Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mama dwulatka*

Jak utemperować złośliwego dwulatka

Polecane posty

Gość podnoszęęęęęęę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uwazam,ze w koncu na pewno zobaczysz postep. pod warunkiem,ze naprawde ignorujesz,tzn. wychodzisz do innego pomieszczenia lub zajmujesz sie czyms w ogole nie patrzac na corke az sie uspokoi. wtedy spokojnym tonem mowisz:\"juz spokojnie? no wreszcie!chodz tu,mama cie przytuli\". przede wszystkim spokoj i tylko spokoj. zamiast byc na nia zla,ze krzyczy( ma prawo wyrazac tak zlosc,dopiero uczy sie ja opanowywac) ,z radoscia ja pochwal,ze sie sama uspokoila. kara nalezy sie gdy corka cie w tej zlosci uderzy lub zrobi cos innego,np. u mnie w domu do rzeczy bezwzglednie zakazanych nalezy rzucanie jedzeniem i piciem. nie reaguje natomiast na krzyk i wicie sie po ziemi,na kopanie klockow itd,za to gdy bije np. misia,zabieram go jej i potem ona musi go przeprosic. jesli Twoja corka ma w sobie duzo uporu,minie wiele dni zanim ataki jej mina. Ty musisz byc twarda i niezlomna i zawsze reagowac tak samo. polecam korki do uszu,latwiej bedzie przemilczec dlugotrwale wrzaski:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moim zdaniem dziecko zawsze krzyczy dla jakiejs przyczyny- najczesciej po prostu ze zlosci. my,dorosli zapominamy o zwyklej zlosci,ktorej dzieci nie nauczyly sie jeszcze opanowywac. nauczmy je,ze zlosc to normalna rzecz,ale wyladowywanie nie moze przeszkadzac innym. mojej corce staram sie wytlumaczyc,aby walila piesciami w poduszke lub walila nia o podloge. oczywiscie gdy sie na maksa wpieni nie da sie z nia gadac;-) ale gdy ma przerwe,mowie jej spokojnie,ze jesli jest ciagle wsciekla to niech wali w poduszke. kilka razy tak zrobila i ze zlosci przeszla w smiech. a wiele razy nie chciala i krzyczala dalej. ignorowalam to kompletnie interweniujac tylko gdy chciala uderzyc misia czy lalke(po prostu zabierajac). bardzo wazne jes co zrobimy gdy atak sie skonczy. ja zawsze okazuje wielka radosc,mowie \"no to chodz wreszcie sie przytulic\" i potem mowie jej,ze czesto tez jestem wsciekla i sciskam wtedy piesci (pokazuje jej to w smieszny sposob). natomiast jesli podczas ataku kogos uderzyla lub zwalila jedzenie na ziemie-nie mam radosci na twarzy i powaznie z nia rozmawiam,przepraszamy kogo trzeba i dopiero potem tulimy sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i oczywiscie musi potem posprzatac wszystko co ewentualnie porozwalala. u mnie takie postepowanie naprawde dziala,bo kiedys mala byla o wiele trudniejsza,a teraz choc miewa ataki,to rzadko i bardzo krotkie. zwykle po minucie-dwoch sie uspokaja i wola \"mama,emilka juz spokojna\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wyprowadzanie Mieszka z pokoju gdzie sie bawil jak zaczynal ie atak zlosci zaowocowalo wsadzeniem przez niego klocka do pudelka na chwile, ze slowami ;niegrzeczny klocek, zle sie zachowuje i wyjecia go zaraz ze slowami: no, teraz jestes juz grzeczny LOL :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja corka za najgorsze zachowania musi siedziec na plastikowym fotelu. czasami sadza tam misie i mowi \"za kare,nie wolno rzucac!\" a potem wraca i tlumaczy im: \"rozumiesz nie wolno? tulimy!\" :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój maluch ostatnio siadał
na nocnik i sam sobie powtarzał: "Uwaga na pitka" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahahahjaha
:D dobre dzieci powtórza wszystko co uslysza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama dwulatka*
Odnotowałam kilka sukcesów. MAły zaczął sam jesc i nawet woła o jedzenie, co mu się wcześniej nie zdażało; przestał histeryzowac z byle powodu; nauczył się sam korzystac z nocnika (ma tylko porblem z podtarciem ale na to ma chyba jeszcze czas, jak myślicie?); nauczył się że "nie" to "nie" i jeszcze wiele innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama dwulatka*
Zastosowałam "sztuczkę" a raczej zdrowe podejście mojej znajomej. Ona zawsze twierdziła, że dużo rozmawia z dzieckiem. I mnie się wydawało, że mówię bez przewy, ale zamiast na temat gadał jakieś bzdury dla odwrócenia uwagi. Od jakiegoś czasu zaczęłam rzeczowo wyjaśniac co i jak, a prócz tego daję małemu wybór. I np. zamiast stawiac przed synem miskę z zupą i czekac aż sam weźmie łyżkę od rana mówiłam mu, że dziś będzie jadł sam. Gdy przychodziła pora jedzenia tej przekletej zupy syn mówił do mnie, że spróbuje i dopiero jak nie da rady to mama ma go nakarmic. Próbował, próbował aż wczoraj zjadl samodzielnie całą miseczkę i na sam koniec mówi: "Mama, grzeb bo ti nie umie" :) chodziło o to, żeby zebrac te resztki z boków miseczki :D Pozwalam mu też wybrac w co chce się ubrac, oczywiscie w granicach rozsądku. I za każdym razem jak zrobic coś sam chwalę go, mówię mu, że bardzo mnie cieszy takie zachowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a widzisz,takie to sie wydawalo trudne,a teraz okazalo sie proste;-) pamietaj jednak,ze gorsze dni i tak beda,najwazniejsze to zachowac wtedy spokoj i wynagrodzic samouspokojenie sie pochwala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama dwulatka*
wiem, wiem bo początek był okropny. Mały bardzo cięzko przystosowywuje się do nowych sytuacji i nawet fasolka szparagowa położona na talerzu wywoływała panikę, pomimo tego, że w zeszłym roku to był jego przysmak. Dziś zauważyłam jedną rzecz, która troszkę mnie martwi. Mój synek zawsze i we wszystkiech sytuacjach czeka aż go ktoś wyręczy. Nie ważne, że sam rzucił piłkę. Wstanie po nią dopiero jak nikt inny się nie ruszy. Czy powinnam się martwic? A może to normalne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
martwic? moim zdaniem nie. moze to tylko male lenistwo,a moze i zadatek jakiejs brzydkiej cechy charakteru-ale tak czy owak zamiast sie martwic po prostu postepuj odpowiednio. tzn. jak to napisalas-niech nikt sie po pilke \"nie ruszy\" i tyle.a gdy maly wreszcie ja podniesie-pochwal. a jesli powie cos w stylu \"mama,podnies pilke\" wtedy spokojnie poucz,ze on rzucil wiec i on musi podniesc. kazdy wyrosnie z pewnymi wadami zaletami.rozwazne i spokojne postepowanie wobec nich pomoze je unormowac (wady) i uwypuklic zalety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama dwulatka*
"Nie reagowac" - wytłumaczcie to tacie i dziadkom ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja nie reaguję ale za to
otoczenie jak najabrdziej. Dziś na spacerze jeden dzidek powiedział do mnie: "Co to za matka co pozwala dziecku tak płakac?!"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mieszkam w Islandii,gdzie wiekszosc ludzi wychowuje dzieci metodycznie i o wiele bardziej w godzie z poradnikami psychologicznymi,niz w Polsce. wspolczuje Wam,ale musicie sie twardo trzymac wobec takich glupich uwag. najgorzej z rodzina...za wszelka cene przekonujcie mezow do wspolpracy,a reszte cioc i babc trzymajcie krotko,a jesli sa bardzo oporni-badzcie nawet \"okrutne\". grunt to,aby mezowie stosowali metody wychowawcze razem z Wami... ja mam to szczescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A my wlasnie za tydzien wyjezdzamy na cale 6 tyg do dziadkow :O Ja juz pomijam ile mnie bedzie kosztowalo wytrzymywanie z usmiechem presji psychicznej - \"a czy one nie powinny juz....\" \"a czy ta wysypka to aby na pewno nie jest smiertelna\" \" a czemu nie dajesz dziecku smoczka/slodyczy/ kielbasy z rusztu (Mayce!!!!!!!!!)\" itd, ale na sama mysl o tym, ile bedzie po tych wakacjach pracy wychowawczej, odechciewa mi sie wyjazdu... Dziadkowie maja podejscie - my jestesmy od tego zeby dzieci rozpieszczac - i konsekwentnie to robia :O Rozumiem radosc z zobaczenia wnukow, ale na milosc boska troche litosci dla biednej matki by sie przydalo :( Zwlaszcza ze dopiero co dogadywanie sie z Mieszkiem rzeczywiscie zaczelo isc ladnie, i mnie sie udaje w 95% przypadkow zachowywac zimna krew i spokojnie tlumaczyc i przekonywac :O....A on pieknie slucha i rozumie...Ech, bede potrzebowala intensywnej terapii wspierajacej po powrocie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama dwulatka*
Szanta - współczuję. Ja na szczęście mam wpływ na dziadków, tzn. na moich rodziców, a do drugich po prostu nie jeździmy skoro nie potrafią uszanowac moich zasad. Nam wczoraj udało się wytłumaczyc synowi, że powinien się dzielic zabawkami. Dostał nową piłeczkę i powiedział, że nikomu jej nie da. Powiedzieliśmy mu, że jest juz dużym chłopcem i że będzie ładnie jak pozwoli dzieciom przez chwilę pobawic się swoją piłką, i że my będziemy pilnowali, żeby dzieci po skończonej zabawie tę piłkę mu oddali. Na placu zabaw zachowywał się bardzo ładnie i pożyczał piłkę, na chwilę bo na chwilę i wszędzie chodził za pożyczającym, ale najważniejsze, że zrozumiał. A już myślałam, że do niego nic nie dociera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mama dwulatka - dzieki za dobre slowo :) az tak zle nie jest, wczoraj sie troszke rozzalilam :D Fakt, maluchy rozumieja 100 razy wiecej niz by sie wydawalo, ja bardzo czesto jestem zaskoczona, ile mozna osiagnac prostym wytlumaczeniem jakiegos polecenia. Szkoda ze nie zawsze jest tak pieknie... A z dzieleniem sie zabawkami to w ogole jest ciezka praca wychowawcza, ja zawsze mam problem ze Malutkowi mojemu tlumacze - trzeba sie dzielic, bawcie sie razem - a niestety czesto gesto mamy innych dzieci maja to gdzies i wcale nie zamierzaja tlumaczyc swojemu szczesciu ze teraz jest kolej innego dziecka na zabawe np, albo ze nie wolno wyrywac zabawek :( Niestety, najczesciej tej wspolpracy brakuje ze strony mam mieszkajacych w Polsce :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama dwulatka*
czy ja jestem jedyną regularnie zagladającą tu mamą mieszkającą w Polsce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam nadzieje ze nie wzielas moich wywodow do siebie???? z tego co piszesz, wychowujesz jak my :) moze dlatego jestesmy na jednym topiku :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama dwulatka*
nie, w żadnym wypadku ;) przecież się nie znamy z piaskownicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podczytuje was i gratuluje sukcesow wychowawczych :) Jestem na etapie czytania Tracy Hogg - Jezyk niemowlat. Podoba mi sie w teorii ;) Czy ktoras z was ma dwojke dzieci, np 2-3 latka i niemowlaka? Jesli tak, jak sobie radzicie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam jak w stopce widac :) osobiscie polecam, Maly zajmuje sie pieknie Mayeczka, ona cala w niego zapatrzona - rozrywke ma zapewniona, nie musze kolo niej z grzehotka skakac caly czas :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szanta, faktycznie, nie przyjrzalam sie :) U ciebie jest wlasnie mala roznica wieku miedzy rodzenstwem. I piszesz, ze sie \"dogaduja\"? A jak sobie radzisz od praktycznej strony? Np. jesli masz wyjsc na spacer czy do sklepu z dziecmi. Oboje w wozku? Jedno na nogach, a drugie w wozku? Mam wrazenie, ze brakuje trzeciej reki, bo obie zajete trzymaniem dzieci :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lucyjka - no faktycznie, przydalaby sie trzecia reka :) Ale od praktycznej strony wyglada to tak - jak do sklepu to autem (duze Tesco), w sklepie maja takie wozki z miejscem na niemowlaka i na wieksze dziecko, wiec przekladam z fotelikow samochodowych do wozka sklepowego. Potem Mieszko wrzuca wszystkie zakupy do wozka (jajka trzeba przemycac mu za plecami :)) a Maya oglada jakie to piekne i kolorowe rzeczy sa na polkach. Albo zasypia :D. Na plac zabaw - Maya w wozku spi, ja gonie z Mieszkiem po drabinkach, hustawkach, zjezdzalniach, albo - wersja hard core - Mayka w nosidelku na brzuchu. Niestety swoje juz wazy, wiec obawiam sie ze to ostatnie podrygi nosidelka (i mojego grzbietu...). Na krotkie wyjscia mam taka deseczke (tu sie to nazywa buggy board, nie mam pojecia jak po polsku) dopinana z tylu wozka, Mayka w wozku, Mlody stoi na deseczce z tylu, jak sie nauczylam stawiac male kroki, to juz nawet sobie ie obijam o to ustrojstwo goleni. Dlugie spacery jak jestem sama z dziecmi w zasadzie odpadaja - Maly nie lubi za duzo chodzic, a ja nie mam sily zeby to cale talatajstwo w wozku pchac, jak sobie podliczylam, to same dzieciaki waza 20kg, plus wozek kolejne 10... Zastanawiam sie nad kupieniem podwojnej spacerowki, mysle ze bedzie lzejsza niz moj obecny wozek, no i Mieszkowi bedzie wygodniej, bedzie sobie mogl posiedziec zamiast stac. Ale nie jestem do konca zdecydowana, on w koncu robi sie coraz wiekszy, wiec pewnie juz niedlugo wozk mu w ogole nie bedzie do szczescia potrzebny... karmienie - na dwie strony, kolysanie do snu - na dwie strony, no i jakos sie kreci :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja osobiście nie wyobrażam sobie opieki nad dwójką dzieci jednocześnie. Czasem idę do piaskownicy z moim urwisem i bratankiem. Czasem nie wiem, którego pierwszego mam ratowac. A to zazwyczaj są kilkuminotowe do pólgodzinne wyprawy. Nie dałabym rady z dwójką przez cały dzień. Na osiedlu mam takie przypadek gdzie między dziemi jest ponad dwa lata róznicy. Codziennie do pomocy przyjeżdża babcia, albo jedna albo druga, ewentualnie dziadek. Tylko raz widziałam tą mamę samą z dziecmi na spacerze ale to tylko dlatego, że babcia złamała sobie biodro i siłą rzeczy nie może się zajmowac wnuczkami. Jak dla mnie to lekka przesada, żeby do dwójki dziebi potrzebnych było aż 5 dorosłych osób ale tak to u nich wygląda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamo dwulatka - moj synek 4 dni w tygodniu chodzi na 4 godziny rano do opiekunki - z wielu powodow, ale dla mnie to blogoslawinstwo, bo o ile dziecmi to jesczze dalabym rade si jakos zajac, to dom by zarosl i golodni bysmy chodzili jak nic ;) Mysle ze duzo zalezy od dzieci - moja Malenka jest super grzecznym aniolkiem, nie wyobrazam sobie gdyby byla tak wymagajaca jak Mieszko... Ale powiem szczerze - czasem latwiej jest z dwojka niz z jednym wymagajacym dwulatkiem, bo i tak trzeba dookola niego skakac i wymyslac mu zajecia, a tak za jednym zamachem zabawia sie dwojke, dla starszego drugie dziecko to atrakcja, dla mlodszego - tym bardziej. mala potrafi siedziec przez godzine w wozku i ogladac jak Mieszko sie bawi w piaskownicy :D Ale, jak juz pisalam, moje to przyklad idealnego rodzenstwa, inaczej bylby sajgon...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×