Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Spojrzałam na Krzyśka i przez chwilę chciałam powiedzieć mu prawdę, ale zmieniłam zdanie. Tyle dziewczyn przez niego cierpiało, niech teraz on trochę pocierpi. Przyda mu się. Za jakiś czas mu powiem i wtedy razem się z tego pośmiejemy. Tak, kiedyś mu powiem. A może i nie... Karolina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 🌻Jodelko,dzieki za opowiadania.Przyjemna lektura na dzien dobry... 🌻Kiedy czlowiek jest szczesliwy?? Człowiek jest szczęśliwy wtedy, kiedy nie ugania się za szczęściem jak za motylem, lecz jest wdzięczny za wszystko, co dostaje. Jeśli poszukuje szczęścia zbyt daleko, to ma sytuację podobną jak z okularami. Nie widzi ich, a ma je przecież na nosie. Tak blisko! Jakże możemy być kiedykolwiek szczęśliwi, jeżeli zawsze wszystkiego oczekujemy od innych? Bóg dał każdemu człowieku coś, czym potrafi innych uszczęśliwić!!! 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hihihh...Bóg dał każdemu człowiekowi coś, czym potrafi innych uszczęśliwić!!! Pozdrawiam i 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do GRAB
Nie ma ważniejszego zadania na świecie, jak bycie miłym i pełnym uroku. Krzewić radość dokoła siebie, promieniować szczęściem wokół, rozlewać jasność na ciemnych drogach życia... Czyż nie jest to wyświadczaniem innym największej przysługi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ Witaj GRABKU🖐️ Piekny wiersz!!! Dziekuje❤️ Nie moge juz doczekac sie naszej kochanej JARZEBINKI❤️. A nasze KOCHANE DRZEWKA??? Pomaranczko,masz racje__________tak niewiele trzeba,aby dac radosc innym!!❤️ U nas znow bialo,,,,no coz___________zima w pelni! Mam nadzieje,ze marzec bedzie juz cieplejszy!! Pozdrawiam bardzo serdecznie!!🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Spróbujmy jeszcze raz,,,, Kiedy wali ci się cały świat, kiedy wszystko, w co wierzyłaś okazuje się ułudą, trudno się pozbierać i zacząć życie od nowa. Może byłoby mi łatwiej, gdybym była młodsza.. No ile mam cię jeszcze namawiać na ten wyjazd? Nie daj się prosić... – Jolka, moja przyjaciółka i zarazem sąsiadka próbowała wyciągnąć mnie na weekend do małego górskiego pensjonatu. Najwyraźniej postanowiła pomóc mi na dobre pożegnać się ze \"starym\" życiem i przywitać \"nowe\". Zresztą i tak dużo mi pomogła odkąd zostałam zupełnie sama. No, może nie tak zupełnie, w końcu ciągle mam jeszcze córkę i syna, ale wiadomo jak to jest, kiedy dzieci dorosną i założą własne rodziny. Młodzi są teraz tacy zajęci. A mój rodzinny świat budowany przez trzydzieści lat, runął pewnego dnia jak domek z kart. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Jeszcze dwa lata temu, gdyby ktoś powiedział mi, że zostanę sama w pustym dużym mieszkaniu to pomyślałabym, że chyba mnie z kimś pomylił. Moje małżeństwo, choć zawarte w młodym wieku, było udane. Tak mi się w każdym razie wydawało. Widocznie tylko mnie, bo jakiś rok temu mój mąż po powrocie z sanatorium, na którym miał podreperować kiepski stan swojego serca, oświadczył, że właśnie spotkał kobietę swojego życia i postanowił, że to ostatni moment, żeby iść za głosem serca i coś w życiu osiągnąć. Widać w tym sanatorium dobrze przykładają się do "sercowych" problemów swoich pacjentów i serwują im jakieś cudowne lekarstwa na odmłodnienie i szczyptę odwagi. Z początku myślałam, że to jakiś głupi żart, jego słowa nie docierały do mnie. Ale kiedy po tygodniu spakował swoje walizki i wyprowadził się, mówiąc na odchodne, że wspaniałomyślnie zostawia mi mieszkanie, bo w końcu są jeszcze dzieci, załamałam się kompletnie. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Pierwsze tygodnie "wolnego" życia minęły jak w letargu. Naszpikowana środkami na uspokojenie, spędzałam całe dni w łóżku na przemian płacząc, złorzecząc i przeklinając cały świat. Miałam do męża żal, nienawidziłam go, a jednocześnie ciągle kochałam. Potem zaczęłam szukać winy w sobie. – Może nie jestem już dość atrakcyjna skoro zostawił mnie po prawie trzydziestu latach małżeństwa dla zadbanej i pewnej siebie czterdziestolatki? – zastanawiałam się spędzając kolejny dzień w łóżku i bezmyślnie przerzucając kanały w telewizorze. Dzieci próbowały rozmawiać z ojcem i przemówić mu do rozsądku, ale na niewiele się to zdało. Wspierały mnie jak tylko mogły. Wpadały z wizytą codziennie, choćby po to, żeby powiedzieć, że nienawidzą ojca równie mocno, jak ja za to, że tak mnie skrzywdził. W takich chwilach głos rozsądku brał we mnie górę i próbowałam wytłumaczyć im, że dla nich to ciągle ojciec, choć wobec mnie zachował się jak ostatni drań. Wychowana w tradycyjnej rodzinie ciągle broniłam wartości wyniesionych z domu i wspaniałomyślnie próbowałam nie stać między dziećmi, a ojcem. W końcu to mnie zostawił, a nie ich. Ale na niewiele się to zdało. Zresztą, mój stan psychiczny był na tyle zły, że córka nawet zaproponowała, że przeprowadzi się do mnie. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ I wtedy zrozumiałam, że nie mogę żyć w taki sposób i komplikować życia innym. – Trudno, stało się – pomyślałam. – Stało się to, co myślałam, że zdarza się tylko w filmach... Jestem porzuconą starą babą po menopauzie – skwitowałam w myślach gorzko swoje położenie. Najskuteczniejszą terapeutką w moim "powracaniu" do świata i ludzi okazała się wtedy właśnie Jolka. Prawdę mówiąc wcześniej nie myślałam nawet o niej jak o przyjaciółce. Ot, dobra koleżanka i tyle. Znałyśmy się wiele lat – w końcu mieszkanie na jednym piętrze przez piętnaście lat – to nie byle co. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ma się dzieci, które chodzą do jednej klasy w szkole. Lubiłam wpadać czasem do niej na herbatę i ciasto. Domowe wypieki jakoś nigdy nie były moją mocną stroną, choć gotować obiady nawet lubiłam, za to Jolka mogła nie wychodzić z kuchni. Wprost uwielbiała pichcić, gotować i... częstować. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Żartowałam z niej często, że powinna pomyśleć o otworzeniu własnej kawiarenki. Aż w końcu pewnego dnia Jolka z tajemniczą miną oświadczyła, że podjęła życiową decyzję. Zwolniła się z biura, w którym była księgową, wynajęła skromny lokal w naszej dzielnicy i otworzyła mały punkt gastronomiczny. Jak się potem okazało, ta decyzja była strzałem w dziesiątkę, bo w okolicy było sporo małych firm i praktycznie żadnej kawiarni czy restauracji, poza jedną znaną, za to bardzo drogą. Jolka była samotna matką dwóch dziewczynek. W sumie bardziej pasowało do niej dzisiejsze określenie – samodzielna mama niż samotna. Mąż zginął w wypadku, kiedy jej bliźniaczki miały dwa latka i cały ciężar wychowywania dzieci spadł na nią. Życie jej nie oszczędzało, ale nigdy nie skarżyła się na nic, nie narzekała. Zawsze pogodna, pełna życia, z dobrym słowem dla każdego, dla swoich córek była matką i ojcem w jednym. Patrząc na nią zazdrościłam jej czasem tej odwagi do życia po swojemu, do odrobiny szaleństwa. Ale zaraz w duchu karciłam się, pamiętając jak wielka tragedia ją spotkała. Swoją historię opowiedziała mi podczas jednego z weekendów na naszej działce pod miastem. Spłakałyśmy się wtedy obie jak bobry. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ I teraz właśnie, w chwili, kiedy całe moje życie wywróciło się do góry nogami, to Jolka wiedziała jak postawić mnie na nogi. – Nie musisz ukrywać, że płaczesz i że jest ci źle. Ani tego, że chcesz wykrzyczeć całemu światu swój ból, złość i żal – cierpliwie tłumaczyła, kiedy próbowałam udawać, że "jakoś" sobie radzę. – Elu, to jest normalna reakcja. Gdybyś czuła się inaczej, to byłoby nienormalne. W końcu przeżyliście ze sobą trzydzieści lat. To szmat czasu. I nie ma co wstydzić się tego, że cierpisz – analizowała moją sytuację. W głębi duszy wiedziałam, że potrzebna mi była taka rzeczowa ocena tego, co się stało. Ale ważne też były ciepłe słowa, które wtedy od niej usłyszałam. – Nawet nie myśl, że jesteś sama. Choć to prawda, że na twój ból nie ma cudownego lekarstwa. Rana musi się zabliźnić, a to będzie trochę trwało. Może rok, może dwa. A może i pięć lat. Ale potem minie – tłumaczyła. – Ale przecież masz dla kogo żyć, masz dzieci, masz rodziców, przyjaciół, no i masz mnie. Ja wiem, jak to jest kiedy człowiek zostaje sam... – pocieszała mnie w wiosenne, potem letnie i jesienne wieczory. I rzeczywiście, po roku ból zelżał. Już nie czułam nienawiści. Już nie chciałam zemścić się na mężu. Choć uśmiechnęłam się złośliwie, kiedy córka poinformowała mnie, że ojciec już mieszka sam, bo jego nowa partnerka "pomyliła się" i wyjechała w Polsce szukać szczęścia gdzie indziej. – Co cię nie zabije to cię wzmocni – powtarzałam sobie czasem. I było mi lepiej. Zdarzały się nawet dni, kiedy uśmiechałam się do swojego odbicia w lustrze. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Pewnego dnia Jolka postanowiła zrobić mi niespodziankę i zarezerwowała tydzień w górskim pensjonacie dla nas obu. Pomyślała, że taki wyjazd pomoże mi oderwać się od codzienności i bardziej optymistycznie spojrzeć na świat. No i zadecydować co dalej, bo ile można żyć wspomnieniami? Wiedziałam, że przychodzi czas, żeby zdecydować się na rozwód lub przynajmniej sądowną separację i oficjalne uregulowanie spraw majątkowych. Drżałam na myśl, że mój mąż może pewnego dnia wrócić jakby nigdy nic do naszego mieszkania i po prostu w nim zamieszkać. Niby potrafiłam już chłodno i z dystansem spojrzeć na sytuację, ale jakoś nie miałam siły, żeby zabrać się za te wszystkie formalności. – No dobrze. W sumie co mi szkodzi? – zapytałam chyba bardziej samą siebie niż Jolkę i uśmiechnęłam się. – W końcu mnie się też coś od życia należy, prawda? – tym razem pytanie było skierowane do Jolki. – Wreszcie... – moja przyjaciółka odetchnęła z ulgą. Już myślałam, że cię nie przekonam – dodała. – A właściwie to dlaczego wpadłaś teraz na pomysł wyjazdu? – zapytałam. W końcu była jesień. To nie jest pora, kiedy ludzie wyjeżdżają na urlop. – Sama nie wiem. Coś mnie tknęło, kiedy przeglądałam gazetę i zobaczyłam ogłoszenie tego pensjonatu. Po prostu wzięłam telefon i zadzwoniłam. Czasem trzeba iść za głosem intuicji – dodała. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Dwa dni później załatwiłam w pracy tydzień wolnego i spakowane w nowe walizki stałyśmy na dworcu czekając na pociąg. Humory nam dopisywały, mimo że jesienna pogoda raczej nie obiecywała zbyt wiele. Po kilku godzinach dojechałyśmy na miejsce i zapytałyśmy na dworcu o nasz pensjonat. Okazało się, że jest oddalony o kilka kilometrów, więc udałyśmy się na postój taksówek. Kierowca, który wiózł nas do hotelu okazał się przemiłym człowiekiem i obiecał pokazać nam następnego dnia okolicę. Nawet dziwiłam się sama sobie, że tak miło i łatwo rozmawia mi się z obcym mężczyzną. Po odejściu męża stałam się bardzo nieufna i zamknięta na innych, zwłaszcza na mężczyzn. – Jolu, powinnam ci podziękować i zaprosić na dobra kawę – mówiłam ostatniego dnia naszego pobytu, który minął zdecydowanie za szybko. Przed odjazdem postanowiłyśmy wybrać się na ostatni spacer po miasteczku. Przechodziłyśmy akurat obok jednego z uzdrowisk, kiedy w parkowej alejce mignęła mi znajoma sylwetka. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Serce zabiło mocniej. – Chyba się przewidziałam – pomyślałam szybko. Ale w głębi duszy czułam, że to nie była pomyłka. – Jola, wracajmy – złapałam przyjaciółkę za rękę. Chyba źle wyglądałam, bo Jolka spojrzała na mnie i od razu zrozumiała, że coś jest nie tak. – Coś się stało? – zapytała. – Wiesz, to chyba niemożliwe, ale wydaje mi się, że widziałam Andrzeja – imię męża jakoś obco zabrzmiało w moich ustach. Chyba nie wymawiałam go od dnia jego wyprowadzki. Zresztą od tamtej pory kontaktował się ze mną dokładnie dwa razy wyłącznie przez telefon. Ale jak można nie rozpoznać kogoś, z kim spędziło się trzydzieści lat życia - myślałam gorzko. – Spójrz tam – pokazałam głową w kierunku ławki po drogiej stronie alejki. Nagle nabrałam jakiejś odwagi żeby stanąć z nim twarzą w twarz i pokazać, że dałam sobie radę. Że poradziłam sobie w życiu bez niego. – Chodźmy tam, muszę się przekonać – pociągnęłam Jolkę za sobą. Miałam rację. To był on. Wyglądał jakoś tak smutno i... zrobiło się go żal. Z początku mnie chyba nie rozpoznał. Podeszłyśmy bliżej. – Andrzej? – zapytałam. Podniósł głowę gwałtownie. – Ela? Ela, to ty? – popatrzył na mnie. – To musi być jakiś znak – dodał szybko. – Skąd wiedziałaś, że tu jestem – zapytał. – Nie wiedziałam. Przyjechałam tu odpocząć. I proszę – przez rok nie spotkaliśmy się w jednym mieście, a teraz spotykamy się na drugim końcu Polski – dodałam chłodno. – Co ty tu robisz? Czyżbyś znów leczył swoje serce? – byłam złośliwa, ale chciałam mu dopiec. Widać moja rana nie zagoiła się jeszcze dobrze. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Przechodzący obok ludzie przystanęli z boku i przysłuchiwali się naszej rozmowie. No i koło mnie wciąż stała Jolka, stając się przymusowym świadkiem naszej pierwszej rozmowy "po latach". – Elu, ja... ja... – Andrzej próbował mi coś powiedzieć. – Ja tyle razy chciałem zadzwonić, porozmawiać, wrócić do ciebie. Tamto – to była pomyłka. Szybko to zrozumiałem, ale nie miałem odwagi przyznać się przed tobą – mój mąż mówił głośno, nie zważając na obecność obcych ludzi ani Jolki. – Czy ty jesteś w stanie mi wybaczyć? Czy możesz chociaż spróbować? – pytał. A ja nie wiedziałam co zrobić. Zdradził mnie i porzucił. Przez ponad rok nie odezwał się ani słowem. A teraz pyta mnie o przebaczenie... Ileż to razy płakałam marząc o takiej chwili. O momencie, kiedy mój mąż wraca do mnie – pomyślałam smutno. Ale to było tak dawno temu. Teraz jestem inną osobą – skarciłam się szybko w myślach za ten sentyment. A jednak ciągle czułam, że to nie jest obcy człowiek. – Nie wiem. To nie jest dobre miejsce na taką rozmowę – powiedziałam oschle, choć starałam się, żeby to nie zabrzmiało zbyt chłodno. – Nie wiem czy mogę ci przebaczyć, ani do ciebie wrócić. Ale możemy porozmawiać. Umówmy się za tydzień. Każde z nas będzie miało czas, żeby przemyśleć wszystko – dodałam. Podróż powrotna upłynęła nam na kolejnym analizowaniu tego wszystkiego, co wydarzyło się w ciągu ostatniego roku. Przyjaciółka nie przekonywała mnie do żadnej decyzji – ani nie namawiała do przyjęcia niewiernego męża, ani też do rozwodu z nim. – Zastanów się nad wszystkimi "za" i "przeciw" i wtedy podejmij decyzję. To spotkanie miało w sobie rzeczywiście coś ze zrządzenia losu – rozważała na głos. W takich sytuacjach człowiek zastanawia się na ile jego życiem rządzi przeznaczenie – dodała w zamyśleniu. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️❤️❤️ Decyzję podjęłam po kilku tygodniach. Pozwoliłam Andrzejowi wrócić do domu. Ale powiedziałam mu też, że choć ciągle jest mi bliski, to musi upłynąć dużo czasu nim odzyska moje zaufanie. Od tamtego spotkania w parkowej alejce minęły trzy lata. Nigdy nie żałowałam swojej decyzji, bo mimo wszystko nigdy nie przestałam kochać męża. Choć takie doświadczenia, jak nasze kładą się cieniem na związek, to myślę, że warto było spróbować. Teraz budujemy nasze małżeństwo od nowa. A z tego wszystkiego, co się stało, zrozumiałam też jak dobrze jest mieć prawdziwych przyjaciół wokół siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przytoczona opowiesc: "Spróbujmy jeszcze raz",,,,,opowiadala Elzbieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Daj mi w prezencie szum kojący, kolor co chwilę inny...łagodne rozkołysanie... Daj mi łopot skrzydeł mewy, jej krzyk , gdy zerwie się do lotu... radosne szybowanie... Daj mi w prezencie piasek złoty, co pieści stopy przy każdym kroku... dalekie wędrowanie... Daj mi spojrzenie w oczy ciemne... spojrzenie głębokie i tylko dla mnie... bez słów rozmawianie... Daj mi to wszystko na chwilę , co minie jak wszystko na świecie... odwieczne przemijanie... Dam Ci za to radosne moje zachwycenie, łagodny dotyk... głębokie westchnienie... Jeanne , 09.2004

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj ANETKO!!! Pisz--opowiadaj,spiewaj i tancz!! Jestes na BIESIADZIE! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ANETKO__________posluchaj ,,,,,,, Tak trudno mi zaufać po raz drugi,,,,,, ❤️❤️❤️ Nie, nie, nie!. Nie mogę mu tego zapomnieć. Tak bardzo mnie zranił. Zawiodłam się na najbliższym mi człowieku. Przestań mnie już przekonywać! – wołałam rozżalona do mojej przyjaciółki – Kamili. – Przynajmniej obiecaj, że się nad tym zastanowisz – nie dawała za wygraną. – Dobrze, pomyślę – powiedziałam na odczepnego. Wszystko zaczęło się banalnie, rok temu Witek oznajmił mi, że się zakochał i odchodzi ode mnie. Byłam tak zaskoczona, że nawet nie protestowałam, nie prosiłam. Uniosłam się ambicją, ale od tej chwili mój stosunek do mężczyzn zmienił się radykalnie. Nowa "miłość" męża skończyła się bardzo szybko. Zaczął dzwonić i błagać o przebaczenie. Moje koleżanki, które były wtajemniczone w całą sytuację, bardzo namawiały mnie na pogodzenie się z mężem. Muszę przyznać, że i przed nimi, i przed mężem grałam twardą kobietę, która świetnie radzi sobie sama. W głębi duszy jednak tęskniłam za mężczyzną, jakim był przed laty Witek... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jedyną pociechą stała się dla mnie Hania, nasza córeczka, która skończyła osiem lat. Wyrosła na śliczną i mądrą dziewczynkę. Nie miałam z nią kłopotów. Tylko kiedy wieczorami siedziałyśmy same w domu, a Hania pytała o tatę, mnie serce pękało z żalu. Starałam się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Czasami wybierałyśmy się z jej koleżankami na rowerach za miasto, czasami do kina. Dziewczynki bardzo lubiły też odwiedzać się w domach i zostawać na noc – taka nowa moda. Nie byłam tym zachwycona, bo nie lubiłam być sama. Którejś soboty Hania sprytnie zaczęła: – Mamo, zaprosiła mnie Justynka, wiesz ta, która przyszła do naszej klasy w tym roku, ona jest taka nieśmiała. Pozwól mi u niej przenocować, bo będzie jej przykro. Ona nie ma mamy i zawsze jest taka smutna... – Oczywiście, że się zgadzam, tylko bądź grzeczna i nie wchodź jej tacie na głowę – odparłam, bo co miałam zrobić? Hania natychmiast zadzwoniła do nowej przyjaciółki, żeby podzielić się z nią tą radosną nowiną. Umówiły się, że przed wieczorem Justynka przyjedzie z tatą po Hanię do nas do domu. Pan Robert zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. – Jestem pani niezmiernie wdzięczny, że zgodziła się pani na tę "imprezę". Justynka jest taka zamknięta w sobie, bardzo się bałem, jak się odnajdzie w nowym otoczeniu, wie pani, jak trudno jest małemu dziecku bez matki... "Bez ojca również". – dodałam w myślach. – Dlatego bardzo się cieszę, że Hania tak serdecznie się nią zajęła. Po ich wyjściu zaczęłam się zastanawiać, jak moje dziecko przeżywa odejście ojca, o czym mi nie mówi... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nocna wizyta udała się znakomicie a dziewczynki od tej pory stały się nierozłączne. Z konieczności moje kontakty z panem Robertem bardzo się zacieśniły, można powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Czasami udawało nam się wyskoczyć na kawę, do kina czy na zakupy. Nawet nie zauważyłam, jak zaczęłam mu się zwierzać ze swoich problemów, rozmawiało nam się bardzo dobrze. Kiedyś gdy przyjechał po córkę, zastał u mnie Kamilę. – Ale facet! – wykrzyknęła po ich wyjściu. – Czy coś jest między wami? – zapytała zaciekawiona. – Rozczaruję cię, wiesz przecież, jaki jest mój stosunek do mężczyzn. Już raz się sparzyłam i wystarczy. – Eee, pewnie jest zajęty i nie zwraca na ciebie uwagi – dorzuciła z przekąsem moja najlepsza przyjaciółka. – Wyobraź sobie, że jest wolny, to wdowiec z dwójką dzieci. Może ty zakręcisz się koło niego, jak długo zamierzasz być panną? – nie pozostawałam jej dłużna. – A wiesz, że muszę o tym pomyśleć – powiedziała rozbawiona. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wreszcie przyszedł ten dzień. W czasie zakupów z Robertem spotkałam Witka. To krótkie spotkanie uświadomiło mi, jak bardzo się oszukiwałam przez te wszystkie miesiące. Mur, który tak dokładnie budowałam, runął w jednej chwili. – Kochasz go nadal – raczej stwierdził, niż spytał Robert, kiedy wróciliśmy z zakupami do domu. – To aż tak rzuca się w oczy? – spytałam z niedowierzaniem. – Tak, ale nie broń się przed uczuciem, tym bardziej, że twój mąż patrzył na ciebie tak samo. Jak ja ci zazdroszczę, ty masz jeszcze szansę, ja już niestety nie. Jego słowa skłoniły mnie do zwierzeń, przyznałam, że tęsknię za mężem, że nie mogę pogodzić się z rolą zdradzonej żony, że jednak nie potrafię wybaczyć zdrady. – Słuchaj, mężczyzna, który definitywnie zrywa z kochanką, wielokrotnie prosi o wybaczenie, chyba naprawdę zrozumiał swój błąd. Daj mu szansę. Pamiętaj też o uczuciach Hani, która potrzebuje was obojga. Kiedy zobaczysz, że się zmienił, a mam pewność, że tak jest, na pewno mu wybaczysz. – Przemyślę to, obiecuję... Całą noc rozmyślałam, co robić i niczego mądrego nie wymyśliłam. Sytuacja zmieniła się po kilku dniach, kiedy zadzwonił Witek. Jak zwykle rozmawialiśmy o Hani, a potem poprosił ją do telefonu.Gadali dość długo, a ja obserwowałam córkę z daleka i widziałam, jak cieszy się każdą chwilą spędzoną z ojcem. Tym razem, kiedy się pożegnali, znów oddała mi słuchawkę. Mąż chyba wyczuł brak rezerwy w moim głosie, bo rozmawiał ze mną serdecznie i to nie tylko na temat Hani. Potem pod pretekstem spraw dotyczących córki umówiliśmy się na mieście. Potem jeszcze raz. I znowu w naszym mieszkaniu. Obydwoje czuliśmy, że coś się między nami zmienia. – Może pozwolisz mi wrócić do domu? – nieśmiało spytał Witek, podczas naszego kolejnego spotkania "poświęconego" Hani i jej dodatkowych lekcji angielskiego. – Dobrze, spróbujmy jeszcze raz – oparłam się swoim czołem o jego czoło, tak jak robiliśmy to na początku naszej znajomości i pogładziłam go po policzku. Trudno mi było wybaczyć, ale w końcu to zrobiłam. Nasze małżeństwo wyszło z ostrego zakrętu, a Witek bardzo się stara. Najbardziej z tej sytuacji cieszy się Hania. Alicja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Własne uczucia oczywiście są ważne, jednak czasem dobrze jest też wejść w skórę osoby, którą się kochało. Zastanowić się co ona czuje. Dzięki temu możemy wiele zrozumieć i w gruncie rzeczy też pomóc samemu sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Recepta na miłość By światło życia w człowieku istniało, I z duszy jego szczęście tryskało. Potrzebna jest miłość z odwzajemnieniem, Gdyż w platonicznej jest tylko marzeniem. Obdarzaj miłością codziennie tego, Od którego oczekujesz tego samego. Po tysiąckroć więcej w twym sercu zagości, Otrzymanej niż danej, przez Ciebie miłości. Jeśli jej szukasz, naucz się dawać. Bez tego nie można tylko dostawać. ......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piekny wiersz!Prawdziwe slowa,,, Dziekuje Ci ANETKO!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie pragnę... Nie pragnę miłości. Której nie ma za dnia. Tylko nocą się budzi. Nie pragnę miłości. Na jeden moment, chwilkę. Przemijającej bez echa. Nie pragnę miłości. Płytkiej, bez głębszych uczuć. Takiej z próżności. Pragnę miłości stałej. Która mi zawsze pozwoli. Mieć w sercu radość. I na zawsze słodko zniewoli Kasia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×