Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Dominum

Stare panny łączmy się!

Polecane posty

Cześć !! Witajcie kochane to ja RÓWNIEŻ zdołowana Kieszonka. :( Aguś to dobry czas na podsumowanie, dwa lata ho ho dużo czasu. Ja osobiscie mysle ze w przypadku mojego zycia to przez te dwa lata tez wiele sie nie wydarzyło budującego. Jestem dwa lata bez byłego, choc wiem ,ze miłosc ta w jakims sensie trwa nadal. Stojąc na balkonie widze jego ciagle wracajacego z pracy jak macha do mnie, w sobotę rano scieliłam sobie łożko i przypomniało mi sie jak czesto z byłym ucinalismy sobie partyjkę warcabów wieczorkiem.... itp, itd. Częstaomam łzy jak to wspominam. Jego odejscie to chyba najgorszy dotychczasowy cios w moim zyciu. Ciagle nie mogę pogodzić sie z tą stratą. Mam poczucie pustki, bezsensu zycia, zniechęcienia. Te dwa lata to czas kiedy poznałam mojego obecnego narzeczonego. Zwiazek ktory zbudowałam nie satysfakcjonuje mnie, jednak w nim tkwię bojąc sie podjac decyzji o rozstaniu....BOJĘ SIE SAMOTNOŚCI Mam zaplanowany slub na 28 licpa, zamiast skakać ze szcześcia to ja płaczę nocami. Ktos powie , ze to bezsens. Ale wiem ze on mnie kocha a ja lubie byc kochana, nie potafie go odrzucić. Codziennie mowie sobie ze dzis to koniec, koniec, koniec ale nie moge tego zrobić..Probowałam kilka razy...przepłakałam cały dzien potem zadzowniłam do Niego. On zawsze przychodzi i bez słowa mnie przygarnia. Jest dobry, ale nie ma \"tego czegos\" co by mnie pociągało. Smutne nie?? :(( Te dwa lata to jeden z gorszych okresów w moim zyciu , niestety. Znajomosć z Wami była nie jeden raz jasnym punktem tego czasu :)) :) :) :) :) :) :) Mam jeszcze jeden problem, a mianowicie moja rodzina, szczegolnie mama, jest bardzo i to bardzo przeciwna temu małzeństwu, twierdzi ze nie pasujemy do siebie tak dalece ze to bedzie jedna wielka porazka. Dodam, by nie przedłużac ze nie ona jedna :( Jest mi z tym ciężko, bardzo ciężko, złe mysli udzielają mi sie także... Kathlin- Twoj były zostanie ojciem, choc niedawno chciał bys do niego wrociła....nieźle . Faceci mają taka przypadłosć jak mowisz. Łatwość w urzadzeniu sobie wygodnego zycia. Moj były sobie mieszka juz od jakiegos czasu z pewną panią, ktorej załatwił pracę i zapewnił niezłe zycie. Jak wpada do mnie mówi: \"myslisz ze ja nie chciałbym być sam?\" Potem jedzie do ich wspolnego gniazdka. Dzwoni i mowi ze beze mnie jest nieszczesliwy. Prosze bardzo. Jaka dwoistość. Fakt ja tez jestem nieszczesliwa, ale ja nie mieszkam z moim narzeczonym, nie okłamuje go bo on zna moje uczucia... Samemu jest trudniej wiec moj były juz 3 miesiace od rozstania ze mna zamieszkał z obecna panią, ktorej a propos znajomym nie pokazuje :). Ciekawe dlaczego?? Znam oczywoiscie jeszcze kilka innych przypadków facetów własnie tak postępujących. Gosiu mysle o Tobie i mam nadzieję, ze obecnie jest Ci lepiej na tym świecie, przynajmniej troszkę lepiej :)) Koncze bo juz za dużo sie rozpisałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kieszonko - smutno mi się zrobiło jak przeczytałam co napisałaś... Nie chciałabym stanąć przed takim wyborem, naprawdę.... Chociaż znając siebie postąpiłabym tak jak Ty. Człowiek ze strachu przed samotnością potrafi zrobić prawie wszystko byle do tej samotności nie dopuścić. Ale naprawdę wydaje mi się, że dobry związek opiera się na przyjaźni i wzajemnym zaufaniu a nie na \"motylach w brzuchu\" i zdecydowanie przereklamowanej miłości, która jakoś dziwnym trafem kiedyś się kończy.... Jeśli nadszedł czas na podsumowania to te 2 lata też nic nie wniosły w moje życie. Oprócz kolejnych rozczarowań.... szczególnie jeśli chodzi o moje nieodwzajemnione uczucia do pana E. (mam dziwne wrażenie, że leczyć się będę z tego bardzo długo...) Wiele okresów rezygnacji, zwątpienia i stanów depresyjnych no i może parę miłych chwil - taki bilans za 2 lata. Nie wiem co będzie dalej... i chyba nie chcę wiedzieć, bo coraz bardziej jestem przekonana, że życie przygotowało dla mnie same przykrości. Aga - Ty naprawdę popadasz w skrajności w skrajność. I chyba jesteś trochę pogubiona... Myślę, że może powinnaś trochę od tych swoich mężczyzn odpocząć i przemyśleć sobie z dystansu pewne rzeczy, a potem zdecydować co dalej.... Gosia - kochana, trzymam za Ciebie kciuki. A On.... mam nadzieję, że życie odpłaci mu pięknym za nadobne.... A dla wszystkich 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny Mogę się przyłączyć? Natknęłam się dziś na was i serce mi się łamie na pół. Z waszego i mojego powodu. Mam 27 lat - 9 miesięcy temu skończył się mój 6 letni związek. Czytam was i widzę, że nawet 2 lata nie są w stanie wyleczyć z tego uczucia. Tęsknię okropnie, chociaż teraz jestem bardziej obietywna i wiem, że dobrze się stało. Brakuje mi jednak nieziemsko faceta. Trudno być tak samej. Właściwie to chyba nie potrafię. Szukać na siłę też nie chcę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Loori - witamy :) Nasz topik jest otwarty. Może pomożesz trochę ten temat reaktywować, bo przecież jest wciąż aktualny. Myślę, że każda z nas doskonale rozumie co przeżywasz. Jeśli już doszłaś do wniosku, ze dobrze się stało że się rozstaliście to pierwszy krok do \"wyleczenia\". A bycie samej - chyba nikt nie potrafi się pogodzić z tym tak do końca, chociaż ja mam już w tym wielką wprawę ;) Co do szukania - ja nawet nie bardzo wiem jak można by się do tego zabrać. Zalogować się na jakiś internetowych randkach? Wiele razy sobie obiecywałam, że to zrobię.... Ale nie potrafię. Chociaż może to niegłupi pomysł. Mam nadzieję, że nie jesteś całkiem sama? Masz przyjaciół, znajomych? Napisz coś więcej o sobie. I zostań z nami. I tradycyjnie dla wszystkich kobiet z topiku 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem nie trzeba sobie za wiele obiecywać po tych stronach randkowych, i nie trzeba zakładac że znajdzie się tam super faceta na zawsze, (ale oczywiście można spróbować). Mi osobiście takie strony przypominają coś w rodzaju hipermarketu z ludźmi, takie znajomości internetowe kojarzą mi się z czymś niezbyt romantycznym i wymuszonym. A jak czytam rybrykę kogo niektórzy szukają wydaje mi się że wiele osób szuka tam jakiegoś nierealnego ideału. Byłam na kilku stronach randkowych, i szczerze mówiąc zraziłam się do tego, bo wielu facetów szuka tam albo supermodelki albo przygody ma jedną noc. Często tak miałam, że faceci po pierwszym spotkaniu więcej się nie odzywali albo już na pierwszym spotkaniu proponowali mi seks. Po kilku miesiącach bycia na takich stronach nie wierzę że można tam znaleźć kogoś na poważnie Pozdrawiam wszystkie dziewczyny i trzymajcie się🌼 invisible27.blog.onet.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na szczęście tak zupełnie nie jestem sama, chociaż grono moich przyjaciół i znajomych znacznie się zmniejszyło. Część dziewczyn uznała, że teraz kiedy jestem sama jestem zagrożeniem dla ich facetów i po prostu zrezygnowały z kontaktów ze mną. Szkoda, że już wcześniej nie wiedziałam, że to tacy \" przyjaciele\". Próbowałam z tymi randkami, poznałam parę osób, z którymi lubię pogadać - ale to wszystko. W ogóle nie wiem czy też tak macie? Jak się ma faceta, to można mieć i kolegów i wszystko jest ok. Teraz kiedy jestem sama, muszę od razu zaznaczać o jaką relację mi chodzi, bo ONI zaraz sobie wyobrażają nie wiadomo co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paola - chyba masz trochę racji z tymi portalami, może dlatego właśnie nie mam ochoty się tam logować. A może po prostu już mi się nie chce zaczynać od początku po raz enty.... Loori - co do \"propozycji\" przerabiałam to. Jak się rozstałam z byłym, posypały się lawinowo i to od facetów, po których bym się w ogóle tego nie spodziewała :o Bycie samotną kobietą nie należy do prostych rzeczy.... No cóż, ja uciekam, bo jestem dziś w wyjątkowo kiepskim nastroju. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny :)) Loori ,Paola witajcie, rzeczywiście nasz topik jest wszytskich, którzy maja ochotę z nami posiedzieć na kanapie. Bywali nawet meżczyźni. Z facetem z internetu bywa różnie, sama byłam na takich randkach, poznałam fajnego faceta. Który szukał kogoś na poważnie. Znam jeszcze dwa małżeństwa z takich randek. Mozna probować, a co sie trafi to zależy wiele od szcześcia. Tak samo jak kogoś poznajesz na wakacjach, w pubie itp, moze to być zboczeniec albo np fajny gość. Zgadzam sie z tym, że nie do sie poszukać kogoś na siłę. Pomimo, że smutno u nas to i tak mam wrazenie ze samotnosć ma swoje plusy. Dziewczyny badzcie dobrej myśli, po burzy zawsze wychodzi słońce. Pozdrawiam was , a dla Kathlin specjalne pozdrowienia. Gosiu Aguś co u WAs???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotna połóweczka
Witam🌻 NIe chciałabym aby to zabrzmiało na użalanie,ale powiem tak- jestem sama pomimo,że nie jestem osobą brzydką czy głupią. Jakoś w zyciu nie potrafię znaleźć tego jedynego mężczyzny. NIe należę do tych dziewczyn,które pierwsze nawiązują kontakt czy wręcz rzucają się na facetów. Mam 26 lat, za mną dwa nieudane związki. Jestem dość wysoka tzn. 175 i szczerze mówiąc to jest główną przyczyną braku facetów ( z reguły wolą niższe panny!! ), moja siostra ma już 183 i pomimo,że nie okazuje tego wiem,że jest w głębi załamana ponieważ ciężko jej będzie kogoś znaleźć. Powiedzcie mi jak to jest,że w dzisiejszych czasach to odważne lub nachalne kobiety, nie mają problemów ze znalezieniem partnera... Pozdrawiam Mam nadzieje,że nie za długo stara panna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie te znane i te nieznane Dzieweczki :) U mnie czas ostatecznego zamykania spraw i podziału wspólnych rzeczy. Wszystko jest czynione przez gg, co muszę przyznać ułatwia mi nieco sytuację. Mogę płakać do woli, a on i tak nic nie widzi - czyta jedynie konkretne acz chłodne zdania... To także dla mnie czas pewnych podsumowań i muszę przyznać, iż nasz topic bardzo w tym mi pomaga. Czytam siebie sprzed \"lat\", połowy rzeczy nawet nie pamiętam :) i próbuję odnależć gdzieś w środku tą dawną Gosię, którą cieszyło słońce i uśmiech drugiego człowieka... Może kiedyś znów zaczną mnie cieszyć drobiazgi... Kieszonko... nie mogę Cię złapać na gg :( ❤️ Kathlin❤️ Aguś ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kieszonko....co u mnie? Hustawka...szkoda gadac,musialabym co dwa dni pisac cos innego...Kathlin,chyba masz racje,powinnam odpoczac od facetow...Gosiu, Ty tez z reszta masz racje...jak cos sie kocha powinno pozwolic sie temu odejsc...tyle,ze moje napewno nie wroci... Wiecie tak latwo przekonac mnie,ze wymyslam sobie problemy...jestem w 7-ym niebie, po czym za 2-3 dni wraca to samo...a poza tym czuje sie strasznie samotna...wracam z pracy,nie mam z Kim sie spotkac...i tak mija dzien za dniem,czasem spotkam sie z M...ale jak dla mnie to 2 dni w tygodniu to stanowczo za malo...ale coz:( 🌻...dla Gosi,Kathlin i Kieszonki...pamietacie jak rozmawialysmy o Spa...dawno,dawno temu...teraz chetnie wybralabym sie ...pobyc sama (tzn bez facetow...) i odpoczac... ide na rower....moze mi sie polepszy:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ruch się tu zrobił, i dobrze :) Wiedziałam, że na Was można liczyć. Aguś - też sobie przypomniałam ostatnio o SPA :) Niestety sytuacja finansowa na razie zupełnie mi na to nie pozwala :( Wiem, że Ci ciężko i nie potrafię Ci nic sensownego doradzić, oprócz przemyślenia wszystkiego jeszcze i jeszcze raz. Samotna połóweczko - naprawdę wzrost jest takim problemem? ja mam tyle samo, a moja samotność naprawdę nie wynika z tego :) Poza tym mój były był nieco niższy ode mnie i w ogóle mi to nie przeszkadzało. A co do odważnych kobiet... to wynika z tego, że mężczyźni teraz lubią oddawać inicjatywę, bo z natury są leniwi i im to pasuje :D Pewnie Cię to nie pocieszy, ale ja też nie tego nie potrafię, mimo że jestem trochę starsza od Ciebie. Taka natura i tyle. Co do mnie, moje deklaracje co do zignorowania pana E. spaliły na panewce. Ale mam za swoje, bo dziś mnie wystawił w sposób perfekcyjny. Kretynka ze mnie do kwadratu. Stara i głupia jakby powiedziała moja mama ;) Ale dół jest... i to ogromny. Kocham Go i nie potrafię się pogodzić z myślą, że on nie.... Kieszonko - trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki.... I odzywaj się.... Gosia ❤️ 🌻 dla wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DZIEWCZYNY CO JEST? PRZYZNAM ,ŻE TARFIŁAM DZISIAJ NA TEN TOPIK I W CIAGU GODZIN \"PRZELECIAŁAM\" WASZE DWA LATA Z ZYCIORYSU! I CO WIDZĘ....? DWA LATA TEMU BYŁYŚCIE SAME... ( NIE SAMOTNE) GOTOWE GÓRY PRZENOSIĆ, FITNESS, KOSMETYCZKI , PLANY WYJAZDOWE, KSIĄZKI, FILMY ITP. A DZISIAJ MARAZM? O CO CHODZI. JA KAFETKA ŻĄDAM , ABY WSZYSTKIE RÓWNO PODNIOSŁY GŁOWY DO GÓRY ! NATYCHMIAST. MAŁA GOSIU...JA TEŻ BYŁAM Z ŁODZI, NADAL NIE MASZ PRACY? W JAKIM ZAWODZIE SZUKASZ? I TAK JAK POWIEDZIAŁ POETA KSIĄDZ: \"SPIESZMY SIE KOCHAC LUDZI TAK SZYBKO ODCHODZĄ I CI CO NIE ODCHODZĄ NIE ZAWSZE ZOSTAJA I NIGDY NIE WIADOMO MÓWIĄC O MIŁOŚCI CZY PIERWSZA OSTATNIĄ CZY OSTATNIA PIERWSZĄ!!\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Kathlin.. i do innych zranionych, dziewczyny , nic w zyciu nie dzieje sie z przypadku. Ja mam taka teorię ( w moim życiu sprawdzoną). To że spotykamy w zyciu osobę która nas wystawia, lub rani, to jest to tylko i wyłacznie nauczka dla nas. Bo często obok stoi ktos kogo kompletnie nie widzimy, i wówczas jak dostajemy przysłowiowego kopa w d..., to raptem budzimy sie i okazuje sie ze mamy przy sobie kogos naprawde wartościowego, albo otwieramy serca na nowe osoby , których wczesniej nawet nie brałysmy pod uwagę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kafetko masz racje...tez doszlysmy do wniosku,ze zmienilysmy sie...pamietacie dziewczynki jak rozmawialysmy o ksiazkach i wogole tym czym sie zajmujemy?...dzis czesciej narzekamy...no wiec zeby tradycji stalo sie zadosc;) ponarzekam:) No wiec wlasnie niedawno wrocilam do domu,bo spotkalam sie z Moim M...o rany mowie Wam,jaka On mi zapewnia hustawke nastrojow...a wszystko wiecie przez co,juz teraz widze to doskonale...On potrafi tak pieknie mowic...wiecie, od razu jest sie w 7-ym niebie...ale po jednym dniu niewidzenia ja strasznie tesknie,a akurat wtedy On malo sie odzywa albo akurat nie pasuje mu sie spotkac czy cos...i ja zastanawiam sie,ze moze zle Go odbieram..wtedy lape dola,wypowinam sobie (i Jemu) ze narzucam Mu sie...wtedy On tlumaczy mi..znow przyjmuje do wiadomosci to wszystko,bo jak inaczej skoro jest to takie ladne co mowi:)...i potem znow to samo...wiecie chyba zaczynam byc prawdziwa stara panna i stad moje narzekania:) No ale na kawke, czekoladke,czy winko czy wszystko inne chetnie bym z Wami skoczyla:)...i moze kiedys sie uda,skoro juz 2 lata tu siedzimy;) A ten Spa Kathlin,to moje wielkie marzenie:)...i kto wie,moze wlasnie tam keidys skoczymy z cala kanapa:)i butelka (co ja mowie cala skrzynka butelek) winka:) I tym optymistycznym badz co badz akcentem koncze:) Aha i witam wszystkie Nowe kanapowiczki:)Jest takie slowo;)?Czy wlasnie je wymyslilam...bo juz nie wiem:)? Buziaczki ❤️ 🌻 dla kazdej z osobna...:) I do nastepnego razu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam kanapowiczki :) (Aguś - bardzo ładne słowo) Kafetko - pytasz co się stało... Rzeczywiście miałyśmy mnóstwo planów, energii i optymizmu. Żyłyśmy nadzieją, że jutro będzie lepiej... Ale przyszło jutro, pojutrze... i nie było lepiej, tylko gorzej. Może niepotrzebnie wypowiadam się za wszystkie dziewczyny, ale przynajmniej w moim przypadku tak się stało. Ledwo co podniosłam się to dostałam takiego kopa, że wylądowałam jeszcze niżej. Niestety bzdurą jest powiedzenie, że co nas nie zabije to nas wzmocni, każdą kolejną porażkę człowiek znosi coraz trudniej, wytrzymałość jest sprawą indywidualną, ale chyba u nikogo nie jest nieograniczona. I tyle. Staram się, naprawdę staram się każdego dnia zachować optymizm i radość życia, ale przychodzi mi to z trudem, szczególnie że nie chodzi tylko o to tzw. życie uczuciowe. Ale bardzo miło mi się zrobiło, że ktoś tak zainteresował się naszymi losami :) Czyli znowu znalazłam kolejny jasny punkcik :) Pozdrawiam wszystkie kanapowiczki i gości również 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej:) Kathlin - Fajnie,ze Ci sie podoba moje nowe slowo-Kanapowiczki:) I pozdrawiam od razu wszystkie kanapowiczki:)Wiesz...zgadzam sie z tym co napisalas...mnie rowniez kazda porazka dobija bardziej...i wiesz co dodalabym,ze ja po kazdej porazce (glownie w sferze uczuciowej) tak sie zmieniam,ze zaczynam akceptowac sprawy,ktorych normalnie kiedys bym nie akceptowala...a po polsku mowiac,chyba z roku na rok jestem bardziej ulegla i dostosowuje sie do sytuacji...a dawniej upieralabym sie przy swoim,niewazne jakie konsekwencje by to mialo..a zwykel mialo takie,ze ludzie nie wytrzymywali ze mna..pewnie dlatego to zmienilam w sobie,bo za duzo osob opuscilo mnie...tyle,ze wtedy mialam szacunek dos amej siebie i bez problemu patrzylam na swoje odbicie w lustrze...dzis nie zawsze moge spojrzec na siebie:( A powiedzcie mi cos, skoro juz wracam do tych rozmow sprzed 2 lat,wtedy opowiadalysmy,ze nie mamy koelzanek,bo jak One maja kogos to jakos nie zalezy im na spotykaniu sie z Kims kto jest sam...bo wiecie ja tak mam nadal...nie mam wogole kolezanek..ostatnia wychodzi wlasnie za maz...jak dobrze czytalyscie,to kiedys pisalam o Niej ..i moim bracie:/...tzn wychodzi za kogos innego,ale to nie istotne...istotne natomiast,ze uwazam Ją za najlepsza kolezanke i myslalam,ze tez jest tak z Jej strony...i otoz nie....nie jestem zaproszona na wesele...bo ma za duzo gosci..znaczy nie ejstem dla Niej tak wazna jak Ona dla mnie:( A najgorsze,ze to moja ostatnia kolezanka (mam co prawda jakies dalsze koelzanki,ale widujemy sie od wiekszego swieta-nie bylysmy nigdy blisko)i jesli mam to kolegow...ale facet z ktorym sie spotykam delikatnie mowiac nie aprobuje moich wyjsc z Nimi...wiec musze uznac,ze kolegow juz nie mam...wiec jak widzicie jak nie widuje sie z M to juz nie widuje Nikogo:( Jak pomysle,ze wyrwalam sie do W-wy...przezylam tam 4 tygodnie...i wrocilam(twierdzac,ze nie moge sie tam zaklimatyzowac)..to szlag mnie trafia...bo myslalam,ze tu bedzie inaczej...ze nie ebde tak samotna jak w W-wie..a tu inaczej jest..tam chociaz mialabym gdzie wyjsc i co robic..nawet ejsli sama:( O rany..ale sie rozpisalam...to dlatego,ze mam duuuuuuuuuuzo pracy (jestem w pracy teraz;) ) i nie wiem co wazniejsze:(i czym zajac sie...bo wszystko wazne:( ❤️ i 🌻 dla kazdej Kanapowiczki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie... kiedyś miałyśmy tyle nadziei, wiary, było w nas tyle optymizmu i radości z życia... Cieszyłyśmy się słońcem, uśmiechem innych ludzi, dobrym słowem czy gestem... Nie chcę powiedzieć, że teraz jest nam trudniej wykrzesać tą radość, bo jesteśmy starsze i więcej od świata wymagamy. Ale to też prawda... Jesteśmy starsze, mamy swoje przyzwyczajenia, swoje ocekiwania... Kiedy pojawiłam sie na tym topicu byłam sama. Sporo po rozstaniu, pogodzona ze światem i samą sobą. Cieszyłam się \"wolnością\"... Miałam chwile załamania, ale wierzyłam, iż świat należy do mnie... Dziewczynki zawsze powtarzały, że tyle we mnie optymizmu... To prawda - w każdej sytuacji starałam się dostrzec coś dobrego... Po dwóch latach znów jestem sama, ale... jest inaczej. Mam za sobą związek, który dodał mi skrzydeł, sprawił, że unosiłam się nad ziemią i byłam po prostu i banalnie szczęśliwa... Bywały \"złe dni\", ale kochałam i czułam sie kochana... Mam za sobą czas choroby i życia w strachu, czy nadejdzie jutro, a jeśli tak, to jakie ono będzie... Z takim bagażem doświadczeń nie można być wciąż tym samym człowiekiem... Każdego dnia staram się na nowo wierzyć, że będzie lepiej. Że i dla mnie kiedyś zaświeci słońce, jeszcze będę po prostu szczęśliwa... Mam prawie trzydziestkę i zaczynam kolejny raz od początku... Tylko, że to nie jest życie we dwoje, w rodzinnym gronie- jakby mogła wskazywać metryka, a życie w pojedynkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny dołączam się , i jezeli pozwolicie bede od czasu do czasu wtrącać swoje trzy grosze...ale pozytywne? Pewnie, że z bagażem doświadczeń, człowiek nie może być ciagle taki sam...ale dlaczego mamy się zmieniać przechodząc na tę smutną stronę. Gosiu, rozstałas się po dwóch latach , a związek dodał Ci skrzydeł, więc tym bardziej upadek bolał...a pomyśl, jak ludzie zyja ze sobą po kilkadziesiąt lat, szcześliwie i w zgodzie i nagle jakiś fatalny traf lub choroba zabiera jedna osobę...jak to musi boleć? Obecnie , jestem w związku, mam prace i zdrowie...ale nie zawsze tak było i nie wiem czy tak bedzie. Dostałam nie raz po d...., spotykałam facetów ,że nawet jak teraz myśle to zbierają mi sie łzy w oczach z bólu, byłam zarejestrowana w urzedzie pracy...nienawidziłam swojego ciała..... Ale zawsze wierzyłam,ze bedzie inaczej , po prostu \"nie ma bata\", musi być lepiej. Kolezanki zakładały rodziny, ja dłuuuugo nie, nie miałam nawet widoków, bo ciagle zaczynałam od nowa i od nowa. Ale wiecie co, zawsze miałam nastawienie , pozytywne, cieszyłam sie szczęściem innych, przez co znajomi nie rezygnowali ze spotkań ze mną... Przyszedł jeden raz, a konkretnie poznałam meżcyznę, nie wiem jak to się stało, po 4 miesiacach znajomości bylismy zaręczeni , a po roku małżeństwem...które trwa. Teraz wiem, że te wszystkie porazki sprawiły,że po prostu przestałam analizować moje zachowanie, co robiłam nie tak...po prostu puściły lody, dałam sobie luz...dlatego wszystko sie powiodło. Cos we mnie zaskoczyło... Dziewczyny , szkoda czasu na zastanawianie się nad sobą, trzeba do przodu, bo jest tyle rzeczy do zrobienia i tyle ludzi do spotkania, trzeba byc otwartym i uśmiechniętym, bo to zaraża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozwolę sie nieco nie zgodzić z powyższą wypowiedzią... Ból po odejściu kogoś, kogo kochaliśmy, a kogo zabrała choroba lub też tragiczny wypadek jest jednak inny niż ból po odejściu kogoś, kto tą decyzję podjął samodzielnie. Pewnie, że i po jednym i po drugim rozstaniu przeżywamy żałobę, ale to inne żałoby... Napisałaś, iż nie traciłaś pogody ducha, cieszyłaś się szczęściem innych i dlatego znajomi nie zrywali z Toba kontaktów. To wspaniałe, że umiałaś odnaleźć dobre strony we wszystkim, lecz czy to jest wyznacznik utrzymywania kontaktów??? Osobiście bardziej cenię sobie tych ludzi, z którymi łączą mnie nie tylko radosne przeżycia, ale też i te smutne... Bo czy chodzi o to, żeby tylko z drugim człowiekiem się śmiać??? Czasem można też wspólnie popłakać, podzielić się smutkami, tym, co nas dręczy i boli. Pewnie, że ludzie wolą usmiechniętych towarzyszy, lecz życie nie zawsze nastraja nas optymistycznie... A i niekiedy ludzie znikają z naszego życia niezależnie od naszego stanu ducha. Tak się po prostu dzieje... Przestajemy już nadawać na wspólnych falach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie,że bycie usmiechniętym i odnajdujacym wiecznie dobre strony nie jest wyznacznikiem utrzymywania kontaktów. Ale z pewnościa ułatwia nawiązywanie nowych kontaktów. Myslałam raczej o tym jak podchodziłam do szcześcia znajomych, oni byli w siódmym niebie a ja odwrotnie, nie miałam się czym chwalic...tylko wytłumaczyłam sobie tak,że fajnie jest że oni sie odnależli , ja tez tak bede miała,i że to kwestia czasu...Eh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jezor mnie świeżbi... i jeszcze jedno Gosiu, nie rezerwuj duzo czasu na rozpaczanie po M, czy jest wart tego , skoro sam odrzucił twoje serce? A może juz \"chodzi\" obok ciebie ktoś nowy i czeka na twój znak, a tu nic.... tylko oczy w dal wpatrzone? No powiedz sama? Dobra już sie nie odzywam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Kanapowiczki :) (mi tez to określenie sie podoba) Pozowlicie, że dołacze sie do tej dyskusi Gosi i Kafetki. Zgadzam sie po czesic z jedna i drugą. Prawdą jest, że rozstanie boli inaczej, chyba bardziej jak ktos nas zostaiw od tak sobie odejdzie i juz. Mam przyjaciókę ktora utraciła dwoch narzeczonych. Jeden zginął w wypadku po 7 latach szczesliwego zwizku. Drugi zostawił ją jak psa po roku znajomości 3 miesiace przed ślubem. Wiem ze ona barzdiej cierpiała po tym drugim. Cierpiała ze została sama ale jeszcez dodoatkowo, ze ktos ją porzucił, zostawił, nie docienił itp. Wtedy popadamy nie tylko w rozpacza ale czujemy sie ze chyba \"coś z nami nie tak\" . Kafetko - zgodam sie z tym ze optymizm zaraza i przyciąga innych. Warto się uśmiechać, cieszyć ze szcześcia innych bo to procentuje. Ja próbuję tak każdego dnia. Ale przychodzi i taka chwila, ze juz mi sie nie chce ze znajomymi rozmawiać. Unikam ich bo do mogę im powiedzieć?? Ze u mnie znowu żle, ze mam doła albo nie wybieram sie nigdzie na wakacje. że chyba nie kocham narzeconego. Bez sensu. Wtedy lepiej nic nie robić. Kłamać nie chcę i nie potrafię. Pozdrawiam was kochne dziwczyny. Agę i Kathlin tez ::))) Oczywiscie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Kanapowiczki ;-) U mnie chyba przełom. Po tych wszystkich okropnie długich miesiącach męczarnii, wreszcie widzę światełko w tunelu. Mam nadzieję, że to nie chwilowe i tamto już nie wróci. Facet, który mnie kochał \" na zawsze\" i \"ponad życie\" ma mnie głęboko i zwyczajnie przestałam dla niego istnieć a teraz nadchodzi moment, że mnie już teżprzestaje to obodzić. Rozglądam się co się dzieje wokół. Myślę, że nauczyłam się już żyć, funkcjonować sama. Teraz jestem jednością. Trzymajcie kciuki, żeby mi to nie mineło!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotna połóweczka
Witam! 🌻 Wiecie moje drogie panie, tak sobie myślałam,postanowiłam podjąć pewną decyzję. Zmienie coś w swoim życiu - na lepsze, aby nie popaść w stagnację. Wiem,że to zabrzmiało banalnie ale chciałbym zająć się głównie moim życiem uczuciowym. Trzymajcie za mnie kciuki. Na pewno sie odezwę:) pozdrawiam baaaardzo serdecznie 😘 Kathlin,Kafetkę, Agę, Gosię i przesyłam dobre fluidy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie, że radośc i usmiech zaraża, ale... czasem nie ma sie ochoty usmiechać... Ja nie lubię robić niczego na siłę... Jeśli ktoś ma mnie przestać zapraszać na wspólne pogaduchy, bo sie nie uśmiecham, to trudno... Nie mam ochoty udawać, że jest dobrze, jak nie jest... Już nie... A ponieważ jestem mało teraz optymistyczna... zamilknę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No dobra...to z innej beczki - jak sie ma takiego meeega doła, to trzeba liczyć że kiedyś musi byc dno , a potem to juz zostaje nam tylko odbicie sie i hopla w górę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciekawa teoria Kafetko:)Ja co prawda nie mam jeszcze mega dola...ale chyba blisko;)Ale nie bede narzekala:)Ostatnio staram sie wracajac do domu cos z soba zrobic-czyt. biegam albo jezdze na rowerze..bo swiadomosc,ze mam prace a poza nia nic wiecej przygnebiala mnie:( pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i co jest? Upały nie sprzyjają żeby przysiąść na chwilę i napisać coś? Pewnie tak, bo mnie szczerze mówiąc się niewiele chce. U mnie po staremu, wciąż widuję się z panem E. chociaż ostatnio mam do niego duży dystans, bo mam wrażenie, że ktoś się w jego życiu pojawił... Co chwilę jakieś telefony, a wcześniej raczej niewiele osób do niego dzwoniło. A ostatnio umówił się ze mną na wieczór, a potem udawał że nie wie o co chodzi... Wyobrażacie sobie? I to ma być przyjaciel... Panie Boże - chroń mnie przed przyjaciółmi, bo z wrogrami sam sobie poradzę. A tak poza tym, nie wiem jak Wy, ale ja niedzieli nie znoszę. Zwykle jest jakaś senna i beznadziejna. I zawsze zaczynam już myśleć o nieuchronnie zbliżającym się poniedziałku....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×