Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kadk

Wychowawczyni twierdzi, że moja córka jest zaniedbana

Polecane posty

Gość Adel

Są różnego rodzaju zaniedbania. Pewnie chodzi o to, że córka jest emocjonalnie pozostawiona sama sobie, nie radzi sobie z napięciami. Stąd jej niekontrolowany wybuch złości przy nauczycielce. Byle jakie buty czy stary plecak to często widoczne objawy niewidocznej dziecięcej samotności. Nastolatki potrzebują uwagi rodziców bardziej niż małe dzieci. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiadomozegosc

Adidasy tez są różne. Nie porównujcie sandałów i krótkich spodenek do adidasów. 

Ja mam zimowe adidasy to po pierwsze. Mam też wiele, wiele innych butów jakby co. Po drugie jak ja byłam nastolatką to potrafiłam zmieniać w szkole różne części garderoby i jaki mieli na mnie wpływ. Czapkę ściągałam za domem. Zaniedbanie z ust pedagoga, nauczycielki to bardzo mocne i na tą sytuację za duże słowo. Tym bardziej jeśli chce być profesjonalna. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wiadomozegosc

I wbrew pozorom. Takie zachowania mogą być właśnie sprzeciwem na nadopiekuńczość rodziców i zbytnią kontrolę. Dlatego uwazam, że zaniedbanie to nie jest właściwe słowo. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
5 minut temu, Gość gosc napisał:

nie zrozumialas o co chodzi w tym komentarzu? pani stwierdzila ze jak adodasy za 550 to w zimie mozna chodzic. Cena to czesto kwestia marketingu.

Zrozumiałam. Nauczycielka widzi problem w tym, że dziecko nosi adidasy zimą, bo matki nie stać na zimowe. To napisałam, że cena jednej pary adidasów może być wyższa od kilku par tanich butów.

Często, nie oznacza zawsze. Mam kilka firm, gdzie jak kupię ubrania/obuwie za wysoką cenę, to będą długo jak nowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
10 minut temu, Gość Gość napisał:

Zrozumiałam. Nauczycielka widzi problem w tym, że dziecko nosi adidasy zimą, bo matki nie stać na zimowe. To napisałam, że cena jednej pary adidasów może być wyższa od kilku par tanich butów.

Często, nie oznacza zawsze. Mam kilka firm, gdzie jak kupię ubrania/obuwie za wysoką cenę, to będą długo jak nowe.

wiesz, gdyby napisala jakie to buty, czy ocieplane adidasy to mialoby sens. a tak jedyny argument to tyle ze za 550zl. myslenie gimnazjalistki. im drozsze tym lepsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Myślę, że powinna Pani porozmawiać jeszcze o tym z córką, bo odbije się to później na jej zdrowiu, ale jeśli Pani nie słucha, to nic nie może Pani z tym zrobić.

Chodzę do gimnazjum i widzę jak niektórzy moi rówieśnicy się ubierają.

Zdrowie jest cenniejsze od jakiejś tam „wygody”.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magda

sama wychowuję nastolatkę u której obecnie zaczął się bunt. Mała niewiele ma do gadania bo mieszkamy na wsi i do szkoły z ze szkoły odbieram ją z pod samych drzwi więc nie pokombinuje choćby chciała. Nawet je współczuje:) pamiętam te czapki wciskane w torbę i szczękanie zębami - "wcale mi nie zimno" nawet rajstopy z pod spodni jak już były mrozy potrafiłam zdjąć. No ale to były "inne czasy". Ja bym podziękowała za troskę bo chyba lepiej że się kobieta zainteresowała niż miała udawać że nie widzi. Takie moje zdanie. A gdyby tak chodziło o inne dziecko naprawdę zaniedbane nie mające gdzie się poskarżyć? Może to naprawdę szczera troska. Weź te ciepłe buty pokaż że dziecko ma. Jeśli nie brnie do szkoły przez zaspy czy nie zasuwa po błocie, nie ma mrozów to naprawdę jest sens ubierać te kozaki tylko dlatego że w kalendarzu zima? Jaka tu logika?  Jeżeli uważasz że wszystko jest ok to masz do tego prawo. Póki to nie szkodzi dziecku, nie ośmiesza go czy nie łamie jakiś norm - przykład wyzywające ubiory nastolatek w szkole-  masz prawo je ubrać jak ci się żywnie podoba. I może zapytaj jak masz ją zmusić do ubierania kozaków skoro w szkole teraz dzieci uczą jakie to one mają prawa do decydowania o sobie, do wolności i jak to nie wolno im narzucać własnego zdania. Postaw sprawę jasno - dziękuje za reakcję ale u nas wszystko ok. Jak nie odpuści to następnym razem zapytaj po prostu czy wie co to jest kuratorium i poniżanie dziecka. 🙂 daj znać jak poszło 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magda
1 godzinę temu, Gość gosc napisał:

Też mam nastolatkę, ale nie wyobrażam sobie, żebym miała pozwolić jej chodzić w zimie w letnich butach, bo tak. Ludzie, macie w ogóle rozum, czy po prostu nie chce wam się reagować? jak będzie chciala wyjść w krótkich spodenkach to też machniecie ręką? No sorry, ale jeśli matka nie zwraca uwagi na to, że dzieciak nie dba o zdrowie, to chyba nie jest to przejaw rodzicielskiej troski a zwykłej głupoty i olewactwa rodziców?

Litości. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu (typu noszenie czapki, która za rogiem ląduje w torbie), ale na buty już tak. I co z tego, że jest 2-3 stopnie na plusie? nadal jest zima, a adidasy nie są odpowiednim obuwiem. To jakiś problem kupić coś modnego i ciepłego? Jak moja córka nie chciała "zwykłych" zimowych, to kupiłam ocieplane Conversy, Emu - i paczpani - o dziwo zaczęła w nich chodzić. 

P.S. czapkę naturalnie zdejmowała (mimo że codziennie myła rano głowę) - teraz ma rozwalone zatoki - i pretensję do matki, że nie tłukła jej przez głupi łeb 😛

dobre sobie:) krytykujesz kobietę że olewa dziecko bo pozwala jej chodzić w adidasach a twoja codziennie rano myje głowę i idzie do szkoły bez czapki:) ty sie ciesz że to tylko zatoki a nie zapalenie opon mózgowych 🙂  myć głowę rano? co to wieczorem nie może? chyba to ty nie masz rozumu i tobie nie chce się reagować. I kto tu nie zwraca uwagi na to że dzieciak nie dba o zdrowie. G jej te ciepłe buty dały ja śmigała ze świeżo umytą głową. A jakbyś tak nie miała na te markowe buty to co? też by chodziła w "letniakach" bo zwykłych nie chce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kadk
1 godzinę temu, Gość Adel napisał:

Są różnego rodzaju zaniedbania. Pewnie chodzi o to, że córka jest emocjonalnie pozostawiona sama sobie, nie radzi sobie z napięciami. Stąd jej niekontrolowany wybuch złości przy nauczycielce. Byle jakie buty czy stary plecak to często widoczne objawy niewidocznej dziecięcej samotności. Nastolatki potrzebują uwagi rodziców bardziej niż małe dzieci. 

Jaki znowu wybuch złości? Jak nauczycielka się zapytała o buty, to córka grzecznie jej odpowiedziała. Chyba, że chodzi o to pyskowanie, ale to było w listopadzie i w tej sprawie też nas wzywano do szkoły, akurat wtedy wybrał się mąż. Poszło o to, że córka wyjęła telefon na lekcji (godzina wychowawcza na której pani uzupełnia dziennik, a uczniowie siedzą i się nudzą), a wychowawczyni kazała schować, co moje dziecko niezwłocznie uczyniło. Niestety kobieta zaczęła się nakręcać, że jak tak można, że to brak szacunku i wypaliła z tekstem: "Czy ty w ogóle znasz kindersztubę? No odpowiedz, skoro taka odważna jesteś." A córka na to, że nie osobiście. Młodzież zaczęła się śmiać, a nauczycielka poczuła się urażona... Dziecko oczywiście dostało od nas burę, ale byliśmy trochę zdziwieni z mężem, że wzywa się do szkoły w tak błahych sprawach.

Tak czy owak, byłam dzisiaj porozmawiać z nauczycielką, faktycznie ma zastrzeżenia co do tego obuwia. Proponowała zapomogę. Na początku starałam się być miła, zwróciłam jej uwagę na to, że inni uczniowie też chodzą na zewnątrz w adidasach, nie tylko moja córka. Niestety kobieta zrobiła się strasznie nachalna, zaczęła mi wciskać, żebym się przyznała, że jestem biedna (sic!), to dostanę dofinansowanie o zawrotnej kwocie 100 zł. Powiedziałam, że nie mamy żadnych problemów finansowych, ale niestety nie docierało. Wyjęła portfel i próbowała mi wręczyć banknot stuzłotowy. Wtedy to się już wku***łam za przeproszeniem, powiedziałam, żeby skończyła, bo w przeciwnym razie będę rozmawiać z dyrekcją, a nie z nią. Powiedziała, że dobrze, ale jak córka się przeziębi, to będzie moja wina. Roześmiałam się, że gdybym była w trudnej sytuacji finansowej, to i tak by mi się to bardziej opłacało, bo na leki na pewno wydałabym mniej, niż na nowe buty. Nic nie powiedziała, tylko się zrobiła się czerwona na twarzy. Powiedziałam do widzenia i wyszłam. Mam nadzieję, że już będzie spokój i nie będzie się mścić na córce...

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
12 minut temu, Gość Kadk napisał:

Jaki znowu wybuch złości? Jak nauczycielka się zapytała o buty, to córka grzecznie jej odpowiedziała. Chyba, że chodzi o to pyskowanie, ale to było w listopadzie i w tej sprawie też nas wzywano do szkoły, akurat wtedy wybrał się mąż. Poszło o to, że córka wyjęła telefon na lekcji (godzina wychowawcza na której pani uzupełnia dziennik, a uczniowie siedzą i się nudzą), a wychowawczyni kazała schować, co moje dziecko niezwłocznie uczyniło. Niestety kobieta zaczęła się nakręcać, że jak tak można, że to brak szacunku i wypaliła z tekstem: "Czy ty w ogóle znasz kindersztubę? No odpowiedz, skoro taka odważna jesteś." A córka na to, że nie osobiście. Młodzież zaczęła się śmiać, a nauczycielka poczuła się urażona... Dziecko oczywiście dostało od nas burę, ale byliśmy trochę zdziwieni z mężem, że wzywa się do szkoły w tak błahych sprawach.

Tak czy owak, byłam dzisiaj porozmawiać z nauczycielką, faktycznie ma zastrzeżenia co do tego obuwia. Proponowała zapomogę. Na początku starałam się być miła, zwróciłam jej uwagę na to, że inni uczniowie też chodzą na zewnątrz w adidasach, nie tylko moja córka. Niestety kobieta zrobiła się strasznie nachalna, zaczęła mi wciskać, żebym się przyznała, że jestem biedna (sic!), to dostanę dofinansowanie o zawrotnej kwocie 100 zł. Powiedziałam, że nie mamy żadnych problemów finansowych, ale niestety nie docierało. Wyjęła portfel i próbowała mi wręczyć banknot stuzłotowy. Wtedy to się już wku***łam za przeproszeniem, powiedziałam, żeby skończyła, bo w przeciwnym razie będę rozmawiać z dyrekcją, a nie z nią. Powiedziała, że dobrze, ale jak córka się przeziębi, to będzie moja wina. Roześmiałam się, że gdybym była w trudnej sytuacji finansowej, to i tak by mi się to bardziej opłacało, bo na leki na pewno wydałabym mniej, niż na nowe buty. Nic nie powiedziała, tylko się zrobiła się czerwona na twarzy. Powiedziałam do widzenia i wyszłam. Mam nadzieję, że już będzie spokój i nie będzie się mścić na córce...

 

Niezle prowo. Żaden nauczyciel nie wyjmuje ze swojego portfela pieniędzy żeby dac obcej osobie. Takie rzeczy załatwia się inna droga. No tu takie niedopatrzenie i wszystko poleciało.

A już nauczyciel rzucający na lewo i prawo stowkami to na bank zmyslone. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 8.01.2019 o 20:21, Gość Kadk napisał:

Córka ma 14 lat. Jej wychowawczyni dzwoniła do mnie dzisiaj, żebym w najbliższym możliwym terminie przyszła się z nią spotkać w szkole, nie chciała dokładnie powiedzieć o co chodzi, tylko, że moje dziecko jest zaniedbane. Oczywiście jak córka wróciła do domu, to wypytałam się jej o co chodzi. Poszło o obuwie, wychowawczyni zobaczyła, że córka chodzi na zewnątrz w adidasach, a to jest jej zdaniem niedopuszczalne, bo przecież jest ZIMA. Faktycznie, ale u nas akurat ani grama śniegu i dodatnie temperatury w ciągu dnia. Córka nosi taki rodzaj obuwia jaki chxe, uważam, że jak raz zmarzną jej stopy, to następnym razem załóży cieplejsze buty, to nie jest małe dziecko. Mniejsza o to. Wychowawczyni chce mi zaproponować jakąś zapomogę podobno, a prawda jest taka, że oboje z mężem pracujemy i stać nas, żeby ubrać nasze dziecko. Córka wyjaśniła swojej nauczycielce, że w tak jest jej po prostu wygodniej, bo adidasy są lżejsze i wcale nie marznie, ale ona nie wierzy. Jak z nią jutro rozmawiać, żeby ją przekonać i żeby jeszcze nie złożyła jakiejś skargi do MOPSu?

Nie nakręcaj się na nauczycielkę, po prostu jest nadgorliwa. Nawet nie wiesz jak dużo dzieci ma problemy w domu, nauczycielom nie zawsze łatwo ocenić sytuację. Robiąc awanturę lub wielki problem możesz tylko zniechęcić nauczycielkę do reagowania w innych sytuacjach. Na spokojnie wyjaśnij sprawę, bo ta nadgorliwość może kiedyś wykryć problem u naprawdę potrzebujacego dziecka. Ludzie w dzisiejszych czasach maja tendencje do szybkiego obrażania się i często nie próbują nawet rozmawiać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×