Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie znam się na koniach

dziś mam wizytę w stajni

Polecane posty

Gość nie znam się na koniach
Odnośnie tamtych pierwszych prób to wyjaśnię że ja wyczytałam sporo o tych friend games i potraktowałam raczej jak ćwiczenia dla siebie, no bo była to praca z koniem z ziemi ale zdecydowałam się popróbować bo prowadzący drugiego konia, trener, mnie zachęcił. Nie wyszło bo koń-stary wyga po prostu nie miał chęci. Ale w minioną sobotę wzięłam na spacer klacz i odważyłam się z nią to spróbować i nie miałam żadnego problemu! Potem wychwaliłam i mało co nie wycałowałam tej Gwiazdki. Wczoraj nie byłam w stajni, chciałam wieczorem po zajęciach innych ale mój pies został pogryziony i straciłam chęć na cokolwiek... (teraz już z nim lepiej). Idę dziś jeśli będzie padać (bo wtedy nie pracuję z psami) lub jutro. No i właśnie chciałam spytać: co się robi z końmi czy przy nich gdy leje deszcz? Tylko coś pod dachem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jurong
Nie koniecznie jak w szkółce czy gdzie tam jeździsz masz ujeżdżalnie pod dachem to tam możesz a jak nie to powinni tam mieć pół derki i wtedy nakrywasz konikowi nerki i normalnie siodłasz... Tyle że jak nie masz kurtki przeciwdeszczowej to ty zmokniesz.... tak ja dziś bo zapomniałam z domu.... :P :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
A, tylko trochę popadywało... Z tego może powodu, oraz niepryzwyczajenia do pociągów, dwa młode konie sprawiły mi trochę problemu przy wyprowadzaniu na trawę ale poradziłam sobie. A potem jeździłam na jednym... Bez siodła, na oklep!!! Oczywiście instruktor go trzymał ale ja i tak jestem szczęśliwa że nie spadłam przy kłusie. No nie śmiejcie się, drugi raz w życiu siedziałam na koniu. I mam bekę, bo pytam instruktora co mi grozi jak spadnę. Cała byłam w strachu że coś sobie złamię lub koń po mnie przejdzie. A instruktor na to że trawa jest mokra i mogę się zamoczyć. Heh, odparłam zgodnie z prawdą że to mój najmniejszy problem... Trawa mokra... miałaby być przykrością dla kogoś kto ma wizje swojej bolesnej śmierci pod kopytami! ;D Dziś znów ide popracować przy koniach i nie mogę się doczekać. Zamierzam też spytać kiedy mogę spróbować samodzielnie powodować koniem, nie trzymanym przez nikogo. (Wydaje mi się to zadaniem ekstremalnym, a oczywiście myślę wyłącznie o stępa na jakimś spokojnym, niskim koniku.) ;D Proszę... odezwijcie się... I jeszcze pytanie... Czy was też uderza ten kontrast między codziennym pośpiechem a spokojem atmosfery w stajniach? Dotąd wszystko co robiłam, robiłam szybko. Dotyczy to nawet mojego chodzenia z psami (wszyscy się śmieją że nie umiem spacerować, wszędzie chodzę szybko), sportów jakimi się zajmuję, codziennych spraw. A tu... rucy zwolnione, niechaotyczne, oszczędne. Tłumacząc coś koniowi nie powinno się śpieszyć. Idzie się z nim wolno... W stajniach wszystko ma swoją kolej, choć czas jakby szybciej płynął bo ciągle jest coś do zrobienia. To dla mnie jeszcze niezwykłe. Upajam się tym jakby innym wymiarem... Może tak jest też dlatego że nie jestem zaangażowana emocjonalnie. Nie zżera mnie ambicja bo w jeździectwie nic nie osiągnę. Konia własnego nie mam, więc nie martwię się że mój koń świadczy o mnie... Sama przyjemność...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, masz rację, w stajni czas płynie wolniej, swoim, bardziej naturalnym, rytmem jest czas na karmienie, na sprzątanie, na odpoczynek i na pracę to jakby inny świat jak zaczynałam swoją przygodę, to wchodząc na teren klubu jeździeckiego czułam się, jakbym wchodziła do kościoła (pamiętałam to uczucie z czasów I komunii) niektórzy sie pewnie oburzą, że to profanacja, ale tak sie czułam :) teraz juz mi trochę przeszło, po tylu latach... ale i tak, jak zbliżam się tam, gdzie są konie, to serce bije inaczej, czas płynie inaczej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wfgrgrgw
faktycznie... zwalnia się kroku, nastraja myśli i odczucia, pachnie starym drewnem... hah... jakie ciekawe porównanie! no i teraz gdy robię coś innego a stajnie są daleko, magiczne są momenty gdy... czuję zapach siana od mojego ubrania zakładanego do stajni :))) to ja się będę cieszyć chwilą i zapamiętywać (zapachy, muzykę (hihi, nagrałam w telefonie stukot kopyt prowadzonego przeze mnie po betonie konia)) żeby zatrzymać te wspomnienia i je odświeżać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wfgrgrgw=nie znam się...
ups

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jurong
Jej dziewczyny ja myślałam że ja chora jestem, bo prawie wszystkim moim znajomym smierdzi ten piękny zapach siana i konia....a ja go lubię.... Choć mieszkałam na wyścigach i ten zapach mam bardzo blisko i codziennie nadal przez tyle lat lubię go... Jeśli się rozchodzi o jazdę to dzś też dosiadałam Kalabri(mojego konia) na oklep.... pod siodłem jak zwykle spokojna a na oklep....lepiej nie mówić chodziła bokiem i tyłem jak się dało tylko.... Zdziwiłam sie że dęba nie stawała.... zawsze to robiła.... "nie znam się na koniach" jak juz sama będziesz jeździć to taka mała rada.... Chociaż raz w tygodniu pojeździj sobie na oklep to bardzo dobrze poprawia dosiad.... Jak dasz sobie radę na takim koniu jak Kalabria przykładowo czyli chodzi tyłem i przodem i bryka i czasem staje dęba to będzie znaczyło że jeździsz świetnie.... Tak samo powiedział mi mój trener.....jak zaczynałam jeździć.... Jak chcecie to piszcie na gg. 3291030

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
No chciałabym jeździć na oklep bo czuję że poprawia mi to ruch i wyczuwanie o co chodzi w sposobie poruszania się konia. WIem że w naturalny sposób złapałabym to i owo... ale ja tam w stajniach bywam korzystając z grzeczności dalekiej rodziny i zdaję się na nich... Ale może zagadnę o to. Tymczasem mam wam coś do opowiedzenia. No, w sobotę napracowałam się zwłaszcza przy jednym koniu kóry po sparingu z kolegą miał bardo spuchniętą nogę. Chodziłam więc z nim pod myjkę, chłodziłam nogę, potem okładaliśmy glinką... To znów spacer... Najbardziej przeżyłam te trzymanie koniowi przeciwległej nogi u góry, żeby wystał przy nakładaniu glinki. To trudne, zwłaszcza że koń, nudząc się i wiercąc czasem tracił równowagę stojąc na dwóch nogach. A wczoraj - dobrze że jesteście, tak chciałabym naokoło opowiadać - miałam przygodę życia. Otóż po raz piąty dosiadłam konia. Miała to być trzecia jazda samej pod okiem prowadzącego, wolniutko, stępa, ćwicząc manewrowanie. Koń - straszny uparciuch i dominant - był nie w humorze po wcześniejszych ćwiczeniach pod swoim panem. No ale ruszam. On idzie stępa, potem samowolnie wchodzi w kłus, spokojnie staram się skręcić, potem już rozpaczliwie go zatrzymać (na kilka sposobów) a drań... wpada w galop! Puścił się tym galopem, dosyć wyciągniętym z terenów do ćwiczeń w kierunku stajni. Po drodze wydawało się że ma chęć skakać (na szczęście nie chciało mu się, po prostu niechcący biegł na jakieś barierki). I tak pełnym pędem pokonał kilka długich odcinków i kilka ostrych zakrętów, ledwo wyrabiając, na dodatek po betonie... Jednak wciąż ze mną na grzbiecie. Minął stajnię i wpadł w klinem wbijająca się zieleń między mur stajni a ogrodzenie padoku i tam się dopiero zatrzymał (nawet udał że grzecznie reaguje na moje ściągnięcie wodzy). Jeju... chyba nigdy jeszcze tak się nie bałam (no, może gdy na jezdni spadającej w dół do skrzyżowania odkryłam że hamulce w rowerze nie działają) i... nie miałam takiego skoku adrenaliny i odczucia frajdy! Gdy zsiadłam, pierwsze co zrobiłam to zadzwoniłam do znajomego p.o. instruktora, żeby go uspokoić że koniowi i mi nic się nie stało. I śmiałam się przy tym, pewnie i z szoku ale także ze szczęścia. Bo ten galop i utrzymanie się na koniu to było coś niesamowitego! I to że... przeżyłam też. (I ponoć nieźle sobie poradziłam, nawet technicznie.) A potem jeszcze poćwiczyłam na padoku, choć ręce mi się trzęsły, zaprowadziłam drania pod myjkę, do stajni, nakarmiłam... Było super! Uczciliśmy "nieupadek" piwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak... klasyka :) kierunek \"do stajni\" to ulubiony kierunek poruszania się większości koni. Trzeba uważać podczas jazdy, jeśli właśnie w tym kirunku jedziemy, zwalniać, bardziej pilnować wodzy i łydek, skręcania. To samo, jeśli teren jest ogrodzony - w kierunku bramki - konie \"ponoszą\" nawet, kiedy bramka jest zamknięta i potrafią zrobić taką stopę na bramie... że Ty skaczesz przez łeb, koń zostaje za płotem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
Teraz już wiem. Ale ja tak uważałam, on człapał, wyraźnie sygnalizowałam zakręt ale bez pobudzania go. Do stajni był kawał drogi i nie po prostej. Dość zresztą że sam właściciel konia był kompletnie zaskoczony tym zdarzeniem. No mam co wspominać. A mój zapał do jazdy wzrósł wielokrotnie. No... stępa w którymś momencie może wydać się nieco zbyt monotonne ;PPP.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
jak pisałam, podobało mi się, choć było niebezpiecznie... ale na TEGO konia nie chciałabym już więcej wsiadać na otwartym, dużym terenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Duży, otawrty teren, jechany w pojedynkę w ogóle nie wydaje mi sie dobrym pomysłem, zwłaszcza dla osoby początkującej, bo jest poprostu niebezpieczny. Konie \"czują wolność\" i kazdy wiaterek, pies, wróbel - mogą sprowokować do \"dzikiego\" zachowania i wtedy klops. Na takim terenie bezpieczniej jest jeździćw kilka osób, wtedy konie trzymają sie \"stada\" chętniej niż myślą o stajni. Ech... przypomniałaś mi niektóre moje eskapady z dawnych czasów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
opowiesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zanudziłabym Cię na śmierć... to opowieści rodem z tych - na długie zimowe wieczory :) Czasem jak sobie jeszcze z dziewczynami z koni siądziemy, jak sie zacznie.... jak stare dziadki o wojnie :) Dużo też działo się ciekawych rzeczy na obozach jeździeckich, bo to i obcy teren i wyjazdy dłuższe i otoczenie \"ciekawe\" - samochody, mosty, ludzie (Ci są najmniej przewidywalni i stanowią chyba największe zagrożenie). A z ostatnich - byłam w tamtym roku w Bieszczadach i natrafiliśmy na hodowlę hucułków - oczywiście nie odmówiłam sobie przejażdżki w terenie na takowym - miodzio. Ale w pewnym momencie (jechaliśmy tylko we dwójkę) facet mówi - uwaga, sarna! nie widzę oczywiście tej sarny - leżała w wysokiej trawie. Koń też nie widzi (acha, bo dla konia to rybka, czy stado składa się z koni, z krów, czy z psów, czy z saren - trzeba za nim podążać za wszelką cenę :) - tak mi się przypomniało z innych, leśnych wyjazdów) - sarna sie zrywa, koń też, mignęła mi tylko przerażona twarz instruktora, ale nic, trzymam się, lecę za tą sarną ładny kawałeczek, pozbierałam sie do kupy, nogi, ręce, wodze - zatrzymałam, nie zlądowałam... ufff.. ulga :) u faceta chyba większa jeszcze niz u mnie. Teraz ludzie wymagają \"opieki\" od prowadzących, jakby faktycznie oni moglli taką zagwarantować - dla mnie jasne jest, że to niemożliwe, mojego konia za nogi nie złapie przecież. Dlatego teraz trochę instruktorzy boją sie bardziej o ludzi, niz kiedyś. No, ale przygoda dobrze się skończyła, mój prestiż w oczach prowadzącego urósł :) i wszyscy byli zadowoleni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fvfvfsfvf
Ale numer! No i jakbyś mogła zanudzić?! Teraz tę historyjkę będę sobie odtwarzać w głowie po wiele razy i przeżywać... No że koń może się zlęknąć gdy coś mu smyrgnie spod kopyt to mogłabym sobie wyobrazić ale że chciałby dołączyć do sarny... nie pomyślałabym! Dzięki za fascynującą relację... Jeszcze dodać te hucuły... I że sobie poradziłaś w terenie z tym koniem... Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
ups, to wyżej to ja, znowu pomyliłam pseudonimy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie znam się..opowiadaj więcej,bo strasznie podoba mi się Twój styl pisania. Ubawiłam się przy fragmencie o hamulcach w rowerze :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jurong
Hih ja też kiedyś miałam taka podobną historię do twojej"nie znam się na koniach" Jak uczyłam się galopować... Jechałam normalnie rytmem jakim koń chciał a tu nagle ruszył z pod kopyta.... I tak szybko jechałam że na zakrętach jak wyciągnęłabym rękę która trzęsła się jak galaretka to bym ziemi dotknęła na 100% Pamietam jak ja się bałam wtedy.... A jeszcze jak by tego mało było to dwie koleżanki jechały na takich ogierkach (też dopiero się uczyły) To one wzięły przykład z mojego Juronga(z tąd mój nick) i tak we trzy szybko jeździłyśmy nasze konie się mijały najpierw ja byłam pierwsza pitem Asia na Dysydencie i tak dalej... Po jakims czasie Asia spadła bo Dysydent wyłamał i jeszcze szybciej.....taki rozpęd..... Ale pociagnęłam go za grzywę i się powoli zatrzymywał a za nim Numizmat z Karoliną. Złapali Dysydenta i poszły do stajni. Pamiętam że jak zeszłam z Juronga to tak mi się nogi trzęsły....taka adrenalinka... Na następny dzień bałam się szczerze mówiąc galopować i mówiłam ze mnie brzuch boli :D A teraz to tempo to dla mnie norma bo jeżdżę na koniach wyścigowych :D:D Buziaki dla was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już tu nikt nie pisze:( A ja codziennie sprawdzam..... :( czy to znaczy ze juz nie jezdzicie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
Heh... jak miałabym coś napisać, zwłaszcza zabawnie, jeśli nie mam co ;D. Otóż jestem w stajniach prawie codziennie, najmniej co drugi dzień ale nie jeżdżę już bo wyjechał ktoś kto mnie uczył a inni mają pilniejsze zajęcia niż uczenie początkującej. Tak więc zajmuję się tylko pracami porządkowymi i wyprowadzam konie na spacery. I tak ostatnie dwie niedziele spędziłam na wyrzucaniu gnoju. Wcześniej nie pomyślałabym, że to może być fajny pomysł na niedzielę a jednak, podobało mi się nawet... Wykonuję masę dziwnych czynności które wydają się tyle nieskuteczne i nie dające wyraźnych efektów co męczące. Ale weź zaprzestań (polewania podłogi, przesiewania ziarna, zamiatania, czyszczenia kopyt, wynoszenia sznurków po sianie, przekładania balotów siana czy słomy... itd itp) a będziesz miała stajnię... Augiasza. A siano mokre pachnie upojnie... Tak więc pracuję fizycznie, trochę mnie to już nuży... ale zapewniłam sobie sama pewną korzyść o której nie wiedzą właściciele stajni... ;P Otóż wiem którego konia mogę dosiąść na oklep gdy się pasie i z tej przyjemności i zarazem ćwiczenia korzystam gdy się da. A i czasem jakiś koń nauczy mnie czegoś nowego, jak pewien pełnej krwi angielskiej, który lubi podskakiwać i rżeć na widok innego konia, a zwłaszcza pewnego swojego adwersarza z tej samej stajni, czystej krwi ogiera. Gdy w takiej sytuacji go trzymam, z dużej maszyny do zjadania trawy robi się bestia ( i wtedy widzisz że toto ma kopyta, zębiska i wielką siłę a mimo to masz udawać że jesteś od niego spokojniejsza i silniejsza, heh... wychodzi mi na razie ;D). A... wczoraj jeździłam na tych elektrycznym byku jak z wesołych miasteczek, na pewnym festynie. Uznałam że spróbuję bo to też będzie pewne ćwiczenie... I... pobiłam rekord utrzymania się na jego grzbiecie. Gdybym tak poćwiczyła częściej, czułabym się na koniu pewniej. Choć zwyczajne utrzymanie przy stępa wydaje mi się trudniejsze niż ta zabawa na "byku". Jorung, a co u ciebie? :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
up ale tak ogólnie to przyznam że mi źle, chodzę do tej stajni bo chodzę, już mnie to tak nie kręci bo tylko pracuję, a patrzę jak jeżdżą inni, tymczasem nie jestem nawet na takim poziomie żeby spytać czy mogę konia osiodłać i przejechać się na nim stępa kawałek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oh nie martw się....trenerzy docenią twoją pracę i przyjdzie czas że ktos będzie tak harował jak ty i on będzie się patrzył jak TY ŚWIETNIE jeździsz. U mnie w stajni też jest taka dziewczynka co tylko pomaga....jest śmieszna.....i ja jak moge to z nią później zostaje na pół godzinki i prowadzam ja na lince..... To sprawia jej taką radość..... Wiesz co jeśli chcesz tonapisz do mnie na gg: 3291030 ja jestem na niewidocznym teraz ostatnio...... Buziak dla Ciebie......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
Jurong, dzięki za miłe słowa. Natchnęłaś mnie nadzieją że może kiedyś i ten mój nick nie będzie już taki aktualny. W każdym razie jak już złapałam kontakt z końmi i koniarstwem, nie zrezygnuję łatwo :). A na gg - dzięki za zaproszenie - się nie odezwę, bo piszę wyłącznie z pracy (po pracy to już albo psy, albo konie, albo co innego i sen...) a tu nie mogę mieć komunikatora. Wczoraj zajechałam do stajni ale od razu wracałam bo właściciel miał coś nagłego do załatwienia więc już zamykał na noc (ja dopiero wieczorem mogę tam być). A dzisiaj zobaczymy co nowego :))))).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jejku ja nie wytrzymam ja się uzależniłam od stajni.... nie byłam tam 3 dni a już tylko szukam wymówki żeby skoczyć na chwilę ale nie mam czasu...i pada deszcz... :( Stęskniłam się za zapachem słomy i siana a przede wszystkim za moimi konikami.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie znam się na koniach
Ja też wczoraj nie byłam, była burza, padało... jutro też mi przepadnie bo pracuję do późna, i dziś nie bo miałam szkolenie z psem, to samo w piątek... Pewnie w weekend dopiero będę ale za to pojawi się szansa na jazdę. Pozdrawiam! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja jutro idę do moich konisiów :D Już się doczekac nie mogę oczywiście na jazdy jutro o samego rana, a dziś nareszcie mam czas i pójdę na popołudnie je nakarmić i ucałować :D Dziś patrzyłam się na zeszyt szkolny z koniem i on miał takie piekne chrapki i normalnie tak mi tęskno......coraz bardziej..... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×