Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mądralka

Pytania dotyczące Biblii

Polecane posty

Gość uuuuuuuuuu
a zwierzęta nie umierają tylką zdychają- nie mają duszy nieśmiertelnej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do uuuuuuuuuu
skąd wiesz jaką ty masz duszę i czy też tak nie skończysz? :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do do....TiredTurkeyProd
Wiec to tylko kwestia wiary ;) a wiara to nie wiedza. DLACZEGO w takim razie chrześcijanie kłamią i mówią, że wiedzą, iż Bóg istnieje? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"a zwierzęta nie umierają tylką zdychają- nie mają duszy nieśmiertelnej\" Skąd wiesz? Przecież my - ludzie też jesteśmy zwierzętami - różni nas zaledwie od najbliższych nam małp zaledwie garstka genów. \"DLACZEGO w takim razie chrześcijanie kłamią i mówią, że wiedzą, iż Bóg istnieje?\" Może dlatego, że jak się sobie powie, że się coś wie, to łatwiej jest tego \"nie ruszać\" i nie kwestionować, nie rozważać pod kątem - a może tak nie jest, a co jeśli tak nie jest? A może dlatego, że wykształcił się taki model \"wiary jedynej i najlepszej\" w którym trzeba to wszystkim udowodnić, że się ma rację? A w udowadnianiu \"wiem, że tak jest\" brzmi bardziej pewnie niż \"wierzę, że tak jest\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
{ nie sposób znaleźć w fizycznej naturze świata czyli tej którą możemy realnie obserwować i analizować jakiejkolwiek nadziei na sens } Skoro nie ogarniamy tej fizycznej części (bo na razie wszystko się zgadza li tylko w kwestiach umownych) jak czesz rozstrzygać o czym innym ? To że się widzi i słyszy potrafi być omamem w zestawieniu z czujnikami czulszymi jak człowiek.. A czym są religie ? Wie każdy kto lizną historie ludzkości. Nie podejmuję się osądu bo to dziś bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość demontażż rzeczywistościi
dreamer2006 Ale czy taki sceptycyzm nie jest tylko inną formą tej samej zapchajdziury? --- pytanie ciekawe i konieczne z punktu widzenia pytania o sens, TAK z punktu widzenia samej nauki, NIE bo nauka (nauki przyrodnicze) nie zajmują się pytaniem: "dlaczego", tylko: "jak". Zatem ja zapycham sobie dziurę, tym tylko tym co nauka nam podaje, przy świadomości, że to nie jest ostateczna wiedza. I mnie to wystarcza, mnie nie przeszkadza poczucie niedosytu, bo nie stawiam pytania "dlaczego". Nie stawiam go, bo nie mam go KOMU postawić, nie wierząc w absolut. no tak, ale po pierwsze mówisz o fizycznej naturze świata - to oczywiście zrozumiałe - ale co jeśli istnieje niefizyczna? no i drugie - na jakiej podstawie można by uznać, że "obiektywnie", niezaprzeczalnie nie sposób zaobserwować i analizować - a może tylko w chwili obecnej nie sposób? ---to są tezy słuszne ale do pewnego stopnia, z pewnego punktu widzenia, bo relatywizujące; albo uznam, ze świat można badać poprzez jego fizyczne, mierzalne,obserwowalne właściwości i zdecyduję się, ze wszelkie ogólne wnioski będę na tej podstawie, i tylko na tej wysnuwał, ALBO NIE i wówczas pozostaje dość duże pole do swobodnego łączenia i dowolności interpretacji, czemu TY chętnie się oddajesz, a co w moim przekonaniu w pewnym stopniu (pokreślam: w penym!) jest jałowe, bo zbyt duża dowolność, abyt wiele zmiennych. Gdyby choćby najtęższym umysłom np. starożytnym powiedzieć o urządzeniach zasilanych energią elektryczną - choćby tak zwyczajnych dla nas komputerach czy o pojazdach napędzanych silnikami spalinowymi też by niewątpliwie powiedzieli, że nie sposób tego realnie pojąć. Uważali by, że to niemożliwe. I tak samo my analitycznie możemy uznać wiele rzeczy za niemożliwe. Co wcale nie znaczy że takie są. ---pełna zgoda co do opisu ale nie do wniosków rzecz w tym, ze my wiemy jak działają wrota sezamu, znamy zasadę a Ali-Baba (czy jak mu tam było) jej nie znał i miał to za magię. Ja nie wykluczam, że są zjawiska, że jest taka fizyka i fizyczność, której nawet nie przeczuwamy, zapewne tak jest ALE nie będę o tej domniemanej rzeczywistości odnosił się, budujac na niej, na przykład obraz absolutu, bo ona jest możliwa, ale nie znamy jej właściwości, nic o niej nie wiemy. Einstein powiedział, że jeśli prawa matematyki odnoszą sie do rzeczywistości to nie są pewne, a jeśli są pewne to nie odnoszą się do rzeczywistości. Są pewne rzeczy, które w danym momencie wymykają się naszej analizie. --- oh! Tych rzeczy cała masa! Ale jeśli nie wiemy co jest w pudełku, nie możemy w związku z tym planować co zrobimy z jego zawartością. Po prostu nasze narzędzia rozumowe są zawsze ograniczone - nie rozstrzygną pewnych spraw jednoznacznie i pewnie ani na plus ani na minus. ---Zgoda! Ja po prostu nie oczekuję odpowiedzi na pewne pytania (tak jak pisałem wyżej, bo nie mieszczą sie one w kręgu mozliwości współczesnej nauki) róznice pomiędzy nami, nie tyle w ocenie naszych możliwości, co w sposobie korzystania z obecnego stanu wiedzy wiedzy. Przyjnuję, ze WIEM tyle co wymacaliśmy na ślepo i nie domniemywam co moglibyśmy zrozumieć gdybyśmy wymacali więcej. Oczywiście, nie zrozum mnie źle, ja także dywaguję chętnie, zestawiając różne fakty i domniemania i uważam, ze jest to intelektualnie pobudzające, dobry przykład Albercika :) który własnie tak robił, ale zwróć uwagę, ze to do czego doszedł, jest wynikiem operowania w zakresie fizyki a nie metafizyki, mistyki, chociaż w oczach renesansowych aclhemików, to byłaby mistyka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Demontażż rzeczywistościi dokładnie:) stawiamy żyjąc iluzją, że możemy wiedzieć, a przecież nie wiemy i wiedzieć nie możemy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"oh! Tych rzeczy cała masa! Ale jeśli nie wiemy co jest w pudełku, nie możemy w związku z tym planować co zrobimy z jego zawartością.\" Oczywiście. Ale mi się tam podoba zabawa \"a co by mogło być w tym pudełku\" :) Jeśli chodzi o Albercika to rzeczywiście operował w zakresie fizyki - tyle, że chyba jako jeden z nielicznych fizyków np. zupełnie swobodnie podróżował sobie w wyobraźni na promieniu świetlnym - rzecz zupełnie nie do pomyślenia dla poważnych panów (i pań) fizyków :P I właśnie w ten sposób wg mnie rozszerzył ten zakres fizyki. Kto wie, czy kiedyś ktoś inny w podobny albo prawdopodobnie zupełnie inny i nie przychodzący nam do głowy sposób nie rozszerzy fizyki na to, co dla nas teraz jest metafizyką. Właściwie to się z Tobą zdecydowanie zgadzam. Jedynie o tyle chyba różnica, że mi się wydaje, że \"coś tam jeszcze jest\" i mam takie poczucie, że jeśli to \"coś\" tam jest to musi być dobre. A jeśli nie jest dobre, nie jest miłością to nie warte jest zajmowania się tym i zawracania głowy. Bo jeśli to \"coś\" jest draniem to co z tego, że ten drań zamiast nas ukarać za coś tam to nas nagrodzi jakąś wieczną wspaniałością. Wówczas i tak w tej wspaniałości nie będziemy czuć się raczej zbyt moralnie, skoro nagrodził nas drań. Ale ja oczywiście to tak czuję i ani trochę nie mam zamiaru twierdzić że wiem, a co za tym idzie nakłaniać do tej \"wiedzy\" innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość demontażż rzeczywistościi
dreamer2006 Oczywiście. Ale mi się tam podoba zabawa "a co by mogło być w tym pudełku" ---:D zabawa jest przednia ale jeśli ma z niej coś wyniknąć (uchylenie wieczka pudełka ;) ), to musi odbywać się w oparciu o pewne reguły. Jedyne pewne i dość oczywiste reguły daje nam nauka. Jeśli chodzi o Albercika to rzeczywiście operował w zakresie fizyki - tyle, że chyba jako jeden z nielicznych fizyków np. zupełnie swobodnie podróżował sobie w wyobraźni na promieniu świetlnym - rzecz zupełnie nie do pomyślenia dla poważnych panów (i pań) fizyków ---Albercik, odkrył to czego inni nie widzieli, jedynie w oparciu o fizykę opisywaną matematyką czyli wiedzę, dokonał tego zachowując intelektualną dyscyplinę wprzęgniętą w ramy jego genialnej wyobraźni. Opierał się tylko na tym co zmysły mogą dostrzec a umysł przemyśleć. Co więcej, opierał się na ówczesnym stanie wiedzy!!! On z tych samych klocków, którymi operowali inni fizycy, złożył nowy i sensowny układ. I właśnie w ten sposób wg mnie rozszerzył ten zakres fizyki. Kto wie, czy kiedyś ktoś inny w podobny albo prawdopodobnie zupełnie inny i nie przychodzący nam do głowy sposób nie rozszerzy fizyki na to, co dla nas teraz jest metafizyką. ---hmmmmmmm, upierasz się i upierasz się, ze w tym pudełku jest absolut ;) ze znakiem plus. Spróbujmy popatrzeć tak: einsteinowska fizyka dla starożytnych myślicieli byłaby metafizyką (uwaga! nie dla współczesnych Albertowi!!!) ale dla nas już nie jest. To co teraz nazywamy metafizyką, a co byłoby być może w przyszłości fizyką, jeśli nią będzie, to będzie fizyką właśnie (to już wkładanie łapy do pudełka i wywijanie na oślep :D ) Zatem stan faktyczny istnieje obiektywnie, niezależnie od naszych zdolności poznawczych i jedynie perspektywa z jakiej go oglądamy, kolejne przybliżenia, decydują o tym czym on jest dla nas. Można powiedzieć, ze z róznych stron dochodzimy do podobnych wniosków. Właściwie to się z Tobą zdecydowanie zgadzam. Jedynie o tyle chyba różnica, że mi się wydaje, że "coś tam jeszcze jest" i mam takie poczucie, że jeśli to "coś" tam jest to musi być dobre. A jeśli nie jest dobre, nie jest miłością to nie warte jest zajmowania się tym i zawracania głowy. Bo jeśli to "coś" jest draniem to co z tego, że ten drań zamiast nas ukarać za coś tam to nas nagrodzi jakąś wieczną wspaniałością. Wówczas i tak w tej wspaniałości nie będziemy czuć się raczej zbyt moralnie, skoro nagrodził nas drań. Ale ja oczywiście to tak czuję i ani trochę nie mam zamiaru twierdzić że wiem, a co za tym idzie nakłaniać do tej "wiedzy" innych. ---Tak, przyjmujesz pewną postawę moralną, emocjonalną. Nie jest mi ona tak obca, ale ja jestem pozbawiony w tej kwestii, jeśli słowo nadzieja, nie jest adekwatne, oczekiwań. Nie liczę na "coś" czyli sens i to dobry sens. Czy znasz książkę Dawkinsa, Samolubny gen? Identyczną idę opisał (chyba ze 25 lat wcześniej) Stanisław Lem, czyniąc to z właściwym sobie ironicznym wdziękiem. Jest to nieduży tekst, swego rodzaju esej o człowieku i jego uwikłaniu w naturę budulca z którego się składa. Rzecz nazywa się: "Wykład inauguracyjny Golema". Lem zajmował się, tym mniej więcej o czym my sobie tutaj dywagujemy. I na koniec, przypomniała mi się znowu historyjka z Lema wzięta. Pewien uczony skonstruował urzadzenie, którym można było nie ruszając się (w zasadzie) z pokoju, dostać w dowolne miejsce wszechświata (takie tam zakrzywiania czasoprzestrzeni ;) ) Wybrał sie więc ze swoim asystentem w jakby nie było, podróż. Dostrzegli pomiędzy mgławicami, coś na kształt twarzy. Zbliżyli się do giganta i rzeczywiście, twarz ich zauważyła! Grzecznie zapytali, kim jest i co robi? Twarz okazała się być, istotą odpowiedzialną za stworzenie świata i utrzymanie go w porządku. Istota zadziwiła się nieco, ze takie coś, jak ludzie, wyszło mu w procesie twórczym i trochę zniecierpliwiona, na koniec rzuciła, ze już nie ma czasu, bo musi obracać galaktykami, w przeciwnym razie, znów je przypali, a więcej takich nieszczęsnych stworków, jak ludzie nie chce niechcący sprokurować. Oto czym możemy być, efektem przypalenia galaktycznej zupy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
{ Jedyne pewne i dość oczywiste reguły daje nam nauka. } :D Jedyna pewność to to że za chwilę obowiązująca reguła trochę się zmieni za chwilę. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość demontażż rzeczywistościi
eeeeeeeeeeee tam... Brzytwa Ockhama dobra była w średniowieczu (tylko wówczas nie stosowano jej konsekwentnie) dobra jest i teraz, matematyka opierająca się na 2+2=4 też chyba jeszcze posłuży...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedyna pewność to brak pewności. A z zabawy z pudełkiem zawsze coś może wynikać - tak samo jak np. z zabawy dziecka na karuzeli, czy zabawy dorosłego na stoku narciarskim. Jak dla mnie wcale nie musi być to żadne \"wielkie wynikanie\", które od razu można zważyć, zmierzyć, wyeksportować i spieniężyć. To prawda, że ten nasz \"zachodni świat\" jest nastawiony na mierzalność - może dlatego tak kusi to, co mierzalnym nijak nie jest, tak jak to, czego kupić się nie da, a co za tym idzie nie faworyzuje nikogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy może
ktoś mi wyjaśnić te linki o zielonych??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość demontażż rzeczywistościi
Co tu wyjaśniać..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kjadhasruyfbn
Charakterystyczną cechą, zielonoświątkowego nurtu chrześcijaństwa jest ,przeżywanie i podkreślanie ważności działania Ducha Świętego. Znakiem potwierdzającym "chrzest Ducha" lub "chrzest w Duchu Świętym" jest "mówienie językami". Chrzest i języki nie są synonimami, ale występuje zawsze razem. W uzasadnieniu tego twierdzenia zielonoświątkowcy powołują się na pięć wydarzeń opisanych w Dziejach Apostolskich: Pięćdziesiątnica (Dz 2), Samaria (Dz 8), nawrócenie Szawła (Dz 9), dom Korneliusza (Dz 10), Efez (Dz 19). We wszystkich wymienionych wydarzeniach "mówienie językami" następuje po chrzcie i dowodzi iż on miał miejsce. "Zasady wiary Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce" mówią, że "znakiem chrztu Duchem Świętym jest przemienione życie, duchowe dary łaski Bożej, w tym natchnione przez Ducha Świętego mówienie innymi językami (glosolalia). "Komentarzem do tej zasady mogą być słowa: "Jeżeli jednak nie mówisz językami, to moim zdaniem nie masz żadnego realnego dowodu na to, iż rzeczywiście przeżyłeś zielonoświątkowe wylanie Ducha. Jeżeli otrzymałeś chrzest Ducha możesz i powinieneś mówić innymi językami" (G. Kinnaman, "Pytania, które zadajesz" s, 55). W związku z nauką zielonoświątkowców trzeba postawić pytanie; co Pismo Święte naucza o mówieniu językami? Mówienie językami nazywane jest inaczej "glosolalia" - od greckich słów; glosa - język oraz lalein - mówić. Można wyróżnić dwie grupy tekstów biblijnych, w których jest mowa o glosolalii. Pan Jezus zapowiedział, że jednym ze znaków, które będą towarzyszyły wierzącym w Niego, będzie mówienie nowymi językami (Mk l6,17). Ta obietnica Jezusa spełniła się w dzień zesłania Ducha Świętego, kiedy to "wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić"(Dz 2, 4). Skutek tego napełnienia Duchem Świętym ujmują słowa: "Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają nie są Galilejczykami?... Jakżesz więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? (Dz 2,7)? "Słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże" (Dz 2, 11). Dzięki temu, że Apostołowie mówili językami 15 krajów i regionów, ich mieszkańcy mogli zrozumieć wypowiadane przez nich słowa ewangelii, W przytoczonych tekstach "mówienie językami" trzeba interpretować w znaczeniu dosłownym jako mówienie różnymi językami obcymi. To wydarzenie stało w służbie głoszenia Ewangelii i podkreślało powszechność Kościoła. Istnieje również druga grupa tekstów biblijnych, gdzie "mówienie językami" oznacza ekstatyczną modlitwę, nie zawsze zrozumiałą dla słuchaczy. Na określenie tego zjawiska św. Paweł używał różnych formuł; "mówić językami"(1 Kor 12, 10; 14, 5; 18, 23),"mówić językiem" (1 Kor 14, 2,4,13,27), "dar języków" lub "przemawianie rozmaitymi językami" (1 Kor 12, 28). Przytoczone teksty wskazują, że to zjawisko najczęściej występowało w Koryncie. Czasami dar języków jest połączony z modlitwą (1 Kor 14,14) lub z uwielbieniem Boga (Dz 10, 46). Mówienie językami przybierało też różną formę albo prywatną albo wspólnotową. "Ten bowiem, kto mówi językiem, nie ludziom mówi, lecz Bogu, Nikt go nie słyszy, a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne" (1 Kor 14,2). Ale też w tym samym rozdziale jest mowa: "Kiedy się przeto zgromadzi cały Kościół i wszyscy poczną korzystać z daru języków, a wejdą podczas tego ludzie prości oraz poganie, czyż nie powiedzą, że szalejecie?" (1 Kor 14, 23). Z tego ostatniego cytatu wynika, że mówienie językami nie zawsze stało w służbie Ewangelii. Mogło do niej nawet zrazić ludzi prostych i pogan. Z tego względu św. Paweł ograniczał mówienie językami, bo mogło ono być przeszkodą w ewangelizacji. Mając na uwadze to niebezpieczeństwo św. Paweł ustalił pewne reguły. Pierwsza z nich nakazuje tłumaczyć mówienie językami (1 Kor 14,27). Druga postanawia, że w przypadku braku tłumacza należy prywatnie korzystać z daru języków a nie publicznie. Z kolei trzecia reguła mówi, że dar języków ma służyć "zbudowaniu" (1 Kor 14,26), a nie zamętowi. Ogólnie mówiąc św. Paweł nie zabraniał korzystać z daru języków (1 Kor 14, 39), a z drugiej strony zalecał kontrolować ten dar a nawet ograniczać (1 Kor 14, 39). Biblijne dane na temat "mówienia językami" upoważniają do kilku wniosków. 1. Św. Paweł nie nauczał, że glosolalia jest koniecznym znakiem posiadania Ducha Świętego, albo jakimś wyższym stopniem chrześcijańskiego życia. 2. Dar Ducha Świętego nie zawsze objawiał się przez dar mówienia językami. 0 mówieniu językami nie ma mowy ani w opisie nałożenia rąk na Samarytan ani w opisie chrztu Szawła. Wprawdzie Apostoł posiadał dar mówienia językami (1 Kor 14,18), ale nie przeceniał tego daru. Milsze mu było "zbudowanie" niż "szaleństwo". Ze względu na to ostatnie wprowadził reguły ograniczające używanie daru mówienia językami. Ten dar nie był dla Apostoła celem samym w sobie, "sztuką dla sztuki" - mówienie dla mówienia. 3. Można postawić problem czy przez podkreślanie widowiskowej strony działania Ducha Świętego nie zaniedbuje się Jego mniej spektakularnych darów? Czyż poszukiwanie spektakularności nie może zrodzić uczynków ciała, takich jak. spór, zawiść, wzburzenie, niezgoda, rozłamy, zazdrość (Gal 5,19). Tego się chyba obawiał św. Paweł, gdy zalecał kontrolować i ograniczać mówienie językami. Dary Ducha Świętego powinny przynosić owoce takie jak: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Gal 5,22). Maryja, na którą zstąpił Duch Święty nie mówiła językami, ale w skrytości swojego życia przyniosła wymienione owoce. 4. Gdy chodzi o mówienie językami to zawsze aktualne jest to "mówienie", o którym wspominają Dzieje Apostolskie (2, 4). Użyty tam jest czasownik "apoffhengesthai", który oznacza "mówić z entuzjazmem", Apostołowie pod wpływem Ducha Świętego z zapałem zaczęli głosić Ewangelię. Ten entuzjastyczny zapał Apostołów potrzebny jest dzisiaj w kontekście nowej ewangelizacji. Oznacza ona również nowy zapał w głoszeniu Ewangelii. Mówienie językami rozumiane dosłownie jako entuzjazm związany z głoszeniem Ewangelii czy też związane z modlitwą uwielbienia ma służyć przede wszystkim "zbudowaniu" (1 Kor 14, 26) a nie może prowadzić do wniosku - "szalejecie" (1 Kor 14,23).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zoodatkor
Wszyscy chrzescijanie wystrzegajcie sie rozmow z tymi oblakancami naszpikowanymi naukami New Age.Poczytajcie sobie o tym ruchu,ktorego poglady reprezentuja tu co niektorzy,jak np malutkawszystko- wiedzaca,dreamer nastepny wszechwiedzacy i kilku im podobnych http://www.psychomanipulacja.pl/art/new-age-puka-do-naszych-drzwi.htm Nic dodac nic ujac.I tacy ludzie nazywaja chrzescijan kretynami? Niech kazdy najpierw spojrzy na siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego uważasz ich
za tą sektę??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zoodatkor
Przeczytaj o tym ruchu to zrozumiesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja, obłąkaniec, w dodatku \"wszechwiedzący\" protestuję - nie zamierzam głosić żadnego New Age ani nic innego. Piszę co mi się tam kołacze po głowie, jak niektóre rzeczy trochę rozumiem, trochę więcej nie rozumiem i trochę czuję. Widzę, że już jakiś klasyfikator chce mnie wrzucić w jakiś woreczek, widać po coś mu to potrzebne - może po to żeby czuł, że \"ma racje najcudowniejszą\". A niech ma, jeśli o to mu biega. Nie nazywam chrześcijan kretynami, bo uważam, że wszelkie wrzucanie w worki uogólnień jest idiotyczne, tak samo jak nazywanie kogoś, o kim się nie ma pojęcia w ten sposób. A jeśli ktoś Cię tak nazywa - to patrz właśnie na siebie, nie na jego słowa. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego uważasz ich
czytałem i nie uważam żeby wymienieni przez ciebie byli z tej sekty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chrześcijanami...
to oni nie są. To pewne. I rzeczywiście tak twierdzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałem tą stronę i rzeczywiście trochę mi daleko do New Age, ale z częścią się zgadzam. Mocno się zastanawiam, co w tym złego: \"Oznacza to zmierzch dotychczasowej kultury, w miejsce której powstanie nowa kultura oparta na tolerancji, pełna jedności, spokoju i harmonii.\" Chociaż szczerze mówiąc nie bardzo wierzę, żeby w najbliższym czasie się to udało. Natomiast już mocno wątpię w to \"Wszystkie istniejące religie stworzą jedną uniwersalną „wiarę”. Jednocześnie powstanie rząd światowy, znikną podziały polityczne i ideologiczne.\" Może po prostu ludzie nauczą się wreszcie \"pięknie różnić\" i czerpać z tego rzeczy pozytywne zamiast negatywnych. Ciekawi mnie natomiast, co razi kogoś w wizji świata tolerancji, spokoju i harmonii? Czy nie o to chodzi, żeby do tego dążyć, niezależnie w co się wierzy? Swoją drogą - jak mogła się era ryb zacząć w 0 roku, skoro takiego roku nie było? Poza tym chyba musiała by się zacząć albo w momencie narodzin Chrystusa, albo jego śmierci i zmartwychwstania - a żadne z tych zdarzeń właściwie nie wypada tak naprawdę na początku n.e. tylko kilka lat wcześniej albo później.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
etykieta - sekta - i jesteś chłopie skreślony z listy porządnych obywateli .Nie ważne ,że kiedyś chrześcijanie od sekty zaczynali , dziś słowo to znaczenie ma jedno - jesteś \'be\". Nieważne są twoje poglądy , ba , nawet ty sam .Nic ci już nie pomoże ...:)Jak bym jeszcze dodała do tego czarodziejskie słowo - żyd i mason ... Dreamer podaj namiar na tą sektę . Wszystkiego dobrego w Nowym Roku , abyśmy wszyscy doznali daru mówienia tego co chcemy powiedzieć i rozumieli to co inni do nas mówią .Mówmy po prostu prawdę i bądźmy nią , czego sobie również życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dreamer co sądzisz o sektach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystkiego najlepszego wszystkim w nowym 2008. Choć i rok, i nowy, i 2008 są umownością tylko, niech to wszystko co najlepsze będzie dla Was realnością :) \"Dreamer podaj namiar na tą sektę .\" Hmm, zapytaj przechodniów na ulicy. Pewnie każdy Ci jakąś wskaże. :P No szczególnie tych Żydów i Masonów (można czasem wywnioskować, że jest ich u nas ze 30 mln obywateli), pewnie często też Katolików, Księży, Chrześcijan, wszystkich coś wyznających, ateistów, nieateistów, komunistów, niekomunistów, miłośników mocnych trunków i abstynentów... Bo \"na każdego znajdzie się paragraf\". Bo zawsze muszą być jacyś \"Inni\" - źli, winni czegoś tam. \"dreamer co sądzisz o sektach\" Hmm, na pytanie - co sądzę o roślinach też nie potrafił bym odpowiedzieć. O których - jakichś konkretnych gatunkach? Może jakichś konkretnych egzemplarzach? O kaktusie co stoi u mnie na parapecie i od czasu do czasu wrednie wbija we mnie swe igły, czy o choince przed blokiem? Tak samo jest z tym pytaniem o sektach. Tu jedynie podpisuję się pod tym, co napisała Gosia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam w Nowym Roku 2008 i Wszystkiego Dobrego Zycze:) Wkleje cos - moze juz był - nie wiem. Ale jak ktos chce to moze przeczytac:) Historia Bezpośrednim poprzednikiem ruchu zielonoświątkowego i jednym z jego głównych korzeni był ruch uświęceniowy (ang. Holiness Movement), który na swój sposób akcentował sprawę tzw. drugiego błogosławieństwa (ang. second blessing), czyli chrzest w Duchu Świętym. Główny wpływ na ruch uświęceniowy wywarli tacy mężowie Kościoła jak Asa Mahan, Dwight L. Moody, Charles G. Finney, Reuben A. Torrey i inni. Pragnęli oni ożywić wesleyańskie rozumienie dwóch kolejnych i odrębnych przełomowych doświadczeń religijnych w życiu człowieka. Pierwsze z tych doświadczeń religijnych nazywali odrodzeniem (ang. regeneration), a drugie chrztem w Duchu Świętym (ang. baptism with the Holy Spirit). Czynnikiem wyróżniającym ruch zielonoświątkowy zatem - choć nie stanowiącym jego istoty - w odniesieniu do ruchu uświęceniowego, i określającym jego tożsamość jest glossolalia, czyli mówienie innymi językami. Jeśli chodzi o początek ruchu zielonoświątkowego, zwanego dzisiaj klasycznym pentekostalizmem (ang. classical pentecostalism), to powszechnie bierze się pod uwagę dwie daty i dwie miejscowości: Topeka 1901 i Los Angeles 1906. Walter J. Hollenweger mówi, że gdy się rozpatruje zagadnienie początku ruchu zielonoświątkowego z punktu widzenia ideengeschichte (historii idei)(1) to należy wziąć pod uwagę pierwszą datę, i pierwszą miejscowość potraktować jako kolebkę współczesnego ruchu zielonoświątkowego. To właśnie wtedy Charles F. Parham (1873-1929), wyznawca Kościoła kongregacjonalnego, który następnie poprzez metodyzm znalazł się w szeregach ruchu uświęceniowego odczytał - jak mniemał - w Nowym Testamencie, a szczególnie w Dziejach Apostolskich, że biblijnym znakiem chrztu w Duchu Świętym, tak przecież szeroko propagowanym w ruchu uświęceniowym, jest glossolalia, czyli mówienie innymi językami. Jego teoria, doktryna znalazła wkrótce praktyczne potwierdzenie. 1 stycznia 1901 roku studenci założonej przez niego szkoły biblijnej w Topeka, Kansas, a następnie on sam, nawiedzeni potężnie przez Ducha Świętego zaczęli mówić innymi językami. Pierwszą studentką, która to przeżyła była Agnes (Agnieszka) N. Ozman (1870-1937). Na tej podstawie mówienie innymi językami jako znak chrztu Duchem Świętym zostało przez większość zielonoświątkowców, choć nie przez wszystkich, zdogmatyzowane. Dzisiaj ten dogmat, historyczny w istocie, musi być oczywiście przygotowany na krytyczną analizę, gdyż obecnie mamy większą wiedzę, jeśli chodzi o możliwości naszej ludzkiej podświadomości. Apostołem ruchu zielonoświątkowego w Europie był Thomas Ball Barratt (1862-1940), pastor metodystyczny w Oslo, w Norwegii, który podczas pobytu w Ameryce pod koniec 1906 roku doznał zielonoświątkowego przeżycia i po powrocie do Norwegii stał się gorliwym propagatorem pentekostalizmu zarówno w swoim kraju, jak i w innych krajach naszego kontynentu. Odwiedził też Polskę. Pierwszymi zielonoświątkowcami na ziemiach polskich byli Niemcy. W latach narodzin i kształtowania się europejskiego ruchu zielonoświątkowego Polska była nadal podzielona przez zabory. Najwcześniej idee zielonoświątkowe przyjęła wschodnia część Cesarstwa Niemieckiego, Śląsk, Pomorze i Prusy Wschodnie, także Poznańskie i Pomorze Gdańskie. To tutaj skupiały się najradykalniejsze elementy ruchu społecznościowego, neopietystycznego (niem. Gemeinschaftsbewegung), ruchu, który poprzedzał i ostatecznie wyłonił z siebie niemiecki pentekostalizm. Jego kaznodzieje, po rozłamie w 1909 roku, zorganizowali zielonoświątkowe Kościoły Niemiec. Już w roku 1909 odbyły się konferencje: 19-20 X 1909 roku w Ostródzie z udziałem przywódcy zielonoświątkowców niemieckich pastora Jonathana Paula (1853-1931), a 6-9 XII 1909 we Wrocławiu. Jeśli chodzi o Polaków, to pierwszymi zielonoświątkowcami zostali niektórzy członkowie Społeczności Chrześcijańskiej, ruchu neopietystycznego w łonie luteranizmu na Śląsku Cieszyńskim. Wykluczenie zielonoświątkowców ze Społeczności Chrześcijańskiej doprowadziło do powstania Związku Stanowczych Chrześcijan, który był pierwszą niezależną wspólnotą zielonoświątkową w Polsce. Związek został zarejestrowany w starostwie w Cieszynie w 1910 roku (15 VII 1910) przez władze austriackie. W roku 1920 Śląsk Cieszyński został podzielony między Polskę a Czechosłowację. Znaczne skupiska ludności polskiej, w tym także większość zielonoświątkowców, znalazła się poza granicami naszego państwa. Przedstawicielem zielonoświątkowców wobec władz czeskich na Zaolziu był Karol Kaleta. W Polsce natomiast zielonoświątkowcom przewodzili: Karol Śniegoń (do roku 1927, oraz po 1937), który doznał przeżyć zielonoświątkowych podczas konferencji niemieckich zielonoświątkowców w Nowej Soli, Karol Kupka (w latach 1927-1931) i Adolf Małysz (w latach 1931-1935). W przeddzień wybuchu drugiej wojny światowej Związek Stanowczych Chrześcijan liczył około 2000 członków. Po wkroczeniu wojsk niemieckich spotkania zielonoświątkowców zostały zakazane. Zbierali się więc oni na modlitwy po domach. Część ludności deportowano do Niemiec skąd powrócili dopiero po zakończeniu działań wojennych. Po 1947 roku zielonoświątkowcy cieszyńscy wchodzili w skład Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego, który powstał na skutek uchwały konferencji w Ustroniu pod Cieszynem w dniach 24-26 maja 1947 roku. Należeli do niego także ewangeliczni chrześcijanie i wolni chrześcijanie, a od roku 1953 również wyznawcy Kościoła Chrystusowego oraz drugi nurt pentekostalizmu polskiego - chrześcijanie wiary ewangelicznej. Właśnie ten drugi nurt pentekostalizmu na ziemiach polskich nosił nazwę chrześcijan wiary ewangelicznej, czasem z dodatkiem w nawiasie: zielonoświątkowcy. Chrześcijanie wiary ewangelicznej byli przed drugą wojną światową liczebnie największym Kościołem zielonoświątkowym w Polsce. Liczył on około 20 tysięcy wiernych skupionych w ok. 500 zborach i placówkach kościelnych. Jego instytucjonalne narodziny to zjazd przedstawicieli zborów zielonoświątkowych w Starej Czołnicy pod Łuckiem w maju 1929 roku, na którym doszło do zjednoczenia działających dotąd samodzielnie zborów z Polski centralnej i wschodniej, z kresów. Geneza obu połączonych w Starej Czołnicy ośrodków ruchu zielonoświątkowego, z kresów i z Polski centralnej, była odmienna. Zbory zielonoświątkowe na terenie Polski centralnej skupiały głównie wyznawców narodowości niemieckiej i powstały nie bez wpływu anglosaskich organizacji misyjnych. Natomiast zbory zielonoświątkowe na kresach powstawały głównie na skutek działalności ewangelizacyjnej reemigrantów z Ameryki. Na konferencji w Starej Czołnicy wybrano władze Kościoła. Na czele zarządu stanął Artur Bergholc z Łodzi, która stała się siedzibą władz naczelnych. Przed drugą wojną światową Kościół był wielonarodowościowy. I dlatego np. wydawał swoje czasopisma w kilku językach: w Łodzi ?Przystęp? w języku polskim pod redakcją Artura Bergholca, w Tarnopolu w języku ukraińskim \"Ewangelskij Hołos\" pod redakcją Grzegorza Fedyszyna, a w Gdańsku w języku rosyjskim \"Primiritiel\" pod redakcją Gustawa Herberta Schmidta. W Kiwercach pod Łuckiem utrzymywano Dom Sierot, zaś kadry duchownych przygotowywano na międzyzborowych kursach biblijnych oraz w Gdańskim Instytucie Biblijnym w Gdańsku, założonym przez Gustawa Herberta Schmidta i otwartym 2 marca 1930 roku. Po wojnie pierwszą konferencję w 1945 roku zwołano do Bytomia, a następną do Łodzi. Na konferencji w Łodzi powołano nowy zarząd Kościoła. Na czele zarządu stanął Józef Czerski, który należał do kierownictwa Kościoła również w okresie przedwojennym. Na konferencji w Łodzi przyjęto również nowy statut. W latach 1950-1953 większość działaczy zielonoświątkowych była przetrzymywana w więzieniu przez władze PRL w ramach ówczesnej akcji represyjnej wobec wspólnot religijnych w Polsce. Aresztowanie wszystkich nastąpiło tej samej nocy: 20 września 1950 roku. W 1953 roku również ta większa wspólnota zielonoświątkowa, ulegając naciskom władz, musiała przystąpić do istniejącego od 1947 roku Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego. 22 maja 1987 roku na ostatnim XII synodzie Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego po braterskich, spokojnych, a nie burzliwych - jak pisze Zbigniew Pasek (2) - dyskusjach postanowiono rozwiązać powołaną po drugiej wojnie światowej pod naciskiem władz - na wzór radziecki - religijną federację. Postanowienie o rozwiązaniu Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego zostało zatwierdzone 1 lutego 1988 roku decyzją ówczesnego Urzędu do Spraw Wyznań. Również decyzją w/w Urzędu z tego samego dnia zarejestrowano samodzielny Kościół Zielonoświątkowy w Polsce, do którego weszły dawne zbory zielonoświątkowców cieszyńskich, stanowczych chrześcijan oraz dawnego Kościoła Chrześcijan Wiary Ewangelicznej, z wyjątkiem zborów tzw. grupy lubelskiej, która zachowała dawną nazwę i uzyskała niezależną rejestrację. Od 1 lutego 1988 roku datuje się więc ponowny samodzielny byt wyznaniowy zielonoświątkowców w Polsce. Po ponownym uzyskaniu samodzielności Kościół Zielonoświątkowy doznał intensywnego rozwoju: w 1988 roku liczył 82 zbory, obecnie zaś 198 i znowu ok. 20 tysięcy wiernych. Niestety nie udało się na razie skupić wszystkich zielonoświątkowców w jednej wspólnocie kościelnej. Obok bowiem Kościoła Zielonoświątkowego istnieje kilka mniejszych wspólnot o charakterze zielonoświątkowym. Podstawową jednostką organizacyjną w Kościele Zielonoświątkowym jest zbór, który stanowi lokalna wspólnota wiernych. Na czele zboru stoi pastor i rada starszych. Duchowni Kościoła mogą pełnić następujące funkcje: pastora, ewangelisty, kaznodziei, nauczyciela Słowa Bożego, kierownika agendy kościelnej, prezbitera okręgowego, prezbitera naczelnego. Kościół Zielonoświątkowy w Polsce jest podzielony na okręgi kościelne (obecnie jest ich siedem), na czele których stoją prezbiterzy okręgowi. Najwyższą władzą Kościoła jest Synod, który zbiera się co cztery lata. Synod wybiera prezbitera naczelnego Kościoła oraz na jego wniosek powołuje pozostałych członków Prezydium Rady Naczelnej, którzy wraz z nim i prezbiterami okręgowymi, wybranymi uprzednio w terenie, stanowią tę właśnie Naczelną Radę Kościoła. Przewodniczącym Naczelnej Rady Kościoła i jej Prezydium jest z urzędu Prezbiter Naczelny Kościoła. dr Edward Czajko __________________________________

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myrevin
--> demontażż rzeczywistościi { eeeeeeeeeeee tam... Brzytwa Ockhama dobra była w średniowieczu (tylko wówczas nie stosowano jej konsekwentnie) dobra jest i teraz, matematyka opierająca się na 2+2=4 też chyba jeszcze posłuży... } Ale matematyka to nie rzeczywistość.. to umowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×