Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Jaktojestmozliwe

Mam dość czy ja przesadzam popadne w depresję chyba. Do kobiet których mężowie jeżdżą za granicę i pracują

Polecane posty

Gość Mik

Moja rada, weź opiekunkę na weekendy, żeby chodziła w tym czasie z dzieckiem na plac zabaw, na spacer, nie żal się tesciowej, niepotrzebnie się tym nakrecasz, zakupy duże raz w tygodniu, zostawiaj czasem dziecko do 18 w przedszkolu, odetchniesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ojej

 

3 minuty temu, Gość Gość napisał:

Pewnie posmakował egzotyki za granicą i teraz musi utrzymywać kolorowe bobo. Typowe.

A ja mam dziecko i wstaje do pracy o 05:20,tyle że Ty jak masz taki kaprys to po pracy możesz odpocząć pezy małym dziecku to i owo musisz zrobić i jest całkiem inaczej niż bez dzieci ale ja się nie skarze bo decydując się na posiadanie potomstwa wiedziałam z czym to się wiąże. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
47 minut temu, Gość Jaktojestmozliwe napisał:

Taki system facet np wypracuje 250 h to ma płacone za określoną ilość godzin A reszta na następny miesiąc  . Zazdroszcze kobietom bo mi plakac sie chce maz mojej koleżanki przywozi też 2500 -3000 euro .

Co za bzdury!!!

W jakim kraju i jako kto on pracuje???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Serio
4 minuty temu, Gość Gość napisał:

Co za bzdury!!!

W jakim kraju i jako kto on pracuje???

Bo w głowie Ci się nie mieści że ktoś może tyle odkładać? 

 

Autorko, mojego męża praca też rzuca po świecie (z tą różnicą, że dwa lata tu, rok tam, trzy miesiące gdzie indziej, półtora roku znowu gdzieś) i ja po prostu jeżdżę z nim. Raczej nie pracuję (chyba że gdzieś faktycznie na dłużej jedziemy). Niestety zmiana miejsca zamieszkania i przeprowadzka za granicę to jest dużo pracy i zamieszania, bo wozimy że sobą niektóre ulubione meble, instrumenty, elektronikę, nasz materac, psa... No dużo tego. Potem w nowym miejscu trzeba też masę spraw załatwić, urządzić, ogarnąć media, umowy, no wszystko. A potem znów wszystko pozamykać, anulować, zerwac. No dramat. 

Moim zdaniem popełniliście jako rodzina błąd że się rozdzieliliście. Ja na Twoim miejscu już bym nawet nie ryzykowała wyjazdu z dzieckiem do niego, bo to duży wysiłek, zmiana, a nie wydaje mi się żeby taki manewr miał uleczyć Wasze małżeństwo. Jeśli jednak chcesz to ratować to moim zdaniem to jedyne wyjście, bardzo ryzykowne ale jedyne.

Najlepiej zrobisz jeśli zaczniesz układać sobie życie jako samotna matka, która dr facto jesteś... Gorzej nie będzie. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
5 minut temu, Gość Serio napisał:
17 minut temu, Gość Gość napisał:

Co za bzdury!!!

W jakim kraju i jako kto on pracuje???

Bo w głowie Ci się nie mieści że ktoś może tyle odkładać? 

Nie, bo jest niemożliwą rzeczą ze pracodawca wstrzymuje wypłaty za nadgodziny i wypłaca kiedy chce!

Dlatego pytam co to za firma i w jakim kraju!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mój też pracuje za granicą, w Niemczech, w systemie 3/1, zarabia koło 3 tys. Ma własną firmę więc też płaci ZUS i podatek, ale przeszedł na ryczałt bo ma małe koszty. Mimo, że mamy wysokie stałe wydatki to i tak jest dobrze. Źle znosimy rozłąkę, ale radzimy sobie, bo chcemy się przeprowadzić w góry. Mamy 3 dzieci, ja pracuję 8 dni w mc, mam z tego 1200, do pomocy nigdy nikogo nie miałam. Jest ciężko czasem, dwoje dzieci mam integracyjnych, dużo jeżdżenia po terapiach. Teraz jeszcze zaczęli szkołę i póki co dojeżdżamy busem, więc przed 7 musimy wyjść. Ale zawsze może być gorzej 😛

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
4 minuty temu, Gość Gość napisał:

Mój też pracuje za granicą, w Niemczech, w systemie 3/1, zarabia koło 3 tys. Ma własną firmę więc też płaci ZUS i podatek, ale przeszedł na ryczałt bo ma małe koszty. Mimo, że mamy wysokie stałe wydatki to i tak jest dobrze. Źle znosimy rozłąkę, ale radzimy sobie, bo chcemy się przeprowadzić w góry. Mamy 3 dzieci, ja pracuję 8 dni w mc, mam z tego 1200, do pomocy nigdy nikogo nie miałam. Jest ciężko czasem, dwoje dzieci mam integracyjnych, dużo jeżdżenia po terapiach. Teraz jeszcze zaczęli szkołę i póki co dojeżdżamy busem, więc przed 7 musimy wyjść. Ale zawsze może być gorzej 😛

A nie możecie jak ludzie samochodem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mieszkam za granicą i znam mężów , którzy tu pracuja. Prawda jest taka,że im tak wygodnie. Nikt im nie truje,nic nie muszą, pójdą do pracy, wrócą i obala pół litra, raz w miesiącu zrobią przelew...raj. A do domu pojedzie i co? Żona płacze,że remont, obowiazki, wizytki u rodziny, dziecko caly czas u nogi, pomaga  trzeva, s nocy sie nie wyspi. Poszuka pracy w Polsce i po etacie nie bedzie kanapki i piwka tylko dziecko, obowiazki domowe i miauczenie zony. 

Jeśli facet z początku jedzie z dobrymi intencjami, to później znajduje swoją strefę komfortu tam. 

Mamy nie słuchaj, bo starsze pokolenie wielbi zycie kobiety meczenniczki, a męża przycisnij i albo wraca i szuka pracy w Polsce, albo rozwód. Chyba ze bierzesz pod uwagę wyjazd za granicę.

W Polsce też jest praca,jeśli ty masz na tym 2 tys to spokojnie może pracować w swojej miejscowości. Ale musisz sie postawić bo to się nigdy nie skończy. Ty.masz męża na papierku, dziecko taty nie zna i marnujecie zycie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mój pracuje w Polsce, ma firmę, pracuje nawet w święta i weekendy, kłótnie są non stop. Dochód ma duży, ale jestem słomianą wdową i mieszkamy daleko od mojej rodziny, a mąż nie ma żadnej rodziny. Moje życie autorko wygląda tak jak Twoje, żyje tylko dla obowiązków, nie mam żadnych chwil dla siebie, mąż bywa w domu 9 godzin na dobę, tylko na noc, dziwne, że córka się nie boi tego Pana co śpi z mamą. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka
4 godziny temu, Gość Fjjbvc napisał:

Rozumiem Cię doskonale.  Ja pracuje na 1,5 etatu. Zgodziłam  się na to bo istalolismy z mężem że ja mogę więc ej zarobic w zawodzie A oon będzie bardziej się w domu angażował. I co? Ja zapierdalam, zarabiam 5 500 A mój mąż o 15 kończy swoją pracę i nasuwa na działkę gdzie już od kwietnia buduje swpj domek.  Pisze "swoj" bo jedyne co tam jest moje to pieniądze które wziął że wspólnego konta.  Nie mam  na nic wpływu na tej zasranej działce.  Efekt jest taki że dzień w dzień od 16 jestem sama z dzieckiem, ogarniam całe mieszkanie, logistykę  typu zakupy, pranie sprzątanie, przedszkole, lekarzy. Wieczorem jak mlody zaśnie siadam do pracy przy kompie też nie mam tu nikogo poza teściową którą ma 75 lat i nie powiedzi  z rozlatanym  3 latkiem.  

Nie rozumiem dlaczego nie masz oddzielnego konta? I dlaczego ogarniasz całą logistykę, jeżeli mąż zgodził się na takie rozwiązanie, że on przejmuję większą część obowiązków? I najważniejsze, jeżeli on nie pomaga w domu tylko ucieka na działkę, to czemu dalej pracujesz na 1,5 etatu? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaktojestmozliwe

Kraj skandynawski.  Już ci pisze. Okres rozliczeniowy jest od 25 do 25 dajmy na to lipiec. On jedzie za granicę  16 lipca. Odliczcie niedzielę (nie chce mi się patrzeć w kakebdarz) dajmy na to to jest siedem dni do 25 czyli 70 h . Teraz pomnozcie to razy ok 75 na h (po podatkach) wynik podzielcie na 2 i to wypłata w polskich złotych.  Na tej zasadzie to działa. Czyli no jesli przepracuje w okresie od 25 do 25 zakozmy 260 godzin to przy wyplacie sierpniowej nie bedzie mial 260 gpdzin tylko np szef liczy 150 . Reszta idzie nan nastepny miesiac 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaktojestmozliwe

Nie wiem jak t o jest dokładnie. Zarejestrowany jest tam składki tam . Nic nie mamy z życia marnuje je. On sobie może i tam pozyje A ja co ?ani faceta który kocha ani rodziny ani rozrywki mam dopiero 28 lat. Czuje się staro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 000
22 minuty temu, Gość Gość napisał:

Mój pracuje w Polsce, ma firmę, pracuje nawet w święta i weekendy, kłótnie są non stop. Dochód ma duży, ale jestem słomianą wdową i mieszkamy daleko od mojej rodziny, a mąż nie ma żadnej rodziny. Moje życie autorko wygląda tak jak Twoje, żyje tylko dla obowiązków, nie mam żadnych chwil dla siebie, mąż bywa w domu 9 godzin na dobę, tylko na noc, dziwne, że córka się nie boi tego Pana co śpi z mamą. 

Skoro tyle zarabia to wynajmijcie opiekunkę, jaki problem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
4 godziny temu, Gość Ona Bu napisał:

Moj maz rowniez pracuje za granica. Wraca na weenend. Mamy trzech synow - 11 miesiecy, 2,5 roku i 7 lat. Sama pracuje na etacie. Rodzice czasami pomoga, a czasami nie... jak to w zyciu bywa. Trzeba wziac sie w garsc i wiedziec, co w zyciu jest najwazniejsze. Bo ja mysle, ze rodzina. Ze znajomymi mozna sie spotkac od czasu do czasu, ale i oni sie wykrusza, jak cos nam w zyciu pojdzie nie tak. Kochana... troche wytrwalisci i samozaparcia Tobie zycze. Ulozy sie. Dzieci szybko rosna i Twoj maluch urosnie.  A jesli faktycznie uwazasz, ze juz nie dasz rady, to tylko rozmowa z mezem moze cos tu poradzic. Tesciow nie zdecyduje za was... Pozdrawiam

Nie chcę tutaj nikogo oceniać ani tym bardziej urazić. Ale autorko radzę w ogóle nie brać takich wpisów pod uwagę. Matka, która ma 3 małych dzieci, które potrzebują bliskości i czasu i co tu ukrywać nie wierzę, że przy pracy na etacie można dać poczucie bezpieczeństwa dzieciom, do tego ojciec, którego zwyczajnie nie ma. I to wszystko pod sloganem, że rodzina jest najważniejsza. Rozumiem, że są różna sytuacje i że czasami jest konieczność wyjazdu jednego z rodziców. Ale nie rozumiem dorabiania ideologii że rodzina jest najważniejsza, że trzeba wziąć się w garść... co to ma być??? Ułoży się....brzmi to jak kolejny slogan, nic autorko samo się nie ułoży. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość Gość napisał:

A nie możecie jak ludzie samochodem?

Póki co nie mam prawka i to tylko 2 tygodnie więc luz, a potem szkoła 5 min od domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SsSsS

Czytam i jest mi smutno, dlaczego ludzie mają takie życie.

Ale też uważam , że popełniacie błąd, nie jadąc z męzem/partnerem do tego samego kraju. związki na odległość nie są dobre, a jak są dzieci, to naprawdę odbije się to na nich. dziecko czuje napięcie, emocje, wie ze mama się denerwuje, wie że to ma związek z sytuacją i z dojeżdżającym tatą. To juz o wiele lepiej, gdy rodzice się rozstaną i dziecko widuje się z tym, z ktorym nei mieszka, dość regularnie, i nie odczuwa tego napięcia.

Części facetów może pasują takie układy -praca w innym kraju, zero płaczu dzieci po nocach,  zero pieluch itd - ale na pewno nie wszystkim. Niestety wiele spada na kobiety i dzieci, ale wlasnie dlatego jak bym postawiła sprawę tak: albo facet wraca do POlski,  albo ja z dzieckiem jadę do niego, albo kończymy związek/bierzemy rozwód.

I nie mam 25 lat ani jakiś naiwnych myśli. mając 25 lat wyjechalam z Polski, z chłopakiem. teraz mam 37 lat, wiele w życiu już widzialam, także z opisanych wyżej sytuacji.

poza Polska, mimo planów pracowania dużo i powrotu po max 2 latach - już po niecałym roku czulismy, że nie, że nie chcemy wracać, że za bardzo się nam tu podoba. Przestaliśmy tyrać po 45 godzin na tydzien , ciułać, odmawiać sobie i zaczeliśmy życ normalnie. pierwsze pół roku pobytu to ani razu nie byliśmy na kawie, na obiedzie, w kinie, na imprezie - tylko oszczędzanie a w mieszkaniu filmy lub ksiązki, tylko jak długo tak mozna. Wiem, że ludzie tak robią latami, i jednocześnie żal mi ich, ale też śmieszą mnie ich wybory. jak czytam, że Wasi męzowie pracują 200-250 godzin na miesiąc, to szlag mnie trafia, jak tak można marnować własne życie. w imię czego?? w imię kasy??! dzieci ojców nie widza, żony mężów ledwo widuja, co to ma być za życie? tylko kula w łeb.

Ja pracuję cały etat 35 godizn w tygodniu, mąż 38 godizn, mamy każdy weekend rodzinny - bo mamy też juz dziecko. owszem, nei zawsze tak było, czasem jedno lub drugie pracowało w sobotę w przeszłości, lub np na godzinę 15stą do 23ciej.. teraz typowe godziny biurowe mamy. mamy spokojne, nawwt całkiem dostatnie życie. ale nawet jak zarabialismy jrszcze mało, nigdy nie wpadlo nam do głowy by ptacować więcej niz wspomniane 45 godzi nw tygodniu i to przez pół roku, ale nie tydzien w tydzien.

za bardzo cenimy nasze zdrowie. bo jest jedno.

Miłej soboty,

pozdrawiam z Walii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Przypomniała mi się moja sytuacja kiedy dzieci były małe, w tym jedno z autyzmem. Mąż pracował za granicą a ja w Polsce. Do ogarnięcia miałam wszystko sama. Z resztą do tej pory sama wszystko załatwiam bo mąż do niczego oprócz pracy się nie nadaje. Wytrzymaliśmy tak mieszkając na odległość chyba z 2 lata, potem stwierdziliśmy, że to nie ma sensu. Nie po to zakładaliśmy rodzinę aby mieszkać i żyć osobno. Coś tam malutkiego sobie kupiliśmy za zarobione pieniądze męża, bo fakt, że zarabiał nawet dobrze, ale nie to jest ważne w życiu. Biedniej ale razem, tak uważamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 godziny temu, Gość Jaktojestmozliwe napisał:

Tak widziałam ile zarabia.  Niestety podatki i  życie wszystko zzeraja. On Nie chce wrócić bo od 3 l czekamy na rodzinne z tegoż kraju . Nawet nie dostaje 500 plus . 

Dlaczego tak długo? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
39 minut temu, Gość SsSsS napisał:

Czytam i jest mi smutno, dlaczego ludzie mają takie życie.

Ale też uważam , że popełniacie błąd, nie jadąc z męzem/partnerem do tego samego kraju. związki na odległość nie są dobre, a jak są dzieci, to naprawdę odbije się to na nich. dziecko czuje napięcie, emocje, wie ze mama się denerwuje, wie że to ma związek z sytuacją i z dojeżdżającym tatą. To juz o wiele lepiej, gdy rodzice się rozstaną i dziecko widuje się z tym, z ktorym nei mieszka, dość regularnie, i nie odczuwa tego napięcia.

Części facetów może pasują takie układy -praca w innym kraju, zero płaczu dzieci po nocach,  zero pieluch itd - ale na pewno nie wszystkim. Niestety wiele spada na kobiety i dzieci, ale wlasnie dlatego jak bym postawiła sprawę tak: albo facet wraca do POlski,  albo ja z dzieckiem jadę do niego, albo kończymy związek/bierzemy rozwód.

I nie mam 25 lat ani jakiś naiwnych myśli. mając 25 lat wyjechalam z Polski, z chłopakiem. teraz mam 37 lat, wiele w życiu już widzialam, także z opisanych wyżej sytuacji.

poza Polska, mimo planów pracowania dużo i powrotu po max 2 latach - już po niecałym roku czulismy, że nie, że nie chcemy wracać, że za bardzo się nam tu podoba. Przestaliśmy tyrać po 45 godzin na tydzien , ciułać, odmawiać sobie i zaczeliśmy życ normalnie. pierwsze pół roku pobytu to ani razu nie byliśmy na kawie, na obiedzie, w kinie, na imprezie - tylko oszczędzanie a w mieszkaniu filmy lub ksiązki, tylko jak długo tak mozna. Wiem, że ludzie tak robią latami, i jednocześnie żal mi ich, ale też śmieszą mnie ich wybory. jak czytam, że Wasi męzowie pracują 200-250 godzin na miesiąc, to szlag mnie trafia, jak tak można marnować własne życie. w imię czego?? w imię kasy??! dzieci ojców nie widza, żony mężów ledwo widuja, co to ma być za życie? tylko kula w łeb.

Ja pracuję cały etat 35 godizn w tygodniu, mąż 38 godizn, mamy każdy weekend rodzinny - bo mamy też juz dziecko. owszem, nei zawsze tak było, czasem jedno lub drugie pracowało w sobotę w przeszłości, lub np na godzinę 15stą do 23ciej.. teraz typowe godziny biurowe mamy. mamy spokojne, nawwt całkiem dostatnie życie. ale nawet jak zarabialismy jrszcze mało, nigdy nie wpadlo nam do głowy by ptacować więcej niz wspomniane 45 godzi nw tygodniu i to przez pół roku, ale nie tydzien w tydzien.

za bardzo cenimy nasze zdrowie. bo jest jedno.

Miłej soboty,

pozdrawiam z Walii.

Nie zawsze związki na odległość nie mają sensu. Sama nie potrafiłabym w takim zbyt długo trwać, ale z mojego otoczenia znam 5 par, które w ten sposób funkcjonują. Z 2 mamy bliższy kontakt, spędzamy razem wakacje itd. Mieszkamy zagranicą i znamy te pary głównie z męża pracy. Praca w branży stoczniowej. Oni są marynarzami, mój mąż pracuję na lądzie. I te 2 pary funkcjonują na odległość ponad 10 lat. I to są naprawdę szczęśliwe małżeństwa. Niektóre z tych osób same były wychowane w rodzinach marynarzy. Nie chcę oceniać co jest dobre a co złe, ale nie zawsze związki na odległość muszą być frustrujące. W tych rodzinach są też dzieci, które przynajmniej teraz nie sprawiają problemów. Rozumiem, że w przypadku autorki ona nie pisała się na taki układ. I rozumiem jej złość. Chciałam tylko zaznaczyć, że można być w takim związku szczęśliwym. 

Kolejna sprawa co do ilości godzin i spędzania w pracy dużo czasu. Tu też nie mogę się zgodzić, że praca to zawsze marnowanie czasu i zdrowia. Mój mąż pracuję czasami po 200 h w miesiącu. Owszem to nie jest miesiąc w miesiąc. Ale jak np. otwierają nowe rzeczy (nie chcę na forum pisać dokładnie o co chodzi) to mąż jest długo w pracy. Sprawia mu to przyjemność. Wraca zadowolony, dumny. I nie robi tego tylko ze względu na kasę. Ja mam podobnie, mam taki zawód, że mogę pracować prawie non stop. Pewnie, że tego nie robię, ale bywają miesiące, że pracuję bardzo dużo. I nie uważam, że to zmarnowany czas. Czuję się spełniona, bo lubię to co robię. Zaznaczę, że przez naszą pracę nie ratujemy świata itd., ale to nie jest siedzenie przed biurkiem i wpisywanie tabelek ( nie mam nic przeciwko tej pracy), efekty naszej pracy widać, są bardzo wymierne i to człowiekowi sprawia dużo radości. Mamy 1 dziecko, chodzi na 8 godz do przedszkola, ma 4 latka. Spędzamy z nim czas efektywnie, czyli czas tylko dla niego. Widzę, że jest odważny, czuję się bezpiecznie. Co do zdrowia to wykańcza nas głównie stres. Takie jest moje zdanie. A jeżeli lubisz to co robisz, to już sprawa jest znacznie łatwiejsza. Pieniądze też są ważne, nie będę zaprzeczać. Czy oszczędzamy? Czy odmawiamy sobie wszystkiego?Nie odmawiamy. Ale też nie korzystamy z kulturalnego świata, czyli nie chodzimy za bardzo do kina, teatru, restauracji. Ale to wynika z tego, że my tego po prostu nie lubimy. Ale dużo jeździmy, raz do roku wypożyczamy camping, kilka razy w roku wypady na weekend zagranicę. Chodzimy na dodatkowe zajęcia. A co do oszczędzania, to owszem jeździmy kilka razy do roku na weekend do Polski robiąc zakupy i wtedy tanim wizz wracam z 3 walizkami po 32 kg. Ale to głównie produkty, których tutaj gdzie mieszkam nie mogę dostać. Wiem, że może to zabrzmi dziwnie, ale dużo pracy może być czasami luksusem. A nie mam z mężem po 20 lat, mamy lekko po 30. Napisałam to tylko po to, że sytuacja każdego jest inna i nie warto oceniać tak jednoznacznie innych, zwłaszcza przez pryzmat swojej osoby. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Autorko, odniosę się tylko do jednej kwestii, w żadnym kraju nie czeka się 3 lata na rodzinne. Wiadomo, że czeka się na decyzję, znam przypadki, że trwało to ponad rok. Ale 3 lata to już jedna wielka ściema lub brak dowiedzenia się, gdzie leży problem. Co do 500+, z jakiej "paki" miałaś je wcześniej otrzymywać? Macie 1 dziecko i nie kwalifikowaliście się ze względu na dochód. Teraz jest 500+ na pierwsze dziecko, z tym się zgodzę. Natomiast to, że wy nie otrzymujecie to tylko kwestia waszego nie załatwienia spraw urzędowych i tyle w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość tulipanka

Kraj skandynawski.  Już ci pisze. Okres rozliczeniowy jest od 25 do 25 dajmy na to lipiec. On jedzie za granicę  16 lipca. Odliczcie niedzielę (nie chce mi się patrzeć w kakebdarz) dajmy na to to jest siedem dni do 25 czyli 70 h . Teraz pomnozcie to razy ok 75 na h (po podatkach) wynik podzielcie na 2 i to wypłata w polskich złotych.  Na tej zasadzie to działa. Czyli no jesli przepracuje w okresie od 25 do 25 zakozmy 260 godzin to przy wyplacie sierpniowej nie bedzie mial 260 gpdzin tylko np szef liczy 150 . Reszta idzie nan nastepny miesiac 

 

Cytuj

Gość Jaktojestmozliwe   

 

Napisano 3 godziny temu

Nie wiem jak t o jest dokładnie. Zarejestrowany jest tam składki tam . Nic nie mamy z życia marnuje je. On sobie może i tam pozyje A ja co ?ani faceta który kocha ani rodziny ani rozrywki mam dopiero 28 lat. Czuje się staro

xxx

To bardzo ciekawe co piszesz!

Mojej siostry mąż zasuwa na budowie w Norwegii trochę ponad dwa lata i odłożył już ok 120 tyś zł A twojemu mężowi wszystko zjadają podatki???

Oj, robi cię w trąbę ten twój misio aż huczy!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Autorko a co ty się czepiasz teściowej?  Twój facet to palant i pewnie prowadzi tam.drugie wygodne życie.  Po co z nim.jesteś?  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
9 minut temu, Gość Gosc napisał:

Autorko a co ty się czepiasz teściowej?  Twój facet to palant i pewnie prowadzi tam.drugie wygodne życie.  Po co z nim.jesteś?  

Kogoś czepiać się trzeba, ktoś musi być winny, no ale przecież nie misio!!!

Zostaje więc jego stara!

A swoja droga nieźle Cię ten twój misio w ch.....ja robi - rodzinnego nie może załatwić, całą pensję mu podatki zzerają, taki biedny, bez kasy ale wracać nie chce, ale cwaniak!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Wątpię, żeby mąż autorki pracował w Norwegii. Z tego co opisuję bardziej stawiałabym na Szwecję, a tam już są znacznie mniejsze zarobki niż w Norwegii. I to znacząco mniejsze. Co nie oznacza, że jej mąż czegoś nie kręci, albo zwyczajnie nie pracuje wcale tak dużo. Inna sprawa, że możliwe, że pracodawca robi go trochę w balona, albo nie pracuję całego etatu. Nie znamy też kosztu mieszkania itd. Ile tak naprawdę pracuje a ile siedzi w Polsce i ma przerwę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaktojestmozliwe

Niestety kochanie mają takie życie. Na dodatek ten mój facet ah ciężko temat. Nieraz mnie szantazuje w kłótni pieniędzmi nieraz zabiera pieniądze bo to jego wypłata. Dlatego poszłam do pracy . Smutne życie bardzo. Prawda taka że ob ma lekka rękę do wydawania pieniędzy .  To jak zostaje nam np na 23 dni 1800 zł to jak on rządzi to np 27 jesteśmy już bez kasy A 1 wypłata.  Ale co to to obchodzi pożyczy od taty. .I tak wygląda nasze życie.  Płakać się chce bo ja to kupię sobie buty za 40-50 als lord to musi miec za minimum 200. Oszczędzam na czym mogę. Co z tego.. skoro nigdy nie ma. mam wrażenie że on ma nas s dupie . Nie Zapyta Co u nas nie zapyta czy mamy.tylko o sobie. Kiedyś tak nie było . Ja mam wrażenie że jestem sama. Potrzebuje kogoś kto mnie wesprze przytuli powie coś milego . 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaktojestmozliwe

Nie trzy lata zaokrąglam jakieś dwa lata 7 msc na decyzję właśnie . Skąd mam wiedzieć czemu . 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama prawda

Może wreszcie dotrze do ciebie ze facet wcale was nie kocha, nie chce mieć rodziny i zwyczajnie oszukuje cię na kasę.

Taka prawda!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 godziny temu, Gość SsSsS napisał:

Czytam i jest mi smutno, dlaczego ludzie mają takie życie.

Ale też uważam , że popełniacie błąd, nie jadąc z męzem/partnerem do tego samego kraju. związki na odległość nie są dobre, a jak są dzieci, to naprawdę odbije się to na nich. dziecko czuje napięcie, emocje, wie ze mama się denerwuje, wie że to ma związek z sytuacją i z dojeżdżającym tatą. To juz o wiele lepiej, gdy rodzice się rozstaną i dziecko widuje się z tym, z ktorym nei mieszka, dość regularnie, i nie odczuwa tego napięcia.

Części facetów może pasują takie układy -praca w innym kraju, zero płaczu dzieci po nocach,  zero pieluch itd - ale na pewno nie wszystkim. Niestety wiele spada na kobiety i dzieci, ale wlasnie dlatego jak bym postawiła sprawę tak: albo facet wraca do POlski,  albo ja z dzieckiem jadę do niego, albo kończymy związek/bierzemy rozwód.

I nie mam 25 lat ani jakiś naiwnych myśli. mając 25 lat wyjechalam z Polski, z chłopakiem. teraz mam 37 lat, wiele w życiu już widzialam, także z opisanych wyżej sytuacji.

poza Polska, mimo planów pracowania dużo i powrotu po max 2 latach - już po niecałym roku czulismy, że nie, że nie chcemy wracać, że za bardzo się nam tu podoba. Przestaliśmy tyrać po 45 godzin na tydzien , ciułać, odmawiać sobie i zaczeliśmy życ normalnie. pierwsze pół roku pobytu to ani razu nie byliśmy na kawie, na obiedzie, w kinie, na imprezie - tylko oszczędzanie a w mieszkaniu filmy lub ksiązki, tylko jak długo tak mozna. Wiem, że ludzie tak robią latami, i jednocześnie żal mi ich, ale też śmieszą mnie ich wybory. jak czytam, że Wasi męzowie pracują 200-250 godzin na miesiąc, to szlag mnie trafia, jak tak można marnować własne życie. w imię czego?? w imię kasy??! dzieci ojców nie widza, żony mężów ledwo widuja, co to ma być za życie? tylko kula w łeb.

Ja pracuję cały etat 35 godizn w tygodniu, mąż 38 godizn, mamy każdy weekend rodzinny - bo mamy też juz dziecko. owszem, nei zawsze tak było, czasem jedno lub drugie pracowało w sobotę w przeszłości, lub np na godzinę 15stą do 23ciej.. teraz typowe godziny biurowe mamy. mamy spokojne, nawwt całkiem dostatnie życie. ale nawet jak zarabialismy jrszcze mało, nigdy nie wpadlo nam do głowy by ptacować więcej niz wspomniane 45 godzi nw tygodniu i to przez pół roku, ale nie tydzien w tydzien.

za bardzo cenimy nasze zdrowie. bo jest jedno.

Miłej soboty,

pozdrawiam z Walii.

Większych bzdur nie czytałam.  Mój tata, marynarz. Mój rodzice byli super małżeństwem, zgodnym, zakochanym. W ogóle miałam super dom, zero stresów,  awantur. Rodzice bardzo się szanowali. I to nie było tak, że taty wiecznie nie było.  Nie było to pół roku, a kolejne pół siedział w domu z mamą.  Zdarzało się też kilka razy, że siedział dłużej.  Raz nawet pięć lat nie pływał  i zawsze było tak samo. Natomiast rodzice mojego męża,  on i ona na miejscu. Ciągle awantury, kilka zdrad, kilka podejść do rozwodu, chorobliwa zazdrość. Mąż mówił mi , że jako dziecko marzył żeby jego rodzice rozwiedli się. Dziś jakoś funkcjonuje, ale jego brat do teraz nie może stworzyć udanego związku, bo się boi. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jaktojestmozliwe

Może nas nie chce. Fakt. Ale to trzeba się rozstać . Ja nieraz o tym myślę. Tylko prawda jest taka, że sobie nie poradzę. Bo nikogo nie mam. Nikt mnie nie wesprze. A rachunki trzeba płacić. Nie mam nawet 500 plus co mi po mojej wypłacie jak połowa idzie na przedszkole. Alimenty ? A ile on mi da ? 300 zł? Kiedyś podczas kłótni nawet mi wykrzyczal że jak złożę wniosek o alimenty to on zacznie robić na czarno i nic nie dostanę. Wiem że z tego już nic nie będzie czuje to . Co to za życie pięć lat na odległość .  Miesiąc tam dwa tyg tu . Jedyne kiedy nie wyjeżdżał to gdy byłam w ciąży.  Nie tak to miało być.  Niestety po porodzie zmienił się i przestał totalnie mnie szanować mimo że za córka jest głupi. On uważa że co ja takiego robię. nic .I to mnie tak boli . Bo co tam praca dom dziecko . Sama jak palec. Nie jadę po teściowej .  Ale ona ma podejście "musisz" jej syn to biedny może nie może się odnaleźć w nowej sytuacji .  Ale ja MUSZE . Denerwuje mnie tym tylko że ona nigdy nie pracowała może w całym życiu rok łącznie przed urodzeniem dziecka. A tak to nigdy . Nie wie co to jest kierat. Dzieci siedziały po całe wakacje u jej mamy na wsi.  A według jej synalka ja nie robię nic. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iubire

Już praktycznie radzisz sobie sama. 500+ jest od lipca również na pierwsze dziecko, jak złożysz wniosek to dostaniesz zaległe. Jest Ci źle ale boisz się zrobić krok w nieznane. I tkwisz w niemocy, sparaliżowana lękiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×