Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
plastka-77

In vitro z komórką dawczyni cz. 3

Polecane posty

Witajcie Dziewczyny!  Od lat probuje zajść w zdrowa ciąże - nieprawidłowy kariotyp. Niestety bez skutecznie. Dlatego zastanawiamy sie z mezem nad Klinika, szczegolnie myslimy o Reprofit w Czechach. Czy możecie ja polecic?  A moze jakas inna?  Wiem, ze teraz koronawirus, ale lada dzien pewnie wszystko sie zmieni 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cześć Dziewczyny,

Jestem tu nowa. Rocznik 77, po 6 procedurach ivf na własnych komórkach i 1 transferze KD. Transfer udał się od razu. Rozwój ciąży dobry, badania prenatalne bezinwazyjne idealne, USG idealne. W 18 tyg okazało się, że serce nie bije. Prawdopodobnie dziecko umarło w 13 lub 14 tyg. 3 tyg temu musiałam urodzić. Indukowany poród. Straciłam bardzo dużo krwi i skończyło się transfuzją. Nie wiemy co się stało, czekamy na wyniki autopsji i próbujemy podnieść się z tej traumy. Mam jeszcze zamrożone zarodki, po które mogłabym wrócić, ale teraz bardzo się boję. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16 godzin temu, tamgdziejestnadzieja napisał:

Witajcie Dziewczyny!  Od lat probuje zajść w zdrowa ciąże - nieprawidłowy kariotyp. Niestety bez skutecznie. Dlatego zastanawiamy sie z mezem nad Klinika, szczegolnie myslimy o Reprofit w Czechach. Czy możecie ja polecic?  A moze jakas inna?  Wiem, ze teraz koronawirus, ale lada dzien pewnie wszystko sie zmieni 

Ja jestem w Reprofit w Ostravie. Procedura nieudana. Z 10 komórek przy prawidłowych wynikach męża uzyskaliśmy tylko 2 blastki, z czego tylko jedną prawidłowa genetycznie, z której miałam ciążę biochemiczną. Nie mówię, że to wyłącznie wina kliniki ale jakoś nikt nie wgłębiał się w to dlaczego tak wyszło. Też czekamy na otwarcie granic.

Zapewne lepszy będzie Reprofit Brno, albo Unica Brno. Ale sama już nie wiem.

1 godzinę temu, Krokus napisał:

Cześć Dziewczyny,

Jestem tu nowa. Rocznik 77, po 6 procedurach ivf na własnych komórkach i 1 transferze KD. Transfer udał się od razu. Rozwój ciąży dobry, badania prenatalne bezinwazyjne idealne, USG idealne. W 18 tyg okazało się, że serce nie bije. Prawdopodobnie dziecko umarło w 13 lub 14 tyg. 3 tyg temu musiałam urodzić. Indukowany poród. Straciłam bardzo dużo krwi i skończyło się transfuzją. Nie wiemy co się stało, czekamy na wyniki autopsji i próbujemy podnieść się z tej traumy. Mam jeszcze zamrożone zarodki, po które mogłabym wrócić, ale teraz bardzo się boję. 

Współczuję, nie wyobrażam sobie takiego bólu!

Rozumiem, że nie miałaś przebadanych zarodków? Ile lat miała dawczyni? Badałaś immunologię? Jakie miałaś leki?

To że macie jeszcze zarodki, to ogromna szansa na to że następnym razem już się uda! Macie już jakieś plany transferowe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Krokus napisał:

Cześć Dziewczyny,

Jestem tu nowa. Rocznik 77, po 6 procedurach ivf na własnych komórkach i 1 transferze KD. Transfer udał się od razu. Rozwój ciąży dobry, badania prenatalne bezinwazyjne idealne, USG idealne. W 18 tyg okazało się, że serce nie bije. Prawdopodobnie dziecko umarło w 13 lub 14 tyg. 3 tyg temu musiałam urodzić. Indukowany poród. Straciłam bardzo dużo krwi i skończyło się transfuzją. Nie wiemy co się stało, czekamy na wyniki autopsji i próbujemy podnieść się z tej traumy. Mam jeszcze zamrożone zarodki, po które mogłabym wrócić, ale teraz bardzo się boję. 

Serdecznie współczuje i niestety znam twój ból. My straciliśmy w 14 tygodniu ciąże na moich komórkach. Tez mieliśmy wywoływany poród, czego nie zapomnę do końca życia. 
Pocieszające jest to, ze macie jeszcze zarodki i szansę na kolejne próby. Ja tez się bałam całą ciążę. Plamienie, jakieś dziwne bóle - non stop strach, ze coś się dzieje złego. Teraz synuś nakarmiony śpi na mnie i słodko kwili. Udało się po tylu latach. Próbuj i myśl pozytywnie. Zobacz co wykaże autopsja, być może warto będzie zbadać zarodki. Powodzenia 😘

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie robiłam PGS. Takie badania przeprowadzałam przy 3 pierwszych ivf na własnych komórkach i nigdy nie mieliśmy prawidłowych zarodków (kariotypy mamy oboje prawidłowe). Lekarze twierdzili, że to ze względu na mój wiek (pierwsze ivf w wieku 40 lat). Mam też endometriozę 1/2 stopnia. Dawczyni 25 lat dlatego stwierdziłam, że nie będę "męczyć" zarodków. Zbyt dużo historii słyszałam gdzie zarodki zdrowe po PGS nie przyjmowały się. Ciąża była idealna - żadnych plamień, krwawień, krwiaków, bólu brzucha czy głowy, żadnej gorączki. Łożysko rosło dalej mimo, że płód się nie rozwijał. Tak jakby mój organizm nie zorientował się, że dziecko umarło. To uśpiło moją czujność całkiem plus młody wiek dawczyni i idealne wyniki badań prenatalnych.  Immunologię miałam badaną u doc Paśnika - nic nie wyszło. Brałam do transferu Encorton i Acard plus standardowo progesteron i estrogeny. Nie było problemów z implantacją. W 12 tyg miałam USG i test Pappa i było ok. A tydzień później dziecko nie żyło. 

Miałam duży problem z urodzeniem łożyska, które było wysoko i nie chciało się samoistnie oderwać. Było zagrożenie życia, dostałam gorączki, ciśnienie mi spadło i straciłam dużo krwi. Jestem przerażona wizją kolejnych prób. Jeszcze do siebie całkiem nie doszłam ani fizycznie a już tym bardziej nie psychicznie. Zaczynam niedługo terapię. Piszę o tym, żeby uczulić że udana implantacja to nie wszystko. Ciąża w późnym wieku jest potencjalnie zagrożeniem zdrowia i życia. Dziś cieszę się, że żyję i że nie urodziłam ciężko chorego dziecka.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
18 minut temu, Moni napisał:

Serdecznie współczuje i niestety znam twój ból. My straciliśmy w 14 tygodniu ciąże na moich komórkach. Tez mieliśmy wywoływany poród, czego nie zapomnę do końca życia. 
Pocieszające jest to, ze macie jeszcze zarodki i szansę na kolejne próby. Ja tez się bałam całą ciążę. Plamienie, jakieś dziwne bóle - non stop strach, ze coś się dzieje złego. Teraz synuś nakarmiony śpi na mnie i słodko kwili. Udało się po tylu latach. Próbuj i myśl pozytywnie. Zobacz co wykaże autopsja, być może warto będzie zbadać zarodki. Powodzenia 😘

Myślałam o tym, ale zarodki są zamrożone. Do badań genetycznych trzeba by je było odmrozić, zrobić biopsję, ponownie zamrozić w oczekiwaniu na wyniki i ponownie odmrozić do transferu. Obawiam się, że jak to zrobimy to nie będzie sensu do transferu w ogòle podchodzić, bo zarodki będą mocno osłabione tym wszystkim. Nie mamy pojęcia co dalej...a zarodków mamy dużo (ponad 5). Dzięki za wsparcie. To moje drugie poronienie. Pierwsze było z ciąży naturalnej i bardzo wczesne - wg lekarzy były pewnie błędy genetyczne ze względu na mój wiek. Sama się oczyściłam, materiału z poronienia nie badałam bo jeszcze wtedy nie znałam się na niczym i nie przyszło mi do głowy.

Edytowano przez Krokus

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, Krokus napisał:

Nie robiłam PGS. Takie badania przeprowadzałam przy 3 pierwszych ivf na własnych komórkach i nigdy nie mieliśmy prawidłowych zarodków (kariotypy mamy oboje prawidłowe). Lekarze twierdzili, że to ze względu na mój wiek (pierwsze ivf w wieku 40 lat). Mam też endometriozę 1/2 stopnia. Dawczyni 25 lat dlatego stwierdziłam, że nie będę "męczyć" zarodków. Zbyt dużo historii słyszałam gdzie zarodki zdrowe po PGS nie przyjmowały się. Ciąża była idealna - żadnych plamień, krwawień, krwiaków, bólu brzucha czy głowy, żadnej gorączki. Łożysko rosło dalej mimo, że płód się nie rozwijał. Tak jakby mój organizm nie zorientował się, że dziecko umarło. To uśpiło moją czujność całkiem plus młody wiek dawczyni i idealne wyniki badań prenatalnych.  Immunologię miałam badaną u doc Paśnika - nic nie wyszło. Brałam do transferu Encorton i Acard plus standardowo progesteron i estrogeny. Nie było problemów z implantacją. W 12 tyg miałam USG i test Pappa i było ok. A tydzień później dziecko nie żyło. 

Miałam duży problem z urodzeniem łożyska, które było wysoko i nie chciało się samoistnie oderwać. Było zagrożenie życia, dostałam gorączki, ciśnienie mi spadło i straciłam dużo krwi. Jestem przerażona wizją kolejnych prób. Jeszcze do siebie całkiem nie doszłam ani fizycznie a już tym bardziej nie psychicznie. Zaczynam niedługo terapię. Piszę o tym, żeby uczulić że udana implantacja to nie wszystko. Ciąża w późnym wieku jest potencjalnie zagrożeniem zdrowia i życia. Dziś cieszę się, że żyję i że nie urodziłam ciężko chorego dziecka.

Krokus, bardzo Ci wspólczuję tego co przeszłaś, nie wylbrażam sobie nawet tego:(

Czy to że miałaś problem z urodzeniem łożyska  rzeczywiscie bylo spowodowane wiekiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie, problem z urodzeniem łożyska nie miał nic wspólnego z wiekiem. Tak się zdarza przy późniejszych poronieniach, że organizm nie jest w stanie się wyczyścić. Szpital też kilka błędów popełnił - zamiast od razu brać mnie na stół na wyczyszczenie macicy to leżałam 4 godziny bo czekali, że może się odklei. A ja przez ten czas się wykrwawiałam. Natomiast nie wiadomo jest co było przyczyną obumarcia dziecka. Czekamy na wyniki sekcji zwłok - może przyniesie jakieś odpowiedzi. 

 

Z tym wiekiem to chodziło mi, że nie tylko trudniej o implantację, ale też utrzymanie takiej ciąży. Wyższe są ryzyka. Ale czy to co się stało ma bezpośredni związek z wiekiem to na razie nie wiemy. Na pewno jest mniej czasu na dalsze ewentualne starania. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
9 godzin temu, Krokus napisał:

Nie, problem z urodzeniem łożyska nie miał nic wspólnego z wiekiem. Tak się zdarza przy późniejszych poronieniach, że organizm nie jest w stanie się wyczyścić. Szpital też kilka błędów popełnił - zamiast od razu brać mnie na stół na wyczyszczenie macicy to leżałam 4 godziny bo czekali, że może się odklei. A ja przez ten czas się wykrwawiałam. Natomiast nie wiadomo jest co było przyczyną obumarcia dziecka. Czekamy na wyniki sekcji zwłok - może przyniesie jakieś odpowiedzi. 

 

Z tym wiekiem to chodziło mi, że nie tylko trudniej o implantację, ale też utrzymanie takiej ciąży. Wyższe są ryzyka. Ale czy to co się stało ma bezpośredni związek z wiekiem to na razie nie wiemy. Na pewno jest mniej czasu na dalsze ewentualne starania. 

Skoro poronienia w 1 trymestrze zdarzają się często (z powodu wad genetycznych zarodka) to może u Ciebie też była taka przyczyna. Wprawdzie stało się to już po 12 tygodniu no ale jednak niewiele po. Jeżeli będziesz chciała to napisz tu na forum, jak już bedziesz znała  przyczynę. Kurczę tak sobie własnie pomyślałam - może np. przeszłas bezobjawowo koronawirusa i to było przyczyną?

Edytowano przez Skoda_kwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To nie koronawirus bo przed poronieniem w szpitalu zrobiono mi test.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Może genetyka, ale trzeba czekać na wyniki autopsji. Jeśli genetyka to nie wiemy co robić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)

Prosze Was o rade. 

Po moim nieudanym ostatnim transferze zakonczonym krotka ciaza biochemiczna zatrzymala mi sie miesiaczka na dluuugi czas. Po ok. 50 dniach poszlam do lekarza i ten stwierdzil, ze bylam akurat przed owulacja i endo bylo juz ladne i za OK. 2 tygodnie mial sie pojawic okres. Dal mi tabletki jakies z progiem na druga faze na 10 dni. Po odstawieniu mialam najpozniej po 4 dniach dostac miesiaczke. Dostalam leciutkich plamien brazowych i to tyle. Co jest grane? Nie zluszcza sie to endo czy tak powinna wygladac ta pierwsza "miesiaczka"? Czy jest jeszcze szansa na cykl, w ktorym wyhoduje endo do przyszlego transferu? 

Termin nastepnej kontroli mam dopiero za. 1,5 tygodnia... 

Edytowano przez Batidora

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czy tak wyglada juz menopauza? Mial ktos z Was podtrzymywane krwawienia na lekach i jak to wyglada w praktyce? Czy takie plamienie to 1dc i w cyklu transferowym zaczyna sie brac normalnie estrofem? Wypytam oczywiscie o to lekarza, ale do tego czasu oszaleje. A Wy wszystko wiecie, wiec pomocy🤔 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Krokus napisał:

Może genetyka, ale trzeba czekać na wyniki autopsji. Jeśli genetyka to nie wiemy co robić. 

W jakim sensie nie wiecie co robić? Przecież mutacje genetyczne się zdarzają i u dzieci zdrowych rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.05.2020 o 10:17, Krokus napisał:

Cześć Dziewczyny,

Jestem tu nowa. Rocznik 77, po 6 procedurach ivf na własnych komórkach i 1 transferze KD. Transfer udał się od razu. Rozwój ciąży dobry, badania prenatalne bezinwazyjne idealne, USG idealne. W 18 tyg okazało się, że serce nie bije. Prawdopodobnie dziecko umarło w 13 lub 14 tyg. 3 tyg temu musiałam urodzić. Indukowany poród. Straciłam bardzo dużo krwi i skończyło się transfuzją. Nie wiemy co się stało, czekamy na wyniki autopsji i próbujemy podnieść się z tej traumy. Mam jeszcze zamrożone zarodki, po które mogłabym wrócić, ale teraz bardzo się boję. 

Krokus bardzo Ci wspolczuje. Nie ma slow, ktorymi ktos moglby ukoic Twoj bol! Tule Cie cieplo. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, Skoda_kwa napisał:

W jakim sensie nie wiecie co robić? Przecież mutacje genetyczne się zdarzają i u dzieci zdrowych rodziców.

W takim sensie, że mamy sporo (blisko 10) zamrożonych wysokiej klasy blastocyst. Po naszych przejściach boję się kolejnych transferów bez przebadania zarodków. Wiem już, że morfologia nijak się ma do genetyki. Zarodki mogą super wyglądać, ale nie być zdrowe. U nas nasienie nie jest idealne - morfologia poniżej normy i fragmentacja DNA trochę powyżej. Mąż jest starszy ode mnie kilka lat. Nie jest powiedziane, że te pozostałe zarodki są genetycznie zdrowe. Dodam, że mieszkamy za granicą a transfery robimy w jeszcze innym kraju. Także to wszystko wiąże się też z urlopami, przelotami itp. Co wiadomo teraz w czasach koronawirusa jest mocno utrudnione. Nie mam też takiego wieku żeby nie wiem ile lat próbować. Co jeśli żaden z tych zarodków nie jest zdrowy? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.05.2020 o 19:37, tamgdziejestnadzieja napisał:

Witajcie Dziewczyny!  Od lat probuje zajść w zdrowa ciąże - nieprawidłowy kariotyp. Niestety bez skutecznie. Dlatego zastanawiamy sie z mezem nad Klinika, szczegolnie myslimy o Reprofit w Czechach. Czy możecie ja polecic?  A moze jakas inna?  Wiem, ze teraz koronawirus, ale lada dzien pewnie wszystko sie zmieni 

Jesli szukasz w Czechach to kilka stron wczesniej pisalam wyniki moich poszukiwan tam. W Czechach plusem jest to ,ze dawczyni jest stymoulowana tylko dla Ciebie, nie dziela komorek, tylko dostaje sie wszystkie. Poza tym czesto jest tak, ze jak nasienie spelnia wymagania normowe, to w przypadku braku ciazy po 2 pelnych procedurach, dostaje sie trzecia gratis (tak jest w Unica). Wazna informacja na poczatku staran, bo duzo z nas podchodzila do dwoch procedur, a tu ciazy brak. Na trzecia czesto juz nie ma finansow ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
Dnia 22.05.2020 o 17:46, Alo77 napisał:

Dziewczyny ja w środę transfer 3 podejście. 

Alo77 i jak sie czujesz 2dpt? Odpoczywasz na wolnym, czy rzucilas sie w wir codziennosci? 

Jaka kruszynke zabralas do siebie?

Edytowano przez Batidora

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A ja przed chwila doslownie dostalam niepodziewanie telefon od immunologa (3 miesiace wczesniej niz planowane!). Zadzwonil, bo stwierdzil, ze nie ma sensu, abym czekala na termin-konsultacje-ustalanie leczania, bo .... wszystkie wyniki mam ok!!!! Nie mam ZADNEGO wyniku nieprawidlowego, co ponoc nieczesto sie zdarza, dlatego dostalam te informacje jak najszybciej. Zwalilo mnie z nog. Ciesze sie, ale co jest przyczyna mojej nieplodnosci? I nieudanych transferow? Jedynie witamine D mam minimalnie obnizona, mimo ze od miesiacy suplementuje dawka 5000! Ponoc norma dobra na ciaze jest od 75 do ok. 100, a ja mam 70 ... wiec dramatu nie ma. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Batidora napisał:

A ja przed chwila doslownie dostalam niepodziewanie telefon od immunologa (3 miesiace wczesniej niz planowane!). Zadzwonil, bo stwierdzil, ze nie ma sensu, abym czekala na termin-konsultacje-ustalanie leczania, bo .... wszystkie wyniki mam ok!!!! Nie mam ZADNEGO wyniku nieprawidlowego, co ponoc nieczesto sie zdarza, dlatego dostalam te informacje jak najszybciej. Zwalilo mnie z nog. Ciesze sie, ale co jest przyczyna mojej nieplodnosci? I nieudanych transferow? Jedynie witamine D mam minimalnie obnizona, mimo ze od miesiacy suplementuje dawka 5000! Ponoc norma dobra na ciaze jest od 75 do ok. 100, a ja mam 70 ... wiec dramatu nie ma. 

 

Może to genetyka zarodków? Podajesz przebadane zarodki? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Krokus napisał:

Może to genetyka zarodków? Podajesz przebadane zarodki? 

Nie badalam nigdy genetycznie. Podchodze teraz na KD, weic wychodze z zalozenia, ze dawczyni jest przebadana od stop do glow no i mloda .... 

Swoje mialabym pewnie niezaciekawe komorki, bo juz jestem 40+. Ale moje AMH prawie nieoznaczalne nie daje tu nadziei na nic ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Krokus napisał:

Może to genetyka zarodków? Podajesz przebadane zarodki? 

Krokus jak Ci sie udalo uzyskac tyle blastek (10???)? W jakiej jestes klinice?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Batidora napisał:

Krokus jak Ci sie udalo uzyskac tyle blastek (10???)? W jakiej jestes klinice?

Wolałabym publicznie nie pisać ale w klinice gdzie stymuluje się dawczynię specjalnie dla pary i nie ma dzielenia się oocytami z innymi parami. Dawczyni pobrano ponad 20 oocytów z czego powstało 20 zarodków, prawie połowa dotarła do blastek. Dawczyni ma już jedno własne i zdrowe dziecko. Pierwszy transfer świeżego zarodka z koordynacją cyklu mojego i dawczyni. Reszta blastek poszła do mrożenia. Ten pierwszy transfer był pojedyńczy, zarodek klasy 3AB i resztę już znasz. Było dobrze do 13 tyg. A potem obumarcie wewnątrzmaciczne.

Leki do transferu to taki żelazny standard - luteina, Estrofem, Acard i Encorton w małej dawce. Plus witaminy, metylowany kwas foliowy itp (mam mutacje hetero MTHFR) no i lek na tarczycę bo mam niedoczynność. Żadnych fajerwerków do transferu nie było. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Batidora napisał:

Nie badalam nigdy genetycznie. Podchodze teraz na KD, weic wychodze z zalozenia, ze dawczyni jest przebadana od stop do glow no i mloda .... 

Swoje mialabym pewnie niezaciekawe komorki, bo juz jestem 40+. Ale moje AMH prawie nieoznaczalne nie daje tu nadziei na nic ...

Też z takiego założenia wyszłam... a wyszło jak wyszło. Dawczyni młoda i z własnym dzieckiem. Niby bardzo płodna. Ale nie zapominajmy, że nasienie też się liczy. Poza tym nawet młodym dziewczynom zdarzają się nieprawidłowe genetycznie oocyty.

Ja 3 lata temu (niecałe) miałam AMH na poziomie ponad 2.5 i też to nic nie dało. Ilość była i się dobrze stymulowałam ale to się na jakość nie przełożyło. W sumie byłam już w 4 klinikach. Różne protokoły, różne leki, różni lekarze. Nic to nie dało. Z ivf na własnych komórkach nigdy nie zaszłam nawet na chwilę. Udało mi się zajść naturalnie ale nie trwało to długo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Batidora napisał:

Alo77 i jak sie czujesz 2dpt? Odpoczywasz na wolnym, czy rzucilas sie w wir codziennosci? 

Jaka kruszynke zabralas do siebie?

Blastka 3.1.1 odpoczywam. Nic nie czuje, zero sygnałów więc czekam. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
4 godziny temu, Krokus napisał:

Też z takiego założenia wyszłam... a wyszło jak wyszło. Dawczyni młoda i z własnym dzieckiem. Niby bardzo płodna. Ale nie zapominajmy, że nasienie też się liczy. Poza tym nawet młodym dziewczynom zdarzają się nieprawidłowe genetycznie oocyty.

Ja 3 lata temu (niecałe) miałam AMH na poziomie ponad 2.5 i też to nic nie dało. Ilość była i się dobrze stymulowałam ale to się na jakość nie przełożyło. W sumie byłam już w 4 klinikach. Różne protokoły, różne leki, różni lekarze. Nic to nie dało. Z ivf na własnych komórkach nigdy nie zaszłam nawet na chwilę. Udało mi się zajść naturalnie ale nie trwało to długo.

Krokus może obejrzyj ten webinar (niestety po angielsku) jeśli wahasz się czy robić PGS? Wygląda na to że to jednak zwiększa szanse na ciążę i zdrowe dziecko a ryzyko uszkodzenia embrionu (jeśli  się  robi biopsję blastocysty, a nie wcześniej, to tylko 2-3%,  jeżeli wierzyć temu profesorowi.  W ogóle to po obejrzeniu tego jestem w szoku że w normalnych warunkach (tzn. w naturalnych poczęciach) tworzy się aż tak dużo wadliwych zarodków. Statystycznie tylko  42% zarodków dożywa trzeciego tygodnia, reszta umiera przed implantacją albo wkrótce po. To tylko bardziej pokazuje, że sukces w naszej sytuacji zależy niestety od ilości prób. Niestety podczas IVF tworzy sie jeszcze wiecej wadliwych zarodków niż w naturalnych poczęciach:( Ten prof. pokazywał też jeden wykres który  mnie podniósł  na duchu - w IVF z kd sukces glownie zalezy od zdrowego zarodka, a nie od wieku matki (tzn. biorczyni).

Na Twoim miejscu  robiłabym to PGS żeby jak najbardziej zmniejszyć ryzyko transferu wadliwego zarodka.

Edytowano przez Skoda_kwa
  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Alo77 trzymaj sie i pamietaj ze nie musi byc objawow aby sie udalo, one sa po lekach glownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)

Problem jest taki, że my mamy już dużo utworzonych i zamrożonych zarodków. Żeby zrobić PGS musieliby je wszystkie odmrozić, zrobić biopsję czyli pobrać po kilka komórek z każdego, i znowu zamrozić. Na wyniki PGS czeka się kilka tygodni. Wiem, bo robiłam w kilku moich pierwszych procedurach. Czyli na ten czas oczekiwania na wyniki blastki musiałyby być zamrożone. I potem do transferu odmrażać pojedyńczo i podać. To prawie na pewno te zarodki wykończy (wg mnie 99.9% prawdopodobieństwa, że to zarodki wykończy, nawet te zdrowe). Takie wielokrotne mrożenie i odmrażanie nie będzie korzystne. Ja wiem, że lekarze mówią, że PGS nie uszkadza zarodków, jeśli robione jest na blastocystach. To dlaczego w takim razie jest tyle historii gdzie zdrowe przebadane zarodki po PGS się nie przyjmują? Rozmawiałam z bardzo wieloma osobami, którym to badanie zmarnowało wysokiej klasy zarodki, mam też przyjaciółkę która PGS robiła na najwyższej klasy blastocystach (4.1.1 oraz 5.1.1) i nie przyjęły jej się aż 3 takie, albo dały ciążę na krótko. Przyjął się dopiero czwarty zarodek. Nie każdy dysponuje aż tyloma blastkami wysokiej jakości żeby ryzykować ich zmarnowanie. I to jest ten problem.

 

Mogłabym jeszcze zrobić tak, że bierzemy nową dawczynię i robimy nowe podejście czyli ona się przestymuluje dla nas i czekamy na blastki. I potem na świeżych zarodkach PGS i mrożenie, a potem rozmrażanie pojedyńczo zdrowych zarodków do transferu. Ale to po pierwsze olbrzymi koszt bo kolejna pełna procedura (około 5000 eur) plus koszt PGS. Po drugie też nie ma gwarancji, że zdrowe zarodki po PGS się przyjmą. A po trzecie, co ja wtedy mam zrobić z tymi zarodkami, które mam dzisiaj? Zniszczyć? Na samą myśl serce mnie boli. 

 

Wydaje mi się, że będziemy po kolei podawać bez PGS, bo tylko próbując mamy szansę na ciążę. Problem jest jednak taki, że ja się strasznie boję bo one mogą być wadliwe a wtedy potencjalnie więcej poronień przejdę. 

 

Z tą ostatnią ciążą byłam wyluzowana bardzo. Dbałam oczywiście o siebie, ale moje psychiczne nastawienie było bardzo pozytywne, bo uwierzyłam że jak młoda zdrowa dawczyni i że jak wspaniały pierwszy trymestr, to już gwarantowane zdrowe dziecko. .

Życie mnie bardzo boleśnie zaskoczyło i teraz mam w sobie olbrzymi strach przed kolejnymi próbami. To jest doświadczenie nie tylko ciężkie fizycznie (krwawienie miałam 3 tyg po zabiegu i laktacja chciała się rozkręcić) ale przede wszystkim nie do opisania ból psychiczny. Szczególnie, że to była nasza siódma procedura i jesteśmy wykończeni tym wszystkim.

Edytowano przez Krokus

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)

Chyba nie widać mojego wpisu - może być za długi. W skròcie napisałam, że my już mamy utworzone zarodki i żeby zrobić PGS musielibyśmy je poddać odmrożeniu, biopsji, zamrożeniu i odmrożeniu do transferu. To je po prostu wykończy. I mimo tego co głoszą lekarze, PGS musi być zrobione bardzo umiejętnie bo polega na pobraniu komórek trofoblastu. Niestety po takim badaniu w wielu wypadkach zarodek jest uszkodzony i się nie implantuje albo daje ciążę biochemiczną. Z wieloma osobami na ten temat rozmawiałam i wiem, że nie jestem odosobniona w tym poglądzie, że przy PGS nietrudno o uszkodzenie zarodka.

Edytowano przez Krokus

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19 godzin temu, Skoda_kwa napisał:

Krokus może obejrzyj ten webinar (niestety po angielsku) jeśli wahasz się czy robić PGS? Wygląda na to że to jednak zwiększa szanse na ciążę i zdrowe dziecko a ryzyko uszkodzenia embrionu (jeśli  się  robi biopsję blastocysty, a nie wcześniej, to tylko 2-3%,  jeżeli wierzyć temu profesorowi.  W ogóle to po obejrzeniu tego jestem w szoku że w normalnych warunkach (tzn. w naturalnych poczęciach) tworzy się aż tak dużo wadliwych zarodków. Statystycznie tylko  42% zarodków dożywa trzeciego tygodnia, reszta umiera przed implantacją albo wkrótce po. To tylko bardziej pokazuje, że sukces w naszej sytuacji zależy niestety od ilości prób. Niestety podczas IVF tworzy sie jeszcze wiecej wadliwych zarodków niż w naturalnych poczęciach:( Ten prof. pokazywał też jeden wykres który  mnie podniósł  na duchu - w IVF z kd sukces glownie zalezy od zdrowego zarodka, a nie od wieku matki (tzn. biorczyni).

Na Twoim miejscu  robiłabym to PGS żeby jak najbardziej zmniejszyć ryzyko transferu wadliwego zarodka.

Mój gin mi ciągle to powtarza. Próbować i próbować, do skutku. Niepowodzenia to najczęściej statystyka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×