Czy ślub to najszczęśliwszy dzień życia?

Wszędzie piszą, że ślub to najszczęśliwszy dzień życia. Co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Poważnie wzięcie ślubu to najszczęśliwszy dzień? Chyba dla jakiejś dziewczyny ze wsi, której głównym celem życia jest wyjście za mąż... Jak uważacie, bo ja nie rozumiem tego gadania o ślubie jako najszczęśliwszym dniu życia... ?

Szczęście mierzę małymi momentami,kiedy jestem otoczona przez kochanych ludzi,czuje się kochana,wypoczęta i w tej chwili nic mi więcej nie potrzeba. 

Ślub to formalnosc dokonana przed panią w urzędzie z doklejonym uśmiechem lub przed ołtarzem. Często na bogato z miesiącami przygotowań ale wg mnie jesli ma się przy sobie bliska osobę która się kocha,to ten Ślub tyłka już nie urwie i tylko nazwisko zmieni (albo i nie)

Ale ja jestem mało romantyczna 

Przed chwilą, Dobrosułka napisał:

Ja natomiast jestem spora romantyczka, ale rozumiem to inaczej.  Bardziej romatyczne dla mnie jest masowanie stop partnerki w trakcie ciazy   

Odnosze wrazenie, ze slub jest najszczesliwszym dniem dla tych, ktore postaiwly sobie to jako cel (lub jednoo z najwazniejszych osiagniec) w zyciu. 

Ja rowniez znajduje szczescie w momentach.  Szczescie odczuwam w momentach kiedy nie czuje zadnego stresu i w pelni odczuwam ten moment.  To moze byc zabawa z moim psem, pogadanka lub jakies zajecie z moja corka czy tez docenienie piekna jesiennych drzew na tle pochmurnego nieba itd.  

Dokładnie. U mnie pierwsze skojarzenie z najszczęśliwsza chwilą w życiu to góry,namiot,ognisko,gwiazdy,kochana osoba I zero problemów

4 minuty temu, KateZRzeszowa napisał:

Dokładnie. U mnie pierwsze skojarzenie z najszczęśliwsza chwilą w życiu to góry,namiot,ognisko,gwiazdy,kochana osoba I zero problemów

U mnie tez!Taki piekny dzien a nawet chwila w pieknym miejscu bez zadnych dolegliwosci i zmartwien, gory, brzeg morza czy jeziora i las, rower, narty, koncert.Nie jakies wielkie osiagniecia.Slub to w sumie duzo stresu, organizacja, przygotowanie, goscie, siedzi sie jak na szpilkach, dla niesmialych i introwertykow niekomfortowa sytuacja

1 godzinę temu, KateZRzeszowa napisał:

Szczęście mierzę małymi momentami,kiedy jestem otoczona przez kochanych ludzi,czuje się kochana,wypoczęta i w tej chwili nic mi więcej nie potrzeba. 

Ślub to formalnosc dokonana przed panią w urzędzie z doklejonym uśmiechem lub przed ołtarzem. Często na bogato z miesiącami przygotowań ale wg mnie jesli ma się przy sobie bliska osobę która się kocha,to ten Ślub tyłka już nie urwie i tylko nazwisko zmieni (albo i nie)

Ale ja jestem mało romantyczna 

Ja mam podobnie. Dlatego mi wystarczy sam ślub cywilny. Nie widzę nic cudownego w przysięganiu w kościele przed jakimś bogiem, patrzeniu się w oczy, dla mnie to trochę głupie jest. Szczególnie że i tak większość par po ślubach kościelnych z wielką pompą i tak się rozwiedzie. Dla mnie ślub to zwykła formalność, która ułatwia życie, bo np dziedziczy się po partnerze, ma się prawo do odwiedzin w szpitalu itd. Nie rozumiem dlaczego w prawie każdym artykule o ślubie piszą, że to najszczęśliwszy dzień w życiu. 

Każda osoba decyduje co kiedy gdzie i jak. Jeśli ślub to najszczęśliwszy dzień w jego/jej życiu to niech tak będzie. 

Dla mnie najszczęśliwszym dniem było kiedy poznałam mojego partnera. Było dość śmiesznie dlatego to pamiętam. Kocham go nad życie i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Dwa kolejne to poród mojej córki i poród który będzie za kilka tygodni. Dzieci dają mi szczęście. Dobrze czuje się w roli matki. 

Dla innych jednak będzie to ukończenie studiów, jakaś niespodzianka której w ogóle się ten ktoś nie spodziewał.

3 godziny temu, serduszko7 napisał:

Wszędzie piszą, że ślub to najszczęśliwszy dzień życia. Co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Poważnie wzięcie ślubu to najszczęśliwszy dzień? Chyba dla jakiejś dziewczyny ze wsi, której głównym celem życia jest wyjście za mąż... Jak uważacie, bo ja nie rozumiem tego gadania o ślubie jako najszczęśliwszym dniu życia... ?

Hmm. Spójrzmy na to z innej strony. Może to najszczęśliwszy dzień życia, bo może po ślubie już nie jest tak wesoło? Albo jeszcze z innej. Najszczęśliwszy dzień życia, bo para młoda jest w tym dniu na piedestale wśród 100-200 osób? To wtedy tak. Wtedy można powiedzieć, że to najszczęśliwszy dzień w życiu. Bo wygląda się jak księżniczka, która wszyscy podziwiają i ktoś deklaruje dozgonną miłość i wierność. 

Natomiast ja nie rozumiem innego powiedzenia. Faceci mają w zwyczaju mówić, że ślub to zakucie faceta w łańcuchy i że wolność mu się kończy. Naprawdę? A może właśnie jest na odwrót? 

14 minut temu, Dobrosułka napisał:

 

Mnie najbardziej w tym wszystkim razi, ze w mediach i nawet w filmach nie mowi sie, ze to najszczeliwszy dzien w zyciu faceta.  Najbardziej mnie wkurza jak z taka poblazliwoscia faceci podchodza w filmach do slubu i mowia, ze to jest jej dzien niech ma te kwaitki ktore chce nawet jezeli sa troche drozsze.

I tutaj jest zastanawiające, kto to powiedzenie wymyślił. Kobiety? Czy raczej szowiniści, którzy wciskają swoje kobiety w gary i wmawiają im, że to kobieta powinna być w tym zapi,erdolu w domu przeszczęśliwa, bo do niczego innego z tym mniejszym mózgiem się nie nadaje

Ja mam podobnie. Dlatego mi wystarczy sam ślub cywilny. Nie widzę nic cudownego w przysięganiu w kościele przed jakimś bogiem, patrzeniu się w oczy, dla mnie to trochę głupie jest. Szczególnie że i tak większość par po ślubach kościelnych z wielką pompą i tak się rozwiedzie. Dla mnie ślub to zwykła formalność, która ułatwia życie, bo np dziedziczy się po partnerze, ma się prawo do odwiedzin w szpitalu itd. Nie rozumiem dlaczego w prawie każdym artykule o ślubie piszą, że to najszczęśliwszy dzień w życiu. 

Myślę ,ze zwyczajnie zazdrościsz, ze dla innej osoby  ślub to cos więcej niż papierek. 

19 godzin temu, AnnaMaria1982 napisał:

Ja mam podobnie. Dlatego mi wystarczy sam ślub cywilny. Nie widzę nic cudownego w przysięganiu w kościele przed jakimś bogiem, patrzeniu się w oczy, dla mnie to trochę głupie jest. Szczególnie że i tak większość par po ślubach kościelnych z wielką pompą i tak się rozwiedzie. Dla mnie ślub to zwykła formalność, która ułatwia życie, bo np dziedziczy się po partnerze, ma się prawo do odwiedzin w szpitalu itd. Nie rozumiem dlaczego w prawie każdym artykule o ślubie piszą, że to najszczęśliwszy dzień w życiu. 

 

 

Myślę ,ze zwyczajnie zazdrościsz, ze dla innej osoby  ślub to cos więcej niż papierek. 

Owszem jak ktoś inaczej myśli to wg prostaków zaraz zazdrości. Znikaj z tego tematu jak nie masz nic ciekawego do napisania. 

Mój taki nie był. Narzeczony mnie wkurzył, posprzeczałam się z mamą, zrobienie fryzury zajęło za dużo czasu i stresowałam się że nie zdążę z innymi rzeczami itd Powiedziałabym że to bardzo stresujący dzień zwłaszcza jak już ktoś wyżej napisał dla nieśmiałej osoby. A może jest tego stresu tyle że wszyscy dookoła mówią że to będzie najszczęśliwszy dzień w życiu i ta biedna panna młoda tak się spina żeby było idealnie no a potem rozczarowanie

Owszem jak ktoś inaczej myśli to wg prostaków zaraz zazdrości. Znikaj z tego tematu jak nie masz nic ciekawego do napisania. 

No i widzisz ...zazdrościsz. 

Przeżyłam w życiu kilka szczęśliwszych dni niż własny ślub.  Specjalnie romantyczna nie jestem więc nie robiło to na mnie większego wrażenia. Raczej denerwowało mnie to całe zamieszanie, mimo, że braliśmy ślub cywilny i robiliśmy tylko obiad dla kilkunastu osób. Byłam zmęczona i chciałam mieć to za sobą. Też nie rozumiem tego wmawiania kobietom, że to ma być dla nich najszczęśliwszy dzień w życiu. Z moim mężem w ciągu wspólnych lat przeżyliśmy parę pięknych chwil.zdecydowanie piękniejszych niż sam ślub.

Dnia 27.07.2021 o 17:52, AnnaMaria1982 napisał:

Ja mam podobnie. Dlatego mi wystarczy sam ślub cywilny. Nie widzę nic cudownego w przysięganiu w kościele przed jakimś bogiem, patrzeniu się w oczy, dla mnie to trochę głupie jest. Szczególnie że i tak większość par po ślubach kościelnych z wielką pompą i tak się rozwiedzie. Dla mnie ślub to zwykła formalność, która ułatwia życie, bo np dziedziczy się po partnerze, ma się prawo do odwiedzin w szpitalu itd. Nie rozumiem dlaczego w prawie każdym artykule o ślubie piszą, że to najszczęśliwszy dzień w życiu. 

 

 

Myślę ,ze zwyczajnie zazdrościsz, ze dla innej osoby  ślub to cos więcej niż papierek. 

A ja myślę,że to kwestia perspektywy I doświadczenia. Dla młodej osoby ślub to często marzenie,romantyzm,nowy początek no i ta otoczka. A ludzie po latach w małżeństwie wiedza że ani ta przysięga ani papierek nie znaczą za wiele jeśli chęci brak tak więc jeśli ludzie się kochają,przeszli sporo razem, wspierają się to mają Sto momentów ktire mogą nazwać najpiękniejszymi. 

Jeśli się nie układa to ślub tez nie nazwa najpiękniejsza chwilą życia. 

I wg mnie powiedzenie,że na bajki kończą się na ślubie jest trafne. Bo po slubie kończy się bajka i zaczyna się życie