Gość Jolu-Jolenko Napisano Październik 14, 2007 Wyjezdzalas na plenery,a M mial wolna reke.Towarzystwo wciaga jak bagno.Z tego co napisalas,to jest to towarzystwo rozlajdaczone.Kto kogo mialby umoralniac? Za daleko juz zabrneli. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Jolu-Jolenko Napisano Październik 14, 2007 Jolu,czy facet,ktory kocha kobiete robi jej takie rzeczy? Mysle,ze Ty kochasz go za bardzo.Czy chcesz mierzyc te milosc rozmiarami swoich cierpien?Na wzajemnosc nie ma co liczyc. Odnosze wrazenie,ze M jest obojetny na losy waszego zwiazku. Gdyby bylo inaczej,zaczalby cos z tym robic.W tej chwili ma swojego guru...rozlajdaczeni kolesie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 belvuś...pogrzebałam w pamięci....kiedyś oglądałam video z ich szkolnych lat.Przeraziłam się....zmieniało się wszystko i wszyscy a on z tym...nazwijmy go\" kleszczem\"...trwali razem jak para małżeńska.jeszcze kojarzę, że M wtedy pracował w kopalni i mówił mi,że nic się nie dorobił, bo kleszcz mu stawiał to on, żeby się odwdzięczyć...też mu stawiał...i w ten sposób wielkie wypłaty...szły na rozrywki i alkohol....wciągając mojego na samo dno.Poznałam go w okresie jak już nie miał sił tak żyć...to jego słowa....i ponieważ sobie mnie upatrzył....postanowił spróbować...ale też pamiętam, że zakładali się z nim koledzy...że nie uda mu się, bo oni próbowali i nic...określając mnie jako niedostępną.Mogli tak myśleć...bo nie miałam raczej facetów miejscowych...tylko przyjezdnych...a poza tym jednak część z nich miała jakieś swoje zainteresowania i hobby...więc na mieście nas prawie nie było. M....nie był w moim guście....ani wiekowo ani nie znałam jego zdolności.Nie wiązałam z nim żadnych planów więc nie pozwalałam się kilka razy nawet odprowadzić po jakichś przypadkowych spotkaniach. Byłam wtedy w okresie stagnacji...chciałam żyć bez faceta...i doszłam już na prostą po poprzednim związku, który zakończyła się fiaskiem przez alkohol i zdrady. Pamiętam....że odciągano go ode mnie na różne sposoby...kobiety również....ale on się uparł....bo jak mówił...wyczuł we mnie bratnią duszę....nadawanie na tych samych falach i podobałam mu się a chciał się odciąć od kolegów. Zdziwił mnie fakt, że nie wracał do rodzinnego domu....i zapytałam go czy mieszkał sam....on na to, że z rodzicami....struchlałam...a powiedziałeś im o nas i że tu mieszkasz?...dzwoniłeś do domu?....nie - odpowiedział....a ja wydarłam się na niego....że jak ja byłabym jego rodzicem to zgłosiłabym na policję zaginięcie....i jak on może ich tak traktować....jak może mnie narażać na ich nienawiść? ...miałam wrażenie...że coś ukrywał....wiem że przez kilka lat drążyłam delikatnie czy coś między nimi nie grało....ale chował głowę i milczał zacięcie. przez kilka lat na myśl o wspólnym wyjściu gdziekolwiek na miasto...wzdrygał się...tłumacząc mi, że boi się spotkać kolegów i ulec ich namowom na picie. Pracował już na stanowisku kierowniczym....i przychodził załamany, że tam wszyscy piją i wymuszają na nim składki na imieninowo - urodzinowe libacje....i pomimo, że im dawał i nie pił z nimi czuł się na czarnej liście do zwolnienia. Płakał w domu również z tego powodu, że nie daje rady z ludźmi...których postępki jako podwładnych naraziły go na stresy i tłumaczenia się przed zwierzchnikami....więc zrobiłam ten błąd i kazałam mu odejść z pracy....że coś wymyślimy.Wybrałam swoje akcje i kupiłam sprzęt komputerowy, żeby się nauczył ....i wtedy nie musi się bać.Czułam, że wykorzysta swój potencjał w dobrym kierunku.....i rzeczywiście tak było.Koledzy jednak nie próżnowali....co jakiś czas jak zdarzyło mi się na nich \"nadziać\"....demonstrowali swoją pogardę dla mnie....bo zabrałam im świetnego gitarzystę z zespołu.Przestali się kłaniać i robili nienawistne spojrzenia w moją stronę. Później jak zadzwonił pewien menager w sprawie castingu i wygrał go spośród 100 gitarzystów w Polsce...trafiając do zespołu, który był na topie....M się zachłysnął i dostał skrzydeł. Pierwsze sukcesy....zachwyty ludzi, koncerty,trasy,wywiady, teledysk,był na plakatach i prestiżowych magazynach...zanosiło się na wielką sławę i pieniądze.....lecz nie w Polsce moi mili. Największe pieniądze zarabiają firmy promujące zespoły....a pieniądze czasem trzeba było pożyczać na życie....bo tam trzeba było dokładać ze swoich...lecz pytam z jakich....skoro raz na parę miesięcy coś wpadało za koncert i trasę a opłaty comiesięczne trzeba płacić i żyć.Mnóstwo pieniędzy szło na inwestycję w jego muzyczny sprzęt....który był drogi a więc jak spalił się wzmacniacz...to jedyny serwis w Warszawie i naprawa droga...tak jak z autami.Ja wtedy oprócz malowania poszłam do pracy w handlu z braku innych ofert dla mnie i niestety zaharowałam się prawie na śmierć za jedyne 600 zł...moje zdrowie legło w gruzach i musiałam w trybie pilnym się zwolnić.Próbowaliśmy ratować się handlując klamotami używanymi, potem z naprawy wzmacniaczy, bo M JUż POZNAł DOBRZE ELEKTRONIKę....po wielomiesięcznych zmaganiach z paraliżem kręgosłupa...na tyle doszłam do siebie, że mu pomagałam...lecz znowu dźwigając...i pociągnęliśmy tylko 2 lata w ten sposób....bo ja nie dałam rady nosić a on nie miał polotu i żyłki handlowej tak jak ja i sam nie chciał się tym zajmować....poszedł w elektronikę....i wyszedł na tyle, że starcza na wegetację do dziś. Wracając do okresu jego koncertów....grali w naszym mieście....koledzy dostali szału zazdrości....przezywali go...nabijali się....tym bardziej, że i ja równolegle w jego karierze....zaczęłam śpiewać w zespole o mniejszej renomie ale zdarzyło się, że te dwa zespoły wystąpiły razem w domu kultury.....zawiało nienawiścią do nas....bo na takie koncerty chodzi sporo muzyków, którzy mają mniemanie o sobie, nie wybili się...a w dodatku jest to środowisko w którym wyrastaliśmy i wszyscy nas znają. Kleszcz wtedy zapienił się najbardziej....bo jak stracił mojego M, przepił życiowe okazje wybicia się....to szybko się ożenił z kobietą terapeutką....ale nie wiem dlaczego ciągle miałam wrażenie, że jej nie kocha...z obserwacji i z tego jak rozpaczliwie wypytywała mnie i ludzi...o kleszcza....kim naprawdę jest....było widać, że ma z nim jakieś kłopoty.Kleszcz ma wiele twarzy i nauczył się od żony(jak mówił sam)...trochę psychologii....i natychmiast zajął się manipulacjami aby zaistnieć i wzbogacić się.Miał możliwość jeżdżenia po POLSCE za moim M....JAK mi doniesiono i wyciągając go przed koncertem na picie....a wiem to, bo wocalistka dzwoniła wściekła do mnie do domu....wywrzeszczając....co się z nim dzieje....z moim M. że zna zasady...nie ma picia w zespole...a on ledwo na nogach się trzyma....i że, co robi na wyjazdach jego ogon...kleszcz?!!!!!! Później menager już był od pilnowania niesfornych muzyków i dawali radę.Kleszcza pogonił....i jakiś czas był spokój. Kleszcz nie próżnował....ciągle krążył i nawoływał do starej przyjaźni....pojawiając się w końcu z wideokasetami od lat młodzieńczych na których obaj żyli całą gębą i grali z różnymi zespołami.Wmawiał nam, że jest już innym, lepszym człowiekiem,po terapiach żony...że komponuje,zbiera materiał na płytę....i roztaczał oferty mojemu M....że mógłby posłuchać i ustosunkować się do tego. Tak zaczęli od nowa się spotykać...lecz dziwiło mnie, że tamten mając małe dziecko ciągle jest poza domem.Wiem co robił , bo M mi wszystko mówił....najwięcej czasu zaczął spędzać u nas w domu, na próbach z moim M, na wyjazdach z nim i jeszcze słyszałam ich radosne ćwierkanie i półsłówka mające mnie uświadomić....że mają już jakieś tajemnice.Pytałam M WIELOKROTNIE....czy tamten domu i żony nie ma?! nie dość, że gdzieś razem urzędują to mnie nie dostrzega,nie spełnia się jako facet ani przyjaciel nawet. Tak zaczęło się brnięcie M ....DO POZIOMU i niespełnionych wizji faceta, który nic nie osiągnął w dziedzinie muzyki a jedynie go uzależnił od siebie, alkoholu....i odciągnął ode mnie. Teraz jeszcze śmiał mi powiedzieć jak przyszłam do M zapytać o zniknięcie moich muzycznych przedmiotów schowanych w domu....że mam stąd wyjść....bo on nie chce słuchać o naszych sprawach i podkreślił....i bezczelnie stał słuchając o czym mówimy a potem dodał, że on płaci za tą kanciapę i wychodzić nie będzie.Pomieszało mu się we łbie, bo to ojciec mojego M ZAłATWIł DLA NAS te dwie pracownie a M odnajął mu część żeby były mniejsze rachunki....na to odpowiedziałam....że całkiem to on u siebie nie jest i że jakby miał odrobinę kultury to by wyszedł.Wiecie...? nie wyszedł....a ten mój głupio się uśmiechał i nawet się nie odezwał....żeby mu ten jęzor ukrócić.Wyszłam wściekła na obu a z domu zadzwoniłam, że jak mi nie odda klucza od pracowni i jeszcze paru rzeczy....dzwonię na policję albo wywalę mu na śmietnik wzmacniacz.Od razu grzecznie oddał ale musiałam iść tam drugi raz w nocy.Właśnie liczyli mamonę na dalsze picie.Tak mam codziennie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 A może opisać to wszystko mojemu M w liście?Mógłby w przyszłości jak wytrzeźwieje...wrócić do tego co robił źle?....teraz on patrzy oczami kleszcza....nic nie widzi...a w głowie dudnią mu słowa kleszcza....rzuć ją w diabły....zobacz jak źle wyglądasz....niczego się nie dorobiłeś przy niej...nie pasuje do nas...jest za stara i za cwana....itp...zacytowałam to co usłyszałam od M....I wiem, że to nie jego tok myślenia....bo przecież jeszcze niedawno mówił, że na mnie nie zasługuje...że jestem ładna, mądra i tak dobra...że takich lidzi już nie ma. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tak jak ty Napisano Październik 14, 2007 Jolu proszę cie obudź sie.Nie usprawiedliwiaj TM, to jego wina , cala wina nie zwalaj na kleszcza. M jest dorosły i takie tłumaczenie ze przez kogoś tak cie traktuje jest co najmniej śmieszne. Jestem z Toba Jolu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 Pechowo dla mnie...od kilku miesięcy zaczął przychodzić nowy kolega...który gra z nimi na basie i dokłada się do rachunków za kanciapę....był do niedawna jehowym...tu zdziwiłam się...bo jehowy to ludzie z zasadami raczej...więc obserwowałam i wypytywałam o niego...nie mogłam pojąć sprzeczności...dwóch jehowych(byłych)...w zespole...a przecież religia ostrzega przed muzyką z gatunku ROCK - METAL....który jednak... złapałam ich, że grają równorzędnie z dwoma innymi zespołami popowymi i na weselach. M powiedział...że \"pogonili swoje żony\"....właśnie przez to, że mieli dość...nie wiem do dziś czego.... dość? Obaj panowie twierdzą, że mają sporo pieniędzy...i szczują go, że jak ze mną skończy...też tak będzie miał. M...o tyle\"zaskoczył\" po moich ostrzeżeniach, że już tego kolegi tak chętnie nie wpuszcza ale wszyscy czterej....zostali z mojego domu wypchnięci...i czują rządzę zemsty...a.... że z nim grają....poczuli się bezkarnie...bo ja nie mam jak, przekonać ich, że PAN kiedyś wszystko im zabierze, bo dopuścili się jego zdrady...więc niech się nie cieszą na wyrost.Pomału to się dzieje.Nie mają już normalnych kobiet, piją używają a jeden nawet złapał chorobą.Ja wiem, że nie mogę ich nienawidzieć tylko modlić się o wybaczenie im i sobie...i czekać na decyzję Pana Boga czy zechce ich oświecić czy stracić. Wiem już...że jak ludzie niewierzący budują sobie pałace....PANU się to nie podoba...bo w biblii napisane jest...że nic nie przynieśliśmy ze sobą i nic nie możemy zabierać...a zachęca do gromadzenia bogactwa w POstaci uczynków, które podobają się JEMU...BOGU.w TEN SPOSóB CZCIMY BOGA I zostajemy napełniani jego łaską i pomocą.Wszystko bez Pana...będzie obrócone w pył.To samo z małżeństwami....jak jest ślub kościelny...to jest jego błogosławieństwo...a więc daje siłę do trwania razem i pomaga przebrnąć niebezpieczeństwa złych mocy....które czyhają na osoby słabe...i zaczyna ta zła moc...osłabiać najpierw poprzez pchanie do nałogów....żeby służył taki ktoś wiadomo komu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 tak jak ty....wiesz czemu ja mam rację...?Ponieważ gdybyś tu była widziałabyś jak się miota i cierpi...on z czymś walczy...ma przebłyski...mówiąc np....\"schowaj ten medalik a nie tak się plącze i zginie ci\"....wiele takich rzeczy...i do końca nie jest taki zły. To zło które mi wyrządza to moje cierpienie...on je widzi...i bardzo go to dołuje, że jest tego powodem....parę dni próbuje naprawiać....dopóki kleszcz nie zacznie go nękać telefonami o spotkanie a dzwoni codziennie po parę razy...a mój M się wścieka jak wytrzeźwieje....i udaje że go nie ma w domu. nie odbiera...ale tamten jest wytrwały i jak widzi że mojego utraci to wyszukuje jakich grań po weselach....mój osłabiony przez picie nie wyrabia z tym co robił...i w końcu mu ulega, bo nie ma pieniędzy na rachunki.To jest w jego ustach atutem...choć miałby więcej kasy...gdyby się odciął od nich i robił swoje. W tym momencie....jest rozdwojony więc cierpi....nie przyjmuje do wiadomości, że jest uzależniony od alkoholu a nie chce zaufać Panu...czyli modlić się do niego....bo koledzy już się z nas nabijają i ostrzegają przede mną...że ja idę w stronę religii.OCZYWIśCIE MUSIAł IM WYGADAć....ma długi język po dużej dawce alkoholu....leczyć się nie chce, bo to hańba z jego sławą...i koledzy się burzą jak ja mogę i co za bezczelność wmawiać mu, że ma problem i oni również. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tak jak ty Napisano Październik 14, 2007 Jolu jak ja cie rozumiem , ale co sie stalo z twoim pierwszym mezem, ze pragniesz slubu koscielnego.Mysle ze juz teraz nie z tym twoim muzykiem, Jolu sa wspaniali faceci, nie musisz byc ponizana i zdeptana przez osobe niegodna ciebie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 i wiecie co?...co parę dni dostaję po modlitwach dowody w postaci małych cudów...dlatego nie mam wątpliwości...że idę dobrą drogą...a wczoraj w obecności koleżanki....która była świadkiem pewnego cudu w knajpce....zaraz po wypowiedzeniu słów pewnej krótkiej modlitwy....zobaczyłyśmy działanie tej modlitwy...i dostałyśmy ataku śmiechu....i powiedziałyśmy cicho...Chwała Panu.....w podziękowaniu za ten cud. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tak jak ty Napisano Październik 14, 2007 Jolu boje sie, ze dzieje sie z Toba cos dziwnego, jak On nie bedzie chcial sobie sam pomoc nic nie zrobisz, nie pomozesz mu. To jego wybor a Ty stracisz resztki zdrowia. Zajmij sie swoimi sprawami, odpusc sobie jego kolegow, pozostaw mu wolny wybor. Tylko on moze cos z tym zrobic. Jesli Cie kocha da rade. Chyba ze wstapila w Ciebie moc naprawiania swiata, kosztem swojego zdrowia a tyle co wiem duzo go stracilas. Pragne aby Ci sie wszystko ulozylo po Twojej mysli, choc zapewne bedzie bardzo trudno, walka, walka ze soba i z jego problemami. Najgorsze w tym, ze nie powie Ci dobrego slowa za Twoje serce dla niego. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tak jak ty Napisano Październik 14, 2007 Dobrze, ze wiara w Boga trzyma Cie i widzisz sens w tym co robisz. I czujesz ze Bóg jest przy Tobie. Jolu jestes Wielkim Okruszkiem. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 Mój pierwszy mąż....nie miałam z nim ślubu kościelnego...bo on nie mógł. W drugim roku małżeństwa...stracił pracę...szybko wylądował na rencie i nuda...popchała go do picia.Ja nic nie wiedziałam o uzależnieniach, bo w moim domu tego nie było...przeszłam więc piekło w niewiedzy...że to choroba...a jak zaczęły się \"jazdy\" z piciem non stop miesiącami i stał się dla nas realnym zagrożeniem przez przemoc...uciekłam po pięciu latach, bez niczego, z dzieckiem na ręku i taksówką na koszt rodziców...pojechała do nich(tu ominę moją dolę w dalszej niedoli)...było ciężko...bo mąż nie zgadzał się na rozwód i musiałam wyciągać tzw.brudy...utrudniał ten rozwód wymyślankami a oni musieli wszystko sprawdzać...obie strony medalu...ale po roku szarpania uzyskałam go z winy męża....byłam wrakiem i dostałam raka.Już wtedy Bóg mi udowodnił pokazując cud nagłego ozdrowienia...kiedy prosiłam, by mnie zabrał do siebie.I wcale się nie leczyłam....prawda, że to brzmi niewiarygodnie? Wyszłam z tego nagle...można powiedzieć, że rankiem zaświeciło nagle słoneczko do okien i normalnie wstałam a już nie mogłam się podnosić....zaczęłam sobie przypominać cudowne lata sprawności fizycznej i intelektualnej....zapisałam się na siatkówkę a jak pograłam ostre ściny z mężczyznami sam na sam...jakbym na nowo odmłodniała i nabrała sił....w tym pierwszym dniu...po powrocie z treningu...pierwszy raz od lat nie miałam lęku poruszania się w środku lokomocji....ale zaraz zapomniałam o Bogu...bo w dodatku dostałam wielką miłość do poznanego na wyjeździe człowieka....i tu zmyłka...bo on mi wmawiał, żebym się go nie wyparła i ...była z nim, bo dostałam go od Boga.Tak się w nim rozkochałam, że zapomniałam o BOGU...JEGO UZDROWIENIU....i za to wszystko zapłaciłam następnymi karami....jednym słowem moje życie bez Boga to łańcuch wiecznych błędów, fałszywych znaków oprawy sytuacji, wieczny brak pieniędzy i szczęścia...i zawsze ratowały mnie wyjazdy...po których na krótko nabierałam sił. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 a z mężczyzn dobre przykłady....? No cóż po wielu przemyśleniach...stawiam na trzech...w realnym świecie moim guru był mój ojciec i Jan Paweł oraz Jezus Chrystus...cudowne przykłady do naśladowania....na prawdę nie zwariowałam i nie zamierzam być ortodoksyjną wyznawczynią, która jak niektórzy...piastują jakieś urzędy lub przeprowadzają msze w imię Pana a są to faceci i obserwuję u nich pychę i rządzę władzy...nie będę też ludzi umoralniała jak żyją...to nie ma sensu...ale jak ktoś się pogubi....opowiem im moją historię na dowód, że Pan ma moc...trzeba tylko go prosić o pomoc w modlitwach i wysławiać go.Wystarczy też żyć w porządku wobec siebie, innych, czytać biblię,przestrzegać 10-ciu przykazań, uczestniczyć na miarę wolnego czasu w świętach i mszach.Wielu to robi....więc ja też...i nie uważam abym zwariowała....bo patrzę na to z wielką czujnością i nie chcę się modlić fałszywie...Raczej proszę o jasne widzenia...jak czegoś nie rozumiem.To tyle...nie musicie się mnie obawiać.Ja nadal jestem sobą...a bawić się też potrafię....tyle, że się nie upijam...nie zdradzam , nie kuszę i nie rujnuję komuś czyichś związków....bynajmniej staram się tego przestrzegać choć zły duch podpowiada....zgrzesz....a ja ci wynagrodzę...bo ja teraz tu rządzę. Ot i wszystko na ten temat! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zofinka 0 Napisano Październik 14, 2007 Jolkaaaaaaaaaaaaa!!! Obudż się dziewczyno!!!! Jak czytam , co wypisujesz , to od razu widać , że cierpisz na zespół uzaleznienia od alkoholu tak , jak twój facet-pijak!!! to syndrom żony alkoholika!!! Bo tak trzeba nazywać rzeczy po imieniu , to alkoholik, który ciagnie cię na dno , nie ma zadnych skrupułów , gdy słyszy opinie wydawane przez równie złych kolegów, nie przeczy im..... to znaczy , że się z nimi zgadza!. ten twój facet, jak wynika z opisu, takie można wysnuć wnioski , to nie jakiś talent, który powinien się rozwijać , to już teraz degenerat , który przez wódę ma zjedzone pól tego genialnego mózgu, w którym podobno się zakochałaś!!! I liczysz na cud?????? z alkoholikiem? nie licz, nic już z niego nie będzie, natomiast ty , trzymając nad nim ochronny parasol w postaci dawania mu mieszkania, jedzenia i d..y,stwarzasz mu azyl ale niszczysz siebie!!! twierdzisz że cię kocha? i traktuje jak starą szmatę? a gdzie twoja duma kobieca? Jak długo masz zamiar to znosić? Nie zasłaniaj się teraz wiarą i modlitwą, nie licz na cuda, bo one , niestety się nie zdarzają!!! A to , co napisałas o ślubie kościelnym , że niby błogosławieństwo, że małżeństwa się nie rozlatują , to wierutna bzdura!!!! Jestem tego przykładem..... tylko że ja JESTEM kobietą, moja duma nie pozwoliła mi na to , by chłop, pijany chłop mnie ponizał!!!!! Za rączki wzięłam dwoje dzieci , małych i poszłam...... na poniewierkę po sublokatorkach, w biedzie, ale bez awantur, wyzwisk, rekoczynów. I dałam sobie radę, liczyłam na siebie , nie na cuda!!! Napisałaś tak strasznie dużo , tylko po co? przecież ty go usprawiedliwiasz winę zwalasz na jego otoczenie, wybielasz go i.... boisz się samodzielnie cokolwiek postanowić , ot! choćby nie wpuscić pijanego gnojka do domu , niech spi na wycieraczce!! Tak , on jest chory ta choroba to ALOHOLIZM!!!!! masz zamiar dalej tkwić w tym chorym układzie? szkoda cię . Ale.... jesteś dorosła i za swoje decyzje sama odpowiadasz, ja ci powiem że swej strony , że wszystko się uda , tylko trzeba zrobić ten pierwszy krok!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 Zofinko...nic nowego mi nie powiedziałaś...o tym syndromie...ja to wiem...lecz od niedawna odkryłam dopiero te pijackie jego jazdy.Nawet nie jestem zła na Ciebie, że tak publicznie mnie złajałaś a mogłaś na maila.Jak chcesz i umiesz słuchać....to zapraszam na maila....bo mając w pamięci Twoje nieszczęśliwe zakończenie w sprawach sercowych..jak już żyłaś bez męża...to dowód na to, że w pył się obraca wszystko bez modlitwy.Ja nie mam żalu do Ciebie o twoje sugestie....i wiem że niejednego to wkurza, że jestem z kimś, kto w tej chwil...zaznaczam...od niedawna tak mnie traktuje....ale nie mogę uciekać z wyboru nie udzielając mu pomocy w tej chorobie, bo były wspaniałe lata w których byliśmy też szczęśliwi i niczego mi nie żałował...chcę być w porządku do końca...jak nie skorzysta...wtedy się rozstaniemy...i tak jak mówisz dam sobie na pewno radę. Póki co jeszcze jest mi potrzebny....choć....obydwoje walczymy....bo byliśmy dla siebie stworzeni....nie wiem czy rozumiesz mnie Zofinko. Ja sobie ufam...i ufam, że rozwiązanie nadejdzie...i będzie korzystne...cokolwiek się wydarzy. Bez urazy za te parę słów Zofinko....ale gdyby mój M był Twoim synem...to też byś wychwalała synową....że mu nie pomogła z Tego wyjść...a przynajmniej nie próbowała? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Zofinka 0 Napisano Październik 14, 2007 No cóż , Jola publicznie się tutaj wywróciłaś na drugą stronę , wyspowiadałaś ze wszystkiego, więc i ja nie czułam się zobligowana do pisania na maila.No bo jeśli ty na forum omawiasz swoje sprawy , to chyba po to , by publicznie usłyszeć zdanie innych? Napisałam swoje zdanie , bo mękę choroby alkoholowej przerabiałam na własnej skórze i to prawda , że uczymy się na własnych błędach sami musimy dostać w d..ę, by nam trochę rozumu do głowy weszło. Już nie zabiorę głosu na ten temat , bo sama musisz znależć się na dnie , by móc się od niego odbić, chyba jeszce nie doszłaś do tego dna upodlenia. Trzymam za ciebie kciuki , jesli uważasz że dasz radę , to wypada mi tylko z boku ci kibicować Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 acha i napisałaś...oceniłaś mnie, że mu daję d...y...nie pytając czy tak jest...więc Ci odpowiadam, że nie...nie daję ani jemu ani nikomu....od dwóch miesięcy....żyję w celibacie...bo złożyłam przyrzeczenia w kościele....wyraźnie powiedziałam M...że nie chcę już żyć w brudnym związku i albo ja...trzeźwość...ślub kościelny...i zero kontaktów z kolesiami....albo z tym koniec.Więc i z tych przyczyn się miota.A alkoholizm?....teraz to plaga i różnie faceci piją ale piją...jest ich 98 %.Tak więc jak poznasz kogoś kto nie pije wcale to się strzeż...bo może się okazać...że jest \"trzeźwym alkoholikiem\"...i wróci do nałogu jak mu się znudzi kobieta.Są też ukryci alkoholicy....zagryzający w odosobnieniu różnymi świństwami, żeby nie było od nich czuć. Ja więc ze zła tego świata wybrałam najmniejsze zło...faceta który pił rzadko albo wcale i jak się okazuje...nie trafiłam...ale jak się spróbuje dalej posunąć a znam tą wiedzę....o tej chorobie i nie będzie chciał z tym coś zrobić....zostanie sam! Ty zaś nie obrażaj się na mnie...bo wszystkie popełniamy błędy a większość żyje w takich związkach i niektórym udał się ten cud. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 Tylko chciałam się wygadać...i znikam wogóle! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 Jeszcze tylko powiem...że program jaki znam mówi,że jak facet z rana zapija klina klinem....to ma problem alkoholowy, u mojego nie zdarzyło się to...a wiem bo przez większość lat pracował jednak w domu.Czy zdarzało mu się jednak coś takiego na wyjazdach....tego nie wiem...i właśnie go obserwuję i sprawdzam, by się upewnić...czy to zwykłe pijaństwo.... czy alkoholizm.Alkoholików boję się jak ognia i unikam odkąd wiem sporo na ten temat.Na pewno wiem też, że faceci którzy się upijają zatrzymują w ten sposób swój duchowy i intelektualny rozwój na tamtym poziomie...czyli nie dorastają...a więc nie są do końca dorośli i mają kłopoty z braniem odpowiedzialności za cokolwiek. Zofinko.......i za te kciuki pomarańczkom dziękuję za wyrażenie swoich opinii,zrozumienie i trzymanie kciuków. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Jolu_Jolenko Napisano Październik 14, 2007 Przeczytalam wszystkie posty i westchnelam.Nie zostawiajmy Joli sama z soba.Jest jej okrutnie ciezko.Ma nadzieje... Ojciec mojej kolezanki byl alkoholikiem.Obecal byc na jej slubie i nie pic.Nie dotrzymal slowa.Przepadl.Jej brat poszedl w ojca slady.Pracowal jako elektryk w instytucji .MM byl jego zwierzchnikiem.Kiedys wszedl do warsztatu i zastal go z kolesiami z zewnatrz przy piciu.Roztrzaskal butelke o posadzke i przegonil towarzystwo.Pilnowal go na kazdym kroku.Niestety,nie zawsze upilnowal.Przykladow mozna byloby przytaczyc wiele..... Kiedys nawet ten elektryk chcial dac swoja obraczke za dlugi.Na ten moment zjawil sie MM.Odebral mu ja i oddal zonie.W koncu go zwolnil. Jeszcze wiele lat pil na umor.Jak cierpiala zona,matka i siostra nie musze mowic.W koncu moja kolezanka z jej M namowili go na leczenie.Zgodzil sie.Od 15 lat szefuje AA w moim miescie.Jest przykladnym mezem i ojcem.Wyksztalcil swoje dzieci i wierzyc sie nie chce,ze ma taka koszmarna przeszlosc za soba. Jolu kochana,wiem,ze to jest strasznie trudne..Trzeba cos z tym zrobic.Nie zapominaj o sobie.Pozdrawiam,jestem z Toba. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość brawo dla Zofinki Napisano Październik 14, 2007 wspolczucie dla Joli Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 miałam nie pisać...ale ten przykład z tym panem co się nawrócił....jest mi znany....były mąż nie pije....żyje w samotności...wiem z relacji córki...teraz dopiero jak stracił wszystko....nadrabia zaległości...dorabia się...ale...no właśnie....jest drobiazgowy...wszystko go wyprowadza z równowagi....tak mówi córka jak miała okazję z nim pomieszkać 2 lata temu....nie ułożył sobie życia z żadną kobietą...i wiem że chce się do mnie zbliżyć....ale ja się go nadal boję...wybaczyła...jednak nie ufam, bo on naprawdę był uzależniony. Dziękuję Wam kibitki za wsparcie....jestem dzielna ale Zofinka ma rację, że to zjada od środka...a ponieważ stałam się fanką trzeźwych od dawna....wiem, że takie sytuacje jeśli za częste....nie zniosę i będzie \"BUM\". wasze wsparcie jest mi potrzebne dla wbw Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Jolu_Jolenko Napisano Październik 14, 2007 Ciesze sie,ze uwagi Zofinki przyjelas z pokora.Ona chce ci otworzyc oczy.W tym co napisala jest swieta prawda.Niewielu alkoholikow wychodzi na prosta.To od nich zalezy,czy chca. Strzez sie ludzi z syndromem alkoholika! Zyc z nim to tak,jakby miec codziennie wypadek samochodowy.Nieprzewidywalnosc i chwiejnosc i,manewry i podchody,ciagle niespodzianki,wzloty i upadki___wszystko to bedzie bombardowac Twoj system nerwowy.Nie wytrzymasz. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Brawo dla Zofnki Napisano Październik 14, 2007 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 ale może nie szeregujmy go w tym gronie alkoholików...bo tego nie wiemy...ja sama nie wiem co myśleć....dopiero go rozpracowuję....przychodzi mi na myśl, że mnie nigdy nie kochał tylko oszukiwał dla własnych celów...inaczej jeździł by ze mną na plenery....miał specjalne zaproszenie i ulgi...a jednak tylko raz się zgodził.Wygodnie mu było, miło i ciepło...no i wesoło...bo ja taka byłam.Może nie jest zdolny do wyższych uczuć?Ja jeździłam z nim na koncerty ale często byłam umordowana pracą i z dalszych rezygnowałam...a kleszcz podsuwał mu własny transport na sprzęt, w którym nigdy nie było miejsca dla mnie...i tak zaczęliśmy bywać oddzielnie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
JOLA49 0 Napisano Październik 14, 2007 ale może nie szeregujmy go w tym gronie alkoholików...bo tego nie wiemy...ja sama nie wiem co myśleć....dopiero go rozpracowuję....przychodzi mi na myśl, że mnie nigdy nie kochał tylko oszukiwał dla własnych celów...inaczej jeździł by ze mną na plenery....miał specjalne zaproszenie i ulgi...a jednak tylko raz się zgodził.Wygodnie mu było, miło i ciepło...no i wesoło...bo ja taka byłam.Może nie jest zdolny do wyższych uczuć?Ja jeździłam z nim na koncerty ale często byłam umordowana pracą i z dalszych rezygnowałam...a kleszcz podsuwał mu własny transport na sprzęt, w którym nigdy nie było miejsca dla mnie...i tak zaczęliśmy bywać oddzielnie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Jolu_Jolenko Napisano Październik 14, 2007 Nie chce Cie zbijac z tropu ...nie znam Twojego M... Piszesz,ze go rozpracowujesz.... hmmm...jego? Zapominasz o sobie,jestes glucha a takze nierazliwa na swoje wnetrze.Popadniesz w depresje jesli sie od niego nie uwolnisz. Nie zaluj 11 lat.Najwazniejsza jestes TY!!! Jestes bardzo wrazliwa i wartosciowa osoba. Dam Ci jeszcze jeden przyklad.Renia miala podobne problemy z Tomkiem.Postanowila go subtelnie ratowac.Jej pozorna ochrona w rzeczywistosci pozwolila Tomkowi nie ponosic konsekwencji za jego postepowanie,usprawiedliwiajac go.On obiecywal zmiane.Kilka dni spokoju...do nastepnego razu.W koncu Renia miala juz dosc,nie wytrzymala i rozstali sie z hukiem.Byla nerwowym wrakiem.Dzisiaj jest inna osoba.Uratowala siebie i zyje w spokoju,cieszy sie zyciem. Nie zrozum mnie zle,chce Twojego dobra.Musisz podjac decyzje Ty sama.W tej chwili Twoje zdrowie i Twoj spokoj jest najwazniejsze.Nie mozesz zyc w stresie.Juz to przerobilas,wiec nie pozwol na wiecej.Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze ja _zabiore Napisano Październik 14, 2007 ..głos w sprawie Joli....masz racje trzymaj sie Boga On wskaze właściwą droge a modlitwa pomoze przetrwać trudne chwile ... w niej znajdziesz spokój i ukojenie ...jesteś w takim stanie ze wygadanie na forum sprawia ulge ...wiec pisz ..i wszystkie odpowiedzi czytaj uważnie ..a wnioski ...nasuną sie same ..idziesz właściwą drogą ! nie zbaczaj! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
belva 0 Napisano Październik 14, 2007 Jola, nie obrazaj sie na Zofinke bo potrzeba naprawde przyjaciela na to zeby prawde powiedziec nawet jezeli nie mila.. Ja z twoich opowiesci tez wywnioskowalam ze twoj M jest alkoholikiem... a to ze nie zawsze zabija rano klinem o niczym nie swiadczy.. alkoholizm przejawia sie w roznych postaciach..i atakuje przewaznie ludzi wrazliwychale i slabych.. Z twoich opowiadan wynika ze M jest taki... slaby i wrazliwy... w dodatku jest ofiara skomplikowanego czlowieka o zadatkach na schisofremie( kleszcz) Jezeli naprawde myslisz ze warto sie dla niego poswiecic to rob to i w tym wypadku warto modlic sie bo musi nastapic naprawde CUD ZA CUDEM.. Tylko zapytaj sie sama siebie czy zeby uratowac mu zycie chcesz poswiecic swoje.. i wyladowac sama gdzies pod mostem? Acha i ostatnia mysl.... moze ten \"klescz: kocha twojego M ???bo jest GEJEM?? Wiele osobo ukrywa swoje gejostwo zeniac sie i majac dzieci On jest jak tonacy ktory lapie swoja ofiare aby samemu nie pojsc na dno... tymi ofiarami jestescie WY DWOJE.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Jolu__Jolenko Napisano Październik 14, 2007 Wiemy,jak bardzo Ci jez ciezko...cholernie ciezko! Wiec,zebys miala sile i zdrowe spojrzenie...pisz,wyrzucaj z siebie... co tylko masz na jezyku.Bedzie Ci lzej... Nie jestesmy bez serc....jestesmy blisko Ciebie i z Toba. Padlo tu tyle cennych sugestii....i to jest dowod na to,ze nie jestes nam obojetna.Jestes w naszych sercach,w naszych myslach. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach