Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Ano wlasnie, ja tez zaluje, ale wiekszosc jego powiedzonek mi umyka. Myslalam nawet, ze zaloze w tym celu specjalny zeszyt i bede go trzymac pod reka... Dziewczyny, szukamy wciaz nauczycielki angielskiego dla maluchow i zaczynamy juz z wolna tracic nadzieje. Zglaszaja sie albo nauczyciele \"business English\" albo matki, ktore spotykac moga sie tylko wtedy kiedy ich dzieci sa w szkole. Dzis wreszcie zglosila sie pierwsza studentka. Pasuja jej godziny, lubi dzieci, pracuje juz jako asystentka nauczycielki angielskiego (sic!) w jakims instytucie, ale... sluchajcie - nie jestem ekspertem, ale jednak od lat pracuje z brytyjczykami, amerykanami, kanadyjczykami i australijczykami i jako zywo - osluchana jestem z roznymi akcentami ale nie slyszalam jeszcze nikogo, kto mowilby tak niewyraznie jak ta dziewczyna! Sprawa wyjasnila sie troche gdy okazalo sie, ze panna jest Walijka i konczyla...eksperymentalna szkole podstawowa i srednia. Eksperyment polegal na tym, ze wszystkie przedmioty wykladane byly w niej po walijsku... Studia wybrala owa panna lingwistyczne - wlosko-hiszpanskie i w rezultacie po angielsku mowi w sposob straszny... Coz - chyba bedziemy szukac dalej :P. Bylam tez dzis na zebraniu rodzicow w przedszkolu. Na dziendobry okazalo sie, ze w zwiazku z recesja cena czesnego wzrasta ze 100 do 145 Euro. Nie zdziwilo mnie to wcale, zwazywszy, ze i tak czesne w tym przedszkolu bylo od dawna nieproporcjonlnie nizsze niz w pozostalych. I tak zdziwilam sie, ze udaje im sie nie podnosic platnosci za bony zywnosciowe, lekcje dodatkowe, etc... Pisze o tym tylko dlatego, ze przykro mi bylo patrzec, na twarze niektorych rodzicow, dla ktorych te 45 Euro (zwlaszcza przy dwojce czy trojce dzieci) to juz powazna trudnosc. Wysluchalam tego co mialy nam do powiedzenia administratorka, wychowawczynie i nauczycielki muzyk i igimnastyki i utwierdzilam sie w swoim przekonaniu, ze to przedszkole, to naprawde wspaniale miejsce. To niesamowite, ile serca wszyscy wkladaja tam w przygotowanie ciekawego programu dla dzieci, przy dosc skromnych srodkach finansowych. Jak bardzo mysla o tym, by zadne dziecko nie bylo dyskryminowane (wielu z rodzicow zwolnionych jest z oplaty za przedszkole lub placi ja wysokosci zanizonej, a roznice pokrywaja pozostali \"wolontariusze\"). Jak trafne uwagi na temat zachowania kazdego z dzieci i jak sensowne sugestie potrafia przekazac rodzicom dzieci. Naprawde chyle czola!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ta recesja to wszystkim nam da sie we znaki. Ja ciągle przeglądam oferty agencji nieruchomości i jak widzę domy, które nam się strasznie podobały, ale za nic nie mogliśmy sobie pozwolić na taki wydatek, teraz są w cenie MNIEJSZEJ niż dom, który kupiliśmy, to aż mnie skręca.... Ale dobre w tym jest to, że trafiliście na naprawdę dobre przedszkole. Takie jakie powinno być, a jakich pewnie nie ma już wiele. Ja w sumie na to swoje państwowe też nie narzekam, no ale 2,5 godziny to nie jest to, czego się oczekuje od przedszkola. Jak tu iść do pracy w takim układzie? Codziennie pani mi opowiada co robiła Anastazja w ciągu dnia, jakie zrobiła postępy językowe i jak się socjalizuje z grupą. Ma założoną kronikę, w którą pani wkleja zdjecia i opisuje co Anastazja lubi, z czym sobie radzi, co jej sprawia frajdę, czym zaskoczyła innych itd. Bardzo fajna sprawa. Do tej kroniki mam wgląd w każdej chwili. Fajne jest również to, że zawsze jeśli potrzeba mogę z małą zostać - ile tylko chcę. Unikam tego, ale cieszy mnie, że nie mam żadnej presji, ze muszę wychodzić. Podoba mi się, że nie ma też żadnych dodatkowych opłat za jedzenie, a jedzenie jest w moim guście. Żadnych czekoladek, batonów, wafelków, a jedynie zdrowe przekąski ( warzywa, owoce i ser żółty, mleko i woda - żadnych soków, napojów itp ). A najbardziej podoba mi się to, że każdego dnia sa dokładane zupełnie nowe zabawki. Jest to dla mnie zbawienne, ponieważ Anastazja szybko się wszystkim nudzi i gdyby trzeciego dnia zastała znów to samo, to czwartego dnia już za nic nie poszłaby do przedszkola. Tymczasem biega tam bardzo chętnie nie mogąc się doczekać, co będzie tym razem. Sądzę, że to świetny wabik dla wielu dzieciaków. Tylko dlaczego jedynie 2,5 godziny???????? To rujnuje wszystko. Tak naprawdę to za krótko, żeby dzieci zdążyły nawiązać jakieś przyjaźnie i nauczyły się ze sobą bliżej współpracować. Tak mi sie wydaje. Ale moze się mylę. Co ty o tym sądzisz Elffiku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, 2,5 godziny to naprawde malutko! Nie bardzo rozumiem skad takie ograniczenie? We Wlsozech jest cos, co nazywa sie \"ludoteca\" i jest to cos w rodzaju \"bawialni\", gdzie dzieci nie uczeszczajace do przedszkola moga pobawic sie z innymi dziecmi przez kilka godzin w tygodniu. Moze to cos podobnego? Tylko co to ma wspolnego z przedszkolem? Faktycznie niewiele biorac pod uwage to, ze nie rozwiazuje problemow rodzica idacego do pracy... Co do reszty - chyle czola! Brzmi super! Jeszcze jedna perelka Franka. W czasie zabawy w sklep w wannie: Niania: \"Poprosze o kilo sloniny!\" Franio, podajac jej gumowa kaczke: \"Prosze bardzo, dwa euro!\" Niania: \"Alez, prosze pana, to nie jst slonina, tylko kaczka!\" Franio: \"Prosze Pani, to jest kaczka, ktora zjadla slonia - i teraz ma go w brzuchu!\" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, Franio naprawde jest niesamowity i ma wspaniały zasób słów! Jestem pod wrażeniem. Co do przedszkola. Nie wiem. Myślę, że to może dlatego, że państwowe przedszkole jest z zamysłem \"dla biednych\". Biedny bo nie pracuje, a jak nie pracuje, to ma czas dla dziecka, więc takie przedszkole na dłużej mu nie potrzebne. Faktem jest, że w Anglii większość matek nie pracuje. Nie ma potrzeby - tak jest rozwinięta pomoc socjalna. Pracują jedynie te kobiety, które nie maja dzieci lub zarabiają krocie na dobrych stanowiskach. Tak wiec te pierwsze w ogóle nie potrzebuja przedszkoli, a te drugie korzystają z prywatnych, które w relacji do ich zarobków wcale nie sa drogie. Ot, ich Angielska logika. Może i coś w tym jest. Ale co zrobić jak się nie należy do żadnych z tych grup? Wtedy bierze się nianię.... Ech.... Albo zatrudnia babcię. Dziwny ten świat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego kolo naszych nickow pojawia sie napis \"zglos do usuniecia?\" Byl tam wczesniej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk - polecam ksiazke \"Nazywanie swiata - odimienna metoda nauki czytania\" Ireny Majchrzak :) w dosc przystepny sposob jest opisany sposob jednej z globalnych metod nauki czytania warto tez poszukac czegos z glottodydaktyki B. Roclawskiego (umknely mi tytuly) tylko ze wg mnie nie mozna \"slepo\" brac tych metod - raczej podpierac sie elementami a jesli chodzi o Franka wymowe - z jakimi gloskami wg Ciebie jest problem? Bo jesli z szeregiem szumiacym (sz, cz, z (ż z kropka), dz (dż)) albo z r - to na te gloski ma jeszcze czas - to norma rozxwojowa, za sa zmiekczane W ogole na odleglosc nie podjelabym sie raczej konkretnych porad Dziecko moze wkladac jezyk miedzy zeby, miedzy zeby bocznie /prawostronnie lub lewostronnie/ i 1000 innych wad - ciezko to okreslic stad Zeby bylo smieszniej moja Amelia chodzi do logopedy :P chopc logopede ma w domu hehe -m ale to ten typ dziecka, ktore przy mamie jak ty;lko wyczuje cwiczenia zacyzna sie wyglupiac i robic na odwrot ... a wciaz zmiekcza szereg syczacy (s, c, z, dz) i odrobine nieprawidlowo artykuluje gloske l - najwyzsza pora bylo zaczac z nia cwiczyc Shalla - te 2,5 godziny to troszke malo ale lepsze to niz nic :) U nas zaklada sie ze optymalna pora dla poczatkujacego przedszkolaka (ale takiego juz mniej wiecej zaadaptowanego) jest 4 - 5 godzin; prawie wszystkie dzieci jednak sa w przedszkolu znacznie dluzej Kuk - jak na basenie ?? Bylas juz na nim z obojgiem maluchow ? Ciekawa jestem Twoich wrazen :) A ten napis to pewnie ulepszenie zeby moc zglaszac jakich wyzywajacych, obrazajacych innych itd kafeteriowiczow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elffiku - dzięki za pocieszenie, bo ja już siwieję z nerwów, ze Anastazja właśnie źle wymawia sz, cz i r, czasem też ż i dż. Ja juz chora od tego jestem. Ciągle z nią ćwiczę oblizywanie buzi, unoszenie języczka i takie tam, co mi logopeda kazał. Ale ciągle nie widze poprawy. :( Widzę, ze sz i cz umie już powiedzieć, ale jest za leniwa i mówi zawsze tak szybko, że zmiękcza. :( Jak ją przypę: POWTÓRZ OWIECZKA, to no powtórzy wyraźnie. A w następnych słowach już trzepie jak karabin i znów wychodzi owiecka :( Natomiast dziś przeżyłam dwa szoki w przedszkolu. 1) Anastazja po przyjściu do przedszkola została zagadana przez przedszkolankę i zostawiła mnie osłupiałą i poszła z tamta panią bawić się, przytakując po drodze słowom przedszkolanki. ( !!!! ) 2) Kiedy po nią przyszłam, przedszkolanka powiedziała mi, ze Anastazja dziś wysłuchała czytanej bajki i odpowiedziała po angielsku na wszystkie pytania jakie pani zadała dzieciom do tej bajki po przeczytaniu. ( !!!! ) Tego to się kompletnie nie spodziewałam. Stałam taka osłupiała i czułam, że jak zaraz nie ucieknę to się rozpłaczę. No i uroniłam łzę wzruszenia.... :) Taki ze mnie mięczak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, to wspaniale! Okropnie sie ciesze, ze Anastazja nie stoi za jakims murem jezykowym, ale wniknela bardzo szybko w obszar angielskiego, to cudnie, pieknie, niesamowicie. U nas tez jest \"ludoteque\", ale tam rodzic musi zostac z dzieckiem, nie mozna dziecka zostawic jak w \"przechowalni\". Kuk, a u Was mozna? nie zrozumialam... Elffiku, jestes skarbem na tym naszym topiku. Dzieki Tobie mozemy poznac zdanie fachowca. No i mysle ze niejeden cichy podczytywacz dzieki Tobie zaczyna zdawac sobie sprawe, ze przedszkolanka to nie pani, ktora po prostu siedzi z dziecmi, ale fachowiec, ktory doskonale zna proces rozwoju dziecka i swiadomie wybiera gry, zabawy i zadania zeby rozwijac kazda poszczegolna umiejetnosc w odpowiednim czasie... A czy masz jakas ksiazke-biblie na temat rozwoju dziecka? Zastanawiam sie czy przypadkiem najbardziej godna polecenia nie bedzie grubasna ksiega, z ktorej uczylas sie na studiach. Jesli tak, to nie szkodzi, poprosze o tytul, autorow, nie boje sie tego rodzaju literatury fachowej :p Dynia ??????????????????????? Wyslalam Wam kilka fotek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szokow ciąg dalszy, otóż jeszcze jedno musze dodać do wczorajszego dnia. Po dwóch szokach przedszkolowych Anastazja zafundowała nam jeszcze ostatni szok - wieczorny. Rutyna wygląda tak, ze po myciu ja lub tatuś kładziemy ją spać. Czytamy książeczkę, opowiadamy sobie jak było za dnia, omawiamy co ważnego się wydarzyło, potem jeszcze jakieś pogaduchy na życzenie - zazwyczaj o ochronie środowiska, segregacji śmieci i takie tam ( Anastazja uwielbia ten temat nie wiedzieć czemu ) i potem przytulanki, całuski i spanie. A wczoraj.... Anastazja już po kolacji oznajmiła nam, że dziś nie życzy sobie żadnego towarzystwa i że idzie spać sama. Myślałam, że taka tam nowa fanaberia. A tymczasem, rzeczywiście. Po myciu pożegnała się poszła do swojego pokoju. Zajrzałam dopiero po pół godzinie i co widzę? Śpi jak zabita, pod kołderką, światła pogaszone. No nie, cuda jakieś. No więc rano wziełam ją na spytki. Co też przyszło jej do głowy, żeby zrezygnować z czytania, bajkowania itd. A ona mi mówi, że chciała pokazać swojemu aniołowi stróżowi, że jest już duża i mądra. yyyy???? No, każda motywacja jest niby dobra.... Ale coś mi się wydaje, że dziś już nikomu nie będzie nic udowadniać, bo nie ma to jak mamusi wieczorne ględzenie o wycinaniu lasów tropikalnych :) :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - jestem pod ogromnym wrazeniem! Nastka jest naprawde niesamowicie samodzielna i odwazna! A swoja droga, to ciekawe - ja tez ciagle walkuje z Franiem temat ochorony srodowiska - troche dlatego, ze mamy na tym punkcie lekkiego fiola ale przede wszystkim dlatego, ze on wciaz dopytuje sie o nowe szczegoly! Musze powiedziec, ze jednym z efektow tej stalej indoktrynacji jest to, ze Franek zaczal bardziej doceniac swoje drewniane zabawki. Ostatnio ucieszyl mnie np,. stwierdzeniem - ladna ta swiecaca i halasujaca szpada Fabia, ale moja drewniana jest ladniejsza, bo bardziej prawdziwa i rycerska! Mysh - cudne te Wasze zdjecia ogniskowe! Nawet nie powiem, ze zazdroszcze, bo to oczywiste :) Cale zycie uwielbialam ogniska, kominki, etc - w naszym polskim domu sa az trzy i to uzywane na codzien do ogrzewania domu - ale tutaj w duzym miescie nawet nie ma o czy marzyc. No, ale moze kiedys dorobimy sie mieszkania z kominkiem w Turynie i dzieci beda w nim piekly kasztany ;) Elffiku - dzieki za tytuly i autorow - sprobuje zjalezc je w internecie. Jesli nawet Amelka chodzi do logopedy, to zaczynam mieć wątpliwości, czy sama dam sobie rade ;) Franek nie wymawia \"r\" - w ogole. Inne gloski wymawia mniej lub bardziej wyraznie, ale nie martwie sie tym tak bardzo, bo wiedze, ze (no moze z wyjatkiem tych ostatnich tygodni :() on zwraca uwage na wymowe, reaguje na moje poprawki i stara sie powtarzac wyraznie. Na nieszczesne \"r\" natomiast nie ma sily! Mam wrazenie, ze Franek bardzo sie tym stresuje, bo czesto mowi cos, czego nikt nie w zab nie moze zrozumiec pomimo licznych powtorzen i mija naprawde sporo czasu, zanim wpadniemy na pomysl, gdzie nalezaloby dodac \"r\", zeby jego wypowiedz nabrala sensu. Wezcie pod uwage, ze zwazywszy jego dwujezycznosc mozliwosci tego \"co tez Franio chcial powiedziec\" sa znacznie zwiekszone - no i dziecko sie martwi... Problem jest mi podwojnie bliski, bo sama w dziecinstwie nacierpialam sie z tego powodu. Wymawialam podobo \"r\" bardzo poprawnie w wieku trzech lat. Potem rozchorowalam sie na jakies tajemnicze wirusowe zapalenie mozdzku (komplikacja przy ospie) i przez dwa miesiace trzymalam wszystkich w niepewnosci co do tego, czy przenosze sie juz na tamten swiat czy jednak zostaje. Poniewaz moja Mama osiwiala ze zmartwienia i naprawde stanela na glowie, zeby mnie zatrzymac przy zyciu, moj aniol stroz ulitowal sie i pozwolil mi zostac, ale z jakichs blizej nieznanych mi powodow odebral mi wszystkie wczesniej nabyte umiejetnosci - utrzmywanie sie w pozycji pionowej, chodzenie, mowienie, etc. W rezultacie stalam sie trzyletnim niemowleciem i musialam wszystkiego nauczyc sie od nowa. I udalo sie - prawie ;) Zostaly lekkie zaburzenia rownowagi (do dzis w gorsze dni potykam sie o wlasne nogi ;)) i ... to nieszczesne \"r\". Problem mojej wymowy wzial w koncu w swoje rece moj starszy brat (dzis specjalista od fonetyki ;))), ktory postanowil, ze skoro i tak nie wymawiam \"r\" normalnie , to nauczy mnie przynajmniej wymawiac \"r\" tylnojezyczkowe (znane powszechnie jako \"francuskie\"). Nauka polegala na ...plukaniu gardla i powtarzaniu tego samego dzwieku juz na sucho. Udalo sie i pamietam, ze fakt, ze udaje mi sie wreszcie wypowiedziec w sposob zrozumialy dla otoczenia (w wieku okolo 5 lat) sprawil mi nieslychana ulge. Myshko, nie wiem dokladnie jak dziala ludoteka, bo nigdy w niej nie bylam. Nie mamy zadnej z nich blisko domu, a jesli mam wlec dziecko przez pol miasta, to wole zaprowadzic je do parku, gdzie pobawi sie z innymi dziecmi na swiezym powietrzu.:) Nasze pierwsze zbiorowe wyjscie na basen mialo miejsce w zeszlym tygodniu. Było troche ciezko. Próbowałam prosić o pomoc instruktora, ale bezskutecznie  W rezultacie ja zajmowałam się przez caly czas Ania, która nie dosiega dna i nie może zostac sama, a Franio bawil się sam. (kolka i rekawki sa w zasadzie zakazane). Franek bardzo staral się być samodzielny i jestem z niego niesamowicie dumna, ale mysle, ze jednak troszke było mu przykro, ze nie mogę bawic się z nim tak jak inne mamy. Musze go tu pochwalic, bo naprawde zachowywal się wspaniale. Nie dosc, ze wspaniale bawil się sam wdrapując się na gumowe zjezdzalnie, skacząc do wody „bez trzymanki” i „z glowa”, to jeszcze szukal odpowiednich zabawek dla Anii przejmowal się tym jak ona się czuje. O samodzielnym myciu, suszeniu włosów, rozbieraniu się i ubieraniu (z drobna pomoca) nawet nie wspomne! Naprawde puchlam z dumy, zwłaszcza, ze inne maluchy – często starsze od niego – nie były nawet w polowie tak dzielne. I wiecie co – nawet nie wiem kiedy on tak wydoroslal!  No a dzis Franio jest niestety przeziębiony i na basen wybieram się tylko z Ania…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, ja tez jestem pelna podziwu dla samodzielnosci Anastazji. Kuk, ja wcale nie zwrocilam uwagi na to, ze wymawiasz \"r\" w jakis szczegolny sposob ! A Frania moze faktycznie warto zaprowadzic do logopedy? Podziwiam go za te brawurowe skoki do wody :) A u nas stalym tematem wieczornych rozmow przed snem jeat smierc ciala i niesmiertelnosc duszy. Rozstrzasamy kwestie typu: Mamo, a czy w Niebie bede mial oczy? A czy Pollus (legendarny rycerz, bohater opowiesci taty) bedzie mial w niebie zbroje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko, to jestescie bardziej zaawansowani od nas. Franio wciaz wypytuje mnie o smierc, ktora dla niego jest chyba rodzajem choroby. Staram sie udzielac prawdziwych odpowiedzi, nie wychodzac poza ramy pytania, ale przyznaje, ze czesto jestem w klopocie... Zwlaszcza, gdy dochodzi do kwestii grzebania ciala w ziemi, etc. Nie wiem co mu powiedziec, zeby go nie przestraszyc i opowiadam, ze w roznych kulturach roznie to bywa, ale ze generalnie to co sie z cialem dzieje to niewazne, bo wazne jest, ze dusze naszych zmarlych zostaja przyz nas i opiekuja sie nami choc ich nie widac. Jestem w tym wiekszym klopocie, ze wiem, ze Franio odbiera jednak jakas minimalna indoktrynacje religijna w przedszkolu i boje sie, ze by te moje informacje w zestawieniu z tamtymi nie namacily mu w glowie. Jakos nie mam ochoty opowiadac mu o raju jako ogrodzie pana Boga, a to pytanie wciaz ostatnio powraca. Postanowilam nawet porozmawiac an ten temat z jego wychowawczynia, zwlaszcza, ze wiem, w tegorocznym programie dzieci maja m.in. zaznajomienie sie z \"cialem\", wiec pewnie i osmierci bedzie... Bardzo fajny jest ten ich program, wiec napisze o nim wiecej - W zeszlym roku mysla przewodnia programu szkolnego byla wielokulturowosc i kwestie etniczno - geograficzne. Chodzilo o to, by dzieci uzmyslowily sobie, ze pochodza z roznych krajow i ras i dlatego tez moga mowic innymi jezykami, ubierac sie inaczej, miec inny kolor skory, choc wszystkie sa dziecmi, uczniami tej samej szkoly i spolecznosci. W tym roku temat kontynuowany bedzie od troche innej strony. Mysla przewodnia jest ciekawosc drugiego czlowieka, poznanie i akceptacja. Dzieci poznawac beda swoje cialo, jego budowe i funkcjonowanie, zastanawiac czym roznia sie od siebie i dlaczego (mam nadzieje, ze badania nie zajda tu za daleko ;)) i rozmawiac na temat jak czuja sie ze soba, jak traktuja siebie samych i ludzi dookola i jak chcieliby byc traktowani przez innych (kolegow, rodzicow, nauczycieli, etc) Slowem dyskusja na temat tego co oznacza akceptacja drugiego czlowieka w praktyce. Nie wiem czy dobrze to opisalam, ale mnie ten program bardzo sie podoba i wydaje sie bardzo sensowny i przemyslany. Cieszy mnie, ze Franek, po powrocie z przedszkola zadaje ciekawe pytania, ze jest stymulowany do myslenia i czucia a nie tylko do zabawy i ze najwyrazniej osoby, ktore ukladaja ten program maja dosc dobrze poukladane w glowach ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co do skokow - ja tez podziwiam Franka bardzo, bo wiem, ze on sie do tej wody boi skakac razem z glowa, a jednak skacze! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, macie ogromne szczescie, ze Franio ma takie stymulujace do myslenia zajecia w przedszkolu, mysle ze to raczej rzadkie.... a co do kwestii ostatecznych, to uwazam ze kazdy z nas powinien przekazac dziecku to w co naprawde wierzy, wtedy jest wiarygodnie... Jasiek akurat co piatek odwiedza z tata i z babcia grob dziadka, ktorego nigdy nie poznal, wiec sila rzeczy pytania o to, gdzie jest dziadzius, pojawiaja sie i musimy sie z nimi zmierzyc. Ja ze szojej strony opowiadam mu o moich dziadkach, ktorzy tez juz nie zyja, a chce zeby o nich wiedzial jak najwiecej... Ja akurat nie wierze ze po smierci cielesnej znikamy zupelnie w nicosci, a nazywanie tego trwania akurat Niebem zupelnie mi nie przeszkadza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, muszę napisać, że trafiliście na naprawdę wyjątkowe przedszkole. To wspaniale, że w ogóle takie przedszkola istnieją. Ja z Anastazją temat śmierci przerobiłam już przy okazji śmierci naszego wujka jakiś czas temu i temat wraca rzadko , a jeśli już to bez jakichś większych emocji. Temat nie jest łatwy. Anastazja w ogóle jak każde dziecko interesuje się przyrodą, więc z zadziwiającą częstotliwością spostrzega wszelkie rozjechane na drodze jeże czy wiewiórki, rozjechane koty i psy ( na wsi w Polsce było tego sporo ) i naprawdę musiałam się nieźle napocić, zeby wyjaśnić jej różnice. Tak, żeby nie śmierć wujka nie kojarzyła jej się z krwawą miazgą na szosie :( Nie jestem jednak do końca pewna, czy Anastazja zrozumiała, że można umrzeć także w inny sposób.... Ale to co bardziej wyciska ze mnie 7-me poty to jej zainteresowanie poczęciem.... Żadne bociany, ani kapusta nigdy u nas nie była grana. Wydawało mi się, że 2-3 latca zadowoli się wersją o dzidziusiu rosnącym w brzuchu mamy. Ba, ale ona chce szczegółów! I tu się zaczynają schody. Kilka tygodni temu napotkała w sklepie manekina prezentującego ubrania ciążowe. Przesiedziała pod nim, zaglądając pod wszystkie fałdy kiecki i koszuli, żeby zobaczyć TO dziecko w brzuchu. Nie zobaczyła, no i miałam się z tym...... Wreszcie dała się jakoś przekonać, że dziecko jest pod skórą i w domu przez kilka dni demonstrowała wszystkim, że ma dziecko w brzuchu - wpychając sobie lalkę pod bluzeczkę i obnosząc się z nią po domu :D Ale na tym nie koniec... przerobiłyśmy też karmienie piersią...ech.... wymiękam czasem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, chyba czas pomyslec o rodzenstwie dla Anastazji :p U nas od zawsze byla wersja, ze ziarenko taty laczy sie z jajeczkiem mamy i w ten sposob powstaje nowy czlowiek. Problemu z brzuchem nie bylo, bo brzuch autentyczny byl pod reka. Jasiek zapedzil nas w kozi rog dopiero pytaniami o to, jak dziecko z niego wychodzi, dlugo wykrecalismy sie ogolnikowymi wyjasnieniami, ale Jasiek tak dlugo drazyl temat, az wydrazyl :) O dziwo, te pytania przyszly dlugo po urodzeniu sie Poli Aha, a kolejny ulubiony temat wieczornych rozmow to cztery pory roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, w zeszłym roku nawet dość intensywnie myśleliśmy o rodzeństwie dla Nastusi, że jak tylko się przeprowadzimy, ze jak tylko się umeblujemy, że jak tylko..... Tylko że czas mija, ona jest coraz starsza, ja mam coraz mniejszą ochotę na dolegliwości ciążowe... nie wiem już sama. Martwię sie różnicą wieku, że to wsyzstko bez sensu, ze nie znajda juz wspólnego języka, że tylko pogorszy to relacje między nami, bo Nastusia jest dość zazdrosna. A może ja wyszukuje problemy? :( Jakoś nastrój mi siadł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, Shalla... ale trafiłaś. Ja mam to samo. Już mieliśmy zacząć działać w tym kierunku... a to nowa praca, a to dom na ukończeniu, czy mi się jeszcze chce, czy nie jestem za stara, jaka to różnica wieku będzie, znowu koszmarny poród, a teraz to za późno, bo nie chcę na jesień, ani na zimę, a to trzeba się chyba najpierw zatokami zająć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, Fisa - a ja ostatnio wciaz spotykam sie z teoria, ze najlepsza roznica wieku miedzy rodzenstwem to 5 lat ;) :) Ja Was rozumiem doskonale, bo sama zastanawiam sie czy dalabym rade urdodzic trzecie dziecko. I wiem, ze jesli zaczynam \"rozumowac, to od razu wychodzi mi, ze nie! Jestem juz za stara, zmeczona, wiecznie niedospana, musze solidnie przysiasc fald w pracy, Ania jest taka malutka i slodka, dla Frania i tak mam za malo czasu, trzeba wreszcie zoperowac cyste w szczece i wyciac pieprzyki - wszystko to nijak nie ma sie do ciazy i klopotow z noworodkiem. Ale, kiedy tylko przestane rozumowac i uswiadomie sobie ile radosci i dobra wnosi do naszego zycia Ania (a piszac \"naszego\" mam na mysli rowniez zycie Frania), to - nie mam zadnych watpliwosci, ze WARTO i TRZEBA i chyba jednak sprobujemy za czas jakis jeszcze raz! :) Zaznaczam, ze pisze to w wybitnie nieobiektywnym, imieniu wlasnym a w dodatku ze swiadomoscia, ze sama jestem trzecim dzieckiem w rodzinie ;););) Dlatego tez prosze nie traktowac mojej wypowiedzi jako agitacyjnej - kazdy musi zdecydowac sam! ;) Mysh, Shalla - z Frankiem nie bylo tak latwo ;) W szpitalu bardzo dokladnie przygladal sie planszom pokazujacym przekroj brzucha ciezarnej i drogi rodne. Kazal znalezc sobie podobny rysunek w encyklopedii zdrowia i tak dlugo meczyl mnie pytaniami, az zrozumial, ze w koncowym etapie ciazy szyjka macicy rozszerza sie \"na chwile\" po to, by moglo z niej wyjsc dziecko. Co ciekawe, drazyl temat bardzo dlugo, ale po uzyskaniu tej odpowiedzi kompletnie go porzucil, a bylo to chyba jakos wiosna. Mam wrazenie, ze z Franiem w ogole jest tak, ze Swiat interesuje go najbardziej od strony \"mechaniczno- inzynieryjnej\" Musi wiedziec jak rzeczy zbudowane sa w srodku, jak dzialaja. I w tej kwestii zadny jest szczegolow :) Rozbiera wszystko na czesci pierwsze i poczawszy od szostego miesiaca zycia jego absolutnie ukochanymi zabawkami sa narzedzia. Bohaterem ksiazkowym, niezaleznie od tego, ze czytam mu juz \"powazniejsze lektury\" - Bob budowniczy, etc. Jego najwiekszym marzeniem - co roku wpisywanym na liste prezentow od Mikolaja - jest niezmiennie PRAWDZIWA skrzynka z narzedziami (takich dla dzieci ma juz ze trzy rozne). Jest pod tym wzgledem dokladnym przeciwienstwem mojego Meza i ...dokladnym klonem mojego Taty ;) Ma nawet z moja Mama umowe, ze odziedziczy w pzryszlosci wszystkie narzedzia znajdujace sie w garazu - warsztacie mojego Taty ;) etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Opowiem Wam jaka"stymulujaca" rozmowe pomiedzy dziecmi uslyszalam wczoraj w przebieralni (po basenie). Dwoch chlopcow, mniej wiecej w wieku Frania ubieranych przez mamy. Mamy rozmawiaja na temat sprzedawczyn w markowych turynskich sklepach z ubraniami, w ktorych najwyrazniej sa czestymi bywalczyniami. Chlopcy przysluchuja sie rozmowie i w koncu jeden pyta drugiego - - "Jak sie nazywaja twoje buty? pyta pierwszy; - "Gallo" odpowiada drugi chlopiec (tu zamurowalo mnie ze zdumienia, ze dziecko w jego wieku zna marke swoich butow). A twoje?" - Wszystkie moje buty sa "Ballucci" odpowieda pierwszy. - "A wlasnie, ze nie prawda - poprawia go mama - bo masz tez markowe buty Adidasa, Crocsy i Timberlandy". - "A ja tez mam Adidasy"! wtraca pierwszy; - a nieprawda, bo ty masz "Pumy" wyjasnia przytomnie mama... - A jakiej marki jest Twoja kurtka - drazy temat kolega, etc., etc... Rozmowa trwala w ten sposob az do mojego wyjscia i pewnie jeszcze dlugo potem. Ucieklam od tych kobiet szczerze wspolczujac ich dzieciom i przyrzekajac sobie w duchu ze jesli tylko Franio zagadnie mnie kiedys o marke swoich ubran, poodpruwam od nich wszelkie metki. Przerazajace!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, jak zwykle jesteś nieoceniona. Tak trafnie to wszystko ujęłaś. Nawet przez chwilę zobaczyłam oczyma wyobraźni małego brzdąca w pokoju Nastusi. Ale ja mam chyba głębszy problem. Nie mam wątpliwości, że byłoby cudownie mieć w przyszłości dwójkę dzieci, cudownie mieć siostrę lub brata, w ogóle, jestem święcie przekonana o samych korzyściach posiadania rodzeństwa. Ale zanim te korzyści nadejdą trzeba przeżyć: 1) ciążę, sikanie po nocach, dźwiganie brzucha, nie branie tabletek na ból głowy, puchnięcie nóg i setke paskudnych badań 2) poród - w ogóle bez komentarza 3) karmienie piersią, popękane brodawki, zafajdane mlekiem staniki. 4) choroby wieku niemowlęcego - trzydniówkę, katarki, refluksy ...a to wszystko tylko przy zdrowym dziecku... a co jeśli zdrowe nie będzie? :( Kuk, Ty przeżyłaś to wszystko. Napisz jak pokonać barierę psychiczną w mózgu, że warto to wszystko przejść jeszcze raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co do drugiej wypowiedzi - Kuk, ciarki mnie przeszły. Co tu w zasadzie komentować? Jakie mamy, takie dzieci....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No wlasnie - co jak dziecko zdrowe nie bedzie?... :( mnie ta mysl przesladuje.. ale ja juz o tym kiedys pisalam. My z Nadia temat smierci, ciazy, narodzin itd. tez mamy na tapecie. Od dawna. Temat porodu - zupelnie przez przypadek!! - zostal uzupelniony przez zdjecia zrobione w chwili narodzin Nadii. Udalo nam sie zachowac zimna krew, nie spanikowac i ( tak jak zawsze) zgodnie z prawda odpowiedziec na jej pytania ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O rany, Nikki - naprawde pokazaliscie Malej zdjecia z porodu? Ja bym nie miala odwagi! Chociaz - zalezy oczywiscie jakie to zdjecia :) Shalla no co ja moge powiedziec - wszystko to prawda. Strach o zdrowie drugiego dziecka wcale nie mniejszy niz przy pierszym. No moze tylko czesc dolegliwosci poporodowych lagodniejsza, bo cialo bardziej juz przystosowane. No i stres z gatunku \"czy ja sobie poradze z takim maluchem\" - prawie zerowy. Za to jedno jest pewne - nad drugim dzieckiem nie trzesiesz sie juz tak bardzo jak nad pierszym. Pierwasza goraczka, pierwsze siniaki nie sprawiaja juz, ze jedziesz na ostry dyzur. Jestes duzo spokojniejsza, pewniejsza siebie i bardziej cieszy cie macierzynstwo. I to chyba poprawia sie z kazdym kolejnym dzieckiem ;) No i jest cos jeszcze - doloz do tej listy wszystkie piekne uczucia i emocje, ktore, przy odrobinie szczescia i wysilku, lacza dwoje rodzenstwa. To calkiem nowa sfera, ktora powstaje z chwila narodzin tego drugiego. Dla mnie relacje z moja siostra i bratem (wcale nie zawsze idelane) to niewyczerpana skarbnica dobrych doswiadczen i wspomnien. A teraz z ogromna radoscia obserwuje, jak bardzo pojawienie sie Ani odswierza i wzbogaca relacje pomiedzy poszczegolnymi czlonkami naszej rodziny. To tak jakby w sieci, w ktorej wczesniej byly tylko trzy osoby i ograniczona ilosc kombinacji uczuciowych, teraz pojawilo sie ich znacznie wiecej: Moja relacja z Ania, Relacja Ani z Tata, relacja Franio - Ania, relacja Dzieci - Rodzice, relacja Ja z Daiecmi - Tata i Tata z dziecmi - ja, etc. Nie wiem, czy jest to dla Was czytelne, ale ja ma wrazenie, jakby nasze rodzinne wiezi emocjonalne stawaly sie coraz mocniejsze - wlasnie dlatego, ze jest nas wiecej i wiecej \"uczuc\" krazy w rodzinie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk - chyba jednak niezbyt dokladnie wyrazilam sie w ostanim poscie :) nie wpadlam na pomysl pokazywania zdjec z porodu Nadii. Nadia obejrzala je przez przypadek!! Po przeprowadzce ciagle mam w niektorych rzeczach balagan, np . w zdjeciach. Zreszta tu mam zawsze niestety balagan :o Oglada sobie porozkladane zdjecia ( ktore pomalu \" niby\" porzadkuje), a potem przerzucila sie na te schowane w kopertach ( ja zupelnie zapomnialam o tych fotkach w tamtej chwili). I w jednej znalazla m. in. te z porodu polaczone z sesja, na ktorych jestem w samej bieliznie ( dla upamietnienia ciazawego brzuszka). Coz mielismy zrobic?? Zabrac, zagadac, zmienic temat?? Na pewno nic z tego by nie wyszlo( tym bardziej ,ze ja nie stosuje takiej taktyki - na pewno Nadii wydaloby sie to dziwne; po drugie Nadia zareagowala w sumie normalnie na te fotki, pewnie z racji braku pelnej swiadomosci tego, co widzi). Wiec razem wszystko obejrzelismy i porozmawialismy. Jakos poszlo. Nie bylo wyjscia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikii! Nasze dzieci zawsze znajda to czego nie powinny! ;):):) Gratuluje zachowania zimnej krwi! Dziewczyny - czy ktoras z Was zgrywa regularnie nasze wpisy na twardy dysk? Ja nei prowadze zadnego dzinnika, pamietnika, etc. i zaczynam bac sie o to, ze kiedys cala ta nasza internetowa \"korespondencja\" przepadnie. Napradwe szkoda by bylo! Moze powinnysmy zlecic komus jej zgranei i zredagowanie \"ku pamieci\" ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×