Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mądralka

Pytania dotyczące Biblii

Polecane posty

Des , ale dziś też ludzie twierdzą ze są bogami...uprawiająJoge, medytację,która wywołuje takie same \"wizje\" jak LSD. Wschodni mistycyzm fascynuje ludzi zachodu..... a to tylko oszustwa...ten człowiek świadczy o tym co sam przezył i jak upadł aw jego oczach filozofia i jak Bóg żywy, Jezus Chrystus...objawił sie w jego życiu. On chce byś i ty poznał (a) Go i zbliżyła sie do Niego.On jest Bogiem życia. Przeczytaj do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozdz. 9 - Czy to ważne jak to nazwiemy? Czyż we wszechświecie nie istnieje tylko jedna Siła? - Jest tylko jedna Rzeczywistość - Brahman. - Przytaknąłem z powagą. - Wszystko inne jest iluzją - maya. Obserwowaliśmy światła w milczeniu. o tym pisałaś maała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Jeśli Lakszmi jest boginią bogactwa i powodzenia, to dlaczego większość Hindusów jest taka biedna? - domagał się wyjaśnień wysoki czarny chłopiec. - Oddawanie jej czci to strata czasu! - Nie rozumiesz idei karmy i reinkarnacji! - odciąłem się ostro. - Człowiek może być biedny w jednym wcieleniu, a bogaty w następnym. - Ale ile to wcieleń trzeba przeżyć? Rozejrzyj się wokół! Większość Hindusów z Indii Wschodnich zajmuje się ścinaniem trzciny cukrowej i mieszka w nędznych chałupach. - Moja rodzina nie jest biedna! - On ma na myśli Hindusów w ogóle - upierał się drobny Anglik. - Popatrz na Indie, to najnędzniejszy kraj na świecie! - Kto tak powiedział? Mój ojciec. Mieszkał w Indiach, zanim się urodziłem. Jest tam więcej szczurów niż ludzi, straszne ubóstwo i choroby! - Być może kiedy rządzili tam Brytyjczycy, ale nie od czasu niepodległości! - Pomruk aprobaty przebiegł przez skupiający się wokół nas tłum. Trynidad walczył o wyzwolenie się spod władzy Brytyjczyków i niepodległość była słowem rozpalającym ogień w sercu każdego patrioty. - Ludzie w Indiach głodują, podczas gdy szczury obrastają w tłuszcz, a święte krowy zdychają ze starości! - oznajmił inny chłopiec, włączając się w wir walki. - Oto co dla Indii zrobili tamtejsi bogowie i reinkarnacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bóg jest w Bogu. Darem boga jest miłość, więc jest w miłości, a więc jest w człowieku. Nie będziemy Bogami, ale zawsze możemy kochać, żeby było więcej tego Boskiego uczucia między nami. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pan Kriszna nauczał Arjunę, że nie ma nic ważniejszego niż pilne praktykowanie Jogi. Dzięki tej \"boskiej tratwie \" można było przejść ponad ignorancją i brudem ludzkich uczynków do wiecznego Szczęścia. Jeszcze zanim ukończyłem dziesięć lat, ćwiczyłem oprócz mojej codziennej medytacji Jogę - pozycje, ćwiczenia oddechu i medytowanie - robiłem to na werandzie przed moim pokojem od północy do wpół do drugiej w nocy, kiedy wszyscy inni spali. Ćwiczyłem albo Brudmadhya Drishti albo Madhyama Drishti. To koncentracja, połączona z ćwiczeniami oddechu, przenosiła mnie w sfery świadomości całkowicie niezależne od otaczającego mnie świata. Dzięki Jodze doświadczałem w coraz większym stopniu obecności istot duchowych, które były moimi przewodnikami i dodawały mi sił psychicznych. Bogowie byli realni! Żadne argumenty przytaczane przez chłopców w szkole nie mogły tego zmienić. Czasami przeżycia te podniecały mnie zbyt mocno, bym mógł zasnąć, kiedy w końcu kładłem się do łóżka. Gdybym tylko mógł nakłonić Deonarine ´a i innych Hindusów do praktykowania Jogi i Medytacji, poznaliby wtedy prawdę o swojej religii. Nie wolno mi samemu osiągnąć Nirwany. Guru jest nauczycielem, który prowadzi innych do wiecznego Szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nic nie mogło zmienić czyjejś karmy - a już zwłaszcza kąpiel w czasie Kartiknahan. Wielu Hindusów obeschnąwszy po kąpieli, powracało prosto do stołu z mięsem, a niektórzy do bicia własnych żon lub dręczenia ich w inny sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie bierz mnie na serio. Ja tylko fantazjuję. Tak jak wszyscy. :) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozdział 10 NIEZNANY BÓG Będąc już wystarczająco blisko, by mnie dotknąć, wąż uniósł z trawy swoją szeroką, klinowatą głowę i cofnął ją, gotując się do ataku. W chwili, kiedy tak stałem zmrożony strachem, z przeszłości wyłonił się głos mojej matki, tak, jakby stała przy mnie, powtarzając dawno zapomniane przeze mnie słowa: \"Rabi, jeśli kiedyś będziesz w prawdziwym niebezpieczeństwie i nic innego nie będzie mogło ci pomóc, jest jeszcze jeden bóg, do którego możesz się modlić. Jego imię brzmi Jezus \". - Jezu! Pomóż mi - próbowałem zawołać, lecz rozpaczliwy krzyk załamał się i ledwie dał się słyszeć. Ku mojemu bezgranicznemu zdziwieniu wąż opuścił swoją głowę na ziemię, odwrócił się niezgrabnie dokoła i z wielką szybkością odpełzł w poszycie. Na trzęsących się i niemal załamujących się pode mną nogach obszedłem dużym kołem miejsce, gdzie zniknął wąż i potykając się, wróciłem przez gęstą dżunglę na ścieżkę prowadzącą do domu. Zdyszany i ciągle jeszcze drżący, przepełniony wdzięcznością do tego zadziwiającego boga, Jezusa, lecz obawiając się wspomnieć jego imię, opowiedziałem mojemu zdumionemu kuzynowi Sharmie o tym, jak o włos uniknąłem nieszczęścia. W myślach wracałem często do nurtującego mnie pytania, kim naprawdę był ten Jezus. JEŚLI KIEDYŚ BĘDZIECIE W WIELKIM NIEBEZPIECZEŃSTWIE I NIC INNEGO NIE BĘDZIE MOGŁO WAM POMÓC....ZAWOŁAJCIE JEZUSA. ON USŁYSZY WASZE WOŁANIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słowa się nie liczą tak bardzo, czyny i uczucia są ważniejsze. :) Mogłabyś tak pisać na kefeterii do śmierci. Ja też, ale jeszcze nie zwariowałem. Idę coś przekąsić. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
szybko zapomniałem o Jezusie. Wezwałem go jak jednego z bogów, ale zastanawiało mnie dlaczego tak szybko zainterweniował w mojej sprawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
des zapraszam cię do siebie i do mojego kościoła:) moze gdybyś zobaczył (a)....napisz na maila:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11. \"I ty nim jesteś! \" W trzecim roku uczęszczania do szkoły średniej przeżywałem coraz głębszy konflikt wewnętrzny. Moja świadomość Boga jako Stworzyciela, oddzielnego i różnego od stworzonego przez niego świata - świadomość, która była częścią nawet mnie, kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, stała w sprzeczności z koncepcją przekazywaną mi przez hinduizm, twierdzącą, że Bóg jest wszystkim i że Stworzyciel oraz stworzenie to jedno i to samo. Czułem się rozdarty tymi dwoma poglądami, które nie dawały się pogodzić. To, czego doświadczałem w medytacji, zgadzało się z wedyjską nauką o Brahmanie, lecz moje przeżycia przy innych okazjach sprzeciwiały się temu. W osiągniętym przez Jogę transie odczuwałem jedność z całym wszechświatem; nie różniłem się niczym od pchły, krowy czy odległej gwiazdy. Wszystko było częścią tej samej Istoty. Wszystko było Brahmanem, a Brahman był wszystkim. \"I ty nim jesteś! \", mówiły Wedy, stwierdzając, że Brahman był moim prawdziwym Ja - bogiem we mnie, którego czciłem, siedząc przed lustrem. Po długich godzinach spędzonych w transie stawienie czoła życiu codziennemu wydawało się trudne. Konflikt i kontrast między tymi dwoma światami był rzeczą nie do rozwiązania. Wyższe stany świadomości, które osiągałem w czasie medytacji prawdopodobnie zbliżały się do rzeczywistości takiej, jaką była. A jednak to codzienny świat radości i smutków, bólu i przyjemności, narodzin i śmierci, obaw i frustracji; pełnych goryczy konfliktów z ciotką Revati i kłopotliwych pytań zadawanych mi przez kolegów z Queen ´s Royal College, świętych mężów, którzy cuchnęli i przeklinali oraz Brahmacharyów, którzy się zakochiwali to był świat, z którym musiałem sobie radzić i którego nie śmiałem oddalić jako iluzji, chyba że byłem przygotowany na to, by obłęd nazwać prawdziwym oświeceniem. Moja religia tworzyła piękną teorię, miałem jednak poważne trudności, by zastosować ją w życiu codziennym. Nie była to tylko kwestia pięciu zmysłów przeciwstawionych moim wizjom wewnętrznym. Była to także kwestia rozumu. Prawdziwy konflikt panował między dwoma przeciwnymi sobie wizjami Boga: Czy Bóg był wszystkim, co istnieje, czy też mógł stworzyć skałę lub człowieka tak, by nie były Jego częścią? Jeśli istniała tylko jedna Rzeczywistość, to Brahman był równocześnie złem i dobrem, śmiercią i życiem, nienawiścią i miłością. W ten sposób wszystko traciło sens, a życie stawało się absurdem. Niełatwo było pozostać przy zdrowych zmysłach i równocześnie zachować pogląd, że dobro i zło, miłość i nienawiść, życie i śmierć były jedną Rzeczywistością. Poza tym, jeśli dobro i zło były tym samym, to każda karma była jednakowa i nic się nie liczyło; dlaczego więc być religijnym? Wydawało się to sprzeczne z rozsądkiem, choć Gosine przypominał mi, że rozsądkowi nie można ufać - był on częścią iluzji. Jeśli rozum również był maya - tak jak nauczały Wedy to jak mogłem ufać jakiejkolwiek koncepcji łącznie z ideą, że wszystko to maya i tylko Brahman był rzeczywisty? Jak mogłem być pewny, że Szczęście, do którego dążyłem, również nie było iluzją, jeżeli nie można było ufać ani mojej percepcji, ani rozumowaniu? Aby zaakceptować naukę mojej religii, musiałem odrzucić to, co podpowiadał mi rozum. A co z innymi religiami? Jeżeli wszystko było Jednością, to wszystkie one były takie same. Wyglądało to na wielbienie pomieszania jako Ostatecznej Rzeczywistości. Byłem zdezorientowany. TO JEDEN Z WAZNIEJSZYCH FRAGMENTÓW. Rozczarowanie dotychczasową filozofią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedyną moją nadzieją była Joga - która, jak obiecywał w Bhagavad-Gita Kriszna - miała rozproszyć wszelką ignorancję przez zdanie sobie sprawy z tego, że byłem nikim innym, jak tylko samym Bogiem. Zdarzały się takie chwile, gdy ta wewnętrzna wizja oślepiała mnie i podniecała - czułem się tak bliski dostrzeżenia własnego Ja, że widziałem się prawie w roli Brahmana - Pana wszechrzeczy. Prawie, lecz nie całkowicie. Wmawiałem sobie, że to prawda i udawałem, że jestem Bogiem; zawsze jednak istniał ten konflikt wewnętrzny - głos ostrzegający przed błędem. Próbowałem zwalczać to jako oznakę pierwotnej ignorancji i czasami zdawało mi się, że jestem na granicy pokonania tej zwodniczej iluzji, tak jak to uczynił mój ojciec. Nigdy jednak nie byłem w stanie całkowicie zlikwidować przepaści oddzielającej mnie wraz z całym stworzeniem od Stworzyciela. Zacząłem myśleć o Stworzycielu jako o prawdziwym Bogu, w odróżnieniu od licznych bogów hinduskich, co do których byłem pewien, że spotykałem ich w moich transach. Coraz wyraźniej odczuwałem wielką różnicę między strachem wywoływanym przez nich w moim sercu, a instynktownym odczuciem, że prawdziwy Bóg jest dobry i pełen miłości. Wśród hinduskich bogów nie było już ani jednego, któremu mógłbym naprawdę ufać - żaden z nich mnie nie kochał. Czułem coraz większy głód poznania Stworzyciela, nie wiedziałem jednak, jakie mantry dla niego odmawiać; dręczyło mnie także uczucie, że moja pogoń za uświadomieniem sobie własnego Ja nie przybliżała mnie do niego, lecz raczej oddalała. Dręczyło mnie również to, że pomimo moich prób uświadomienia sobie, że jestem Brahmanem, uczucie spokoju osiągane przeze mnie w medytacji nigdy nie przetrwało w tym zwykłym świecie zbyt długo - szczególnie gdy dochodziło do utarczek z ciotką Revati. spokój jedynie krótkotrwały...medytacja zawodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pełne szczęścia poczucie wewnętrznego spokoju, którym cieszyłem się podczas tej krótkiej chwili samotności, zostało zniweczone jej głosem. Zamieć schody. (...) Zamiatając zewnętrzne schody, mówiłem sobie w myślach: \"Panie wszechświata, ty jesteś Brahmanem! Wydaje się to takie realne, kiedy medytuję, ale z miotłą w ręku... \" maaała nadal twierdzisz że jesteś bogiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wsciekły na ciotkę chce je przyłożyć ciezką sztangą:( Wyznawałem zasadę nieużywania przemocy i głosiłem ją moim młodym hinduskim przyjaciołom tak, jak to czynił Gandhi. Jak najściślej trzymałem się wegetarianizmu, ponieważ nie chciałem odbierać niczemu życia i skwapliwie unikałem nadepnięcia na mrówkę czy pluskwę. Jakże więc ja mogłem podnieść tę sztangę jak kij tak jakby zupełnie nic nie ważyła i unieść ją nad głową z zamiarem uderzenia mojej ciotki. Po północy, kiedy wszyscy już spali, a ja powinienem był znajdować się na werandzie, dążąc do osiągnięcia szczęścia przez Jogę, wymknąłem się po cichu z pokoju, przeszedłem przez kuchnię i zszedłem po schodach na patio. Wyszukując po omacku drogę w ciemnościach, dotarłem wzdłuż ściany do sztangi, która leżała tam, gdzie ją upuściłem. Było coś, o czym musiałem się upewnić. Pochyliwszy się, złapałem sztangę dwoma rękami - tym razem pośrodku - wygiąłem plecy i pociągnąłem ze wszystkich sił. Nie mogłem ruszyć jej z miejsca - ani o cal! Szlochając spazmatycznie, poszedłem w kierunku schodów. Znalazłem się ponownie w moim pokoju i rzuciłem się znowu na łóżko, płakałem cicho z twarzą ukrytą w poduszce. Skąd wzięła się ta niewiarygodna siła, która sprawiła, że podniosłem tę ciężką sztangę jak piórko? Sama wściekłość, nawet największa, nie mogła być jej źródłem. Czy zawładnął mną jeden z tych duchów, które spotykałem w czasie medytacji? Cokolwiek podniosło tę sztangę, było złe - nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Ale ja szukałem jedności z Brahmanem. Czy on nie był zarówno złem, jak i dobrem, śmiercią i życiem, skoro był Wszystkim? Czy w końcu tego dowiodłem? Czy to było moje prawdziwe Ja - \"i ty nim jesteś! \" - ta zła istota o wielkiej mocy, która na chwilę zrzuciła z siebie zewnętrzną otoczkę religii? Nie! Nie mogłem w to uwierzyć! Byłem przerażony tym, co się stało. Jakże jednak mogłem być pewien, że ta zła siła nagle nie zawładnie mną ponownie - być może następnym razem z bardziej tragicznymi skutkami? Pytanie to dręczyło mnie. Kim byli ci bogowie, duchy i moce, których zapraszałem do mego wnętrza za pośrednictwem nyasy, Jogi i medytacji? Czy były złe, czy dobre, a może jedno i drugie? A może wszystko należało do maya i szaleństwem z mojej strony były próby przypisania temu jakiegoś sensu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najbardziej kłopotliwym, permanentnym efektem tego wydarzenia była nowa trudność przekonania samego siebie, że jestem Brahmanem.(Bogiem).. oraz głęboka, nie do przezwyciężenia niepewność, co tak naprawdę reprezentowali i kim byli Brahman oraz ci liczni bogowie, których czciłem. I kim byłem ja. W całym dążeniu do uświadomienia sobie własnego Ja odniosłem poważne niepowodzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozdz. 12 puja guru Całe to gadanie o uświadomieniu sobie własnego Ja... a oni po prostu stają się coraz bardziej samolubni! Zawahałem się przed wejściem do pokoju Ma. Zaszokowały mnie gniewne słowa Wuja Deonarine ´a, tak nie podobne do niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydawało się, że konflikt między światem doświadczanym przeze mnie w głębokiej medytacji a światem, któremu musiałem stawiać czoło przy wszelkich innych okazjach, osiągnął tego ranka niemalże punkt kulminacyjny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pomimo tych pytań bez odpowiedzi i pogłębiającego się konfliktu wewnętrznego, każdą chwilę mojego czuwania (kiedy nie byłem w szkole i nie odrabiałem lekcji a poświęcałem im zbyt mało czasu) spędzałem na gorliwym wypełnianiu moich obowiązków religijnych. Mogłem mieć tylko nadzieję, że moja nieustająca wierność zostanie dostrzeżona i nagrodzona, chociaż uświadomienie sobie własnego Ja stało się teraz dla mnie bardziej marzeniem niż nadzieją. Na medytacji spędzałem tyle czasu, co zwykle i nadal doświadczałem w moich transach niebiańskiej muzyki, psychodelicznych kolorów, podróży astralnych oraz spotkań z duchami. Jednakże uczucie, że jestem Brahmanem, Panem wszechświata, wielkim Rozumem ucieleśnionym w wielu formach, które ekscytowało mnie przez długie lata, umykało mi teraz. Moksza wydawała się celem niemożliwym do osiągnięcia w tym życiu. Obawiałem się, że będzie trzeba na to jeszcze wiele reinkarnacji - nie wiedziałem ile. Dlaczego przyszłość musiała być tak niepewna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście mogłem jej dać wiele w zamian. Kiedy wyciągałem dłoń, by dotknąć jej czoła na znak mojego błogosławieństwa, usłyszałem niespodziewanie głos należący bez wątpienia do kogoś posiadającego nieograniczoną władzę: \"Nie jesteś Bogiem, Rabi! \" Moja ręka zawisła w powietrzu. \"Nie... jesteś... Bogiem! \" Słowa te poraziły mnie jak uderzenie noża ścinającego wysoką, zieloną trzcinę cukrową. Instynkt mówił mi, że słowa te wypowiedział prawdziwy Bóg, Stwórca wszystkiego i to sprawiło, że zacząłem drżeć. Udzielanie błogosławieństwa tej kobiecie byłoby oszustwem, rażącym oszustwem. Cofnąłem dłoń, zdając sobie wyraźnie sprawę z tego, że wiele osób obserwuje mnie i zastanawia się o co chodzi. Czułem, że muszę upaść u świętych stóp prawdziwego Boga i prosić o Jego przebaczenie - jak jednak miałem wytłumaczyć to wszystkim tym ludziom! Marahaj pochodził z bramińskiej rodziny, miał prawo by traktowano go jak boga, składano mu chołd i ofiary , on sam też uważał siebie samego za osobę boską, której ta czesc sie należy...coś sie jednak wydarzyło....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To gorzkie wspomnienie dławiło mnie teraz, kiedy leżałem tak, złamany ciężarem napomnienia pochodzącego od prawdziwego Boga, opanowany wyrzutami sumienia, że ośmielałem się przyjmować cześć należną tylko Jemu. Mój cały świat oparty na dumie sypał się w gruzy. Chciałem powiedzieć temu Bogu, że żałuję - żałuję tego, jak potraktowałem moją ciotkę i Ma oraz wielu innych ludzi, a najbardziej ze wszystkiego żałuję sposobu, w jaki go obrabowałem, zagarniając dla siebie cześć, na którą tylko On zasługiwał. Nie wiedziałem jednak, jak się do Niego zwracać, a poza tym i tak na pewno nie uzyskałbym przebaczenia. Prawo karmy z pewnością miało mi za to odpłacić. Popełnione przeze mnie przestępstwo uczyni moje następne wcielenie całkowitą klęską. Mogły minąć tysiące reinkarnacji, zanim mógłbym ponownie osiągnąć kastę braminów - nawet miliony. Któż mógł przepowiedzieć tę bolesną drogę, którą będę musiał przebyć, by znów wspiąć się tak wysoko? Jakkolwiek straszna wydawałaby się moja przyszłość, stawianie czoła teraźniejszości było jeszcze bardziej bolesne. Nigdy nie mogłem już przyjmować wyrazów czci od innych istot ludzkich, a tego właśnie oczekiwano ode mnie. Jak mogłem tego uniknąć? I jak mogłem kiedykolwiek znaleźć w sobie tyle odwagi, by przyznać się przed ludźmi, którzy umieścili mnie na piedestale, że byłem złodziejem, kradnącym chwałę przynależną tylko Temu, który jest ponad nami wszystkimi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W ciągu tych długich, samotnych godzin prześledziłem wszystko, co mogłem sobie przypomnieć odnośnie do mojego życia i dziwiłem się mej ślepocie. W jaki sposób krowa czy wąż - czy nawet ja - którekolwiek z nas mogło być Bogiem? W jaki sposób stworzenie mogło stworzyć samo siebie? W jaki sposób wszystko mogło należeć do tej samej Boskiej Istoty? Było to zaprzeczeniem istotnej różnicy między osobą a rzeczą - różnicy, co do istnienia której byłem przekonany, niezależnie od tego, co mówił Pan Kriszna i Wedy. Jeśli ja byłem z tej samej istoty co trzcina cukrowa, to nie było żadnej różnicy między mną a trzciną cukrową - co było absurdem. Jedność wszystkich rzeczy, której doświadczałem w medytacji, wydawała się teraz niedorzecznością! Oślepiała mnie wyłącznie duma. Tak bardzo chciałem być Panem wszechświata, że z chęcią uwierzyłem w oczywiste kłamstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z każdym dniem moje samopotępienie stawało się coraz głębsze i byłem to ja - ten sam, który kiedyś uważał, że znajduje się o krok od uświadomienia sobie własnego Ja. Myślałem o wszystkich ukradzionych przeze mnie papierosach, o moich kłamstwach, o moim dumnym i egoistycznym życiu i o mieszkającej w moim sercu nienawiści do mojej ciotki i innych ludzi. Zdarzało się, że pragnąłem nawet jej śmierci, a równocześnie głosiłem zasadę nieużywania przemocy. W żaden sposób moje dobre uczynki nie mogły na rzetelnej wadze przeważyć złych. Drżałem na myśl o reinkarnacji, przekonany, że moja karma strąci mnie na sam dół jej drabiny. Jakże pragnąłem w jakiś sposób znaleźć prawdziwego Boga i powiedzieć mu o tym, jak głęboki jest mój żal - chociaż jaki miało to sens, skoro karma i tak nie mogła zostać zmieniona? A może okazałby miłosierdzie? Bałem się teraz podróży astralnych i spotkań z duchami, którymi kiedyś się zachwycałem. Nie znałem jednak żadnej innej drogi poszukiwania Boga jak tylko przez Jogę. Moja religia, zdobyta wiedza, moje doświadczenie w medytacji wszystko to nauczyło mnie, że tylko patrząc w głąb siebie mogę znaleźć prawdę; spróbowałem więc jeszcze raz. Poszukiwania we wnętrzu okazały się jednak nadaremne. Zamiast znaleźć tam Boga, poruszyłem tylko gniazdo zła, co powiększyło jedynie świadomość zepsucia przepełniającego moje serce. Nieszczęście stało się tylko jeszcze większe, moje poczucie winy i wstydu było ciężarem niemożliwym do zniesienia. Postanowiłem, że jeśli szybko nie znajdę Boga, to muszę popełnić samobójstwo, bez względu na to, jak poważne będą konsekwencje tego tchórzliwego postępku w odniesieniu do mojej przyszłości. Nie mogłem już dłużej walczyć z życiem bez Niego. Bałem się jednak samobójstwa. Moje następne wcielenie mogło równie dobrze być gorsze od obecnego. Przyszłość była dla mnie jedynie niepewnością i ciemnością. W jakiś sposób musiałem przezwyciężyć ogarniające mnie szaleństwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szpicyfinder
Bóg ma problemy z planbowaniem i dystrybucją dóbr. Po jaką cholerę tyle tych gwiazd? Gdy tu na ziemi z zimna można umrzeć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13. Karma i łaska - Rabi, ktoś chciałby się z tobą zobaczyć. - Shanti stała tuż za progiem mojego pokoju. Nie słyszałem, jak weszła. - Kto to taki? - Moja koleżanka ze szkoły. Chce z tobą porozmawiać. W jadalni czekając na mnie siedziała atrakcyjna, młoda dziewczyna w wieku około 18 lat. Zawahałem się w drzwiach i spojrzałem na nią pytająco. Ujrzawszy mnie, zerwała się z miejsca, a jej twarz zajaśniała uśmiechem, który wydawał się wychodzić gdzieś z głębi. \"Nie wie zbyt dużo o życiu \", pomyślałem, \"w przeciwnym razie nie byłaby taka szczęśliwa \".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słyszałam o tym, jaki jesteś religijny i chciałam cię spotkać. Zadawała mi pytania dotyczące mnie samego oraz tego, czy znajdowałem spełnienie w mojej religii. Próbując ukryć wewnętrzną pustkę za parawanem licznych słów na temat mojej wielkiej wiedzy o hinduizmie, kłamałem, opowiadając jej o tym, że jestem szczęśliwy i że moja religia jest prawdą. Słuchała cierpliwie tych pompatycznych i czasami aroganckich wypowiedzi. Nie sprzeciwiając mi się i nie dyskutując, łagodnie obnażała moją pustkę przy pomocy uprzejmie formułowanych pytań. W końcu spytała: - Czy masz w religii jakiś konkretny cel? - Tak - odpowiedziałem - chcę się zbliżyć do Boga. - Czy znasz Go? - Tak! - skłamałem, próbując ukryć mój brak pewności. Wiedziałem, że On istnieje, nie miałem jednak żadnego wizerunku, nie znałem żadnych mantr, które się Mu recytuje i nie znalazłem Go przez Jogę. - Czy ty również jesteś religijną Hinduską? - zapytałem, chcąc odwrócić uwagę od ewidentnej, wypełniającej mnie pustki. Byłem pewien, że musi bardzo czcić bogów, skoro osiągnęła taki spokój. - Nie. Kiedyś byłam, ale teraz jestem chrześcijanką. - Jesteś czym? - byłem przerażony. - Chrześcijanką. Odkryłam, że można poznać Boga i bardzo się do Niego zbliżyć przez Jezusa Chrystusa. - Ja wierzę, że mogę zbliżyć się do Boga przez moją własną religię! - wykrzyknąłem gwałtownie, wiedząc w głębi mego serca, że było to kłamstwem. W rzeczywistości odkryłem, że każdy krok ku hinduskim bogom był krokiem oddalającym mnie od prawdziwego Boga, którego szukałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wstałem z krzesła, chcąc powiedzieć jej, by sobie poszła. Kontynuowanie naszej rozmowy nie miało żadnego sensu. Ona jednak bardzo spokojnym głosem powiedziała coś, co sprawiło, że usiadłem ponownie: - Biblia naucza, że Bóg jest Bogiem miłości. Chciałabym opowiedzieć ci o tym, jak Go poznałam. Byłem oszołomiony. Nigdy w ciągu tych wszystkich lat, jakie poświęciłem religii hinduskiej, nie słyszałem o Bogu miłości! Słuchałem w zdumieniu, podczas gdy ona kontynuowała: - Ponieważ On nas kocha, pragnie zbliżyć nas do siebie - te słowa zdumiały mnie ponownie. Będąc Hindusem, chciałem zbliżyć się do Boga, ona jednak mówiła mi, że Bóg w miłości chciał zbliżyć mnie do siebie! - Biblia uczy również, że grzech jest przeszkodą nie tylko w zbliżeniu się do Boga - mówiła Molly - lecz w ogóle w poznaniu Go. Posłał więc Chrystusa, by umarł On za nasze grzechy. I jeśli otrzymamy Jego przebaczenie, możemy Go poznać. - Poczekaj chwileczkę! - przerwałem. Czy ona próbowała mnie nawrócić? Czułem, że muszę się jakoś opierać. - Ja wierzę w karmę. Trzeba zebrać to, co się posieje i nikt nie może tego zmienić. Nie wierzę w żadne przebaczenie. To niemożliwe! Co się stało, to się nie odstanie! - Ale Bóg może zrobić wszystko - odrzekła Molly z ufnością. - Ma sposób na to, by nam przebaczyć. Jezus powiedział: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem: nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie ". Jezus jest tą możliwością. Bóg może nam przebaczyć, ponieważ On umarł za nasze grzechy! Był to dogmatyzm, którego nie chciałem zaakceptować. Zawsze obstawałem przy tym, że hinduizm jest jedyną drogą, lecz teraz dowodziłem, że Bhagavad-Gita mówi, iż wszystkie drogi prowadzą do tego samego miejsca i że niezależnie od tego, co czyni człowiek (nawet nie praktykujący żadnej religii), karma i reinkarnacja doprowadzą go w końcu do Kriszny. Jednakże czy mniej dogmatyczne było stwierdzenie, że Kriszna jest jedynym celem, od stwierdzenia, że Chrystus był jedyną drogą? I czy Kriszna był rzeczywiście tym, czego szukałem? Nie. W głębi serca wiedziałem, że nie jest on tym prawdziwym Bogiem, którego chciałem poznać. Byłem jednak zbyt dumny, by to przyznać i nadal wypowiadałem się w obronie licznych sprzecznych ze sobą koncepcji właściwych hinduizmowi, próbując zachować twarz. Pomimo jej cierpliwości - a może właśnie z tego powodu - zdenerwowałem się i zacząłem gestykulować gniewnie, podnosząc głos, zdecydowany na to, by nie dać się zwyciężyć tej dziewczynie. Ona jednak była tak spokojna, wydawała się być tak ufna i pewna swojej więzi z Bogiem, że musiałem przynajmniej odkryć jej tajemnicę. - Co sprawia, że jesteś taka szczęśliwa? - spytałem ją nagle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×