Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Ciri

Pawianizm - nowa rewolucyjna teoria osobowości!!!

Polecane posty

> U licha, nie dość pawianów, dla niewydarzonych panów jeszcze kleszcze? zejdźdże ze mnie :) Na nikogo nie czyham, nie bawię się w kleszcza, gdyby to kobieta odeszła ode mnie, mówiąc, że jestem do niczego, a następnie związałaby się z innym facetem, ani myślałbym jej niepokoić po latach, choć walczyłbym pewnie na początku i próbował ją zrozumieć. Jak do tej pory, za każdym razem (sztuk dwa) gdy znajdowałem tzw. miłość swojego życia, okazywało się, że ja nie jestem miłością życia strony przeciwnej. Dwa razy tak samo było w drugą stronę, że się tak niezbyt wyszukanie wypowiem. Raz zerwałem wszelkie kontakty, raz pokaleczyłem. I zapewne kaleczę nadal, bo nie spaliłem mostów - a to zdaje się jest jedyna metoda. v

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
> Zdaje się, rozmijamy się z postami. Wiesz, co mnie zafascynowało? \"Zawsze jestem, gdy mnie potrzeba\". v

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i jeszcze jedno - wierzcie lub nie, ale żal mi zarówno ofiar, jak i pawianów. Znakomita większość z nich, tych pawianów właśnie, to ludzie nieprzeciętnie inteligentni, uzdolnieni w wielu kierunkach (często-gęsto w kilku naraz), chciałoby się powiedzieć - nadludzie. Są czarujący, błyskotliwi, przyciągają jak magnes... A jednak nie potrafią otworzyć tych drzwi, o których wspomina Vat. Może nie dlatego, że nie chcą, a coś po prostu nie zostało im dane? Ja tego nie wiem, może nie wie tego nikt, i pewnie nie dojdziemy do konstruktywnych wniosków metodą logicznego rozumowania. Bo nie dość, że są na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom, to jeszcze są na domiar złego takie, które wymykają się z rąk naukowcom ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vat -> Nie w Ciebie rzucałam przeca tym kleszczem! Nie dość, że to była metafora, to wcale nie miała mieć \"pejoratywnego znaczenia\" :P Tak mi się skojarzyło - że ON zawsze gdzieś jest i będzie, nawet jeśli wydaje mi się, że wyszłam z lasu. Poza tym, gdyby tak uczepić się tej teorii kleszcza - kleszcz nie wypija krwi ofiary poprzez czystą złośliwość, a z potrzeby odgórnie przypisanej przez naturę. Jestem przeziębiona, mam 38 gorączki, może to bredzenie w malignie, ale... Jak wspomniałam w poście powyżej - nie mam za złe pawianom, ja szukam drogi ucieczki. Bo pawian, choć kocham go i życie bym oddała... niszczy mnie, a nie wiem, czy lepiej dać się zniszczyć w imię jakiejś Wyższej acz Mętnej Idei, czy może spróbować żyć inaczej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A \"zawsze jestem, gdy mnie potrzeba\"? Bo pawian nie chce mnie \"zawsze\", tylko wtedy, gdy mu mnie \"potrzeba\"... Comprendo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yo Yo - napisałaś: \"nie mam za złe pawianom, ja szukam drogi ucieczki.\" Mogłabym napisac to samo. Usiłowałam sie buntowac, to prawda, zwalać winę na siebie, na los, na Niego wreszcie. Tyle tylko, że szukanie winnych nic nie daje. W niczym, absolutnie w niczym nie pomogło mi odkrycie, że istnieje cos takiego jak pawianizm. Nadal twierdzę, że jesli ktokolwiek zawinił - to ja. Tylko i wyłącznie. To we mnie tkwi coś, co kazało mi brnąć w niemożliwe, co zamknęło mi oczy duszy na kwestie, które przecież rozumowo widziałam zupełnie wyraźnie. Ale (takie słowa już tu chyba padły) łudziłam się, że MI sie uda. Też wiele w tym było egoizmu. Zamknęłam się na wszelkie argumenty, słuchałam, nie słysząc, zgadzałam się, jednoczesnie zaprzeczając w duchu. Jakiś czas temu, pozbyłam się zupełnie nadziei. A mimo to - wciąż złorzeczyłam w duchu na los. Chciałam spalic mosty, a jednoczesnie - nie mogłam. I myslę, Vat, że mylisz sie mówiąc, że to jest jedyna metoda. Wiem, że w moim przypadku podziałałoby wręcz przeciwnie. Dopóki nie wyleczyłam się ze ślepego zauroczenia, nie byłabym w stanie przetrwać zerwania kontaktów bez jednoczesnego idealizowania i ubarwiania wspomnień. Im bardziej nieosiągalne, tym droższe. To jest chyba cecha wspólna nas wszystkich. Ostatnio usiłowałam sobie wyobrazic, co by było, gdybym nie musiała gonić króliczka. Gdyby od samego poczatku byl na wyciągnięcie ręki. Gdybym usłyszała: \"OK, spróbujmy, wprowadź się do mnie, tylko powiedz - jak to widzisz?\". Myśle, że wtedy otrzeźwienie przyszłoby szybciej. Moja wrodzona przekora nie miałaby pola do popisu. Ten topik pomógł mi zrozumieć, ze ja też miałam/mam w sobie jakąś skazę. I muszę zrozumieć, jak się jej pozbyć, jak załatać te dziury, które mam gdzies tam, pod czaszką, a które uniemożliwiały mi taką normalną, zwyczajną, NUDNĄ miłość, do kogoś, kto odwzajemni mi się takim samym uczuciem, kto będzie mógł stworzyć ze mną stabilny, trwały związek. Pomału do tego dochodzę, mam nadzieję. Może jestem głupia, ale nie tępa ;) Wyciągnęłam wnioski. Cierpię na syndrom ćmy. Ćma nie jest winna temu, że ciągnie ją do ognia. Ignoruje oczywiste sygnały niebezpieczeństwa, takie jak wysoka temperatura, zwabiona ciepłym blaskiem płomienia. Ćma rozumie swoje uzależnienie, gdy jest daleko. Wie, że to niebezpieczna gra, ale wciąż ma nadzieję, że może tym razem się uda... Mnie się udało. Więcej nie trzeba mi tłumaczyć, że sie nie da. Zrozumiałam, przy minimalnych stratach własnych. Nie spaliłam sobie skrzydełek, nie strawił mnie ogień, nadal żyję. Wciąż brakuje mi ciepła, ale wiem juz, że nalezy się wystrzegac bezpośrednich źródeł ognia. Można ogrzać ręce i duszę, nacieszyc się blaskiem - z bezpiecznej odległości. Nie jest winą ognia, że płonie... I nie jest winą ćmy, że ciągnię ją w płomienie. Ale - z reguły tylko jedna strona wyciąga wnioski z poparzeń. Cieszę się, że w niektórych przypadkach jest inaczej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aaaaa, nie było mnie przez dzień a tu dyskusja poszła w bardzo mądrym kierunku Po kolei Vat: \"Nie jest tożsama, to oczywiste, ale o ile wiem - wzajemnie się nie wyklucza... \" - napisałam tak dlatego, ze większość ludzi sądzi mylnie, że jest tożsama i jezeli człowiek potrafi jedno, to drugie na pewno też. Czyli - to, że sie nie eyklucza, to jest prawda ogólnie dostępna. Lecz mniej znana prawda jest taka, że te dwie rzeczy nie muszą być wcale ze sobą powiązane. Można dokonywac emocjonalnej wiwisekcji bez chęci i umijętności wprowadzania zmian. Mozna tez wprowadzac bardzo konstruktywne zmiany w swoim zyciu bez umiejętności i konieczności dokonana w.w. wiwisekcji. Istnieja ludzie, którzy po prostu potrafią sobie powiedziec - \"zachowuje sie jak debil, to mnie do niczego nie prowadzi - zaczynam więc robic inaczej\", po czym zaczynają konsekwentnie to robic bez dalszej filozofii. Ale do tego trzeba byc naprawdę GOŚCIEM. \"Zrozumienie zaś to chyba klucz do rozwiązania problemu, prawda?\" No właśnie nie. Zrozumienie może byc obiecującym i pomocnym początkiem. Ale jest takie stare przysłowie \"Mozna konia zaprowadzić do wodopoju, ale nie zmusisz go, żeby pił\". Kluczem do rozwiązania problemu jest podjęcie DECYZJI, że go chcesz rozwiązać i że to zaczynasz robić. Ta decyzja musi byc nienegocjowalna z samym sobą. Bo pojawiają sie zaraz inne pomysły, mysli, które odwodza, które przekonuja o bezsensie tych działań, impulsy, pokusy. I jedyna metoda, to trzymać się decyzji i wysyłać wszelkie takie mysli na drzewo. Powiedziec im \"znam was jak zły szeląg - obiecujecie złote góry a ja potem zostaję sam/sama ze swoim spierdolonym zyciem - wypad, nie macie racji, nie będe was słuchać, walcie się na ryj ze swoimi pieknymi wizjami\" Dziewczyny, to tez do was!!!!!!!! Nie ma innej metody. Vat, to co piszesz, że masz do zaoferowania, to są cechy wazne u pracownika lub, może tez kumpla. Te cechy nie mają większego zastosowania w związku z drugim człowiekiem, i choc niewątpliwie są zaletami, to raczej należy je potraktowac jako promocję \"10% gratis\", niż jako podstawę, na której można coś zbudować. Co nie znaczy, że cię przekreślam :), raczej zarzucam nieumiejętnośc i niechęć do rozwoju, czy uruchomienia i wykorzystania zepchniętego do jungowskiego Cienia pozytywnego potencjału :) Yo Yo Twoje wpisy uzupełniaja idealnie to, czego mi nie udało się napisac lub ując w słowa - dzięki wielkie i szacunek. chętnie bym popisała z toba nie na forum, ale boję się podawac u moje namiary, bo miałam tu juz raz psychopatycznego fana :). Jak masz ochote, to albo podaj jakis kontakt do siebie, albo Kai ma moje namiary a jej mejla widać :) Odpowiadając na pytanie, jak się uwolnic od kleszcza i jak wyjśc z lasu. No cóz, ja usiłuję pisac z perspektywy osoby, której sie to raczej udało. Wiem to stąd, że odkryłam u siebie brak zrozumienia, empatii i fascynacji względem osobników, których spotykałam ostatnio a którzy mając wobec mnie zamiary romansowe przejawaili jednoczesnie cechy pawiańskie. Przy czym niechęci nabierałam jeszcze zanim taki pawian miał okazję spawainić się chocby na sekundę. Wyczuwam ich, normalnie przez majtki :) Z drugiej strony odkryłam w sobie silny drive do zaangazowania się w normalny związek oparty na mocnej, silnej więzi, odkryłam, że jest to przygoda i wyzwanie wcale nie mniejsze, niz zdobycie dozgonnej miłości pawiana. I choć to dla mnie dość nowy grunt, na którym nie mam zbyt dużego dośwaidczenia, wiem i jestem pewna, że efekt jest wart duzo więcej, niż to, co moge osiągnąć na grząskim ale znanym gruncie. Podjęłam decyzje, jednym słowem. Wiadomo ogólnie, że ludzie wolą siedziec w znanym g...., niż próbowac z niego wyjśc na nieznany teren, bo w znanym g... jest może parszywie i smierdzi, ma się poczucie, że \"gdzies musi byc lepszy śwait\", ale czujemy się tam bezpiecznie, bo jest znane, przewidywalne, znamy zasady poruszania się po nim. A przy każdym kroku na stały grunt ogarnia nas panika, że sobie nie poradzimy, że tam zginiemy, że nie wiemy jak się zachowac i co nam wolno czuć i szybciutko wracamy z ulgą w stare koleiny. Sharlotka, ja zaliczyłam takich zwiazków 3 a właściwie 4 a w pozostałych związkach pawianem byłam ja sama. Zatem znam problem z obu punktów siedzenia. :) Nie będe przypisywac całej zasługi sobie, bo głównego kopa i kierunek nadała mi moja tereaputka. Ale resztę musiałam zrobic sama, bo nikt tego by za mnie nie zrobił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze jedno mi sie przypomniało. Jeden z objawów, który u mnie wystepował - ciekawe, czy u was też - który z perspektywy patrząc, wydaje mi się bardzo charakterystyczny dla związku z pawianem i PRZEDE WSZYSTKIM bardzo wiele mówiący o naszej PRZEWDZIWEJ motywacji w tym związku, a przypomniała mi Kai swoim postem. Kiedy pawian się oddalał, czułam, że nikogo w zyciu bardziej nie kochałam, że chcę go miec na zawsze, w domu, przy sobie, chcę mieć z nim dzieci, wiecie, to wszystko. Ale kiedy pawian wykonał raz na jakiś czas szczególnie spektakularny powrót a faza klejenia się do mnie i okazywania mi wielkich uczuć przeciągała się dłużej niż zwykle - wpadałam w panikę. Jak to? to już? Koniec zabawy? A tak wzniosle było a teraz co? Kapeć się zniego zrobił, pantofel, gdzie się podział mój Wielki Wspaniały Ideał? A jak będzie chciał ze mną zostac? Boże, co ja z nim zrobię? Oczywiście, to wszystko czaiło się z tyłu głowy, ale było do uchwycenia. I oczywiście, pawain szybko mnie wyprowadzał z błędu, szybko znowu oglądałam tylko jego czerwony tyłek i mogłam go podziwiać :) I pragnełam to uszanować :) :) :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytam YoYo, Kai, Ciri - w każdej z waszych wypowiedzi znajduję kawałek siebie. Bardzo ładnie ubrałyście w słowa to z czego od jakiegos czasu zdawałam sobie sprawę. Dziękuje Wam za to. 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
> "to co piszesz, że masz do zaoferowania, to są cechy wazne u pracownika" Hehehe :) Jak przeczytałem raz jeszcze to, co wczoraj napisałem, to dostałem głupawki :D Gdy siedzę którąś - tam - godzinę w nocy próbując walczyć z oporną materią zlecenia, to się taki pracowity czuję, mówię Ci. Odarte z innych składowych wymienione cechy zapewne zaiste nie wystarczą do stworzenia uczuciowego związku (aczkolwiek zauważam, że niektórym to w zupełności i z górką wystarcza, by wejść w układ.) Lecz nie uważam też, żeby "nie miały większego zastosowania w związku". Akurat to brakujące 10% gratis doprowadza moim zdaniem do 100% rozkładu. Ale to rozważania na inny topic. Co do zrozumienia. Dlaczego napisałem, że zrozumienie to klucz do rozwiązania problemu. Dopóki czegoś nie zatrybię, męczy mnie, owszem, ale spycham to na skraj świadomości, no - chyba, że się zepchnąć nie da. Ale jeśli już poznam podstawy, załapię się na to olśniewająco - uświadamiające "A-haaa!", to uwiera mnie ono w dupę tak długo, dopóki czegoś z nim nie zrobię. Pojęcia nie mam, czemu przypomniała mi się świętej pamięci ciotunia nieboszczka, która, gdy byłem w podstawówce powtarzała za każdym razem: "O mój Boooże, jak ty możesz spokojnie grać w kapsle, jak masz tyle zadane, czegom ja doczekała" ;) Dobra, idę sobie, bo chyba się nie wyspałem. vat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vat co do iluminacji, która uwiera, dopóki coś z tym nie zrobisz - jasne, zgadza się. Pytanie tylko, CO z nia zrobisz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najbardziej spodobały mi sie wypowiedzi Kai i Vata, jedne sensowne. nie wiem czy sens ma bowiem tworzenie jakiejs teorii, tego typu. moze tylko po to by sie wypisac, by zale z siebie wylac, bo tak naprawde czemu to sluzy?? jestesmy skomplikowanymi istotami, ale jak widac lubimy isc na łatwizne. bo najłatwiej jest powiedziec: Pawian jeden. Koniec i kropka. bo ja jestem swiety/ święta, mnie to nie dotyczy. a gówno prawda. Bo najczesciej jest tak, ze zwiazek to dwie osoby a nie jedna. zdarza sie - owszem- z natrafiamy na trudny przypadek. dla mnie - mój byly maz. ale o co bic piane i po co? wyciagnelam wnioski - bynajmniej nie polegajace na okresleniu go pawianem. jakie to by było łatwe i przyjemne. ale ja nie lubie łatwizny, jak Vat i jak Kai (tak sadze), szukam dalej, w sobie. analizuje i rozbieram na czynniki pierwsze. i okazuje sie czesto, ze to ja, ze to we mnie jest problem. i czy zaraz zasługuje na miano pawiana? skąd taka ochocza gotowośc do przyklejania łatek? kto daje prawo oceniania, bolesnego i pełnego zarzutów, mało tego, nie dopuszczającego innego rozwiazania. gdzie tutaj margines na własne błedy, gdzie tutaj próba zrozumienia drugiej osoby? nie wiem, pewnie zarzuci sie mnie lawą słów, okresleń, zaszufladkuje uzywajac słow madrych i dokładnie posklejanych metoda wytnij-wklej. Ale nic to, mnie nie rusza. i to ze teraz jestem w szczesliwym zwiazku, to nie dlatego ze jestem jakas wyjatkowa, ale dlatego ze SŁUCHAŁAM tego co mój partner do mnie mówił i nauczyłam sie mówic, tak by on rozumiał. na bazie tego moglismy cos zbudowac. nadal to robimy. a pewnie kazde z nas, pod pewnymi wzgledami było pawianem. choc przyznam, ze wole nazwe Człowiek ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
> Zazwyczaj się staram najlepiej jak umiem. Bywało, że nie doceniałem znaczenia podejmowanych decyzji i wiele słów padło zbyt lekko, zbyt pochopnie. Czasem mam wrażenie, że trochę zbyt wcześnie zabrakło mi drogowskazów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szam, lempicka Ten topik, jak i początkowy post miał na celu opisanie i analizę pewnego zjawiska, pewnego typu zachowania ludzkiego. Porozmawianie o tym , co się zdarza w życiu i wymiana dośwaidczęń czasami pomaga spojrzec na to, co się nam przytrafia z innego punktu widzenia. A okreslenie pawian jest pewnym skrótem myslowym a nie etykieta. Jest to nazwa pewnej nieświadomej strategii radzenia sobie ze swoim lękiem przed zaangazowaniem i bliskością, (jezeli ktos posiada takowe cechy i taką strategię). Ludzie są rózni, strategie radzenia sobie ze soba mają też różne, ale niektóre się powtarzają, a przynajmniej powtarza się główny trzon strategii. Tu akurat piszemy o jednej z nich, konkretnej. Takiej, która jest bolesna dla obu stron. AKurat wybrałam taką. Inne moga być równie bolesne. a mogą byc tez bardziej konstruktywne. Mogłam wybrac inna. ale ile można zakłądać topików. Widzę, że dla wielu osób jest to ciekawe i inspirujące, co mnie cieszy. Tak naprawdę jest to wymiana dośwaidczen i tez widze, że zrobiło się coś na kształt \"grupy wsparcia\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vat: piekne wytłumaczenie - ale jakie to ma zastosowanie praktyczne? Dla ciebie? to jest komunikat \"No cóż ja poradzę, że sobie nie radzę. tak bardzo się starałem i mi nie wyszło. Taki jestem popieprzony i już tak zostanie\" - hmmm, to tez jest rodzaj decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szam ---- a ja nie szukam w sobie, nie analizuję, nie rozbieram na czynniki pierwsze - ot, pustak ze mnie taki :D . Aaaa, i uwielbiam iść na łatwiznę , przyklejać etykietki i bić pianę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Heh, jak się tu mądrze zrobiło :) Ciri, powoli przestaję Cie wielbic, a zaczynam rzucać w Twoją stronę ulubionymi słowami moderatorów :) Juz którąś noc z rzędu nie śpię, analizując, próbując zrozumieć, szukając ROZWIĄZANIA problemu, a nie tylko jego nazwania. Nie wystarczy tylko, jak mówi Szam \"przykleić łatkę\". Trzeba pójść o krok dalej - wyciągnąć wnioski. Jeden wniosek, jaki mi sie nasunął, jest taki, że byc może nie ma w ogóle czegoś takiego, jak klasyczny pawian. Natomiast z pewnością istnieje coś takiego, jak tendencja do pawianienia się. Jej główną cechą charakterystyczną jest to, o czym napisałam w poprzednim poście, a co potwierdziła Ciri. Magnesy o przeciwnych ładunkach przyciągaja się. Chcemy na siłę zblizyć sie do kogoś, kto nas odpycha. Kiedy zaczyna przyciągać, cos w nas przeskakuje, i to my odpychamy.Troche to przypomina słynną teorię marsjańskiej sprężynki. Ja już nawet nie mówię o uczuciach, bo może się przeciez zdarzyć, że przyciąga nas ktoś, kogo nie kochamy, i kto nas nie kocha. Ale jest taki... no, wlaśnie magnetyczny. Fala reminiscencyjno-rekonwalescencyjna, której zalew nie pozwala mi ostatnio spać po nocach, doprowadziłą mnie do punktu, w którym po przeanalizowaniu wszystkich case studies spokojnie mogłabym zaszufladkowac siebie jako pawianicę. Ofiara pawiana - pawianica. W zależności od punktu widzenia można wyciągnąć zupełnie przeciwstawne wnioski. A przecież - ja to ja. Zmeiniam się, owszem, mam nadzieję, że nie na gorsze, ale w środku jestem wciąż taka sama. Ciri - podobnie. Byłas ofiarą pawiana, a jednocześnie sama się pawianiłaś. WIęc może lepiej nie przyklejac etykietek człowiekowi, a raczej - typowi relacji w związku? Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że na jednych się pawianimy, a na innych nie? Dziewczyny, jesteście mądrymi kobietami, doprowadziłyście mnie w końcu do tego, co od dawna kołatało mi gdzies tam pod czaszką (bez urazy, Vat, jakoś wolę to ukreślenie, niż uwieranie w dupę :) ). Tylko ode mnie, i od mojego partnera zalezy, czy nasz (potencjalny i hipotetyczny, haha) związek będzie miał charakter relacji pawiańskich. Jeśli jest dobra wola i zrozumienia po obu stronach, można doprowadzić do związania ciasno pawianich ogonów, żeby nie chlastały po oczach. Sprężynę, która naciaga się do granic możliwości, żeby potem jeb w łeb, można zmienić w stabilne łacze kominikacyjne. Nie ogranicza swobody poruszania się, a jednocześnie pozwala na pełne wzajemne porozumienie i bliskość z niego wynikającą. Ciri - można się wyleczyć z tendencji do pawianizmu. Nie można nikogo uleczyć na siłę, to fakt, a na pewno nie mozna wyleczyć partnera, który. Myślę, że jeśli ktos ma bardzo głęboko zakorzenione pawianienie się, będzie mu trudno z tego wyjść. Ale przecież, do cholery, jest to możliwe! Trzeba po pierwsze - doświadczyć iluminacji, jak pisze Vat, po drugie - bardzo chcieć, a po trzecie - włożyć w to ilość pracy nad sobą wprost proporcjonalną do intensywności, z jaką odzywa się w nas pawian. Wniosek końcowy jest niestety pesymistyczny - pawian może uleczyć się sam. Można mu w tym pomóc, można wyciągnąć pomocna dłoń, ale nie można tego zrobić za niego. I wszystkie dziewczyny powinny zdać sobie z tego sprawę. A większość myśli w kategoriach \"bo moja miłośc go wyleczy\". G* prawda. Jesli pawian nie wykazuje chęci zmiany relecji - nic nie osiągniemy. Trza wiać, gdzie pieprz rośnie i rozejrzeć się za kimś, kto potrafi byc drzewem. Drzewiastości tez można się nauczyć, pracując od podstaw. Czego sobie i wszystkim życzę, Kai

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
> \"A Kartagina i tak musi być zniszczona\" Twoja reakcja przypomina mi bardzo podobną, tkwiącą we mnie, choć dotyczącą zupełnie innego typu ludzkich problemów. Rozumiem, nie neguję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kai, wiem, nie zalezy Ci na tym, ale przyznaje Ci racje, zgadzam sie z Tobą... otóż wierze głęboko, że jest szansa na to by, bez wzgledu jaki jest partner/partnerka, zmienić go. Ale, jasne, my tez wykonujemy pewna prace i tez sie zmieniamy. Mogłabym tak pisać i pisac, bo jak widze, ciezko mi cos krotkiego i konstruktywnego wskrobac. Wiem, ze z moim partnerem szło nam ciezko. i uczucia byly i tak dalej. ale jakos nie trybilismy na wileu plaszczyznch. zawzielam sie, co tu kryc. wiele bylo rozmow, walenia glowa w sciane, bolu i tym podobnych. ale wyszlismy na prosta. udalo sie! a gdy zaczelismy, to on byl zamknietym w sobie czlowiekiem, ktory wiele widzial i duzo wiedzial, w wielu sparwach poglady sie w nim zakorzenily i puscic nie chcialy. rekoma i nogami sie bronil przed otwarciem sie i odpowoiedzeniem na pytanie: ale o so chodzi. Ale sie udało. wiec jest to mozliwe. moze, wiem, zabrzmi glupio, potrzeba po prostu akurat tej jednej jedynej osoby? moz dodac nalezy do tego uczucia - glebsze? nie przesłoniete egoistycznymi oczekiwaniami i zdaniami, moze trzeba nauczyc sie sluchac, umiec otwozyc na tyle, by nasze racje nie przeslanialy racji partnera... da sie. ja w to wierze i wiem moze w niektorych przypadkach, potrzeba tez duzo czasu, umiejetnosci wyciagania wniosków - konstruktywnych, chcecia do zmian, doswiadczenia... mnie pomoglo a pawiany i pawianice sie mnie kumpletnie poplataly, who is who, choc na dobra sprawe nie musze tego wiedziec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kai: \"WIęc może lepiej nie przyklejac etykietek człowiekowi, a raczej - typowi relacji w związku? Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że na jednych się pawianimy, a na innych nie?\" Masz wiele racji, ale ja tez mam i nasze racje wcale się nie wykluczają. Typ relacji, charakterystyczny dla ludzi, stosujacych konkretna strategię radzenia sobie z lekiem przed bliskością (i tej bliskości się bojący, oczywiście) - czy to pasuje do tego, co miałas na mysli? to tez nie jest czarno - białe, bo o ile większosc znanych mi kobiet związanych z pawainami jak najbardziej ma tez problem ze sobą, to znam paru naprawdę porządnych i niepopieprzonych, ufnych facetów, zakochanych w pawianicach. Byc może ta róznica wynika z tego, że (statystycznie! żeby nie było, że stereotypy) faceci, którzy nie mają problemów ze soba, podchodza do uczuc jako do czegos prostego, i w ogóle mają prostsze (co nie znaczy, że gorsze!!!!!!) ściezki w mózgu. Moze tez reagują tak dlatego, że ich nigdy dotąd nic takiego nie spotkało i nie potrafią odróznić kobiety, która się waha od kobiety, która się waha programowo. Starają się być cierpliwi i wyrozumiali jak dla dziecka, czekając az jej przejdzie, a to pawainicę doprowadza na skraj czarnej desperacji, bo się nudzi, ma poczucie winy, boi się tych uczuc, które dostaje, więc natychmiast wywija jakis numer i tak dalej. Więc nie zawsze jest tak, że to pawain z pawianem i kto jest większym pawianem, ten przejmuje kontrole nad związkiem. Może tez byc klasycznie: pawain i jego ufny, nierozumiejący sytuacji partner. Ta druga opcja szybko sie kończy złamanym sercem partnera i zamętem w jego głowie. Ta pierwsza, może się skończyć tak samo dla \"pawiana podległego\", a może tez ciągnąć się latami Przynajmniej tak wynika z moich obserwacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciri, tylko jedno , bo czas i termin oddania zlecenia mnie goni - to, co napisałaś, o tych poczciwcach wiążących sie z pawianicami, potwierdza moją tezę - że partner, najcudowniejszy, najbardziej wyrozumiały, najmocniej ukorzeniony, nie wyleczy pawiana swoją miłością przy braku woli z drugiej strony. A teraz spadam do roboty, Vat również :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szam - bo pawian to samiec a pawianica to samica z gatunku pawianów:) Vat moja nieustepliwosc wynika z faktu, że mam głebokie poczucie, że wiem co mówię :) a ty nadal nie odpowiadasz (ani tu, ani, jak czytam, przed sobą) na pytania, które zadałam. Nie znaczy, że musisz to zrobic, oczywiście, ale ja moge to sobie skomentowac, jak to widzę. Co widze w twoich postach. Upieram się, że bez decyzji, nic się nie ma prawa zmienić. To, czy taką decyzje w ogóle chciałbys kiedys podjąc i czy jej potrzebujesz, to jest inna sprawa i nie zamierzam się w to wtrącac, bo to nie moje zycie. Upieram się przy tym, że do zmian jest ona konieczna i tylko przy tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a czy sa faceci, ktorzy nie maja problemow ze soba? czy sa tacy ludzie? mysle, ze kazdy myslacy czlowiek ma jakies cos co za nim chodzi, jakis problem. chocby dlatego, ze ciagle sie rozwijamy i caigle czedos nowego o sobie dowiadujemy. a mezczyzni na ogol maja problemy z wyrazaniem uczuc, gdzis gleboko zakorzeniona do tego niechec, bo faceci nie....itd. ja jestem za szczeroscia, nie-sciemnianiem, nie-owijaniem w bawelne, wprost mowieniem. i to wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szam - tak, racja. ale niektórzy ze swoich problemów robią sobie strategię ogólnozyciową a niektórzy sobie z nimi radzą i je pokonuja. Ci drudzy to własnie ci \"normalni\" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
> Reasumując. Jeśli pytasz, czy mam zamiar podejmować decyzje dotyczące różnych aspektów mojego charakteru, które chciałbym zmienić, odpowiem bez wahania: tak, oczywiście. Jeśli pytasz, czy mam zamiar podjąć tę jedną, konkretnę decyzję, której skutkiem byłaby zmiana mojego nastawienia do posiadania dzieci, nie umiem ani przed Tobą, ani przed sobą samodzielnie na to pytanie odpowiedzieć. Nie umiem, niewątpliwie oznacza w tym przypadku \"nie chcę się zmieniać\". Właściwie szkoda dalszych słów, bo popadłbym znów w zbędną i karkołomną retorykę. Będę próbował, nie dla siebie, dla kogoś. v

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pralinka z M.
Moj pawian sie pawiani gdzies rozkreca sie ja sie skrecam z zalu, smutku, bezsilnosci on jest gleboko we mnie wciaz na nowo wnika do srodka nie chce miec uczuc nie chce czuc ktos moze je zabrac? :( :( :( To takie banalne, kochani, prawda?? zadne tam doznania na wyzszym poziomie, zadna metafizyka. A tak bardzo boli. czy jest cos co mogloby mi pomoc? jesli tak, powiedzcie, prosze, co...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vat, absolutnie nie chodzi mi o decyzje posiadania dzieci, źle się zrozumieliśmy. To, to jest akurat szczegół. Chodziło mi o decyzję przez duże D, o której pisałam parę postów wyżej, i byla to sprawa bardziej ogólna i dotyczaca kwestii czy świadomośc swoich problemów coś zmienia. zacytuję \"Zrozumienie może byc obiecującym i pomocnym początkiem. Ale jest takie stare przysłowie \"Mozna konia zaprowadzić do wodopoju, ale nie zmusisz go, żeby pił\". Kluczem do rozwiązania problemu jest podjęcie DECYZJI, że go chcesz rozwiązać i że to zaczynasz robić. \" O taką decyzje mi chodziło. Niezaleznie od tego, co jest problemem i kto go ma. I jeszcze jedno sprostowanie - ja o to ciebie nie pytam, czy masz zamiar podejmowac decyzje. Zwłaszcza, że zamiar, to za przeproszeniem, ma każdy. Zadałam pytanie, nie oczekując tu odpowiedzi. Tak, ot, żeby sprowokowac myslenie. Aha, dla kogoś, to się takich rzeczy nie robi. Zmienianie siebie ma sens tylko wtedy, jeżeli ty sam chcesz to zrobic bo uwazasz, że zmiana jest tobie potrzebna. Motywacja zewnętrzna, ktoś może to oczywiście zaindukowac, sprowokowac, ale jeżeli sam w związku z tym nie zapragniesz zmiany - to co najwyżej będziesz się zmuszał i znienawidzisz tego kogos, dla kogo to zrobiłes. Tak mi mówi moje dośwaidczenie. To tez przyczynek do dyskusji, czy ktoś inny może zmienić pawiana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niniejszym YoYo podaje namiary na siebie oraz zawiadamia o konieczności tymczasowego wycofania się z czynnej dyskusji, która to konieczność spowodowana jest ogólną niedyspozycją organizmu. YoYo zapadło na przedziwną i wymykającą się wszelkiej klasyfikacji chorobę, będącą (według wstępnych ustaleń) wynikiem wzajemnego nałożenia się przeziębienia z pomieszaniem zmysłów. Po krótkim, acz umysłowo wyczerpującym (zważywszy mój stan) przeglądzie ostatnich wydarzeń na tym forum stwierdzam, co następuje: Ciri, Kai, Vat - dobrze prawicie, bo wiecie o czym mówicie. Szam... wszystko pięknie, zgadzam się w całej swej przeziębionej rozciągłości, ale odnoszę wrażenie, że nie było Ci dane przestawać z pawianem... Mówiąc krótko i zwięźle, a nawet przewrotnie stosując terminologię Vatowską - do tej zabawki Twoja instrukcja obsługi nie zawsze teges....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×