hipochondryczka_90 0 Napisano Kwiecień 30, 2010 no to widze koniec hipochondrykowania,ja wlasnie wcziraj zrobialam test hiv,oszaleje czekajac na wynik :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka Napisano Kwiecień 30, 2010 hej spokojnie, napewno wszystko jest ok ja troche sie podnosze, musze isc sobie zrobic badania. cos czuje ze musze martwie sie ze mam bolerioze,albo jakies inne zapalenie nie daje mi to spokoju :( i jeszcze do kilku lekarzy kontrolnie musze isc, wiec jak zrobie obchod zjem odpowiednia ilosc lekow to ucichnie to na miesiac oby, chyba ze znow rusze i bede drazyc i konca nie bedzie widac no ale teraz sie nie opowiadam raczej nikomu z moich ,,cierpien,, chodze dla wlasnego spokoju a nie zeby ktos sie smial z tego ze ,znow, napisz jak dostaniesz wyniki!!! pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
hipochondryczka_90 0 Napisano Maj 2, 2010 hey,hey...3 masz sie?bo ja jestem jak sparalizowana,nie moge jesc z nerwow,trzese sie i chce mi sie plakac.A na te wyniki musze czekac 5 dni roboczych to do czwartku najpozniej...eh...umre do tego czasu nerwy mnie zabija Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka Napisano Maj 2, 2010 jek trzymaj sie, wiem ze takie gadanie nic nie da, ale zrob cos co Cie uspokaja. Pocwicz. Ja ledwie, fobia mnie ubija i ide na badania po week. bo czuje sie fatalnie trzymam za Ciebie mocno! pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
hipochondryczka_90 0 Napisano Maj 3, 2010 ja rowniez 3 mam za Ciebie kciuki,dzieki za wsparcie. Wiesz co ja chyba wciagam w swoje wariactwo innych ludzi,moja siostra podejrzewa u siebie choroby watroby ;( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
hipochondryczka_90 0 Napisano Maj 5, 2010 chyba dzis poznam wyniki,oby bo juz nie mam sil czekac Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka Napisano Maj 5, 2010 hej napisz oczywiscie jak wyniki mimo zachowania wszelkich pozorow ,normalnosci, rzuca sie w oczy moje bieganie po lekarzach. I juz ide do 5 laryngologa bo nie wierze jednemu. I to widac ze cos z kims nie gra, jak przynajmniej jak raz wtyg nie pojde do lekarza to jestem chora, albo jak nie zarejstruje sie tez. No i leki,ostatnio przeladowalam. Chronic siostre,niech sie trzyma od tego diabelstwa jak najdalej. No ale trudno nie byc ,,chorym,, jak sie ciagle slyszy. Och coz, podly ten zywot, pozostaje wierzyc ze kiedys z tego wyjdziemy. P.S obecnie czuje ze mam oczy chore, musze isc do lekarza ... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
hipochondryczka_90 0 Napisano Maj 6, 2010 i dupa wynikow jescze nie ma,mam ochote zamordowac ich za to,ile mozna z takim cztms zwlekac,co za nieroby. napisze wyniki,chociaz nie wiem bo jak mam + to umre jak sie dowiem :( eh po prostu juz nie wyrabiam nerwowo a Ty wez glboki oddech i tez staraj sie nie zwariowac,coz moge Ci doradzic wiecej :( eh czemu nas ta wstretna hipochondria dopada.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
hipochondryczka_90 0 Napisano Maj 6, 2010 własnie odebralam wyniki(mam nzajoma w recepcji) dzwonila ze juz sa...mam MINUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUSA :) huraaaa!!!!!!!!!! :) :) :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
hipochondryczka_90 0 Napisano Maj 6, 2010 psychowidzka odzwij sie jak tam u Ciebie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka Napisano Maj 6, 2010 hej ciesze sie ze wynik jest ok, co raczej bylo do przewidzenia ;) u mnie baardzo zle w dalszym ciagu, jak tak dalej pojdzie to wyladuje w jakims zakladzie zamknietym, nie wiem co jest takich stanow nie mialam dawno czuje sie jakbym miala odleciec a Ty jak psychicznie funkcjonujesz? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
moniszka93 0 Napisano Maj 16, 2010 hmm... tak może to jest jednak to co mam ;D miesiac temu miałam markery i wyszło ze mam raka jajnika, ale powtórzyłam ze dwa razy i okazało się ze pomylili wyniki no i od tamtej pory masakra... wynalazłam na szyi powiększone węzły chłonne i od razu mam chłoniaka, wyskoczył mi jakiś guzek pod językiem i od razu mam raka ślinianki ;p masakra zaraz bede miała innego raka... i mnie to prześladuje... wmawiam sobie, że to niemożliwe ze nic na to nie wskazuje ale ja i tak wiem swoje, mama mi mówi, że przy chłoniaku wyszło by w badanich krwii, ale ja i tak znajduje w internecie takie wypadki przy których nie wykazało nic takie badanie... jestem cała chora ze strachu, wieczorem płacze i już kituje od tego. Mam 17 lat, więc dodatkowo moja odporność na stres jest już tycia bo zapip w szkole... w dodatku dzisiaj jak pomyślałam o tym, że mogęmieć raka to mi się pojawiły objawy raka przełyku i żadne argumenty mojej mamy nie są przyjęte... ide w tym tygodniu do lekarza i ciągle się zamartwiam "a jeżeli to coś jest? jeżeli mama nie ma racji?". postanowiłam, że jeżeli teraz badania bedą ok ide do psychologa, ale czuje się naprawdę okropnie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nie ma ratunku dla mnie Napisano Maj 17, 2010 cierpie i nie radze sobie sama stawiam diagnozy panicznie boje sie badan, lekarzy zdechne marnie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kajtek17 0 Napisano Maj 17, 2010 nie martwcie sie :P przechodze to samo.. wkolko mysle o tym ze umre ze wyladuje w szpitalu..choroby ktore przechodzilam sa nie do wyliczenia..kolatanie serca jest najgorsze bo w nocy nie moge spac xD najgorzej jest jak nie ide do szkoly wtedy wszystko zaczyna sie od nowa..lek ktory nie moge opanowac;/ ostatnio moja nowa fobia to choroby oczu..wszedzie widze mety oka..;/ ale ostatnio przestalam sie tym martwic i juz jest lepiej nie mozecie sie zamartwiac i ubolewac nad przyszloscia myslcie o terazniejszosci. przyszlosci nie da sie przewidziec..kazdy z nas umrze i nie bd nawet wiedzial na co..strach da sie pokonac tylko i wylacznie odwaga. pamietajcie ze jutrzejszy dzien moze byc lepszy od dzisiejszego :P nie dawajcie sie bo jesli sie poddacie to wtedy bd jeszcze gorzej:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kajtek17 0 Napisano Maj 17, 2010 nie martwcie sie :P przechodze to samo.. wkolko mysle o tym ze umre ze wyladuje w szpitalu..choroby ktore przechodzilam sa nie do wyliczenia..kolatanie serca jest najgorsze bo w nocy nie moge spac xD najgorzej jest jak nie ide do szkoly wtedy wszystko zaczyna sie od nowa..lek ktory nie moge opanowac;/ ostatnio moja nowa fobia to choroby oczu..wszedzie widze mety oka..;/ ale ostatnio przestalam sie tym martwic i juz jest lepiej nie mozecie sie zamartwiac i ubolewac nad przyszloscia myslcie o terazniejszosci. przyszlosci nie da sie przewidziec..kazdy z nas umrze i nie bd nawet wiedzial na co..strach da sie pokonac tylko i wylacznie odwaga. pamietajcie ze jutrzejszy dzien moze byc lepszy od dzisiejszego :P nie dawajcie sie bo jesli sie poddacie to wtedy bd jeszcze gorzej:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka Napisano Maj 17, 2010 kajtek: jutro moze byc lepiej ale moze byc tez gorze ;) ja tez mam cos z oczami od jakiegos czasu (wg mnie) bylam u 4 okulistów juz :D z tego sie nalezy smiac czlowiek by zdechl naprawde ze strachu jakby tak bral wszystko na serio no ale smieje sie z tego a w czwartek ide do piatego okulisty :P fajniusio co? no nie ma co o tym myslec,ale jak nie myslec jak wszystko boli ja nawet jesc sie boje bo jak zadzwoni telefon to sie udlawie i bede sie dusic :D takze wiecie p.s z oczami nie ma zartow!! kkoniecznie je trzeba zbadac! hah :P Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość psychowidzka Napisano Maj 17, 2010 hipochondryczka co z Tobą? odezwij sie bo zamilklas tak i milczysz :) pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Edyta24 Napisano Lipiec 7, 2010 Cześć wszystkim. Siedzę sama w domu, chłop poszedł pograć do klubu w jakies piłkarzyki a ja znowu zaczynam swoje sledztwo, szukam dowodów na to, że jestem chora. Zaczęło się jakieś 3 lata temu. Pojawił mi się mały guzek za chem [po lewej stronie ( na glowie) Poszlam do dermatologa, dostala skierowanie na usunięcie ale nie poszlam bo zniklo samo. Sprawe olalam, ale juz wtedy włączyła mi sie lampka ostrzegawcza. 2 lata temu zmarła moja mama, ktora całe swoje życie chorowała. Miala reumatyzm, ktory rozwinął się do tego stopnia, ze mie mogla chodzić, niedowład konczyn, miardzyce, wrzody na żołądku a co za tym idzie problemu twarienne. Dzicieństwa wesolego nie mialam, bylo pelno placzu, zalu, musialam sie "zajmować" matką, zmieniac pieluchy, robic rzeczy, ktorych się brzydzilam, ktorych się wstydzilam, jednak nie bylam dobra corka bo tylko szukałam "jelenia" czyli opiekunek z MOPSu, zeby robily za mnie wszystko. Matka zaniedbala zdrowie ze wzgledu na mnie, bala się mnie zostawić, przez co ja sama mam dziś zniszczoną psychikę, jestem ciamajdą. Jak wiec wspomnialam wyzej, 2 lata temu 3 stycznia zmarla moja mama. Byl to dla mnie szok ale jednoczesnie wybaweienie. Do tej pory mam koszmary, ze moja mama zyje i ze znow bede muslala robic wiele paskudnych rzeczy jak w przeszlosci. 8 mcy po mojej mamie zmarla niespodziewanie moja babcia, bylam przy niej jak umierala. Ponoc miala osteoporoze, raka... nie wiem. Wiem jedno, ze w swoim zyciu napatrzalam się juz do tego stopnia na bol i cierpienie - zarowno swoje (mam astme, alergie) jak i innych ludzi. Raz bedac w szpitalu u mamy (nioby cos z plucami miala) obok w lozku lezala staruszka, ktora musiala miec specjalna aparature zeby mogla oddychac, miala pieluche bo sama sie nie zalatwiala. Widzialam jak jej corka na chwile odlaczyla ja od tej aparatury by zmienic jej pozycje a ona zaczela sie dusic. Poczulam sie jak w chrroze. I tak jest do dzis... Tego guza z glowy wycielam bo sie odnowil, okazal się jakims niezlosliwym tworem. W miedzyczasie mialam dusznosci, wizyte u alergologa, RTG klatki piersiowej, glowy, mam okropne problermy z zebamii konca nie widac, juz z 2 tysiace wydalam na zebyw miedzy czasie trafiajac na dentystke przez ktora dorobilam sie zgorzela a obecnie jestem w trakcie leczenia przetoki dziaslowej ktora zrobila sie po zlym leczeni kanalowym z dziecinstwa. Mialam jakas grzybice pochwy leczona przez kilka miesiecy nieskutecznie, usg piersi ( na szczescie wszystko jest tam ok)bo mi mleko leci z cyckow(odstawilam plastry antykoncepcyjne). Boli mnie glowa po jednej tylko strobnnie, bylam u okulisty dostalam okularu, teraz czeka mnie neurolog we wrzesniu. Teraz znowu mam problemy z pipka bo podczas stosunku mam mega otarcie tylko w jednym miejscu ( zalecenia bylej pani ginekolog o nawilzaniu nie podzialaly) ide teraz prywatnie. Mialam juz wszystkie mozliwe choroby. rak mozgu, guz mozgu, rak pluc, rak macicy, cewki moczowe, piersi. Wymyslilam sobie tarcxzyce (nie sprawdzialm tego JESZCZE!), ostatnio dzies o nerwicy serca przeczytalam bo mnie pod lewa lopatka bolalo (okazalo sie, ze jest skrzywiona pozatym siedze w domu non stop na kompie z garbem jak wielblad). Od stakania na skakance wymyslilam sobie polamane stawy, a to tylko nadwyrezone kolano... mialam robione badania krwi pod kontem reumatycznych zmian i wszystko wyszlo ok. Moja lekarz rodzinna juz ma niewesola mine jak mnie widzi, a mnie znow jak cos zaboli to mam ochote do niej biegnac po diagnoze. Moja fobia powiekszyla sie dodatkowo kiedy w internecie przeczytalam historie niejakiej Rózy Nowak choprej na raka trzustki. Okazalo sie, ze lekarze ignorowali obiawy, doszukiwali sie czegos innego az bylo za pozno. Oczywiscie ja mialam wszystkie wymienione objawy, a jak. Boje sie, ze lekarze zle mnie zdiagnozuja, ze czegos niezauwaza, przeocza albo zbagatelizuja. Staram sie nad tym panowac ale to jest silniejsze. Czasami mam wrazenie, ze mam cos z glowa. Nie mowie nic mojemu facetowi bo by mnie chyba zostawil w cholere... po co komu wariatka? Teraz leci mi ropa z dziasla, cholerna przetoka. Smakuje ochydnie, biore antybiotyk juz 3 dzien i jak narazie tylko przestalo bolec. Boje sie, ze zab do wyrwania. Juz sobie nawet wymyslila, ze jak juz wyrwe zeba to mi sier twarz zniwksztalci. Ehh rozpisalam sie, az dziwne jak ktos to przeczyta. Mysle o wizycie u psychologa, ot tak by pogadac...Ale jakos boje sie, ze za bardzo sie otworze i wygadam rzeczy, o ktorych nikomu nie chcialabym powiedziec. Nevermind. 3mam kciuki za Was i za siebie tak przy okazji ;) By bylo coraz lepiej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Mona07 Napisano Lipiec 11, 2010 Witam wszystkich serdecznie :-) Trafiłam dziś na to forum z nudów w pracy właściwie i pomyślałam, że podzielę sie moją historią.. Zaczeło sie na początku grudnia w zeszłym roku zachorowałam niby na grypę a że wtedy był szał na AH1N1 to wmówiłam sobie, ze to na pewno to! Lekarz mnie pogonił twierdząc ze powinnam poleżeć i minie bo to zwykłe przeziębienie. Po kilku dniach zaczełam mieć bóle jakby mieśni nóg rąk- takie wędrujące bóle wszędzie. Zrobiłam podst. badania wyszły ok ale ja nie uwierzyłam i tak się zaczeło.. W ciągu 2 tyg przed świętami odwiedzałam po kolei laryngologa, gastrologa (gastroskopie zrobiłam), ginekologa (wyjełam wkładke antykoncepcyjna myśląć ze to moze być od tego). Wszystko pryw. oczywiście bo musiałam mieć wyniki na już. W wigilie zmieniłam lekarza bo tamten oczywiście nie potrafił rozpoznać tej strasznej choroby, która mnie trwaiła! Nowy lekarz zarzucił boreliozę (miałam kleszcza 7lat temu pewnie to to). Czytając o boreliozie nagle zaczełam miec kłopoty z pamięcią, bóle zebów, potylicy, nawet cycki mnie bolały bo tez taki objaw występuje.. W ozekiwaniu na wyniki badań (oczywiście wybrałam WB bo sa skuteczniejsze i droższe) wymusiłam na lekarzu podanie mi antybiotyku zawczasu bo bóle były straszne (pierwszy raz od lat poszłam na L4). Brałam silne dawki leków kiedy przyszły wyniki ujemne.. No to pewnie mam coś w głowie więc szybko do neurologa i badanie EEG głowy też pryw. wynik ok (choć uważałam że pewnie niedokładnie zrobili).. Więc pewnie choroba autoimmunologiczna! Tak mój organizm sam siebie niszczy- wyniki ANA2. W oczekiwaniu na wynik miałam motyla na twarzy charakt. dla tocznia, w nocy spać nie mogłam chodziłam oglądac się czy nie ma zmian na skórze i jest plana na przedramieniu! Rano mms do mojego lekarza ze zdjęciem mojej ręki.. Palce mi puchły siedziałam i wpatrywałam się w dłonie. Moja mama w końcu wyzwała mnie od psycholi poszłam do psychiatry stwirdziła nerwice lękową dała leki. Nie wziełam bo nie wierzyłam! Wiem to fibromialgia! Natychmiast kupiłam myalgan (zjadłam 1 tabetke) bo trafiłam do reumatologa na którym wymusiłam leczenie da mi zastrzyk ze sterydów! potem blokada kręgosłupa bo to pewnie od niego.. w końcu lekarz wziął mnie na oddział reumatologiczny. Cieszyłam sie ze będzie diagnoza po 2 tyg wypis ze zdrowa jak byk zalecają wizyte u psychologa- wkurzyłam się.. Wyczytałam, że to może pasożyty więc badania kolejne kału- wszystko ok.. Trwało to do kwietnia łącznie 5 m-cy. Było mi wstyd przed meżem, mamą w pracy bo co chwile wszystkich uświadamiałam na co choruje i ile zycia mi zostało! To była masakra, byłam tym wykończona i te wpisy w google.. Jak czytam wasze opowieści to widze siebie ;-) w końcu stwierdziłam że pierd.. to i zyje jak dawniej, jak normalna 32ltenia kobieta a nie wrak. wiecie jak na mnie patrzyli na tej reumatol.? każdy chory powykręcany a ja jęcze co mnie czekac będzie jak się okaże.. i nic się nie okazało a ja zmarnowałam kawał czasu. Mam nadzieję, że sie uporałam z tym już2,5 m-ca nie szukam chorób a przypomniało mi sie to wszystko jak zajrzałam wczoraj do szafki z lekami.. jest tam wszysto a zużyte po 1 tabletce bo codziennie miałam nową chorobe :-) Trzeba samemu sie uporać i powiedzieć jestem zdrowa jestem zdrowa!!! :-)) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mudd Napisano Sierpień 29, 2010 No to ja też: Mam 27 lat. Zaczęło się półtora roku temu. Krew w stolcu, ból z prawej strony brzucha, więc nawet nie do lekarza, tylko na SOR od razu. Morfologia ok, usg brzucha ok, więc nie wyrostek. Zalecają zrobić kolonoskopię. Zapisuję się, prywatnie, ale i tak trzeba poczekać. W międzyczasie sytuacja się powtarza. Znów na SOR, znów nic, każą czekać na kolonoskopię. W międzyczasie szperam w internecie: i mam kolejno-raka jelita grubego (wszak moja babcia miała go 23 lata temu i wyzdrowiała), Leśniowskiego-Crohna, wrzodziejące zapalenie jelita grubego, porfirię..Kolonoskopia pokazała, że jelita mam czyściutkie, a co do krwawienia - przypomniało mi się dużo później, że zjadałam dzień wcześniej słoiczek ostrych papryczek...bez komentarza. W listopadzie - przeziębienie, na pewno świńska grypa, bo gorączka ponad 38 stopni, kaszel. Znów od razu z grubej rury - na SOR. Zmusiłam lekarza do zrobienia mi morfologii, RTG klatki piersiowej i testu na grypę. Zrobił wszystko i odesłał do domu z przeziębieniem. Ale to przeziębienie trwało długo, więc chyba mam coś nie tak z układem immunologicznym. Test na HIV. Oczekiwanie na wynik było koszmarem. Wynik oczywiście negatywny. W styczniu br zaczęła mi drętwieć noga. Poczytałam w internecie - jestem w szczytowym okresie zapadalności na SM, kobieta, przed trzydziestką. Zaczęłam się nakręcać, nie mogłam myśleć o niczym innym. Poszłam do neurologa. Zrobił krótkie badanie, w którym stwierdził liczne rozsiane nieprawidłowości i dał skierowanie na RMI. Czekając na badanie objawy mi się nasilały - zaczęłam tracić równowagę, wpadać na ludzi na ulicy, miałam poczucie odrealnienia, chwiania podłogi pod stopami. Poszłam do innego lekarza, stwierdził objawy lękowe i dał Afobam. Wynik RMI oczywiście dobry, nic mi nie jest. Ale skąd to drętwienie? Test na boreliozę - negatywny. RTG kręgosłupa - niewielkie odchylenie od normy, nic mi nigdzie nie uciska. A teraz......................znów. Myślałam, że to alergia na koty - bo gniecie w piersiach i nie mogę wziąć pełnego oddechu. Ale testy alergiczne - ok. Spirometria świetna ( a więc nie obturacyjna choroba płuc), RTG klatki ok - a więc chyba nie nowotwór. Po jakimś czasie pojawił się ból zębów, ból węzłów chłonnych spływanie wydzieliny po tylnej ścianie gardła. Poszłam do laryngologa, dał skierowanie na TK zatok - idę jutro. Ale w międzyczasie poszłam do innego lekarza i on mnie natchnął - rzucił niewinne pytanie: czy miała pani jakieś obrzęki kończyn? No..hm...nie. Wróciłam do domu i zaczęłam szukać.Tak!Podejrzewa chłoniaka! Zaczęłam czytać. Od kiedy zaczęłam czytać o chłoniaku wszystko zaczęło mnie swędzieć i (tu prawdziwy hit!) zaczęły mnie boleć stawy i zrobił mi się obrzęk pod kolanem. Jutro idę z tym do lekarza pierwszego kontaktu. Ostatnio byłam w czwartek. Ale jeszcze nie było obrzęku i stawów. W czwartek raczej była skłonna skierować mnie do psychologa, ale z łaski dała skierowanie na USG węzłów chłonnych szyjnych. Oj! Powiększone. Niby prawidłowej morfologii i ułożenia i tylko mają przewlekły odczyn zapalny, ale nigdy nic nie wiadomo. Trzymajcie kciuki, bo ja odpływam normalnie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość amigga Napisano Wrzesień 16, 2010 Kochane, zapraszam Was na mojego skromnego Bloga o hipochondrii. Wypisuję tam swoje rozmaite poglądy - i poruszam ten temat niezwykle dogłebnie. :) http://amiga-amiga.blog.onet.pl/ ... w sumie wie ktoś może czy istnieje JAKAKOLWIEK strona o hipochondrii? Albo chociaż Blog? Dajcie namiary - tzn. wpiszcie mi gdzieś na Blogu.. przyda się do walki z tym cholerstwem. :) Pozdr. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pawusdd Napisano Wrzesień 26, 2010 Witajcie, Miałem to samo co Wy, najważniejsza jest psychika, otoczenie, i Wasze nastawienie, powiem tak 7 lat temu stan hipochondri był obecny we mnie na 100%, walczyłem z tym przeróżnymi sposobami, i pokonałem to!! obecnie czasami jest tego z 15% wiadomo że w 100% nie się tego wyrzucić, ale obecna jest to zdrowa hipochodndria bo chociaż troszkę musimy martwić się o siebie, Kochani jest mnóstwo sposobów, jak tylko będę mógł pomogę, piszcie na mój adres mailowy plukasik@siodemka.com postaram się każdemu odpisać. :):) życzę wyjątkowego dnia:) Pawuś Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kremcia Napisano Październik 13, 2010 Ja też jestem hipochondryczką. W tym roku zorbiłam sobie badania: 1) USG piersi - wyniki gruczolakowłókniak, ponoć to jest ok 2) badania krwi - anemia, już wyleczona :) 3) tomograf głowy - wynik ok (podejrzewałam się o stwardnienie rozsiane) 3) badanie dna oka - bo ponoc wszytsko tam wychodzi, wynik ok 4) badanie słuchu - bo coś słabej słyszę, wynik ok 5) usg brzucha - bo mnie bolał żołądek, wynik ok 6) gastroskopia - bo mnie bolał żołądek, wynik ok 7) analiza krwi - bo lekarz juz nie wiec co ze mną zrobić, wynik ok 8) próby wątrobowe, badanie kału na pasożyty - wynik ok 9) badanie cukru - bo przecież mam cukrzyce, wynik ok 10) cytologia - wynik ok 11) dermatolg - bo nie podoba mi sie jeden pieprzyk który mnie boli, wynik ok ale nie wierze tej lekarce, wiec jutro idę do drugiej 12) USG serca - bo coś gorzej mi się oddycha Ja chcę normalnie żyć!!!!! Kto sobie z tym poradził??????? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sisssiii Napisano Październik 18, 2010 jak czytam wasze posty to chcialabym was spotkac i przytulic i posmiac sie ze nie jestem sama z tym problemem.Kiedys bylam rozrywkowa dziewczyna,szalalam i nic mnie nie obchodzilo.Dzis mam meza i dwie malutkie coreczki.Siedze w domu i nie pracuje,mam duzo czasu na rozmyslanie.Dusze sie.Albo placze zeby moje dzieci nigdy nie mialy zadnej strasznej choroby,zeby nikt ich nie zranil w zyciu,albo boje sie ze umre,ze nie zdaze ich wychowac,ze beda mialy inna mame(zla macoche).Tez mialam juz wszystkie choroby,raka,sm teraz ostatnio.Szukam w necie obawow i mam je! Dusze sie,nienawidze sie za to,nie umiem cieszyc sie zyciem,ten paniczny strach mnie zabija... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość borki Napisano Listopad 1, 2010 Hej. Po tym co przeczytałam jestem coraz bardziej przekonana, że moja babcia jest hipohondryczką. Oto jej choroby, takie prawdziwe: 20 lat temu miała zawał, potem wylew, miała kilka lat temu robione bypassy i raka macicy. Ze wszystkiego wyszła obronną ręką, ale wcale jej to nie cieszy. Mając 20 lat zaczęła chorować, praktycznie na wszystko, nawet jak jej kurzajki leczyli to musiała być miesiąc w szpitalu! Przez te wszystkie lata miała ciągle jakieś bóle dziwnego pochodzenia, na całym ciele. Potrafiła leczyć się wszystkim np. kąpiele w pokrzywach, picie moczu, jakieś azjackie ziółka ale najmodniejszy był cudotwórczy sok z kapusty. Wystarczyło, że dostała nowe leki i wszystko jej ustępowało, ale niestety na którko więc znów szła do lekarza. Kiedy rodzinny się na niej poznał i przestał wypisywać leki, zmieniła lekarza, i tak w kółko. Po tym raku nie działo się z nią nic, żadnej chemii, lamp, no kompletnie zdrowa. Co trzy miesiące ma wizyty kontrolne, ale w międzyczasie chodzi prywatnie wmawiając sobie, że tam coś na pewno się jej zrobiło. Boli ją brzuch ciągle, nie sppi i praktycznie nie je (tak przynajmniej nam mówi). Potrafi bekać przy wszystkich, żeby pokazać jak to niby żołądek odrzuca jej jedzenie. Wcale się tego nie wstydzi a ja w takiej chwilii poprostu zapadam się pod ziemię. Kiedyś zachęciliśmy ją do porady psychiatrycznej, była nawet w szpitalu, ale oczywiście stwierdziła, że tam są "czubki" a ona taka nie jest i już tam nie wróci, bo ona jest na prawdę chora.Jakieś dwa miesiące temu wmówiła pogotowiu, że ma udar, no więc ją zawieżli do szpitala, w którym pracuje moja mama. Zrobili jej natychmiast wszystkie badania, rezonanse, komputery i NIC nie wyszło, żadnych nawet najmniejszych zmian!!! Udawała, że nie może normalnie mówić, no więc zatrudnili do niej logopedę, która stwierdziła że leczenie poudarowe może potrwać nawet 8 tygodni. A u mojej bunii- po dwóch dniach mogła mówić pełnymi zdaniami z normalną prędkością!!! Lekarka była w szoku. Oczywiście każdy po udaże musi mieć jakiś niedowład, babcia go nie miała, więc chociaż na osłodę wmówiła wszystkim że nie może do końca zginać kcika u prawej ręki i teraz wszystiim go pokazuje. Największy dramat rozegrał się w ostatnim tygodniu. Babcia zadzwoniła na pogotowie, że niby umiera (to było w czwartek). Oczywiście przyjechali i o mało co nie kazaliby jej zapłacic za swoją wizytę. Stwierdzili że nic jej nie jest. No więc zadzwoniła do mnie, że umiera i nikt nie chce jej pomóc, że na pewno znowu ma raka macicy( jak go moze miec skoro całą macice jej wycieli). Kazała mi poszukac numeru do ginekolog, że ona prywatnie pojdzie. No to oczywiście zaraz jej dałam ten numer. Zadzwoniła tam, lekarka powiedziała ze dzis nie przyjmuje. Myślicie, że umówiła się na następny dzień? Nie! Od razu odłożyła słuchawkę twierdzać,że ta lekarka jest zła. No więc znowu dzwoni do mnie, że ja i mój mąż mamy ją zawieść na rejon. Ja jej móiwe ze tak bez rejestracji to nie da rady, że ludzie się umawiaja na takie wyzyty. No to postanowiła tam zadzwonic i zażądać wizyty domowej. Oczywiście lekarka ją wyśmiała i powiedziała żeby sobie Apap kupiła (oni już ja znają w tej przychodni). W sobote rano dzwoni i ryczy i oczywiście beka do słuchawki, że umiera, że rak ją zjada od środka, że mój mąż ma ją natychmiast zawieśćna pogotowie. No więc pojechał. Tam powiedzieli jej, że nic jej nie jest no więc się pobeczała i wymusiła tabletki. Lekarz oczywiście jej wypisał, jakieś na bóle reumatyczne. Kazał brat jedną na dobę, bunia oczywiście musiała zabrać dwie. W niedzielę zadzwoniła do mnie by umówić się aby pojechac do jej rodziców na cmentarz na Wszystkich Świętych i było wszystko dobrze. Ale wieczorem tak koło 21.00 zadzwoniła, że te leki to jej tylko zaszkodziły, bo przeczytała w ulotce, że może po nich boleć brzuch i oczywiście ją tak teraz boli że nawet nie może chodzić! Zażądała natychmiastowego zawiezienia jej do szpitala. No to jedziemy. Mówiła, że nie może chodzić a jak szła do tego lekarza to ja nie mogłam za nią nadżyć! Zabrała wszystkie swoje leki, wypisy ze szpitali i piżamkę (tak na wszelki wypadem jakby miała zostać w szpitalu). wysłali ją na oddział gniekologiczny, praktycznie wymusiła na lekarzu badanie, które nic nie wykazało, lekarz stwierdził że nawet małego zaczerwienienia nie ma, że powinna się cieszyć. No to bunia stwierdziła, że skoro ginekologicznie jest wszystko w porządku to na pewno rak jej się przerzucił na jelito grube i zeszła na oddział chirurgiczny. Tam zrobili jej badania krwi, oczywiscie wszystko w normie, zbadali brzuch i też nic nie wykazało. Dali jej dwa zastrzyki (jeden przeciwbólowy a drugi taki na poprawę nastroju) i kazali poczekać pół godziny żeby zobaczyła czy jej się poprawi. No normalnie było widać jak kombinuje co teraz zrobić, udawać dalej czy wrócić do domu? Zaczęła chodzić normalnie po korytarzu i zastanawiać się co byłoby lepsze. Lekarka zobaczyła, że już może normalnie chodzić i stwierdziła że nie przyjmie jej do szpitala bo nie widzi takiej konieczności . Wypisała tylko jakiś mocny lek przeciwbólowy. I oczywiście w tej nocy musieliśmy jechać do dyżurnej apteki żeby go wykupić, ale jak się okazało w tej aptece tego leku nie było. No to praktycznie babcia nam kolejne załamanie nerwowe przeżyła, chociaż przed chwilą dostała zastrzyki. Dziś już o 8 rano musieliśmy jechać do apteki aby koniecznie wykupic ten lek. Czy to jest normalne? Z nią nie można o niczym porozmawiać, tylko o jej chorobach. Tak się niby cieszyła, że kończe studia, że mam absolutorium, nie mogła się doczekać płyty i zdjęc. jak je przyniosłam to z dwugodzinnej płyty obejrzała może jakieś 10 minut a zdjęć wcale bo musiał mnie poinformować że znów coś ja boli. Boje się, żę to niedługo ja psychicznie wysiądę. Co mam robić??? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
milcia0037 0 Napisano Grudzień 5, 2010 hej. czy ktoś powie co ja mam robić? zacznę od początku... w kwietniu strasznie bolał mnie brzuch, chodziłam po lekarzach byłam u kilku gastrologów i każdy stwierdzał to samo: ZESPÓŁ JELITA DRAŻLIWEGO. ja w to nie wierzyłam i strasznie bałam się że to rak jelita, płakałam że pewnie umrę i dlaczego nikt nie chce mi pomóc i dokładnie mnie zbadać jak ja jestem poważnie chora.... jedna lekarka dała mi skierowanie na kolonoskopię i wyniki idealne. miałam robione około 7 usg brzucha narządy w stanie idealnym. (co dwa tyg. badania krwi ktore wychodzily idealnie)wtedy wmówiłam sobie że to pewnie objawy wyrostka robaczkowego więc poszłam i powiedziałam ze to pewnie wyrostek, lekarze się śmieli że wyrostek nie boli pół roku więc to nie to. polecili mi psychiatrę...... ale jeszcze nie byłam bo po co? mi się wydaje że ja naprawedę jestem chora!! jak wyniki wyszły wszystkie ok to brzuch juz mnie nie boli ale........ zaczęły się zawroty głowy, piszczy mi w uszach, naczytałam się w internecie, że to może być guz mózgu, albo stwardnienie rozsiane, i jestem pewna że to mam!!! ciągle się boję, chce mi się płakać, że pewnie jestem ciężko chora, ciągle o tym myśle, ciągle czytam posty i fora jakie są objawy i wszystkie widze u siebie, do tego stopnia że ja już czytam jak walczyć z stwardnieniem rozsianym!! jestem jakaś głupia, ale to jest taki problem że szok. ja z niczego się nie ciesze tylko widze u siebie choroby!! cały czas dotykam nóg czy mi nie drętwieją( i drętwieją) zaczynam płakać ze jestem strasznie chora. małe błachostki a ja już mam ściśnięte gardło ze stresu i prawie mdleje z nerwów!! ciągle tylko siedze i mysle o moim zdrowiu. wszyscy sie nasmiewaja ze mnie, ze powinnam isc do psychiatry bo ejstem jakas nienormalna ale nikt nie zdaje sobie sprawy jaki to dla mnie jest problem:(:(:( bo ja nie chce tak myslec, ale nie moge o tym zapozmniec, każdy się śmieje i mowi zebym myslala ze jestem zdrowa, a ja tam nie potrafię:(:( CO JA MAM ZROBIĆ? a moze ja faktycznie mam guza mózgu, czy stwardnienie rozsiane:(:( nie wiem:( czy naprawde isc do psychaitry, bo ja niedlugo oszolaje Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anigloss Napisano Grudzień 18, 2010 Witam. mam 19 lat... i mam hipochondrie od 2 lat.. bylo tragincznie.. rak piersi, rak głowy, rak wszystkiego.. mialam napady leku.. balam sie jeździć kolejką, tramwajem.. bo balam sie ze nagle bede miec zawał lub cos... bede musiala jechac na pogotowie. a boje sie tego strasznie!!! to mnie meczy i wproawdza w obłęd. ostatnio jest lepiej.. bo nie mysle o tym, zajełam sie nauka, chlopakiem.. ale ostatnio uderzylam sie skronią o kant łożka... i co? tego dnia gdy sie uderzylam nie myslalam o tym bo mialam kolokiwium z matmy, a potem? juz mialam za duzo czasu do myslenia... i zaczelo sie. twarz mi dretwieje.. boje sie gdziekokwiek wyjsc.. MOJA RADA na to jak z tym walczyc (troche mi to pomogło): nie myslec o tym (zajac sie czyms innym, skupic sie na kims innym aby nie myslec o sobie)!! nie wchodzic na google, nie wyczytywac tych wszystkich głupot! robic cos przeciwko sobie.. tak jak napisalam balam sie jeździc kolejką, ale bylam do tego zmuszona.. pokonalam lęk i teraz jest lepiej.. w chwilach stresu pić meliski! jesli macie osobe ktora rozumie to porozmawiajcie z nia o tym! ale jesli nie macie takiej osoby to lepiej nie poruszac tego tematu bo po moich doswiadczeniach bedziecie czuc sie jeszcze gorzej. rozmawiajac z osoba o wymyslonej chorobie jeszcze bardziej ją sobie wmawiacie! analizujecie kazdy objaw.. rozdrabniacie sie.! i po co? naprawde..wiem ze to ciezkie. po mału.. małymi kroczkami do porzodu...! powodzenia :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anigloss Napisano Grudzień 18, 2010 jedyna rzecz której nie moge sie pozbyć, to... problemy z przełykaniem... za kazdym razem jak jem to czuje gule w gardle.. a wszystko ze stresu ze sie udusze.. głupota. to mnie najbaardziej meczy :( Wigilia, obiady rodzinne to dla mnie wielki stres... polecam ksiazke "Zycie wolne od lęku" Karla Gartnera... po przeczytaniu wprowadzenia, gdzie była przedstawiona historia Marty i Hansa..popłakałam się.. bo czytalam o sobie.. byłąm przerazona bo zobaczyłam jak zmarnowali sobie zycie. otrząsnełam się po rozdziale "Fizyczne objawy lęku". Autor ukazuje układ 5-stopniowy.. stopien 1 - normalne funkcjonowanie orgaznimu, stopien 2 - "dystonia wegetatwywna" -suchosc w jamie ustnej, pochrzakiwanie, wzdecia, goraca glowa, zimny pot na glowie, miekki stolec, zaburzenia snu, nerowowsc stopien 3 - "atak paniki" - zimne dlonie stopy, szybkie tetno, wzmozone wydzielanie sliny, rozgrzana głowa, płytki oddech, uczucie slabosci, dretwienie ciala, drzenie calego ciala, zwiekszone parcie na mocz stopien 4 - "chroniczny zespól lekowy' - nieustanne odczuwanie objawów swojej chorboy, bole, nudnosci, dusznosci, zycie bez nadzieji stopien 5 !!! "Śpiączka- śmierc" - ten stopien nasilenia leku oznacza nieuchronny los, jaki moze przedwczesnie spotkac kazdego, kto niszczac samego siebie, przejdzie przez opisane juz stopnie. Ostatni etap to smiertelna choroba i smierc. Ale nawet temu , ponoc nieuchronnemu, losowi mozna umknac... "zycie jest snem, umieranie jest przebudzeniem, smierc jest zyciem...." Ja klasowalam się na stopniu 4... byłąm przerazona, przeszły mnie dreszcze, płakałam.. było ciezko,..bylam blisko stopnia 5! ale po tym co przeczytalam otrzasnelam sie! pomyslalam "jeszcze sama przyciagne ta chorobe".. mienelo poł roku... i moge smiało powiedziec ze ejstesm na stopniu 3 :) bez leków, bez psychiatry... polecam tą ksiażke, daje nadzieje :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość katik Napisano Styczeń 17, 2011 Hej Kochani, ja mam znowu nawrót tego cholerstwa... Ten kto nie boryka się z hipochondrią to nie wie jak ona uprzykrza życie... Obecnie jestem na etapie raka jelita (o dziwo, bo w wielu postach ten motyw też się przewija). Fakt, że wszystkie objawy przemawiają za jelitem nadwrażliwym, aleeeee... ja tam się boję, już mam znów napady lęku, nie wiem czy już tylko psychiatra jest w stanie mi pomóc. Już tyle czasu miałam spokój, było dobrze, a tu znów... Facetowi już się nie skarżę, bo nie chcę żeby myślała, że żyje z wariatką. Ale ja co? On tylko wyszedł do pracy, a ja już na kompie i wyszukuję objawy... Ludzie, to naprawdę mnie już wykańcza i choć usiłuję sobie logicznie wytłumaczyć (wszak dzieckiej już nie jestem), że to głupota takie rzeczy sobie wmawiać, to jednak mi nie pomaga. W chwilach największego lęku, a miewam je zazwyczaj gdy jestem sama w domu, dzwonię do mamy, rozmowa z nią mi pomaga, uspokajam się wtedy. Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie za mnie kciuki. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dzamatasi123 Napisano Styczeń 28, 2011 Witam:) moze zacznę od początku:) zaczęło sie ok. 3lata temu jak mnie sparaliżowało przez nerwice... pierwsza choraba jaka "miałam" byla choroba serca... bylam u lekarza stwierdził ze nic mi nie jest a ja wiedziałam lepiej ze jestem chora wiec poszlam do następnego ten kazal zrobic EKG i nic nie wyszlo oczywiście ja nadal bylam przekonana o chorobie wiec poszlam do 3lekarza ktory potwierdzil ze nic mi nie jest dopiero wtedy dalam sobie spokój.... kolejna chorobą byla bialaczkaa (moj wujek umarl na nia) oczywiscie poszlam do lekarzaa zrobilam badania nic nie wykazaly ale ja bylam przekonana ze lekarze sie nie znaja... przeszlo dopiero po 2 miesiacach... ale nie na długo kolejna choroba byl guz mózgu mowilam lekarzowi ze boli mnie ciagle glowa,slabo mi sie robi i kreci mi sie w glowie ale on stwierdzil ze nie ma po co robic przeswietlenia ani ze nie mam guza...'o dalam sobie spokój na kilka miesiecy az do dzis .... bylo jeszcze około 20 chorób ale nie bede juz pisac (caly dzien by zajelo opisywanie) teraz mam wrażenie ze mam PADACZKE caly dzien beczę nie moge sie na niczym skupić tylko mysle o chorobie... rodzice maja mnie juz dosyc ;p siostra tak samo dzwonie do niej co 30min wysylam kilkadziesiąt sms-ów ze mam padaczke ona mowi ze nie mam ale ja i tak wiem swoje... w poniedzialek mam zamiar isc do lekarza zeby dal skierowanie do neurologa.. najgorsze jak przychodze do przychodni pierwsze slowa lekarzy i pielęgniarek sa" i co jaka znowu sobie chorobe wymyslilas?" :D wiem moze wydaje sie to smieszne ale ja po prostu nie moge tak zyc:( trzeba bedzie wybrac sie do psychologa bo co innego ?:( ciekawe jaka następna choroba bedzie po padaczce(jak wysztko dobrze bedzie) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach