Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MM-

On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną

Polecane posty

Wróbla, machnij emilka do mnie - mam adres w profilu. I gratulacje z powodu powiększenia rodzinki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yenny, wysłałam. Założyłam sobie nowy adres i zainicjowałam jego działalnośc mailem do Ciebie, daj znać tutaj czy doszedł. No i odpisz koniecznie! lecę na ćwiczenia dla pań ciężarówek. Po ostatnich, nie mogłam się ruszać, taką mam świetną kondycję! Ciekawe kto mi bedzie nosił brzuch za kilka tygodni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zombi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OCZY OTWARTE
....radze miej..... na ogol (choc nie zawsze) towarzyszka w okresie rozwodu to tylko "chusteczka" do otarcia łez (no moze po mesku to : odejscie w zapomnienie tego co bylo) ..... facet jest w stanie stworzyc nowy zwiazek kiedy sie calkowicie odetnie od spraw rozwodowych - wiec miej sie na bacznosci.....nie wiem czy Ci nie podziekuje jesli faktycznie w ogole sie rozwiedzie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny! Przywiało mnie tu z forum \"drugie żony i matki\" :) Niewątpliwie ten topic jest w moim przypadku bardziej na miejscu, jako że mój mężczyzna jest w trakcie rozwodu... Ale jakoś tak wyszło, że \"wynurzałam się\" właśnie tam! :) W telegraficznym skrócie: Nie jestem powodem rozpadu małżeństwa. Mieszkamy ze sobą od prawie roku. Prawie ex-żona ma ciągły stosunek roszczeniowy, mimo że ich rozstanie było jej decyzją. Ma córkę (nastawianą anty) a ja w tej kwestii zero doświadczenia. Koniec. Kropka. Piszę, bo zbliża się termin rozprawy. Jest coraz gorzej. Coraz więcej stresu. Mam mętlik w głowie. Mam dosyć. Na pierwszą rozprawę czekamy już 8 mieisęcy. Czy kolejny termin będzie za rok? Ile to może trwać... Miewacie czasem takie straszne doły, z których ciężko się wygrzebać? nA pewno. Ale jak sobie z tym radzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja staram się myśleć optymistycznie... A na termin kolejnej już rozprawy przychodzi nam, tzn. głównie jemu czekać już zbyt długo... I czasem sił brak, ale grunt to wierzyć w to uczucie jakie jest pomiędzy nami. A ono jest wielkie. I w Twoim przypadku chyba również, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heartbreaker, sama wiesz, że gdyby nie miłość nie tkwiłabyś w takim związku! :-) Tak jak wcześniej napisałam, na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy czekał 8 miesięcy. Mimo, że rozprawy ugodowej już nie ma, wiemy, że na jednej rozprawie się nie skończy. Rozwód ma odbyć się bez orzekania o winie, podziału majątku nie ma, bo ON zrzekł się wszystkiego. Jedyne ALE to alimenty... Wiem, że ONA będzie walczyć długo. Wiem również, że w swojej walce nie zawaha się użyć dziecka... Ale ile to się może ciągnąć? Rok? Dwa lata? Więcej? Dziewczyny, proszę opiszcie co się działo na rozprawach u Waszych mężczyzn? Na co najlepiej się przygotować?? To już za 2 tygodnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Serduszko 🌼 dziewczyny, każdy rozwód to sprawa indywidualna...może się ciągnąć ale nigdzie nie jest powiedziane, że nie może sie skończyć na jednej rozprawie! najważniejsza kwestia to taka, że obie srtony chcą rozwodu i że rozwód jest bez orzekania winy, cała reszta to sprawa dogrania, nawet alimenty nie takie straszne jak je malują. jeśli zona nie chce rozwodu, upiera sie przy separacji, albo żąda orzeczenia rozwodu z winy wyłącznej męża to jest problem, bo trzeba powoływać świadków i conajmniej są wtedy trzy rozprawy, częściej o wiele więcej, a licząc po ok 3-4 miesiące między rozprawami to same sobie policzcie ile to może się ciągnąć... u nas na przykład, pani żona upierała się przy separacji a że robiła jeszcze różne jaja łącznie z kradzieżą majątku to byliśmy nastawieni na walkę i na piekło.... a trafiła się normalna sędzina i zauważyła, że w separacji to państwo są już ponad 3 lata i skoro jest rozkład trwały i całkowity to są przesłanki do rozwodu i ...skończyło się na jednej sprawie. tyle że z orzeczeniem winy, za zgodą ale jakie to ma znaczenie, tak na prawdę... mówię Wam, wiele zależy od tego jak sa do rozwodu nastawione obie strony, do samego rozwodu, bo wszystkie inne rzeczy można jakoś ustawić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny! Piszę do Was, bo muszę to z siebie wyrzucić. Jutro pierwsza rozprawa......... ONA przed rozprawą rozbestwiła się strasznie. Wymaga, żąda, szantażuje... A on się godzi, bo chce szybkiego rozwodu. \"Chcesz szybkiego rozwodu? To zrób tak jak ja chce!\" Nie mogę znaleźć swojego miejsca. Drażni mnie fakt, że ma teraz nad nim taką władzę i tak bezczelnie to wykorzystuje. Tak naprawdę rozchodzi się wyłącznie o kasę. Niby wszystko dla dobra dziecka, ale o dziecku nawet się nie mówi. Zapytana tydzień temu czy złożyła pismo do sądu w odpowiedzi na pozew odpowiedziała że nie... A wczoraj okazało się, że nie tylko takowe pismo złożyła, ale będzie miała również świadka i adwokata (zaznaczam, że rozwód PODOBNO ma się odbyć za porozumieniem stron!!!). Opisywałam już moją historię tu na tym forum, więc wiecie, że rozwód był jej decyzją...Mój partner zaczyna od zera - zrzekł się całego majątku na rzecz żony i dziecka. A teraz jest walka o alimenty... Bo żądana kwota przewyższa możliwości zarobkowe mojego mężczyzny. Tu nie chodzi o to, że on nie chce płacić. On zwyczajnie tyle NIE MA. Ale co tu dużo mówić, jako \"matka-Polka\" jest z góry wygrana w sądzie. Jeszcze może wyciągnąć temat naszego związku... i nie ważne, że córka mojego NM opowiada nam nie o jednym, a o trzech \"kolegach mamusi\". Tak bardzo bym chciała, żeby jutro ten koszmar się skończył. Prawnik powiedział, że jeśli strony są zgodne, to rozwód może zostać orzeknięty na pierwszej rozprawie. Ale strony chyba nie są w niczym zgodne... Mam jeszcze jedno pytanie. Gdzie w tym całym bajzlu jest miejsce tej \"drugiej\"? Niby to jej nie dotyczy... a jednak warunkuje o jej przyszłości. I bądź tu mądry... Dziewczyny... Gro z Was przechodziło przez to co ja teraz. Wspomóżnie radą potrzebującą... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm.. rozumiem Cie doskonale.. my idziemy jutro zlozyc pozew.. i też chodzi tylko o kase:O (chociaz jej oficjalna wersja- to dobro dziecka). Trzymam za Was kciukasy;) a Ty za mnie też potrzymaj chwilke jeśli możesz:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cała prawda o... Pewnie!:-) My od złożenia wniosku do pierwszej rozprawy czekaliśmy 9 mieisięcy... :( Aż strach pomyśleć na kiedy wyznaczą kolejny termin... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cała prawda i w.next wpiszcie sobie adresy w profilu, albo naklikajcie do mnie - adres w profilu ;) - ważne!!!!! buzia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Celi xx--- proszę o wsparcie:-( ... adres w profilu. To już dziś. Zaraz chyba zniosę jajko. Ex w odpowiedzi na pozew zażądała 1800zł alimentów. Śmiech na sali... Nie wiem co wywinie dziś na rozprawie, ale napewno coś wymyśli... Jeszcze tylko kilka godzin...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj next :-) Moje drogie kobietki muszę wam powiedzieć, że posiadając już pewne doświadczenie i będąc w związku z facetem po przejściach drugi raz nigdy w życiu nym się na taki związek nie zgodziła. Ostatnie lata dały mi tak popalić, że nikomu tego nie życzę i doskonale Was rozumiem. Trzymajcie się cieplutko papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martys100
Obserwuję ten topic od miesięcy... i jestem zaskoczona że podumiera w takim tempie... Czas abym ja dołaczyła i przedstawiła swoją sytuację... Ja wolna i On żonaty (z dzieckiem)... Bylismy razem 6 miesięcy. Znając sytuację byłam obok i spędzalismy ze sobą dużo czasu... nawet każdy weekend. Wiedziałam ze Jego pozycie z żona jest skończone i nie tylko z Jego opowieści. I trafiło... pojawiła się miłość i stworzylismy "związek". Pozew w sądzie pojawił się po 2 miesięcach, a po 3 kolejnych miesiącach pierwsza rozprawa... Wszystko się odwróciło... pojawiły się we mnie wątpliwości i odczuł to On. Od tamtej pory były wyrzuty i brak wzajemnego wsparcia. Rozstałam się z Nim... lecz mimo że nie jesteśmy razem od 4 miesiący ciągnie Nas do siebie... Szukamy kontaktu, pragniemy bliskości i nie zmienia się jedno - ja kocham Jego i On kocha mnie - wkońcu się do tego przyznalismy na spotkaniu. Tak dawno się nie widzielismy i było tak jak kiedyś... wszystkie dobre uczucia wróciły. A jedno było niesamowite - poczułam, że zawsze będzie przy mnie tak jak ja przy nim, niezależnie od życiowych sytuacji. Nie postanowilismy nic... każde z osobna musi zdecydować czego chce od drugiej strony. Nie pójdziemy na żywioł... A rozwód w toku... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Martyś... Topik nie podumarł...może tylko ten temat... Znam uczucia które towarzyszą tobie... Znam je doskonale, bo ja pod koniec rozwodu mojego partnera poczułam w sobie nigdy wcześniej nie odczuwaną wątpliwość. On już się rozwiódł, a ja go od siebie odsunęłam... Dlatego, ze nie jestem pewna czy chcę z nim być i czy wciąż kocham... U Ciebie sytuacja o tyle dogodniejsza, ze wiesz, ze kochasz... Myślę, ze po rozwodzie może coś się zmienić... tzn. Twoja postawa w miłości do niego i w chęci bycia z nim może stać się bardziej określona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje Kochane. Te co wierzyły we mnie i co nie wierzyły. Od ostatniego mojego postu sprawy przybrały szybki obrót. Wprowadziłam się do niego ponownie. On szybko się rozwiódł. Niedługo potem oświadczył się mnie i poślubił :)))))))) teraz jesteśmy już 9 miesięcy po ślubie. Jest nam cudownie. Jesteśmy nierozłączni, każdą chwilę chcemy spędzać razem. Jesteśmy bardzo dopasowani. Oby było tak dalej :D Chciałabym, abyście wiedziały, że można zbodować szczęście na nowo! Bez walki się nie obyło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heartbreaker bardzo się cieszę! widać, że może się udać! ...a mój mąż właśnie robi mi śniadanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martys100
Zajrzałam do Was i ciesze się ze topic żyje... ale ja coś obumarłam :-( Sytuacja nie ulega zmianie, nadal kocham... a to przeciez uczucia najważniejsze. Przeniósł się do innego miasta... sam. Nałozył na siebie więcej obowiązków służbowych i mam wrażenie że ucieka... Pojawia się raz na 2 tygodnie (kontakt GG mamy), ale nie widujemy się bo ja stworzyłam świat bez Niego. Bez Niego i zarazem bez innego mężczyzny przy boku. Spotkania z Nim nie zmienią juz nic... smutno mi tym bardziej że to mi zabrakło sił aby walczyć. A i Jemu jest wygodnie... nowe miasto, nowi ludzie i tak łatwo zatracić się w pracy (typowy pracoholik). Cieszy mnie mysl, że niektórym z Was się udało... i Wasze życie pasuje na topic np o tytule "udany związek z rozwodnikiem"... co Ty na to MM-...? ;-) I daje to nadzieję, i o dziwo mi też... Kto wie czy nie zawalcze o Niego... bo przyznac się musze, ze pełne szczęście może mi dać mój rozwodzący sie Przemo. Ps. Heartbreaker... masz podobna sytuację jesli chodzi o stan umysłu - wątpliwości, tylko z ta różnica że On już jest przy Tobie i dla Ciebie. Trzymaj się i może wkrótce napiszesz, że to było chwilowe zawirowanie... ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja myślę, że trzeba walczyć, nawet jeśli u drugiej strony wiary brak. Najwazniejsza jest miłość. Obustronna. Tego Wam życzę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martys100
Witam. I jednak spotkanie z Nim zmieniło coś... Ostatni weekend spedziliśmy razem w Krakowie i Zakopanym... To "coś" to zaledwie początek by znowu wszystko odżyło. Watpliwości są nadal, czy znowu zblizymy się tak do siebie, czy pokonamy bariery czasu i odległości, czy wytrwamy w odbudowie skomplikowanego związku. Boimy sie otworzyć i planowac przyszłość... Padly jednak słowa z Jego ust... "postarajmy się o Nas..." i to magiczne "kocham Cie"... Tym razem aktywniej powalcze... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Była zakochana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TAKA JEDNA..
CZYTAM TO PRZEZ PRZYPADEK I NIE ROZUMIEM WAS DZIWCZYNY!!! nAPRAWDE NIE ROZUMIEM!!!facet jest w trakcie rowodu...Wy czekacie marzycie o pieknej milosci o deklaracji uczuc Z jego strony.. mowicie ze dopoki rozwod..to nie ma otwartych drzwi...itd.. TO JA NIE ROZUMIEM-CZY WY SIE NIE KOCHACIE???? jak mozecie czuc sie samotne/??????? ok..na obrone powiem ze moj facet tez jest w trakcie rozwodu..ale przeciez ja zz tego powodu nie cierpie!!!!bo wiem ze on mnie kocha mimo ze nigdy tego nie powiedział!!! nie czuje sie oodrzucona mimo ze wiadomo ze on sie rozwodzi...bedzie chcial sobie ukladac zycie ze mna to sobie je ulozy!!! to sie nazywa prawdziwa milosc! ja chce tylko tego by moj facet byl szzesliwy! jesli uzna ze to ja mu dam szczescie..to z pewnoscia bedziemy rrazem! ale Nigdy! nie daje mi odczuc ze jestem mu niepotrzebna!!! A wiadomo ze w takiej sytuacji gdy sie ktos rowodzi lepiej nie wnikac do cudzego zycia..-dla bezpieczenstwa calej sprawy..ot co wam chcialam napisac..glupie jestescie ze siedzicie na tym forum i szlochacie bo Wasz Pan sie rowodzi...a ja bym postawila pytanie inaczej-czy ten wasz Pan zasluguje na to by przez niego szlochac? skoro tak bardzo cierpicie? wielki paradoks według mnie... dodam ze moj PAN rozwodzi sie dla siebie..nie dla mnie-a dla mnie NAJWAZNIEJSZE JEST JEGO SZCZESCIE!!!!i to wszstko co chcialam na ten temat napisac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziewczyna_po_przejściach
w ubiegły weekend dołączyłam do Waszego grona. poszłam na wesele z bratem mojego kolegi.. od razu poinformowal mnie jaka ma sytuację i udzielił mi wiele informacji o sobie.. jest w trakcie rozwodu-sprawa za 3 tygodnie. jest 5 lat starszy ode mnie. mimo ze oboje sobie obiecywalismy ze do tego nei dojdzie-zaiskrzylo miedzy nami.. moze ze wzgledu na podobienstwa ktore nas łączą, moze przez to ze od dlugiego czasu oboje czujemy sie samotni i nienasyceni, moze tez wplyw miala atmosfera slubu i alkohol.. wiele rozmawialismy.. staralismy sie zaczac tą znajomosc bez zbednych niedomowien.. i gdybysmy sie nie powstrzymali doszloby do czegos wiecej niz tylko pocalunki.. dba o mnie.. i nie chce mnie skrzywdzic.. dlatego tez wspolnie dokon alismy decyzji ze do czasu rozwodu bedziemy traktowac sie jak kolezenstwo.. on boi sie ze jegop zona wywinie jakis numer.. powie na sprawie ze go kocha.. a on w tym czasie narobi mi nadzieji i bede cierpiec.. ale ja mimo wszytsko chyba juz poczulam lekkie zaangazowanie..nie mysle o niczym innym tylko o tym czy bedziemy mieli szanse czy sprawa rozwodowa je raz na zawsze przekresli..bardzo chcialabym kontynuowac ta znajomosc, rozwijac ją.. jestem w stanie zaakceptowac to z enie ma on czystej karty.. w życiu nei spodziewałam się że będę zainteresowana żonatym mężczyzną.. jestem chyba jeszcze w lekkim szoku..ale panicznie boje się tego ze nigdy nie dowiem sie czy to by nam wyszlo czy nie.. ze nawet nei bedziemy mieli szansy sie o trym przekonac. .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ....yola
Czy ktoś tu jeszcze zagląda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×