Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

Popieram idaalia!!!Wchodząc w związek z innym \"za wszelką cenę\" - w pewnym momencie skrzywdzimy nie ty;lko siebie ale i tę drugą osobę!Przechodząc takie doświadczenia jesteśmy wyjątkowo wrażliwi na ciepło i wyjątkowo tej miłości pragniemy (bardziej boli, gdy ktoś nam ją zabierze, niż jak się jej sami wyprzemy - i bardziej do niej ciągniemy) - ale to, co za nami powoduje też, że na podstawie większego doświadczenia NIE MAMY PRAWA krzywdzić innych. Skrzywdzono nas, więc nie krzywdźmy dalej, bo kółko nigdy się nie zamknie.Ja, zanim weszłam w związek - minął rok. Nie byłam ejszcze do końca zdrowa z poprzedniego związku, ale powoli dzięki nowej Osobie - wychodziłam na prostą - On mi pomagał a ja byłam gotowa, by poznać nowe.Wcześniej, gdy byłam w towarzystwie kolegi - próbowałąm na siłę zbudować coś bliższego niż między nami było, oboje byliśmy po rozbitych związkach i powiem Wam, że wcale nie było mi dobrze - kilka pierwszych chwil a potem zderzenie z rzeczywistością, oboje dawaliśmy upust swojej złości na cały otaczający świat - On chciał do ludzi a ja chciałam w 4 ścianach, oboje zero cierpliwości - bo oboje wyczerpani psychicznie. I o ile dzieje się tak w 2 strony - jest szansa, że takie relacje \"zdrowo\" się zakończą bo obie strony nie wytrzymają - gorzej jest, jeśli jedna ze stron nie rozumie zachowania drugiej strony..Dziewczyny, nie wchodźcie w związki, żeby zapomnieć, nie zaręczajcie się, żeby zapomnieć - to wróci ze zdwojoną siłą, to nie lekarstwo tylko sposób na chwilowe odłożenie problemów...Gdybym w tej chwili miała wątpliwości co do bycia z facetem, z którym jestem - po prostu bym z Nim nie była.To jest coś, czego panicznie się bałam a czego nauczyłam się przez prawie cały jeden rok - BYĆ SAMĄ i nauczyć się żyć ze sobą samą, zaakceptować to i pokochać strony samotności. Dopiero wtedy można oceniać \"na trzeźwo\". Chciałam optymistycznie - średnio mi wyszło - więc na koniec życzę Wam wszystkim BARDZO miłego dnia i oby wszystko było prostszeBuziaki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja bylam sama 1,5 roku, duzo mnie to nauczylo... Zaczelam sie podnosic poznalam obecnego faceta i zwiazalam sie z nim... Czulam sie coraz lepiej, choc juz nie ufam tak mocno i tak naiwnie ( to chyba juz na plus :P ) , ale ciagle cos tam we mnie siedzi... ten chory sentyment, bo kiedys z nim bylam.. Ehh szkoda gadac... jakos zyc trzeba... Mam teraz troche wolnego i juz mi sie w glowie przewracac :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż... Jestem jedną z kobiet, które zostały paskudnie doświadczone przez los. Teraz jestem z facetem, kocham go, on mnie. Wspólnie wychowujemy moja córkę. Jest zajebiście! Jednak czasem powraca do mnie obraz, tamten obraz złego zwiąku. Jestem niesamowicie podejrzliwa, niesamowicie nastawiona na \"nie\" i nie mogę sobie poradzić z wieloma niespodziankami. jakie nam sie rodzą. Życie teraz, po tym związku, byłoby prostsze gdyby było idealne. Bez skaz, bez problemów. Bo one mnie czasem przerastają, ciężko mi mysleć, że coś się uda, skoro wczesniej robiłam wszystko i tak zapłaciłam wysoką cenę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻 i dla Wszystkich Ciężko odchorowałam wczorajszy dzień mimo pomocy koleżanek, które wyciągnęły mnie do kina, a później restauracja z lampką winka ;-) STOP !!!!!!!!! Już nie narzekam :D Czytam pozytywną ksiżąkę : \"Smażone zielone pomidory\" (po raz kolejny), czy możecie polecić tu inne książki, w takim cipłym pozytywnie nastrajającym klimacie? Co Wy na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alonic--> ja nie umiem zyc bez podejrzen. Na wszystko patrze przez pryzmat tych zlych chwil z poprzedniego zwiazku, nie ufam do konca bo sie bardzo sparzylam, i wiem ze moje podejrzenia moga meczyc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że powinnaś spróbować. mimo wszystko. Myślę, że ta druga osoba jest w stanie pokazać i udowodnić, że istnieje inny świat na normalnych zasadach. Więcej wiary w przyszłość. Ja zaryzykowałam i nie żałuję. Daj się ponieść, nie masz nic do stracenia. Lecz pamietaj, nie wszystko mija lecz można wiele rzeczy zaleczyć, zmienić podejście i poznać smak prawdziwej miłości. Choćby po to, aby wiedziec po co się żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale wywiera, zgadzam się. Tylko nie można tkwić w miejscu. Mam za sobą napewno nie mniej toksyczny związek. Nie mówie o tym normalnie. Do teraz mam opory, nie potrafie wytłumaczyć córce dlaczego tak sie stało. Ale związałam sie po raz drugi z facetem, który dał mi szczęścia. Owszem mamy problemy. Wynikaja one m.in. z mojego chorego spojrzenia na świat - brutalne doświadczenie, ale jestem, kocham, żyję. moja córka ma tatę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeszłość zawsze wywiera na nas jakiś wpływ; tylko otwarta kwestia - jaki? my same o tym decydujemy, czy wpływ destrukcyjny czy twórczy ; a co do książek ja1972:) polecam wszystko, co napisala chmielewska :) jedne jej ksiązki są mniej, inne bardziej porywające, ale wszystkie tchną wspaniałym poczuciem humoru, optymizmem i takim ... dobrym duchem:) a dodatkowy smakołyk to ten, ze w każdej ze swoich książek chmielewska niekiedy mocno, niekiedy tylko tak półgębkiem - opisuje swoich, przeszłych i aktualnych mężczyzn:D i to jak ich opisuje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idaalia... Chmielewska ma swietne ksiazki, jej poczucie humoru mnie doslownie powala, ale nie czytam ich od czasu rozstania z ex... Bo za bardzo mi sie kojarzy... Glupie ale prawdziwe 😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idaalia , dziękuje za przypomnienie o Chmielewskiej, mam jej sporo w ... piwnicy ;-), odkurzę, poczytam, może odżyję ;-) Tak SŁONECZKO ......... jak ono cudnie nastraja, a przd nami WIOSNA RADOSNA, tylko jej patrzeć :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli Chmielewska się znudziła - polecam Grocholę albo... Chrostie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję :) Wiecie, myślę, że o to chodzi żebyśmy nauczyły się cieszyć z życia, bez męskich ramion. Żebyśmy nauczyły się zaspakajać WŁASNE potrzeby, bo kto je zna i zrozumie jeśli nie my. Idaalia trafiła w sedno - też wyrosłam w domu z którego wiecznie uciekałam (w książki, świat wyobraźni). Tam stworzyłam DOM i MAŁŻEŃSTWO IDEALNE.... a życie takich nie zna ;-) Czas na życie z nieidealne, ale najlepsze na jakie mnie stać :D z obecna wiedzą i doświadczeniem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj zerwalam z takim toksycznym zwiazkiem po roku.To prawda co slyszlam nieraz ze jesli po rozwodzie zaczyna sie na powaznie angazowac w nowy zwiazek to moze sie wydawc ze zlapalo sie pana boga za nogi i mysli sie ze to pewnie juz ten .A tu nagle facet wyczuwa ze pragne milosci i zaczyna manipulowac,widzisz ja nie jestem taki jak twoj byly .a ja glupia w to wierzylam dopuki nie zauwazylam ze nawet paznokcie przestalam malowac na czerwono bo on tego nie lubi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Kasienko :) :) Przykre co piszesz, ja mam od rana zly humor, i juz mnie szlag trafia, zaraz ide do wanny sie wymoczyc i wyplakac smutki.. jeszcze zapuszczam na Winampie takie smuty i sama sie nakrecam :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
NgLka: Piszesz: Wchodząc w związek z innym \"za wszelką cenę\" - w pewnym momencie skrzywdzimy nie ty;lko siebie ale i tę drugą osobę!\" Tak, ZAWSZE krzywdzimy dwie osoby..... Poza tym ktoras z dziewczyn napisala, ze facet dal jej szczescie.... Nikt nam nie moze dac szczescia.... Jesli czujemy ze nasze szczescie jest w cudzych rekach...skazujemy siebie na dramat...wczesniej czy pozniej...i na brak szczescia....wczesniej czy pozniej. SZCZESCIE MOZNA DZIELIC Z KIMS...ale najpierw trzeba to szczescie znalez w sobie...poprzez akceptacje samej siebie w stu procentach....razem ze swoimi wadami....Najpierw trza pokochac siebie. Idaalia czesto o tym pisze...to jest klucz do szczescia...innego nie ma.....To sa moje wlasne zyciowo - duchowe doswiadczenia... Mozna to tez znalezc w literaturze z zakresy psychologii i duchowosci tez.:):):) Pozdrawiam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć !! Dobrze jest wiedzieć, do czego się dąży, przynajmniej teoretycznie. Wysyłam wam cechy wyleczonej kobiety z kochania za bardzo z książki Robin Norwood 1) Akceptuje siebie całkowicie, nawet jeśli chciałaby zmienić to i owo. Jest w niej i sympatia, i szacunek dla samej siebie, które starannie pielęgnuje, a w razie potrzeby rozwija. 2) Akceptuje również innych takimi, jakimi są, nie usiłując ich zmieniać zgodnie ze swoimi wymaganiami. 3) Ma stale na uwadze swoje uczucia i zachowania dotyczące wszystkich aspektów życia, z seksem włącznie] 4) Pielęgnuje w sobie wszystko ; osobowość, wygląd, wierzenia i wartości, ciało, zainteresowania i osiągnięcia. Ceni sama siebie, zamiast szukać związków, które by jej dały poczucie wartości. 5) Jej szacunek do siebie samej jest dostatecznie duży, żeby sprawiało jej przyjemność widywanie ludzi, szczególnie mężczyzn, którzy są tacy, jacy są. Nie musi być potrzebna innym, aby czuc się kimś pełnowartościowym 6) Pozwala sobie na otwartość i ufność w stosunku do wybranych ludzi. Nie ma nic przeciwko temu, żeby przyjaciele znali ją bardzo dobrze, ale nie ma ochoty zbliżać się do ludzi niezbyt nią zainteresowanych. 7) Zadaje sobie pytanie : „Czy ten związek jest dla mnie dobry? Czy umożliwia mi rozwijanie w sobie tego wszystkiego, co warto rozwijać?” 8) Jeśli związek okaże się pomyłką, to nie opiera się przed zerwaniem bez szkodliwych skutków dla siebie. Ma grupę przyjaciół i wiele zainteresowań, pomagających jej przezwyciężyć kryzys. 9) Ponad wszystko ceni własny spokój. Wszelkie walki, dramaty i niepokoje z przeszłości przestały się liczyć. Dba teraz o siebie, swoje zdrowie i dobre samopoczucie. 10) Zdaje soobie w pełni sprawę, że związek między dwojgiem ludzi, jeśli ma być udany, musi opierać się na porozumieniu między partnerami uznającymi podobne wartości, mającymi zbliżone zainteresowania i cele oraz ceniącymi wzajemną intymność. Wie także, że jest warta wszystkiego co najlepsze w życiu to było ze strony 280

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sama_sobie_matylda
Witam cieplutko:) Jestem właśnie 7 miesięcy po rozstaniu z typowym mizoginistą. Przeczytałam praktycznie wszystkie pozycje omawiajace ten problem, od 4 miesiecy regularnie 3 razy w tygodniu korzystam z pomocy psychoterapeutki. Niestety nie udało mi się jeszcze definitywnie zamknąć tego smutnego rozdziału mojego zycia, nadal dopadają mnie jeszcze zmory "dobrych wspomnień" o moim eks. Hmm... Ciekawe okreslenie... Okres po rozstaniu przepełniony był praktycznie oceanem bólu, cierpienia i otępienia. To nie był dół, ja przez parę miesięcy miałam wrażenie, ze cały czas spadam. Powolutku zaczynam podnosic sie z kolan i wiem, ze tylko osoby/kobiety, które doswiadczyły w zyciu podobnej traumy są w stanie zrozumieć to wszystko o czym tu mowa. Ale głowa do góry - sama jestem najlepszym, a moze kolejnym przykładem na to, że z tygodnia na tydzień, a może miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej:) Fakt, ze tempo ślimacze, ale chyba lepsze to, niż obcowanie z niedojrzałym, niezrównoważonym psychicznie draniem hi hi:) Pozdrawiam gorąco wszystkich, a w szczególnosci Ciebie Present:) Nie wiem czy pamiętasz, ale na początku tej mojej drogi /ok. 6 miesięcy temu/ dałaś mi świetną radę, żeby uciekać od mizo jak najdalej. Szkoda tylko, ze Cię wtedy od razu nie posłuchałam, ale cóż... jak to mówią - co nas nie zabije to nas wzmocni.:) Kolejny sukces - dzisiaj złozyłam pozew o rozwód:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sama_sobie_matylda: Powodzenia i gratuluje. Sciskam rozwniez...Ja tez uwazam ze bez terapii po prostu nie warto probowac....bo bedzie za trudno..... 4 miesiace ---> 3 x tygodniowo.... Tak, z takim czlowiekiem zycie to wspoluzaleznienie....wiem cos na ten temat...Jeszcze raz sciskam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do sama sobie Matylda: Oj Kochana masz zupełną racje mówiąc, że dopiero podnosisz sie z ziemi. 7 miesięcy to młody okres. To dłuuuuga droga do normalności. Ale warto ją przejść. Ja już jestem \"wolna\" od prawie 8 lat. \"Wolna\" bo chyba nie ma takiej mozliwości, żeby zupełnie się odizolować od przeszłości, ale można nauczyć się z nią żyć. Nie raz zastanawiam się, czy to co mówię, robię nie jest za mocno przesiaknięte toksyczną sugestią. To trudne wstać i odbić się na nowo. Jedank mi się udało. Nie chodziłam na żadne terapie, poradziłąm sobie z problemem sama. Potem dużo pomógł mi mój ukochany mężczyzna i jestem SZCZĘŚLIWA! Wiem, co to dom, rodzina i radość z posiadania skarbu życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do smileyface Książka to \"Kobiety, które kochają za bardzo i ciągle liczą na to, że on się zmieni\" mam ją w normalnej formie, ale może gdzieś jest w formie ebooka wlaśnie poskładałam cytaty odnośnie miłości własnej, a teraz będę pisać o \"drodze do uzdrowienia\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do alonic wiesz, ja uważam, że dobra terapia to jest dobra terapia i że może naprawdę pomóc, tylko że u nas w Polsce jest takie spojrzenie na tych, co chodzą do psychologa, że to napewno \"świr\" albo słaby. Był czas, gdy szukałam psychologa dla siebie, chociaż takiego nie znalazlam. Ale tak mialo być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widzialnaa - dzieki!!! Wlasnie ta ksiazka juz do mnie zmierza z Polski. Chcialam sie po prostu upewnic :) Ale powinnam ja miec moze jeszcze w tym tygodniu :) Mam nadzieje :) Pozdrawiam!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam :D wszystkie klubowiczki Po przeczytaniu waszych ostatnich wpisów zrozumiałm, że ja dopiero w powijakach jestam z tym leczeniem 😭 Jakoś nie mogę trafić na dobrą psycholog :( Za to wrescie byłam u psychiatry (sporo czasu zajęło mi przelamanie sterootypów), ale udało się dzięku zachęcie siostry i Waszej. Od prawie dwóch tygodni pomagają mi leki i chyba się ciut zrównoważyłam. Przestałm czuć się jak na karuzeli emocjonalnej. W przyszłym tygodniu znów mam wizytę poproszę o terapię - może wreszcie się uda. Qrcze ja łatwo wpaść w uzaleznienie, a droga do wyleczenia to droga przez mękę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×