Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nieznajomy

Rodzina szczęścia nie daje?

Polecane posty

Gość
6 minut temu, Gość Gość napisał:

Jednak nie masz pojęcia o małżeństwie partnerskim. 

Mam pojęcie o małżeństwie, które feminazistki określaja "partnerskim". Życie społeczne w Szwecji zostało zrujnowane przez takie pomysły.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
3 minuty temu, DANIEL napisał:

Jak widać w przypadku autora te 100 lat nie zrobiło postępu. Jedynie możemy współczuć chlopakowi. 

Zrobiło postęp o tyle, że sto lat temu, to facet mógł oczekiwać czegoś od tej pani. Teraz on ma zapieprz...., a ona nic nie musi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Rescator555 napisał:

Zrobiło postęp o tyle, że sto lat temu, to facet mógł oczekiwać czegoś od tej pani. Teraz on ma zapieprz...., a ona nic nie musi.

Nie od dziś wiadomo że sukces osiągają ludzie pracowici. Ale jak czlowiek weźmie na partnera osobę leniwa to będzie ona działać jak chamulec w drodze do sukcesu. Bez zgody i wspolnego celu rodzina nic nie osiągnie poza stanem wegetacji. Nie ma czegoś takiego jak bieda ekonomiczna w naszym kraju, jest tylko bieda umysłowa. Pary gdzie oboje zarabiają po 2000 na rękę potrafią żyć szczęśliwie, reszta to tylko problemy które sami sobie na głowę sprowadzamy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 godzinę temu, Gość Pfffff napisał:

"Poczułem się tak niesamowicie dobrze, nikt nas nie gonił, nie trzeba było cyrklować wszystkiego pod jego drzemkę/głód/niewiadomoco. Potem pochodziliśmy po sklepach. Chciałem się na dłużej gdzieś zatrzymać? Nie ma problemu, po prostu się zatrzymywałem. Bez hasła "wracamy bo za 45 minut powinien dostać zupkę". "

Czy ty się dobrze czujesz ? To decydujac się na dziecko nie zdawałeś sobie królewiczu sprawy, że noworodek i niemowlak sam sobie jeść nie weźmie i dooopy nie podetrze? Zrobił dziecko i wielce zdziwiony, przemęczony, że trzeba się nim zająć i o zgrozo wydać "pieniążki" i utrzymać. I ta roszczeniowość, że dziadkowie nie zapewnili nic na start ! Chłopie wyjmij *ooooya z oczu ! Nikt czy dziadkowie czy rodzice nie ma obowiązku zapewniać Ci startu! Może zacznij wymagać więcej od siebie, a nie szukać problemu w innych. Dla Ciebie wszystko jest problemem: żona, dziecko, rodzice, dziadkowie. Szkoda, że nie widzisz ile jest go w tobie. A innym lepiej się wiedzie, mają domy, samochody, wakacje i rodzinę. Prawdopodobnie są zaradniejsi, więcej zarabiają bo zamiast szukać winy we wszystkich dookoła i wylewać żale po forach dla bab ciężko na to pracują. Tak jak ktoś już tu napisał współczuję żonie( bo z tego co napisałeś całkowicie się poświęciła dla hrabiego) i dziecku. 

 

Nie widzisz, że to jest chore, że wszystko na rozkaz na czas jak w wojsku pod dyktando wrzaskuna bo kurka domowa będzie czuć że zaniedbała dziecko? Nic by się nie stało jakby zupe dostał za 2h a oni dodatkową godzinę poświęcili dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosciowa

Autor nieodpowiedzialny dzieciak, takich facetów w obecnych czasach jest wielu niestety. Weź się w garść i nie marudz. Chyba że od razu wolisz najwygodniej rozwiesć się i s.p.i.e.p....yć życie dziecku, żonie i sobie, o czym przekonasz się dopiero po jakimś czasie jak ona znajdzie sobie prawdziwego mężczyznę i nowego tatusia dla twojego syna a ty będziesz tatusiem weekendowym z przelotnymi nieudanymi znajomosciami. No ale będziesz miał więcej czasu 😛 może i pieniędzy choć niekoniecznie 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Gość gość napisał:

Nie widzisz, że to jest chore, że wszystko na rozkaz na czas jak w wojsku pod dyktando wrzaskuna bo kurka domowa będzie czuć że zaniedbała dziecko? Nic by się nie stało jakby zupe dostał za 2h a oni dodatkową godzinę poświęcili dla siebie.

Nie popadajmy z skrajności w skrajnośc. Stałe godziny jedzenia są większą wygoda dla rodzica niż się wydaje. A rodzic który twierdzi że wszystko pod dyktando wrzaskuna niech się zastanowi o czym myślał jaj robił to dziecko. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

To nie dziecko autorze, a najzwyczajny brak kasy i przemęczenie. Do tego dochodzi brak poczucia bezpieczeństwa. To wszystko rodzi frustrację. Piszesz, że od 3 lat w jednych spodniach, a zarobki grubo powyżej średniej krajowej, czyli jakieś 6 tysi masz i jeszcze nie masz uzbierane na wkład własny 30-40 tys? Mój dochód jest mniejszy, dwójka dzieci, a za 3 lata miałam uzbierane  ponad 60tysięcy. Wiesz co myślę? Że jednak nie oszczędzacie mądrze, a rozwalacie kasę. Przeanalizować na co wydajecie, żonę do psychologa z jej "nerwicą natręctw". O 23 to spokojnie możecie się choćby do siebie przytulić, a tak ona sprząta, a ty padasz na pysk czekając, aż ona skończy. Przetrzymać jeszcze trochę. Jak kupicie to mieszkanie, to odżyjesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paris
5 minut temu, Gość gość napisał:

Nie widzisz, że to jest chore, że wszystko na rozkaz na czas jak w wojsku pod dyktando wrzaskuna bo kurka domowa będzie czuć że zaniedbała dziecko? Nic by się nie stało jakby zupe dostał za 2h a oni dodatkową godzinę poświęcili dla siebie.

Może i wrzaskuna 😉 , ale ciekawe czy malec nie był głody i nie domagał się jedzenia? Osobiście nie jestem perfekcyjną panią domu i nie narzucam sobie rygoru, chociaż są pewne sprawy, gdzie nie ma zmiłuj się 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
8 godzin temu, Gość Nieznajomy napisał:

Dzięki za odpowiedzi, są bardzo sensowne. 

@dąbrowianka - nie jestem pewien czy zależy im bardziej na mnie. Tzn synowi na pewno tak, kocha dziecięcą miłością. Żona natomiast często mi mówi, że nie może na mnie patrzeć. Dostałem jakiejś fiksacji na punkcie pieniędzy, doszło do tego porównywanie się ze znajomymi, którzy np. dostali coś na start i główny problem (czyli nieunikniony kredyt, a przede wszystkim zebranie wkładu) u nich nie wystąpił. Mogli zostać w mieście rodzinnym, zarabiać przysłowiowe 2k/mies. bo nie muszą wyskoczyć z 50-100k na wymagany wkład własny. A co za tym idzie, pielęgnować rodzinę, spotykać się z babciami itd. 

My z domu wychodzimy, ale wszystko jest zrobione pod młodego. Place zabaw, atrakcje itp. Ale ja nie czuję w tym przyjemności. Ubrać go. Złożyć wózek. Wpiąć do fotelika. Włożyć wózek do bagażnika. Siku. Płacz w samochodzie. Zebranie tego do kupy trwa dłużej niż sam wyjazd. Człowiek spocony jak świnia od schylania się i dźwigania. Jakoś się tak zdarzyło, że w tamtym tygodniu mieliśmy czas z żoną dla siebie. Poszliśmy do kina. Pierwszy raz od 3 lat. Poczułem się tak niesamowicie dobrze, nikt nas nie gonił, nie trzeba było cyrklować wszystkiego pod jego drzemkę/głód/niewiadomoco. Potem pochodziliśmy po sklepach. Chciałem się na dłużej gdzieś zatrzymać? Nie ma problemu, po prostu się zatrzymywałem. Bez hasła "wracamy bo za 45 minut powinien dostać zupkę". To było jak piękny sen, ale po tym dniu poczułem co straciłem. I co nigdy (?) nie wróci. 

Do rodziny mamy 400km. Czasem ich odwiedzamy, ale znów - podróż z młodym to udręka. No i fakt - przeliczam koszt podróży. Przy świątecznym ruchu na drogach taka podróż zajmuje nawet i 10 godzin (kto zna A4 ten wie). Dziadkowie od czasu do czasu przyjeżdżają, ale od momentu gdy zaczeliśmy być nieszczęśliwi odczuwam do nich pewien żal - że nie zapewnili nam nic na start, chociaż do bardzo biednych nie należą.  Drudzy natomiast zapewnili - mając 3 córki dla najmłodszej i jej męża (czyli mnie) rolę dożywotnich opiekunów w zamian za wątpliwą przyjemność mieszkania a w końcu przejęcia rozwalającego się domu na wsi. Pozostała latorośl dostała działki na budowę/sprzedaż. Ich prawo, ale nasze prawo nie zaakceptować tej propozycji. Do dzisiaj chyba nie dociera do nich, że nie wrócimy. Dorzucając przy każdej porażce hasła w stylu "jakbyście tutaj mieszkali to młody by na pewno do żłobka się dostał".

Piszę o pieniądzach, bo bez nich nie można nic. Tak jak mówiłem, mam porównanie i wiem, że w moim przypadku one dają szczęście. 

W tym momencie jestem w tym małżeństwie właśnie z rozsądku, nie chcę wykonywać gwałtownych ruchów bo wciąż się łudzę, że to się zmieni jak młody podrośnie.

Co bym zrobił gdybym dowiedział się, że został mi miesiąc życia? Szczerze - ucieszył bym się. Nie widzę sensu w takim życiu, na dodatek nie chcę być stary. Jestem tak wyzbyty uczuć po tych kilku latach, że kompletnie nie wzrusza mnie kto jak by mnie zapamiętał.  

Z ojcem zawsze miałem chłodne relacje. Ostre wychowanie. Do dzisiaj mam dystans. Niech za przykład służy scena, która się często w dzieciństwie pojawiała. Z racji zawodu wyjeżdżał raz, dwa razy w miesiącu na weekendzie na delegacje. Wstawałem rano w sobotę i przez drzwi wołałem do mamy "jest tato?". Odpowiedź przecząca oznaczała niepohamowaną radość w moim sercu. Dodam tylko, że nie było alkoholu w naszym domu. Kary fizyczne owszem, ale nie patologicznie.

Mam 33 lata, żona 30. To już najwyższy czas, żeby zacząć się cieszyć życiem. Studentem gołodupcem już dawno nie jestem. Rówieśnicy już drugie lokum kupują/jeżdżą na wakacje/mają dobre samochody.

Paris - ja nie przeinwestowałem. Ja chcę dopiero zainwestować. Mieszkanie wynajmujemy. Cała moja aktywność od kilku lat polega na osiągnięciu zdolności kredytowej (już mam) + odłożeniu na wkład własny.

Dziecko poszło do żłobka od tego roku. Tylko na razie dużo z tego nie wynika bo co drugi tydzień chore.

Jeśli chodzi o żonę to są sprzeczne uczucia. Z jednej strony żal, że rzuciła studia na ostatnim semestrze 1 stopnia (kompletnie ją nie ciekawiły), czego skutki odczuwamy do teraz - po prostu bez papierka ma zamknięte 90% sensownych stanowisk, nawet w innym zawodzie. Z drugiej strony poświęciła się pod moją karierę - wyprowadzki itd. Dopiero teraz nadrabia przerwę i poszła na studia. Nie poszła do pracy w dalszym ciągu bo nie chcemy na razie ryzykować, że znowu ich nie skończy przez nadmiar obowiązków (praca, dom, dziecko).  Wolimy jeszcze ten rok, nawet dwa poczekać. 

Idę, spać, jutro odpowiem na resztę odpowiedzi. Dzięki wszystkim za dyskusję. Dobranoc.

 

Weź chłopie się za robotę i przestań pierniczyc bo nie mogę tego czytać. Pomyśl, że ta kobita codziennie jest upocona i umordowana żeby wyjść z dzieciakiem z domu, zrobić zakupy, wytachac wózek itd. A dodatkowo uwiazana z dzieciakiem u nogi. 

Mój mąż też jeczal,  że ja jestem na macierzyńskim to nie jestem zmęczona. Dodam, ze w nocy do dzieciaka ja wstaje, dom ja ogarniam, zakupy, obiady, starsze dziecko, zajęcia dodatkowe. On pracuje, jest zmęczony, bo wychodzi rano i wraca o 19. Ja jestem cały dzień sama. Muszę ogarnąć dziecko, jedno drugie. Zakupy, spacer, z wózkiem. Wytachanie wózka, ubranie dziecka, zawieźć na zajęcia itd. Wszystko z roczniakiem u nogi. Obiad, sprzątanie, nawet toaleta z dzieckiem. Ale on jest zmęczony, bo pracuje, a ja jestem w domu i mogę sobie usiąść. Ja nie jestem zmęczona, no bo nie pracuje, do domowego budżetu się dokładam, bo mam macierzyński normalnie. Ale już wracam do pracy, na szczęście, to może teraz zobaczy jak to będzie. I serio mam dosyć takich facetów, melepet co praca ich przerasta. I mają problem, bo się Misio stresuje. Szkoda, że kobiety się nie stresuja, pracując, ogarniajac dom i wszystko. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Dla zdrowia psychicznego obowiązki domowe powinno się poluzować, aby sie nie skończyć i nie zwariować. Dzieciak z tego co opisujesz to ma ciężki charekter. Nie jest to reguła u dzieci. Jest to tzw. pech, ale może po prostu odziedziczył charakterek po rodzicach i dlatego taki on jest. Ma już 2,5 roku ? To super, bo od następnego roku szkolnego już spokojnie może a raczej powinien pomykać do przedszkola na 8 godzin. 3 latek już powinien rozpoczynać "własne życie" w przedszkolu wśród kolegów i koleżanek, rozwijać sie we współpracy społecznej a nie w darciu. Chyba dzieciak jest po prostu też i rozpuszczony. Nalezy wprowadzać powoli dyscyplinę. No i z żoną masz widze problem. Chyba jesteś pantoflarzem, że sie na wszystko godzisz. Nie mówie, że masz opuszczać rodzinę, ale powinieneś człowieku uderzyć pięścią w stół. Niech żona sie weźmie za robote płatną, a nie wyżywa swój perfekcjonizm na tobie. Tu jest pies pogrzebany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Najwyraźniej uwiera ci bycie jedynym zywicielem domu. Nie bardzo rozumiem  jak twoja żona nie pracując jeszcze o 23 sprząta. 

Inna sprawa, że nie czujesz więzi z dzieckiem i do tego zamiast wyczekiwać chwil spędzonych z żoną to chciałbyś sam spędzać czas. 

My z mężem pracujemy, zajmujemy się domem i dziećmi, a wieczory to już spędzamy razem. Wiadomo, że jak były małe dzieci to tych wieczorów było mniej- nie marzyliśmy jednak o chwilach spędzonych samotnie, a o tych spędzonych we dwójkę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, Gość gość napisał:

To nie dziecko autorze, a najzwyczajny brak kasy i przemęczenie. Do tego dochodzi brak poczucia bezpieczeństwa. To wszystko rodzi frustrację. Piszesz, że od 3 lat w jednych spodniach, a zarobki grubo powyżej średniej krajowej, czyli jakieś 6 tysi masz i jeszcze nie masz uzbierane na wkład własny 30-40 tys? Mój dochód jest mniejszy, dwójka dzieci, a za 3 lata miałam uzbierane  ponad 60tysięcy. Wiesz co myślę? Że jednak nie oszczędzacie mądrze, a rozwalacie kasę. Przeanalizować na co wydajecie, żonę do psychologa z jej "nerwicą natręctw". O 23 to spokojnie możecie się choćby do siebie przytulić, a tak ona sprząta, a ty padasz na pysk czekając, aż ona skończy. Przetrzymać jeszcze trochę. Jak kupicie to mieszkanie, to odżyjesz.

Zgadzam się chociaż podejrzewam że żona ma problem z organizacją pracy. A może o 23.00 sprząta żeby poudawac jaka była zapracowana przez cały dzień. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19 minut temu, Rescator555 napisał:

Zrobiło postęp o tyle, że sto lat temu, to facet mógł oczekiwać czegoś od tej pani. Teraz on ma zapieprz...., a ona nic nie musi.

 Co oczekiwać? Przecież według ciebie kobieta ma nie pracować i być na utrzymaniu męża. Ten warunek żona autora spełnia. Według ciebie żona nie musi nic, tylko du/py dawać. Twoja nawet ci obiadu od czasu do czasu nie zrobi. Ale autor widocznie ma tej du/py ile potrzebuje, bo o braku seksu w małżeństwie nic nie pisze. Oni żyją dokładnie według twoich standardów.

17 minut temu, DANIEL napisał:

Nie od dziś wiadomo że sukces osiągają ludzie pracowici. Ale jak czlowiek weźmie na partnera osobę leniwa to będzie ona działać jak chamulec w drodze do sukcesu. Bez zgody i wspolnego celu rodzina nic nie osiągnie poza stanem wegetacji. Nie ma czegoś takiego jak bieda ekonomiczna w naszym kraju, jest tylko bieda umysłowa. Pary gdzie oboje zarabiają po 2000 na rękę potrafią żyć szczęśliwie, reszta to tylko problemy które sami sobie na głowę sprowadzamy. 

Mniej więcej. Ale bieda ekonomiczna istnieje, 4 tys na rodzinę, to jednak jest mało, problem w tym, że w połączeniu z biedą umysłową daje mieszankę wybuchową. Bo jak zauważyłeś można tworzyć szczęśliwą rodzinę za 4 tys i umieć sobie z tą kwotą poradzić, a można mieć 20 tys i być sfrustrowanym, bo kasa się człowieka nie trzyma i wiecznie brakuje. Masz rację, pisząc o wspólnym celu małżonków. Muszą być wspólne priorytety. Autor może mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie, że w jednych spodniach chodzi. On pisze o decyzji posiadania dziecka, nie o zaliczonej wpadce. Jak się już ożenił, to trzeba było wtedy zbierać na wkład własny, żona dorzuciłaby swoje, bo przecież mogła wtedy także pracować. To by im zajęło rok czasu, no góra 2, a dopiero po kupnie mieszkania płodzić dziecko. Prawda jest taka, że jak autor podjął takie decyzje, a nie inne, to powinien to wziąć na klatę, zacisnąć zęby i dążyć do celu jaki sobie wyznaczył. Dziecko ma 2,5 roku. Od września może iść do przedszkola, żona może iść do pracy i pieniędzy będzie troszkę więcej.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aaaa
10 godzin temu, Gość styrana napisał:

Przez 5 lat małżeństwa rozwijałam sie zawodowo, pracowalam dużo i dużo odkładałam, praktycznie 4/5 wypłaty, przy takim tempie odkladania już dziś miałabym działkę i dom za gotówkę w fajnym miejscu nad morzem. Gdyby nie pojawiła się córka, trudna od samego początku. Podczas ciąży i przez pierwszy rok jej życia poszło ok 40 tys. z moich oszczędności. nie mam żadnej przestrzeni dla siebie, ona ma już 4 lata i jest coraz gorzej zamiast lepiej. Zasypianie nadal trwa 1,5 godz, wiecznie histerie o wszystko, wiecznie zaryczana i niezadowolona, choć daję jej 100% z siebie. Obłęd. Ani domu ani udanej rodziny, tylko kisimy sie w klitce tej samej co zaraz po ślubie. Odkładam kasę od nowa, ale co to za odkładanie z tą małą pijawką. Zaraz mnie tu zjadą od wyrodnych matek, ale kij wam w oko, gwarantuję, ze żadna z was nie robi z dzieckiem i dla dziecka tyle co ja.

A może to jest właśnie problem matek trudnych dzieci, ze dajcecie za dużo i lecicie na każde pierdniecie ? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do styrana
10 godzin temu, Gość styrana napisał:

Przez 5 lat małżeństwa rozwijałam sie zawodowo, pracowalam dużo i dużo odkładałam, praktycznie 4/5 wypłaty, przy takim tempie odkladania już dziś miałabym działkę i dom za gotówkę w fajnym miejscu nad morzem. Gdyby nie pojawiła się córka, trudna od samego początku. Podczas ciąży i przez pierwszy rok jej życia poszło ok 40 tys. z moich oszczędności. nie mam żadnej przestrzeni dla siebie, ona ma już 4 lata i jest coraz gorzej zamiast lepiej. Zasypianie nadal trwa 1,5 godz, wiecznie histerie o wszystko, wiecznie zaryczana i niezadowolona, choć daję jej 100% z siebie. Obłęd. Ani domu ani udanej rodziny, tylko kisimy sie w klitce tej samej co zaraz po ślubie. Odkładam kasę od nowa, ale co to za odkładanie z tą małą pijawką. Zaraz mnie tu zjadą od wyrodnych matek, ale kij wam w oko, gwarantuję, ze żadna z was nie robi z dzieckiem i dla dziecka tyle co ja.

Hej, twoj post jest dla mnie pocieszeniem, ze nie tylko ja mam takie dziecko. Moj ma 3,5 lat. Budzi sie i od rana ryk. I tak caly dzien ryk, miaczenie, narzekanie. Mozna powiedziec szczerze, ze ma odpychajaca osobowosc. Drugi ma 1,5 roku, budzi sie ze smiechem I ogolnie jest na  TAK, chodz tez ma swoj charakterek. Przyjdzie i z nienacka sie przytuli. Gdyby nie drugi syn nie wiedzialabym co to jest macierzynstwo. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mewa
35 minut temu, Gość Gość napisał:

Najwyraźniej uwiera ci bycie jedynym zywicielem domu. Nie bardzo rozumiem  jak twoja żona nie pracując jeszcze o 23 sprząta. 

Inna sprawa, że nie czujesz więzi z dzieckiem i do tego zamiast wyczekiwać chwil spędzonych z żoną to chciałbyś sam spędzać czas. 

My z mężem pracujemy, zajmujemy się domem i dziećmi, a wieczory to już spędzamy razem. Wiadomo, że jak były małe dzieci to tych wieczorów było mniej- nie marzyliśmy jednak o chwilach spędzonych samotnie, a o tych spędzonych we dwójkę. 

dokładnie, co babsko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14 minut temu, DANIEL napisał:

Zgadzam się chociaż podejrzewam że żona ma problem z organizacją pracy. A może o 23.00 sprząta żeby poudawac jaka była zapracowana przez cały dzień. 

 

Autor pisze, że ona sprząta po kolacji. Możesz mieć rację z tą organizacją. I chyba wiem o co chodzi. Autor też to pisze pomiędzy wierszami, ale jako uciążliwość dziecka, obwinia o to dziecko, a nie błędy wychowawcze matki dziecka. Żona autora, to jedna z tych matek, które są na każde zawołanie dziecka. Ona nie ma czasu cokolwiek w domu zrobić, bo z własnych rąk tworzy parasol ochronny nad dzieckiem. Pewnie naczytała się poradników o stymulowaniu dziecka, o rozwoju dziecka i poszła w skrajności. Ona sprząta kiedy dzieciak śpi, albo kiedy ojciec dziecka jest w domu, bo inaczej nie da rady przy tym dziecku nic zrobić. Bo jak przyzwyczaiła dziecko, że to dziecko nią rządzi, to dziecko "ryja" za każdym razem drze, jak ona myje przysłowiowa szklankę, bo ona ma patrzeć jak dziecko klocki układa. Z dzieckiem robi się kupę innych rzeczy, niż siedzenie na placu zabaw, kolorowanie i tulenie. Żona autora za bardzo przejęła się rolą matki, a to powoduje, że autor nie ma poczucia posiadania żony, kobiety w domu, tylko matki swojego dziecka. To jest ten brak poczucia bezpieczeństwa, idąc dalej wsparcia. Też masz rację pisząc o spowalnianiu, tylko, że to nie jej lenistwo, a nadmierne ciućkanie się nad dzieckiem powoduje, że autor ma wrażenie, że dziecko, to kula u nogi. Coś jest nie tak, skoro autor miał niefajnego tatę i brakowało mu fajnego taty, że on sam się nie stara być fajnym tatą, tylko się od dziecka odsuwa.

19 minut temu, Gość Aaaa napisał:

A może to jest właśnie problem matek trudnych dzieci, ze dajcecie za dużo i lecicie na każde pierdniecie ? 

Dokładnie to będzie to. Dziecko wcale nie musi być trudne, ale cwane będzie zawsze. Nawet te półroczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
20 minut temu, Gość gość napisał:

 Co oczekiwać? Przecież według ciebie kobieta ma nie pracować i być na utrzymaniu męża. Ten warunek żona autora spełnia. Według ciebie żona nie musi nic, tylko du/py dawać. Twoja nawet ci obiadu od czasu do czasu nie zrobi. Ale autor widocznie ma tej du/py ile potrzebuje, bo o braku seksu w małżeństwie nic nie pisze. Oni żyją dokładnie według twoich standardów.

 

Już ty tu nie wyjezdzaj, ze swoimi zmyśleniami na temat moich standardów. Ani o tym, co sobie zmyslilas o pracy mojej żony, tym bardziej, że temat nie jest o mnie.

Bo według moich standardów, to facet powinien wracać do domu i w nim odpoczywać, a nie wytaczać leniwą czy źle zorganizowana żonę.w pracach przy bachorze. Co najwyżej powinien.wyprac własne koszule czy gacie. Więc swoje zmyślenia schowaj tam, skąd je wzięłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11 godzin temu, Gość styrana napisał:

Przez 5 lat małżeństwa rozwijałam sie zawodowo, pracowalam dużo i dużo odkładałam, praktycznie 4/5 wypłaty, przy takim tempie odkladania już dziś miałabym działkę i dom za gotówkę w fajnym miejscu nad morzem. Gdyby nie pojawiła się córka, trudna od samego początku. Podczas ciąży i przez pierwszy rok jej życia poszło ok 40 tys. z moich oszczędności. nie mam żadnej przestrzeni dla siebie, ona ma już 4 lata i jest coraz gorzej zamiast lepiej. Zasypianie nadal trwa 1,5 godz, wiecznie histerie o wszystko, wiecznie zaryczana i niezadowolona, choć daję jej 100% z siebie. Obłęd. Ani domu ani udanej rodziny, tylko kisimy sie w klitce tej samej co zaraz po ślubie. Odkładam kasę od nowa, ale co to za odkładanie z tą małą pijawką. Zaraz mnie tu zjadą od wyrodnych matek, ale kij wam w oko, gwarantuję, ze żadna z was nie robi z dzieckiem i dla dziecka tyle co ja.

Zacznij smroda wychowywać, a nie cackać sie jak z jajkiem to problemy sie skończą. Żali sie, że daje 100% z siebie. Pytanie tylko jak. Te dzieci które są nie do wytrzymania skurczybykami to mają takie właśnie mamuśki co "dają 100% z siebie". Dają chyba w takim kierunku, żeby inni mieli kolejne piekło kiedy taki diabeł pójdzie do szkoły. Są zajęcia grupowe a gówniara pcha sie wszedzie pierwsza, żeby nauczycielka sie tylko nią zajmowała, a mamusia siedzi i tylko "Tiu, tiu, tiu Oliwciu. Tiu tiu tiu"  Jakie kurna 1,5 godziny usypiania? Kładziesz  w łóżku wychodzisz i koniec. Drze sie to przylać w dupe i koniec. Nie podoba sie to niech siedzi sama a ty rób swoje i koniec. U mnie w bloku jest taki diabeł dziecko- dziewczyna ma ze 7 lat chyba. Idzie klatką to za kazdym razem nieludzkie wrzaski jakby ją ze skóry obdzierali. Matka nie robi nic kurna, nic! Tylko cichutkie słodkie pierdzenie do bachora. No niewątpliwie daje "100% z siebie". A inny będą musieli 200% z siebie flaki wypruwać, żeby sie użerać z tym czymś, bo pewne rzeczy już naprostować sie prawie nie da, jak matka gdzieś po drodze rozum straciła i w którymś momencie spieprzyła wychowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
29 minut temu, Gość gość napisał:

 Co oczekiwać? Przecież według ciebie kobieta ma nie pracować i być na utrzymaniu męża. Ten warunek żona autora spełnia. Według ciebie żona nie musi nic, tylko du/py dawać. Twoja nawet ci obiadu od czasu do czasu nie zrobi. Ale autor widocznie ma tej du/py ile potrzebuje, bo o braku seksu w małżeństwie nic nie pisze. Oni żyją dokładnie według twoich standardów.

Mniej więcej. Ale bieda ekonomiczna istnieje, 4 tys na rodzinę, to jednak jest mało, problem w tym, że w połączeniu z biedą umysłową daje mieszankę wybuchową. Bo jak zauważyłeś można tworzyć szczęśliwą rodzinę za 4 tys i umieć sobie z tą kwotą poradzić, a można mieć 20 tys i być sfrustrowanym, bo kasa się człowieka nie trzyma i wiecznie brakuje. Masz rację, pisząc o wspólnym celu małżonków. Muszą być wspólne priorytety. Autor może mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie, że w jednych spodniach chodzi. On pisze o decyzji posiadania dziecka, nie o zaliczonej wpadce. Jak się już ożenił, to trzeba było wtedy zbierać na wkład własny, żona dorzuciłaby swoje, bo przecież mogła wtedy także pracować. To by im zajęło rok czasu, no góra 2, a dopiero po kupnie mieszkania płodzić dziecko. Prawda jest taka, że jak autor podjął takie decyzje, a nie inne, to powinien to wziąć na klatę, zacisnąć zęby i dążyć do celu jaki sobie wyznaczył. Dziecko ma 2,5 roku. Od września może iść do przedszkola, żona może iść do pracy i pieniędzy będzie troszkę więcej.

 

Tak naprawdę to nie mam porównania bo osobiście się źle czuje w bezczynności. Już taki mam charakter że nie potrafię usiedzieć nic nie robiąc i moja żona ma podobnie. Dużo czasu oboje poświęcamy dzieciom, no może ja ostatni miesiąc przed świętami mniej. Ale to okres gdzie dodatkowo zarabiam więcej niż przez cały rok na etacie, ale żona to rozumie i wie że całe swieta spędzę z nimi nie wspominając nawet o pracy. Jak mnie łapie jakaś depresyjna choroba to dzwonie do sąsiada, biorę pół litra i idziemy do garażu dłubac przy aucie itp. Ale to bardzo rzadko bo takie załamania są u mnie tylko skutkiem braku interesującego zajęcia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8 minut temu, Rescator555 napisał:

Już ty tu nie wyjezdzaj, ze swoimi zmyśleniami na temat moich standardów. Ani o tym, co sobie zmyslilas o pracy mojej żony, tym bardziej, że temat nie jest o mnie.

Bo według moich standardów, to facet powinien wracać do domu i w nim odpoczywać, a nie wytaczać leniwą czy źle zorganizowana żonę.w pracach przy bachorze. Co najwyżej powinien.wyprac własne koszule czy gacie. Więc swoje zmyślenia schowaj tam, skąd je wzięłaś.

Nic nie zmyślam. Piszesz to 50 razy w każdym wątku skret/yniały sklerotyku. O pracy twojej żony nic nie muszę wymyślać, przecież ona nie pracuje. Porządki ogarniacie w sobotę, obiady bierzecie z baru. Skarpetki ogarniasz sobie sam. A jak były dzieci w domu, ups przepraszam, bachory, to pisałeś, że wtedy to przecież żona mężowi robi obiad tak jakby przy okazji. Ze strony żony potrzebujesz tylko zawartości jej majtek.

To co napisałam, to są jak najbardziej twoje standardy rodzinne. Żona w domu jest? Jest. Żona zajmuje się bachorem? Zajmuje się. Autor pomaga żonie, bo tak chce! I tego mu nie zabronisz.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11 godzin temu, Gość gosc napisał:

a do matki która wycierała tyłki i wypruwała sobie żyły gdy byli mali też dzwonią codziennie? czy to się nie liczy bo tego nie pamietają? pytam z ciekawości a nie ze złośliwosci

Jesli to dla was taki straszliwy dramat przebrać pieluche niemowlakowi i wytrzeć tyłek, dramat na miare wypruwania sobie żył to może trzeba było sobie lalke dziecięcą kupić, bo chyba tego oczekiwałyście, a nie żywego dziaciaka sobie robić. Domyślam sie, że to musiała być wpadka, ale tu też nalezało zadbać o jakieś podwiązanie jajowodów czy wazektomie czy potrójną antykoncepcje a nie robić kolejne dziecko i zgrywać męczennice, żeby dzieci kolejne 60 lat miały poczucie winy, że muszą spłacać dług za te pieluchy. Kochająca matka nie ma takiego podejścia do sprawy. Podobnie jak kochający ojciec. I w tym cały problem. Zastanawiam się tylko po co tego dzieciaka robili. Dzieci ze szczerej potrzeby serca dzwonią do rodzica jeśli mają w pamięci to, że ten rodzic z radością spędzał z nimi czas, a nie że musiał robić coś dla nich z poczucia przymusu z wykrzywioną gębą. Wtedy to jest jedynie powinność, a nie szczera potrzeba. Taka sama powinność jaką niegdyś fundował rodzic. Z dajesz od siebie to wraca do ciebie w podobnej postaci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, Gość gość napisał:

 

Autor pisze, że ona sprząta po kolacji. Możesz mieć rację z tą organizacją. I chyba wiem o co chodzi. Autor też to pisze pomiędzy wierszami, ale jako uciążliwość dziecka, obwinia o to dziecko, a nie błędy wychowawcze matki dziecka. Żona autora, to jedna z tych matek, które są na każde zawołanie dziecka. Ona nie ma czasu cokolwiek w domu zrobić, bo z własnych rąk tworzy parasol ochronny nad dzieckiem. Pewnie naczytała się poradników o stymulowaniu dziecka, o rozwoju dziecka i poszła w skrajności. Ona sprząta kiedy dzieciak śpi, albo kiedy ojciec dziecka jest w domu, bo inaczej nie da rady przy tym dziecku nic zrobić. Bo jak przyzwyczaiła dziecko, że to dziecko nią rządzi, to dziecko "ryja" za każdym razem drze, jak ona myje przysłowiowa szklankę, bo ona ma patrzeć jak dziecko klocki układa. Z dzieckiem robi się kupę innych rzeczy, niż siedzenie na placu zabaw, kolorowanie i tulenie. Żona autora za bardzo przejęła się rolą matki, a to powoduje, że autor nie ma poczucia posiadania żony, kobiety w domu, tylko matki swojego dziecka. To jest ten brak poczucia bezpieczeństwa, idąc dalej wsparcia. Też masz rację pisząc o spowalnianiu, tylko, że to nie jej lenistwo, a nadmierne ciućkanie się nad dzieckiem powoduje, że autor ma wrażenie, że dziecko, to kula u nogi. Coś jest nie tak, skoro autor miał niefajnego tatę i brakowało mu fajnego taty, że on sam się nie stara być fajnym tatą, tylko się od dziecka odsuwa.

Dokładnie to będzie to. Dziecko wcale nie musi być trudne, ale cwane będzie zawsze. Nawet te półroczne.

 

25 minut temu, Gość gość napisał:

 

Autor pisze, że ona sprząta po kolacji. Możesz mieć rację z tą organizacją. I chyba wiem o co chodzi. Autor też to pisze pomiędzy wierszami, ale jako uciążliwość dziecka, obwinia o to dziecko, a nie błędy wychowawcze matki dziecka. Żona autora, to jedna z tych matek, które są na każde zawołanie dziecka. Ona nie ma czasu cokolwiek w domu zrobić, bo z własnych rąk tworzy parasol ochronny nad dzieckiem. Pewnie naczytała się poradników o stymulowaniu dziecka, o rozwoju dziecka i poszła w skrajności. Ona sprząta kiedy dzieciak śpi, albo kiedy ojciec dziecka jest w domu, bo inaczej nie da rady przy tym dziecku nic zrobić. Bo jak przyzwyczaiła dziecko, że to dziecko nią rządzi, to dziecko "ryja" za każdym razem drze, jak ona myje przysłowiowa szklankę, bo ona ma patrzeć jak dziecko klocki układa. Z dzieckiem robi się kupę innych rzeczy, niż siedzenie na placu zabaw, kolorowanie i tulenie. Żona autora za bardzo przejęła się rolą matki, a to powoduje, że autor nie ma poczucia posiadania żony, kobiety w domu, tylko matki swojego dziecka. To jest ten brak poczucia bezpieczeństwa, idąc dalej wsparcia. Też masz rację pisząc o spowalnianiu, tylko, że to nie jej lenistwo, a nadmierne ciućkanie się nad dzieckiem powoduje, że autor ma wrażenie, że dziecko, to kula u nogi. Coś jest nie tak, skoro autor miał niefajnego tatę i brakowało mu fajnego taty, że on sam się nie stara być fajnym tatą, tylko się od dziecka odsuwa.

Dokładnie to będzie to. Dziecko wcale nie musi być trudne, ale cwane będzie zawsze. Nawet te półroczne.

Nasza córka jeszcze nie ma dwóch lat, ale nie przeszkadza nam w domu w niczym. Aktualnie smażę naleśniki żonie na krokiety a mała wdrapała się na krzesło i wcina naleśnika z serkiem. Jak zje to sama pójdzie do swojego pokoju bawić się zabawkami, pomimo że jest malutka to już bardzo samodzielna. Jak głodna to chwyta za palca i prowadzi do lodówki, jak pielucha pełna to przyjdzie i robi taką śmieszną krzywą mine. Dziecko to nie jajko nie trzeba się martwić o wszystko. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Erg123

Ja jednak mysle ze za bardzo koncentruja sie na dziecku- to szkodzi I dziecku I wam. Sprzatanie o 23 jak sie siedzi caly dzien w domu to zla organizacja+nadmierne skupianie sie na dziecku. Dodatkowo widze tutaj u autora zderzenie z rzeczywistoscia. Beztroskie zycie singla minelo. Na rodzinne trzeba zarabiac jak juz sie Nia zalozylo. Dodatkowo widze ze zona autora ma braki w charakterze ktore odbijaja sie teraz na ich zwiazku. Rzucenie studiow na ostatnim Roku jest Malo powazne. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ssss
25 minut temu, Gość gość napisał:

Zacznij smroda wychowywać, a nie cackać sie jak z jajkiem to problemy sie skończą. Żali sie, że daje 100% z siebie. Pytanie tylko jak. Te dzieci które są nie do wytrzymania skurczybykami to mają takie właśnie mamuśki co "dają 100% z siebie". Dają chyba w takim kierunku, żeby inni mieli kolejne piekło kiedy taki diabeł pójdzie do szkoły. Są zajęcia grupowe a gówniara pcha sie wszedzie pierwsza, żeby nauczycielka sie tylko nią zajmowała, a mamusia siedzi i tylko "Tiu, tiu, tiu Oliwciu. Tiu tiu tiu"  Jakie kurna 1,5 godziny usypiania? Kładziesz  w łóżku wychodzisz i koniec. Drze sie to przylać w dupe i koniec. Nie podoba sie to niech siedzi sama a ty rób swoje i koniec. U mnie w bloku jest taki diabeł dziecko- dziewczyna ma ze 7 lat chyba. Idzie klatką to za kazdym razem nieludzkie wrzaski jakby ją ze skóry obdzierali. Matka nie robi nic kurna, nic! Tylko cichutkie słodkie pierdzenie do bachora. No niewątpliwie daje "100% z siebie". A inny będą musieli 200% z siebie flaki wypruwać, żeby sie użerać z tym czymś, bo pewne rzeczy już naprostować sie prawie nie da, jak matka gdzieś po drodze rozum straciła i w którymś momencie spieprzyła wychowanie.

dokładnie, jak może usypiać przez 1,5h?? chyba tylko po to, żeby mieć wymówkę, żeby sidzieć a mąż w tym czasei pozmywa, ogarnie dom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ssss
3 minuty temu, Gość Erg123 napisał:

Ja jednak mysle ze za bardzo koncentruja sie na dziecku- to szkodzi I dziecku I wam. Sprzatanie o 23 jak sie siedzi caly dzien w domu to zla organizacja+nadmierne skupianie sie na dziecku. Dodatkowo widze tutaj u autora zderzenie z rzeczywistoscia. Beztroskie zycie singla minelo. Na rodzinne trzeba zarabiac jak juz sie Nia zalozylo. Dodatkowo widze ze zona autora ma braki w charakterze ktore odbijaja sie teraz na ich zwiazku. Rzucenie studiow na ostatnim Roku jest Malo powazne. 

no właśnie teraz widać kto naciskał na dziecko, bez przemyślenia konsekwencji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
30 minut temu, Gość Gość napisał:

Twoimi bachorami tylko żona się zajmowała? Ty Po pracy leżaczek,  a ona bachorki. 

A skąd ty w ogóle wiesz, czy ja miałem jakieś bachory? Zresztą to nie twój interes.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
36 minut temu, Gość gość napisał:

 

Autor pisze, że ona sprząta po kolacji. Możesz mieć rację z tą organizacją. I chyba wiem o co chodzi. Autor też to pisze pomiędzy wierszami, ale jako uciążliwość dziecka, obwinia o to dziecko, a nie błędy wychowawcze matki dziecka. Żona autora, to jedna z tych matek, które są na każde zawołanie dziecka. Ona nie ma czasu cokolwiek w domu zrobić, bo z własnych rąk tworzy parasol ochronny nad dzieckiem. Pewnie naczytała się poradników o stymulowaniu dziecka, o rozwoju dziecka i poszła w skrajności. Ona sprząta kiedy dzieciak śpi, albo kiedy ojciec dziecka jest w domu, bo inaczej nie da rady przy tym dziecku nic zrobić. Bo jak przyzwyczaiła dziecko, że to dziecko nią rządzi, to dziecko "ryja" za każdym razem drze, jak ona myje przysłowiowa szklankę, bo ona ma patrzeć jak dziecko klocki układa. Z dzieckiem robi się kupę innych rzeczy, niż siedzenie na placu zabaw, kolorowanie i tulenie. Żona autora za bardzo przejęła się rolą matki, a to powoduje, że autor nie ma poczucia posiadania żony, kobiety w domu, tylko matki swojego dziecka. To jest ten brak poczucia bezpieczeństwa, idąc dalej wsparcia. Też masz rację pisząc o spowalnianiu, tylko, że to nie jej lenistwo, a nadmierne ciućkanie się nad dzieckiem powoduje, że autor ma wrażenie, że dziecko, to kula u nogi. Coś jest nie tak, skoro autor miał niefajnego tatę i brakowało mu fajnego taty, że on sam się nie stara być fajnym tatą, tylko się od dziecka odsuwa.

Dokładnie to będzie to. Dziecko wcale nie musi być trudne, ale cwane będzie zawsze. Nawet te półroczne.

Co do uciążliwości dziecka to osobiście wyznaje zasade że dziecko jest jak czysta płyta. A to właśnie od rodzica zależy co na tą płytę nagra, jak wychowa tak będzie miał. Znam kilka osób które były adoptowane jako niemowlaki i pomimo pochodzenia z najgorszej patologi przełomu lat 80/90 są teraz porządnymi ludźmi. Nowi rodzice potrafili wychować ich na ludzi, wiec jak ktoś ma problem z dzieckiem to poeinien zacząć szukać przyczyny od siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
5 minut temu, Rescator555 napisał:

A skąd ty w ogóle wiesz, czy ja miałem jakieś bachory? Zresztą to nie twój interes.

No nie miałeś tylko utrzymywałeś bachory listonosza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9 minut temu, DANIEL napisał:

Co do uciążliwości dziecka to osobiście wyznaje zasade że dziecko jest jak czysta płyta. A to właśnie od rodzica zależy co na tą płytę nagra, jak wychowa tak będzie miał. Znam kilka osób które były adoptowane jako niemowlaki i pomimo pochodzenia z najgorszej patologi przełomu lat 80/90 są teraz porządnymi ludźmi. Nowi rodzice potrafili wychować ich na ludzi, wiec jak ktoś ma problem z dzieckiem to poeinien zacząć szukać przyczyny od siebie. 

Jakiego to rodzaju była patologia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×