believer 141 Napisano Czerwiec 14, 2020 15 godzin temu, AgataN76x napisał: Hej Dziewczyny, dawno sie tu nie odzywalam ale caly czas czytam forum regularnie i wszystkim Wam z calego serca dopinguje. Moj synek urodzil sie pod koniec kwietnia, jest cudowny i nie moge sie nim nacieszyc. To prawda, ze do samego konca nie jest pewne, czy wszystko sie uda - u mnie koncowka ciazy to byl stres bo nagle dostalam duzego zatrucia ciazowego i byl strach i o mnie i o synka (oprocz bardzo wysokiego cisnienia, przestawaly mi dzialac narzady wewnetrzne), stad decyzja lekarza o szybszym rozwiazaniu przez cc. Ale wszystko dobrze sie skonczylo, malutki jest zdrowy i jest calym naszym swiatem i nadal w sumie nie wierze, ze po tylu przejsciach sie udalo! Dziewczyny walczcie o to szczescie, bo warto, no i jak juz sie w koncu uda, to wszystkie niepowodzenia i zle przezycia ida w zapomnienie Ja walczylam 8 lat , 3 poronienia z ciazy naturalnej, 1 nieudane ivf i 3 procedury KD bez zadnej pozytywnej bety. udalo mi sie prawie w wieku 44 lat i w sumie obiecalismy sobie z mezem, ze to juz ostatnia proba bo i tak dawali nam max pare procent szans (ja skopana immunologia i zgodnosc tkankowa z mezem, maz niewyjasnione czynniki bo 3 rozne dawczynie i zawsze bardzo slabe wyniki - tylko 1 blastka w ostatnim podejsciu, reszta stawala po 3 dobie). Bylam obstawiona lekami - encorton, luteina, prolutex, clexan 60mg, acard, kwas foliowy 5mg i mialam tez scratching cykl przed transferem i wierze, ze to tez przyczynilo sie jakos do wyniku. Pozdrawiam serdecznie! Super, ze sie w koncu udalo, takie historie dają nadzieję! dzięki ze napisalas Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Alo77 99 Napisano Czerwiec 14, 2020 10 godzin temu, Nadzieja76 napisał: Tak, też podchodziłam do kd, poniewaz majac 29 lat przeszłam menopauzę. Pierwszą corkę urodziłam 2 lata temu, teraz czekam na synka, w tym roku kończę 44 lata. Będac w ciązy z córką, dmuchalam na siebie, dbałam bardzo o dietę. Teraz wręcz odwrotnie, jem co popadnie, ganiam za młodą, ktora jest jak wicher, na odpoczynek nie mam szans, bo mąz robi za granicą. O kd mówiłam na prenatalnych, również parę osób z mojej rodziny wie. Żadnych dodatkowych badań nie robiłam. Dziękuję, czyli robiłaś tylko te nieinwazyjne i te obowiązków np test pappa chyba tak to się nazywa. Rodziłaś pierwsze dziecko przez cc? Przy porodzie mówiłaś o KD? Przepaszam że tak dopytuje ale jestem zielona. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Moni 440 Napisano Czerwiec 14, 2020 21 godzin temu, Alo77 napisał: Pytanie do dziewczyn którym się udało, czy jest jakiś forum na które przechodzicue po udanych transferach? Ja jestem na grupie na Facebook kwietniowe mamy - każdy miesiąc (przewidywana data porodu) ma swoją grupę. Polecam, bo mi bardzo dużo ta grupa pomogła w czasie ciąży i teraz wciąż pomaga. Są tam dziewczyny, które mają już starsze dzieci i doświadczenia. Ale czasami tez po prostu dobrze jest przeczytać, ze ktoś inny tez boryka się z podobnymi problemami 1 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Moni 440 Napisano Czerwiec 14, 2020 21 godzin temu, Alo77 napisał: Nadzieja76 i Moni, proszę napiszcie jakie leki bralyscie, kiedy odstawilyscie? Czy do porodu byłyście pod opieką kliniki? Jakie badania robilyscie? Na co muszę zwrócić uwagę? Dzieki Alo my jesteśmy u tej samej doktor więc leki, odstawianie i dawkowanie podobne. Ja nie byłam pod opieką kliniki. Mieszkam w UK. Przyleciałam tylko na transfer i wróciłam do siebie. Na wszystkie wizyty chodziłam do szpitala tu na miejscu. Jedyne badania, które robiłam prywatnie (w UK nie robią, bo tu ciąże liczą od 12 tygodnia) to była beta i progesteron. Na co zwrócić uwagę? Przede wszystkim uważaj na wirusa. A poza tym odpoczywaj i się relaksuj. I ciesz się ciążą 1 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nadzieja76 44 Napisano Czerwiec 14, 2020 3 godziny temu, Alo77 napisał: Dziękuję, czyli robiłaś tylko te nieinwazyjne i te obowiązków np test pappa chyba tak to się nazywa. Rodziłaś pierwsze dziecko przez cc? Przy porodzie mówiłaś o KD? Przepaszam że tak dopytuje ale jestem zielona. Dokładnie, test papa robi się z pierwszym usg prenatalnym. Wyniki były dobre, więc nie zawracalam głowy innymi badaniami. Pierwszy poród mialam przez cc. Przy przyjęciu do szpitala nie mowiłam o kd, ale lekarka, ktora robiła mi cc wiedziała o kd, bo to ona doprowadziła, że mam dziś dzieciątka. Rownież prowadziła moje ciąże. Chyba nie umiałabym zaufać innemu lekarzowi, jesli chodzi o prowadzenie ciązy. Nie przepraszaj, każda z nas na poczatku była zielona w tym temacie I po to jest to forum, żeby pytać, pytać i dawać nadzieje innym Trzymam moooocno za Ciebie kciuki Daj znać po wizycie serduszkowej. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nadzieja76 44 Napisano Czerwiec 14, 2020 19 godzin temu, AgataN76x napisał: Hej Dziewczyny, dawno sie tu nie odzywalam ale caly czas czytam forum regularnie i wszystkim Wam z calego serca dopinguje. Moj synek urodzil sie pod koniec kwietnia, jest cudowny i nie moge sie nim nacieszyc. To prawda, ze do samego konca nie jest pewne, czy wszystko sie uda - u mnie koncowka ciazy to byl stres bo nagle dostalam duzego zatrucia ciazowego i byl strach i o mnie i o synka (oprocz bardzo wysokiego cisnienia, przestawaly mi dzialac narzady wewnetrzne), stad decyzja lekarza o szybszym rozwiazaniu przez cc. Ale wszystko dobrze sie skonczylo, malutki jest zdrowy i jest calym naszym swiatem i nadal w sumie nie wierze, ze po tylu przejsciach sie udalo! Dziewczyny walczcie o to szczescie, bo warto, no i jak juz sie w koncu uda, to wszystkie niepowodzenia i zle przezycia ida w zapomnienie Ja walczylam 8 lat , 3 poronienia z ciazy naturalnej, 1 nieudane ivf i 3 procedury KD bez zadnej pozytywnej bety. udalo mi sie prawie w wieku 44 lat i w sumie obiecalismy sobie z mezem, ze to juz ostatnia proba bo i tak dawali nam max pare procent szans (ja skopana immunologia i zgodnosc tkankowa z mezem, maz niewyjasnione czynniki bo 3 rozne dawczynie i zawsze bardzo slabe wyniki - tylko 1 blastka w ostatnim podejsciu, reszta stawala po 3 dobie). Bylam obstawiona lekami - encorton, luteina, prolutex, clexan 60mg, acard, kwas foliowy 5mg i mialam tez scratching cykl przed transferem i wierze, ze to tez przyczynilo sie jakos do wyniku. Pozdrawiam serdecznie! AgataN76- serdeczne gratulacje❤ Super, że wsxystko skończyło sie dobrze 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 (edytowany) Chciałabym przestrzec przed zaufaniem testom prenatalnym nieinwazyjnym. Ja miałam 2 badania prenatalne, Harmony - najbardziej chyba dokładne z obecnie dostępnych, po ukończeniu 10 tyg ciąży, prywatnie, i test Pappa w szpitalu po ukończeniu 12 tyg ciąży. Oba wyszły dobrze. Ale trzeba zaznaczyć, że one sprawdzają tylko ewentualne trisomie 3 par chromosomów - 18, 21 i 13 czyli kolejno zespół Edwards, Down i Patau. Oraz sprawdzają chromosomy płci. Czyli nie sprawdzają pozostałych 19 par chromosomów. A są inne częste wady takie jak trisomia chromosomu 15 czy 22. Wszystkie chromosomy są badane jedynie w badaniu PGS zarodka, przedimplantacyjnym. Ale to badanie też nie daje 100% pewności i budzi kontrowersje, czy biopsja na zarodku nie uszkadza go (w ten sposób nawet zdrowy zarodek się nie przyjmuje). Także przestrzegam, że mimo dobrych wyników badań prenatalnych nieinwazyjnych cały czas może się zdarzyć wada genetyczna. Ja o tym nie wiedziałam przed ostatnią ciążą. Edytowano Czerwiec 14, 2020 przez Krokus 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nadzieja76 44 Napisano Czerwiec 14, 2020 4 minuty temu, Krokus napisał: Chciałabym przestrzec przed zaufaniem testom prenatalnym nieinwazyjnym. Ja miałam 2 badania prenatalne, Harmony - najbardziej chyba dokładne z obecnie dostępnych, po ukończeniu 10 tyg ciąży, prywatnie, i test Pappa w szpitalu po ukończeniu 12 tyg ciąży. Oba wyszły dobrze. Ale trzeba zaznaczyć, że one sprawdzają tylko ewentualne trisomie 3 par chromosomów - 18, 21 i 13 czyli kolejno zespół Edwards, Down i Patau. Oraz sprawdzają chromosomy płci. Czyli nie sprawdzają pozostałych 19 par chromosomów. A są inne częste wady takie jak trisomia chromosomu 15 czy 22. Wszystkie chromosomy są badane jedynie w badaniu PGS zarodka, przedimplantacyjnym. Ale to badanie też nie daje 100% pewności i budzi kontrowersje, czy biopsja na zarodku nie uszkadza go (w ten sposób nawet zdrowy zarodek się nie przyjmuje). Także przestrzegam, że mimo dobrych wyników badań prenatalnych nieinwazyjnych cały czas może się zdarzyć wada genetyczna. Ja o tym nie wiedziałam przed ostatnią ciążą. Żadne badanie nie daje 100% gwarancji. Były przypadki, ze badanie wskazywało na cięzkie upośledzenie płodu, a po porodzie dziecko okazlo się zdrowe. Ja wychodzę z założenia, co ma być to będzie. Nadzieja umiera ostatnia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 Tak Nadzieja76. Zgadzam się, że co ma być to będzie. I nie piszę po to żeby straszyć. Ale ja sobie podeszłam na mega luzie do tej ciąży, bo dawczyni 25 lat, ja dobre wszystkie wyniki, dwa badania prenatalne dobre, usg dobre, wszystko było cudownie. Ja byłam bez plamień, krwawień, bólu brzucha. No czegokolwiek. A potem okazało się, że dziecko było we mnie 5 tyg nieżywe. Jeśli wierzyć lekarzom to umarło w wieku 13 tyg czyli tydzień po idealnym USG i idealnym badaniu Pappa. Ja nie wiem do tej pory jaka była przyczyna, czy genetyczna czy inna. Badania trwają i pewnie w lipcu się dowiem a wtedy tu napiszę. Chodzi mi o to, że ja się mega wyluzowałam, i to wszystko uśpiło moją czujność. Teraz, przy następnej ciąży, jeśli się zdarzy, to będę ściśle wszystko kontrolować i nie pozwolę się "uśpić" pozornie zdrową ciążą. Zresztą w tej książce, o której wcześniej mówiłam, autorka też miała cudownie zdrową ciążę bliźniaczą. A potem okazało się, że ktoś przeoczył skracającą się szyjkę macicy. I urodziła w 23 tyg bliźniaki, których nie udało się uratować. A było tak wspaniale. Ja nie straszę, ale uczulam. Bo nam tu wszystkim się wydaje że jak już jest ciąża to będzie miód bo przecież dawczyni młoda a my jesteśmy zdrowe jak ryba. I w większości przypadków tak jest. Ale nie zawsze. Także jedyne co mówię to, żeby się cieszyć ciążą ale jednocześnie nie uśpić czujności i mieć częste badania. 2 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 13 minut temu, Nadzieja76 napisał: Żadne badanie nie daje 100% gwarancji. Były przypadki, ze badanie wskazywało na cięzkie upośledzenie płodu, a po porodzie dziecko okazlo się zdrowe. Ja wychodzę z założenia, co ma być to będzie. Nadzieja umiera ostatnia. Może tak być, że w badaniach wychodzi chore a ostatecznie rodzi się zdrowe - stresu nie życzę nikomu przez wiele miesięcy takiej ciąży. Jest też odwrotnie - że miało być zdrowe a rodzi się chore. Nie każdy ma siłę psychiczną i myślę, że inaczej się podchodzi jak się nie miało pozytywnych bet lub biochemy i potem zdrowa i donoszona ciąża. A inaczej jak są wcześniej traumy późnych poronień lub narodzin martwych dzieci na ostatniej prostej. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Bounty90 268 Napisano Czerwiec 14, 2020 2 godziny temu, Krokus napisał: Tak Nadzieja76. Zgadzam się, że co ma być to będzie. I nie piszę po to żeby straszyć. Ale ja sobie podeszłam na mega luzie do tej ciąży, bo dawczyni 25 lat, ja dobre wszystkie wyniki, dwa badania prenatalne dobre, usg dobre, wszystko było cudownie. Ja byłam bez plamień, krwawień, bólu brzucha. No czegokolwiek. A potem okazało się, że dziecko było we mnie 5 tyg nieżywe. Jeśli wierzyć lekarzom to umarło w wieku 13 tyg czyli tydzień po idealnym USG i idealnym badaniu Pappa. Ja nie wiem do tej pory jaka była przyczyna, czy genetyczna czy inna. Badania trwają i pewnie w lipcu się dowiem a wtedy tu napiszę. Chodzi mi o to, że ja się mega wyluzowałam, i to wszystko uśpiło moją czujność. Teraz, przy następnej ciąży, jeśli się zdarzy, to będę ściśle wszystko kontrolować i nie pozwolę się "uśpić" pozornie zdrową ciążą. Zresztą w tej książce, o której wcześniej mówiłam, autorka też miała cudownie zdrową ciążę bliźniaczą. A potem okazało się, że ktoś przeoczył skracającą się szyjkę macicy. I urodziła w 23 tyg bliźniaki, których nie udało się uratować. A było tak wspaniale. Ja nie straszę, ale uczulam. Bo nam tu wszystkim się wydaje że jak już jest ciąża to będzie miód bo przecież dawczyni młoda a my jesteśmy zdrowe jak ryba. I w większości przypadków tak jest. Ale nie zawsze. Także jedyne co mówię to, żeby się cieszyć ciążą ale jednocześnie nie uśpić czujności i mieć częste badania. Moim zdaniem żadnej z nas jednak nie wydaje się, że jak już jest beta, rośnie i jest ciąża to już nie jesteśmy czujne. Myślę, że potych wszystkich przejściach to my nigdy nie przestaniemy być czujne. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 18 minut temu, Bounty90 napisał: Moim zdaniem żadnej z nas jednak nie wydaje się, że jak już jest beta, rośnie i jest ciąża to już nie jesteśmy czujne. Myślę, że potych wszystkich przejściach to my nigdy nie przestaniemy być czujne. No ja taka mądra nie byłam niestety i straciłam czujność. Ważne jest słuchać swojej intuicji. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
believer 141 Napisano Czerwiec 14, 2020 Krokus tylko czy cos mozna bylo na to poradzic? Tak sie czasem dzieje i jest to straszne, bardzo Ci wspolczuje ale skoro tydzien wczesniej na badaniach bylo wszystko dobrze to chyba nic nie dalo sie zrobic Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 48 minut temu, believer napisał: Krokus tylko czy cos mozna bylo na to poradzic? Tak sie czasem dzieje i jest to straszne, bardzo Ci wspolczuje ale skoro tydzien wczesniej na badaniach bylo wszystko dobrze to chyba nic nie dalo sie zrobic Mogłam chodzić co 2 tyg na Usg. W niektórych krajach USG co 2 tydz to standard. W moim kraju USG robi się co 8 tyg. Gdybym zrobiła kolejne USG w 14 tyg to wprawdzie dziecka by się pewnie nie uratowało ale nie ryzykowałabym aż tak bardzo własnego życia. Tam się już zakażenie zaczynało robić bo dziecko było zbyt długo we mnie. Czasami dziecka nie da się uratować ale po co ryzykować własnym życiem i zdrowiem. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
AgataN76x 5 Napisano Czerwiec 14, 2020 Dnia 13.06.2020 o 17:52, Alo77 napisał: Gratulacje, możesz napisać jak przebiegała twoja ciąża, jakie i do kiedy leki? Jakie badania? Jakie odczucia po cc? Dzięki. Alo77 - przede wszystkim gratuluje wysokiej bety Moja ciaza przebiegala super, na poczatku myslalam, ze sie nie udalo bo czulam bole jak na okres i pierwszy sikaniec wyszedl negatywny, dopiero jak zobaczylam bete to uwierzylam, pozniej oczywisce stres czy przyrosty ok, no i nieopisana radosc jak na pierwszej wizycie juz bylo serduszko bijace (choc do konca ciazy nie przestawalam sie martwic czy wszystko bedzie ok). Nie mialam nawet nudnosci, do 7 miesiaca latalam po calym swiecie (nawet za ocean), mialam duzo energii, pracowalam do samego konca, przy czym bylam pod bardzo dobra i czesta opieka lekarska - co chwila badania, wizyty i usg (ze wzgledu na wiek po 40tce i moja historie z wczesniejszymi niepowodzeniami). Dobrze bylo do 8 miesiaca, potem sprawy potoczyly sie gwaltownie - ja nadal czulam sie dosc dobrze ale wyniki byly coraz gorsze (z dnia na dzien praktycznie bo zatrucie atakuje znienacka i gwaltownie), az moj lekarz stwierdzil, ze cesarka od razu bo bylo juz zagrozenie zycia moje i dziecka (nerki, watroba przestawaly mi dzialac a cisnienie tak wysokie, ze leki nie dawaly rady zbijac). Ja i tak mysle, ze to dzieki braniu clexane i acard udalo mi sie tak dlugo dociagnac ta ciaze bez problemow. Kobiety po 40tce i po in vitro maja niestety zwiekszone ryzyko takiego zatrucia wiec warto byc caly czas czujnym, najgorzej jak sie ono przytrafia wczesniej, gdy dziecko jeszcze nie jest w pelni rozwiniete. Podobno acard zmniejsza ryzyko takiego zatrucia wiec strach pomyslec, co bym miala gdybym go nie brala. Leki jakie bralam to na poczatku estrofem (do 12tyg), utrogestan (luteina) 3x1, zastrzyki prolutex (do 12 tyg), encorton (do 16 tyg - od 13 tyg schodzilam stopniowo z dawka), do samego konca clexane i acard. No i pelno witamin i 5mg kwas foliowy. Z ciekawostek - jeszcze przed transferem kazali mi brac przez tydzien probiotyk dopochwowo, ponoc cos tam pomaga (ciezko to jednak zweryfikowac). Badania mialam typowe dla ciazy tyle, ze wykonywane czesciej i bardziej wnikliwie np usg I trymestru (sprawdzajace czy nie ma wad) oraz polowkowe robiono mi 2 razy przez 2 roznych lekarzy. Zrobikam tez Harmony dodatkowo. Cc wspominam bardzo dobrze -mogl byc przy mnie maz, robil mi je moj lekarz prowadzacy, znieczulenie nic nie boli ani sama operacja (najmniej przyjemne bylo wkladanie cewnika bo wtedy jeszcze mialam troche czucia), praktycznie dzieciatko wyciagaja jakies 5 minut od poczatku operacji i wierz mi, ze pozniej to juz moga robic z Toba wszystko bo jedyne o czym myslisz to o swoim dzieciatku, to sa nieopisane uczucia i emocje. Minus taki, ze dziecko pozniej przenosza z ojcem do innego pokoju (i to czas na kangurowanie tatusia), a Ty musisz jeszcze z pol godziny byc czyszczona i zszywana, a pozniej kolejna godzina na obserwacji w pokoju pooperacyjnym (chyba ze tylko ja tak mialam przez to zatrucie i monitorowali czy wszystko ok), wiec dopiero po 2 godzinach moglam porzadnie wziac w ramiona synka i z nim byc. Bylam na takiej adrenalinie, ze jeszcze tego samego dnia bylam na nogach, bol do przezycia na zwyklym paracetamolu (po 10 dniach nawet paracetamolu juz nie potrzebowalam), generalnie polecam - mniejszy stres i ryzyko komplikacji dla dziecka, no i juz teraz zapomnialam, ze w ogole cc mialam, szybko doszlam do siebie choc male skutki zatrucia mam do dzis - nie jest to zwiazane z cc jednak , (najgorsze jest pierwsze 3-5 dni), ale wiem, ze to tez sprawa indywidualna. W szpitalu spedzilam tydzien, glownie przez to zatrucie - normalnie wychodzi sie po 4-5 dniach. Trzymam kciuki zeby wszystko ukladalo sie Tobie dobrze 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
AgataN76x 5 Napisano Czerwiec 14, 2020 Dnia 13.06.2020 o 18:47, Krokus napisał: Kochana, serdeczne gratulacje. Ja za chwilę kończę 43 i jestem miesiąc po porodzie martwego synka z KD w 18 tyg. Za mną ponad 4 lata starań, 1 ciąża naturalna poroniona, 6 ivf na własnych komórkach, 1 transfer KD udany ale ciąża zakończona w 18 tyg bo dziecko obumarło w 13 lub 14 tyg. A ja nie wiedziałam, że nie żyje. Dajesz mi nadzieję i siłę żeby jeszcze próbować. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Krokus - bardzo bardzo mi przykro, to takie niesprawiedliwe przez co musialas przejsc wtedy, gdy praktycznie wszystko powinno ukladac sie juz dobrze Wiem, ze nie jest Tobie latwo, ale jesli ponownie nie sprobujesz to zawsze bedziesz o tym myslec. Trzymaj sie tego, ze Tobie udalo sie zajsc w ciaze i dotrzec tak daleko - wiekszosci z nas nie udaje sie nawet dojsc do bety. Malo to teraz pocieszajace ale mysle, ze masz bardzo duza szanse, ze kolejna ciaza zakonczy sie szczesliwie. No i pewnie bedziesz bardziej czujna. Masz tu racje - nie mozna uspic swojej czujnosci ani na moment, ale tez pytanie czy byla jakakolwiek mozliwosc zapobiegniecia temu, co sie stalo - zazwyczaj nic sie w takich przypadkach nie da zrobic. Czy podczas ciazy bralas jakies sterydy? Czytalam, ze niektore kobiety w USA tracily dzieci krotko po tym jak odstawialy w 12-14 tygodniu steryd, ale to byly glownie przypadki o niewyjasnionym podlozu autoimmunologicznym. Moj autoimmunolog tlumaczyl, ze po 12 tygodniu dziecko jest juz na tyle silne zeby sie same wybronic, i ze sterydow juz nie trzeba brac od okolo 12 tygodnia, nawet jesli jest zgodnosc tkankowa z partnerem i ryzyko, ze nasz organizm potraktuje zarodek jak cialo obce (ryzyko jest najwieksze na samym poczatku ciazy). Trzymam kciuki za Ciebie, zeby kolejna proba okazala sie szczesliwa! 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
AgataN76x 5 Napisano Czerwiec 14, 2020 14 godzin temu, believer napisał: Super, ze sie w koncu udalo, takie historie dają nadzieję! dzięki ze napisalas Dziekuje za mile slowa Believer! Musialam napisac bo mnie samej takie wpisy dodawaly sil do dalszej walki, a juz tyle razy sie wczesniej poddawalam i tyle lez wylalam bo bylam przekonana, ze jestem beznadziejnym przypadkiem z zerowa szansa na macierzynstwo. A teraz synus tu przy mnie slodko spi, az sama w to czasem nie moge uwierzyc, ze moje najskrytsze marzenie w koncu sie spelnilo Gleboko wierze, ze kazda z nas czeka happy ending ale czasem trzeba troche dluzej powalczyc. ...rawiam 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gościówka 13 Napisano Czerwiec 14, 2020 Dziewczyny, w kwestii psychologów i psychoterapii to ja również mam nieprzyjemne doświadczenia. w mojej klinice zanim człowiek zdecyduje się na kd otrzymuje skierowanie do psychologa. poszlam i to był mój błąd bo gdyby nie to już dużo wcześniej zdecydowałaby się na kd. z wizyty wyszłam taka zapłakana i zmarnowana psychicznie ze jak mnie mój lekarz zobaczył to stwierdził ze wizyta ewidentnie mi nie pomogła. jak tylko weszłam do gabinetu miałam wrażenie ze nie dostanę wsparcia. Miałam wrażenie ze cała ta niepłodność to moja wina a kd to jakaś moja chora fanaberia. Czułam się cały czas atakowana. Psycholog twierdziła ze pewnie chce podejść do kd bo chce wszystkim pokazać ze tez mogę być w ciąży, ze zawsze będę wiedziała ze to nie moje dziecko, ze na każdym kroku będzie mi się przypominało ze nie jest moje, ze skoro mi przykro mówiąc o stracie dziecka (urodziłam martwa córkę na swoich komórkach której akacja serca skończyła się w 18 tyg.) to znaczy ze nie jestem gotowa na dziecko, cały czas podkreślała tez ze ona miała gorzej bo co prawda ma dziecko z in vitro na swoich komórkach ale jak ona podchodziła to in vitro było dużo droższe. na zakończenie jak już totalnie byłam zmęczona ta rozmowa spytała z jakimś takim sarkazmem czy jak gdzieś w ogóle pracuje, w taki sposób jakby taka kobieta jak ja nie nadawała się do pracy. masakra to była. Wydawało mi się ze psycholog znając trudna walkę z niepłodnością i przykre doświadczenia z tym związane będzie odznaczać się empatia, zrozumie człowieka i natchnie do walki a nie będzie raczej skłanial do samobójstwa. dodam ze nie tylko ja byłam zniesmaczona ta wizyta. Był ze mną mąż który tez powiedział ze to jakaś masakra. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nadzieja76 44 Napisano Czerwiec 14, 2020 6 godzin temu, Krokus napisał: Ja nie straszę, ale uczulam. Bo nam tu wszystkim się wydaje że jak już jest ciąża to będzie miód bo przecież dawczyni młoda a my jesteśmy zdrowe jak ryba. I w większości przypadków tak jest. Ale nie zawsze. Także jedyne co mówię to, żeby się cieszyć ciążą ale jednocześnie nie uśpić czujności i mieć częste badania. Krokus- bardzo Ci współczuję straty dzieciątka. Moja pierwsza ciaza obumarła około 7 tyg, a poroniłam w 9 tyg. I wiem, ze do konca nie idzie wyeliminować stresu. Przy ciazy z córką, w 18 tyg wylądowalam w szpitalu z poronieniem zagrażającym i dużym krwotokiem. Teraz, gdy młody ma mało miejsca i nie czuję juz takich mocnych ruchów, to sie martwię, ale staram kontrolowac to na spokojnie. Życzę Ci, dużo zdrówka i oczywiscie spełnienia tego najwiekszego marzenia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 27 minut temu, AgataN76x napisał: Krokus - bardzo bardzo mi przykro, to takie niesprawiedliwe przez co musialas przejsc wtedy, gdy praktycznie wszystko powinno ukladac sie juz dobrze Wiem, ze nie jest Tobie latwo, ale jesli ponownie nie sprobujesz to zawsze bedziesz o tym myslec. Trzymaj sie tego, ze Tobie udalo sie zajsc w ciaze i dotrzec tak daleko - wiekszosci z nas nie udaje sie nawet dojsc do bety. Malo to teraz pocieszajace ale mysle, ze masz bardzo duza szanse, ze kolejna ciaza zakonczy sie szczesliwie. No i pewnie bedziesz bardziej czujna. Masz tu racje - nie mozna uspic swojej czujnosci ani na moment, ale tez pytanie czy byla jakakolwiek mozliwosc zapobiegniecia temu, co sie stalo - zazwyczaj nic sie w takich przypadkach nie da zrobic. Czy podczas ciazy bralas jakies sterydy? Czytalam, ze niektore kobiety w USA tracily dzieci krotko po tym jak odstawialy w 12-14 tygodniu steryd, ale to byly glownie przypadki o niewyjasnionym podlozu autoimmunologicznym. Moj autoimmunolog tlumaczyl, ze po 12 tygodniu dziecko jest juz na tyle silne zeby sie same wybronic, i ze sterydow juz nie trzeba brac od okolo 12 tygodnia, nawet jesli jest zgodnosc tkankowa z partnerem i ryzyko, ze nasz organizm potraktuje zarodek jak cialo obce (ryzyko jest najwieksze na samym poczatku ciazy). Trzymam kciuki za Ciebie, zeby kolejna proba okazala sie szczesliwa! Brałam Encorton 5mg. Muszę sprawdzić kiedy odstawiłam, bo nie pamiętam. Dziękuję za te słowa, bardzo wiele dla mnie znaczą. Będziemy jeszcze próbować choć nie ukrywam, że się boję. Boję się zarówno negatywnej jak i pozytywnej bety. Z różnych powodów, rzecz jasna. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 44 minuty temu, AgataN76x napisał: Alo77 - przede wszystkim gratuluje wysokiej bety Moja ciaza przebiegala super, na poczatku myslalam, ze sie nie udalo bo czulam bole jak na okres i pierwszy sikaniec wyszedl negatywny, dopiero jak zobaczylam bete to uwierzylam, pozniej oczywisce stres czy przyrosty ok, no i nieopisana radosc jak na pierwszej wizycie juz bylo serduszko bijace (choc do konca ciazy nie przestawalam sie martwic czy wszystko bedzie ok). Nie mialam nawet nudnosci, do 7 miesiaca latalam po calym swiecie (nawet za ocean), mialam duzo energii, pracowalam do samego konca, przy czym bylam pod bardzo dobra i czesta opieka lekarska - co chwila badania, wizyty i usg (ze wzgledu na wiek po 40tce i moja historie z wczesniejszymi niepowodzeniami). Dobrze bylo do 8 miesiaca, potem sprawy potoczyly sie gwaltownie - ja nadal czulam sie dosc dobrze ale wyniki byly coraz gorsze (z dnia na dzien praktycznie bo zatrucie atakuje znienacka i gwaltownie), az moj lekarz stwierdzil, ze cesarka od razu bo bylo juz zagrozenie zycia moje i dziecka (nerki, watroba przestawaly mi dzialac a cisnienie tak wysokie, ze leki nie dawaly rady zbijac). Ja i tak mysle, ze to dzieki braniu clexane i acard udalo mi sie tak dlugo dociagnac ta ciaze bez problemow. Kobiety po 40tce i po in vitro maja niestety zwiekszone ryzyko takiego zatrucia wiec warto byc caly czas czujnym, najgorzej jak sie ono przytrafia wczesniej, gdy dziecko jeszcze nie jest w pelni rozwiniete. Podobno acard zmniejsza ryzyko takiego zatrucia wiec strach pomyslec, co bym miala gdybym go nie brala. Leki jakie bralam to na poczatku estrofem (do 12tyg), utrogestan (luteina) 3x1, zastrzyki prolutex (do 12 tyg), encorton (do 16 tyg - od 13 tyg schodzilam stopniowo z dawka), do samego konca clexane i acard. No i pelno witamin i 5mg kwas foliowy. Z ciekawostek - jeszcze przed transferem kazali mi brac przez tydzien probiotyk dopochwowo, ponoc cos tam pomaga (ciezko to jednak zweryfikowac). Badania mialam typowe dla ciazy tyle, ze wykonywane czesciej i bardziej wnikliwie np usg I trymestru (sprawdzajace czy nie ma wad) oraz polowkowe robiono mi 2 razy przez 2 roznych lekarzy. Zrobikam tez Harmony dodatkowo. Cc wspominam bardzo dobrze -mogl byc przy mnie maz, robil mi je moj lekarz prowadzacy, znieczulenie nic nie boli ani sama operacja (najmniej przyjemne bylo wkladanie cewnika bo wtedy jeszcze mialam troche czucia), praktycznie dzieciatko wyciagaja jakies 5 minut od poczatku operacji i wierz mi, ze pozniej to juz moga robic z Toba wszystko bo jedyne o czym myslisz to o swoim dzieciatku, to sa nieopisane uczucia i emocje. Minus taki, ze dziecko pozniej przenosza z ojcem do innego pokoju (i to czas na kangurowanie tatusia), a Ty musisz jeszcze z pol godziny byc czyszczona i zszywana, a pozniej kolejna godzina na obserwacji w pokoju pooperacyjnym (chyba ze tylko ja tak mialam przez to zatrucie i monitorowali czy wszystko ok), wiec dopiero po 2 godzinach moglam porzadnie wziac w ramiona synka i z nim byc. Bylam na takiej adrenalinie, ze jeszcze tego samego dnia bylam na nogach, bol do przezycia na zwyklym paracetamolu (po 10 dniach nawet paracetamolu juz nie potrzebowalam), generalnie polecam - mniejszy stres i ryzyko komplikacji dla dziecka, no i juz teraz zapomnialam, ze w ogole cc mialam, szybko doszlam do siebie choc male skutki zatrucia mam do dzis - nie jest to zwiazane z cc jednak , (najgorsze jest pierwsze 3-5 dni), ale wiem, ze to tez sprawa indywidualna. W szpitalu spedzilam tydzien, glownie przez to zatrucie - normalnie wychodzi sie po 4-5 dniach. Trzymam kciuki zeby wszystko ukladalo sie Tobie dobrze A możesz powiedzieć z czego takie zatrucie się bierze? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 23 minuty temu, Gościówka napisał: Dziewczyny, w kwestii psychologów i psychoterapii to ja również mam nieprzyjemne doświadczenia. w mojej klinice zanim człowiek zdecyduje się na kd otrzymuje skierowanie do psychologa. poszlam i to był mój błąd bo gdyby nie to już dużo wcześniej zdecydowałaby się na kd. z wizyty wyszłam taka zapłakana i zmarnowana psychicznie ze jak mnie mój lekarz zobaczył to stwierdził ze wizyta ewidentnie mi nie pomogła. jak tylko weszłam do gabinetu miałam wrażenie ze nie dostanę wsparcia. Miałam wrażenie ze cała ta niepłodność to moja wina a kd to jakaś moja chora fanaberia. Czułam się cały czas atakowana. Psycholog twierdziła ze pewnie chce podejść do kd bo chce wszystkim pokazać ze tez mogę być w ciąży, ze zawsze będę wiedziała ze to nie moje dziecko, ze na każdym kroku będzie mi się przypominało ze nie jest moje, ze skoro mi przykro mówiąc o stracie dziecka (urodziłam martwa córkę na swoich komórkach której akacja serca skończyła się w 18 tyg.) to znaczy ze nie jestem gotowa na dziecko, cały czas podkreślała tez ze ona miała gorzej bo co prawda ma dziecko z in vitro na swoich komórkach ale jak ona podchodziła to in vitro było dużo droższe. na zakończenie jak już totalnie byłam zmęczona ta rozmowa spytała z jakimś takim sarkazmem czy jak gdzieś w ogóle pracuje, w taki sposób jakby taka kobieta jak ja nie nadawała się do pracy. masakra to była. Wydawało mi się ze psycholog znając trudna walkę z niepłodnością i przykre doświadczenia z tym związane będzie odznaczać się empatia, zrozumie człowieka i natchnie do walki a nie będzie raczej skłanial do samobójstwa. dodam ze nie tylko ja byłam zniesmaczona ta wizyta. Był ze mną mąż który tez powiedział ze to jakaś masakra. O matko. Straszne rzeczy przeżyłaś. To takie ciężkie wszystko, ta cała walka i kolejne porażki. Ściskam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 20 minut temu, Nadzieja76 napisał: Krokus- bardzo Ci współczuję straty dzieciątka. Moja pierwsza ciaza obumarła około 7 tyg, a poroniłam w 9 tyg. I wiem, ze do konca nie idzie wyeliminować stresu. Przy ciazy z córką, w 18 tyg wylądowalam w szpitalu z poronieniem zagrażającym i dużym krwotokiem. Teraz, gdy młody ma mało miejsca i nie czuję juz takich mocnych ruchów, to sie martwię, ale staram kontrolowac to na spokojnie. Życzę Ci, dużo zdrówka i oczywiscie spełnienia tego najwiekszego marzenia Bardzo ci dziękuję i życzę spokojnej i zdrowej końcówki ciąży. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 14, 2020 27 minut temu, Gościówka napisał: Dziewczyny, w kwestii psychologów i psychoterapii to ja również mam nieprzyjemne doświadczenia. w mojej klinice zanim człowiek zdecyduje się na kd otrzymuje skierowanie do psychologa. poszlam i to był mój błąd bo gdyby nie to już dużo wcześniej zdecydowałaby się na kd. z wizyty wyszłam taka zapłakana i zmarnowana psychicznie ze jak mnie mój lekarz zobaczył to stwierdził ze wizyta ewidentnie mi nie pomogła. jak tylko weszłam do gabinetu miałam wrażenie ze nie dostanę wsparcia. Miałam wrażenie ze cała ta niepłodność to moja wina a kd to jakaś moja chora fanaberia. Czułam się cały czas atakowana. Psycholog twierdziła ze pewnie chce podejść do kd bo chce wszystkim pokazać ze tez mogę być w ciąży, ze zawsze będę wiedziała ze to nie moje dziecko, ze na każdym kroku będzie mi się przypominało ze nie jest moje, ze skoro mi przykro mówiąc o stracie dziecka (urodziłam martwa córkę na swoich komórkach której akacja serca skończyła się w 18 tyg.) to znaczy ze nie jestem gotowa na dziecko, cały czas podkreślała tez ze ona miała gorzej bo co prawda ma dziecko z in vitro na swoich komórkach ale jak ona podchodziła to in vitro było dużo droższe. na zakończenie jak już totalnie byłam zmęczona ta rozmowa spytała z jakimś takim sarkazmem czy jak gdzieś w ogóle pracuje, w taki sposób jakby taka kobieta jak ja nie nadawała się do pracy. masakra to była. Wydawało mi się ze psycholog znając trudna walkę z niepłodnością i przykre doświadczenia z tym związane będzie odznaczać się empatia, zrozumie człowieka i natchnie do walki a nie będzie raczej skłanial do samobójstwa. dodam ze nie tylko ja byłam zniesmaczona ta wizyta. Był ze mną mąż który tez powiedział ze to jakaś masakra. A czy mogę zapytać co się stało w 18tyg? Dlaczego serduszko przestało bić? Odkryto przyczynę? Ja teraz czekam na wyniki autopsji. Mam nadzieję, że znajdziemy odpowiedź na nasze pytania. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Alo77 99 Napisano Czerwiec 15, 2020 7 godzin temu, AgataN76x napisał: Alo77 - przede wszystkim gratuluje wysokiej bety Moja ciaza przebiegala super, na poczatku myslalam, ze sie nie udalo bo czulam bole jak na okres i pierwszy sikaniec wyszedl negatywny, dopiero jak zobaczylam bete to uwierzylam, pozniej oczywisce stres czy przyrosty ok, no i nieopisana radosc jak na pierwszej wizycie juz bylo serduszko bijace (choc do konca ciazy nie przestawalam sie martwic czy wszystko bedzie ok). Nie mialam nawet nudnosci, do 7 miesiaca latalam po calym swiecie (nawet za ocean), mialam duzo energii, pracowalam do samego konca, przy czym bylam pod bardzo dobra i czesta opieka lekarska - co chwila badania, wizyty i usg (ze wzgledu na wiek po 40tce i moja historie z wczesniejszymi niepowodzeniami). Dobrze bylo do 8 miesiaca, potem sprawy potoczyly sie gwaltownie - ja nadal czulam sie dosc dobrze ale wyniki byly coraz gorsze (z dnia na dzien praktycznie bo zatrucie atakuje znienacka i gwaltownie), az moj lekarz stwierdzil, ze cesarka od razu bo bylo juz zagrozenie zycia moje i dziecka (nerki, watroba przestawaly mi dzialac a cisnienie tak wysokie, ze leki nie dawaly rady zbijac). Ja i tak mysle, ze to dzieki braniu clexane i acard udalo mi sie tak dlugo dociagnac ta ciaze bez problemow. Kobiety po 40tce i po in vitro maja niestety zwiekszone ryzyko takiego zatrucia wiec warto byc caly czas czujnym, najgorzej jak sie ono przytrafia wczesniej, gdy dziecko jeszcze nie jest w pelni rozwiniete. Podobno acard zmniejsza ryzyko takiego zatrucia wiec strach pomyslec, co bym miala gdybym go nie brala. Leki jakie bralam to na poczatku estrofem (do 12tyg), utrogestan (luteina) 3x1, zastrzyki prolutex (do 12 tyg), encorton (do 16 tyg - od 13 tyg schodzilam stopniowo z dawka), do samego konca clexane i acard. No i pelno witamin i 5mg kwas foliowy. Z ciekawostek - jeszcze przed transferem kazali mi brac przez tydzien probiotyk dopochwowo, ponoc cos tam pomaga (ciezko to jednak zweryfikowac). Badania mialam typowe dla ciazy tyle, ze wykonywane czesciej i bardziej wnikliwie np usg I trymestru (sprawdzajace czy nie ma wad) oraz polowkowe robiono mi 2 razy przez 2 roznych lekarzy. Zrobikam tez Harmony dodatkowo. Cc wspominam bardzo dobrze -mogl byc przy mnie maz, robil mi je moj lekarz prowadzacy, znieczulenie nic nie boli ani sama operacja (najmniej przyjemne bylo wkladanie cewnika bo wtedy jeszcze mialam troche czucia), praktycznie dzieciatko wyciagaja jakies 5 minut od poczatku operacji i wierz mi, ze pozniej to juz moga robic z Toba wszystko bo jedyne o czym myslisz to o swoim dzieciatku, to sa nieopisane uczucia i emocje. Minus taki, ze dziecko pozniej przenosza z ojcem do innego pokoju (i to czas na kangurowanie tatusia), a Ty musisz jeszcze z pol godziny byc czyszczona i zszywana, a pozniej kolejna godzina na obserwacji w pokoju pooperacyjnym (chyba ze tylko ja tak mialam przez to zatrucie i monitorowali czy wszystko ok), wiec dopiero po 2 godzinach moglam porzadnie wziac w ramiona synka i z nim byc. Bylam na takiej adrenalinie, ze jeszcze tego samego dnia bylam na nogach, bol do przezycia na zwyklym paracetamolu (po 10 dniach nawet paracetamolu juz nie potrzebowalam), generalnie polecam - mniejszy stres i ryzyko komplikacji dla dziecka, no i juz teraz zapomnialam, ze w ogole cc mialam, szybko doszlam do siebie choc male skutki zatrucia mam do dzis - nie jest to zwiazane z cc jednak , (najgorsze jest pierwsze 3-5 dni), ale wiem, ze to tez sprawa indywidualna. W szpitalu spedzilam tydzien, glownie przez to zatrucie - normalnie wychodzi sie po 4-5 dniach. Trzymam kciuki zeby wszystko ukladalo sie Tobie dobrze Dziękuję za informację. Jaka dawkę encorton bralas? Ja mam 5mg i mam brać do 9 tygodnia w dziewiątym zejść do dawki 2 5mg. Porównując z Tobą to trochę krótko. Mam jeszcze accofil też do 9 tyg. Strasznie się boję odstawienia tych leków. Czytając Twój post pomyślałam że będę chodziła do dwóch lekarzy tego z kliniki co mię prowadzi (miałam chodzić do 12 tygodnia?) ale przeciągnę. Za tydzień mam serduszko i po tej wizycie zapisze się do mojego ginekologa. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anett96 78 Napisano Czerwiec 15, 2020 Dziewczynki doczytam Was i odpiszę później. Poki co zbieram się na transfer. Proszę trzymajcie kciuki o 12 buzioleeee 4 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Krokus 209 Napisano Czerwiec 15, 2020 3 godziny temu, Alo77 napisał: Dziękuję za informację. Jaka dawkę encorton bralas? Ja mam 5mg i mam brać do 9 tygodnia w dziewiątym zejść do dawki 2 5mg. Porównując z Tobą to trochę krótko. Mam jeszcze accofil też do 9 tyg. Strasznie się boję odstawienia tych leków. Czytając Twój post pomyślałam że będę chodziła do dwóch lekarzy tego z kliniki co mię prowadzi (miałam chodzić do 12 tygodnia?) ale przeciągnę. Za tydzień mam serduszko i po tej wizycie zapisze się do mojego ginekologa. Dwóch lekarzy to świetny pomysł. Szczególnie polecam robienie USG w 12 i 20 tyg przez kogoś naprawdę doświadczonego bo te dwa USG są naprawdę kluczowe. W 12 tyg już są uformowane wszystkie organy, a w 20 tyg organy są rozwinięte - także jeśli by był jakiś problem to on w tych dwóch krytycznych momentach może się ujawnić. Ja robiłam USG w 12 tyg u młodej niedoświadczonej dziewczyny jaką mi przypisali w szpitalu. I już myślę, że wtedy coś było nie tak, bo ona sondą próbowała na wszystkie strony pobudzić dziecko do ruchu, a ono się nie ruszało. Serce biło więc ona zignorowała całą resztę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gościówka 13 Napisano Czerwiec 15, 2020 10 godzin temu, Krokus napisał: A czy mogę zapytać co się stało w 18tyg? Dlaczego serduszko przestało bić? Odkryto przyczynę? Ja teraz czekam na wyniki autopsji. Mam nadzieję, że znajdziemy odpowiedź na nasze pytania. Moja córka miała zespół Turnera. Jest to choroba genetyczna. Podczas pierwszego usg prenatalnego to wyszło. Dalsze badania m.in. biopsja trofoblastu to potwierdzily. Z ta choroba wiążą się wady. Moja miała wadę serca - brak jednej komory, wytrzewienie jelita, niewydolność krążeniowa która wiązała się z opuchlizna. Serce nie dało dłużej rady niż do 18 tyg. chociaż lekarze myśleli ze może umrzec dopiero po urodzeniu w normalnym terminie. Takze u mnie problem był znany. Niestety nie pomogę Ci poznac przyczyny Twojej tragedii. Ja od 12 tyg wiedziałam ze moje dziecko nie przeżyje chociaż żyłam naiwna nadzieja ze coś się zmieni. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gościówka 13 Napisano Czerwiec 15, 2020 9 minut temu, Krokus napisał: Dwóch lekarzy to świetny pomysł. Szczególnie polecam robienie USG w 12 i 20 tyg przez kogoś naprawdę doświadczonego bo te dwa USG są naprawdę kluczowe. W 12 tyg już są uformowane wszystkie organy, a w 20 tyg organy są rozwinięte - także jeśli by był jakiś problem to on w tych dwóch krytycznych momentach może się ujawnić. Ja robiłam USG w 12 tyg u młodej niedoświadczonej dziewczyny jaką mi przypisali w szpitalu. I już myślę, że wtedy coś było nie tak, bo ona sondą próbowała na wszystkie strony pobudzić dziecko do ruchu, a ono się nie ruszało. Serce biło więc ona zignorowała całą resztę. Jeszcze w kwestii badań to powiem Ci ze jest to możliwe ze wydawało jej się ze serce bije. U mnie było tak ze jak pani doktor w szpitalu zrobiła mi usg, a był to dobry doświadczony lekarz na oddziale zajmującym się przypadkami chorób płodu to akcja serca była widoczna. Stwierdziła mimo to ze dziecko nie żyje jak włączyła coś takiego jak ktg gdzie słychać ruchy i tętno. Wytłumaczyła mi ze sece może już nie bić ale na usg widać jakby biło bo długo jeszcze komory serca pracują. Mogło być tak ze kobieta to przeoczyła. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Moniii78 226 Napisano Czerwiec 15, 2020 Dnia 13.06.2020 o 12:39, Alo77 napisał: Pytanie do dziewczyn którym się udało, czy jest jakiś forum na które przechodzicue po udanych transferach? Alo77 ja jestem cały czas na tym forum i na grupie FB Majowe Mamy 2019. Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za spokojną, zdrową ciążę i maleństwo 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach