Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
plastka-77

In vitro z komórką dawczyni cz. 3

Polecane posty

20 minut temu, Krokus napisał:

Chyba nie widać mojego wpisu - może być za długi. W skròcie napisałam, że my już mamy utworzone zarodki i żeby zrobić PGS musielibyśmy je poddać odmrożeniu, biopsji, zamrożeniu i odmrożeniu do transferu. To je po prostu wykończy. I mimo tego co głoszą lekarze, PGS musi być zrobione bardzo umiejętnie bo polega na pobraniu komórek trofoblastu. Niestety po takim badaniu w wielu wypadkach zarodek jest uszkodzony i się nie implantuje albo daje ciążę biochemiczną. Z wieloma osobami na ten temat rozmawiałam i wiem, że nie jestem odosobniona w tym poglądzie, że przy PGS nietrudno o uszkodzenie zarodka.

No to chyba masz jasną sytuację. Musisz walczyć dalej. Masz tyle szans, że tylko można Wam pozazdrościć! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, plastka-77 napisał:

No to chyba masz jasną sytuację. Musisz walczyć dalej. Masz tyle szans, że tylko można Wam pozazdrościć! 

Szanse są i doceniam, że są. Jednak nie chciałabym przechodzić jeszcze raz przez to co przeszłam w tym miesiącu. I nikomu nie życzę. Ale wiadomo, że są gorsze sytuacje (np urodzenie donoszonego martwego dziecka czy też urodzenie ciężko chorego). 

 

Zastanawiam się po prostu co zrobić, żeby sytuacja się nie powtórzyła. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, dziś mam jakiś gorszy dzień i zastanawiam się co będzie jak się nie uda. Zastanawiam się bo jestem w invikcie czy nie zmienić na inną klinikę np gameta lub invimed. Co myślicie o tych klinikach pytam o trójmiasto. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Alo77 napisał:

Dziewczyny, dziś mam jakiś gorszy dzień i zastanawiam się co będzie jak się nie uda. Zastanawiam się bo jestem w invikcie czy nie zmienić na inną klinikę np gameta lub invimed. Co myślicie o tych klinikach pytam o trójmiasto. 

Nie martw się. Ja też myślałam, że się nie udało. Na kilka dni przed testem płakałam, że znowu nic. A potem wysoka beta, a za 48 h przyrost bety o 160%. A nie czułam nic. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, plastka-77 napisał:

Mój gin mi ciągle to powtarza. Próbować i próbować, do skutku. Niepowodzenia to najczęściej statystyka. 

Tak też myślałam. Ale to było przed poronieniem. Po poronieniu, szczególnie późniejszym, perspektywa się zmienia bo pojawia się trauma i strach. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
58 minut temu, Krokus napisał:

Tak też myślałam. Ale to było przed poronieniem. Po poronieniu, szczególnie późniejszym, perspektywa się zmienia bo pojawia się trauma i strach. 

Mogę spytać czy z tym poronieniem późniejszym byl związany ból  (fizyczny)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
1 godzinę temu, Skoda_kwa napisał:

Mogę spytać czy z tym poronieniem późniejszym byl związany ból  (fizyczny)?

Był. To był poród. Taki mini poród. Mini bo dziecko małe, ale wszystkie etapy porodu przeszłam normalnie. Skurcze mocne parte i potem bardzo bolesne próby oderwania łożyska przez lekarza rękoma. Miałam łożysko usuwane manualnie. Błagałam żeby mnie uśpili na doczyszczenie bo chcieli dać zastrzyk zewnątrzoponowy jak przy porodzie. Nie zgodziłam się i mnie uśpili.

 

Dziecko w 13-14 tyg już ma cały układ kostny - czaszkę, kręgosłup, żebra. To jest mini człowiek. Nie zgodzili się na zabieg usunięcia ciąży pod narkozą bo na tym etapie kanał rodny nie jest przygotowany żeby na siłę z niego wyciągać. Powiedzieli, że nie mam wyjścia i mam normalnie rodzić. Dostałam leki dopochwowe i doustne a potem jeszcze zastrzyk na wywołanie skurczy. To było mniej ryzykowne rozwiązanie dla mojego zdrowia. I zachowaniu mojego układu rozrodczego tak żebym miała jeszcze szanse na ciążę.

Edytowano przez Krokus

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
31 minut temu, Krokus napisał:

Był. To był poród. Taki mini poród. Mini bo dziecko małe, ale wszystkie etapy porodu przeszłam normalnie. Skurcze mocne parte i potem bardzo bolesne próby oderwania łożyska przez lekarza rękoma. Miałam łożysko usuwane manualnie. Błagałam żeby mnie uśpili na doczyszczenie bo chcieli dać zastrzyk zewnątrzoponowy jak przy porodzie. Nie zgodziłam się i mnie uśpili.

 

Dziecko w 13-14 tyg już ma cały układ kostny - czaszkę, kręgosłup, żebra. To jest mini człowiek. Nie zgodzili się na zabieg usunięcia ciąży pod narkozą bo na tym etapie kanał rodny nie jest przygotowany żeby na siłę z niego wyciągać. Powiedzieli, że nie mam wyjścia i mam normalnie rodzić. Dostałam leki dopochwowe i doustne a potem jeszcze zastrzyk na wywołanie skurczy. To było mniej ryzykowne rozwiązanie dla mojego zdrowia. I zachowaniu mojego układu rozrodczego tak żebym miała jeszcze szanse na ciążę.

To jest okropne co przeszłaś:(           Nie dziwię się, że masz traumę. Ja jestem mało  odporna (na ból fizyczny przede wszystkim) i nie wiem czy bym się po czymś takim jeszcze odważyła próbować. Miałam 2 operacje na endometriozę (druga z powikłaniem, reoperacją i transfuzją bo doszło do krwotoku i miałam już nieciekawe ciśnienie i silną anemię) i bardzo dużo mnie to zdrowia psychicznego kosztowało, mimo że nie było dużo fizycznego  bólu. Ale to co Ty przeżyłaś (konieczność rodzenia martwego dziecka) i jeszcze ból związany z usuwaniem łożyska - chyba skończyłabym z załamaniem nerwowym po czymś takim.

A nie dało się usunąć tej ciąży w jakiś inny sposób niż wywołując poród? Nie wiem, np. cesarką? Może palnęłam teraz głupstwo ale nie znam się zupełnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Skoda_kwa napisał:

To jest okropne co przeszłaś:(           Nie dziwię się, że masz traumę. Ja jestem mało  odporna (na ból fizyczny przede wszystkim) i nie wiem czy bym się po czymś takim jeszcze odważyła próbować. Miałam 2 operacje na endometriozę (druga z powikłaniem, reoperacją i transfuzją bo doszło do krwotoku i miałam już nieciekawe ciśnienie i silną anemię) i bardzo dużo mnie to zdrowia psychicznego kosztowało, mimo że nie było dużo fizycznego  bólu. Ale to co Ty przeżyłaś (konieczność rodzenia martwego dziecka) i jeszcze ból związany z usuwaniem łożyska - chyba skończyłabym z załamaniem nerwowym po czymś takim.

A nie dało się usunąć tej ciąży w jakiś inny sposób niż wywołując poród? Nie wiem, np. cesarką? Może palnęłam teraz głupstwo ale nie znam się zupełnie.

Cesarki nie robi się przy takim małym płodzie. Byłoby to bardzo niebezpieczne dla kobiety. Są dwa wyjścia, albo usunąć dziecko przez kanał rodny - ale to wygląda jak wyszarpywanie bo dziecko ma już kości, czyli nie jest już takie miękkie. Mi lekarz wytłumaczył, że to jak starać się przecisnąć krzesło przez za małe drzwi - poszarpaliby mi tam wszystko i może już bym nigdy nie mogła mieć dzieci. Albo drugie bezpieczniejsze wyjście to urodzenie - podaje się środki wywołujące poród, które rozmiękczają i rozszerzają kanał rodny. Ale niestety to jest trauma psychiczna bo musisz rodzić, jesteś wszystkiego świadoma no i jest to bolesne. Ja urodziłam dziecko 4 godziny po podaniu leków - było jakieś 4-5 mocnych skurczów i poszły mi wody płodowe a zaraz za nimi dziecko. Do przeżycia jeśli chodzi o poziom bólu. Ale z tym łożyskiem to już był prawdziwy koszmar. Bardzo bolało. Ale może nie zawsze i nie każdego tak boli. Nie wiem. Każdy ma inny poziom wytrzymałości na ból. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
34 minuty temu, Krokus napisał:

Cesarki nie robi się przy takim małym płodzie. Byłoby to bardzo niebezpieczne dla kobiety. Są dwa wyjścia, albo usunąć dziecko przez kanał rodny - ale to wygląda jak wyszarpywanie bo dziecko ma już kości, czyli nie jest już takie miękkie. Mi lekarz wytłumaczył, że to jak starać się przecisnąć krzesło przez za małe drzwi - poszarpaliby mi tam wszystko i może już bym nigdy nie mogła mieć dzieci. Albo drugie bezpieczniejsze wyjście to urodzenie - podaje się środki wywołujące poród, które rozmiękczają i rozszerzają kanał rodny. Ale niestety to jest trauma psychiczna bo musisz rodzić, jesteś wszystkiego świadoma no i jest to bolesne. Ja urodziłam dziecko 4 godziny po podaniu leków - było jakieś 4-5 mocnych skurczów i poszły mi wody płodowe a zaraz za nimi dziecko. Do przeżycia jeśli chodzi o poziom bólu. Ale z tym łożyskiem to już był prawdziwy koszmar. Bardzo bolało. Ale może nie zawsze i nie każdego tak boli. Nie wiem. Każdy ma inny poziom wytrzymałości na ból. 

Dlaczego cesarka przy tak malym plodzie jest niebezpieczna a przy normalnym 9 miesięcznym  już nie, uzasadnili to jakoś? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Skoda_kwa napisał:

Dlaczego cesarka przy tak malym plodzie jest niebezpieczna a przy normalnym 9 miesięcznym  już nie, uzasadnili to jakoś? 

Nie pytałam o szczegóły wtedy. Nie miałam do tego głowy. Poród naturalny jest...naturalny. Cesarka to operacja. Każda operacja wiąże się z ryzykiem. Tak czy siak teraz przechodzę coś na kształt połogu. Krwawienia utrzymują się już 3 tygodnie. Także to nie jest do końca tak, żeby próbować do skutku i na końcu tej drogi jest rumiane i zdrowe dziecko urodzone najlepiej bezboleśnie. Niestety nie zawsze tak się dzieje. Po poronieniu zaczęłam oglądać na youtube filmy dziewczyn po takich poronieniach. To jest częstsze niż mogłoby się wydawać. Niektóre przechodzą przez takie poronienia wielokrotnie. Także takie kobiety podziwiam bo ja po jednym takim razie mam dosyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Krokus napisał:

Cesarki nie robi się przy takim małym płodzie. Byłoby to bardzo niebezpieczne dla kobiety. Są dwa wyjścia, albo usunąć dziecko przez kanał rodny - ale to wygląda jak wyszarpywanie bo dziecko ma już kości, czyli nie jest już takie miękkie. Mi lekarz wytłumaczył, że to jak starać się przecisnąć krzesło przez za małe drzwi - poszarpaliby mi tam wszystko i może już bym nigdy nie mogła mieć dzieci. Albo drugie bezpieczniejsze wyjście to urodzenie - podaje się środki wywołujące poród, które rozmiękczają i rozszerzają kanał rodny. Ale niestety to jest trauma psychiczna bo musisz rodzić, jesteś wszystkiego świadoma no i jest to bolesne. Ja urodziłam dziecko 4 godziny po podaniu leków - było jakieś 4-5 mocnych skurczów i poszły mi wody płodowe a zaraz za nimi dziecko. Do przeżycia jeśli chodzi o poziom bólu. Ale z tym łożyskiem to już był prawdziwy koszmar. Bardzo bolało. Ale może nie zawsze i nie każdego tak boli. Nie wiem. Każdy ma inny poziom wytrzymałości na ból. 

Pogrzebałam w necie i wygląda na to,  że przy recznym usuwaniu łożyska i łyżeczkowaniu standardem jest znieczulenie, chyba trafiłaś na wyjątkową rzeźnię a nie szpital, że Ci to robili na żywca a o uśpienie do łyżeczkowania też się musiałaś prosić:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Skoda_kwa napisał:

Pogrzebałam w necie i wygląda na to,  że przy recznym usuwaniu łożyska i łyżeczkowaniu standardem jest znieczulenie, chyba trafiłaś na wyjątkową rzeźnię a nie szpital, że Ci to robili na żywca a o uśpienie do łyżeczkowania też się musiałaś prosić:(

Ale miałam znieczulenie ogólne (pełną narkozę). Oni mi chcieli dać zewnątrzoponowe, jak przy cesarce. Ja nie chciałam, bo już bardzo źle się czułam i chciałam usnąć, żeby nic nie wiedzieć i nic nie czuć. Nie usuwali mi łożyska na żywca. Może źle się wyraziłam. Niestety zanim mnie uśpili to miałam bolesne badanie manualne. Lekarka chciała dosięgnąć palcami łożysko, które było za wysoko w brzuchu i nie mogła dosięgnąć. To badanie było dość agresywne bo jak się ma ranę po porodzie to nie jest to przyjemne jak ktoś wpycha palce jak najgłębiej może (przepraszam za te szczegòły) i w sposób bardzo nazwijmy to energiczny. Nie miałam też łyżeczkowania. Miałam tzw ERPC (evacuation of retained products of conception) - to polega na usuwaniu manualnym oraz za pomocą zasysania. Jeśli chodzi o znieczulenie do samego porodu to miałam tylko paracetamol. Czyli w sumie najpierw 4 godziny prowadzące do porodu, potem kolejne 4 godziny w nadziei że łożysko pod wpływem leków na skurcze się odklei. I dopiero na sam koniec pełna narkoza. A co się do czasu narkozy nacierpiałam to moje. Takie procedury mieli w szpitalu - od porodu mogą maksymalnie czekać 6 godzin (w zależności od sytuacji) żeby łożysko się odkleiło. Dla kobiety jest najlepiej jak wszystko odbywa się jak najbardziej naturalnie, czyli idealnie by było jakby mi to łożysko chciało się samo oderwać. Tak się nie stało (ale tak się dzieje w młodszych ciążach - w pierwszym poronieniu sama się oczyściłam, dostałam w domu silnego krwawienia, ale wszystko wyleciało). 

Przed zabiegiem musiałam podpisać zgodę że możliwe jest przebicie macicy lub pozostawienie w środku jakichś fragmentów łożyska co mogłoby prowadzić do zakażenia. Nic takiego się nie stało na szczęście, ale takie ryzyko jest związane z procedurą i musiałam się na nie zgodzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To nie jest raczej tak, że jak obumrze ciąża wewnątrzmacicznie to się idzie do szpitala na łyżeczkowanie w pełnej narkozie i po sprawie. To znaczy tak jest jak jest poronienie we wcześniejszej fazie ciąży. Im później tym gorzej. U nas płód miał 13 lub 14 tyg ale łożysko było takie jak w 18 tyg. Tak lekarz mówił. Roniłam w 18 tyg i 1 dniu dokładnie. Powiedzieli że gdzieś do 12 tyg rozmawiali by ze mną na temat łyżeczkowania w pełnej narkozie od razu ale potem to już nie. Konsultowaliśmy to z innym lekarzem, prywatnie. On sugerował żebyśmy zrobili usunięcie ciąży w pełnej narkozie od razu ale też podkreślił że na tym etapie ciąży musi to robić doświadczony lekarz a nie ktokolwiek bo łatwo coś kobiecie uszkodzić. Ja nie miałam za bardzo czasu na szukanie różnych opcji bo nosiłam w sobie martwy płód 5 tyg - mogła mi się akcja porodowa samoistnie zacząć w każdej chwili albo jakieś zakażenie. Nie mieliśmy czasu na kombinowanie i szukanie lekarzy. A też chciałam jak najmniejsze ryzyko dla siebie, żeby mieć jeszcze w przyszłości szansę na zajście w ciążę. Także za cenę bólu wybrałam to co wiązało się z najmniejszym ryzykiem uszkodzenia macicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)

Z perspektywy czasu to wiem, że bardzo ważne jest prowadzenie ciąży przez jednego i tego samego doświadczonego lekarza. Ja mieszkam w kraju gdzie opieki w zasadzie nie ma do 12 tyg. Na zasadzie, że ciąża przed 12 tyg to nie ciąża i jak się poroni to widocznie tak miało być. U nas też na publiczną służbę zdrowia robi się badania krwi raz na 8 tyg i USG raz na 8 tyg. Pierwsze USG w 12 tyg dopiero. Wcześniej trzeba wszystko robić prywatnie. Także teraz wiem że doświadczony jeden lekarz (a nie za każdym razem kto inny), badania krwi przynajmniej raz w miesiącu i USG co drugi tydzień to podstawa.

Edytowano przez Krokus

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wyszła teraz zdaje się dobra książka na ten temat pod tytułem "Walka o macierzyństwo" Weroniki Marczuk. Jeszcze nie czytałam, ale zamierzam. Czytałam tylko fragmenty. Ona urodziła dziecko w wieku 48 lat, ale wcześniej były poronienia i późne poronienia. Wypowiadają się też inne kobiety z podobnymi doświadczeniami. Pomyślałam, że o tym napiszę. Czytam to forum już od dłuższego czasu, ale dopiero po tym traumatycznym porodzie stwierdziłam, że się odezwę. Z tego co się zorientowałam to większość dziewczyn albo szybko zostaje szczęśliwymi mamami zdrowych dzieci, albo ma problemy z implantacją tudzież ciąże biochemiczne. Ale ja chciałam zwrócić uwagę, że są też takie osoby jak ja - które są wiele tygodni w ciąży a potem rodzą martwe dzieci. Bo tak też czasem się zdarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Krokus bardzo Ci wspolczuje przezyc. Mam nadzieje ze szczescie usmiechnie sie jeszcze do Ciebie. A ksiazke Weroniki Marczuk sama odebralam w piatek i zaczelam czytac, wydaje sie fajna, pierwszy rozdzial o psychicznych traumach i lękach ktore moga powodowac nieplodnosc. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeśli będzie wszystko dobrze z moim powrotem do zdrowia i otworzą się granice to w sierpniu lub wrześniu spróbujemy znowu. Tym razem znajdę prywatnie lekarza do prowadzenia ciąży, jeśli się znowu kiedyś uda. Jestem w kontakcie z kliniką, oni też mi zlecą dodatkowe badania i być może również leki do transferu i po transferze. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.05.2020 o 19:30, Alo77 napisał:

Blastka 3.1.1 odpoczywam. Nic nie czuje, zero sygnałów więc czekam. 

Kiedy testujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
21 godzin temu, plastka-77 napisał:

Kiedy testujesz?

Dziś. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Alo77 napisał:

Dziś.

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

No i?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, plastka-77 napisał:

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

No i?

Dziewczyny mam wynik 6dpt beta 20,9 mam nadzieję że będzie przyrastać i będzie wszystko ok. Jestem w szoku. 

  • Like 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
36 minut temu, Alo77 napisał:

Dziewczyny mam wynik 6dpt beta 20,9 mam nadzieję że będzie przyrastać i będzie wszystko ok. Jestem w szoku. 

No to Kochana jesteś wi ciąży! Trzymamy kciuki!!!

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Alo77 napisał:

Dziewczyny mam wynik 6dpt beta 20,9 mam nadzieję że będzie przyrastać i będzie wszystko ok. Jestem w szoku. 

Alo77 jaka wspaniala wiadomosc!!!!! Teraz kilka razy sprawdzisz czy wzrasta prawidlowo, a potem tylko sie cieszyc i nam dawac rady i zdawac relacje z tego pieknego stanu 🙂 

Mega mega pozytywnie zaczelas "pokoronowe" transfery. 

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
23 godziny temu, Alo77 napisał:

Dziewczyny mam wynik 6dpt beta 20,9 mam nadzieję że będzie przyrastać i będzie wszystko ok. Jestem w szoku. 

Gratulacje!!! Trzymam mocno kciuki za przyrosty!!! Dawaj znać jaka będzie kolejna beta!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 2.06.2020 o 14:20, Alo77 napisał:

Dziewczyny mam wynik 6dpt beta 20,9 mam nadzieję że będzie przyrastać i będzie wszystko ok. Jestem w szoku. 

Alo77 super, trzymam kciuki za przyrosty 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, believer napisał:

Alo77 super, trzymam kciuki za przyrosty 🙂

Mam wynik z dzis z 7 rano beta 7dpt 37,77. 

Czy przyrost jest ok? Kolejna beta w piątek. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Alo77 napisał:

Mam wynik z dzis z 7 rano beta 7dpt 37,77. 

Czy przyrost jest ok? Kolejna beta w piątek. 

Moim zdaniem ok, skorzystaj z kalkulatora bety znajdziesz na google ale po jednym dniu to dobry moim zdaniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Alo77 jest pieknie. Jak w piatek wzrosnie jeszcze i bedzie w okolicy setki, to znaczy, ze Bobo sie zadomowil na dobre👍😘 

Bardzo mnie cieszy Twoj wynik. 

Jak sie czujesz? Podejrzewalas, ze bedzie pozytyw? Robilas sikanca po kryjomu? I jak w ogole malzonek zareagowal... Opowiadaj😊

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
21 minut temu, Batidora napisał:

Alo77 jest pieknie. Jak w piatek wzrosnie jeszcze i bedzie w okolicy setki, to znaczy, ze Bobo sie zadomowil na dobre👍😘 

Bardzo mnie cieszy Twoj wynik. 

Jak sie czujesz? Podejrzewalas, ze bedzie pozytyw? Robilas sikanca po kryjomu? I jak w ogole malzonek zareagowal... Opowiadaj😊

Cały czas boję się cieszyć. 

Do transferu podeszłam na totalnym luzie, od połowy marca siedziałam w domu że względu na pandemie, nastawiłam się bardzo pozytywnie, stałam się spokojniejsza. Jeśli chodzi o sam transfer to według mnie był najlepiej wykonany. Jak wróciłam do domu strasznie się przestraszyłam bo miałam plamienie, ale pomyślałam że pewnie jakieś naczynko pękło podczas transferu. Nie robiłam sikanca. Mąż do tej pory nie wierzy, czekamy na piątek.  Mam nadzieję że będzie dobrze. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×