Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

perasperaadastra333

Ciągła walka (z wyglądem)

Polecane posty

Hej. Chciałabym się tutaj wyżalić A może ktoś ma podobnie  

Może ktoś mi da jakaś mądrą radę, dzięki której uwierzę w siebie bo czuję że przegrałam życie

Mam 22 lata i mam niska samoocenę spowodowaną własnym wyglądem. Ciągnie się to za mną w zasadzie od gimnazjum - już wtedy zaczęłam się malować CODZIENNIE (ale delikatny makijaż) do szkoły. Taki mam charakter że jestem też perfekcjonistką i muszę się wymalowac nawet gdyby zajęcia były na 7.... Ale jestem już tym zmęczona.

Szczególnie że nie widzę żadnych efektów, a jedynie więcej zmarszczek mimicznych na twarzy

Do dnia dzisiejszego uważam że chociażbym niewiadomo jak sie ubrała, wymalowała (był równiez okres kiedy malowałam się mocniej ale na szczęście minął), uczesała to moja twarz zawsze wygląda źle. A jest to spowodowane po prostu tym że mam .. uwaga.. 

bardzo duże czoło, słabe włosy, których nie mogę w ogóle ogarnąć, niezgrabny odstający nos, brak kości policzkowych, szeroką żuchwę, małą brode - z tego względu wyglądam jak muminek... tłuszcz na twarzy gromadzi się głównie w dolnej jej części... twarz jest asymetryczna + naturalnie żółte zęby, których nie mogę wybielić, ponieważ taką już mam kosc :')

Tak więc chyba nie muszę mowic, że kiedy się wymaluje wyglądam co najwyżej przeciętnie. Ale czuję że muszę to robić bo bardzo przejmuje się opinią innych i jestem mega wrażliwa (zarówno emocjonalnie jak i wrażliwa na piękno).

Dodatkowo mam... Uwaga... 148 cm wzrostu... I mimo iż jestem szczupłą i zgrabną dziewczyną to jednak wiele tracę z takim wzrostem (moje nogi są krótsze). Chciałabym nadrobić chociaż ładna twarzą ... Wtedy może mój wzrost byłby uznawany za uroczy i za aut (bo przecież liczy się całokształt, a przeważnie jak twarz jest ładna to wzrost nie ma znaczenia bądź nawet jest atutem) ale u mnie jest odwrotnie. 

Dodatkowo miałam chłopaka, który miał ponad 180 cm wzrostu i którego bardzo kochalam. Tak bardzo że wiem już że straciłam część siebie razem z tym rozstaniem i zostanie to we mnie do końca życia niestety. Ale przechodząc do rzeczy... Ja nie byłam widocznie dla niego kimś kto miał być z nim do konca, jedynie pierwszą dziewczyną żeby zobaczyć jak to jest... Minely dwa lata od rozstania, a ja wciąż jestem sama. On jest już dłuższy czas w związku z dziewczyną, która jest niewiele nisza od niego, szczupła, ładna i w jego typie :') pasują do siebie. A ja czuję żal że nie mogłam być dla niego tą o którą chciał walczyć. I to prawdopodobnie ze względu na to że mu się znudziłam a moja uroda nie pozwoliła mi go zatrzymać, bo charakter i zachowanie nie miały znaczenia - nie byłam złą dziewczyną, zachowywałam się dobrze w stosunku do niego, nigdy go nie zawiodłam. On po prostu przestał czuć cokolwiek i nie dał szansy by cokolwiek naprawić. Przyjaźniliśmy się nawet rok po rozstaniu, ale od kiedy ją poznał zerwał ze mną kontakt całkowicie.

Tak więc , mimo starań dostałam od życia po d... Za chwilę szczęścia i krótkotrwałą miłość z jego strony zapłaciłam depresją.

Nie wierzę już nawet w miłość, a tym bardziej w to że ja na nią zasługuję. Fizycznie wiele tracę. Mam małe powodzenie wśród facetów. A też nie jest tak że odstraszam ich tym, że jestem nieśmiała i niedostępna. Jestem otwarta, w szczególności na początku znajomości. Dopiero po czasie widzę że wolą np. patrzeć w trakcie rozmowy na moją koleżankę (która również jest ładniejsza), słuchać ją, zadawać jej pytania... A mną się nie interesują wcale. W końcu staje się spięta i mam dość wszystkiego, odchodzę. 

Znajomych też mam niewielu, przez rozstanie straciłam wielu z nich, obecna dziewczyna mojego ex zajęła moje miejsce.

Aktualnie przez pandemię sytuacja wygląda jeszcze gorzej, trace jakiekolwiek chęci do zycia, nie mam z kim się spotkać (moje dwie najbliższe przyjaciółki mają mnie w nosie i spędzają czas z chłopakami, którzy mimo upływu lat z nich nie rezygnują) i powoli zaczynam się izolować od ludzi. Dobrze jest mi w domu... Bo dla osoby przeciętnej a nawet odstającej fizycznie od reszty, ciężko jest znaleźć kogoś kto będzie traktował relacje z nią na poważnie, nie odejdzie, bądź przynajmniej będzie chciał nawiązać jakąkolwiek głębszą relację

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×