Efka43 0 Napisano Wrzesień 4, 2007 Izolindo samochodem jako pasażerka mogę jechać nawet na ..koniec świata ..gorzej jak wysiądę i wtedy trochę mną porzuca na boki ;) ale po jakimś czasie wszystko dochodzi do pionu ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
jagoda45 0 Napisano Wrzesień 4, 2007 Witam wszystkich i posyłam całuski Ostatnio nie mam czasu żeby sobie z Wami poklikać , mam dużo pracy, i jeszcze więcej problemów i tak w zasadzie to czytam sobie co piszecie. Garbata pomimo swoich agresywnych tekstów o czym świadczą używane znaki interpunkcyjne takie jak wykrzykniki czy znaki zapytania w dużych ilościach ma rację w jednym cyt.\"czasami trzeba spojrzec prawdzie w oczy ,skonfrontowac sie z nia,czasami taka konfrontacja moze byc bolesna,ale konieczna dla lepszego jutro\" Sama ostatnio doświadczyłam takiej konfrontacji (była bolesna dla dwóch stron) i o dziwo przyniosła ukojenie , spokój, i nic strasznego się nie stało. Ktoś dowiedział sie, że mnie może coś się nie podobać i mam prawo wyartykułować swoje uczucia. To też jest zasługa psychoterapii i nauki wyrażania swoich uczuć bez krzyku, żalu, pretensji. Garbata zaczernij się to nikt się nie podszyje pod ciebie. Podzielam apel żeby wypowiadac sie pod swoim nikiem. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość AnGeLa - Napisano Wrzesień 4, 2007 kolejny cięzki wieczór :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość szramka_25 Napisano Wrzesień 4, 2007 Hej wszystkim! Z moja nerwica walcze juz rok,obecnie biore seroxtat i alprox,a objawy jakie byly takie sa( uczucie otępienia,paniczny lęk,uczucie,że zaraz umrę,zemdleję,ucisk żołądka)... Rozpoczelam miesiac temu psychoterapie ale na razie bez efektu i wiecie co?...nie mam sil na to dranstw!!!,mam gdzies konflikty wewnetrzne i walke emocji- ja tylko chce zyc normalnie,cieszyc sie moimi dziecmi,praca,zyciem...codziennie sie boje,mysle,ze umieram i jakos tak ta mysl mnie nie opuszcza-ze moje zycie dobiega konca,ze nic mnie nie spotka w zyciu dobrego...nie myslcie sobie,ze nie mam woli walki-pewnie,ze mam!jednakże z dnia na dzien,z ataku na atak moje wnetrze sie wypala...pozdrawiam wszystkich znerwicowanych Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
elaga 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 Szramka doskonale Cię rozumie ale początki są zawsze trudne. Najważniejsze że zaczęłaś terapie więc teraz to będzie już tylko lepiej. Nie rezygnuj. To jest bardzo ciężka praca nad sobą i wymaga czasu więc mniej cierpliwość. Powodzenia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość szramka_25 Napisano Wrzesień 5, 2007 Dzieki,ale juz jestem na etapie kiedy boje sie wszystkiego...czuje non stop strach-24 h na dobe,zero stabilnosci,bezpieczenstwa...caly czas na lekach na uspokojenie,bo bez tego sie nie da,a najgorsze jest uczucie jakbym wychodzila z siebie i byla obok,jak rzeczywistosc mi sie zmienia...oj,ile sie dziewczyny i chlopaki leczyliscie na to swinstwo? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
elaga 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 Ja się leczę już 17 lat. Powiem Ci że początki miałam bardzo ciężkie. Musiałam zwolnić się z pracy, zerwałam wszystkie kontakty, nie byłam w stanie wyjść z domu. Pomału odzyskałam równowagę ale naprawdę bardzo powoli. Obecnie pracuję czuję sie trochę lepiej. Niestety bardzo długo to trwało. Ale pocieszę Ci, że jest to indywidualna sprawa, ty może wcześniej z tego wyjdziesz czego bardzo Ci życzę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość szramka_25 Napisano Wrzesień 5, 2007 Współczuję:(...mnie trzyma od roku,ale dość intensywnie. Każdy dzień to dla mnie walka i strach, natrętne myśli, złe samopoczucie i ogólnie dramat:(...w tym wszystkim uczestniczą moje dzieci,mąż...małżeństwo mi się sypie z mojego starchu przed bliskośćią,czego nie rozumiem,bo zawsze wydawało mi się,że potrzebuje bliskości jak każdy...ale o dziwo,gdy nie ma przy mnie męża dłużej nerwica jakby rozpływa się we mgle,jestem normalna:) dziele wlos na czworo i tak sobie mysle,ze moze to przez moje malzenstwo,moze powinnam z niego zrezygnowac... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość szramka_25 Napisano Wrzesień 5, 2007 I znowu atak...biore seroxtat prawie tydzień i mimo wszystko dopada mnie...cała się trzęsę,dopadło nagle oblewając zimnymi potami i strach...boję się Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość 123-asa Napisano Wrzesień 5, 2007 to za krotko na poprawe ,przynajmniej 2 tyg.a nawet dluzej trzeba czekac na dobre dzialanie ,poki co trzeba by dobrac cos z uspokaja.typu xanax ,ktore zniweluja uboczne dzialanie leku Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Efka43 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 Witam wszystkich .. Szramko ..lek który bierzesz trzeba przynajmiej miesiąc czasu zarzywac żeby poczuć ulgę , dopiero po tym czasie jak nadal masz takie objawy to lekarz który ci je zapisał powinnien zmienić na inne jesli one nie pomagają . Uzbrój się w cierpliwość i daj sobie czas , skoro cierpisz od roku to jest też szansa że twój organizm szybciej sobie poradzi , że szybciej poczujesz ulgę . Rozumiem doskonale jak się czujesz bo ja tak samo się czułam , miałam takie same myśli ... ale uwierz warto walczyć . Uwierz że wrócą te wspaniałe dni ..chociaż i te ze spadkiem samopoczucia także mogą być ..bo przecież tak ma kazdy człowiek . Co do Twojego małżeństwa , przypatrz się dobrze co jest w nim takiego że czujesz się lepiej gdy jesteś sama ... ja długo bałam się bliskości męża bo w dzieciństwie stale brakowało mi tego i bałam się znów zostać zranoina i odepchnięta..bałam się kochać i uwierzyć w słowa drugiej osoby .. Nie miałam zaufania do ludzi ...Jesteś dzielną dziewczyną bo nie czekasz aż cos samo przejdzie tylko walczysz , jesli chodzisz na terapie zapytaj jaki może być powód twojego lęku przed bliską osobą ... czasami rozmawiając człowiek dochodzi sam do powodów i zaczyna wtedy rozumieć swoje postępowanie ..wtedy też ma się mozliwość wyboru czy nadal zostawić tak jak było czy coś zmienić w zyciu .. Powodzenia zyczę ;) i teraz cierpliwości zeby leki u Ciebie zaczeły działać . Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
iwka55 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 Cześć , Dzisiaj trafiłam na wasz temat , chciałabym się przyłączyć. Uświadomiłam Sobie że moje problemy trwają od dziecka , moje całe życie podzielone jest na fazy szczęścia przeplatane chwilami takiego doła że czasem już mysle ze sobie nie poradze. Generalnie jestem osoba bardzo radosna i z ogromnym poczuciem humoru ludzie lgna do mnie jak mam dobry nastrój lubia sie pozalic wygadać , a ja lubie doradzac wysłuchac rozbawić. Ale jak mnie dopada zamykam sie w sobie straszliwie. Zawsze problemem był mój ojciec który czynił z mojego domu piekło ale uciec ( tydzień ideał a w weekend ham pijak ) nie mogłam bo trzymała mnie w domu mama która bardzo kocham. Potem ojciec sie poprawił i byłam szczęsliwa, dopuki nie rozstałam się z facetem po 7 latach generalnie był strzasznie niezaradny FUJARA ale trzymałam się go kurczowo aż po wielu awanturach mnie zostawił dla innej . Życie mi sie skończylo i gdyby nie leki nie wiem czy byłabym jeszcze na tym świecie. To było dwa lata temu , potem poznałam mojego narzeczonego jestesmy dwa lata i dzisiaj wiem że całe życie na niego czekałam jest moim ideałem i bardzo sie ciesze ze mój ex facet zerwał ze mna bo teraz mam faceta o jakim zawsze marzyłam - a były facet wydzwania i chce wrócić palant. Więc mieszkam z moim nowym misiem dwa lata i jestem przeszczęślwia , i wszystko by było oki gdyby nie dołek który wrócił ponad tydzień temu. Nie moge sobie poradzić wszystko mnie dołuje dobija wnerwia zaczeło sie od kłopotów niewielkich w pracy ale spowodowało że moje całe zycie mnie przeraża znowu leki nerwy bóle żołądka i poczucie bezsensu taki straszne.... Poradźcie prosze czy mam się udac do psychiatry czy psychoanalityka bo nie wiem co robic??? Całuski Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość szramka_25 Napisano Wrzesień 5, 2007 Dzięki... zażyłam alprox i po kilkuminastu min. ulżyło mi... i nie wiem czy to działanie seroxtatu ,ale nie nakręcałam się strachem jak to zwykle bywało... jeśli chodzi o moje małżeństwo to ja tak czuję ,że się w nim duszę,a życie też dało mi w kość-ojciec alkoholik,matka też, bulimia,a teraz nerwica...wyszłam z bulimii sama i jak poczułam,że już mnie nie dotyczy pojawiła się nerwica...staram się normalnie funkcjonować,ale wiecie jakie to trudne... iwka55, wiesz co...gdybym mogła cofnąć czas,poszłabym do psychologa dawno dawno temu...może uniknęłabym nerwicy...jeśli tylko czujesz taką potrzebę poukładania sobie czegoś w głowie,a czujesz ,że sama sobie z tym nie radzisz idź.mój ojciec,który pił też tylko w weekendy zniszczył mi dzieciństwo,a teraz gdy mam swoją rodzinę nie potrafie o tym zapomnieć i jest to przy mnie jak kula u nogi... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość szramka_25 Napisano Wrzesień 5, 2007 I efcia wiesz co? Problem bliskości u mnie jest taki,że ja nie przywykłam do tego,że dwoje ludzi może normalnie,w zgodzie ze sobą żyć...poza tym moje uczucia wygasły przez ciągłe kłótnie i awantury...no i mam coś takiego w głowie,że facet zawsze zawala,tak jak mój ojciec.A mój mąż jest przy mnie...po prostu jest i nie zawodzi mnie i kocha...to ze mną jest coś nie tak...że ja nie chce z nim być...a jak jestem sama,nikt mi nie ględzi,nie sprawdza mnie,nie przyczepia się i nie tłumaczy,że to wszystko dlatego,że chce być blisko mnie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
iwka55 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 szramka, Jak czytałam Twój tekt to tak jakbym o sobie pisała , jak dobija mnie podły nastrój wyrzywam sie na moim kochanym facecie a on mi tak naprwde nic złego nie robi. Jestem dla niego taka okropna a potem mysle ze taka jestem jak mój ojciec on mówił ze jest ze mnie dumny a w weekend jak wypił wyzywał mi od idiotek tępych a opotem miał wyrzuty. Dwa lata temu byłam raz u psychiatry wtedy jak mnie facet zostawił, lekarz powiedział że jestem zdrowa i bardzo silna ale moje życie zatruł ojciec i powinnam chodzic na terapie ale to olałam jak poczułam sie lepiej . Myslisz że powinnam chodzić na terapie? gdzie mam sie zgłosic do psychologa czy psychiatry? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
afobamka 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 witam EFka43-jestes niesamowita-zawsze masz dla KAZDEGO ciepłe słowo i dobra,stosowna porade u mnie tez cos kiepsko ostanio-i tez w relacjach partnerskich niby sie nie kłocimy a codziennie scysja o nic-i czuje ze to ja zawalam a maz juz nie wytrzymuje \"parcia\" dziewczyny-napiszcie mi jak to jest nigdy nie mialam wzorca rodziny(ojca nie znalam a matke pozostawie bez komentarza-zreszta pisałam wczesniej) chodzi mi o uczucia,emocje-wyrazanie miłosci etc wiem ze słowa to nie wszystko i ze nie sa najwazniejsze ale jak to jest w innych zwiazkach? moj maz nalezy do tego typu facetow ,ktorzy jak powiedzieli raz to wystarczy na kolejne 10 lat a a potrzebuje takich zapewnien:( gubie sie w tym wszystkim:( wiem ze mnie kocha-ale nie mowi o tym a ja nigdy tego nie słyszałam w dziecinstwie(zeby mnie ktos kochał) i teraz tez nie słysze i.......... wiem ,wiem -mam kolezanki ,ktorych mezowie czesto mowia im ze ich kochaja a np bija je i zdradzaja wiem ze to nie jest moze nawazniejsze ale dla mnie istotne cos w rodzaju poczucia bezpieczenstwa moj maz mowi ,ze nigdy taki nie byl(chodzi o wyrazanie uczuc i ze mu trudno pomimo ze mnie rozumie) innym razem mowi ze naczytalam sie harlekinow(hehe-za 30 lat mojego zycia przeczytalam 1) albo ze takie mowienie to tylko na filmach....... jak to jest?czy ja naprawde tak wysoko postawiłam mu poprzeczke?czy naprawde tak duzo oczekuje? czy to jest indywidualna sprawa w kazdym zwiazku? rozmawialismy juz o tym setki razy z mojej str byly płacze ,zarty,inicjatywa,zacheta,obojetnosc-wszystko chyba zupelnie nie dobralismy sie w tej kwestii probowałąm sie przyzwyczaic,zyc normalnie-ale nie potrafie wciaz mam w głowce jakas tam lampke ,ktora sie czesto zapala czemu ja nie słysze ze jestem kochana czy to brak zaufania? ufam mu ale czesto zachowuje sie tak akbym nie ufala a jemu jest przykro wtedy............. czuje ze na wszstko mialo wplyw dziecinstwo-a nie potrafie sie odciac ,zapomniec nie potrafie sobie tego wszystkiego poukłądac widze ze niszcze swoja najblizsza rodzine ze niszcze nas pogubilam sie w tym wszystkim srki-mialam chwile bo synek zasnał i czulam ze musze ten chaos wywalic z siebie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
iwka55 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 kurcze chciałabym nabrac dystanbsu do ludzi nie przejmowac się tak wszystkim a nie potrafie. Boje sie ze jak pójde na terazpie rozgrzebie sobie wszystko w głowie i bedzie jeszcze gorzej... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
afobamka 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 iwka55 ja jestem na poczatku terapii i jest...\"dziwnie\" dżizabel,Beatea?wszystko ok u Was? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Efka43 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 Afobamko tenkss za miłe słowa ;) Powiem Ci z własnego doświadczenia odnośnie uczuć w związku i braku jego doświadczania w dzieciństwie . Zobacz na swojego synka , on jest szczęśliwy bo ma Ciebie , bo go tulisz i całujesz i pocieszasz gdy coś go boli ..wiem ze to robisz bo jesteś wrażliwa ;) i kochasz swoje dziecko . Ale są też kobiety które mają problemy i boją się bliskości innych , bo zostały zranione lub właśnie nie znają tego uczucia . Gdy dziecko płacze wystarczy wziąsć je na ręce i się uspokaja bo czuje obok drugiego bliskiego człowieka . My nie miałyśmy tego , ale gdzieś tam głęboko nadal jesteśmy takie małe dzieci i nadal potrzebujemy dotyku i tych bezpiecznych ramion. Wtedy czujemy się bezpieczne , będąc dziećmi potrzebowałyśmy chwalenia i nagród ale czasami więcej było upokorzeń i strachu ..teraz na naszych partnerach wywieramy nacisk żeby nam dali to czego nam potrzeba . Ja przeszłam przez tą fazę w związku i teraz wiesz gdy potrzebuje wsparcia to mówie to żeby mąż mnie przytulił lub wręcz sama na moment się przytulam i cmokne ;) i już jest mi lepiej . Mąż wie jak bardzo potrzebuje tego słowa , ale bez przesady że bardzo mnie kocha ..więc jak rozmawiamy przez telefon bo w tej chwili go nie ma jest daleko ..ale nawet jak jest na miejscu i dzieś wychodzi to dzwoni i zawsze na koniec mówię mu że go kocham ... czasami stawiam go w niezręcznej sytuacji bo ktoś jest obok i tak dziwnie jak facet pod 50 mówi do telefonu że ja tez Ciebie kocham ;) ale zawsze mi to mówi ..wychodząc z domu gdy nie podejdę do niego czeka ..żeby dostać buziaka na miły dzień . Afobamko ja nie czekałam aż on to będzie robił ..ja to gdy potrzebowałam sama brałam ... Kiedyś usłyszałam że zawsze tylko Ja siebie daje innym a nic nie biorę co jest mi potrzebne teraz biorę ... i jeszcze powiem Ci że na któreś Walentynki mąż kupił mi serduszko takie kiczowate ale jak się naciska to ono mówi ..I love you ! i gdy wręczał mi je to powiedział że zawsze gdy będzie mi potrzeba usłyszeć to słowo a jego nie będzie obok to mam sobie naciskać aż do znudzenia ... śmiałam się że nie wiem czy nie zbankrutuje bo bedzie musiał mi stale kupować nowe ..baterie ;) tak często musze to słyszeć . Teraz już wiem , już wierzę że skoro jest stale przy mnie jest obok i okazuje mi że jednak nadal coś po tylu latach w nas jest ... to nie muszę tych słów tak często słyszeć . Ale Afobamko sama masz wpływ na wasz związek ..nie wymówkami i lamentem ale serduszkiem i słowami możesz dostać to czego Ci brak ... no i do tego trzeba jednak zaufania i wiary w tą drugą osobę . pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość szramka_25 Napisano Wrzesień 5, 2007 Ifka, ja tez myslalam,że problem mojego ojca mnie nie dotyczy,szybko wynioslam sie z domu i mialam swiety spokoj do momentu jak nie spadla na mnie odpowiedzialnosc-dziecko! Wtedy zycie zaczelo wymykac mi sie spod kontroli- bulimia,klotnie z mezem,niechec do wszystkiego,odciecie...nie radzilam sobie! i wtedy poczulam,ze chyba musze pojsc do psychologa...ale odlozylam to z braku czasu i checi... i rok temu dopadla mnie nerwica,juz nie daje rady z moimi emocjami,sama sobie wymykam sie spod kontroli i cierpie... juz za duzo,chce odpoczac od tego gowna choc na chwile... radze ci,abys poszla do psychologa, sprobowala sie otworzyc,pogadac o tym co cie martwi,nie zaszkodzi:) tylko musisz wiedziec,ze z psychologiem musisz miec dobry kontakt,musisz go lubic,dogadywac sie bo tak to dupa zbita,bedziesz sie blokowac... takze powodzenia! afobamka!, glowa do gory!nie obarczaj sie za to wszystko,nie tedy droga! problem wyrazania uczuc i okazywania ich nie dotyczy tylko was,pociesze cie:) ja przez 5 lat klotni o wszystko i o nic,ciaglego braku sexu,pretensji i zalu stalam sie zimna i obojetna... zle sie czuje w towarzystwie mojego meza,dusi mnie... psycholog mi doradzila terapie malzenska,moze cos takiego by was poratowalo??,bo ja tak mysle,ze skoro oboje macie problem z bliskoscia,tzn boicie sie jej i uciekacie przed nia ,to oboje macie problem-tylko zapewne kazdy z was ma inne motywy takiego postepowania.to wszystko dziala w dwie strony... ja to olalam sprawe,przestalam sie angazowac w bezsensowne proby ratowania malzenstwa... i co z tego,ze mialam ojca alkoholika??co z tego,ze nie radze sobie w zyciu jak mi nie zalezy na drugiej osobie??wczesniej mi zalezalo i walczylam,teraz nie... trzymaj sie i pamietaj,ze dla chcacego nie ma nic trudnego:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość evvvvva Napisano Wrzesień 5, 2007 Witam!Z moją nerwicą męcze się już 27 lat , i nie chce odejść.Pojawila sie ona tak poprostu, z dnia na dzień jak mialam 20 lat , byl ucisk w gardle , szybkie bicie serca ,brak powietrza , panika, myślalam ze umre.Pogotowie przyjechalo do mnie jedyny raz , dali jakiś uspakajacz i patrzyli na mnie, jak bym miala coś nie tak z glową.Byl też taki okres ze balam sie sama zostac i wyjsc z domu .Zrobilam mnostwo badan , ktore byly ok.Te niemile stany mam do tej pory ,ale mniejsze, nauczylam się z tym zyć , w razie nadchodzacego nie milego stanu, biore signopan , melise lub nerwomix.Tak sobie myslalam , jakim powodem bylo u mnie powstanie z dnia na dzien nerwicy , jezeli mam wspanialego meza , dzieci .Doszlam do w niosku ze poczatek mojej nerwicy , bylo zle wychowanie mnie,przez moich rodzicow w wieku dzieciecymi mlodzienczym .Za duże oczekiwania ,co do mojej osoby.Nauka i jesze raz nauka , bron boze jak by mi sie noga podwinela, to byl by wyklad w domu ,wieczny stres- i tu byl zarodek , mojej nerwicy .Rodzicow bardzo kocham , ale ich wychowanie mnie potepiam.Jak wychowywalam moje dzieci , to staralam sie nie popelniac tych bledow wychowawczych co ja przechodzilam , i udalo mi sie.Pozdrawiam i zycze wszystkim , rowniez mnie, zeby ta nerwica poszla sobie juz na zawsze od nas. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
dżizabel 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 witam cieplutko afobamko i wszystkich na forum jestem cały czas z wami ale, jak to sie mówi nie mam weny twórczej ostatnio, jakoś nastawiłam sie na odbiór mam jakiś neutralny stan do wszystkiego, może zmiania poziomu hormonów :-) afobamko wiesz... ja miałam i mam normalną rodzinę, bez głodu, picia i bicia ale za to był chłód, nie było słów miłości, ze strony rodziców na zasadzie ze to zrozumiale ze kochają, nie pokazywało sie uczuć i ja sama teraz z tym walczę też w stosunku do faceta ojciec policjant uważał ze dzieci trzeba wychowywać twardo, bo lepiej sobie radzą w życiu szanuję go i rozumiem ze było mu ciężko, ze nie umial, nie potrafił być uczuciowy, ale pewnych rzeczy mu nie wybaczę byłam z facetem 8 lat i wszystko skonczyłam, bo czułam ze go krzywdziłam, byłam okropna momentami uważałam ze jest taki miękki, niemęski, a on naprawdę mnie kochał szalenie, wszyscy to widzieli a ja go zdradziłam wytłumaczyłam sobie to tak ze byl dla mnie za dobry... teraz jestem w 3 letnim związku i mamy ślub w październiku, jak wczesniej pisałam czuje sie kochana, mam to mówione, przed chwilą nawet dostałam smsa, ze kocha i tęskni ale to nie wszystko..., ważne są rozmowy, gesty, spojrzenie są momenty ze nie potrafie tego docenić, jakoś mnie to nie kręci znowu jak nie zwraca na mnie uwagi (albo mi sie tak wydaje) to rozmyślam czy to aby nie początki wypalania tej naszej miłości i wtedy robię mu fochy, zeby o mnie zabiegał zreszą z ręką na sercu mogę powiedziec ze ciężko mi okazywać uczucie, jestem chyba jakaś oziębła (moze wyolbrzymiam) boję sie ze się narzucam... a ja lubie być twarda, silna pogmatwane to wszystko jest, ale kobiety chyba właśnie takie są kobiety z burzami emocjonalnymi, rozterkami, same siebie nie rozumiemy Afobamko ja uważam ze kobieta powinna słyszeć że jest kochana, to nas uskrzydla, czujemy bezpieczeństwo, stabilność, spokój ja jak czytam romans, to chcialabym zeby u nas tez było tak romantycznie, a potem jest zderzenie z naszą rzeczywistościa (lubie od czasu do czasu romans poczytać), tylko potem mam wymagania duże ale moze faceci czują się niemęsko, oni są honorowi, jak mowią to mowią, nie lubia sie powtarzac, jakoś sobie to tak tłumaczę wiesz ze cie kocha, zauważasz więc na pewno drobne dowody tej miłości, może jak przechodzi to cie zaczepi, dotknie, pzrytuli, moze spojrzy z miłością, coś takiego... coś takiego musi być na pewno nie ma nic złego w tym ze domagamy sie takich dowodów a to nie oznacza ze pragnąc tego niszczysz rodzinę, ty właśnie walczysz! Afobamko rozumiem cie doskonale i twoje potrzeby, wywal to z siebie na psychoterapii ech te nasze rozterki całuję sorki za rozwleczenie i może chaos ostatnio przeczytałam stare przysłowie indyjskie (chyba indyjskie)super \"jeżeli nie możesz z kimś wytrzymać to pomyśl ze tej osoby od jutra nie będzie przy tobie, jeżeli nie możesz wytrzymać samemu ze sobą to pomyśl ze jutro ciebie juz nie będzie\" Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
dżizabel 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 ja tez jestem na początku terapii i tez mogę powiedziec ze jest \"dziwnie\" Afobamko ja tez pomyślałam jak szramka o terapii małżenskiej jak myślisz jakby mąż zareagował na tą propozycję? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
liduszka 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 Hejka witam starsze i nowe nerwusiatka Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
afobamka 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 dzieki dziewczyny jak mowie swojemu T.ze go kocham to on -nooooooooo też cie kocham tylko ,ze jak ja słysze to \"nooooooooo\" to az mi sie cos dzieje-odczuwam to jak cos na odczepnego-ale wiem ze jestem przewrazliwiona i stad to wszystko chciałabym zeby on CZASEM tak sam od siebie. a odnosnie terapii małżenskiej to niby byłby chetny-nawet sam wyszedł z taką propozycja ale natenczas dla mnie to byloby za duzo poki co mosze rozkrecic\"swoja\"psychoterapie musze zaliczyc wizyte u nowej\"psychiatryczki\" za duzo wszystkiego byloby na jeden czas Efka-serduszkiem rozbawiłas mnie do łez Efka,szramka,dzizabel dla WAs dzieki za poswiecony czas i chec odp na moj \"problem\" Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Efka43 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 Dzizabel czytasz romanse ale w nich nie ma prozy życia w nich bohaterki nie piorą skarpet , nie miewają bólu głowy i przewaznie kazda historia konczy się heppy endem ;) Ale czy byś tak mogła stale być hołbiona i stale by ten Twój men chodził za tobą i Ci nadskakiwał ... A gdzie chwila dla Ciebie kiedy byś mogła sobie połozyć maseczkę czekoladową na twarz albo ..;) wydepilować nogi ... w takich chwilach to lepiej jak facet nie widzi i jest daleko od tego co robimy żeby się im stale podobać . Czy byłabyś w stanie stale być z własnym mężczyzną non stop ? to wszystko ładnie wygląda jak się o tym czyta bo owszem można przez miesiąc l;ub dłużej ale gdy już się sobą nacieszycie to o czym mozna rozmawiać ... wtedy nadchodzi znudzenie . Lepiej moim zdaniem mieć własne zainteresowania i określony czas dla siebie i wtedy jest możliwość opowiedzenia co się zrobiło o czym myślało w ciągu dnia ... wtedy jest ciągłe zainteresowanie bo stale coś nowego się widzi w drugiej osobie . I nie zgadzam się z takim podejściem że to mężczyzna ma stale nam okazywać zainteresowanie a my czujemy że rośniemy ...mężczyzni też tego potrzebują żeby ich kochać za nic ..za to że są .. faceci uwarzają się za myśliwych a my to ich zwierzyna i jak już zostajemu ..upolowane to już należymy do nich tak najczęściej to pojmują . Więc czasami ta zwierzyna może okazać miłość temu myśliwemu ;) Nam dziewczyny ciężko okazać uczucie chcemy tego ale same boimy się i wolimy żeby to nam okazywano ... i dlatego tak bardzo boli bo pojmujemy że skoro nie mówi że kocha to pewnie już nic nie czuje , jak stale jęczynmy albo czujemy się nieatrakcyjne to wmawiamy sobie że tak samo nasz men o nas myśli .. ale jesli o tym nie mówimy i prosto nie zapytamy ...to możemy sobie dalej zyć i się domyślac co facet miał na myśli . ;) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość La Perla Napisano Wrzesień 5, 2007 Witam drogie Panie, wszystkim Wam życzę miłego wieczoru w ten szzzzzary brzydki dzień. Teraz kawka z kropelką koniaczku lub gorąca herbatka a u boku kochający mężuś. Musimy być dla tych naszych ukochanych wyrozumiałe, oni inaczej postrzegają rzeczywistość ale jezeli raz mówią, że to miłość i mówią to poważanie to tak jest! Uwierzmy w to i starajmy sie odganiać wszystkie lęki i strachy o przyszłość, wszystkie lęki z przeszłości i lęki aktualne które nas męczą. Pamietajcie, że po burzy zawsze wychodzi słońce, zawsze i tak od tysięcy lat:). Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość La Perla Napisano Wrzesień 5, 2007 Zgadzam sie z Tobą Efka43... takie to nasze pożycie, smok i owieczka, mysliwy i zdobycz:) i tak od lat.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
basia19g 0 Napisano Wrzesień 5, 2007 Witam wszystkich:) Afobamko ja cie tez naprawde rozumie bo ja tez potrzebuje zeby moj maz mowil do mnie czule i okazywal uczucia. Ja uwazam podobnie jak Ci wczesniej ktoras z dziewczyn napisala (nie pamietam ktora;)) ze powinnas sama zaczepic meza i okazywac mu uczucia moze wtedy on tez sie otworzy:) ja dzis balam sie isc do pracy ze znow bede sie zle czula ale mialam tyle roboty ze nie myslalam o tym... oby tak dalej bo czsem strasznie sie mecze w pracy z tym lękiem..:( buziaki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość szramka_25 Napisano Wrzesień 5, 2007 Dobry wieczor dziewczeta;) Afobamka-mam nadzieje,ze juz lepiej sie czujesz po tych wszystkich wywodach i madrosciach i mam nadzieje,ze wasze relacje sie poprawia-czego z calego serca zycze:) Moja chlopina lezy zmeczona po calym dniu, a ja odkad wrocilam z pracy dopiero teraz usiadlam po sprzataniu,praniu,gotowaniu i usypianiu dzieci. Mezulek tylko wykapal dziatwe i opadl z sil...no i takie to zycie... basia19g- ja w pracy przezywam katusze przez leki,takze nie jestes sama;nie moge sie na niczym skupic,zoladek mi sie kurczy-a jak dopada mnie atak to jest koszmar...cala sie trzese,zimno mi,oblewaja mnie poty,mam uczucie,ze zemdleje...masakra! Jutro ide do psychologa,znowu grzebanie w smieciach mnie czeka:(... trzymajcie sie cieplo i nie dajcie sie slocie:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach