Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

Cma - nikt nie ma prawa za ciebie decydowac......Ty decydujesz...ale nie wolno dac sie podporzadkowac cudzym sugestiom.....wbrew sobie. To jest morderstwo bardzo wyrafinaowane na sobie....Powolne morderstwo swojej duszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
on walczy o egzystencje ja walcze o uczucia i kolo sie zamyka , dalam sie skusic na slowa ktore mi zaserwowal bo na tym polega wlasnie schemat ze on mi czule slowka serwuje a ja wpadam w euforie i jakos potem stracilam kontrole a on tylko na to czeka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CMA...Nie znam dokladnie Twojej sytuacji ale wiem jak to bylo ze mna.Za kazdym razem jak odchodzilam od meza albo jak chcialam to zrobic.On zmienial sie w aniola.Jakby mogl to nosilby mnie na rekach.Wtedy pokazywal mi swoje uczucia.Myslalam ,ze wkoncu sie zmienil,ze nareszcie bede miala normalne zycie.Bez przezwisk, bez pretensji o wszystko,bez udawania ze wszystko jest ok.Myslalam wtedy o kurcze chyba sie udalo.Ale niestety rzeczywistosc po jakims czasie stawala sie zupelnie inna.Znowu wracal schemat kat-ofiara...On sie zmienial tylko na chwile.To byla gra z jego strony.Nie wiem czy ich to bawi.Nie wiem dlaczego tak robia.Moze to jest ich taki schemat na zycie.Powiem Ci tylko tyle,ze oni sie nie zmieniaja.Ten typ tak ma.Beda tak krazyc w kolko.Jak zobacza,ze wszystko wraca do normy,ze jestesmy przy nich to znowu zaczna pokazywac swoja prawdziwa twarz.Musisz byc silna.Piszesz,ze walczysz juz sama ze soba 5 miesiecy.To jest bardzo dlugo.Nie zmarnuj tego czasu.Zbyt wiele Cie to kosztowalo aby teraz wracac do tego samego.Pamietaj oni sie nie zmieniaja....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak musze byc silna i bede silna dla dziecka dla siebie juz tyle zrobilam juz tak daleko zaszlam ta droga pomalu szlam ale ide i bede szla krok po kroku nie dam sobie zburzyc spokoju mimo ze boli i zmienie stopke bo ta do mnie bardziej pasuje Kazde uzaleznienie zabija powoli.............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciesze sie bardzo,ze tak postanowilas.Masz dziecko i dla niego musisz byc przede wszystkim silna.Mysl o tym,ze masz dla kogo zyc.Jestes potrzebna swojemu dziecku.Nie narazaj go na takie zycie jakie mialas do tej pory...Dzieci zasluguja na spokoj i trzeba im to zapewnic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymam goraco kciuki za Ciebie.Wieze,ze Ci sie uda wytrwac w postanowieniu...Najwazniejsze to nie dac sie zwariowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rencia postanowilam juz dawno jakies 3 lata tamu dojrzalam do decyzji 5 miesiecy temu a teraz walcze i sie zmagam ale mam widzisz balagan ciagle w glowie jedyna droga to brak kontaktu i uswiadomienie sobie co ten ewentualny kontakt robi z toba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytalam niedawno pewna ksiazke byl tam taki tekst: Wazne jest aby pozwolic pewnym rzeczom odejsc.Uwolnic sie od nich.Odciac.Zamknac cykl.Nie z powodu dumy,slabosci czy pychy,ale poprostu dlatego,ze na cos juz nie ma miejsca w Twoim zyciu.Zamknij drzwi,zmien plyte,posprzataj dom,strzepnij kurz.Przestan byc tym kim byles.Badz tym kim chcesz byc.Nie oczekuj,ze inni Ci cos zwroca,docenia Twoj wysilek,odkryja Twojgeniusz,odwzajemnia Twoja milosc.... Mam nadzieje,ze zrozumiesz to co chcialam tutaj napisac uzywajac tych slow...Mi dodaje sil tez taki tekst: ALBO JESTES WALCEM ALBO CZESCIA DROGI. Ja wole byc walcem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem,ze masz balagan w glowie.Pewnie wszyscy ktorzy tutaj sa maja taki balagan.Moze nie caly czas ale sa takie momenty gdy czlowiek nagle przestaje wiedziec o co tak naprawde walczy.Zaczyna sie zastanawiac czy to wszystko ma sens.Ja tez tak mam.Boje sie kazdego nowego dnia.Trzymam sie wszystkimi silami jakie mam aby zostac tutaj bo to jest dla mnie jedyna szansa na lepsze zycie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a dla mnie szansa na lepsze jutro to droga na ktorej jestem czyli bycie bez niego nigdy nie musialam toczyc takiej walki sama ze soba nie przypuszczalam ze to takie trudne nie wiem czy ktos to rozumie ja nawet nie przypuszczalam ze mozna tak uzaleznic czlowieka od czlowieka w zyciu mi do glowuy by nie przyszlo ze to odmiana choroby wiem to dopiero po przeczytaniu ksiazki za sa tez tacy ludzie jak ja bo to choroba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja Cie rozumiem doskonale.Tez nie zdawalam sobie sprawy z tego,ze cos takiego jest mozliwe.Czlowiek wielu rzeczy nie dopuszcza do siebie dopuki nie ma sam z tym stycznosci.Moja przyjaciolka zawsze mi powtarzala mysl pozytywnie,bo jak sobie wymarzysz tak bedzie...Wyczytalam : ZMIEN MYSLI A ZMIENISZ ZYCIE!!! Ja caly czas staram sie myslec pozytywnie i ciagle probuje ulozyc sobie zycie.Narazie nie ma wiekszych efektow ale mam nadzieje,ze w koncu mi sie uda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cma: tak - to jest trudna droga.....dlatego wiekszosc jej nie wybiera...rob wybrawszy wraca z niej......:( Ale nie wszyscy Cma...niektorzy podejmuja wysilek i zagladaja w ten balagan wewnatrz siebie...i ci maja szanse dojrzec...stac sie dojrzalymi ludzi......bo ile mozna byc dzieckiem i oczekiwac ze zycie przyniesie samo nowe zabawki? :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
na poczatek dzieki wam dziewczyny za te slowa, bo dodaja otuchy i nie jestem sam!!!!!!!! Tak jak piszecie jedynym sposobem jest zerwanie kontaktow, powiem wiecej z wszystkim co mogloby rodzic wspomnienia, to jest odejsc, wyprowadzic sie, zerwac kontakty z dzieckiem bo zawsze bedzie nam przypominalo Ja, ale w tym momencie skrzywdze dziecko bo zabiore mu ojca..i jeszcze bardziej Ja, bo jej bedzie wypominal ze to jej wina.... i potem mam zyc z tym poczuciem winy - to znaczy nie byc juz nigdy szczesliwym, jedyna droga, niesc ten krzyz i juz nigdy w zyciu nie byc szczesluiwym... bledne kolo ...wariatkowo ale nie dajmy sie zwariowac, walczmy widocznie tak mialo byc, jutro ide do psychologa, moze cos to da... Pozdrawiam - wierze ze damy rade Gali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
przeciez to jest kompletna paranoja....jest lekarstwo: powrot..a to znaczy powrot do toksycznego zwiazku, czyli bycie nieszczesliwym... no nie ma wyjscia..naprawde NIE MA............... chyba mam jakiegos koszmarnego dola, gdyby nie wy to nie wiem co bym zrobil to nie jest optymistyczne, ale jestesmy skazani na cierpienie do konca zycia...zycia w wiezieniu, na wlasne zyczenie..i gdzie tu optymizmu szukac... Wniosek..... uzaleznieni od siebie..skazani na siebie...czyli malzenski wezel jest rzeczywiscie nierozerwalny...i ze Cie ten( koszmar) nie opusci az do smierci....SWIETE SLOWA... jest tylko jedno lekarstwo na ta chorobe, jej milosc, a to niestety jest dla mnie nieosiagalne...nie ma rzeczy niemozliwych....musze walczyc o to lekarstwo bo inaczej zwariuje.. tylko jak? jak ja odzyskac..bo musze to zrobic dla siebie...dla swojego szczescia, dla Dominika.. JAK JAK JAK JAK...........?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
to jest jakas kosmiczna paranoja, czytajcie: (ktoras z was napisala zeby ostroznie bo moge sie znow skrzywdzic, mialas racje, skrzywdzilem sie i to bardzo) leze i mysle nad drogami, wstalem zeby podzielic sie tym z wami.... bede walczyl z nia o cos czego ona juz nie ma bede znow z nia walczyl, czyli bede katem.....czyli najlepiej nie robic nic, i w ten sposob sam sobie znalazlem odpowiedz na moje pytanie, a to juz cos....po prostu nijak, nie da sie, po prostu ta milosc juz nie zyje, nie ma....i nie ma podzialu w toksycznym zwiazku na kata i ofiare, jednoczesnie jest sie i tym i tym, a nawet nalezy byc katem..zeby nie byc ofiara..dlaczego...bylem katem bo zabilem jej milosc, w zwiazku z tym w tej chwili jestem wlasna ofiara, ofiara wlasnych poczynan, wlasnym katem.....zabilem siebie, popelnilem samobojstwo, a zyje....ona z kolei z ofiary przeistoczyla sie w kata..faktem ze jest, ze istnieje.....opusci mnie dopiero w chwili jej smierci...czyli rzeczywiscie nie opuscimy sie az do smierci......przeciez mi to obiecywala... TOKSYCZNY ZWIAZEK NIE KONCZY SIE NIGDY - MILOSC ZABIJA wiec ktoredy droga, mysle ze to juz jakies dobre drogowskazy: - znalezc sobie cel w zyciu na tyle skomplikowany, zeby jego osiagniecie zabralo nam odpowiednio duzo czasu, wtedy bedziemy mieli satysfakcje, ze osiagniemy wlasny cel....ja mam taki: po prostu przezyc, bedzie mnie to kosztowalo tyle wysilku, ze na pewno zajmie to reszte zycia, - w przypadku tych z was, ktore maja dzieci, pocieszac sie mysla, ze nasze dzieci beda szczesliwe bo mysle, ze beda ostrozne w lokowaniu uczuc, widzac przyklad na wlasnych rodzicach, - miec nadzieje, wierzyc....bo martwa nadzieja oznacza nasza smierc, ja mam nadzieje, ze kiedys znajde w skrzynce wiadomosc, ze cos co zabilem jednak zyje! - wg Platona jestesmy szczesliwi, bo jak nauczał, że jedynie przeciwności ujawniają prawdziwy hart człowieka, a za nieszczęśliwego należy uważać tego kogo nigdy los nie doświadczył cierpieniem. - przyjac, ze na swiecie jest tak, ze niektorzy po prostu maja szczescie, a inni go nie maja, tak jak sa biedni i bogaci - ze robimy cos dobrego, bo piszac na tym forum wspieramy sie nawzajem... - przeznaczenie istnieje, nam los przeznaczyl takie zycie.... to juz chyba cos, ide moze uda mi sie zasnac.... co sie dzieje w mojej glowie...masakra to juz chyba cos, ide moze uda mi sie zasnac....a tak poza tym mozna powiedziec ze tworzymy cos dla potomnosci, tworzymy filozofie zycia czlowieka nieszczesliwego, po prostu my juz umarlismy i to jest nasze pieklo, czekajmy wiec na zmartwychstanie, kiedys przyjdzie ten dzien.... tu juz psycholog chyba nie pomoze...tu juz musi byc psychiatra, jestem chory....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali, Czy ty to robisz dla Dominika czy dla siebie?. Badz uczciwy dla samego siebie....to bardzo wazne...bardzo. Inaczej bedziesz stale nieszczesliwy.....Co ty chcesz...? sprecyzuj sobie jasno.....kim ty jestes.......i nigdy siebie nie oszukuj.........obserwuj siebie...swoje emocje...i nie przeganiaj tych emocji...zaakceptuj ze one sa......wtedy pomalu straca moc.... Czy ty nie kochasz swoich wyobrazen o niej....a nie nia sama? Ja ci to pisze w jak najlepszej wierze..... Bo ja to znam...Ja bylam w piekle...... ale dopiero jak je opuscilam...to wiedzialam, ze to bylo pieklo......moze ci brak tozsamosci wlasnej i utozsamiasz sie ze zwiazkiem z nia.... To, ze masz isc do psychologa....to koniecznosc Gali...Koniecznosc!!!!!! Daj sobie pomoc.....! Dziura jest w tobie - we mnie tez byla......Ale juz nie ma. Ale to zajelo lata pracy nad soba i ksiazek aby zrozumiec..... mezczyznom jest trudniej te rzeczy zrozumiec.....bo im trudniej przyznac sie do bezsilnoasci niz nam. Pozdrawiam serdecznie. Pisz tu szczerze co czujesz.....to ci pomoze nazwac co czujesz i zrozumiec co to jest co czujesz. Przyznanie sie do bezsilnosci jest poczatkiem ozdrowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali - zejdz z krzyza.....ty nie masz tyle sily co Chrystus.... Zlaz......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali - piszesz: \"ale jestesmy skazani na cierpienie do konca zycia...zycia w wiezieniu, na wlasne zyczenie..i gdzie tu optymizmu szukac...\" No, wlasnie - na wlasne zyczenie....Masz wolna wole i mozesz zmienic swoje zyczenie i mozesz miec nowe zyczenie, na przyklad: Zrobie wszystko aby byc szczesliwy bez niej... Ty nie zaakceptowales chyba faktu, ze ona odeszla? Ja wiem jak ci trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali - wcale nie musisz byc chory....zaczal sie proces widzenia innej rzeczywistosci...zmiany w czlowieku najczesciej rodza sie w bolu....W psychologii mowia - dac tabletki i ulzy czlowiekowi. W duchowym rozwoju mowia - niech cierpi...bo ma szanse tylko wtedy na obudzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
serdeczne dzieki Present.....masz racje ja moze kocham tylko wyobrazenia o niej....byc moze tak jest... odeszla raz, odejdzie drugi.... a ofiara tak jak byla, bedzie dalej...teraz ma przerwe w wymiarze kary...zostanie znowu nia w momencie jak Dominik dorosnie i obwini ja za to ze go i mnie zostawila... a do psychologa ide...jutro

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali - swietnie ze idziesz do psychologa.....To twoj sukces. Ty sie nie martw o przyszlosc az tak daleka.....Wiele sie moze zmienic i zmieni...Ten stan ducha i umyslu minie.... Gali - wszystko tak naprawde mija....:):):) Dlatego dobrze jest miec oparcie w jakies Sile Wyzszej...jakkolwiek ja pojmujesz...i zaufac...ze wszystko jest po cos...chociaz tego w danym momencie desperacji nie wiedzimy..... Tymczasowo ta Sila Wyzsza moze byc psycholog. :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
Obwini, ja tu nic nie zrobie...on widzial co sie stalo i jak ja cierpialem, a poza tym jest taki jak ja, a ja mam zal do niej za to co zrobila......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gali: Zlosc...a potem zal - to zdrowe uczucia...gorzej jak sie przedluzaja w nieskonczone...bo sa \"nieprzerobione\" w srodku. A dziecko sie widuje z mama regularnie? Jesli nie chcesz - nie odpowiadaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
widuje, co tydzien jest na wekend u niej, a juz bylo tak dobrze, prawie zapomnialem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak ona jest madra kobieta...to moze ona jemu (synowi) jakos wytlumaczy madrze co sie stalo...i moze sie uda...i on nie bedzie obarczal ja wina.... Prawie zapomniales? Hmm.... Zrobiles chyba krok do tylu....prawda? Ale wystarczy znowu...krok za krokiem isc w przeciwnym kierunku...To co dzis wydaje ci sie nie do pokonania...za jakis czas bedzie po prostu trudne...ale do zrobiebnia...a pozniej juz coraz latwiejsze....:):) Daj czas czasowi.... Wiem, ze to tak latwo napisac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
chyba tak, cofnalem sie w czasie...a ona raczej madra kobieta nie jest, bo jaka madra kobieta zostawia swoje dziecko....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie musi swiadczyc o glupocie.....moze byly powazne powody...nie wiem.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gali
zapomniec o niej to jest do zrobienia, ale jak pokonac wyrzuty sumienia, ze na to sobie sam zapracowalem i mam....po prostu spieprzylem .....skrzywdzilem ja a przy okazji siebie.....nie byla mi dluzna..ale przewaga winy lezy po mojej stronie, ale ciesze sie ze podjalem ta probe, bo nie bede sie winil za pare lat, ze nie sprobowalem, a to mogloby byc gorsze....tak ze w sumie nie jest zle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×