Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kurde kurde

krew z nosa

Polecane posty

Cześć babeczki, nawet nie mam czasu na przeczytanie o czym to tam piszecie. Mały śpi, więc wpadam do was na chwilkę bo miałam opisać wam mój poród, więc może teraz mi się uda. W sumie to nie ma zbytnio dużo do opisywania, cesarskie cięcie nie dostarcza tylu emocji co normalny poród, ale też nigdy go nie zapomnę. Ale od początku: Jak wiecie w piątek kazano mi przybyć do szpitala, gdzie miałam mieć wywoływanie porodu, no i ja się stawiłam pełna strachu i obaw o moje dziecko no i troszkę też o siebie. Bardzo się bałam tego, że moja dzidzia jest zbyt duża na poród siłami natury, jak już wam pisałam każdy kto tylko widział mój brzuszek twierdził, że noszę duże dziecko i z każdym takim stwierdzeniem mój strach wzrastał. Ze strachem w oczach pytałam się położnej czy będę miała robione USG przed porodem i dostałam odpowiedź negatywną. Bardzo się bałam, bardzo bardzo. Ale do rzeczy... więc w piątek znalazłam się w szpitalu, zaczęto mnie badać, jakieś pomiary ciśnienia, pobieranie krwi, badanie moczu, KTG no i w końcu dowiedziałam się, że idę jednak na USG. Pani od USG chciała zrobić zdjęcie buziaczka małemu ale uparciuszek się nie odwracał no i nie widzieliśmy jego buźki. Po tym badaniu przyszedł mój doktor i powiedział nam, że nasze dziecko jest zbyt duże na poród siłami natury i on proponuje cesarskie cięcie, my się oczywiście zgodziliśmy po czym ustalono zabieg na dzień jutrzejszy, czyli na sobotę. Torbę zostawiłam w szpitalu i rano w sobotę stawiłam się na posterunku. Dostałam jakąś tabletkę, zrobiono mi badania i około godziny 14 ubrano mnie w koszulę, która była taka, że cały tył miałam goły, podłączono mi cewnik, kroplówkę i pojechałam na wyrku na parter. Chwilkę czekaliśmy na Ferdka bo musiał się przebrać i jak go zobaczyłam w tym czepku to humorek mi się poprawił, ale nie na długo bo zaraz trafiłam na salę operacyjną i tam zajął się mną pan doktor anestezjolog, który mnie znieczulił. No i wszystko bardzo szybko się zaczęło, położyli mnie na stole no i zaczęli. Podeszła do mnie jedna z pielęgniarek i powiedziała, żebym się nie martwiła, że wszystko ok i że za około 5 minut zostanę mamą - rozryczałam się. Darek siedział tuż przy mojej głowie i czule głaskał, uspokajał ale sam też był pod dużym wrażeniem. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki: głośne odsysanie połączone z bulgotaniem i z czasem z tych dźwięków dało się słyszeć płacz mojego maleństwa, najpierw niewyraźny, cichy, zagłuszany bulgotaniem aż stał się zupełnie wyraźny i głośny niczym nie zagłuszony, rozbeczałam się ze szczęścia, nie widziałam jeszcze mojego dziecka ale już wiedziałam, że jest z nami i w swoim języku wita się z mamusią i tatusiem :) Darek wstał i powiedział, że jest nas synek, że go widzi, powiedziałam żeby poszedł i zrobił zdjęcia, poszedł i pokazał mi go na aparacie, już nie musiałam się rozryczeć bo cały czas płakałam. No i nadeszła w końcu ta długo oczekiwana chwila, która od czasu kiedy usłyszałam płacz mojego Kubusia do chwili w której go zobaczyłam trwała dla mnie wieki całe. Nie mogłam go przytulić ale widziałam go, był bliziutko mojej buzi, trzymał go Darek, takiego opatulonego w ręcznik i takiego brudnego i biednego, już nie płaczącego a ja tylko mogłam go głaskać. Nie zapomnę nigdy chwili, gdy głaskałam go po rączce i nie wiem jak i kiedy ale mały nagle zacisnął swoją maleńką piąstkę na moim palcu, no nie mogłam się ogarnąć ze szczęścia. To była najpiękniejsza chwila mojego życia, nigdy tego nie zapomnę. Po wszystkim, jak już mnie pozszywano położyli mi maluszka na łóżku i na górę, na moją salę jechaliśmy już razem. Na sali rozwinęli maluszka z ręcznika, mnie rozebrali z koszuli i położyli mi go takiego małego, golusieńkiego na moim gołym brzuchu i dali mu moją pierś, maleństwo nieporadnie ale ssało jak umiało a ja patrzyłam na niego i płakałam ze szczęścia. Teraz jest z nami nasz maluszek i jak tylko patrzę na niego podczas gdy ssie pierś albo gdy słodko śpi to płakać mi się chce, że takie mnie szczęście spotkało. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa i tylko modlę się, żeby nic nie zmąciło naszego szczęścia. Cud narodzin to coś pięknego, nie ma takich słów, które oddadzą to co się czuje w takiej chwili. Dodam tylko, że tutaj nie myją dziecka po porodzie, wycierają go tylko a myją dopiero na drugi dzień. To chyba wszystko co mogę na ten temat napisać. Pozdrawiam was, idę zobaczyć co u mojego Niuniusia bo coś długo już śpi, buziaki dla wszystkich - papapa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć babeczki, nawet nie mam czasu na przeczytanie o czym to tam piszecie. Mały śpi, więc wpadam do was na chwilkę bo miałam opisać wam mój poród, więc może teraz mi się uda. W sumie to nie ma zbytnio dużo do opisywania, cesarskie cięcie nie dostarcza tylu emocji co normalny poród, ale też nigdy go nie zapomnę. Ale od początku: Jak wiecie w piątek kazano mi przybyć do szpitala, gdzie miałam mieć wywoływanie porodu, no i ja się stawiłam pełna strachu i obaw o moje dziecko no i troszkę też o siebie. Bardzo się bałam tego, że moja dzidzia jest zbyt duża na poród siłami natury, jak już wam pisałam każdy kto tylko widział mój brzuszek twierdził, że noszę duże dziecko i z każdym takim stwierdzeniem mój strach wzrastał. Ze strachem w oczach pytałam się położnej czy będę miała robione USG przed porodem i dostałam odpowiedź negatywną. Bardzo się bałam, bardzo bardzo. Ale do rzeczy... więc w piątek znalazłam się w szpitalu, zaczęto mnie badać, jakieś pomiary ciśnienia, pobieranie krwi, badanie moczu, KTG no i w końcu dowiedziałam się, że idę jednak na USG. Pani od USG chciała zrobić zdjęcie buziaczka małemu ale uparciuszek się nie odwracał no i nie widzieliśmy jego buźki. Po tym badaniu przyszedł mój doktor i powiedział nam, że nasze dziecko jest zbyt duże na poród siłami natury i on proponuje cesarskie cięcie, my się oczywiście zgodziliśmy po czym ustalono zabieg na dzień jutrzejszy, czyli na sobotę. Torbę zostawiłam w szpitalu i rano w sobotę stawiłam się na posterunku. Dostałam jakąś tabletkę, zrobiono mi badania i około godziny 14 ubrano mnie w koszulę, która była taka, że cały tył miałam goły, podłączono mi cewnik, kroplówkę i pojechałam na wyrku na parter. Chwilkę czekaliśmy na Ferdka bo musiał się przebrać i jak go zobaczyłam w tym czepku to humorek mi się poprawił, ale nie na długo bo zaraz trafiłam na salę operacyjną i tam zajął się mną pan doktor anestezjolog, który mnie znieczulił. No i wszystko bardzo szybko się zaczęło, położyli mnie na stole no i zaczęli. Podeszła do mnie jedna z pielęgniarek i powiedziała, żebym się nie martwiła, że wszystko ok i że za około 5 minut zostanę mamą - rozryczałam się. Darek siedział tuż przy mojej głowie i czule głaskał, uspokajał ale sam też był pod dużym wrażeniem. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki: głośne odsysanie połączone z bulgotaniem i z czasem z tych dźwięków dało się słyszeć płacz mojego maleństwa, najpierw niewyraźny, cichy, zagłuszany bulgotaniem aż stał się zupełnie wyraźny i głośny niczym nie zagłuszony, rozbeczałam się ze szczęścia, nie widziałam jeszcze mojego dziecka ale już wiedziałam, że jest z nami i w swoim języku wita się z mamusią i tatusiem :) Darek wstał i powiedział, że jest nas synek, że go widzi, powiedziałam żeby poszedł i zrobił zdjęcia, poszedł i pokazał mi go na aparacie, już nie musiałam się rozryczeć bo cały czas płakałam. No i nadeszła w końcu ta długo oczekiwana chwila, która od czasu kiedy usłyszałam płacz mojego Kubusia do chwili w której go zobaczyłam trwała dla mnie wieki całe. Nie mogłam go przytulić ale widziałam go, był bliziutko mojej buzi, trzymał go Darek, takiego opatulonego w ręcznik i takiego brudnego i biednego, już nie płaczącego a ja tylko mogłam go głaskać. Nie zapomnę nigdy chwili, gdy głaskałam go po rączce i nie wiem jak i kiedy ale mały nagle zacisnął swoją maleńką piąstkę na moim palcu, no nie mogłam się ogarnąć ze szczęścia. To była najpiękniejsza chwila mojego życia, nigdy tego nie zapomnę. Po wszystkim, jak już mnie pozszywano położyli mi maluszka na łóżku i na górę, na moją salę jechaliśmy już razem. Na sali rozwinęli maluszka z ręcznika, mnie rozebrali z koszuli i położyli mi go takiego małego, golusieńkiego na moim gołym brzuchu i dali mu moją pierś, maleństwo nieporadnie ale ssało jak umiało a ja patrzyłam na niego i płakałam ze szczęścia. Teraz jest z nami nasz maluszek i jak tylko patrzę na niego podczas gdy ssie pierś albo gdy słodko śpi to płakać mi się chce, że takie mnie szczęście spotkało. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa i tylko modlę się, żeby nic nie zmąciło naszego szczęścia. Cud narodzin to coś pięknego, nie ma takich słów, które oddadzą to co się czuje w takiej chwili. Dodam tylko, że tutaj nie myją dziecka po porodzie, wycierają go tylko a myją dopiero na drugi dzień. To chyba wszystko co mogę na ten temat napisać. Pozdrawiam was, idę zobaczyć co u mojego Niuniusia bo coś długo już śpi, buziaki dla wszystkich - papapa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć babeczki, nawet nie mam czasu na przeczytanie o czym to tam piszecie. Mały śpi, więc wpadam do was na chwilkę bo miałam opisać wam mój poród, więc może teraz mi się uda. W sumie to nie ma zbytnio dużo do opisywania, cesarskie cięcie nie dostarcza tylu emocji co normalny poród, ale też nigdy go nie zapomnę. Ale od początku: Jak wiecie w piątek kazano mi przybyć do szpitala, gdzie miałam mieć wywoływanie porodu, no i ja się stawiłam pełna strachu i obaw o moje dziecko no i troszkę też o siebie. Bardzo się bałam tego, że moja dzidzia jest zbyt duża na poród siłami natury, jak już wam pisałam każdy kto tylko widział mój brzuszek twierdził, że noszę duże dziecko i z każdym takim stwierdzeniem mój strach wzrastał. Ze strachem w oczach pytałam się położnej czy będę miała robione USG przed porodem i dostałam odpowiedź negatywną. Bardzo się bałam, bardzo bardzo. Ale do rzeczy... więc w piątek znalazłam się w szpitalu, zaczęto mnie badać, jakieś pomiary ciśnienia, pobieranie krwi, badanie moczu, KTG no i w końcu dowiedziałam się, że idę jednak na USG. Pani od USG chciała zrobić zdjęcie buziaczka małemu ale uparciuszek się nie odwracał no i nie widzieliśmy jego buźki. Po tym badaniu przyszedł mój doktor i powiedział nam, że nasze dziecko jest zbyt duże na poród siłami natury i on proponuje cesarskie cięcie, my się oczywiście zgodziliśmy po czym ustalono zabieg na dzień jutrzejszy, czyli na sobotę. Torbę zostawiłam w szpitalu i rano w sobotę stawiłam się na posterunku. Dostałam jakąś tabletkę, zrobiono mi badania i około godziny 14 ubrano mnie w koszulę, która była taka, że cały tył miałam goły, podłączono mi cewnik, kroplówkę i pojechałam na wyrku na parter. Chwilkę czekaliśmy na Ferdka bo musiał się przebrać i jak go zobaczyłam w tym czepku to humorek mi się poprawił, ale nie na długo bo zaraz trafiłam na salę operacyjną i tam zajął się mną pan doktor anestezjolog, który mnie znieczulił. No i wszystko bardzo szybko się zaczęło, położyli mnie na stole no i zaczęli. Podeszła do mnie jedna z pielęgniarek i powiedziała, żebym się nie martwiła, że wszystko ok i że za około 5 minut zostanę mamą - rozryczałam się. Darek siedział tuż przy mojej głowie i czule głaskał, uspokajał ale sam też był pod dużym wrażeniem. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki: głośne odsysanie połączone z bulgotaniem i z czasem z tych dźwięków dało się słyszeć płacz mojego maleństwa, najpierw niewyraźny, cichy, zagłuszany bulgotaniem aż stał się zupełnie wyraźny i głośny niczym nie zagłuszony, rozbeczałam się ze szczęścia, nie widziałam jeszcze mojego dziecka ale już wiedziałam, że jest z nami i w swoim języku wita się z mamusią i tatusiem :) Darek wstał i powiedział, że jest nas synek, że go widzi, powiedziałam żeby poszedł i zrobił zdjęcia, poszedł i pokazał mi go na aparacie, już nie musiałam się rozryczeć bo cały czas płakałam. No i nadeszła w końcu ta długo oczekiwana chwila, która od czasu kiedy usłyszałam płacz mojego Kubusia do chwili w której go zobaczyłam trwała dla mnie wieki całe. Nie mogłam go przytulić ale widziałam go, był bliziutko mojej buzi, trzymał go Darek, takiego opatulonego w ręcznik i takiego brudnego i biednego, już nie płaczącego a ja tylko mogłam go głaskać. Nie zapomnę nigdy chwili, gdy głaskałam go po rączce i nie wiem jak i kiedy ale mały nagle zacisnął swoją maleńką piąstkę na moim palcu, no nie mogłam się ogarnąć ze szczęścia. To była najpiękniejsza chwila mojego życia, nigdy tego nie zapomnę. Po wszystkim, jak już mnie pozszywano położyli mi maluszka na łóżku i na górę, na moją salę jechaliśmy już razem. Na sali rozwinęli maluszka z ręcznika, mnie rozebrali z koszuli i położyli mi go takiego małego, golusieńkiego na moim gołym brzuchu i dali mu moją pierś, maleństwo nieporadnie ale ssało jak umiało a ja patrzyłam na niego i płakałam ze szczęścia. Teraz jest z nami nasz maluszek i jak tylko patrzę na niego podczas gdy ssie pierś albo gdy słodko śpi to płakać mi się chce, że takie mnie szczęście spotkało. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa i tylko modlę się, żeby nic nie zmąciło naszego szczęścia. Cud narodzin to coś pięknego, nie ma takich słów, które oddadzą to co się czuje w takiej chwili. Dodam tylko, że tutaj nie myją dziecka po porodzie, wycierają go tylko a myją dopiero na drugi dzień. To chyba wszystko co mogę na ten temat napisać. Pozdrawiam was, idę zobaczyć co u mojego Niuniusia bo coś długo już śpi, buziaki dla wszystkich - papapa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No proszę M_ka opisałaś poród w 4 częściach :D Powiem jedno...popłakałam się jak to czytałam :) Buziaki dla Ciebie Kubusia i Fredzia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gratulacje M_ka!! Fantastycznie że już jesteście we trójkę! Zazdroszczę i życze duuużo szcześcia!!! U mnie wszystko w porządku, pracuję, ciągle kończę/przebudowuje dom, żyję sobie z dnia na dzień. Jeżeli chodzi o powiekszanie rodziny, to nic nie powiem, dopóki nie bede miec 100% pewnosci. Podobno najgorsze są 3 pierwsze miesiące?? Pozdrawiam cieplutko i jak zwykle proszę o fotki, zapominacie o mnie! Moja galeria w stopce, adres mailowy w nicku. 👋

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mikan -ja jeszcze jestem bez pociechy:( więc nie jesteś sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale jaja, dopiero teraz to zobaczyłam, wczoraj mi komp wariował, nie pokazywał, że wysyła i nie mogłam wejść na ostatnią stronę żeby sprawdzić :D:D:D:D:D myślałam, że wcale tego nie ma, zdenerwowałam się bo się napisałam i myślałam, że wszystko na nic, a tu proszę - 4 wersje :D:D:D Dzięki babeczki ❤️ Mikan---> trzymam kciuki 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M_ka - pomimo tego, że sama niedawno przeżywałam ten cud to popłakałam się czytając twój opis. Widać ogromne uczucie i radość w twojej wypowiedzi :) u nas też dziecka nie myją po porodzie, wycierają tylko, a myją na drugi dzień :) a wszystko po to, żeby ta maź płodowa wchłonęła się w skórę maluszka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M_ka - gratuluję raz jeszcze :) nati - nie ma czego, nie muszę testu robić, właśnie dostałam okres, cholera jasna :[

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M ka ja też jak czytałam twój opis porodu miałam łzy w oczach...wszystko mi się przypominało...jak ja zobaczyłam pierwszy raz moją kruszynkę...ja swoją moglam zobaczyć 3 godz po porodzie....bo wcześniej sobie smacznie spałam po narkozie :P Aga moja siostra tez co miesiąc modli sie zeby nie dostać okresu:) mają juz 7 letniego synka i starają sie o siostrzyczke dla niego:) moją Nati kąpali wieczorem tego samego dnia co się urodziła... a co do tej koszuli to mi też taką dali do porodu, i akurat jak byłam pod prysznicem przyniosła i mi ją salowa i kazała załozyć, miała straszne rozcięcie i myślałam ze ono powinno być z tyłu, a to okazało się ze z przodu :P źle założyłam a to rozciecie potrzebne zeby brzuch był dostępny bo cąły czas miałam ktg podłączone...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja miałam swoją piżamę, tzn koszulę do porodu. Ale i tak większość czasu spędziłam nago, bo najpierw w wannie, a potem mi ona tylko przeszkadzała, gorąco mi było i ją zdjęłam :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też miałam bardzo krótką koszulę, w której było cholernie gorąco...ale ja jej nie ściągłam, nawet o tym nie pomyślałam przez te 20 min, bo rodziłam !!! Po porodzie się juz w swoją koszulkę przebrałam jak mnie na sale przywieźli. A Mateuszka też kąpali dopiero na drugi dzień.. Agniecha - tak mi przykro...może następnym razem się uda 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eny kiedy pokażesz nam więcej zdjęć Melki ?? Mojego Matiego możecie zobaczyć na bobasach.pl, adres mam w stopce :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agniecha - uda się uda - zobaczysz 🌻 Co do tej koszuli to ja się pytałam jak mam ją założyć i kazano mi rozcięciem na tył :p może dlatego, że znieczulenie było w plecy a potem jak mnie położyli na stole to ją zawinęli na takie coś co było przed moją głową i nic przez nią nie widziałam. Wiecie co? Jesteśmy z Ferdziem w szoku, bo okazało się że Szkoci wcale nie są skąpi - wyobraźcie sobie, że u Ferdka w pracy prawie każdy pracownik dał naszemu Kubusiowi prezent z kartką gratulacyjną i to nie jakiś drobiazg, tylko zwykle po 2 czasem nawet 3 ciuszki ze skarpetkami i śliniakami itp. jesteśmy w szoku - nie spodziewaliśmy się. Między innymi dostał swoje pierwsze dżiny :) już miał zakładane - śmiesznie wyglądał :). Od jednych sąsiadów też dostaliśmy kartkę a od drugich znowu prezent, bardzo to miłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nati------>dzieki za zdjęcia Kubusia!!!!! M-ka--------->cudny ten Wasz skarbek!!!!!w takim to sie człowiek od pierwszego wejrzenia zakochuje!!!hehe!!!!no i jeszcze jedno poryczałam sie czytając Twój opis!!!!super to napisałaś!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Ustysia, już niedługo się w swoim zakochasz ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eny------->no to super,że Amelka tak szybko rośnie i że zdrowiutka!!!!a to chyba po urodzinach jej pierwsza wizyta u pediatry co nie?czy juz wcześniej się chodzi z takimi maleństwami??bo ja to nawet nie wiem! M-ka------>ja juz sie zakochałam choć na razie widziałam tylko na usg jak fika sobie nóżkami, nawet nie wiem jakiej płci jest moje maleństwo ale juz jestem zakochana!!!!hehe!!!a co dopiero jak sie urodzi!!!juz bym chciała żeby był maj!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My dzisiaj jedziemy do szpitala, zadzwoniła do nas położna i powiedziała, żeby przyjechać na oddział a ja już się martwię - po co :( może tylko się jej nie chciało do nas przyjechać. Mały mnie troszkę martwi bo mu skórka schodzi z rączek i na kosteczkach stopek tu na zgięciach, boję się żeby to nie było jakieś zapalenie - tfu tfu tfu!!!!!!!!!!!!!!!! Nic więcej mu nie dolega, czasem męczy go czkawka i tu mam pytanie do mamusiek karmiących - co robić z uporczywą czkawką u maleństwa???? Szurek, Nati - czy wasz synek też zabawia się w strażaka i jak tylko nie ma pieluszki to sika na wszystko co jest dookoła ????? :):):):) Szureczku napisz mi (może być na @) jak zrobić taką stronkę jak twoja z hasłem na zdjęcia???? Eny---> twoja malusia jest kochana, cieszę się że zdrowo rośnie, oby tak dalej 🌻🌻🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ustysia - Melka ma dopiero 19 dni :) więc to była jej pierwsza wizyta - oczywiście oprócz tych w szpitalu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M_ka - nie martw się tą schodzącą skórką - to normalne, Też się zastanawiałam co to jest, bo wygląda, jakby dziecko skórę zmieniało :P A kąpię małą w oilatum i jeszcze dodatkowo ją oliwkuję, a ona ciągle taka sucha. Ale dzieci przyzwyczajone są do środowiska wodnego w brzuchu i dlatego tak się robi. Pytałam dziś o to pediatrę - to nic złego :) co do sikania, to moja Melka uwielbia sikać jak jej zmieniam pieluchę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Enyusia, bardzo martwiłam się o tą skórkę, ale na wszelki wypadek pokażę dzisiaj to w szpitalu. :):) a ja myślałam, że to tylko chłopaki strażaki tak się zabawiają w obsikiwanie :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
M ka schodzaca skórka to normalne co do czkawki to powiem ci jak mi połozna powiedziała-czkawka u takich niemowląt rózni się od naszej dorosłej czkawki-podobno jest to naturalne i nie jest tak męczące jak nasza czkawka- nie ma sposobu na czkawkę niemowlęcą-sama przejdzie-możesz jedynie dać przepić cycusiem....moja Nati miała czkawkę nawet jak spała -więc wiadomo ze nie mogłabyc to męcząca czkawka bo by sie zaraz obudziła :) Eny radzę narazie nie smarować oliwką bo słyszałam ze ona własnie moze wysuszać skórę....ja kąpałam w samym oilatum albo w krochmalu....takie dzieci mają suchą skórę...pozniej się to unormuje.... krochmal jest super też na zaczerwienienia i na uczulenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny codziennie kąpiecie w oilatum??? Ile tego dodajecie do wanienki do połowy napełnioną wodą???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
siwek - ja kąpię ją w oilatum, ale od kiedy używam dodatkowo oliwki to jest trochę lepiej :) M_ka - ja kąpię ją codziennie i daję tak ok jednej nakrętki - na początku mniej wody miała, póki pępek nie odpadł, ale teraz już wlewam jej więcej, żeby mogła się popluskać :D A czkawka u dzieci jest dlatego, że się nałykają za dużo powietrza podczas jedzenia. nam tez położna mówiła, ze ona nie jest dla dziecka uciążliwa i sama przechodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już wróciliśmy ze szpitala, wszystko ok, na skórę dostaliśmy nazwę maści, mały przybiera na wadze, oby tak dalej ❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×