musze z nim wyjsc np. do lekarza czy gdzies tam, nie mam siły sie szarpac, a po dobroci nie skutkuje...Czuję się wtedy, jakby macierzynstwo było ponad moje siły:O Aby juz nie smęcić, dodam tylko, że generalnie Bąk nie daje juz nam tak mocno w kość jak kiedyś, i w porównaniu do innych dzieciaków, nie jest wybitnym psotnikiem-chyba rzeczywiscie moje nastroje wyolbrzymiają sytuację:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hit sprzed schwili: Nastusia poszła do kuchni i mówi do dziadków tak: - Hej, pokażcie mi jak robicie fikołki? Możecie sobie wyobrazić miny połamanej reumatyzmem babci i dziadka na wózku :) Jeszcze chciałam coś o wychowywaniu. Dziś miałam piękny klasyczny przykład, że metody Myshy sa niezawodne, choć już mało brakowało, żeby mnie poniosło.... a było tak. Ubieramy się rano. Już założyłam Nastusi sweterek, kiedy zauważyłam, że ma on brudne rękawy. I od razu go sciągnęłam biorąc do ręki drugi. Jak się zaczęła rozpacz, to aż oniemiałam. - Mamusiuuu! Tylko nie ten! Nie chce tego ubrania!!!! I zwiała mi. Usiadła 2 metry dalej i łzami się zalewa. Mówię przyjdź do mnie, ale... słysze w odpowiedzi; nie chcę tego ubrania!!!! Już mi zagulgotało w środku. Ale myślę sobie: NIE. Nie dam się. Będę okazem spokoju. W końcu Anastazja podeszła, wzięłam ją na kolana, razem obejrzałyśmy ten brudny, pokazałam jej każdą plamkę, opowiedziałam jak to okropnie byłoby taki założyć i..... Anastazja otarła łzy, stwierdziła, że rzeczywiście w takim brudnym to nie można chodzić, więc zaniosła go sama do łazienki do prania i grzecznie założyła ten drugi. Kurcze... A więc działa. Zdecydowanie działa :) Ale wyczerpało mi sporo baterii :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczolko, ciesze sie, ze moje pocieszenie do Ciebei trafilo, zwlaszcza, ze swiecie wierze, ze jest tak jak napisalam. Ciazowe burze hormonalne maja to do siebie, ze nie tylko czujemy sie fatalnie i mamy trzy razy mniej sily, ale jeszcze... mamy, uzasadnione czesto wrazenie, ze nikt dookola tego nie rozumie. Stad juz naprawde krok do zalamki. Na szczescie to dziadostwo mija i juz niedlugo poczujesz sie znacznie lepiej. Musze powiedziec, ze boje sie takiego szalenstwa hormonow jak malo czego i dlatego przerazeniem napelnia mnie...perspektywa klimakterium:p Moja Mama przebrnela przez niego dzielnie i bez wspomagania sie hormonami, ale ja wcale nie jestem pewna, czy zdobede sie na takie bohaterstwo. Jestem tez pelna podziwu dla dziewczyn, ktore w mlodym wieku przechodza kuracje hormonalne, leczenie sterydami, etc... Malo jest dla mnie rzeczy rownie okropnych jak poczucie, trace kontrole nad soba, swoimi nastrojami i cialem. Mala ma sie chyba dobrze, bo ruszala sie w nocy (i teraz zreszta tez) jak najeta, ale brzuch pozostaje dosc twardy. Odczekam jeszcze troche i jesli nie minie, wybiore sie chyba jednak do mojego lekarza - tak na wszelki wypadek. Myslalam, by odbyc te wizyte w przyszlym tygodniu (jedziemy za tydzien na slub do Hiszpanii i chce byc pewna, ze moge spokojnie odbyc podroz samolotem) ale w tej sytuacji przyspiesze. Dolaczam sie do wyrazow uznania dla metod wychowawczych Myszki - zwlaszcza, ze widzialam je i ich efekt :) na wlasne oczy w Sienie ;) Na swoje usprawiedliwienie, jako rodzica dalekiego od idealu moge tylko napisac, ze znacznie latwiej przychodzi mi byc dobrym rodzicem w dni, gdy nie pracuje, jestem wypoczeta i ogolnie bardziej wyluzowana, niz wtedy, gdy musze np. ubrac Frania, by zaprowadzic go do zlobka, a od pol godziny powinnam juz byc w pracy ;) Dziewczyny, za podszeptem Myshki (Dzieki ogromne!!) skorzystalam z uslug ksiegarni wysylkowej -Merlin. Zamowilam trzy ksiazki dla Frania i paczka nadeszla wczoraj. Dziewczyny - wszystkie trzy pozycje sa rewelacyjne! Podaje Wam ich tytuly, bo naprawde uwazam, ze warto: \"125 baśni do opowiadania dzieciom\" (autorstwa Kopalinskiego) - zbior znanych i nieznanych bajek, legend i historii opowiedzianychbw bardzo zwiezly sposob. Pomysl Kopalimskiego polega na tym, by rodzic przeczytal sobie \"bryk z bajki\" kilkakrotnie, apotem opowiedzial ja dziecku wlasnymi slowami \"Babcia na jabłoni\" (autorstwa Miry Lobe) - piekna ksiazka dla nieco starszych dzieci, choc wczoraj czytalam ja Frankowi i sluchal uwaznie ...przez okolo 5 minut ;) Do tego ilustracje mojego ulubionego rysownika z lat 60-ch Miroslawa Pokory. Cudo! \"Przytulanki. Czyli wierszyki na dziecięce masażyki. Zabawy relacyjno-relaksujące\" - Ladnie wydana ksiazeczka zawierajaca nieco zmodyfikowane wersje znanych wierszykow z \"podkladem dotykowym\", czyli opisem masazykow i zabaw dotykowych, w jakie mozna sie bawic z dzieckiem w rytm wiersza. Pomyslowa i inspirujaca do improwizacji. Polecam goraco!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny - jeszcze tylko podziele sie moja radoscia. Odkad zabralismy Franka ze zlobka obserwuje ciagla poprawe na lepsze! Pomijajac juz fakt, ze trzy dni (lacznie z wczorajszym - deszczowym) spedzoen przez niego w wiekszosci w parku poprawily jego cere i apetyt, dziecko jest trzy razy mniej marudne i grzeczniejsze niz zwykle! Wczoraj, ku zdumieniu Agnieszki, Franek polozyl sie nawet sam spac po poludniu (co mnie w ogole w glowie sie nie miesci!) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Witajcie! Kuk, jak sie dzisiaj czujesz? Mam nadzieje, ze nerwy juz przeszly. Czytalam w "madrej ksiedze", ze zdarzenia nawet typu upadek na brzuch sa dla dziecka calkowicie nieszkodliwe - ze jest ono tak dobrze chronione przez wody i macice, ze nic sie nie stanie. Bylam swiezo po tej lekturze jak sama sie wywrocilam wiec nawet sie nie zdenerwowalam. Z kolei bardzo mnie zlosci jak "nadziewam" sie brzuchem na rozne kanciaste rzeczy najczesciej jakies dziwne wystajace elementy wozkow sklepowych, o ktorych posiadajac plaski brzuch nie mialam zielonego pojecia. Ostatnio mialam takie zdarzenie - Moj na prostych nogach schylil sie do kosza na smieci zeby zalozyc worek. Tez jakos nie wymierzyl odleglosci czy nie przewidzial, ze stoje blisko za nim. W konsekwencji idealnie wycelowal swoim tylkiem w moj brzuch tak, ze siadlam na krzesle, ktore cale szczescie znajdowalo sie tuz za mna. Sytuacja raczej rozsmieszyla nas oboje. Ja tez juz kiedys pisalam, ze jestem absolutna przeciwniczka kar cielesnych, natomiast jestem w stanie zrozumiec (choc mam nadzieje, ze mi sie nie bedzie zdarzac :) ), ze od czasu do czasu emocjonalna reakcja wprawiajaca w ruch reke jest szybsza od kazdej innej. Jednak postrzegam to w takich samych kategoriach jak maz bijacy zone. Dobrze poczytac o waszych metodach wychowawczych. Daje mi to mozliwosc przemyslenia wielu rzeczy i czerpania nauk na przyszlosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, to fantastycznie, ze Franio odzywa ! To najlepsze potwierdzenie dla Was, ze podjeliscie sluszna decyzje :) Przy okazji, jestem pewna, ze Franio podciagnie sie w polskim. U nas w tej chwili jest sytuacja odwrotna: jaskowy polski jest duzop lepszy od francuskiego. Mysle ze wszystko sie zmieni, kiedy Jaskowe kolezanki zaczna mowic ;à Wiesz, doskonale rozumiem, ze zupelnie inaczej wyglada matczyna cierpliwosc, kiedy wskazowki na zegarze nieublagalnie daja do zrozumienia, ze za chwile spoznimy sie do pracy. Ja nie znam tego typu stresu, wiec jest mi chyba latwiej... Jednak mysle ze mozna sprobowac pomimo to... paradoksalnie byc moze wlasnie nerwy powoduja, ze czas ubierania sie wydluza :) Shalla, Gadzina, Gadzina, troche mi go szkoda i zaluje ze zmienialm na Mysh. Identyfikuje sie zdecydowanie z Gadzina :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - gdybym nie siedziala na krzesle czytajac Twojego posta - usiadlabym ze smiechu na podlodze ;) Scenka jak z Flipa i Flapa :) A jak sie ma TWoje twardniejacy brzuch? Co na to TWoj lekarz? I czy cos na to bierzesz? Pytam, przyznaje, troche z pobudek egoistycznych, bo waham sie czy wziac odpowiednik no-spy, czy czekac az przejdzie... Dziewczyny jeszcze a propos ksiazek - przeczytalam niedawno ksiazke, ktora zostanie we mnie na dlugo, jesli nie na zawsze. To moim zdaniem jedna z najpiekniejszych ksiazek afirmujacych zycie, jakie napisano kiedykolwiek. Ksiazke napisal Rubén Gallego. Tytul - \"Biale na czarnym\". Pisze Wam o niej, bo uwazam, ze kazdy powinien ja przeczytac. Teraz czytam cos rownie mocnego, ale nie wiem, czy ksiazka ta wydana zostala po polsku. Autorka (Wegierka) Agota Kristof. Tytul (w tlumaczeniu z wloskiego) \"Analfabetka, opowiadanie autobiograficzne\". Polecam z calego serca i usmiecham sie do Was o rekomendacje, jesli zdarzy Wam sie przeczytac cos, co uwazacie za godne polecenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Witam, Kuk przepraszam wczoraj po prostu mój telefon padł( to takie bezprzewodowe ustrojstwo, ladowane prądem :() - niestety nie usłyszałam już śpiewu Franka :( i jeszcze raz Wielkie Dzieki za wszystko . Uważam podobnie jak Myshlka ze dziecko to maly człwiek i nalezy mu sie szacunek- ja wobrażam sobie zawsze, że co by było gdyby moj mąż tak chciał posuszeństwo od demnie wymagać w ten sposob - to bym cala chyba w śiniakach musiała być. Ale spokoj matki jest mozliwy tylko wowczas kiedy ona jest wypoczęta- zmęczenie zwłaszcza takie chroniczne powoduje w nas zwiększoną agresywność , złą samoocenę sytuacji no i flustracje, pytanie rodzi się tylko jak temu zmęczeniu zapobiec. Ja jak tracę cierpliwośc po prostu wychodzę albo na klatkę, albo do lazienki i nie wychodzę aż się nie uspokoje, zawsze to dziala. Zaobserwowałam też taką rzecz- jak wracam z pracy spieta, na coś wyrażnie zdenerwowana to od razu dzieciaki też stają się nerwowe. Teraz zaczełąm przed przyjściem do domu iść na dlugi spacer( w zasadzie marszobieg) żeby te negatywne emoacje rozładować . Pszczółko pytasz jak masz to zrobić- musisz ale to musisz wedlug mnie oczywiscie- odpocząć- Kobieto ty musizz być bardzo zmęczona- mały Tobiasz, ciąża, teraz info o ciązy mnogiej to może nawet konia powalić, a nie tylko człowieka, może w soboty albo w niedziele mogłabyś mieć chociaż 3 godzinki tylko dla siebie- na książkę- kino czy zwykle poleniuchowanie, i moim zdaniem jesteś i bardzo dobrą matką i żoną, a hormowny jakie teraz Tobą rządzą chyba nie ma innego wyjścia jak je przetrwać- to juz nie długo- drugi trymestr powniem być już bardziej optymistyczny. Shalla mam nadzieje, ze z Nastką to fałszywy alarm- mocno za to trzymam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Logosm - mam dokladnie takie samo stanowisko! Ja tez bywam "niegrzeczna", nie umyje naczyn, nie posprzatam, zezloszcze sie bez powodu, mam focha - dziecko w takich sytuacjach "niegrzecznosci" dostaje klapsa, czy ja tez powinnam? Mam kolezanke, ktora odkad dowiedziala sie, ze jestem stanowcza przeciwniczka bicia dzieci, przy kazdym spotkaniu mowi mi jak to moje dziecko bedzie rozpieszczone a ja jaka to bede matka, ktora na wszystko pozwala. Nie da sie jej wytlumaczyc, ze istnieja inne metody wychowawcze, gdyz twierdzi, ze bicie jest jedyna sluszna zwlaszcza dla malego dziecka (rok, dwa) ktore nie rozumie jeszcze tyle, zeby mozna bylo tlumaczeniem wiele zdzialac a moze sobie zrobic krzywde np. wkladajac cos do kontaktu. Dla mnie kompletny absurd... Kuk, moje twardnienie brzucha dalej mi dokucza. Zdecydowanie wywoluje je jakakolwiek aktywnosc. Moja lekarka juz na ostatniej marcowej wizycie kompletnie zruinowala moje zycie seksualne, wydajac stanowczy zakaz, ku mojej rozpaczy. No i oszczedzanie sie lacznie z tym, ze mam nie wykonywac prac domowych (nie mowie tu o myciu okien czego i tak bym nie zrobila ale np. o odkurzaniu itp.). Nie biore no-spy. Czasem sie nia ratowalam na wlasna reke bez konsultacji z lekarka ale przestalam jej zdanie na ten temat jest nastepujace: no-spa owszem rozluznie ale nie tylko twardniejaca macice ale tez sama szyjke co wiadomo jakie ma konsekwencje. Mam przepisany magnez w ilosciach hurtowych tzn. 6 tabletek asmagu FORTE czyli ponad 200 jonow magnezu dziennie. Widze roznice, kiedy to bralam 4 tabletki a potem przeszlam na 6 - wiec pomaga. Kobiety lezace w szpitalu z ta przypadloscia dostaja kroplowki z magnezu. Magnez rozluznia sam miesien macicy i o to ma chodzic. Przez ta kuracje nawet nie wiem co to sa skurcze nog co jak wiem dokucza wielu kobietom. Masz racje - scena jak z Flipa i Flapa. Czesto tez zdarza sie, ze mijajac sie np w naszym waskim przedpokoju lub miedzy kuchnia a stolem zderzamy sie brzuchami poniewaz kompletnie nie moge sie przyzwyczaic do swoich nowych gabarytow. Mimo, ze moj brzuch dalej uwazany jest za malenki w stosunku do zaawansowania ciazy (no, dzis zaczelam 35 tydzien...) to jednak biorac pod uwage ogolna sprawnosc wiele sie zmienilo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×