Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mądralka

Pytania dotyczące Biblii

Polecane posty

dla WSzystkich, ktorzy mają odwagę:) * * * (Miłość mi wszystko wyjaśniła...) Karol Wojtyła Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała - dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała. A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu, w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie, ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie. Więc w tej ciszy ukryty ja - liść, oswobodzony od wiatru, już się nie troskam o żaden z upadających dni, gdy wiem, że wszystkie upadną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. 2 Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym. 3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. 4 Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; 5 nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; 6 nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. 7 Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. 8 Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. 9 Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. 10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. 11 Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. 12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. 13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"4 Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; 5 nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; \" Właśnie - i jak to się ma do wizji Boga zazdrosnego, karzącego itd.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ojciec Jacek Święcicki OP
Kościół nigdy nie zmienił nigdy treści Biblii, ani też składu kanonu [to jest ksiąg wchodzących w skład Pisma św.]. Jedyny problem jaki się pojawił, to ustalenie tego, co Pismem jest, a co nie jest. Początkowo sytuacja była dość jasna: za pismo św. Starego Testamentu uważano zawartość grecki przekład zwany Septuagintą (w skrócie LXX), a za Nowy Testament uważano Ewangelie, Dzieje Apostolskie oraz listy św. Pawła i innych Apostołów. Były wysuwane jedynie wątpliwości co do Apokalipsy i Drugiego Listu św. Piotra, ale nie wywołało to w Kościele żadnego znaczącego kryzysu. Problem z kanonem ST rozpoczął się, kiedy żydzi przy końcu pierwszego wieku po Chr. zamknęli kanon Biblii hebrajskiej, przyjmując, że ostatnią historyczną księgą powinna być księga Estery, ponieważ nie jest już w niej wymienione Imię Boże. W wyniku tego usunięto skrzętnie wszystkie księgi, które zostały w ewidentny sposób napisane później niż w Vtym wieku prz. Chr (księgi Machabejskie, Syracydes) albo też nie po hebrajsku (księga Mądrości, greckie dodatki do Estery i Daniela). Niektóre zaś księgi (Judyta, Tobiasz, Baruch) potraktowano jako część Tradycji ustnej, nienależącej do spisanej w Biblii i nieprzeznaczonej do czytań synagogalnych. Ponadto wybrano taką wersję hebrajskiego tekstu, z którego można by im możliwie najmniej udowodnić, że Jezus z Nazaretu był Mesjaszem. To wszystko miało swoje konsekwencje. Chrześcijanie dowiedzieli się, że argumenty wysuwane przy pomocy ksiąg ST, których żydzi nie uznają, są bezcelowe. Z czasem zaczęto odróżniać księgi ST na „takie, które służą do uzasadniania doktryny o Mesjaszu” i na „takie, które tylko czyta się w Kościele”. I stąd też w niektórych głowach zaświtało podejrzenie, że księgi uznawane przez żydów mają jakoby „większy autorytet”... Pierwszy wielki kryzys zrodził się na przełomie IV go i V go wieku w wyniku prac podjętych przez św. Hieronima nad przekładem ST z oryginału hebrajskiego na łacinę. Ten wielki mąż uznał, że wobec nadzwyczajnej ilości krążących wersji łacińskich i greckich, trzeba z tym zrobić porządek. A w tym czasie tylko żydzi dysponowali jedną powszechnie stosowaną wersją ST. A zatem zadecydował, aby oprzeć się na kanonie hebrajskim i nie tłumaczyć ksiąg, których hebrajski oryginał nie zachował się. I zrobiło się niezłe zamieszanie. Protestowali kolejno św. Augustyn, Rufin, biskupi z Galii... Wreszcie papież Innocenty I, po naradzie z Hieronimem, biskupem Tuluzy, postanowił ogłosić listę ksiąg ST, które należy uważać za natchnione. Były na niej wszystkie kwestionowane przez dostojnego tłumacza księgi. W wyniku tego sam św. Hieronim zmodyfikował swoje stanowisko i przetłumaczył księgi Judyty i Tobiasza, gdyż właśnie dotarł był do ich hebrajskich (czy może aramejskich?) oryginałów. Stanowisko papieża potwierdził dodatkowo IV synod w Kartaginie w 419 r. Następny ogromny kryzys wybuchł w wyniku wystąpienia Lutra. Ponieważ Luter walczył ze sprzedażą odpustów, nie mógł znieść argumentu, że Druga Księga Machabejska nakazuje składanie ofiar za zmarłych (por. 2Mch 12,39-45). Cóż było prostszego, jak wskazanie, że jest to księga „apokryficzna” dobra dla zbudowania wiernych, ale z której nie można wywodzić żadnej doktryny! Ciekawe, że stanowisko to popierało wtedy wielu biskupów i kardynałów... Tymczasem Luter podjął też nieudaną próbę usunięcia z kanonu NT listu św. Jakuba i Apokalipsy, ponieważ, jego zdaniem, przeczyły one doktrynie usprawiedliwienia „tylko przez wiarę” (łac. sola fide). Istotnie mówią one przecież: "Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary." (Jk 2:24) I usłyszałem głos, który z nieba mówił: Napisz: Błogosławieni, którzy w Panu umierają – już teraz. Zaiste, mówi Duch, niech odpoczną od swoich mozołów, bo idą wraz z nimi ich czyny. (Ap 14:13) Oto przyjdę niebawem, a moja zapłata jest ze Mną, by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca.(Ap 22:12) Ostatecznie Sobór Trydencki w 1546 r. zatwierdził decyzję Synodu z Kartaginy w sprawie kanonu ST, z tym że usunął Modlitwę Manassesa oraz Trzecią i Czwartą księgę Ezdrasza figurujące dotąd w łacińskiej Wulgacie. Powód takiej decyzji był prosty: gdyby kwestionowane księgi chcieć usunąć, nastąpiłaby istna „katastrofa liturgiczna”: trzeba by pousuwać z oficjów i brewiarza setki fragmentów odnoszących się do księgi Judyty, Mądrości, Syracydesa itp. Te modlitwy wrosły tak głęboko w świadomość Kościoła, że konieczność rozstania się z nimi była niewyobrażalna! Dla przykładu w czasie adoracji Najśw. Sakramentu kapłan mówi: „Dałeś im chleb z nieba”, a wierni odpowiadają: „zdolny wszelki smak zaspokoić”. I skąd to jest? Właśnie z kwestionowanej księgi wtórokanonicznej! Lud zaś swój żywiłeś pokarmem anielskim i dałeś im bez ich wysiłków gotowy chleb z nieba, zdolny dać wszelką rozkosz i wszelki smak zaspokoić. (Mdr 16:20) I co, usunąć to teraz z nabożeństwa? W imię czego? Dochodzimy tu do ważnego momentu w dyskusji nad kanonem Pisma św. Podstawowym kryterium tego, czy dana księga (lub część księgi) jest Pismem natchnionym jest to, że Kościół rozpoznaje w nim coś co ukształtowało jego najgłębszą tożsamość i stanowi autentyczne Boże narzędzie stwarzające lud Boży. Biblia jest żywym słowem czyniącym to, co mówi. Jest słowem w 100% boskim, ale też w 100% ludzkim; sama, bez ludu Bożego, który kształtuje, nie mogłaby istnieć. To nie jest Koran, którego każda literka była od początku świata zapisana w niebie, a w końcu został przekazany ludziom, jak to wierzą muzułmanie. Takie Pismo mogłoby sobie istnieć niezależnie od ludzi, którzy albo mogliby mu dać wiarę, albo nie. Należy dodać, że prawosławne Kościoły wschodnie uznają za natchnione jeszcze inne księgi: Psalm 151, Trzecią Księgę Ezdrasza i Trzecią Księgę Machabejską (niektóre patriarchaty dodają do tego jeszcze inne księgi). Nie wszystkie jednak przydają księgom wtórokanonicznym równy autorytet. Sobór II Watykański wracając z powrotem do hebrajskich, aramejskich i greckich tekstów oryginalnych spowodował drobne zmiany w treści Biblii. Zwłaszcza księga Syracydesa została co nieco okrojona: wypadł z niej wstęp tłumacza (tj. wnuka Syracydesa tłumaczącego księgę z hebrajskiego na grecki) oraz około stu wersetów. W innych księgach zmiany są już zupełnie „kosmetyczne”, choć w paru miejscach – dość istotne. Dla przykładu zmiana brzmienia Rz 5,12 i 1 Kor 15,51 jest z doktrynalnego punktu widzenia ogromnie istotna, jako sprecyzowanie doktryny o grzechu pierworodnym i o Paruzji. Niemniej nie narusza to w niczym żadnego poprzednio sformułowanych dogmatów. Najważniejszym czynnikiem gwarantującym nam niezmienność tekstów biblijnych jest zatem liturgia Kościoła. To ona właśnie jest całkowicie ukształtowana przez słowo Boże i ona jest odpowiedzią ludu Bożego na otrzymane słowo. Uczestnicząc w niej poznajemy je zatem jakby od wewnątrz i pozwalamy mu się w pełni kształtować. Zaczynamy myśleć razem z Kościołem i z nim współodczuwać (łac. „sentire cum Ecclesia”). To nam pozwala uzmysłowić sobie, że słowo Boże jest zawsze niezmienne i zarazem zawsze nowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Panie Jacku dziś pyatanie dzis odpowiedz. Jakoś nie wierzę , że to pana tekst ;) \"Wulgata (łac. vulgatus - rozpowszechniony) to łacińskie tłumaczenie Pisma Świętego uznane za textus receptus (tekst obowiązujący) w Kościele zachodnim. Na skutek istnienia dużej liczby łacińskich przekładów Biblii papież Damazy I (366-384) polecił sporządzenie nowego tłumaczenia ksiąg świętych w celu prowadzenia dyskusji teologicznych, w których trzeba było powoływać się na jeden normatywny tekst, jak również do użytku liturgicznego. Zadania tego podjął się św. Hieronim (ok. 347-419), doskonale znający grekę, łacinę i hebrajski. Pracował nad nim w latach 390-405. Zaproponował powrót do veritas Hebraica (prawdy hebrajskiej), to znaczy do sensu oryginału, jednak jego tłumaczenie nie było całkowicie niezależne od Biblii Greckiej. Chociaż dobrze znał hebrajski, opierał się na Septuagincie, tłumaczeniach Akwili, Symmacha i Teodocjona oraz na informacjach i tradycjach objaśniania ksiąg świętych przejętych od Żydów. Pierwsze pokolenia chrześcijan posługiwały się Biblią Grecką jako napisaną w zrozumiałym dla nich języku (próbę usystematyzowania istniejących greckich przekładów pism Starego Testamentu podjął Orygenes w Hexapli). Od połowy II w. łacina zaczęła wypierać grekę. We wschodniej części basenu Morza Śródziemnego greką posługiwano się do najazdów arabskich w VII w., lecz na Zachodzie długo przedtem święciła triumfy łacina. Poczynając od II w. posługiwała się nią coraz większa liczba chrześcijan, którzy w ogóle nie znali hebrajskiego ani aramejskiego i stopniowo tracili kontakt z greką.\" Wulgata łaciński przekład Biblii poprawiony i uzupełniony przez św. Hieronima ze Strydontu (ok. 347 - ok. 420), uznany przez Kośc. rz.kat. za tekst urzędowy i liturgiczny. http://www.slownik-online.pl/kopalinski/BE7797906FC63C33412565B3005B18C1.php

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cytat: Wulgata, Vulgata (z łacińskiego - \"rozpowszechniona\", \"ogólnie znana\"), łaciński przekład Biblii dokonany 382-406 na polecenie papieża Damazego I (366-384) przez św. Hieronima. Nazwa Wulgata jest znacznie późniejsza - pochodzi od Erazma z Rotterdamu i J. Le F&vre’a D’Étaples (1455-1536). Za podstawę św. Hieronim przyjął starsze tłumaczenie: Vetus Latina - niektóre jego fragmenty, zwłaszcza Nowy Testament, tylko poprawiał i wygładzał, inne, jak większość protokanonicznych ksiąg Starego Testamentu (Pismo Święte), zastępował na nowo przez siebie opracowanymi. Autor pominął w swym przekładzie część ksiąg deuterokanonicznych, które później dodano do Wurkaty z tłumaczenia starołacińskiego. Dzieło św. Hieronima odznacza się znakomitymi walorami literackimi, jest też - na mocy tradycji usankcjonowanej postanowieniem soboru trydenckiego z 1546 (z poprawkami wprowadzonymi w 1592: tzw. wersja sykstyńsko-klementyńska) - oficjalną wersją Biblii Kościoła rzymskiego (Kościoły wschodnie posługują się grecką Septuagintą). Od 1907 (dekret papieża Piusa X) benedyktyni z opactwa Św. Hieronima w Rzymie prowadzą prace nad korektą i udoskonaleniem tekstu Wulgaty. \". Przetłumaczono na łacinę a oryginałay skutecznie zniszczono . Biblia na przestrzeni tysiącleci tlumaczona byłą setki tysięcy razy. Wersji było tyle, ilu ludzi mieszka w twoim mieście. Tłumaczenia robione dalej niż 1000 lat temu nie są nierzetelne, treść Biblii została zmieniona nawet nieświadomie. To tak jak gra w głuchy telefon, grałeś kiedyś? Na początku jest hasło \"kupa\", a na końcu wychodzi \"dupa\". Oryginał Biblii nie istnieje, a ludzie wzorują się na hebrajskiej wersji, która ma mało wspólnego z oryginałem.Dawniej tłumacze byli raczej przeciętni i nie mieli takiego warsztatu jak ludzie żyjący obecnie. Nie sądzę, aby interpretacja setek ludzi była taka sama, ponieważ nie chodzi tu tylko o treść literacką, a również o symboliczną. Interpretacja nie była raczej zbyt prostą rzeczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aleście pojechali wypracowaniami :P \"Nie sądzę, aby interpretacja setek ludzi była taka sama, ponieważ nie chodzi tu tylko o treść literacką, a również o symboliczną. Interpretacja nie była raczej zbyt prostą rzeczą.\" Cóż, to raczej nie możliwe, wystarczy choćby dzisiaj spojrzeć na ludzi korzystających z niby z tego samego tekstu Biblii, a jednak mających bardzo różne interpretacje. A co do tłumaczenia. Wystarczy popatrzeć np. na tłumaczenia Szekspira przez dwóch różnych tłumaczy. Oczywiście, że są różnice. A gdyby i te dwa teksty tłumaczyło po dwóch tłumaczy - to już były by 4 wersje tego nowego tłumaczenia. A to tylko Szekspir, nie aspirujący do miana \"słowa bożego\". No i ciekawi mnie jeszcze jedno - skoro Bóg jest wszechwiedzący, to dlaczego stworzył tak niejednoznaczną, rodzącą bardzo wiele różnych interpretacji księgę? Zakładając wszechwiedzę musiał o tym wiedzieć. Więc idąc dalej w tym założeniu, musiał zrobić to celowo. Czy zrobił - \"dam im klocki, zobaczymy co wybudują\". To też przy tym założeniu raczej odpada - skoro jest wszechwiedzący to i zna przyszłość (niezależnie czy ona istnieje, czy jest tylko naszym ziemskim, ludzkim złudzeniem). Więc tym bardziej miało by to jakiś cel, by tylu różnych ludzi tak bardzo różnie to interpretowali. Tylko jaki? Skoro to działanie celowe, to chyba nie było jego celem by ludzie dążyli do wykazania interpretacji \"najmojszej najlepszej\". A być może obecne takie dążenia ludzi mają też czemuś służyć - rozwojowi, \"przejrzeniu na oczy\". Ale i tu pojawiają się kolejne sprzeczności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dreamer pamietasz jak pisaliśmy o apokryfach i ktoś napisał, że nie róznią się od tego co w ST. Za to nowotestamentowe różnią się bardzo od kanonu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy wielośc tłumaczeń biblii jest zła ?Czy to ,że na ziemi jest wiele wyznań jest złe ? Nie .To są tylko scieżki poznania i mozna coś z nich wybrać.Wybrać po to aby móc doswiadczać swoją boskość i boskość okreslonego bóstwa lub bóstw .W tym szaleństwie jest metoda i jakaś nauka dla nas .Nie chodzi na pewno o wybranie jednej właściwej scieżki , bo takiej nie ma -każda jest wlasciwa a najwłasciwsza jest ta , na której jesteś .Z tym zastrzeżeniem , że dla ciebie najwłaściwsza , na to tu i teraz oczywiście , bo dla Pani X jest inna własciwa a i dla ciebie za jakiś czas ścieżka też się może zmienić .To się nazwa poznanie wielopoziomowe , wieloaspektowe , wielowymiarowe i nazywa się tak jak chcesz. Mnie osobiście ,oprócz ścieżki ezoterycznej , zachwyca ścieżka gdzie nauka styka się z boskością - ostatnio coraz odważniej i częściej się spotykają . Jest taki facet - Tadeusz Teller z Wrocławia . Intrygujące są wyniki jego pracy - niby nie o bogu a jednak .Poddaje pod wątpliwość teorię doboru naturalnego , udawania obecność uniwersalnego porządku , harmonii , , inteligencji zawiadującej naszą ewolucją .postrzega nas , ludzi, jako element kosmicznej całości .Polecam....http://www.ingeneza.com/pl_ingeneza3.html .Kto che niech zajrzy. Krótki fragmencik : W rzeczywistości rozwój Wszechświata nie jest dziełem przypadku, gdyż już sama budowa atomów –„mikrokomputerów” i zachodzące w ich wnętrzu zjawiska nie są dziełem przypadku. Można sądzić, że człowiek jest powołany do pełnienia roli najbardziej złożonego narzędzia rozwoju, obdarowanego wolną wolą oraz umysłem, zdolnym do działania zgodnie z kanonem piękna. Jednak atomy naszego mózgu nie stanowią materii uprzywilejowanej, podobnie jak Ziemia nie stanowi uprzywilejowanego centrum świata. Przetwarzanie informacji (ingenezy) zachodzi nie tylko w atomach naszego mózgu, lecz we wszystkich atomach kosmosu i to stanowi przyczynę jego rozwoju. Nie ujmuje to nam nic z naszej ludzkiej godności. Przeciwnie, daje nam pewność, że uczestniczymy w czymś bardziej doskonałym niż samo istnienie materii i energii. Odkrycie ingenezy pozwala wyjaśnić, że jesteśmy obdarowani czynnikiem niematerialnym, nie podlegającym prawom fizyki i matematyki. Dzięki niemu możemy odczuwać radość i szczęście życia w harmonii z przyrodą, zobligowaną kanonem piękna, a także smutek z powodu przemijania naszego bytowania na Ziemi. Dzięki czynnikowi niematerialnemu możemy budować własną osobowość i poczucie godności osobistej. Możemy też sterować naszym losem, w granicach jakie nam wyznaczył i jak się okazuje pozwala je rozszerzać Stwórca atomów i zakodowanej w nich ingenezy. pozdrowienia dla wszystkich dyskutantów , coś ostatnio mam jeszcze mniej czasu i mniej ...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pismo Święte nie mówi wprost o istnieniu czyśćca, jednak Kościół katolicki utrzymuje, że istnieją wyraźne aluzje w Ewangelii Łukasza (Łk 12,58-59), Mateusza (Mt 12, 31-32) oraz szczególnie we fragmencie Drugiej Księgi Machabejskiej (2 Mch 12, 43-45); \"Uczyniwszy zaś składkę pomiędzy ludźmi, posłał do Jerozolimy około dwu tysięcy srebrnych drachm, aby złożono ofiarę za grzech. Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda - była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu\". Nauki o czyśćcu rozwijają się dynamicznie począwszy od mniej więcej IX/XI wieku, choć już Ojcowie Kościoła wypowiadali się na ten temat, m.in. Efrem Syryjczyk, czy Cyprian. Tezy zostały ostatecznie zatwierdzone podczas Soboru Florenckiego (1438-1445) i Trydenckiego (1545-1563).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm, więc dlaczego są tylko aluzje, skoro można było by napisać absolutnie wprost? Czy Jezus nie mógł powiedzieć \"Jest Czyściec\" itd.? A może zostały te aluzje odpowiednio tylko zinterpretowane, by można było sprzedawać odpusty (niezła branża biznesu średniowiecznego)? Tyle, że i sprzedawanie odpustów, nawet gdyby Czyściec był, było by sprzeczne ze słowami Jezusa, który nakazywał darmo dawać, skoro się darmo dostało. Więc jakiś fałsz już jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kościół naucza, że grzechy mogą zostać odpuszczone człowiekowi nie tylko za jego życia, ale także po jego śmierci. Dotyczy to tych ludzi, którzy \"umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia\" (KKK 1030, por. Rz 5,5) . Takie dochodzenie do doskonałości jest procesem bolesnym, odbywającym się w \"oczyszczającym ogniu czyśćca\". Ogień czyśćcowy nie jest tym samym, co ogień piekielny. Jest ogniem któremu dusza sama się poddaje z nadzieją pełnej odnowy duszy ku zdolności obcowania z Bogiem w sposób możliwie najpełniejszy. Jest to ogień nadziei - oczyszczający i ocalający. Dusza w czyśćcu cierpi z powodu swojej niedoskonałej miłości do Stwórcy i świadomości o wszystkich zaprzepaszczonych na ziemi możliwościach jej doskonalenia. Bólem jest też tęsknota wynikająca z oddalenia od Boga i świadomość swoich grzechów. Czyściec obejmuje tych, którzy umierają zjednoczeni z Bogiem przez łaskę uświęcającą, oraz ludzi, u których przynajmniej w momencie śmierci pojawił się szczery żal za grzechy i gorące pragnienie wypełniania Bożej woli. Wieczne potępienie bez możliwości oczyszczenia czeka tych, którzy umierają bez łaski uświęcającej (w stanie grzechu ciężkiego).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Problem przedstawiania wiernym w okresie średniowiecza spraw związanych z odpustami polegał na tym, że odsuwano na dalszy plan kwestie osobistej pokuty i odpowiedzialności za grzech. Propagowano idee odpustów w sposób, który doprowadził do wystąpienia Marcina Lutra i narodzenia się reformacji. Historycy twierdzą, iż w owym czasie propagowanie i sprzedawanie odpustów miało służyć zbieraniu pieniędzy na odbudowę Bazyliki św. Piotra. W rzeczywistości pieniądze docierały do firmy bankierskiej, kurii rzymskiej i 23-letniego arcybiskupa Moguncji. Luter — członek zakonu augustianów — był profesorem teologii i proboszczem w sąsiedniej diecezji. Ojciec Luter nie potępiał idei odpustów jako takiej, lecz sposób, w jaki były one wykorzystywane. Z tego właśnie powodu doszło do gwałtownego rozwoju sytuacji. Luter był gotowy i chętny do dyskusji nad swoimi tezami, lecz jego przeciwnicy odrzucili tę możliwość. Arcybiskup Moguncji złożył na niego skargę do Rzymu. Dominikanin Johann Te-tzel, główny zwolennik koncepcji odpustów, ogłosił, że jest to kwestia władzy i nakazał Lutrowi ją zaakceptować. Jednocześnie większość członków zakonu augustianów opowiedziała się po stronie Lutra. Ówczesny papież Leon X, który był zajęty ważnymi sprawami we Włoszech, uznał, iż wystąpienie Lutra jest zbyt błahe i nie warte jego zainteresowania. Nie ulega wątpliwości, że pewne rzeczy, które czyniono wtedy w imieniu Kościoła, koniecznie wymagały zreformowania. Domagali się tego nie tylko nowo powstali protestanci. Takie żądania wysuwali także ci członkowie Kościoła katolickiego, którzy później zostali ogłoszeni świętymi (na przykład Teresa z Avila). Niestety, sprawa odpustów, a tym samym koncepcja czyśćca doprowadziła do rozłamu. Jedna z grup odrzuciła ją, druga natomiast broniła jej zawzięcie, choć nie w pełni ją rozumiała. Krótko mówiąc, jest to spuścizna, którą odziedziczyli zarówno protestanci, jak i katolicy. Wydaje się, że można spokojnie powiedzieć, iż przeciętny protestant czy katolik nie miałby trudności z określeniem, czego naucza się w jego wyznaniu na temat czyśćca, chociaż nie jest pewien dlaczego i co naprawdę ta nauka oznacza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Takie dochodzenie do doskonałości jest procesem bolesnym, odbywającym się w \"oczyszczającym ogniu czyśćca\". Ogień czyśćcowy nie jest tym samym, co ogień piekielny. Jest ogniem któremu dusza sama się poddaje z nadzieją pełnej odnowy duszy ku zdolności obcowania z Bogiem w sposób możliwie najpełniejszy. Jest to ogień nadziei - oczyszczający i ocalający. Dusza w czyśćcu cierpi z powodu swojej niedoskonałej miłości do Stwórcy i świadomości o wszystkich zaprzepaszczonych na ziemi możliwościach jej doskonalenia. Bólem jest też tęsknota wynikająca z oddalenia od Boga i świadomość swoich grzechów.\" A skąd się wzięła takowa wizja, skoro w Biblii o niej nic nie ma? (Tylko jak sama piszesz - poszlaki)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kościół zaczął coraz więcej udzielać łask i wiązać je z pobożnymi czynami, nawiedzeniami świętych miejsc itp. Zawsze jednak nauczał, że odpust nie jest darowaniem grzechów, bo tego dostępuje się jedynie przystępując do sakramentalnej spowiedzi, lecz – darowaniem kar za grzechy. Odpust ma zatem niższą wartość niż sakramenty, które są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski Bożej. Ofiarowanie odpustów za zmarłych, nie oznacza jednakże, że Papież czy biskup jest w stanie, według swej woli, uwolnić dusze z czyśćca. Wierzymy, że ofiarując odpust za zmarłych, wypraszamy szczególne łaski Boga za wstawiennictwem całego Kościoła – tak żyjących jak i zmarłych będących już w Niebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trudno mi wyjaśnić to szczegółowiej jeśli ktoś jest zawsze nastawiony na anty. Nie będę wyjaśniała przeciez każdego zdania. Kościół w średniowieczu popełnił dużo błędów, ale droga do zbawienia jest cały czas ta sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale nie musisz szczegółowiej. Dzięki za tyle :) Tak tylko pytałem z ciekawości. Wg mnie nie istnieje coś takiego jak piekło, zbawienie, szczególne czy nieszczególne łaski itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia\" (KKK 1030, por. Rz 5,5) . cyt solansz Biblia mówi coś zupełnie innego. niż KKK Jezus do umierającego łotra (przestępcy) na krzyżu, który sam się przyznaje do swoich występków, mówiąc \"sprawiedliwie karę ponosimy\" mówi : DZIŚ BĘDZIESZ ZE MNĄ W RAJU. Nie powiedział: owszem będziesz, ale musisz się jeszcze \"oczyścić \" To krew Jezusa oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. WSZELKIEGO . Czyścielc wynaleziony w roku: 1438, umniejsza wartosć przelanej krwi Zbawiciela, która ma moc oczyszczać najgorszy brud. 1J 1:7 Bw \"Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu.\" 1J 5:13 Bw \"To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny.\" Jezus daje pewność, czyściec to takie wyjście awaryjne w niepewnosci co się stanie po śmierci. Zaprawdę zaprawdę powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy Temu który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem lecz przeszedł z śmierci do żywota\" ...powiedział Jezus. Jan. 5.24

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kamelio masz w dużym stopniu rację ale nie do końca. Myślę, że ci którzy naprawdę żyją z Chrystusem mają szansę pójść prosto do bram raju. Jednak co z tymi którzy mają grzechy bardzo ciężkie ale przed śmiercią dopiero pragną zjednoczenia z Jezusem? Myślę, że muszą przejść oczyszczenie. Czy byłoby sprawiedliwe żeby odrazu poszli do nieba tak jak ludzie, którzy za życia już byli święci? Mogę się jeszcze odnieść do objawien prywatnych np. siostra Faustyna, którą na początku uważali za wariatkę a potem wielu odkryło że to nie żadne urojenia tylko prawda, albo ojciec Pio-coś w tym jest. Myślę, że czyściec jest, bo nie jesteśmy zawsze godni jako grzesznicy odrazu oglądać oblicze Pana. Do tego spotkania nie zawsze wystarcza nasze przygotowanie tu na ziemi, trzeba jeszcze dojrzeć w czyśćcu. Niektórzy właśnie opisali to w ten sposób, że dusze mogły odrazu po śmierci zobaczyć Pana, ale wiedziały, że nie są do końca czyste i wręcz chciały oczyszczenia /obajwienia prywatne/. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
solansz - a czytałaś relacje ludzi, którzy przeżyli stan śmierci klinicznej albo stan bliski śmierci? To odnośnie \"bo nie jesteśmy zawsze godni jako grzesznicy odrazu oglądać oblicze Pana.\" Jeśli wierzysz w tzw. grzeszność, to wszyscy ludzie tacy są i powinnaś chyba napisać \"bo nigdy nie jesteśmy godni\". Zakładając, że jednak Bóg nas stworzył takimi, jakimi stworzył - to chyba nie po ty, by \"nie być godnymi\"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do śmierci klinicznej mam pwne wątpliwości. Prywatnie to nie wierzę w śierć kliniczną, bo albo się umiera albo nie :) To moje prywatne zdanie. A ty w co wierzysz dreamer2006????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No ale przypadki śmierci klinicznej są udokumentowane medycznie. W co wierzę? Jeśli jakoś opiszę to słowami, to już nie będzie to. Ale tak mniej więcej. W nieskończoną, absolutną miłość i reinkarnację. Co raz bardziej zastanawiam się nad tym, że wszystko jest dokładnie takie, jakie być powinno. I że wszystko ma jakiś cel. Także w dynamicznie tworzące się przeznaczenie (takie różne przyciągania) - ale to raczej nie, że wierzę, a tak sobie po prostu to wyobrażam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli jesteś buddystą ;) albo jakimś odłamem buddyzmu, który tak naprawdę pochodzi z hinduizmu. W prawdziwą miłość też wierzę!!! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jestem buddystą. Choćby w związku z buddyjskim twierdzeniem, że życie jest cierpieniem. Hinduistą też nie jestem - nie wierzę w Wisznu, Sziwę itd. itd. To, że wierzę w reinkarnację wcale nie włącza mnie to tamtych grup filozoficzno - religijnych. Są nawet i Katolicy, czy inni przedstawiciele Chrześcijaństwa wierzący w reinkarnację. Zresztą do któregoś wieku n.e. Kościół nie zaprzeczał tej idei. Dopiero później została wymazana i \"zakazana\". Ale Chrześcijaninem też nie jestem. Dobrze mi jest bez żadnej etykietki i przynależności w tej sferze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmmmm ciekawy sposób na życie :) Ja bym tak nie mogła. Wierzę w Boga i tak ja pisałeś miłołość ale nie w reinkarnację :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też wierzę w pewne wyższe siły sprawcze - istotę świata, czy jak to inaczej fatalnie nazwać - ogół mechanizmów i praw rządzących wszystkim, ale i także jednocześnie ogół wszystkich elementów. I spajającą to miłość. Ale w Boga jako postać, jakby osobę raczej nie. Chociaż prawdopodobnie to się nie wyklucza. Być może jest to jakieś zjawisko pośrednie. Zresztą nie ma to zbyt wielkiego znaczenia (dla mnie) czy jest osobą, czy nie. Ale oczywiście każdy inaczej to sobie wyobraża. I takie jego prawo :) Żeby tylko jeszcze ludzie potrafili wzajemnie akceptować różne wizje i żyć w pokoju obok siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pięknie to napisałeś ;) Jednak ja w tym wszystkim widzę szczególnie Boga. Cały kosmos porusza się z potężną prędkością. Hmmm prawa fizyki mówią, że aby coś się ruszyło trzeba to najpierw poruszyć- ja widzę w tym palec Boży. Przecież nie istniejemy tu chyba bez sensu, gdzieś zmierzamy. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baran czarny
No proszę dreamer2006 and piękna solansz sobie gruchają. Aż nie śmiem tej miłosnej pogawędki przerwać. heheheheheh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×