Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Platoniczna

Mężatki zakochane...nie w mężu...

Polecane posty

Gość aniołek02
Nulinko... wiem że on ma prawo ułożyć sobie życie z inną kobietą... Rozumiem go i w pewnym sensie usprawiedliwiam sama przed sobą , nie chcę przecież żeby cierpiał... Ktoś napisał niedawno że to ja jestem panem tego losu , to ja wyznaczyłam kierunek którym potoczyło się nasze życie , to ja wybrałam...... Czy żałuję??? Chyba nie......Tylko ta zazdrość myśl że on ją całuje, nazywa swoim skarbem, może aniołkiem , swoim maleństwem........ Tylko ta zazdrość......nie umiem sobie z nią poradzić Gdyby chociaż powiedział że przestał mnie kochać , może wtedy było by łatwiej... nie wiem.... Nadal pisze że mnie kocha , że mnie pragnie , że jest z nią bo nie może mieć mnie..... To nie uczciwe...... Nie uczciwe wobec mnie , wobec niej i wreszcie wobec samego siebie........ i kto to mówi o uczciwości......... prawda????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do aniolka
Przeciez on kłamie.....Dlaczego jeszcze wierzysz w te wszystkie słowa, przeciez to tylko słowa teraz...puste i bez wartosci...a ty analizujesz i analizujesz bez konca.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sumienie zwykłe
tchórzostwo i obłuda. I zobaczcie dokąd to prowadzi, wszyscy cierpią i 1-dynki i 2-jki i Wy. Czasami moze warto spojrzeć w lusterko, popatrzeć i zapytać sie : kim ja własciwie jestem? Nie potepiam, po prostu wspołczuje... łatwo sobie zycie skomplikowac a czasami wystarczyłoby poznanie zasad funkcjonowania organizmu, poznania tego co to jest zauroczenie, gaśniecie miłosci itp bo wszystkiemu mozna zaradzić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XYZV
xyzed dzieki za slowa otuchy.A jaka jestTwoja historia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WhatShouldIDo
jestem mezatka, zakochana. nie w mezu.. jestem mezatka od 4 lat, moj maz jest o 13 lat starszy odemnie. brakuje mi czulosci, z jego strony, czegos szalonego w naszym zyciu. tym czasem jest nudno. poznalam tego drugiego, znamy sie o 3 lat , ale dopiero teraz uswiadomilismy sobie jak jestesmy sobie bliscy.. chcialabym byc z tym drugim , bo czuje sie szczesliwa bedac z nim... wszystko dookola jest piekne, bardziej radosne.. i mam usmiech na twarzy non -stop ..i uczucie motylkow w brzuchu i dreszczyk podniecenia tez.. Co ja mam zrobic? zaczelam czytac Wasz Topik... jestem na poczatku dopiero.. boje sie wyrzutow sumienia ale wiem ze mam tylko jedno zycie i dobrze by bylo zeby to zycie bylo szczesliwe.. prawda? mam prawo do szczesia. ale nie chce ranic nikogo... prosze podpowiedzcie mi cos..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XYZV
Do what:witaj w klubie mezatko.Nikt nic Ci nie podpowie,sama musisz postanowic co dalej.My jedynie mozemy Cie wesprzec slowem.Trzymam kciuki za podjecie trafnej decyzji:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wieszacie psy...
1-ka, anna.julia -- dzięki za pochwalenie moich wypowiedzi. Niestety nie są one wynikiem jakiejś specjalnej przenikliwości umysłu czy zmysłu empatii ale wynikają niestety z bolesnych doświadczeń. Mogę być dumna jedynie z tego, że teraz już mogę się z tego śmiać. zakręcona, aniołek -- piszecie o etapie zobojetnienia na wszystko - na uczucia do 2-ki, na wydareznia, które rozgrywają się z jej udziałem. tak naprawdę, żeby jakoś wybrnąć z tych sytuacji zabijacie uczucie, miłość do 2-ki. Ja też tak kiedyś zrobiłam Dramat sytuacji polegał na tym, że jednocześnie zabiłam miłość do 1-ki. Póżniej nie potrafiłam być już ani z jednym, ani z drugim. I pojawiło się najgorsze uczucie z możliwych - uczycie zdrady. Ale nie zdrady wobec 1-ki. Coś gorszego - zdrady wobec siebie samej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XYZV
Witam,co tu taka cisza?Czyzby przed burza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szkoda, ze ta cisza jest spowodowana takimi a nie innymi powodami... pamietacie siebie jakis czas temu? w euforii, zadowolone, usmiechniete, podekscytowane kolejnym spotkaniem, kolejnym cudownym weekendem... a teraz? kurcze... bardzo zaluje, ze wyszlo tak a nie inaczej ale nie za bardzo mialam na to wplyw odchodzac, zachowalam swoja godnosc, zaskoczylam go to wiazlo sie z zerwaniem wszelkich kontaktow nawet jak miedzy nami bylo cudnie, nie mialam mrzonek, ze bedziemy przyjaciolmi jak on bedzie kogos mial wiedzialam, ze tego nie zniose... takie wyjscie nie mialoby sensu przynajmniej dla mnie, wymagam 100% uwagi :P najgorsze jest to, ze my doskonale wiemy badz wiedzialysmy jak to sie skonczy, a mimo to brnelysmy dalej... po co? setki razy zadawalam sobie to pytanie \"po jaka cholere sie w to pchalam??????????\" nie znalazlam odpowiedzi najchetniej odpowiedzialabym swoim ulubionym zwrotem \"bo tak\" bo chyba tak bylo, nie myslalam o przyszlosci musze przyznac, ze rozstanie zaskoczylo mnie w pewien sposob mianowicie, nie sadzilam, ze bedzie tak bolalo to byl tragiczny okres dla mnie wiem pisalam, ale to trzeba bylo zobaczyc... i to jest smutne ze tak sie stalo... ot tak, bo tak... bardzo mi go brakuje wywalam go ze swojej swiadomosci, ale sa momenty, ze to mnie dopada i tesknie wtedy bardzo, bardzo mocno... i trudno mi sie przyznac, ze to wszystko nagle traci sens gdy ciebie nie ma... na glos nie wypowiem, ze tesknilam gdy nie bylo cie troche za dlugo... tak powiedzialam dwojce, ze go kocham to byla tak niedawno i tak dawno jednoczesnie... tak duzo sie wydarzylo od tego momentu duzo dobrego, a potem duzo duzo zlego... tesknie... i bardzo mi go brakuje... i chyba sie rozklejam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradna11
chyba po malutku czar pryska, ciągle 2 nie ma czasu na spotkanie. Prawie trzy tygodnie temu miałam imieninki-rano złożył mi życzenia przez telefon....i to wszystko, zero prezenciku, buziaczka z tej okazji, kwiatka. Smutno mi było i mu to powiedziałam, łudziłam się, że to naprawi, niestety nie.. Dostałam jeden wieczór przez trzy tygodnie na spotkanko (było słodziutko) ale calusi czas mówiłam, prosiłam wróć do moich imieninek-bardzo bym chciała byś je uczcił tak jak ja Twoje święta. Nie dociera.. Proszę o spotkanie-zawsze coś ważniejszego, wrócił z dwudniowego zlotu i opowiadał, że było super-zafundował sobie na cieplejsze dni wcale nie tanie ciuszki skórzane na motor, i opowiadał podniecony jak nigdy, słuchałam i tylko na końcu się zapytałam a ja co z tego mam? pamiętasz jeszcze obiecałeś jakiś prezencik. I nadal nic... we wtorek zadzwonił i poprosił bym wpadła do niego do domku-zgodziłam się, przyjechałam, w " ich" łóżeczku spędziliśmy pół godzinki,następnie każdy z nas wrócił do pracy, wcześniej umówiliśmy się na wtorkowy wieczorek. Niestety tak jak się spodziewalam godzinkę przed spotkaniem odwołal je, bo mósiał z kolegą gdzieś wyjechać. W środę zadzwoniłam i powiedziałam mu że mi smutno i źle bo poczułam się jak taka pierwsza lepsza-spotkal się w ciągu dnia ze mną na...i to mu wystarczy, że nie tęskni za tuleniem, buziaczkami, byciem blisko siebie. I to wszystko wczoraj nikt z nas niedzwonił, wieczorkiem widzialam go przed jego domkiem jak żonka się przytulała, dzisiaj próbowałam dzwonić i nieodbiera. Źle mi tak bardzo, smutno i chyba łapię doła, ja tak bardzo tęsknię za nim do niego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mechaniczna pomarancza
ja nawet nie zauwazylam, kiedy sie zakochalam. bo zawsze byl, a mojego meza nigdy nie ma (biznes, pieniądze, podroze itp, choc to nie jest ani zly ani glupi czlowek), bo potafil mnie rozsmieszyc, bo dbal, karmil, ogrzewal itp. no i klops jest teraz, bo rozwalilam mu zwiazek, a jak pomysle o tym, ze wejdzie w nowy (a powinnien) to mi slabo. nie spalam z nim. kocham go az mi dech zapiera. on tez mnie kocha. nie zostawie meza. mocuje sie ze soba, ze puscic drugiego wolno, nie sobie chlopak zycie ulozy. ale ciezko mi z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WhatShouldIdo
mechaniczna pomarancza - jestem w takiej samej sytuacji.. nie chce 2jce zmarnowac zycia. niech sobie ulozy zycie z kims innym. Powiedzial ze bedzie na mnie czekal , jak odejde od meza.. ile ma czekac? nie wiem.. nawet nie wiem czy bede miala w sobie ta wewnetrzna sile zeby to uczynic.. Kazdego ranka wysyla mi smska ze teskni, pragnie itd... wieczorami gadamy na gg.. i tez za nim tesknie. problemem jest obraczka na palcu. moim zreszta. chcialabym tak mocno sie do Niego przytulic, pocalowac , pojechac gdzies daleko, gdzie nikt nas nie znajdzie.. boje sie wyrzutow sumienia.. Czy Wy taz tak macie? Jak sobie z nimi radzicie? pozdrawiam Was Wszystkie i zycze milego dnia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mechaniczna pomarancza
my sie widzimy z dwojka codziennie, bo razem pracujemy. codziennie rano i wieczorem i sms-ujemy do siebie. w weekendy zreszta tez. raz jest lepiej raz gorzej. czasem cierpie, kiedy mysle, ze on bzyka jakies panny, czasem mi to nie przeszkadza. w koncu ja tez nie zyje w abstynencji. oczywiscie, ze mam ochote go przytulic, pocalowac ale tego nie robię. bo jesli pojde z nim do lozka to bedzie koniec swiata. wszystko sie rozwali, a potem bedzie bardzo bolalo. problem w tym, ze ja mu nie ufam, choc bardzo go kocham. to juz trwa kilka lat.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nulinka-chyba nie jest zaba :S nie wiem bylam, spotkalam sie, pogadalismy tak spokojnie bez zadnych czulosci (prawie) Moze ta moja empatia bierze sie stad, ze jestem w stanie duzo wybaczyc? Nie wiem? Jak sie kocha to sie wybacza? Teraz jest inaczej. Zrozumialam niektore jego zachowania, ktore kladlam na karb Jego wieku. Okazalo sie innaczej. Zdenerwowana bylam przed tym spotkaniem jak chyba tylko raz bylam. On tez. Spytalam sie czy mozna kochac dwie kobiety jednoczesnie? Odpowiedzial pytaniem. Czy mozna kochac dwoch facetow jednoczesnie? Jak sie okazuje-mozna. co do tego ze mnie oklamal........???????? Nie mial wytlumaczenia. jedyne co powiedzial to to ze im dalej brna w klamstwie, bylo gorzej i ze ulzylo mu, ze juz wiem. a co zrobie, to tylko zalezy ode mnie. co zrobic???? nie szukam odpowiedzi, bo rozum podpowiada jedno, a serce co innego. z jednej strony zaluje, ze chcialam, zeby mi spojrzal w oczy i wytlumaczyl, .......ze chcialam zrozumiec. Moje kobiece ego tego chcialo. A moglam pozostac na etapie wscieklosci i przekonaniu , ze jest \"zaba\". Ale chcialam wiedziec dlaczego?. no to wiem. I teraz jest gorzej. Bo teraz wiem, ze mnie kocha. Przedtem mialam watpliwosci, nie do konca wierzylam w jego zapewnienia, czekalam na ten moment, ze ....... odejdzie? znajdzie sobie kogos, bede cierpiec, ale liczylam sie z tym. Teraz, gdy ja tez jestem ta 2, zmienilo sie moje nastawienie? Nie wiem, mam metlik w glowie. Chyba oboje znajdujemy sie w takim punkcie gdzie pewne rzeczy nas przerastaja. Gdzie rozum podpowiada jedno a serce co innego. Zaluje tylko, ze nie moge sie cieszyc tak spontanicznie i radosnie z tego ze jest. Cieszylam sie, ale nie wiedzialam nic o tej jego jedynce i dziecku. Teraz mam swiadomosc, ze ich krzywdze. I tu wlasnie dochodze do tej cholernej empatii, wczuwam sie w sytuacje innych, wiem jak sie moze czuc jego zona, ale z drugiej strony on robi to samo mojej rodzinie. krzywdzimy sie wzajemnie? dojde do blednego kola a i tak sie nic nie wyjasni. ani on ani ja nie zrezygnujemy z rodzin. ani on ani ja nie chcemy rezygnowac z siebie. klasyczny romans???? chcialabym zeby byl takowy, bo nie wiazal by sie z uczuciami. nie chce rad chce aby moj metlik w glowie poukladal sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *********************
Złota rybko. Zostaw go.jestes taka dobra I (nie chce powiedzieć, że naiwna) kobietą, że kupisz wszystko co on ci bedzie chciał sprzedać. Nie pisze tego złosliwie, naprawdę.Czytam Cie od poczatku i bardzo polubiłam Twoje posty i Ciebie.Super babka z Ciebie.Szkoda, zebys cierpiała przez jakiegos faceta. Przeszłam przez to, przez te watpliwości, niepewności, miłosci....., więc wiem dobrze o czym piszesz i co czujesz:( Ja zakonczyłam to rok temu i teraz wiem, że nie było warto:( Trzymam za Ciebie i serdecznie pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fabien1111
hej Kobitki. dawno mnie nie bylo,ale nie dlatego,ze przestalam kochac,ze stracilam nadzieje,ze sie poddalam. poprostu czekam,czekam na spotkanie.....a to juz niedlugo,jeszczce pare dni(dlugich dni),pare godzin i milion minut..czekam..by potem znow cierpiec?!ale moze warto dla tej jednej chwili potem pocierpiec,moze warto miec pozniej czym zyc i o czym marzyc. Powiedzial,ze kocha,ze teskni i ,ze nie moze sie doczekac mnie! Wiem,ze moze to czekanie i wiara w jego slowa to ogromna naiwnosc z mojej strony,ale dla mnie warto,przezyc chociaz mala chwilke uniesienia,poczuc te motylki w brzuchu jak u nastolatki.Czuc sie bezpiecznie w jego ramionach,poczuc jego zapach,cieplo i gorace, pelne namietnosci pocalunki.Pokochac sie z mezczyzna z ogromna ochota a nie z obowiazku. Ale sie rozmarzylam....... czy o milosc mojego zycia?sama nie wiem,bo chyba nie potrafie dla niego podjac tej waznej decyzji zyciowej-odejsc od jedynki.jesli juz zrobie to tylko dla siebie. chce z nim byc?tez nie wiem,czy potrafila bym z nim zyc na codzien,bo znam go z innej strony,tej dobrej a bardzo obawiala bym sie,ze wyjdzie szydlo z worka.Przeciez moj maz tez byl kiedy inny.... narazie jest mi dobrze jak jest,moze naiwnie ale cudownie.... trzymajcie kciuki...oby bylo cudownie,a wyrzuty sumienia nie braly gory.pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fabien1111
ale cisza zapadla-...............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XYZV
Witam wszystkich.Co u was dziewczynki,u mnie bez wiekszych zmian.Ale weekend spedzam sama:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
***********************- :) dziekuje za tak mile slowa. Widzisz jest tak ze te moje watpliwosci, rozterki daja upust na tym topiku, klebia sie w mojej glowie, w moim sercu. Ale nie potrafie zastosowac twoich rad. Wiem, ze to byloby najlepsze co moglabym zrobic. Zdaje sobie z tego sprawe, ze wdepnelam w cos, co najlepiej rozdeptac, zobaczyc czy cos zostalo, jak zostalo to zdeptac mocniej i isc dalej. Nie potrafie. Wiem, ze bede cierpiec.Za duzo podobnych sytuacji jak moja na tym topiku. Na poczatku myslalam, ze mnie to nie dotyczy, ze ze mna bedzie inaczej. Teraz wiem, ze sie mylilam, teraz wiem, ze schemat takich zwiazkow jest podobny. Najpierw motylki(poczatek) na koniec lzy i rozczarowanie(to koniec). ale pomiedzy poczatkiem i koncem jest jeszcze........hmmmmm....... to cos. To \"cos\" jest i bardzo ciezko teraz, w chwili obecnej uzmyslowic sobie, ze tego \"czegos\" zabraknie. jak to jest, ze zdaje sobie sprawe, ze nie prowadzi to do heppy endu, a mimo wszystko brne dalej i dalej??? I dlaczego to moje uczucie jest tak smutne jak analizuje swoje zachowanie, a dlaczego takie radosne gdy on jest obok. Refleksja przychdzi po czasie?? Nie wiem. Wiem, ze nic nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mechaniczna pomarancza----- jak zdecydujesz sie isc z nim do lozka to wtedy przepadlas. i nie chodzi mi o wyrzuty sumienia. Nie bedziesz ich miala. Moze male,na poczatku. Potem znikna. Potem wyrzuty schowasz w przyslowiowa \"kieszen\". Jesli jeszcze masz wybor, nie rob tego. jesli wiesz, ze nie odejdziesz od 1 to po prostu tego nie rob. Po tym jest gorzej, bo posmakujesz zakazanego owocu, a on jest smakowity. Tylko, ze potem juz nie ma odwrotu. Obojetnie jak skonczy sie taki zwiazek pozostanie niesmak. Jak zostaniesz z 1 to przesladowac cie bedzie widmo 2, jak bedziesz z 2 to 1 bedzie do konca zycia wyrzutem sumienia. Bledne kolo? Tak. Ty jestes na poczatku drogi. ja w polowie, czesc z nas na koncu. Ale objetnie jaki schemat bedzie twoj to zawsze bedzie niesmak, bo ktos zostanie zraniony, a najbardziej ty saama. No to sobie popisalam, dobrych rad udzielilam :) ide spac Nic nie jest w stanie powstrzymac uczucia, powstrzymac serca ktore pcha sie do milosci, do odrobiny uczucia, do tej prozaicznej potrzeby- aby byc dla kogos kims waznym. Chcialabym byc wazna dla kogos przez cale zycie.Moze jestem? Nie wiem. Dla mojej 2 jestem wazna teraz. I tego \"teraz\" trzymam sie jak tonacy brzytwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez mam ten sam problem
z moim mezem jestem 11 lat, mamy 6 letnia corke. Jakis czas temu poznalam mezczyzne... araba. Przez prawie rok laczyl nas wylacznie business, jednak teraz doszlo uczucie. Jeszcze nigdy z nikim nawet z mezem nie bylo mi tak dobrze. On traktuje mnie jak ksiezniczke,mam wszystko czego tylko pragne, nie przeszkadza mu to ze mam dziecko, chce sie ze mna zwiazac. Dodam ze jest chrzescijaninem,wiec nie ma mowy o jakis dziwnych "akcjach", o ktorych slyszy sie w TV. Nie wiem, czy zostac z mezem, ktorego prawde mowiac chyba juz nie kocham (pol roku temu dowiedzialam sie, ze ma kochanke), ktory po prostu juz mnie nie kreci, czy zwiazac sie z osoba, ktora kocha mnie i akceptuje moje dziecko, chce nam zapewnic naprawde dostatnie zycie w duzym domu, i z ktorym mam najlepszy sex w zyciu. Sama juz nie wiem co robic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I że Cię nie opuszczę aż
spotkam tego, którego naprawdę pokocham. Drogie Panie, o czym Wy tu piszecie. Gdzie MIŁOŚĆ, na której buduje się małżeństwo. W każdym małżeństwie przychodzą kryzysy. Miłość jest tą siłą, która pozwala je pielęgnować. Nie żadne motylki. Miłość można i warto pielęgnować i rozwijać. Te, które decydują się na małżeństwo bez miłości, same skazują siebie i mężów (vice versa: Ci skazują swoje żony) na nieszczęścia i dramaty. Same sobie gotujecie ten los. Dodam, żebyście nie myślały, że to pisze zabłąkany osiemnastolatek - tyle lat to mam stażu małżeńskiego. Widziałem już związki, dla których tylko motylki i patrzenie sobie w oczy było ważne - kończyło się porażką. Nie kochasz, to nie odbieraj sobie i tej drugiej osobie szans na szczęśliwe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sparafrazuj
sobie powiedzenie "Co dwie glowy to nie jedna" i bedziesz mial odpowiedz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chyba co dwie główki...
to nie jedna :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie jest pełne dylematów
Czytam was od trzech miesięcy, czyli od kiedy spotkałam mężczyznę, który teraz stał się moim kochankiem. Nie planowałam tego związku, moje małżeństwo, które trwa 6 lat, jest udane. Mąż bardzo mnie kocha ja jego też. Jest tylko jeden problem. Jego chorobliwa wręcz zazdrość, sprawdza moje telefony, pocztę, sprawdza mnie w pracy, zawozi i odbiera po, nie ma mowy o spotkaniach z przyjaciółką czy znajomymi, po prostu koszmar. Ja zawsze byłam osobą mającą wielu znajomych, lubiącą się bawić. Z każdym rokiem związku z mężem te kontakty się urywały, byłam tylko z nim. Wraca z pracy i chce abym była tylko przy nim, myślę że nawet o dziecko jest zazdrosny, o to ,że poświęcam dziecku dużo czasu, że czasem z nim śpię. Taka sytuacja popchnęła mnie do zmiany czegoś w moim życiu, jestem osobą wykształconą, atrakcyjną i do tej pory mającą pewne zasady moralne. Wszystko legło w gruzach, gdy poznałam jego. Kiedy z nim jestem, jestem szczęśliwa, czuję się wolna, mogę z nim porozmawiać na każdy temat, rozśmiesza mnie, rozpieszcza i nie chce nic w zamian, nie jest zaborczy tak jak mój mąż. Wiem, że wielu ludzi potępia kobiety wypowiadające się na tym topiku, ja też kiedyś do nich należałam, też kiedyś twierdziłam, że jak się kogoś kocha to się nie zdradza, tak nie jest, to nieprawda. Można kogoś kochać i spotykać się z tą drugą osobą, która daje ci to czego nie daje pierwsza. To jest specyficzna i w każdym przypadku inna sytuacja, której nie wolno, osobom w nią niezaangażowanym oceniać. To nie jest takie łatwe jak wam się wydaje. Wiele razy chciałam to zakończyć, wiele razy obydwoje chcieliśmy, nie dało się po prostu. Jestem sercem z wami - kobiety, które mają taki dylemat jak ja. Solidaryzuję się z Wami dziewczyny, które muszą wybierać, żadna decyzja nie jest dobra. Ja o tym doskonale wiem i to jest dla mnie najgorsze ta pełna świadomość tego, że robię coś złego i dalsze w to brnięcie, ale ja świadomie tego chcę. Może jeden z tych wymądzrzających się na tym topiku osobników mi to wyjaśni, dlaczego tak się dzieje. Pozdrawiam wszystkie kobietki, i te na początku drogi i w środku i na końcu! Dobrze że jest taki topik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Platoniczna
Po wielu doswiadczeniach....moze tylko dla mnie... powiem Wam jedno ... liczy sie tylko to co mamy nie to za czym biegniemy w uludzie tylko ta dlon ktora jest blisko naszej mimo wielu przeciwnosci losu tylko ten glos ktory jest z nami na codzien tylko ten, kto rano sie z nami budzi i wieczorem zasypia dla mnie jest to moj maz pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez mam ten sam problem
W moim przypadku od chwili, kiedy zaczelam swoj business, zaczelam czesciej przebywac poza domem, w towarzystwie wlochow, moj maz stal sie niesamowicie zazdrosny. I wlasnie to chyba stalo sie przyczyna tego, ze zaczelam robic mu na zlosc, wychodzic ze znajomymi do klubow, az w koncu poznalam jego. I dopiero teraz mam dylemat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no i dołączam do Was
stety lub niestety... Nie sadzilam, ze mnie to kiedykolwiek spotka ale stalo sie... zakochalam sie bardzo Nie szukalam ale stanal na mojej drodze ON moj maz jest za granica, juz przed jego wyjazdem nie ukladalo nam sie, mimo ze jest bardzo dobrym mezem i cudownym ojcem nie potrafilismy znalesc wspolnego jezyka :( Jestem osoba, ktora w zadnym wypadku nie jest stworzona do samotnosci Juz kiedy wyjezdzal zdalam sobie sprawe, ze samotnosc mnie zabije ehhh.... teraz buduje cudowny "zwiazek" z kims z kim jestesmy sobie bardzo bliscy Mimo, ze on ma rodzine i ja mam rodzine czujemy jakbysmy to MY byli rodzina jest to niesamowite, trudno mi to opisac Wymagamy od siebie wiernosci, nie wchodzi w gre spanie z naszymi slubnymi Nie wiem dokad nas to wszystko doprowadzi ale wiem jedno, ze pierwszy raz widze w kims odbicie samej siebie, nadajemy na tych samych falach, mamy te same mysli, plany, marzenia, fantazje, wrazliwosc. Kiedy patrze na NIEGO, kiedy go slucham to jakbym widziala siebie. On na kazdym kroku, w kazdej minucie nawet gdy nie jestesmy razem daje mi odczuc to co nas laczy, to co do siebie czujemy. Mojego meza zabilaby informacja NIM, nie wiem naprawde nie wiem co mam robic :( Mam tak straszny metlik w glowie, ze czasem juz nie wiem co jest dobre a co zle :-0 No i najwazniejsze jest dziecko, ono potrzebuje calej rodziny razem, to moje dzieciatko powstrzymuje mnie przed radykalnymi krokami. Mam dola :-0 :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×