Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zdradzilam a teraz jestem wrakiem czloweka

Polecane posty

Gość gość
on juz ***** inna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość zza miedzy
Była ta mediacja dziś? Opowiesz coś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, co u Was ? Zaglądaj tu czasem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak jesteśmy po mediacjach. Przed wejściem mąż oświadczył, ze trzeba to skończyć bo to tylko formalność. Słabo mi się zrobiło ale zapytałam, ze skoro koniec to co mówimy. Mąż stwierdził ze przecież ostatnio już ustaliliśmy, ze zawieszamy postępowanie rozwodowe na rok (można je odwiedzić w dowolnym momencie bez zgody drugiej strony). Podpisaliśmy papiery, pani mediator rozmawiała z nami i zachęcała do terapii i do tego żeby jednak iść w kierunku bycia razem, przepracowania powodów dla których to się stało. Mąż stwierdził ze jemu jest dobrze tak jak jest teraz i nie chce tego zmieniać. On nie jest pewny czy będzie chciał ze mną być. Na sugestie ze po to właśnie jest terapia nie odpowiedział. Jak wyszliśmy na chwile bo pani szykowała dokumenty poprosiłam męża żeby posłuchał i jednak poszedł ze mną na terapie. Mąż się obruszył, ze to takie gadanie i nigdzie nie pójdzie bo on ze mną nie będzie tak jak kiedyś. Jest tutaj tylko dla rodziny i dlatego ze mu jest mnie żal. Papiery podpisał z uśmiechem na twarzy. Porozmawialiśmy po wyjściu i usłyszałam, ze już mnie nie kocha, ze nigdy mnie nie dotknie, ze za dużo się stało. Spytałam po co w takim razie chce zawieszenia rozwodu, ze trzeba było powiedzieć, ze chce rozwodu. Usłyszałam, ze on się poświęci dla dzieci bo są małe, ze będziemy rodzina i bedziemy razem jeździć na wakacje itd., bedziemy razem mieszkać w domu, który wybuduje tyle, ze ja dostanę swój pokój i będę sobie robić co chce. On się na to godzi bo w sumie najlepiej by mu było gdyby został sam ale szkoda mu rodziny... Sama nie wiem co o tym sadzić, jak powiedziałam, ze trzeba czasu żeby jednak być pewnym czego się chce to szydził ze mnie No tak oczywiście ty wiesz najlepiej itd., ze terapia jest potrzebna nawet po to żeby się rozstać jeśli faktycznie nie ma drogi do odbudowy naszego związku, śmiał się z tego a ja niestety płakałam... Podobno na wyjeździe ze mną się męczył bo cały czas myślał o nas i co zrobić a tak jak jest sam to ma święty spokój i czysty umysł. Nie wiem interpretuje to na dwa sposoby: zależy mu jednak na nas i naszej rodzinie i stad nie podjął decyzji o rozwodzie ale po tym co przeszedł nie chce pokazać, ze jest słaby bo mnie nie pogonił, nie chce żebym go zraniła wiec buduje skorupę obojętności (sama tak robiłam i to działa, nakręcanie negatywnymi emocjami zabija te pozytywne bo one są ale bardzo słabe), albo faktycznie ma mnie dosyć i chce mi dać taki wycisk, ukarać za to wszystko żebym sama biegła do sądu i błagała o rozwód. Zawieszeniem zapewnil sobie, ze ja nie wroce jak coś do partnera (przecież po rozwodzie mogła bym tak zrobić) wiem, ze bardzo mu na tym zależało - z nieukrywaną duma stwierdził, ze tamten przegrał ale on i tak był pewny, ze na jego tle to tamten jest nikim (nawet mu to jakaś pani psycholog ponoć powiedziała). To trochę wyglada jakby na ta chwile mnie nienawidził ale tez nie odda mnie nikomu bo jestem nadal jego. Wiem, ze w portfelu nosi obrączkę, w telefonie wstawił sobie moje najnowsze zdjęcie w kontaktach. A ja - ja liczę na cud, ze jednak pomału uwierzy, zacznie wynaczac i odbudowywać wiez ze mną. Sexu nie chce bo mnie nie dotknie - nie ma chęci. Sama mam w sobie opór na myśl, ze on sypiał z inna kobieta wiec ty go rozumie ale trochę bliskości chociażby przytulenie może małymi krokami dało by chęć budowania większej bliskości. Może pójdę po bandzie i zgodzę się na ten układ - jakoś nie wierze, ze to tylko z uwagi na chęć poświęcenia się dzieciom. Myśle, ze on chce wyjsc z twarzą przed soba i znajomymi. Powie, ze zrobił to dla dzieci a jeśli faktycznie będziemy razem to myśle, ze uda nam się do siebie zbliżyć. Wspolne śniadania, wypady z dziećmi a nawet problemy to jednak sprawia, ze ludzie chcą być z kimś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze ci tak, mecz się teraz i żyj w niepewności, zawieszeniu, masz męża i go nie masz, nikogo innego mieć nie możesz, to twa pokuta. Powinien jeszcze reguralne organizować sobie sex

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za wszystko w życiu przyjdzie kiedyś nam zapłacić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety, doceniajcie swoich mężów, doceniajcie to co macie, nie pchajcie się w romanse, nie gońcie za niewiadomym bo zostaniecie samotnymi żałosnymi rozwódkami. Przykład Autorki to tylko potwierdza. A Tobie Autorko szczerze współczuję bo refleksja i rozum powrócił ale niestety za poźno. P.S. A co z waszymi dziećmi?- jak planujecie z kim będą po waszym rozwodzie ? Tych dzieciaków najbardziej szkoda bo to one najdrożej zapłacą za to wszystko, będą cierpiały i na pewno odbije się to na ich psychice a nawet ralacjach z partnerem/ką w przyszłości. Żal. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety, doceniajcie swoich mężów, doceniajcie to co macie, nie pchajcie się w romanse, nie gońcie za niewiadomym bo zostaniecie samotnymi żałosnymi rozwódkami. Przykład Autorki to tylko potwierdza. A Tobie Autorko szczerze współczuję bo refleksja i rozum powrócił ale niestety za poźno. x Jasne, miała go doceniać za to że ją gnoił, nie szanował i wiecznie na nią wrzeszczał. Ja bym nie zdradziła, ale nie chciałby usłyszeć moich wrzasków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czy ty doceniłbyś wiecznie rozdarte babsko? Nawet jakby dobrze gotowało i dawało d**y.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cóż, pomysl z mieszkaniem nadal razem i to, ze dostaniesz "swój" pokoj w domuc Ktory on wybuduje, jest co najmniej chory:O on mysli, ze mieszkaniem z wami na sile robi cos dobrego? Ze dzieci nie zauważa chorej atmosfery i meczennictwa z obu stron? Facet chce Cie chyba do reszty wykończyć, choć nie pochwalam tego, co zrobiłaś. Nie godz sie na to i sama odwies rozwod.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9.26-"Jasne, miała go doceniać za to że ją gnoił, nie szanował i wiecznie na nią wrzeszczał. Ja bym nie zdradziła, ale nie chciałby usłyszeć moich wrzasków." vv To dlaczego teraz za tym rzekomo niedobrym mężem Autorka wylewa krokodyle łzy ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na razie się nie rozwodzimy (zawiesiliśmy porę na rok). Oczywiście mąż może nawet jutro zdecydować, ze jednak chce rozwodu. Pozew jest bez orzekania o winie, dzieci zostają ze mną a mąż może je widywac kiedy chce. Tak to wszystko co się dzieje to moja pokuta i ja to wiem. Wiem, ze się niszczę psychicznie ale to zawieszenie to dla mnie i wybawienie i kara. Wybawienie bo mam chociaż cień nadziei, kara bo nie wiem ma czym stoję i każdego dnia nie będę pewna czy właśnie dziś mąż nie postanowił jednak, ze to koniec. Zastanawiam się nad tym układem przynajmniej zmazałabym cześć winy bo dzieciom zapewniłabym mamę i tate przy sobie. My ze soba rozmawiamy grzecznie wiec dzieci widza poprawę. Nie będziemy spać ze soba to jedyna różnica. Mąż nigdy mnie nie trzymał za rękę i raczej nie okazywał uczuć w obecności dzieci już od dłuższego czasu (starsza córka może pamiętać, ze kiedyś zdarzyło się ze tata mnie pocałował, młodsza na pewno nie). Mąż stwierdził, ze Mogłam postąpić inaczej bo jak jest coś nie tak to się rozmawia. Na argumenty, ze przecież próbowałam odparł, ze on od dwóch lat totalnie odpuścił i było mu wszystko jedno bo mnie interesowała tylko praca. Wstałam dzisiaj z kula w brzuchu, niedobrze mi. Znowu wracam do stanu sprzed rozwodu - totalnego załamania. Muszę coś postanowić - mąż tez tego chyba oczekuje. Mówi, ze może się poświecić dla dzieci, ze jak ja chce to on zapomnie o sobie i będziemy rodzinka bez miłości pomiędzy nami. Mam tez zapomnieć o trzymaniu za raczki na starość itd bo nie uda mi się odbudowac uczucia. Pytam sama siebie czy miłość to tylko chwilowe uczucie szczęścia czy miłość to właśnie to, ze jest się szczęśliwym jak widzi się dzieci z tata. Ja czuje spokój i szczęście jak bawią się razem, tak tesknie za tym żeby mąż chociaż czasem mnie przytulił. Wielkiego uczucia nie oczekuje bo jak widać od dawna go nie czułam i do tego przywykłam. Uciekłam bo czułam się niekochana, bo mąż ze mną nie rozmawiał tylko krzyczał (teraz tego nie ma), bo zasypiałam swoje uczucie do niego żalem. Chce wrócić bo wiem, ze uczucie euforii wygasa, a prawdziwa miłość to szczęści to poczucie, ze dzieci są szczęśliwe z nami (a teraz są bo mąż zmienił podejście do nich) mnie brak tego uczucia załamał. Nie mogłam rozstać się z mezem bo czułam, ze nie tworze rodziny z partnerem. Mnie chwile gdy jesteśmy wszyscy razem uszczęśliwiają, myśl o tym, ze wracałabym do domu gdzie jest mąż - tata moich dzieci jest dla mnie cenniejsza niż to, ze wracam do mężczyzny, który mnie kocha (zaraz przestanie) i zostanie już tylko pustka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiele z zachowań ludzkich jest niezrozumiała. Przypominając sobie pierwsze wpisy autorki - kochanek wyszedł na jaw, to odeszła do niego, maz równie szybko "zaopatrzył" sie w przyjaciółkę. W sumie to oboje "dali sobie po razie" jak to sie mowi i mimo, ze on znalazł kobietę jawnie, po bo jej zdradzie, to czepiając sie przysięgi małżeńskiej - to przeciez rowniez ja zlałam. Oboje maja za uszami, a mysle, ze gdyby autorka troche dała sobie czasu, to by ochłonęła, bo teraz ma jakies chore i czesto fałszywe poczucie straty i bezpieczeństwa (rowniez finansowego).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, przeczytalam caly Twoj watek. Wiem jak boli zdrada bo sama jestem zdradzona zona. Ale stwierdzam, ze Twoj maz nie jest bez winy. To psychopata, ktory wyzywal sie na Tobie i dzieciach. Obarczal Cie wina za wszystko. A moim zdaniem on Cie zdradzal wczesniej. Moj maz zachowywal sie podobnie. Krzyki, gorzkie slowa, zazdrosc. Jak juz tego nie wytrzymywalam to mi mowil, zebym sie wziela za zycie bo ja swoim zachowaniem robie krzywde dzieciom a on nie. Gdy tylko wyszlam gdzies ze znajomymi z pracy to zaraz byly setki smsow ze co ze mnie za matka itp. I kazde wyjscie musialam odpokutowac. A bylo tych wyjsc raptem 2 w ciagu roku. Imprezy firmowe. I co sie okazalo. Ze to on zdradzal. I mimo ze wiem jak cierpi zdradzona osoba to ja Ci radze dac sobie spokoj. Inaczej maz Cie zameczy psychicznie. Cale zycie bedzie Ci dawal odczuc co zrobilas. I wszystko bedzie Twoja wina. Najpierw o Ciebie walczyl i mobilzowal sily a potem jak bylas gotowa wrocic znow sie Toba bawi. Bedzie Cie oskarzal o wszystko. Nie chce byc z Toba i nie chce rozwodu. Jak sie zdecydujesz na rozwod to bedzie Twoja wina. Cokolwiek nie zrobisz to na Ciebie wszystko zwali. Mysle ze taka sytuacja jest mu na reke. On jest biedny misio przed wszystkimi a Ty zawsze bedziesz ta zla. Tu nie ma i od dawna nie bylo milosci. Nie zebraj o jego uczucia. Pokaz mu, ze jestea silna i niezalezna kobieta. Bo jemu sie podoba to co widzi. Ze Cie niszczy. Widzisz swoj blad i bardzo dobrze. Ale Twoj maz dazyl do Twojego bledu. A teraz pan i wladzca bedzie Cie kontrolowal a sam robil co chcial. Potepiam zdrade, znam jej bol. Ale w Twoim przypadku maz bardzo sie do tej zdrady przyczynil. A uwierz mi samej z dziecmi tez mozna byc szczesliwa. Idz do psychiatry, psychologa. Stan na nogi. Bo tu ratowac nie ma co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie odeszłam od kochanka gdy wyszedł na jaw. Odeszłam od męża od razu gdy go zdradziłam. Od kochanka odeszłam dzien przed rozprawa rozwodowa - mąż prosił mnie o odroczenie rozprawy i powrót do siebie. Sama myślałam, ze jak ochłonę to jakoś inacZej na to spojrzę. Nie potrafię zabić w sobie smutku na myśl, ze nie będziemy rodzina. Myśle, ze ja tak mocno przyzwyczailam się do tego, ze nasze życie skupiało się na dzieciach, ze inny wzorzec życia jest dla mnie nie do zaakceptowania. Na początku jak odeszłam było mi dobrze, ochłonęłam uczucie jak gąbka ale szybko zorientowałam się, ze to tylko zauroczenie. Zaczelam tęsknić za dawnym życiem, wspólnymi zabawami z dziećmi itd. Tak na pewno to tez brak poczucia bezpieczeństwa - partner mi go nie dal (nigdy o nic sie nie martwił, wszystko załatwi kiedyś) nie czułam ze będziemy umieli stworzyć rodzine, ze będzie mi pomagał i wspierał w wychowaniu dzieci. Czułam ze jestem jego kobieta, rodzine miał gdzie indziej. Dlaczego zaczęłam tak tęsknić za mezem - gdyby był oschły, nienawidził mnie może by się tak nie stało. Mąż troszczył się o mnie, wydzwaniał, był miły, prawił komplementy i twierdził ze wrócimy do siebie... Krótko mówiąc dawał mi to o co tak bardzo walczyłam o czym marzyłam. Skoro po czyms takim chce mnie to znaczy, ze kocha... I już nie potrafiłam przestać tęsknić. Uczucie szczęścia, które czułam na początku romansu ulotniło się bardzo szybko... Teraz tesknie aż do bólu i nie potrafię się uwolnić. Wiem, ze nie jestem w stanie żyć inaczej, jestem gotowa na powrót do człowieka, który będzie mnie ignorował. A ja ciesze się z tego, ze jest, ze jesteśmy razem jako rodzina...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość zza miedzy
Dzięki za informacje. Bardzo dobre wiadomości. Zawieszenie na rok, wspólne mieszkanie i pokoik dla Ciebie - wyjdziecie na prostą - jest dobrze. Cieszę się, że tak wyszło. Co do seksu, to nie licz na przytulanie, czułości, tego nie będzie jeszcze długo. Prędzej zwykły seks dla zaspokojenia - oby tak było, bo to oznacza, że nie będzie szukał innej. Czas, czas , czas i jeszcze raz czas. Nie będzie tak jak kiedyś, ale będzie poprawnie. I o niebo lepiej od samotności, albo związku z innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość zza miedzy
Nie mają racji, te co piszą byś się rozwiodła i kogoś znalazła. Jak chcesz poczuć co mogą poczuć Twoje córki mieszkając z obcym facetem, to zrób sobie prosty test. Przypomnij siebie jako nastolatkę. Teraz wyobraź sobie Twoją mamę jak w Twoim domu mama całuje się z obcym gościem, a potem idzie z nim do sypialni. A potem jeszcze sobie wyobraź, że mijasz się z nim półnagim w drzwiach łazienki. Co byś wtedy czuła? Chcesz postawić córki w takiej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko, ze jest jedna duża przeszkoda - dom buduje się długo do tego czasu mąż nie zamieszka ze mną bo ja się tu prowadzalam z innym facetem (nikt nas nie widział bo my nigdzie nie chodziliśmy). Nie kocha mnie i nigdy nie dotknie. Traktuje mnie oschle (tak jak dawniej). Tesknie za nim i kocham go ale przez to jak było między nami zrobiłam ta głupotę. Zdradziłam a nigdy nawet nie dopuszczalna do siebie myśli, ze mogłabym tak zrobić. Odeszłam i żyłam z kimś innym ale ledwie mąż zaczął mi okazywać jak mu zależy zaczęłam za nim tęsknić... Jak sobie teraz poradzę z ucuciem jeszcze większego opuszczenia - rzuciłam się w ramiona innego bo szukałam miłości, szacunku potwierdzenia swojej atrakcyjności i wartości. Wiem, ze mąż jest strasznie rozżalony. Stwierdził ze nie było by go na tych mediacjach gdyby nie to ze mi puściły nerwy gdy ciagle zmienial decyzje z kim będzie i w końcu błagałam go z płaczem żeby coś zadecydował, ze albo wraca albo się ostatecznie rozstajemy... Teraz żałuje, ze znowu się poświecił, ze zawsze myśli o innych nigdy o sobie. Mam nadzieje, ze to tylko taka ochrona przed zranieniem żebym sobie nie myślała ze mu zależy na mnie. Tylko jeśli ten mór nie pęknie to on będzie w to wierzył. Sama byłam przekonana, ze mąż mnie nie kocha i ze mi tez już nie zależy (wtedy awantury mniej bolały i nie było tyle łez). Tylko ja przykryłam swoje uczucia i one niestety nie wygasły. Inaczej pokochałabym kochanka, etap zauroczenia poszedł by dalej i nigdy bym nawet nie myślała o jakims powrocie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość zza miedzy - niby nie mozna dac sobie ręki uciąć, ale ja w taki szczęśliwy finał nie wierze. On bedzie obecny ciałem przy dzieciach, ale duchem gdzies daleko, bedzie znikał, nawet na noc, zeby dobijać autorkę i przy każdej możliwej okazji ja tłamsił i poniżał nadal. Ogólnie ten pomysl jest do bani, bo dzieci z czasem i tak wyczują fałszywa nutę w tym wszystkim. Nie znam dzieci, które były szczęśliwe z powodu, ze ich rodzice zostało razem jedynie dla ich "dobra":O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ok, pelikany :D konsekwentne "nie umiĘ" oraz "mór" upewnił mnie, że to prowo jakiegoś niewydarzonego, nisko opłacanego pracownika kafeterii :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość zza miedzy pisze o seksie, jako o "wyzbyciu się napięcia". Tak myślę nad tym, jak ten seks pomiędzy Autorką, a jej mężem miałby wyglądać z czysto teoretycznej i praktycznej strony? Skoro on trzyma ją na dystans, traktuje chłodno, ma wobec niej głęboko tkwiący uraz, to jak, ponowię pytanie, miałby ten seks wyglądać? Ja sobie nie wyobrażam pójść do łóżka z osobą, która czułaby do mnie wstręt. Mimo łączącej przeszłości i radosnych chwil. Ten seks, nawet fizycznie, mógłby sprawiać ból. Mąż Autorki chce ją przetrzymać na chory dystans. Przykro to pisać, ale ten związek wydaje się nie mieć sensu. Dzieci będą tylko wyczuwać między rodzicami napięcie i chłonąć trującą atmosferę. Autorko, Ty prędzej się wykończysz, niż zaznasz jeszcze prawdziwej miłości od Twojego męża. To wygląda tak, jakby bawił go topór wiszący nad Twoją głową. Będzie go trzymał nad nią tak długo, jak uzna za stosowne. A z tego wytworzy się chora, tragiczna więź. Bo tam już miłości nie ma, tylko, swego rodzaju, sadyzm. Autorko, naprawdę warto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pomijając fakt, ze to moze byc prowo;) to zgodzę sie z gościem powyżej, bo sama próbuje przekazac to autorce. Ten maz moze nawet sobie poznawać, tworzyć romanse, dokładając jej za kazdy razem, ze nie sa razem, a to przeciez wynik jej zdrady... A ona bedzie sobie łykała łzy w swoim pokoiku. Nie widzisz tego kobieto, ze on Cie traktuje jak trędowata?:O Ok, zrobiłaś zle, ale nie czujesz poniżenia w tym, jak on ci zapronowal pokoj w domu, ktory wybuduje dla dzieci?:O Jakby chciał pwowodziec, ze jak trędowaci będziesz zesłana na wyspę, albo będziesz mieszkała w cześciej dla służby... Nie ma co sie Cieszyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość zza miedzy
Jak miałby taki seks wyglądać? Przyjdzie żona do niego, bez słów my włoży rękę w majty. Zrobi loda bez pytania. Pewnie ją kilka razy odepchnie, w końcu się pozwoli dotknąć. Seks - położysz się na łyżeczkę, wypniesz się i tyle. Wiem, że to brzmi bardzo źle , ale po czymś takim nie da się rozpocząć współżycia od patrzenia w oczy i miziania. Z czasem się to zabliźni, będzie lepiej. Seks w rękach kobiety to silna oręż.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wczoraj mąż był u nas, siedział długo. Po raz pierwszy nie zaproponowałam mu jedzienia gdy robiłam je dzieciom. Odezwałam się tylko pytana. Jak zobaczyłam jak jest zadowolony, jak tryska dobrym humorem i mówi do mnie tonem jakby wczoraj nie rzucił mu w twarz, ze mnie nie kocha, nie dotknie to smutek odebrał mi chcieć do rozmowy. Unikałam go lub siedziałam bezmyślnie wpatrzona w telewizor... Widziałam, ze coś rysuje - dzieci odrazu zauważyły, ze to plan domu. Domu, w którym nie ma miejsca dla nas, dla mnie. Po mediacjach dowiedziałam się, ze przeze mnie musi się wstrzymywać z budowa bo planował mały domek a tak musiałby być większy. Nie wiem czy ten dom jest mały czy duży ale są w nim pokoje dziewczynek, sypialnia i salon. Dziewczynki się cieszyły, ze będą mieć swoje pokoje i będziemy mieć domek. Mąż nie sprostował, ze nie będziemy tam mieszkać, ze to będą ich pokoje na czas ich pobytu u niego... Dzisiaj zabiera dzieci i jadą do teściowej. Ja oczywiście zostaje w domu. Nie wiem po co mu to zawieszenie rozwodu. Mieliśmy jakoś próbować uratować nasze małżeństwo a on coraz bardziej daje mi odczuć, ze on nie ma chceci nawet podjąć jakiś działań, które miały by je uratować. Z drugiej strony nie chce rozwodu - dla niego sytuacja idealna, nie będzie jak coś na niego. Jeśli nie złoży wniosku o odwieszenie to po roku pozew wygaśnie. Tylko po co mieć żonę, której się nie chce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żeby się dzieci nie wychowywały w rozbite rodzinie. Chociaż jeden myśli o dzieciach a nie własnej doopie. Dzieci dorosną to dostaniesz takiego kopa że wrócisz na ziemię w staromodnym ubraniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie zadzwonił do mnie mąż. Powiedział, ze chciałby zabrać dzieci na dłużej do teściowej i, ze jak chce to mogę z nimi jechać - zaznaczył, ze to moja decyzja. Oczywiście, ze chce ale aż mnie zatkało. Tego się nie spodziewałam. Mąż przecież wie, ze mi zależy na nim, na naszej rodzinie. Jeśli nie chce mieć ze mną nic wspólnego to powinien mnie odciąć, na pewno nie zabierać ze soba do swojej mamy, która chce naszego zejścia... Może on się jednak waha. Noi prosze znowu zyje nadzieja, dzieci skaczą ze szczęścia, ze jedziemy razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość zza miedzy
"Wczoraj mąż był u nas, siedział długo. Po raz pierwszy nie zaproponowałam mu jedzienia gdy robiłam je dzieciom. Odezwałam się tylko pytana" Jesteś niewiarygodna. Tyle opowiadasz jak cierpisz i co byś nie zrobiła, by naprawić swoją winę a tu już odstawiasz babskie fochy? Trzymałem Twoją stronę, ale po tym co napisałaś to nie wiem czy nie dałem się nabrać na Twoje krokodyle łzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja uważam, ze to prowokacja , po ostatnich wpisach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytałem wszystko i mam sceptyczne nastawienie. nie wiem czy to prowo czy nie ale widac po wpisach i zmiennych postach ze winna przeistacza się w ofiarę , solidarność kobieca jest niewiarygodna wszędzie i zawsze znajdą usprawiedliwienie i sposób zwalenia winy na kogoś nie na siebie , płacząca kobieta zawsze wzbudzała litość ,to wyrafinowana gra nic wiecej ,nawet jeśli to wszystko prawda i autorka była szczera to pod namowa innych toksycznych i fałszywych ludzi sama uwierzy że jest ofiarą a nie winną ,smiech na sali . Tu nie ma co ratować rozwód lub sadowa separacja na 2-3lata i o ile bedzie sie dobrze prowadzić dbać o siebie i rodzinę to można po separacji coś pomyśleć (ale nie bedzie co łaczyć super doradcy wybiją jej z głowy rodzinę wszak kobiecie sie należy szczęście nic nie musi ) szacunek spadł do 0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×