Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zmotywowanastudentka

Nie mogę porozumieć się z mężem

Polecane posty

Nie wiem od czego zacząć. Będzie przydługo i przynudno, ale chcę dać obraz sytuacji. 

Oczywiście tłem konfliktu są teście. Jedni i drudzy. Wszystko zaczęło się kiedy urodziło się dziecko - teściowa przychodziła bez pukania (mieszkamy w jednym domu, mamy osobne ale połączone mieszkania), dawała "zlote" rady, miały nawet wymianę zdań z moją mamą, która z kolei jest nadopiekuńcza i bardzo do mnie przywiązana, czasami aż za bardzo (obraża się jak się za długo nie widzimy itp.)

Złość i żal we mnie narastały aż do momentu, w którym teściowa pokazała na co ją stać - siedziała z naburmuszoną miną, warczała i pokazywała jak jest pokrzywdzona przy jednym stole z moimi rodzicami. Chyba się obraziła wcześniej, ale nie wiem na co. Mąż wtedy jeszcze mnie wspierał, ale chyba przekroczyłam jakąś jego granicę. Byłam rozgoryczona sytuacją, że moi rodzice nie mogą się czuć swobodnie w "naszym" domu a mieszkają 250 km od nas, że mąż nigdy nie stanął za mną gdy teściowa mówiła swoje mądrości, że nawet nie dała głupiej grzechotki wnuczce na dzień dziecka, że nigdy nie spyta czy coś pomóc przy małej, że wchodzi bez pukania i nie mam prywatności itd. , itd... 

Mąż z kolei nigdy nie czuł się swobodnie przy mojej mamie, która jest nadgorliwa, sto razy pyta o dokładkę przy obiedzie, często rozmawiamy i esemesujemy, jestem z mamą blisko i chcę ja często widywać, na przykład co drugi weekend. 

Każdy ma swoje powody do nielubienia teściów, ale chyba najbardziej męża boli to, że ja uważam, że moja mama jest nadgorliwa z dobrych chęci, a teściowa ma ich już trochę mniej. 

Generalnie taka złość i żal we mnie narastały do czasu kiedy mąż zaczął mieć do mnie pretensje, że się nie staram, że ich nienawidzę, że z moimi chcę się widywać a z jego nie, że uważam, że lepiej by było gdyby ich nie było, że chcę się wyprowadzić i najlepiej to zamieszkać że swoimi rodzicami. 

Ja z kolei tłumaczę mu, że już mi przeszła ta złość, ale tak dużo się wydarzyło, że nie jestem w stanie już mieć tak ciepłych uczuć do nich jak wcześniej, że to, że chciałam, żeby ktoś zapukał zanim wejdzie to nie znaczy, że mają nie przychodzić, że się staram już być miła ale nie zgadzam się na przykład na podawanie niemowlakowi herbatki, że chcę mieć dobre relacje z nimi ale kocham też swoich i ze swoimi chcę się regularnie widywać. 

Nie możemy dojść do porozumienia też w kolejnej kwestii, rodzice za mną tęsknią i chcą się sprowadzić bliżej mnie, tęsknią też za wnukiem a mąż uważa, że nie miałby spokoju i ciągle byśmy się widywali. Ja z kolei uważam, że jest hipokrytą, bo mieszkamy z jego w jednym domu a moi nie mogą być bliżej. 

Główny problem jest w tym, że nie możemy dojść do porozumienia. Każdy wyrzuca swoje racje. Mążż uważa, że się nie staram. Że się zmieniłabym. Mi serce pęka, bo ja się nie zmieniłam, ja po prostu zmieniłam zdanie o jego rodzicach. Ciągle się kłócimy. On ciągle gada o rozstaniu. Ja ciągle przynoszę torby, że niby się spakuję i wyjadę. Krzyczymy na siebie i nic z tego nie wynika. I tak już od tygodni... 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

zarówno Twoi rodzice mają problem (nadopiekuńczości), jak i rodzice męża (wszystko ma być wg ich wizji - jak dobrze zrozumiałem). Mąż ma problem braku empatii. Ciężka sytuacja. Być może, Ty też masz jakiś problem w Twoim zachowaniu,. ale wcale tego nie sugeruję. Nie wiem co zasugerować, naprawdę trudny temat. Może jednak się rozejdźcie, przynajmniej na jakiś czas? Albo zaczniecie za sobą tęsknić, albo uświadomicie sobie, że w gruncie rzeczy mało Was łączy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dużo też tutaj się rozchodzi o kwestie wychowania. Moi rodzice są otwarci, dużo się kłócą ale nie mają cichych dni. Jego mama jest z reguły spokojna, ale jego rodzice często się obrażają na siebie. Ja uważam, że trzeba coś przegadać i żyć dalej. Mąż z kolei tak nie umie. Ja po prostu nie umiem sobie poradzić z tym murem, który stanął między nami. Chciałabym się pokłócić i żeby było już dobrze a te kłótnie nic nie dają. 

Zanim się pobraliśmy mąż był bardzo za mną. Starał się, jeździliśmy na małe wycieczki, dawał kwiatki, zaskakiwał. Teraz tylko praca i praca, ja się czepiam bo to straszny bałaganiarz, jemu nie można nic powiedzieć bo zaraz urażona męska duma. Po prostu po ślubie wszystko się pochrzaniło. Do tego narzekam, bo nie mam w tym mieście nikogo, siedzę w domu z dzieckiem przez pandemię, nie jestem szczęśliwa i jest mi żal, że nawet na spacer muszę go wyciągać. Ciągle ma inne sprawy na głowie. Ja z kolei mam w głowie tylko pranie, sprzątanie, gotowanie i dziecko i to mnie frustruje. I dlatego jestem taka czepialska.

@azonips rodzice męża odpuścili i przez to jest jeszcze gorzej. Teraz niby "boją się" do mnie przyjść czy coś. Ale ja też odpuściłam, staram się być miła, zagadać. Więc mnie męczy to, że mąż próbuje mi wmawiać, że ich nienawidzę, kiedy ja chcę po prostu żyć dalej. I uważam, że mam prawo kochać swoich rodziców, nie chcę ograniczać kontaktów z nimi, bo mąż tak chce... Ja też wcale nie chcę, żeby odwrócił się od swoich. On mnie po prostu nie próbuje zrozumieć... Nie mam dokąd pójść. Nie chcę wrócić do rodziców, oni nie wiedzą o tym, że mamy trudny czas, nie chcę, żeby znienawidzili męża jak może się wszystko jeszcze ułoży... 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

O mamo, współczuję.  U mnie było okropnie jak urodziłam pierwsze  dziecko moja mama i teściowa rywalizowały ze sobą (pierwszy wnuczek) ktora jest lepsza i daje lepsze prezenty,  wtrącały się oby dwie i dotego jeszcze moja babcia , ktora zawsze dawała złote rady . Ale pomału jak się pojawiało więcej wnucząt i prawnucząt było lepiej . A teraz tesciowa mimo ze mieszka 3km od nas !!  wogole nie przychodzi , w tym roku nawet nie zadzwoniła i nas nie odwiedziła . Maz jezdzi do swojej matki z dziećmi raz w miesiącu i chyba jej tyle starcza . I nie jesteśmy pokłóceni porostu tak po  jakimś czasie bywa , chyba znudzenie ... Wiec myślę że to wymaga czasu i samo minie . Odpusc poprostu nie staraj się tak bardzo .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Macie inne charaktery i musicie to zrozumieć. Twój mąż będzie taki jak jego rodzice... Ty jesteś inna i ani nie lepsza, ani nie gorsza. Po prostu inna.

Najlepiej byłoby się wyprowadzić i mieszkać osobno. Wtedy wizyta u teściów i rodziców nie częściej niż raz w tygodniu. Twój mąż musi to zrozumieć, że teraz to Ty jesteś jego rodziną, a jego rodzice mają swoją rodzinę, już bez niego.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie wyprowadzimy się, bo mąż przejął gospodarstwo. Teście są coraz starsi i za dużo by na nich znowu spadło obowiązków. 

Rozumiem, że jesteśmy inni. Ale mimo wszystko mąż powinien próbować rozumieć mój punkt widzenia, nie swoich rodziców... 

Oni nie są źli - dzięki nim mamy to co mamy, chociaż ja wolałabym zawdzięczać coś sobie a nie komuś. Jesteśmy różni ale mieszkamy pod jednym dachem, nie rozumiem jak można się gniewać o to, że ja chcę, żeby ktoś pukał zanim wejdzie do mnie... Po prostu chcę prywatności a mąż uważa, że to przeze mnie są teraz takie stosunki między nami. 

Dzisiaj się pokłóciliśmy, bo mąż powiedział, że oni się boją coś kupić wnukowi, bo może mi nie będzie pasować. Zszokował mnie. Nigdy bym nikomu nie zasugerowała, że prezent jest nietrafiony. Więc albo podsłuchali co mówię do męża, albo on im coś mówił. Bo, owszem, kiedyś dostałam od teściowej stary naszyjnik jak dla babci gdzieś że strychu. Uśmiechnęłam się i podziękowałam ale potem mężowi się pożaliłam. Albo jak mąż małą przebierał to teściowa mówi, że dziecku się dresy zakłada a nie jeansy. Na drugi dzień kupiła dresy, chyba z lumpa bo jakieś zmechacone. Oczywiście nic nie powiedziałam do niej. Na chrzciny dali 200 zł, czyli tyle co obcemu. To nie chodzi o pieniądze! To chodzi o ich podejście. Tak jakby się w ogóle nie starali a mąż ode mnie oczekuje nie wiem czego, mnie to wszystko boli a on chce żebym pałała do nich miłością. I nie, nie są biedni, nie są zacofani. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

On tak jakby zawsze miał wyidealizowany obraz swojej mamy. Pewnie nie powinnam mu tego wszystkiego mówić, ale taki mam charakter, żale się jak coś mnie zaboli. 

Mam wrażenie, że on się ode mnie odsunął bo burzę mu obraz jego idealnej mamy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

przykre i smutne to wszystko, eh taki ludzki los.

apropo wchodzenia bez pukania, paraduj nago i jak wejdzie teściowa to będzie to ostatni raz bez pukania do drzwi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, kåspej napisał:

przykre i smutne to wszystko, eh taki ludzki los.

apropo wchodzenia bez pukania, paraduj nago i jak wejdzie teściowa to będzie to ostatni raz bez pukania do drzwi

No nie wiem, na górę zaczęła wchodzić jak saper jak urodziło się dziecko. Raz już się zdarzyło, że wychodziłam nago z łazienki do sypialni... Nie pomogło. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Szkoda ze maz nie rozumie i się tak spina , może chce żebyś była jak przyjaciolka dla jego mamy , współczuję przerabialm podobne sceny , tylko że maz po pewnym czasie zrozumiał o co mi chodzi i tez odpuścił,  nawet przyznał mi racje w pewnych sprawach, potrzeba czasu i przedewszystkim musisz mu potwierdzac ze nie masz żadnego żalu do jego rodziców,  a niechciane prezenty porostu przyjmuj z uśmiechem a później je utylizuj heheh ja tak robię do dzis 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

nic tylko trzeba się wyprowadzić tak z 300 km od jednych i od drugich - proste 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oddzielić dom na 2 części jest problemem ? Drzwi między częściami na początek . Musisz też przed mężem przyznać ,że twoi rodzice są zbyt opiekuńczy ,ale z nimi o tym porozmawiasz (osobiście ,nie telefon ) , co do jego mamy to wprost mów ,że nie lubisz gdy ktoś wchodzi bez pukania do waszej części domu . Tak ,to wasza rodzina ,a nie rodzina + jego + twoi rodzice ,więc niech i on porozmawia ,a mama niech nie robi z siebie cierpiętnicy -obrazi się ,ale musi być gorzej aby było lepiej . 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przyznaję rację mężowi, że moja mama jest zbyt zaangażowana w moje życie. Ale przyznanie racji to jedno, a to że ja mam potrzeby się z nią widywać i rozmawiać to drugie. Oczywiście rozmawiam z nią z reguły jak nie ma męża, ale on często przychodzi do domu z pracy, więc widzi. Uważam, że widzieć się co drugi weekend jest okej a on by chciał rzadziej. 

Ostatnio rodzice wspominają, że chcieliby się przeprowadzić bliżej nas, bo tęsknią za wnukiem i nic ich nie trzyma z dala ode mnie. O to jest wojna, tylko ja nie rozumiem, czemu możemy mieszkać z jego rodzicami a moi już bliżej nie mogą być? 

Rozumiem, że irytuje go moja więź z moją matka i z drugiej strony żal do jego mamy. 

Ale ja naprawdę się staram, żeby było już normalnie a on mi wmawia, że ja ich nienawidzę. Nie pozwala mi iść na przód tylko wmawia co myślę i czuje. 

Oni się boją koronawirusa i jak się widzę z moimi rodzicami to przez kilka dni nie chodzę do ich części domu. Mąż mówi, że robię to specjalnie. Ale teściowa kiedyś mnie unikała jak wróciłam od moich rodziców przez dwa tygodnie, to ja mam tam łazić jak oni się boją a z drugiej strony jak nie pójdę to też źle. 

Jestem w kropce, bo mąż z reguły nie widzi, że pójdę ich odwiedzić z wnukiem, że zagadam. I jemu się wydaje, że się nie staram. I jak już zaczynamy się kłócić to wszystko znowu wraca do punktu wyjścia, bo on mi wmawia, że ja jestem zła a ja próbuję mu udowodnić, że to nie ja zaczęłam. 

Teraz teściowie w ogóle nie przychodzą do naszej części domu. 

Ja ogólnie chciałam zamurować przejście między mieszkaniami a mąż uważa że to by skłóciło nas na zawsze. Ja mu tłumaczę, że przecież możemy się odwiedzać, ja po prostu lepiej bym się czuła bez tego przejścia. Jak zamknę je na klucz to nic nie da, bo pomiędzy jest pomieszczenie - biuro z którego korzystają obie strony. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej gotowalysmy na przemian. Ale ja się zbuntowałam i powiedziałam, że chce gotować dla naszej rodziny, nie przejmować sie tym, że może nie mam ochoty gotować codziennie a ktoś będzie miał do mnie pretensje że mi podtyka obiadki pod nos. Tesciu jest tak nauczony, że nie pomaga w domowych obowiązkach i jeszcze kiedyś to prosił mnie czy druga synowa o pomaganie w sprzątaniu. I czy to, że nie pomagam to znaczy że jestem zła? Teściowa ma siłę pół dnia spędzać w ogródku a jest biedna, bo musi sprzątać i gotować a tego nie lubi? 

Mąż uważa że ja im nie będę pomagać ale ja mu tłumaczę, że oni mają jeszcze siłę żeby sobie poradzić samemu a jak któreś będzie stare zniedolezniale to się wtedy pomoże. 

Ja sama ciągle sprzątam, gotuje, piorę, zajmuje się niemowlakiem, nie mam czasu jeszcze chodzić i pomagać teściowa, którzy mają cały dzień na to żeby sobie ugotować i posprzątać, a przesiadywanie w ogródku to już wola teściowej, robi to bo lubi, nikt jej nie każe. 

Chciałam mieć swój kawałek podwórka to już widzę teściowa kwiaty przesadzała a prosiłam męża, żeby nic tam nie robiła, bo ja chce mec własny kawałek. 

Ja rozumiem, że kiedyś wszystko było wspólne, ludzie mieszkali w jednym mieszkaniu, ale ja chce mieć swój i koniec. 

 Chce swój kawałek trawy czy ogródka, zrobię przy tym to zrobię, nie zrobię to nie zrobię. 

Nie chce być na językach że teściowa mi w ogródku podlewa albo że ja jej nie pomagam, chce mieć swój i już. 

Czy to znaczy że jestem taka zła i samolubna? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czy mieszkasz u teściów? - na kogo jest dom ? 

Dlatego zawsze uważałam i uważam nadal, że najlepiej mieszkać osobno.  Oczywiście są rodziny, które mieszkają razem i nie jest źle,  ale ja bym się nie nadawała do mieszkania czy to z treściami, czy to z rodzicami. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Co 2 tygodnie twoi rodzice drą 250 km do was? No to życia swojego nie mają i znajomych też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, smart napisał:

Co 2 tygodnie twoi rodzice drą 250 km do was? No to życia swojego nie mają i znajomych też.

Przeważnie ja jeżdżę sama z dzieckiem, bo mąż nie może. Czasami z mężem a czasami oni do nas. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
31 minut temu, Margo napisał:

Czy mieszkasz u teściów? - na kogo jest dom ? 

Dlatego zawsze uważałam i uważam nadal, że najlepiej mieszkać osobno.  Oczywiście są rodziny, które mieszkają razem i nie jest źle,  ale ja bym się nie nadawała do mieszkania czy to z treściami, czy to z rodzicami. 

Na nich. Przy domu jest gospodarstwo hodowlane, trzeba być na miejscu. Gospodarstwo częściowo jest na męża. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z mężem się nie zrozumiesz, bo maz to deeeb%il i nie ma mózgu. Nic nie poradzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, LoveSexOrgasm napisał:

Powiedzialbym ze problem nie lezy w rodzicach twojego meza czy twoich,Problemen jest twoj maz bo powinien stac za swoja rodzina (ty i dziecko) Wanac  reka w stol i zrobic porzadek.

Najblizsza Rodzina mojego męża to jego matka i ojciec tak niedawno powiedział,  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, ania H99 napisał:

nic tylko trzeba się wyprowadzić tak z 300 km od jednych i od drugich - proste 🙂 

A jakby tak wynająć kogos i zatłuc męża??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mąż wmawia mi, że kocham swoich rodziców bardziej niż jego. Dla mnie to głupota, bo ja bardzo kocham moich rodziców, tęsknię za nimi, jestem 250-300 km od starych znajomych i dalszej rodziny. Mam z mama bliskie kontakty, ale to co ja mam zrobić, przestać ich widywać, rozmawiać z nimi żeby on był zadowolony? Jestem tutaj z nim ale czy to, że chce widywać swoich rodziców to taka zbrodnia? Miałam taki moment, że chciałam się stąd wyprowadzić i wcale nie do moich rodziców, a on mi wmawia że właśnie tego pragnę. A prawda jest taka, że chce żeby mąż był przy mnie, spedzal ze mną czas i rozumiał, że mam potrzeby widywać się ze swoimi rodzicami, bo ich kocham, ale wcale nie bardziej niż jego! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
47 minut temu, zmotywowanastudentka napisał:

Na nich. Przy domu jest gospodarstwo hodowlane, trzeba być na miejscu. Gospodarstwo częściowo jest na męża. 

To słabo - dom teściów, Ty nie pracujesz (nie wiem czy to macierzyński, czy w ogóle nie pracujesz) i jeszcze konflikt z treściami i mąż, który nie rozumie sytuacji.

Nie wiem co Cię skłoniło do zamieszkania u teściów przy gospodarstwie (nie wiem gdzie wcześniej mieszkałaś), ale nie myśleliscie o własnym mieszkaniu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pobraliśmy się i zamieszkaliśmy razem po studiach. To była decyzja na zasadzie, że teście są już starsi i potrzebują pomocy a nam też będzie lepiej. 

Jestem na macierzyńskim, ale niedługo będę bezrobotna. Nie chce oddawać małego dziecka do żłobka. I mieliśmy w planach drugie, ale teraz to słabo to widzę. 

Poza tym mąż nie inicjuje zbliżeń, nigdy wcześniej taki nie był. 

Tak naprawdę konfliktu już dawno by nie było, gdyby mój mąż powiedział rodzicom, że potrzebujemy prywatności i dziecko wychowamy po swojemu - tak na luzie, bez spiny. Mówiąc im, że to nic złego - to normalne. W końcu by to do nich dotarło. A mąż zawsze się bał im cokolwiek powiedzieć, bo się "obrażą". Ja wcale nie chcę się kłócić. 

I gdyby rozumiał moje potrzeby kontaktu z moimi rodzicami. 

38 minut temu, Margo napisał:

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, zmotywowanastudentka napisał:

Pobraliśmy się i zamieszkaliśmy razem po studiach. To była decyzja na zasadzie, że teście są już starsi i potrzebują pomocy a nam też będzie lepiej. 

Jestem na macierzyńskim, ale niedługo będę bezrobotna. Nie chce oddawać małego dziecka do żłobka. I mieliśmy w planach drugie, ale teraz to słabo to widzę. 

Poza tym mąż nie inicjuje zbliżeń, nigdy wcześniej taki nie był. 

Tak naprawdę konfliktu już dawno by nie było, gdyby mój mąż powiedział rodzicom, że potrzebujemy prywatności i dziecko wychowamy po swojemu - tak na luzie, bez spiny. Mówiąc im, że to nic złego - to normalne. W końcu by to do nich dotarło. A mąż zawsze się bał im cokolwiek powiedzieć, bo się "obrażą". Ja wcale nie chcę się kłócić. 

I gdyby rozumiał moje potrzeby kontaktu z moimi rodzicami. 

Ja bym jednak na twoim miejscu zaczęła myśleć o własnym mieszkaniu. Pisałaś coś o synowej teściów, więc  mąż nie jest jedynakiem - dom jeżeli jest teściów to nie będzie raczej tylko męża (może was czekać spłata połowy domu).

Teściową czuje się jak u siebie w domu i wychodzi z złożenia, że pukać nie musi.

Kiedyś miałam w pracy taką panią,  która opowiadała jak się do niej syn z żoną wprowadził - ona nie rozumiała, że młodzi chceli mieć prywatność.  Mimo, że sobie część domu wyremontowali długo nie wytrzymali z nią mieszkać- była bardzo zdziwiona dlaczego. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
52 minuty temu, Margo napisał:

Ja bym jednak na twoim miejscu zaczęła myśleć o własnym mieszkaniu. Pisałaś coś o synowej teściów, więc  mąż nie jest jedynakiem - dom jeżeli jest teściów to nie będzie raczej tylko męża (może was czekać spłata połowy domu).

Teściową czuje się jak u siebie w domu i wychodzi z złożenia, że pukać nie musi.

Kiedyś miałam w pracy taką panią,  która opowiadała jak się do niej syn z żoną wprowadził - ona nie rozumiała, że młodzi chceli mieć prywatność.  Mimo, że sobie część domu wyremontowali długo nie wytrzymali z nią mieszkać- była bardzo zdziwiona dlaczego. 

I to nie jest takie proste. 

Mąż kupił sąsiednie gospodarstwo. Dużo wkładał serca w ta pracę a trzeba być na miejscu. Awarie, w nocy trzeba pójść i tak dalej. Trzeba być na miejscu. 

Więc on nawet nie chce słyszeć o tym żeby się stąd wyprowadzić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, zmotywowanastudentka napisał:

 

 Chce swój kawałek trawy czy ogródka, zrobię przy tym to zrobię, nie zrobię to nie zrobię. 

Nie chce być na językach że teściowa mi w ogródku podlewa albo że ja jej nie pomagam, chce mieć swój i już. 

Czy to znaczy że jestem taka zła i samolubna? 

O tym trzeba bylo myslec przed slubem. Przeciez zgodzilas sie na mieszkanie z tesciami.. zmieniasz reguly podczas gry..w sumie nie dziwie sie mezowi ze narzeka. Nie rozmawialiscie o tym przed slubem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, zmotywowanastudentka napisał:

Na nich. Przy domu jest gospodarstwo hodowlane, trzeba być na miejscu. Gospodarstwo częściowo jest na męża. 

Ale dom jest ich. Czyli mieszkasz u nich. Dlaczego chcesz aby dostosowywali sie do Ciebie w swoim wlasnym domu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×