Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Jola1111

Facet którego nie interesują moje potrzeby.

Polecane posty

Od ok. 6 lat jestem w związku z facetem z którym mam 4 letniego syna, mieszkamy razem. Zacznę od tego, że on twierdzi, że mnie kocha i na codzień nie widzi problemów w naszym związku. Natomiast bardzo nerwowo reaguje na wszelkie próby przeprowadzenia rozmów o naszym związku, naszych potrzebach itd. 

Problem polega na tym, że:

1. On jest totalnie bierny życiowo, nie lubi swojej pracy, nie potrafi zrealizować absolutnie żadnego pomysłu (pomysłów wbrew pozorom ma wiele, codziennie nowe). Po powrocie z pracy kładzie się przed tv i zamyka w swoim świecie. Często  zasypia na większość popoludnia. Potem do nocy ogląda TV. Tak leci dzień za dniem

2. Ja dopinguje go praktycznie we wszystkim co wymyśli, nakręcam na własną firmę, gdzie robiłby to co lubi, rozwój różnych umiejętności po pracy, oferuję, że zajmę się w tym czasie dzieckiem. Dodam, że ja pracuję i przygotowuje do egzaminów zawodowych, ale bardzo uważam, żeby przez to nie ucierpiał czas spędzany z rodziną i narzeczonym. W opiece nad dzieckiem pomagają chętnie moi rodzice, dlatego dość często mamy możliwość podrzucenia synka i  wyjścia gdzieś we 2. 

3. On woli spać sam, nie lubi zbyt często się przytulać, bo "mu gorąco". Seks uprawiamy srednio raz na 3 miesiące. Długo płakałam, krzyczałam i walczyłam o każdą z tych rzeczy, aktualnie odpuściłam. Każda z prób kończyła się milczeniem albo wysmianiem mnie.

4. On wie, że ja marzę o podróżach. Każda moja propozycja wyjazdu jest ignorowana albo wymiewana. Jedyną opcja wyjazdu wakacyjnego w naszym życiu był wyjazd z jego najlepszym kumplem i jego dziewczyną (3 razy). Każdy wyjazd był koszmarem, bo on traktował mnie okropnie i miał totalnie gdzieś to jak się bawię. Wszystko było podporządkowane zadowoleniu dziewczyny jego kumpla.

Ja nie chcę wyjeżdzać na wakację sama.

5. On często na mnie krzyczy i obwinia o wiele rzeczy. Wścieka się na mnie, gdy jest bałagan a sam robi przy każdej czynności okropny syf. 

6. Kiedy mówię o jakiejś swojej potrzebie nazywa mnie "rozpieszczoną piz.dą". Mówi, ze ciągle mu "pier... nad głową", ze mam humory i on nie może tego znieść.

7. Właściwie mało rozmawiamy, bo ja się boję, że on znowu mnie oleje albo zwyzywa, czy skrytykuje.

Tylko, że ja mam wrażenie, że jestem ok i nie załużyłam na taką ocenę. Kiedyś bardziej się czepiałam, ale teraz  ustępuję mu w każdej najdrobniejszej rzeczy, niczego od niego nie chce i niewiele wymagam, prawdę mówiąc potrzebuję jedynie jego miłości, zainteresowania. Zależy mi na bliskiej, fajnej relacji, rozmowami i szacunkiem. 

Jestem coraz bardziej samotna. Duszę w sobie wszystkie potrzeby i jestem coraz bardziej załamana. Mam wrażenie, że on robi mi łaskę, że ze mną jest...

Z drugiej strony zdarzają się okresy, kiedy wszystko jest ok. Zależy mi na nim i rodzinie, do tego boję się samotności.

I serio, to nie tak, że się na nim uwieszam. Mam swoje pieniądze, zainteresowania, liczne grono koleżanek i potrafię zająć się sama sobą. Jedyne z czym mam problem to jego wyjścia na imprezy w weekend (obiecnie prawie nigdy nie wychodzi sam w weekendy). Wszystkie jego weekendowe wyjścia kończyły się tym, że przepadał i gdy pytałam kiedy wróci stawał się agresywny i wyzywał mnie. Potem wyłączał telefon. Nabawiłam się na tym tle czegoś w stylu nerwicy i na wspomnienie o takiej imprezie wpadam w okropny stan, pojawiają mi się lęki itd..

I zastanawiam się gdzie leży problem, może długie związki poprostu takie są i wymyślam problemy?

Czy ktoś ma podobnie?

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
32 minuty temu, Jola1111 napisał:

zastanawiam się gdzie leży problem, może długie związki poprostu takie są i wymyślam problemy?

Ludzie traktują Cię tak jak im pozwalasz. W tym tkwi problem. Kolejna sprawa to, że nie zmienisz drugiego człowieka. Chyba nie ma częściej powtarzanego przeze mnie tutaj cytatu: "jeśli masz problem w relacji z kimś, rozwiązania szukaj w sobie".

Pozostaje przemyśleć, jak zastosować to do konkretnych sytuacji.

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marnujesz sobie zycie mieszkajac z kims, kto Ciebie nie szanuje, krzyczy, wyzywa, wysmiewa i ignoruje. Syn to wszystko widzi, wzrasta w chorej atmosferze i tez nie bedzie Ciebie szanowal majac takie wzorce zachowan jakie prezentuje ojciec. Zastanow sie, co poradzilabys kolezance bedacej w takiej sytuacji.

  • Thanks 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Długie związki takie nie są.  Nie jest to normalne na pewno. Bardzo dziwna sprawa. I pytanie czy ten Twój facet Cie w ogole kocha ?? Czy ma sens bycie razem na siłę.  Mam wrażenie że oboje sie meczycie a Ty bojąc się samotności zgadzasz się na wszystko. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem wogole do siebie nie pasujecie i lepiej by bylo jak byscie sie rozstali. Jego zachowanie pokazuje, ze on nie chce byc z toba, a ty tez nie jestes szczesliwa z nim, to nie ma sensu tego ciagnac. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Jola1111 napisał:

Od ok. 6 lat jestem w związku z facetem z którym mam 4 letniego syna, mieszkamy razem. Zacznę od tego, że on twierdzi, że mnie kocha i na codzień nie widzi problemów w naszym związku. Natomiast bardzo nerwowo reaguje na wszelkie próby przeprowadzenia rozmów o naszym związku, naszych potrzebach itd. 

Problem polega na tym, że:

1. On jest totalnie bierny życiowo, nie lubi swojej pracy, nie potrafi zrealizować absolutnie żadnego pomysłu (pomysłów wbrew pozorom ma wiele, codziennie nowe). Po powrocie z pracy kładzie się przed tv i zamyka w swoim świecie. Często  zasypia na większość popoludnia. Potem do nocy ogląda TV. Tak leci dzień za dniem

2. Ja dopinguje go praktycznie we wszystkim co wymyśli, nakręcam na własną firmę, gdzie robiłby to co lubi, rozwój różnych umiejętności po pracy, oferuję, że zajmę się w tym czasie dzieckiem. Dodam, że ja pracuję i przygotowuje do egzaminów zawodowych, ale bardzo uważam, żeby przez to nie ucierpiał czas spędzany z rodziną i narzeczonym. W opiece nad dzieckiem pomagają chętnie moi rodzice, dlatego dość często mamy możliwość podrzucenia synka i  wyjścia gdzieś we 2. 

3. On woli spać sam, nie lubi zbyt często się przytulać, bo "mu gorąco". Seks uprawiamy srednio raz na 3 miesiące. Długo płakałam, krzyczałam i walczyłam o każdą z tych rzeczy, aktualnie odpuściłam. Każda z prób kończyła się milczeniem albo wysmianiem mnie.

4. On wie, że ja marzę o podróżach. Każda moja propozycja wyjazdu jest ignorowana albo wymiewana. Jedyną opcja wyjazdu wakacyjnego w naszym życiu był wyjazd z jego najlepszym kumplem i jego dziewczyną (3 razy). Każdy wyjazd był koszmarem, bo on traktował mnie okropnie i miał totalnie gdzieś to jak się bawię. Wszystko było podporządkowane zadowoleniu dziewczyny jego kumpla.

Ja nie chcę wyjeżdzać na wakację sama.

5. On często na mnie krzyczy i obwinia o wiele rzeczy. Wścieka się na mnie, gdy jest bałagan a sam robi przy każdej czynności okropny syf. 

6. Kiedy mówię o jakiejś swojej potrzebie nazywa mnie "rozpieszczoną piz.dą". Mówi, ze ciągle mu "pier... nad głową", ze mam humory i on nie może tego znieść.

7. Właściwie mało rozmawiamy, bo ja się boję, że on znowu mnie oleje albo zwyzywa, czy skrytykuje.

Tylko, że ja mam wrażenie, że jestem ok i nie załużyłam na taką ocenę. Kiedyś bardziej się czepiałam, ale teraz  ustępuję mu w każdej najdrobniejszej rzeczy, niczego od niego nie chce i niewiele wymagam, prawdę mówiąc potrzebuję jedynie jego miłości, zainteresowania. Zależy mi na bliskiej, fajnej relacji, rozmowami i szacunkiem. 

Jestem coraz bardziej samotna. Duszę w sobie wszystkie potrzeby i jestem coraz bardziej załamana. Mam wrażenie, że on robi mi łaskę, że ze mną jest...

Z drugiej strony zdarzają się okresy, kiedy wszystko jest ok. Zależy mi na nim i rodzinie, do tego boję się samotności.

I serio, to nie tak, że się na nim uwieszam. Mam swoje pieniądze, zainteresowania, liczne grono koleżanek i potrafię zająć się sama sobą. Jedyne z czym mam problem to jego wyjścia na imprezy w weekend (obiecnie prawie nigdy nie wychodzi sam w weekendy). Wszystkie jego weekendowe wyjścia kończyły się tym, że przepadał i gdy pytałam kiedy wróci stawał się agresywny i wyzywał mnie. Potem wyłączał telefon. Nabawiłam się na tym tle czegoś w stylu nerwicy i na wspomnienie o takiej imprezie wpadam w okropny stan, pojawiają mi się lęki itd..

I zastanawiam się gdzie leży problem, może długie związki poprostu takie są i wymyślam problemy?

Czy ktoś ma podobnie?

 

Mam podobnie, jedyne pocieszenie jest takie że nie tylko Ty masz z...ego faceta 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moze sobie wmowilas, ze milosc jest wieczna i masz kogos kochac nawet jak sie meczysz, wspolczuje toksycznych relacji fujjka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Jola1111 napisał:

Od ok. 6 lat jestem w związku z facetem z którym mam 4 letniego syna, mieszkamy razem. Zacznę od tego, że on twierdzi, że mnie kocha i na codzień nie widzi problemów w naszym związku. Natomiast bardzo nerwowo reaguje na wszelkie próby przeprowadzenia rozmów o naszym związku, naszych potrzebach itd. 

Problem polega na tym, że:

1. On jest totalnie bierny życiowo, nie lubi swojej pracy, nie potrafi zrealizować absolutnie żadnego pomysłu (pomysłów wbrew pozorom ma wiele, codziennie nowe). Po powrocie z pracy kładzie się przed tv i zamyka w swoim świecie. Często  zasypia na większość popoludnia. Potem do nocy ogląda TV. Tak leci dzień za dniem

2. Ja dopinguje go praktycznie we wszystkim co wymyśli, nakręcam na własną firmę, gdzie robiłby to co lubi, rozwój różnych umiejętności po pracy, oferuję, że zajmę się w tym czasie dzieckiem. Dodam, że ja pracuję i przygotowuje do egzaminów zawodowych, ale bardzo uważam, żeby przez to nie ucierpiał czas spędzany z rodziną i narzeczonym. W opiece nad dzieckiem pomagają chętnie moi rodzice, dlatego dość często mamy możliwość podrzucenia synka i  wyjścia gdzieś we 2. 

3. On woli spać sam, nie lubi zbyt często się przytulać, bo "mu gorąco". Seks uprawiamy srednio raz na 3 miesiące. Długo płakałam, krzyczałam i walczyłam o każdą z tych rzeczy, aktualnie odpuściłam. Każda z prób kończyła się milczeniem albo wysmianiem mnie.

4. On wie, że ja marzę o podróżach. Każda moja propozycja wyjazdu jest ignorowana albo wymiewana. Jedyną opcja wyjazdu wakacyjnego w naszym życiu był wyjazd z jego najlepszym kumplem i jego dziewczyną (3 razy). Każdy wyjazd był koszmarem, bo on traktował mnie okropnie i miał totalnie gdzieś to jak się bawię. Wszystko było podporządkowane zadowoleniu dziewczyny jego kumpla.

Ja nie chcę wyjeżdzać na wakację sama.

5. On często na mnie krzyczy i obwinia o wiele rzeczy. Wścieka się na mnie, gdy jest bałagan a sam robi przy każdej czynności okropny syf. 

6. Kiedy mówię o jakiejś swojej potrzebie nazywa mnie "rozpieszczoną piz.dą". Mówi, ze ciągle mu "pier... nad głową", ze mam humory i on nie może tego znieść.

7. Właściwie mało rozmawiamy, bo ja się boję, że on znowu mnie oleje albo zwyzywa, czy skrytykuje.

Tylko, że ja mam wrażenie, że jestem ok i nie załużyłam na taką ocenę. Kiedyś bardziej się czepiałam, ale teraz  ustępuję mu w każdej najdrobniejszej rzeczy, niczego od niego nie chce i niewiele wymagam, prawdę mówiąc potrzebuję jedynie jego miłości, zainteresowania. Zależy mi na bliskiej, fajnej relacji, rozmowami i szacunkiem. 

Jestem coraz bardziej samotna. Duszę w sobie wszystkie potrzeby i jestem coraz bardziej załamana. Mam wrażenie, że on robi mi łaskę, że ze mną jest...

Z drugiej strony zdarzają się okresy, kiedy wszystko jest ok. Zależy mi na nim i rodzinie, do tego boję się samotności.

I serio, to nie tak, że się na nim uwieszam. Mam swoje pieniądze, zainteresowania, liczne grono koleżanek i potrafię zająć się sama sobą. Jedyne z czym mam problem to jego wyjścia na imprezy w weekend (obiecnie prawie nigdy nie wychodzi sam w weekendy). Wszystkie jego weekendowe wyjścia kończyły się tym, że przepadał i gdy pytałam kiedy wróci stawał się agresywny i wyzywał mnie. Potem wyłączał telefon. Nabawiłam się na tym tle czegoś w stylu nerwicy i na wspomnienie o takiej imprezie wpadam w okropny stan, pojawiają mi się lęki itd..

I zastanawiam się gdzie leży problem, może długie związki poprostu takie są i wymyślam problemy?

Czy ktoś ma podobnie?

 

Zadaj sobie pytanie: czy taka przyszłość Ci pasuje? Bo nie zapowiada się że będzie lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
26 minut temu, kociełezki napisał:

Moze sobie wmowilas, ze milosc jest wieczna i masz kogos kochac nawet jak sie meczysz, wspolczuje toksycznych relacji fujjka

Najważniejsze że że Ty nie masz toksycznej relacji! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, galganek_ napisał:

Najważniejsze że że Ty nie masz toksycznej relacji! 

ale jak ktos chce to co mi do tego? tylko napisalam sobie co mysle niech kazdy robi co chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Pisząc że współczujesz i fujka pokazujesz że jednak Cię to obchodzi, nie każdy ma super związek, mimo że by chciał. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, galganek_ napisał:

Pisząc że współczujesz i fujka pokazujesz że jednak Cię to obchodzi, nie każdy ma super związek, mimo że by chciał. 

no ok 😛 pisze w odniesieniu do siebie, ze mnie by to brzydzilo i męczylo i bym nie mogla za dlugo wytrzymac, ale z jakichs powodow ktos w tym trwa to wolna wola przeciez

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Autorko jesteś klasyczną ofiarą przemocy i manipulacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

to nie jest miłość tylko toksyczna znajomość, wiem to.. bo przeżywałam coś podobnego ale innego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
43 minuty temu, Bimba napisał:

Autorko jesteś klasyczną ofiarą przemocy i manipulacji.

januszowe i grazynowe zwiazki na dozynkach widzialo 😕 tak to wyglada staromodne takie tak mi sie to kojarzy i mam wymioty : / po latach  rzygaja na swoj widok i zycza drugiemu smierci. tak tylko chcialo to z siebie wyrzucic : /

Edytowano przez kociełezki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, Jola1111 napisał:

może długie związki poprostu takie są i wymyślam problemy?

 

 

Związek? Raczek walczysz z wiatrakami. Nie ten facet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, Jola1111 napisał:

Od ok. 6 lat jestem w związku z facetem z którym mam 4 letniego syna, mieszkamy razem. Zacznę od tego, że on twierdzi, że mnie kocha i na codzień nie widzi problemów w naszym związku. Natomiast bardzo nerwowo reaguje na wszelkie próby przeprowadzenia rozmów o naszym związku, naszych potrzebach itd. 

Problem polega na tym, że:

1. On jest totalnie bierny życiowo, nie lubi swojej pracy, nie potrafi zrealizować absolutnie żadnego pomysłu (pomysłów wbrew pozorom ma wiele, codziennie nowe). Po powrocie z pracy kładzie się przed tv i zamyka w swoim świecie. Często  zasypia na większość popoludnia. Potem do nocy ogląda TV. Tak leci dzień za dniem

2. Ja dopinguje go praktycznie we wszystkim co wymyśli, nakręcam na własną firmę, gdzie robiłby to co lubi, rozwój różnych umiejętności po pracy, oferuję, że zajmę się w tym czasie dzieckiem. Dodam, że ja pracuję i przygotowuje do egzaminów zawodowych, ale bardzo uważam, żeby przez to nie ucierpiał czas spędzany z rodziną i narzeczonym. W opiece nad dzieckiem pomagają chętnie moi rodzice, dlatego dość często mamy możliwość podrzucenia synka i  wyjścia gdzieś we 2. 

3. On woli spać sam, nie lubi zbyt często się przytulać, bo "mu gorąco". Seks uprawiamy srednio raz na 3 miesiące. Długo płakałam, krzyczałam i walczyłam o każdą z tych rzeczy, aktualnie odpuściłam. Każda z prób kończyła się milczeniem albo wysmianiem mnie.

4. On wie, że ja marzę o podróżach. Każda moja propozycja wyjazdu jest ignorowana albo wymiewana. Jedyną opcja wyjazdu wakacyjnego w naszym życiu był wyjazd z jego najlepszym kumplem i jego dziewczyną (3 razy). Każdy wyjazd był koszmarem, bo on traktował mnie okropnie i miał totalnie gdzieś to jak się bawię. Wszystko było podporządkowane zadowoleniu dziewczyny jego kumpla.

Ja nie chcę wyjeżdzać na wakację sama.

5. On często na mnie krzyczy i obwinia o wiele rzeczy. Wścieka się na mnie, gdy jest bałagan a sam robi przy każdej czynności okropny syf. 

6. Kiedy mówię o jakiejś swojej potrzebie nazywa mnie "rozpieszczoną piz.dą". Mówi, ze ciągle mu "pier... nad głową", ze mam humory i on nie może tego znieść.

7. Właściwie mało rozmawiamy, bo ja się boję, że on znowu mnie oleje albo zwyzywa, czy skrytykuje.

Tylko, że ja mam wrażenie, że jestem ok i nie załużyłam na taką ocenę. Kiedyś bardziej się czepiałam, ale teraz  ustępuję mu w każdej najdrobniejszej rzeczy, niczego od niego nie chce i niewiele wymagam, prawdę mówiąc potrzebuję jedynie jego miłości, zainteresowania. Zależy mi na bliskiej, fajnej relacji, rozmowami i szacunkiem. 

Jestem coraz bardziej samotna. Duszę w sobie wszystkie potrzeby i jestem coraz bardziej załamana. Mam wrażenie, że on robi mi łaskę, że ze mną jest...

Z drugiej strony zdarzają się okresy, kiedy wszystko jest ok. Zależy mi na nim i rodzinie, do tego boję się samotności.

I serio, to nie tak, że się na nim uwieszam. Mam swoje pieniądze, zainteresowania, liczne grono koleżanek i potrafię zająć się sama sobą. Jedyne z czym mam problem to jego wyjścia na imprezy w weekend (obiecnie prawie nigdy nie wychodzi sam w weekendy). Wszystkie jego weekendowe wyjścia kończyły się tym, że przepadał i gdy pytałam kiedy wróci stawał się agresywny i wyzywał mnie. Potem wyłączał telefon. Nabawiłam się na tym tle czegoś w stylu nerwicy i na wspomnienie o takiej imprezie wpadam w okropny stan, pojawiają mi się lęki itd..

I zastanawiam się gdzie leży problem, może długie związki poprostu takie są i wymyślam problemy?

Czy ktoś ma podobnie?

 

choć nasze historie są różne to wynik jest podobny, i nie chce Cię martwić bo oczywiście nie wiem co jest w Twojej głowie, ani głowie Twojego partnera, ale to się nie poprawi, u mnie się nie poprawiło, zatraciłem siebie, pozwalając na to by Partnerka traktowała w mnie w pewien sposób, i teraz związek jest już bardzo ciężko uratować, jesteśmy razem, czasem mamy lepsze dni, ale zasadniczo to egzystujemy, a nie żyjemy ... oczekujemy że cos się zmieni, nie mając już siły aby to zmienić, albo nie mając ochoty, i to nie tak, że jest nam źle, żyjemy ze sobą już taki okres że naprawdę potrafimy się dogadać w wielu kwestiach ... 

 

ale ognia nie ma, i w duszy jest wypalona część, po niezrealizowanych planach, marzeniach, po ambicjach z których nie zostało nic, ... to przerażające 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi.  We wpisie skupiłam się głównie na minusach, ale mam też takie momenty, że cieszę się, ze jestem z nim i nie jestem sama. Wydaje mi się, że momentami tracę trzeźwy osąd, nie potrafię pójść w żadną stronę i paraliżuje mnie myśl, że "zostanę sama". Problem w dużej mierze jest we mnie.  Finansoiwo jestem niezależna, ale chyba paradoksalnie ta zależność emocjonalna jest dla mnie najtrudniejszą barierą. 

Jestem osobą, która wszystko robi całą sobą, tak samo jest, gdy angażuje się uczuciowo...

Jego zachowania tłumaczę tym, że on ma taki charakter, że może faktycznie pewne rzeczy wyolbrzymiam i w relacji z inną osobą nigdy nie będzie w 100% idealnie. To mój pierwszy związek, nie mam  żadnego porównania. od początku wiedziałam, że to nie jest facet z prostym charakterem, typ "artysty'.

Z drugiej strony chciałabym żyć pełnią życia, realizować się i mieć u boku partnera na dobre i na złe. 

Mam czasem wrażenie, że próbuje mnie obarczyć winą za swoje niepowodzenia zawodowe. Wydaje mi się to niesprawiedliwe, bo ja nie wymagam od niego, żeby pracował tam gdzie nie chce. kiedyś próbował mnie obarczyć tym, że nie może malować obrazów. Temat urwał się, gdy zapewniłam go -zresztą zgodnie z prawdą - że dla mnie super i może sobie malować  nawet na środku mieszkania, jeśli go to zadowoli.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jola, 

a próbowałaś sobie odpowiedzieć, na proste pytanie, czy Ty go po prostu kochasz, i czy chcesz z nim być, 

nie szukaj winy w nim, jest jaki jest, jeżeli Ci to odpowiada, to bądź z nim, jeżeli nie, to go zostaw, on nie musi się zmieniać dla Ciebie, Ty nie musisz go akceptować ... takim jaki jest 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Jola1111 napisał:

Od ok. 6 lat jestem w związku z facetem z którym mam 4 letniego syna, mieszkamy razem. Zacznę od tego, że on twierdzi, że mnie kocha i na codzień nie widzi problemów w naszym związku. Natomiast bardzo nerwowo reaguje na wszelkie próby przeprowadzenia rozmów o naszym związku, naszych potrzebach itd. 

Problem polega na tym, że:

1. On jest totalnie bierny życiowo, nie lubi swojej pracy, nie potrafi zrealizować absolutnie żadnego pomysłu (pomysłów wbrew pozorom ma wiele, codziennie nowe). Po powrocie z pracy kładzie się przed tv i zamyka w swoim świecie. Często  zasypia na większość popoludnia. Potem do nocy ogląda TV. Tak leci dzień za dniem

2. Ja dopinguje go praktycznie we wszystkim co wymyśli, nakręcam na własną firmę, gdzie robiłby to co lubi, rozwój różnych umiejętności po pracy, oferuję, że zajmę się w tym czasie dzieckiem. Dodam, że ja pracuję i przygotowuje do egzaminów zawodowych, ale bardzo uważam, żeby przez to nie ucierpiał czas spędzany z rodziną i narzeczonym. W opiece nad dzieckiem pomagają chętnie moi rodzice, dlatego dość często mamy możliwość podrzucenia synka i  wyjścia gdzieś we 2. 

3. On woli spać sam, nie lubi zbyt często się przytulać, bo "mu gorąco". Seks uprawiamy srednio raz na 3 miesiące. Długo płakałam, krzyczałam i walczyłam o każdą z tych rzeczy, aktualnie odpuściłam. Każda z prób kończyła się milczeniem albo wysmianiem mnie.

4. On wie, że ja marzę o podróżach. Każda moja propozycja wyjazdu jest ignorowana albo wymiewana. Jedyną opcja wyjazdu wakacyjnego w naszym życiu był wyjazd z jego najlepszym kumplem i jego dziewczyną (3 razy). Każdy wyjazd był koszmarem, bo on traktował mnie okropnie i miał totalnie gdzieś to jak się bawię. Wszystko było podporządkowane zadowoleniu dziewczyny jego kumpla.

Ja nie chcę wyjeżdzać na wakację sama.

5. On często na mnie krzyczy i obwinia o wiele rzeczy. Wścieka się na mnie, gdy jest bałagan a sam robi przy każdej czynności okropny syf. 

6. Kiedy mówię o jakiejś swojej potrzebie nazywa mnie "rozpieszczoną piz.dą". Mówi, ze ciągle mu "pier... nad głową", ze mam humory i on nie może tego znieść.

7. Właściwie mało rozmawiamy, bo ja się boję, że on znowu mnie oleje albo zwyzywa, czy skrytykuje.

Tylko, że ja mam wrażenie, że jestem ok i nie załużyłam na taką ocenę. Kiedyś bardziej się czepiałam, ale teraz  ustępuję mu w każdej najdrobniejszej rzeczy, niczego od niego nie chce i niewiele wymagam, prawdę mówiąc potrzebuję jedynie jego miłości, zainteresowania. Zależy mi na bliskiej, fajnej relacji, rozmowami i szacunkiem. 

Jestem coraz bardziej samotna. Duszę w sobie wszystkie potrzeby i jestem coraz bardziej załamana. Mam wrażenie, że on robi mi łaskę, że ze mną jest...

Z drugiej strony zdarzają się okresy, kiedy wszystko jest ok. Zależy mi na nim i rodzinie, do tego boję się samotności.

I serio, to nie tak, że się na nim uwieszam. Mam swoje pieniądze, zainteresowania, liczne grono koleżanek i potrafię zająć się sama sobą. Jedyne z czym mam problem to jego wyjścia na imprezy w weekend (obiecnie prawie nigdy nie wychodzi sam w weekendy). Wszystkie jego weekendowe wyjścia kończyły się tym, że przepadał i gdy pytałam kiedy wróci stawał się agresywny i wyzywał mnie. Potem wyłączał telefon. Nabawiłam się na tym tle czegoś w stylu nerwicy i na wspomnienie o takiej imprezie wpadam w okropny stan, pojawiają mi się lęki itd..

I zastanawiam się gdzie leży problem, może długie związki poprostu takie są i wymyślam problemy?

Czy ktoś ma podobnie?

 

Znajomi mojej żony mają tak samo. Facet ma te same cechy co Twój i identycznie sie zachowuje. Nie wiem jak u nich ze sprawami łóżkowymi bo nie mówili. Sprawa sie wyjasniła, podobno gosc ma depresje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czy zawsze taki był? - jeżeli tak to zdawałaś sobie sprawę jak wiele was różni, jednocześnie dość szybko zdecydowaliście się na dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Fidodido napisał:

Znajomi mojej żony mają tak samo. Facet ma te same cechy co Twój i identycznie sie zachowuje. Nie wiem jak u nich ze sprawami łóżkowymi bo nie mówili. Sprawa sie wyjasniła, podobno gosc ma depresje

Nie myl chamstwa, przemocy i egoizmu z depresją. 

  • Like 1
  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Bimba napisał:

Nie myl chamstwa, przemocy i egoizmu z depresją. 

Ma depresje. Żyć mu sie nie chce i niszczy wszystko. Autodestrukcja mówi Ci to coś? 

  • Sad 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

"Jestem coraz bardziej samotna. Duszę w sobie wszystkie potrzeby i jestem coraz bardziej załamana. Mam wrażenie, że on robi mi łaskę, że ze mną jest..."

Jestes typowym przykladem kobiet, ktore pisza elaboraty na temat deficytow partnera, masz nerwice lekowa, boisz sie rozmawiac, bo moze olac albo wyzwac. Wolisz byc samotna w zwiazku i zle traktowana niz sama. A kiedy mnoza sie krytyczne wypowiedzi, to nagle nie jest jednak taki zly, bywaja tez fajne momenty itp.

Autorko, twoj partner zna cie i wie, ze moze robic, co chce. Na  gorszej pozycji byc w zwiazku nie mozna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
38 minut temu, Fidodido napisał:

Ma depresje. Żyć mu sie nie chce i niszczy wszystko. Autodestrukcja mówi Ci to coś? 

Jesteś lekarzem psychiatrą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
39 minut temu, Fidodido napisał:

Ma depresje. Żyć mu sie nie chce i niszczy wszystko. Autodestrukcja mówi Ci to coś? 

Autodestrukcja czyli niszczenie siebie.

On akurat o siebie dba, niszczy partnerkę i podejrzewam że czerpie z tego nie małą przyjemność. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Bimba napisał:

Jesteś lekarzem psychiatrą?

Nie. Ale miałem depresje 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I też tak gnoiłeś partnerkę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Bimba napisał:

I też tak gnoiłeś partnerkę?

Troche było Jej ciężko. Teraz jest już ok. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×