Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

U nas od wczoraj już po walce....już po wszystkim.... tylko ta cholerna pustka i ciągle przed oczami twarz kogoś, kto dumnie stawił czoła chorobie i tak bardzo wierzył, że cud jednak się zdarzy.....ale....nie zdarzył się..... Raz jeszcze Was wszystkich ciepło pozdrawiam i pamiętajcie-Zwycięzcą jest ten, kto gra. Wspierajcie swych bliskich-nadzieja zawsze umiera ostatnia..... Życzę Wam dużo siły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ann123 Dzielę z Tobą Twój smutek ... .....doceniam to, co los mi daje, ale bardziej cieszę się z tego, czego los mi jeszcze nie zabrał..... te Twoje słowa sprawiły że na wiele spraw patrzę inaczej bo "każdy dzień, godzina, minuta życia dla chorych to wygrana" -te słowa bardzo pomogły i bardzo chciałabym Ci pomóc w tym uczuciu beznadziei w tym bólu .Ale chyba żadne słowa nie śą w stanie ukoić bólu po stracie bliskich i zagłuszyć tej okropnej pustki. Wszyscy co tu piszą cierpią ...cierpią ich bliscy i to okropne uczucie bezsilności . Mój tata jest po drugiej chemi i w sumie czuje się dobrze ,lepiej niż przed -ale bardzo puchną mu ręce w miejscu igieł .Czy ma ktoś na to jakąś radę ? Ja nie liczę na cud nie liczę że będzie lepiej ,ale co dzień kładąc się do łóżka cieszę się że nie było gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wstrętne raczysko
Witam wszystkich bardzo dawno mnie tu nie było,widzę że osób przybywa coraz więcej ,chcem wlaśnie wam wszystkim dać nutkę nadzieii.Mojej mamy historia choroby jest długa,więc jeśli ktoś chce to moze przeczytać moje wypowiedzi z przed roku a dowie się co się działo z moją mamą.Teraz przyznam ,że rok temu o tej porze moja mama leżała i zwijała się z bólu ,nie mogła chodzić ciężko oddychała.Na dzień dzisiejszy fruwa jak ptaszek,dobrze się czuje,dobrze oddycha,raczysko jest ale się nie powiększa.Sądzę że to jest zasługą chemii jaką brała ,strasznie się przy niej męczyłam ale warto było!!brała dwie chemie na raz w płynie co 3 tygodnie i co dziennie w tabletkach(podobno najnowocześniejszy lek)lekarze nie chca za bardzo jej przepisywać bo jest bardzo droga.Wspieraliśmy ją wszyscy cała rodzina nie pozwoliliśmy sie jej poddać,choć nie miała siły wyciągaliśmy ja na spacery krótkie,ona na nas krzyczała a my na nią,ale powtarzam warto było,miejcie nadzieje i nie pozwulcie sie poddać waszym bliskim,trzymam kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemonnka
czesc, a mogłabyś powiedzieć co to za lek, który brała Twoja mama?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lemonnka
tzn chodzi mi o te tabletki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natie7534
Witajcie kochani wczoraj minął msc od śmierci mojej mamy:( Najgorsze były święta i nowy rok:( Będę czasem zaglądała do was i trzymam mocno kciuki za tych co nadal walczą!! Nadzieje trzeba miec do końca Trzymajcie się cieplutko Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A , kiedy przyjdzie także po mnie Zegarmistrz Swiatła purpurowy by mi zabełtać błękit w głowie to będe jasny i gotowy... Spłyną przeze mnie dni na przestrzał zgasną podłogi i powietrza na wszystko jeszcze raz popatrze i pójde nie wiem gdzie na zawsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalla85
Hej jestem na tej stronie pierwszy raz. Moja mama zmarła na gruczolakoraka płuca prawego ponad 2 miesiace temu, nie mogę się pogodzić z jej śmiercia do tej pory i chyba nigdy się nie pogodzę. Nasza walka z tą okrutną chorobą trwała równo pół roku. W swoje 47 urodziny dostała pierwszą chemioterapię, robiliśmy wszystko choć lekarze od samego początku nie dawali żadnych szans...Byliśmy u uzdrowiciela, u Matki Bożej Gidelskiej po "cudowne Wino", kupiliśmy zioła vilcacorę i cały czas modliliśmy się o cud, cud jednak nie nastapił, ale pamiętajcie NADZIEJA UMIERA OSTATNIA!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niuniuu
czesc... z wyrazami wspułczucia dla wszystkich komu ktos odszedł... ja mam podobny problem bo zmarł na raka pluc tatamojego chlopaka dokładnie wczoraj... byłam u niego od praktycznie rana... gdy widiząłam łzy rodziny i jego az nie wiediząlam co robic.... jak pomoc.. wiem ze nic sie nie da juz...jak wrociłam do domu to cos sie dzialo zemna telepalam sie wszystkich sie balam ii ciagle mam go przed oczami jak lezy w trumnie.. najgorzej przezyła to jego strasza córka... ... jak ja mam mu teraz pomoc jak wspierac?;(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja czekam
a ja czekam i wierze ciagle ze stanie sie cud...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WItajcje.. wczoraj znalazłam to forum czytalam je po nocy od poczatku do końca troche to trwało.. Na przemian z usmiechem na twarzy oraz wielkim płaczem. Nie byłoby mnie tu gdyby nie fakt,że dotkneło mnie to samo choroba mojej mamy o ktorej dowiedzialam sie tydzień temu.. skierownie do szpitala badania bronchoskopia,usg,nakłuwanie wezłów chłonnych podejrzenie o nowotwór płuc-rak . Ma dwa guzy na prawym płucu wielkości pudełka os zapałek ;( I zaczął sie koszmar jak i dla wiekszości tu obecnych.. badania bronchoskopiczne wyszly negatywne ale to o niczym ponoć nie świadczy.. Lekarz bardzo zaniepokojony tymi guzami -powiedział jedno musi sie Pani przygotowac na najgorsze..OD CI pocieszenie ..mieszkam w Szczecinie szpital fatalny jesli chodzi o warunki..jak dla mnie umieralnia co drugi na wykończeniu... gdybym mogla i miała taka władze zamknełabym w piz..taki szpital( wybaczcie za wyrazenie ) nawet chorowac z go∂nościa tam nie mozna ..co za kraj nie uwierzycie ...na dole budynku izba przyjec a zaraz kolo sala operacyjna przez ktora wywoża ludzi po operacjach ..wiaza ich przez korytarz gdzie siedza pacjenci czekajacy na przyjecie do szpitala ..czyż to nie ponizajace..gdzie godnośc ludzka .. Boże..jestem przerazona ..przy mamie tego nie pokazuje.. Ona załamana smutna choc nie wie do konca co ja czeka ..choc ma 62 lata ma tyle marzeń ... teraz przyszlo mi tu byc z wami..dołaczyc do was... jestescie wspaniali...poli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy ktos z was lub waszych bliskich pil sok-noni czy on naprawde dziala bede wdzieczna za info :) dzieki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hayah
Pauli moj tata pije noni... Boze... nie wiem czy pomaga czy nie, tata wierzyl ze tak i to bylo wazne, bo widzial ze sie nie poddajemy. Wycieli mu cale prawe pluco w kwietniu zeszlego roku. Mialo byc pieknie. W ten czwartek tata mial operacje... guz mozgu. Tzn prawdopodobnie wycieli caly ale... nic... modle sie zeby bylo dobrze. Jak na moj gust to tylko to noze zadzialac, modlic sie i prosic innych by sie za naszych bliskich modlili. Pozdrawiam Cie i zycze wszystkiego najlepszego. Nie mozna sie poddawac, poki z nami sa musimy o nich walczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje.... Myśle .ze jak sie w cos wierzy to sama ta wiara pomaga . Czasaem sobie tak myśle dlaczego wszystkichtych ludzi dopada takie zlo. Teraz nie potrafie o niczym innym myśleć,czekam do jutra na wyniki jak bym sie jutro nie pojawiła tzn ,ze dostalam zawału.. pozdrawiam Cie cieplutkoo i twojemy tacie zycze zdróweczka sił i wszystkiego tego czego teraz potrzebuje . Ps.modle sie oby nie za pózno-bo jak trwoga to do boga :( ehh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Mam wrażenie że rak płuc jest przekleństwem mojej rodziny. Na początku mój dziadek - zmarł mając 59 lat. Przebieg choroby znam tylko z opowieści - nie było mnie jeszcze na świecie- wiem że bardzo cierpiał. Kolejnym był jego syn a mój tata - nigdy nie wybaczę lekarzowi rodzinnemy, gdy go zmieniliśmy było już za póżno. Chociaż lekarze w szpitalu w Poznaniu też się nie poznali ponieważ doszło do operacji. Widok który im się ukazał spowodował że szybko go zaszyli, dając max 3 m-c życia. Miałam wtedy 25 lat i ta wiadomość wtedy spowodowała iż moje życie też się skończyło. Walczyliśmy o niego wszyscy wilkakora, znachorzy, inne lekarstwa. Na chemię i naświetlanie było już za póżno. O raku na początku mu nie powiedzieliśmy. Żył ze świadomością, że jest po operacjii i teraz wszysto zmierza ku lepszemu. Po kilu miesiącach dotarły do niego jakieś plotki. Zadał mi wtedy pytanie czy jest chory na raka. Patrząc mu w oczy zaprzeczyłam. Od diagnozy przeżył jaszcze 11 m-c. Zaczą gasnąc dopiero wtedy gdy zaczął coś podejrzewać. Ktoś pisał że umierając ludzie chcą aby bliscy byli blisko niego. U nas było inaczej - siedzieliśmy przy nim na zmianę, zmarł wtegy gdy akurat przez chwilę nikogo przy nim nie było - kilka lat wcześniej w żartach powiedział że on nie chce aby ktoś przy nim wtedy był. Minęło 10 lat - w czasie których kilku dalekich krewnych zmarło na raka płuc. Obecnie moja teściowa z nim walczy IV stopień nieoperacyjny, lekarze nie dają żadych szans - o chorobie wie od samego początku. Pierwszą chemię zniosła bardzo żle - dopiero po 4 tygodniach doszła do siebie. Co przyniesie jutro? jak jej pomóc? Zbiera jej się bardzo dużo wody w płucach w ciągu 2 tygodni około 2 litrów. Lekarze myślą o talkowaniu - wiemy że4 to może śię źle dla niej skończyć......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak czytam to wszystko to grunt wali mi sie pod stopami jak żyć ze świadomościa,że nasza ukochana osoba tak cierpi,wiem ,ze wszystkich tutaj ktorzy na to forum zaglądaja dotyka to samo :( Jak z tym życ jak sie usmiechac robic to co sie lubi jak??? jak normalnie funkcjonowac tam gdzies cierpia ukochane osoby:( nasze jedyne ... Może panikuje bo jeszcze nie wiem co z moja Mamą ale na pewno nie sa to błache guzy od tak sobie urosły :( ?nie sadzę... chyba cała noc bede sie modlić-Czy usnę ! eh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie Sa wyniki biopsji wezłów chlonnych mojej mamy -wynik ujemny..szczęscie od boga choc dalej nic nie wiadomo..pewnie teraz punkcja miedzyżebrowa no i konsultacja lekarza z ordynatorem co dalej., Cholerna niepewnośc..:( udanego tygodnia wsystkich życze. Paula

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pisałam już tu kiedyś
Paulli trzymam kciuki za Twoją mamę :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie wystepuje z pokolenia na pokolenia i ja mimo 21 lat tez mam juz to podejrzenie. wiec jak chcesz pogadac to sie odezwij

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie wystepuje z pokolenia na pokolenia i ja mimo 21 lat tez mam juz to podejrzenie. wiec jak chcesz pogadac to sie odezwij

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie z pokolenia na pokolenie wystepował 3 dziadków których pamietam tylko ze zdjec zabrałą włąsnie ta choroba ja mimo 21 lat tez mam podejrzenie rak płuc. oczywiscie wszyscy palili wiec jesli chcesz pogadac odezwij sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Paula, ja mam ten sam problem. Moja mama ma raka lewego płuca, jak go wykryli (30.09.2009r.) miała przerzuty w nadnerczach i wątrobie. Oczywiście rokowania są bardzo złe. W czerwcu skończy 62 lata. Jest to złośliwy, drobnokomórkowy rak płuc. Po 4 cyklach chemii (co trzy tygodnie po trzy dni pod rząd) przeziębiła się i nie dostała już 5 chemii. Chemię znosiła różnie, trzy pierwsze rewelacyjnie chociaż po pierwszej wyszły jej włoski, czwarta chemia była koszmarna. Mama była bardzo osłabiona. W sylwestra nie chciała już za bardzo wychodzić z łóżka, nie chciała z nikim rozmawiać. Skarżyła się na słabe nogi. Po nowym roku zawiozłam ją do szpitala, dostała zastrzyki bo okazało się, że ma zapalenie oskrzeli. W zeszły czwartek miała tomograf bo podejrzewano przerzut do mózgu. Po wyjściu ze szpitala nie ta kobieta. Odżyła, jest dużo silniejsza. Potrafi zrobić zakupy, ugotować. Chemia zatrzymała raka. Nie rozprzestrzenia się ale też się nie cofa. Głowa czysta (dzisiaj był wynik z tomografa). Jutro mam dzwonić co dalej w takim razie. My walczymy, ale moja mama jest w bardzo dobrej formie psychicznej a to podobno jest najważniejsze przy tej chorobie. Miała załamania jak była taka słaba ale cały czas jej tłumaczyliśmy, że musi walczyć. Od pierwszego dnia jak dowiedziałam się, że mama ma raka zaczełam podawać jej tabletki BioMarine 570 (olej z wątroby rekinów tasmańskich). Bierze ich 4 dziennie. Spróbuj, bo moją mamę one trzymają przy siłach. Niedługo minie 4 m-ce od diagnozy a ja cieszę się każdym dniem z mamą. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich moja Mama tez ma to cholerstwo .Przeczytalam wszystkie wypowiedzi slow mi brakuje ja tez bardzo cierpie ale co tam ja caly czas mysle o mojej mamie ktora jest teraz w Gdyni na naswietlaniach.Chcialam jeszcze dodac ze podziwiam Was tu wszystkich dzieki zejestescie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×