Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kinia2121

JA-MOJ NARZECZONY-oraz MOJ PRZYJACIEL..3 osoby TRUDNY UKLAD

Polecane posty

czesc:) u mni ejuz koniec mojej dlugiejj hoistorii, on ma dziewczyne od niedawna , chyba sie zakochal lub zakochuje.... Bylo ciezko, ale pogodzilam sie z rzeczywistoscia!!napiszcie prosze co u was, tak mi Was brakuje:(( 😭😭 caluje i pozdrawiam!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiniu obiecuje ze zasiąde na dłużej...a le musze pozbierac mysli... ostanio jest ich tysiące... Domyslam się, że nie jest ci łatwo... nie bedziesz o niego walczyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiniu nie martew się dasz rady, a właściwie damy radę obie. mój tez zakochał sie z wzajemnością na maksa. piszemy do siebie tylko i wyłącznie joko przyjaciele bez zadnych podtekstów. Ona ma 16 lat on 24. ja ją widziałam na naszej klasie itp, nie wiem czy ten związek przetrwa, ale ja spokojnie to przeszłam, jest dobrze i chyba wiem że to co jest między nami to naprawde przyjaźń.napiszę więcej jak znajde czas, teraz zajrzałam tylko po to by zobaczyć czy ktos coś napisał i jak zobaczyłam Kiniu co napisałaś to musiałam chociaz kilka słów napisać. wtedy w sobotę byłam na balu ale jego nie było był inny perkusista na to jedno granie bo on miał najważniejszy egzamin ze wszystkich i musiał zakuwać, ale to chyba jakieś przeznaczenie że akurat wtedy go nie było, chyba to dla mojego dobra, a ja fajnie sie bawiłam i nawet przez całą noc o nim nie pomyślałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej... Jestem w stanie zrozumiec co czujecie... jakiś czas temu Młody też zkimś próbował... nie wyszło a chyba naprawde mu zależało...patrząc na to dzisiaj wiem, ze to byłby dla nas jedyny ratunek...a dzis jesteśmy znów po uszy oszołomieni sobą... znów spedzamy ze sobą duzo czasu, robimy szalone rzeczy, zna wiekszość moich mysli, jest przyjacielem, kochankiem ...sama nie wiem kiem jeszcze...znaczy stanowczo za dużo... chyba jeszcze nikt inny nie chciała i wiedział o mnie tyle ile wie on... to pierwsza osoba przy której czuje sie całkiem sobą...uwilbiam kiedy mówi. że chciałby zebym była tylko jego..a ja czasem czuje jakby tak własnie było... Niedługo jego 21 urodziny.... a moje 27 ...wiem o właściwie samobójstwo ....ale tylko przy nim czuje ze zyje... coraz częsciej zdaje sobie sprawe ze to trwa juz prawie dwa lata...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tyncia
Dziewczyny Właściwie nie chce dużo pisać, czytam regularnie...Jest teraz troche lepiej, przez ostatnie miesiące życie jakby obok siebie. Tabletki depresyjne, totalny dół egzystencjalny, zero uśmiechu, odsuwanie się od wszystkich i wszystkiego... Myślę że nigdy gorzej w mojej główce nie działo się w całym moim życiu... Stanie nad przepaścią, nad tptalnym rozdrożem... Dziewczyny ja poniosłam już wiele konsekwencji i "kar" swoich myśli, niepewności, motania się i nasuwa mi się wniosek że wszystko to prowadzi wkońcu do ześwirowania, zwariowania, depresji... Milka dla Twojego dobra, wybierz jednego... Życie z dwoma osobowościami wkońcu źle sie skończy... Czasem było tak ciężko że myslałam że ból ciała spowodowany nerwami rozłoży mnie na ziemie... mam już dość powoli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc kochane!!Ciesze sie bardzo ze napisalyscie... Ja przez ostatani miesiac tez zylam jakby obok, ni emoglam jesc , spac, poczulam jakas ogromna strate..Teraz staram sie na to patrzec inaczej, wiem ze jak oni beda razem szczesliwi, to bedziue jedyny ratunek dla mnie..dl amojej duszy, serca..Bo bardzo sie ostatnio meczylam:(;(Koszmar jakis, nie sadzilam ze az tak to przezyje.Ale dzis wiem, poboli pobol i przejdzie MUSI!! Tynciu Ty tez badz dzioelna..wiem jakie to okropne uczucie stac nad przepascia..i zastananwiac sie skoczyc czy nie?co dalej? Mi bedzie dobrze, o ile ni ebedziemy si epsotykac, nie chce go widziec:(dlatego ze wtedy jest mi bardzo ciezko..bo te jego oczy, usmiech , sposob mowienia, mowienia do mnie, o mnie:(narazie nie widzialam go jakis czas, unikam spotkan, rozmawiamy czasami, piszemy smsy ale takie bardzo normalne. Wiedzialam ze to co czulam nie moze trwac wiecznie..teraz pozostana juz na zawsze pytania, czy dobrze zrobilam, ni eryzykujac, nie walczac..nie probujacz nim byc.Mysle ze jesli jakos mi sie ulozy..mysli akie zgina, a jesli nie, i bede nieszczesliwa to juzz zawsze bede cierpiec:( Powiem Wam ze czuje sie jakbym zaczynala wszystko od poczatku , na nowo!Ale musze!Tez tyle ile zlosliwosci, zlych slow wypowiedzialam w stosunku do narzeczonego, nie widywalismy sie, ja nie chcialam..mialam totalny dol ..jak to mowi Tyncia:( Milka..bardzo dobrze Ci zycze, zebys przezdze wsztytskim Ty byla szczesliwa..Boje sie troszke o Ciebie co bedzie dalej..bo mozliwe ze w pewnym momencie tez staniesz na rozstaju drog!Oby tak nie bylo jednak.Jak si ema skonczyc to bezbolesnie..choc szczerze mowiac sadze ze takie sytuacje nie koncza sie bezbolesnie, conajmniej jedna osoba zawsze cierpi! Anitko a jakie Ty masz odczucia..Tez bylo ciezko na poczatku??Nic nie dzieje sie bez przyczyny.. ja tylko modle sie teraz , ze jak juz odzyskuje ten spokoj..juz wychodze pomalu na prosta, zeby znow si ecos nie stalo, cos takiego, ze znow zaczne byc z Nim, zaczne byc kochanka, i zyc na chwile, dl achwili, nie chce znow cierpiec i przezywac tych rozsterek i miec tych wyrzutow:( Wiecie, zaczynajac tu pisac, nawet ni esadzilam, ze az tak sie wpakuje, tak zaangazuje, takie historyjki znane mi byly tylko z gazet..i zawsze mowilam z duma: Mnie to nigdy nie spotka, jestem twarda..a przezde wszystkkim wierna:( komus z kim jestem... I co??Zycie jest pelne niespodzinaek!!Caluje!piszcie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej... Czytam was ... i doskolane wiem, że z jednej strony wam zazdroszcze tego, że zaczynacie sie odbijać od tego \"dna\", wiem ze to w co sie wplatała każda z nas na dłuższą metę moze przynieść tylko ból...ale nie potrafie tez oderwac się od tej chwili...nie jestem w stanie teraz tego kończyć ... bo ja za bardzo nie czuje, że mam co zaczynać od nowa... Wiem, że to może przynieść te wszystkie konsekwencje o których pisz Tyncia ... juz tego doświadczam...wczoraj np po bardzo długiej przewie kochałam sie w nocy z moim mężem...po wszystkim musiałam wyjśc do łazienki bo poczułam, że zaraz sie rozbecze....a jagorsze jest to,że nie wiem skąd ten płacz...czy przez to ze zdradzam go, czy przez to jak poczułby w tej chwili Młody...nie mam pojecia:( Przykro mi ogromnie z powodu waszego samopoczucia...Tynci słusznie obawiałyśmy się, że ty z nas wszystkich chyba znosisz to najgorzej (czy tam w około ciebie do cholery nie ma nikogo kto mógłby cie z tego wszystkiego wyciągnąć?????)... Kiniu ale czytam, że u ciebie nie o wiele lepiej (czy to znaczy, że próbujesz znów z narzeczonym)... Całuje was...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hey dziewczynki, witam Was serdecznie! zagladam tutaj co kilka godzin ale jakos ostatnio duzo przesaduję na naszajklasie, no i czasem wchodzę na profil laski mojego przyaciela i zastanawiam się co on wniej widzi? czemu toakurat w niej a nie w innej sie zakochał? kiedyś pewnie sam mi powie.Kilka minut temu dostałam od niego smsa, że dopiero teraz ma za sobą ten najgorszy w jego karierze studenckiej egz, ze dziekuje za doping i trzymanie kciuków, odpisałam że też sie cieszę i tyle, ja juz nie naciskam na to żeby pisał częściej, nie piszę z podtekstami, nie oczekuję żeby on napisał tak jak kiedyś, że tęskni, że chciałby się ze mną kochać, że pragnie i ja tez tego nie napiszę. Chcę byc dla niego przyjaciółka i tylko przyjaciółką, niech czas zdecyduje jak dalej ułoży się nam życie, ja nie cierpię z tego powoduże on jest z nią ale to tylko dlatego że my sie nie widujemy, bo mieszkamy na 2 róznych końcach Polski i nie spaliśmy ze soba więć ja może nie wiem co tracę.I jeszcze jednion z tamtadziewczyną tez sie nie widuje bo ona mieszka niedaleko mnie, widział się tylko raz z nią, więc to mnie tak nie boli, co innego by było gdybysmy mieszkali wszyscy w jednym miedcie i ja wiedziałabym że oni cały czs są razem, na pewno by bolało i to mocno. Nie cierpie tez dlatego że brak mi czsu na myslenie , mam moich małych skarów, mam tyle zajęć że czasem nie wiem co mam robić, niedłudo mój mały niunio skończy roczek, bęą urodziny, goście impreza, myślę o torcie dla niego w co go ubrać i czs leci. Poza tym ostatnio całkiem miło spędzam czs z męzem i umnie nie ma takiej opcji żebyśmy nie byli razaem, czy jakieś rozstania i powroty, także ja sobie radzę ale są dni i momenty że myślę o NIm. Kiedys na początku jak pierwszy czy drugi raz weszłam na ten topic pytałam Ciebie Milka czy nie boisz się że kiedyś skończy się ta znajomosć? ja bałam się wtedy, ale teraz wiem ze mimo tego iz on jest z kims zwiazany to nasza przyjaźń będzie trwała. Kiniu nie wiem co ci napisać , wiem ze to boli i to bardzo, spróbuj sięczym zająć , spotykac z kolezankami, tak zebyś nie miała czsu na myslenie i pisz tutaj, wyrzuc z siebie, na pewno jak tutaj się wypiszesz to będzie Ci troszeczka lzej. Kiniu a skąd Ty wiesz że on kogos ma powiedział Ci, wiesz kto to jest, widziałas ja znasz? a może powinnać spróbowac Ty z NIm być skoro lepiej było z NIm jak z narzeczonym,a jesli nie to nie chcesz zeby to było tak jak kiedys, tylko przyjaźń, nie dasz tak rady? moze kiedys troszke ochłoniesz i będzie dobrze, ale teraz myślę że ty za mocno sie zaangażowałaś w ten z woiązek z Kamilem, może podświadomie go kochasz, skoro tak boli? Tynciu Ty chyba najbardziej cierpisz, musisz dac rady, nie masz jakiejś dobrej kolezanki, musisz teraz kogos bliskiego miec , zwierzyc się z tego wszystkiego komus i pisac tutaj częściej i tez szukaj sobie r.óżnych zajęc żeby nie mysleć o NIm. Milka z jednej strony zazdroszczę Ci tych chwil unieśień tych wszystkich doznań, wiem ze to pomaga, dodaje energii i dzieki temu mozna byc szczęśliwszym, ale tez mozna się zgubic, obyś wiedziała gdzie jest ta granica, której nie wolno Ci przekroczyć! pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tyncia
Hej dziewczynki Zróbcie sobie herbatkę, włączcie relaksująca muzyczkę i wtopcie się w lekturę mojego jak to zwykle bywa przydługiego "listu" do Was :) Mam nadzieję że przeczytacie i skomentujecie bo jak nie to więcej nie będe sie tak produkować hihi :) To będzie taka moja spowiedz, zdajecie sobie sprawę że wiecie rzeczy o których nie wie nikt :) Czujcie się wyróżnione hihi :) Zapewne się powtarzam ale ostatni rok (hehe w sumie to już prawie dwa) bardzo bardzo bardzo wiele mnie nauczył. Ciężko mi ten ogrom zebrać w całość by była spójna, czytelna i zrozumiała, ale postaram się... Co do osób bliskich hmm wiece jak to jest, niby ma się ich parę ale w sumie to nie ma nikogo. Zawsze miałam tendencje do wielbienia rozmawiania, dbania o przyjaźnie, starania się, pomagania... Pewnie wiecie jak to jest z przyjaźniami, pewnie wiecie o czym mówię... Już od długiego czasu nie wierzę że kogoś to interesuję, nie chce mi się z nikim gadać na ten temat, bo każdy i tak ma swoje sprawy i tak naprawdę nikt nie jest w stanie mi pomóc. Przez ostatnie mc. była bliska przyjaciółka, na bieżąco wszystko wiedziła, przed wigilią martwiła się już moim stanem, więc dała mi te tabletki depresyjne bym trochę wyluzowała i nie zwariowała... Potem , święta, sylwek, styczeń i tak do dnia dzisiejszego się ani nie widziałyśmy ani jakoś zbytnio nie gadałyśmy. Miałam już sporo takowych sytuacji w życiu i wiadomo że każdy przypadek można by było z każdej strony obadać ale chyba rozumiecie czemu nie chcę i nie lubię się narzucać. Prawdę mówiąc chyba nawet lepiej jak nikomu o tym nie mówię, bo mniej myślę, mniej rozkminiam niepotrzebnie. Ale to już temat zgoła inny... przyjaźnie i "przyjaźnie". Może jestem trochę taką osobą że za dużo wymagam od ludzi i sobie myślę że skoro ja komuś coś daje to ktoś może dać mi to samo.. Tak, tak wiem że tak nie jest :) Wiadomo że są jeszcze inni ludzie, ale i tak nikt mi przecież nie da żadnej recepty, lepiej niech dalej myślą że u mnie już "spokój i luz" :) Przyjaciel... hehe noo powiedzmy że tak go nazywam ze względu na temat topiku :) Nie mamy ze sobą żadnego kontaktu gdzieś od tygodnia, a ja z każdym dniem wracam, do jakiejś stabilności... Czasem sobie myślę że gdyby ktoś chciał bym mu streściła tą moją historię to miałabym problemy. Tyle sie wydarzyło, a ja sama nie wiem kim już jest ten ktoś na kim tak cholera mi zależało... Przez ostatnie miesiące próbowałam z nim jeszcze rozmawiać, szczerze, poważnie... szukać jakby u niego pomocy bo gdzie jak nie u niego !?!?! Ale on nie wiedzieć czemu nie rozumiał moich obaw, strachu... Był jak chorągiewka, jednego dnia bardziej na plus, drugiego wielka łaska. Tak jakby chciał być obok bo go to rajcuje, daje mu jakąś radość ale nic z tym nie umiał zrobić( I to jest kurwa milość, tak mu zajebiście zależało NIE ). On mial kobiete swoją, ja swojego chłopaka i ja nawet w tych rozmowach starałam się być ok, szukać jakiegoś wyjścia... ale on jakos chyba nie powaznie do tego podchodzil, owijal wszystko w bawełne, nie rozumiał co do niego mówię. Czasem już sobie myślałam że szkoda mi tej jego dziewczyny... Nie wiem dziewczyny już o co tu biega, może są po prostu ludzie którzy TAK bardzo się różnia podejściem, światem od naszego że nie da się tego zrozumieć. Ja próbowałam, naprawdę, jest w tym jakiś irracjonalizm, była magia, mistycyzm, chciałam tylko by mnie kochał i COŚ zrobił. Czasem czuję jeszcze marzenia o nim w powietrzu, w takim wiosennym poczuciu, zapachach perfum w autobusie, ale ja nie chce być tu mężczyzną, nie będe i już nie chcę sie podkładać by słyszeć potem taką olewkę. Osttania rozmowa na gg... Nie szło nam coś wkońcu on napisał że niepotrzebnie się odzywał i z tym swoim ironicznym :) napisał że on nie będzie się więcej do mnie odzywał ale jak ja chce to będzie mu miło. Nie chciałam z nim dyskutowac , wiedzialam jak to sie kończy zawsze ze wychodze na damule z zadartym nosem i ze jestem taka i owaka, wszystko moja wina i zanizanie mojej wartosci !! Wiec nie odpisalam i on tez nie pisze, ma opis teraz ze jest na imprezie. Wiec niech sie bawi. Czasem chcialabym pzonac jego mysli, takie prawdziwe glebokie, ale on mi o nich juz nie mowil od dawna a ja tez mialam juz dosc az za nadto podawania mu na talerzyku wszystkich moich mysli, odczuc, bolączek itd BLEEEEE Co do mojego chłopca to narazie jest nieźle, właściwie to nie chcę się nad tym rozwodzić ani o tym pisac. Jest ze mną w tych trudnych dla mnie momentach, pomaga mi bardzo, jest obok. Ze mna naprawde ostatnio bylo zle, kazdym miesniem ciala czulam te nerwy, stres i presje pytan- Co dalej ? Co robic? Co zrobic ?????? Nie jest jeszcze calkiem dobrze ze mna ale staram sie pomalu podnosic, isc do przodu... Nie ejstem taka slaba jak moge czasem to przedstawiac... Nie chce nic zakladac dlugoterminowo, nie wiem co bedzie, jak bedzie ale uswiadamiam sobie ze mam jedno zycie i mam jakies takie tchnienie by isc do przodu, cos zrobic, nie stac w meijscu, wkoncu wszystko zalezy ode mnie... KINIU... Malo piszesz, czasem sie juz gubie i nic z tego nie rozumiem. Czemu nie ma Kamila w Twojej glowce, gdzie narzeczony. Jestes znacznie silniejsza ode mnie wiec dasz rade, jak cos zawsze sluze pomoca :) ANITKA zadroszcze Ci Twoich dzieci, sama czasem juz mysle o swoich jakby to bylo. Tez jestes silna, nie martw sie, jakos to sie wszystko ustabilizuje, trzeba szukac jakis radosci w zyciu codziennym, bedzie dobrze MILKA martwie się o Ciebie, wiesz... Czasem jak piszesz to przypominam sobie siebie gdy moj men nic jeszcze nie wiedział. Boje sie ze nawet jesli mlody by zniknal z Twojego zycia to nie dasz rady sobie, bo jest to juz tak powazne. Proba jednoznacznej odpowiedzi jest TAKKKK meczaca i dobiajaca... I pamietaj ze masz jedno zycie, zrob tak by Ci było dobrze i bys była szczesliwa !!!!!!!!! Nastepnym razem zaczne od odpisania Wam, bo juz padam hehe, buziaki :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej...buziaki dla was wszytkich...za to, że jesteście:) Tynciu czytam od samego rana... co prawda w pracy...ale jest muzyczka i kawa:) Widze, że strasznie walczyłaś z sama sobą, sytuacją... kiedy czytam twoje wpisy, zastanawiam sie nad twoim podejściem do zycia i związku to w głowe zachodze jak mogło do tego wszytskiego dojść...przeciez ty sie nie nadajesz do takich sytuacji.Wydaje mi sie, że dosyć twardo stąpasz po ziemi, że ma dosyć śliście określone zasady postępowania w swoim zyciu, wartości którym starasz sie być wierna...nie dziwie się,że tak ciezko to przechodzisz... ja raczej nie mam tak poukładane w głowie, kiedyś chyba miałam...ale później wiele z nich nie przetrwało zderzenia z rzeczywistością...a moze wcale nie potrfaiłam o nie walczyć i dbać.... chodzi mi o to ze póki co przychodzi mi to wszytko łatwo...wiem, że za łatwo... Wiesz kiedy opowiadasz o swojej \"chorej\" sytuacji z przyjacielem.... przypomina mi sie coś co tak całkiem nie dawno przydarzyło sie w moim zyciu...i wtedy faktycznie jestem w stanie zrozumieć to, że człowiek może trwać w jakiejś toksycznej sytuacji i jeszcze może sie mu wydawac, że to on jest wszystkiemu winny... Jakiś czas temu byłam blisko...bardzo blisko z niesamowitym facetem ....i to pod wieloma względami...charakter, wygląd, zainteresowania...dla mnie ideał... zaczeło sie od przyjażni, wspólnych tematów, wyjazdów... zakreciłam sie całkiem... on tez nie był obojetny.... również była magia, tajemnica.... to trwało własciwie rok.... a najlepsze jest to, że wplątując sie w to wszytko doskonale wiedziałam, że niegdy nie bedzie to możliwe i przyniesie tylko cierpienie...i wiedziałam, że cierpieć bede przede wszytkim ja.... było cudnie...później przeraźlismy sie tym oboje...ja nadal mogłabym w tym trwac..ale ziekuje dzis za to, że to on zachował sie rozsądnie i zaczął powoli mnie od siebie odsuwać...niestety czasm mniej lub bardziej stanowczo... czasem bardziej czasem mniej konsekwentnie.... dla mnie wtedy to właściwie był koniec świata...tez czułam sie poniżam, upokarzam... ale kochałam do krwi...to było jakies pięśc lat temu... miałam 21 lat (wiec nie byłam juz taką totalną smarkulą)...on miał wtedy 27....do dzis mamy kontakt...czasem sie spotykamy... ale był czas ze nie mielismy kontaktu...odsunął mnie od sibie całkiem...ranił starszmnie aleto było konieczne...całkiem niedawno ....bo w zeszłym roku wysłam mi smsa...ze przeprasza, że mnie zawódł i zranił....mimo że jak pisze mielismy zawsze kontakt ze sobą...do tego tematu wrócilismy tylko ten jeden jedyny raz...leczyłam sie z tego jakies 2, 3 lata....i wiem co to fizyczny ból Tynciu o którym piszesz....rozpisałam sie strasznie ale dlatego, że to był epizot który chyba odcisnął duże pietno na moim życiu emocjonalnym...nalezy sie wam jeszcze jeden element tej opowieści....ten który pozwala zrozumiec, że to od poczatku było emocjonelne samobójstwo...on był, jest ....(domyslcie sie prosze bo normalnie prze gardło przejść mi to teraz nie może...ale są na tym forum chyba ze 2 takie tematy, gdzie o taki \"zakazanych sytuacjach i związkach\" kobietki piszą bardzo dużo) ufffff jak przynałam sie wam do tego to teraz juz chyba przyznam do wszytkiego:):):) W kazdem razie Tynciu całe tem moje wypociny miałabyc po to, żebym mogła zczystymsumieniem powiedzieć, że wiem co czujesz... i ze z perspektyw czasu wiem, że jedynie czas i odseparowanie sie od takiej osoby jest w stanie uratowac nas przed nami samymi.... Oczywiscie ni jak ma sie cała ta moja mądrość do sytuacji w którą znów sie wpakowałam... moze jedynie tyle...moze jedynie usprawiedliwia to moje relacje z facetami zawsze były nie takie jak byc powinny...a jedyny całkiem normalny i realny facet mojego zycia to mój mąż... tylko co z tego kiedy wcale nie czuje sie szczęsliwa... Wiem, że nie pomagam sobie... wiem, że znów bedzie płacz....ale ja nie potrafie sobie ztym poradzić...nie potrfaie powiedzieć czego chce a jau na pewno nie potrfie podjąć jakiejś decyzji...zresztą czego ona miałby dotyczyć...przed jakim ja stoje wyborem... byc z mężem i robić takie numer...odejść od męża (co dla mnie póki co jest w ogóle nie do rozważania) i związać się z 21 latkiem???? a moze odejść z prawie trzydziestką na karku i zastanawiac sie co zrobić z własnym zyciem?? Anitko ciesze sie i mysle, że ty z nas wszytskich powinnaś sobie poradzic z tym...zreszta z tego co piszesz jestem spokojna i wiem ,że ty juz tam wiesz co jest najważniejsze, zalezy ci na tym i potrfaisz o to dbać...mysle, że nie tyle uciekasz od własnego zycia co szukasz w nim dreszczyku emocji .... a to rozumiem. Kinu...ty to jestes za to megazakrecona:)...wiem, że tez nie jest ci łatwo... ale mysle ze ty z nas wszytkich powinnaś jak najszybciej podjąć konkretną decyzję...walczyć o niego albo odpuścić...podobnie jak Tyncia nie do konca znów potrafie wyczytać co teraz dzieje sie z twoim narzeczonym????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ooo kurcze:) jestem do dupci w szybkim pisaniu:) a jeszcze cały czas mam ambicje nie patrzeć na klawiaturę:)...no i pięknie mi to wychodzi:) wybaczcie te wszystkie literówy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam forumowiczki, Nie wiem czy mogę się wtrącić do rozmowy, ale ja jestem w podobnej sytuacji co wy tylko, że u mnie to ja jestem tym trzecim:( Trwa to już jakiś czas, ona jest już zaręczona....i jak tu postąpic, skoro zależy bardzo....odrzucić mnie nie chce, ja z niej zrezygnować też nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
veryconfused :) pewnie, że możesz ...był tu już kiedys ktoś w twojej sytuacji (nick - FACET) ...tylko znikł nam gdzieś po drodze....przejzyj topić ....no i zostań:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po przeczytaniu większości postów nasuwa mi się jedno pytanie do was dziewczyny: dlaczego nie możecie wybrac jednego, dlaczego mimo tego że jesteście z kimś dajecie jeszcze nadzieję komuś innemu. czy to jest na zasadzie, że boicie się stracic to co macie kosztem zaryzykowania, i spróbowania czegoś co pociąga was tylko co jakis czas. czy może ten drugi jest uzupełnieniem tego pierwszego. Czy w ogóle dopszczacie możliwość rozstania się z waszymi aktualnymi partnerami i związaniu się z tym "trzecim"?? Co was trzyma przy aktualnych partnerach, że nie chcecie tego stracić?? W moim przypadku wiele razy rozmawialismy o tym, że jeśli nie wie co ma wybrać, wystarczy jedno słowo i znikam z jej życia. Ale do tej pory nie uslyszałem tego i jakoś się nie zanosi żebym usłyszał. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tyncia
Czesc :))) Wiosna idzie, a ja znowu jestem przeziębiona... Bleeee MILKO dziękuje za szczegółowe odpisanie. Sama widzisz ile ludzie, kobiety doświadczają przez tych faciorów...Widzisz ten Twój dawny przyjaciel zachowywał się rozsądnie ( Ciekawe czy jest homosesualistą czy księdzem? hehe bo już sama nie wiem, zawsze te forum o księżach mi miga :) ) I tak sobie myślę że widzisz... są mężczyźni którzy robią coś dla naszego, Twojego dobra !! Ja wątpie by ten mój "przyjaciel" postępował tak z jakiejś szlachetności wobec mnie :) Cóż ja w życiu najbardziej cenie sobie rozmowę, więc ludzi którzy potrafią ze mna pogadać szczerze i otwarcie bardzo sobie cenię... Tak byłoby prościej. Usiąść pić winko, palić fajki i porozmaiwać jak dorośli. Ileż ludzi tego nie potrafi, masakra, ich strata... Widzisz Milka jak nas rzeźbią te doświadczenia. Masz rację ze separacja jest tu dobrym rozwiązaniem, choć szczerze przyznam iż wydaję mi się że zaczęłam się podświadomie przyzwyczajać się do jego braku keidy jeszcze był "niedaleko" dlatego znoszę to jakoś nawet ok ( na dzień dzisiejszy, oby się nie odzywał, nie psiał ). Milka może spróbuj odnaleźć szczęście z mężem. Kiedyś w rozmowach w toku jakaś pani psycholog powiedziała pewnej kobiecie że z takoej sytuacji ciężko wybrnąć, bo tu masz 1 życie to drugie, dopiero rozmowa z mężem na temat tego iż czujesz jakieś braki może coś zmienić, bo dasz mu okazje do wykazania się... Choć rozumiem że może tego nie chcesz... Pomyśl o sobie :* VERYCONFUSED witaj serdecznie, jak sam widzisz każda z nas jest tu inna. Jeśli chodzi o mnie to sam rozumiesz. Mnóstwo lat z moim chłopakiem, który jest kochany i jakoś ciężko mi sobie wyobraźić moje życie bez niego. Ja bym zaryzykowała , ja chciałam tego, czułam to, ale ( nie wiem jaki jestes Ty, jej chłop i ona ) ten mój "przyjaciel" nie był wart tego by dla niego zmieniać swoje życie. Myśle że gdybym zaryzykowala płakałabym w poduszke. Jeśli chodzi o to uzupelnienie jak to nazwales, to owszem u mnie i jeden i drugi roznia sie charakterami, spojrzeniem na swiat, srodowiskami, odpowiedzialnoscia, ale tu nie o to chodzi... Nie wiem jak ejst u Ciebie, ale ja oczekwiałabym od Ciebie byś przyszedł, przytulił, złapał za ręke i mówił o tym co czujesz, o pomocy, wsparciu i ze razem sobie dacie radę, że pomożesz jej przez to przejść itd. Za malo tu faktów by napisać coś więcej. Może ona robi sobie furtke awaryjna z Ciebie? A może się boi? A może może może... U Was też dziś tak szaro-buro? Pozdro :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam moje kochane dziewczynki, a także \"nowego\"mężczyzne na naszym topicu:) Tynciu..przeczytałam bardzo dokladnie co napisalas..Bardzo dobrze Cię rozumiem, ja uważam , że najlepszyym rozwizaniem w tej sytuacji jest odizolowanie sie od niego, od kogos tak toksycznego dla Ciebie. Ja pomału wychodzę na prostą jeśli chodzi o uczucia do Kamila.Ale nie wiem co bedzie jutro pojutrze , za mesiac, wiem jak cholerna mam salbosc do niego, wiem co sie ze mna dzieje gdy on jest w poblizu, jak na mnie dziala.Pisalam wam juz o tym , ale to jest az nie mzoliwe, bo ja jestesmy razem, dziala taka chemia niesamowita, ze ja ma nogi jak z waty, jest mi niesamowicie goraco mimo ze np.w pom9eszczeniu jest zimno, mam rumience, i czuje sie pijana, normalnie tak jakbym cos wypila, kreci mi sie w glowie itp.Niesamowite to jest , z nikim tak nie mailam nigdy..Jest ten magnetyzm, pociaganie, magiaa..ale nie wiem jakby to wygladalo w zderzeniu z rzeczywistoscia, w normalnym zyciu, gdzie doszlyby problemy, nasze wspolne problemy..Staram sie bardzoo unikac Kamila, on nalegal juz pare razy na spotkanie, ale ja sie boje, boje sie cierpienia, tego wewnetrznego bolu.Wczoraj znow mialam chwile zalamania, jechalam do pracy a w radiu leciala piosenka,\"nasza\"piosenka przy ktorej lezelismy przytulenie, calowalismy sie, kochalismy, piosenka ktora tyle dla nas znaczy, tyle wspomnien z nia zwiazanych..:( i po policzku poplynely mi łzy, tak poprostu, wbrew mnie.Jestem naprwde twarda kobietka, wiele przeszlam juz zawirowan w moim zyciu, a tym razem wymieklam totalnie.za kazdym razem, gdy On wychodzil lub ja od niego, czulam pustke, nieraz plakalam.Ostatni miesiac byl dl mnie koszmarem, wszystko sie popsulo, byly dni, ze nie chcialo wstac mi sie z lozka, zjesc sniadanie, zrobic obiad.Meczylo mnie to, bylam wiecznie smutna, przygnebiona, myslalam caly czas:dlaczego ja?dlaczego ja nie moge byc szczesliwa?dlaczego zawsze los zabiera mi osoby ktore kocham , na ktorych mi zalezy, dlaczego trafiam na nieodpowiednie osoby? dzis juz wiem, pewnie mam tu taka swoja misje, pewnie nie bede nigdy juz szczesliwa, bo zawszw sie wsz psuje, ale zycie jest krotkie.Jakos trzeba je przezyc, jest mi ogolnie zle, zastanawiam sie nawet nad wizyta u psychologa/Bo o ile wtedy nie jadlam nic, jakies ost 3 tyg, tak teraz obzeram sie slodyczami, choc wccale nie mam na nie ochoty.Widze ze cos zlego stalo sie ze mna, z moja psychika.przeroslo mnnie to.Sama nie wiem kiedy az tak bardzo.Zgubilam sie i nie umiem wyjsc z syt, odbic sie od dna.Boje sie ze przez to, ze z Kamilem zawszee cos mnie laczyo ja juz nigd nie stworze nomalnego zwiazu, zasez beda mysli, czy dobrze zrobilabym ni eryzykujac i co by bylo gdyby.!oropne to jest:( Tynciu a jak to jest z twoim chlopakiem teraz?widujecie sie, jestescie razem, co on wie a czego nie wie? Ja jak probuje odbudowa zwiazek z moim narezconym, przez jakis czas jest super, a potem znow zle, znow robi cos ze czuje sie zawiedziona, oszukana, zraniona.Jedno jes pewne, wiem ze juz ngdy nie zaufam zadnemu facetowi, nikogo ni epokocham, mam juz tak znisczone uczucia, sposob myslenia, ze tego nie da sie odbudowac:( Anitko ciesze sie, ze masz te dwa male skarby, ze z mezem uklada sie;) to jest bardzo wazne!Ja tak bardzo chcialabym zeby ktos teraz dal mi poczucie ezieczenstwa, przytulil, wspieral,amm tyle klopotow i tak naprawde jestem sama..zle mi z tym😭Tak bardzo potrzebuje kogos..takiego kto bedzie ze mna codziennie, ze mna i przy mnie:( ale wiem ze to nierealne. Milka ciesze sie ze teraz jestes szczesliwa, w takiej sytuacji jaka jest, ale troszeczke sie boje o ciebie:( Oby to wszystko skonczylo sie dla Ciebie tak bys ty nie cierpiala.zawsze w takich sytuacjach ktos cierpi, ale zycze Ci z calego serduszka bys to nie byla Ty! Veryconfused-w odpowiedzi na Twoj post, a wiec np. w moim przypadku mysle ze przyjaciel w pewnych momentach byl za malo stanowczy, gdyby zawalczyl, pokazal ze napr mu zalezy, kto wie co by bylo.Ja nie zaryzykowaalm bo balm sie stracic obu, a teraz jestem nieszczesliwa.A jak jest w twoim przypadku, jakie uczucia was łacza, co mówi twoja przyjaciółka o przyszlosci??Buziaczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiniu, gdzie jesteś? napisz coś, odezwij się?! Milka chyba dobrze mnie rozumiesz i dobrze to ujełaś \"mysle, że nie tyle uciekasz od własnego zycia co szukasz w nim dreszczyku emocji .... \" , bo tak jest ja nie mam zamiaru zmieniac swojego zycia ani z niego rezygnowac a jedynie je od czasu do czasu urozmaicić. veryconfused miło nam ze jakiś facet do nas w koncu zawitał. Odpowiedź na swoje pytaniea na pewno znajdziesz czytając topic od samego początku, gdyz kazda z nas jest inna i kazda z nas jest w innej sytuacji. Miłej lektury. Tynciu, Milka pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Panie i dziękuję za miłe przyjęcie:) Przeczytałem, przyznam że nie wszystkie, jesteście bardzo \"płodne\":) jeśli chodzi o pisanie, i przyznam, że wy nie traktowałyście tych \"chłopców\" jak przyjaciół. Oni byli kimś więcej dla was. Facetami, o których myślałyście więcej niż o waszych partnerach. Czy zdarzyło wam się myśleć, o swoich facetach w towarzystwie waszych \"przyjaciół\"?? W drugą stronę napwno tak. Moja historia zaczęła się jakiś czas temu. Pewnego dnia zobaczyłem JA na jakiś zajęciach. Siedziała w znacznej odległości ode mie, ale w taki sposób że widziałem jej twarz. Od razu pomyślałem że coś trzeba będzie z tym zrobić. Za jakiś czas, był kolejny zjazd. Tym razem zorganizowałem wyjście do klubu i zapytałem czy nie chciałaby pójść z nami. Zgodziła się. Poszliśmy, bawiliśmy się, odprowadziłem ją do hotelu. Ale od tej pory jej osoba nie dawała mi spokoju. Postanowiłem zadziałać odważniej i wysłałem jej kwiaty aby okazać jakie zrobiła namnie wrażenie. W między czasie ona zadzwoniła do mnie, tak porozmawiać, co mnie bardzo zaskoczyło. W rozmowie zaproponowałem jej wspólne wyjście. Odmówiła z jakiś powodów. Po skończonej rozmowie dostalem esa - Mam kogoś. POwiem szczerze że byłem na to przygotowany, ale coż kto nie ryzykuje ten nie ma. Odpisałem że szkoda by było aby taka piękna kobieta była sama, a że te kwiaty co jej wysłałem to i tak się jej należą.:) Po tym jak tak napisałem, zadzwoniła do mnie w celu wyjaśnienia tego, odwołania kuriera etc a nasza rozmowa trwała jakieś 4h:) Kiedy otrzymała kwiaty była bardzo wdzięczna. Umówiliśmy się na kawę jako \"przyjaciele\". Zaczęliśmy się częsciej spotykać, rozmawiać ze sobą wysyłać esy. Po jednej z imprez, trochę na bani, wyznałem co do niej czuję i wiem w jakiej jestem sytuacj ale tak długo jak tylko mi pozwoli będę o nią zabiegał. Że żadne przyjacielskie stosunki nie wchodzą w rachubę więc jeśli nie chce żebym to czynił, wystarczy jedno słowo a usunę się i zapomne o niej. Niestety nie powiedziała mi tego:( Od tamtej pory wiedziała na czym stoi, jakie są moje zamiary wobec niej, w jakiej ona się znalazła sytuacj, a jednak nie chciała tego skończyć na starcie. Pewnego dnia mieliśmy \"mały kryzys\". Spotkaliśmy się, a ona zaczęła naszą rozmowę od tego co jej chłopak coś tam... Od samego początku jak tylko słyszałem jego imie szlag mnie trafiał, bo wiedziałem że jak się pożegnamy to wraca do niego, śpi z nim etc. Zauważyła to że coś jest ze mną nie tak, a ja powtarzałem że wszystko jest ok. Następnego dnia wyznałem o co mi chodziło, i że musimy na poważnie porozmawiać. Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy dość długo i postanowiliśmy nie spotykać się przez pewnien czas. Jakoś to wytrzymałem. myślałem że zapomniała o mnie i żyje swoim życiem ale tak nie było. Kiedy znowu się spotkaliśmy, wspólne zajęcia, jeszcze nikt w życiu tak na mnie na patrzył. Po zajęciach poszliśmy do klubu, później ją odprowadziłem, doszło między nami do czegoś..... POwiedziała mi wtedy że jeszcze nigdy w życiu za nikim tak nie tęskniła..... Wtedy uświadomiłem sobie że coś dla niej znacze, że nie jestem już tylko \"przyjacielem\" ale kimś więcej. W kolejnych spotkaniach powracałem do pytania jak to będzie z nami, czy jest w stanie zaryzykować i porzucic narzeczonego . Czy to co jest miedzy nami jest tylko chwilowe, czy przerodzi się w coś głębszego. Powiedziała że na razie nie wie. jedno co zrobiła to odsunęła datę ślubu (sic!). Jutro znowu się spotykamy. Kolejna szansa na spędzenie cudownych chwil w jej towarzystwie. Ale czy będzie happy-end, who knows:( later

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tyncia
Hej KINIUU rozumiem Cię. Ja przez ostatnie mc byłam kompletną rozsypką. Cały czas zastanawiam się nad psychologiem, póki co sobie radzę, ale nie wykluczam tego... Miałam momenty totalnej rozsypki, delikatnie mówiąc... Nigdy nie myslałam że jestem w stanie aż tak poczuć że nie ma się na nic siły, odsuwając się od ludzi, od rzeczywistosci, keidy sie czuję ze wieczorne położenie głowy na poduszkę jest jak wybawienie... Sen to ukojenie, a potem kolejna walka by udawać że jest dobrze... Kiniu ja kolejny raz nie wiem czemu nie chcesz z nim być. Pisałaś kiedyś że nie chcesz o tym pisać, ale ciężko mi to zrozumieć, nie wiem o co chodzi... Jeśli czujesz się tak wspaniale... Nie pisz że nie mozesz być szczesliwa... Mozesz i bedziesz !! Jesteś młoda, wszystko w Twoich rękach. A Twoja misja napewno nie jest bycie na ziemi nieszczesliwą...!!! Wierz mi że jakbyś teraz spotkala kogos cudownego to po czasie zapomnailabys, wiec nie wmawiaj sobie ze on jest jakims bożkiem, bo nie jest !! Czemu z nim nie ejstes? Moze nie był wart... Przysiegam Ci ze tez myslalam jeszcze 2 tyg temu ze nie zapomne, ze nigdy, gdy lezalam dniami na lozku bęczać nie ruszając sie jak psychiczna, a dzis wydaje mi się ze juz patrze mniej emocjonalnie na jego zdjecia, na to co pisal... Kiniu co do mojego mężczyzny, widujemy się prawie kazdego dnia, jest fajnie na tyle ile mzoe byc po latach. On mnie bardzo wspiera, pomaga, jest kochany. Wlasnie w lutym mija rok kiedy moj chłopak mysli ze zakonczylam to juz na amen. Wiec od roku nic nie wie... On chce mojego szczescia. A zmienilo sie to Kiniu ze te nasze klotnie, moje depresje, moje czepianie się i nasze zle chwile powoduja to ze wiemy ze mzoe nam sie nie udac, dlatego szukam u niego pomocy , wsparcia.On takze jest czasem zmeczony, ale mu zalezy . Wole cos naprawiac bedac swiadomo tego iz obydwoje zdajemy sobie sprawe z porazki jaka mzoemy poniesc. Takze prowadzimy normalny zwiazek,rozmawiamy, myslac pomalu o naszej przyszlosci, ale na dzien dzisiejszy nei chce niczego zakladac! Kiniu , my się bardzo czesto klocimy, tez on mnie wkurza wieloma rzeczami i nie jest rewelacyjnie. Ale zycie to nie rewelacje i wieczne usmiechy. Moze pogadaj z narzeczonym...? Napewno zaufasz jakiemus mezczyznie ktory na to zasluzy i wierz mi ze serduszko da sie poskaldac w jedną piekna uczuciowa, mocno bijącą calosc... VERYCONFUSED widzisz tak to już jest w tym życiu... Pewnie że Ci "przyjaciele" byli kimś więcej. Na usprawiedliwienie mam to że z mojej strony było to szczere i prawdziwe :) Napewno myślałam o swoim chłopaku w obecności przyjaciela, wszak takowe spotkania to nie była słodycz czy sielanka, ale życie, dorosłe życie w którym trzeba dokonywać wyborów !! Wszak wiadomo nie zawsze, czasem myślało się tylko o tym jak jest wspaniale, cudownie i jaka będe przy nim szczęśliwa... Cóż bardzo mnie poruszyło to co napisałeś, to takie romantyczne, wzniosłe i opisane w takiej fajnej przystępnej formie :) Musze przyznać że czuję sie takie fajne dreszcze czytając Twoja historie. Przypominają mi się choćby spojrzenia moje i przyjaciela, jak to my na siebie patrzyliśmy, aż czułam że cała promienieje, że to takie wesołe szczęściwe widzieć jak na mnie patrzy :) Powiedz mi ile macie lat, ile to trwa? Czy ona narzekała że jej się nie układa, zwierzała się ze swojego związku? Ile trwa jej związek? Mówiła Ci coś jeszcze co może być znaczące w sprawie :) ? Cóż narazie widzę że fajny z Ciebie konkretny facet hehe, pozdro :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, TYnCIA, jestesmy w tym samym wieku. Dawno przestalismy juz byc nastolatkami, wiec nie mozna tego nazwac chwilowym zauroczeniem:) Trwa to nie dlugo, ale rozwija sie naprawde szybko. Zanim sie pojawilem, wielokrotnie jacys goscie probowali do niej sie zalecac lecz zawsze dawala sobie z tym rade. Odkad ja sie pojawilem jej cale zycie zosalo wywrocone do gory nogami. Przedtem z jej facetem jakos sie ukladalo, raz lepiej, raz gorzej ale jakies tam plany mieli. On sie jej oswiadczyl po kilku latach zwiazku, on przyjele oswiadczyny. Poznala mnie i zaczelo sie psuc w jej zwiazku. Juz nie jest tak pewna czy chce za niego wyjsc. Jakby z nim nie mieszkala to prawdopodobnie byloby jej latwiej. Rozmawiamy duzo o tym. Staram sie ja wspierac i zapewniac ze naprawde chce z nia byc, ale ostateczna decyzje musi ona podjac. Z drugiej strony zdaje sobie sprawe w jakiej sytuacji ja postawilem ale zalezy mi na niej i jej na mnie tez .......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
łoj pogublismy sie całkiem... piszcie, piszcie...ja sie nie mam czym chwalic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... ANITKO SPÓŹNIONE ZYCZONKA DLA tOWJEGO SYNKA...TO WAŻNY DZIEŃ:) ...mało pisze bo ostanio mam słaby dostęp do neta... ale pewnie i z innych powodów...z Młodym widuje sie jeszcze częściej niz to było kiedyś...co chwile znajdujemy jakieś wytłumaczenie i zaszywamy sie razem... nawet nie pytajcie jak ja to rozbie..bosama nie wiem....widzimy sie co 2,3 dni i wtedy własciwe cały świat przestaje isnieć.. a kiedy przychodzi moment rostania coraz ciężej to znosimy... znów mam wrazenie ze kolejny raz coraz blizej do moment w którym ktoś tej sytauacji nie wytrzyma... jestesmyz sobą najszcześliwsi.... i ranimy sie tym najmocniej na swiecie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam kochane:)u mnie znow byly momenty uniesienie, zapomnienia, spedzilismy ze soba jeden cudowny weekend,,,bylo naprawde wspaniele, juz bylam gotowa zostawc wszystko!!!!!i byc z kamilem.Tamta dziewczyna okazala sie ni ewypalem, to chyba bylo chwilowe zauroczenie.I wiecei co po tych cudownych chwilach..przestalismy si e widywac, stweirdzilismy, ze musimy sprobowac byc tylko przyjaciolmi, ze juz nic wiecej nie bedzie miedzy nami..nie powiem, ze tego chcialam, bo nIE!ale.... w takich sytuacjach mysli sie podwojnie.Powiem wam, ze teraz zyje z tym juz jakies 2 tyg, gadamy przez tel, smsy, skype, jakis mail, ale jak zwykle czysto kolezensko...jakos oswajam sie z ta mysla, staram sie odciac od rzeczywistosci..Pamietam co przezywalam jak sie dowiedzialam o tej dziewczynie...koszmar byl, nie moglam spac jesc:((( meczylam si baaardzo, a nikt nie mogl mi pomoc, bo nie wiedzial o co chodzi.Mysle ze Kmaila zmeczyla tez sytuacja z moim narzeczonym, ze tak jestesmy razem, nie jestesmyy...;/ no nic, mysle, ze to juz koniec..tylko naprawde latwiej mi bedzie jk go nie bede spotykac, widywac, ja juz nie chce byc jego tylko przyjacolka, jesczez nie! Co do Walentynek to spedzilam je znarzeczonym, kolacja, spacer, rozmowy, bylo ok, ale bez uniesien ANITKO-buziaki baaardzo spoznione ale szczerze dla Konradka!!!napisz wiecej co tam u Cebie, masz jeszcze kontakt z przyjacielem?? Milka- napisz Kochana jak to u ciebie, czemu tak si epozmienialo, maz sie nie domysla??A sypiasz jeszcze z zmezem?? Caluje Was mocno!!Prezpraszam, ze tak dlugo ne pisalam, ale nie bylo mnie jkais czas w domu, i mialam troszke problemow rodzinnych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hey, Kiniu fajnie że sie odezwałaś, konrad ma juz za sobą roczek, ale akurat był mocno chory, miał zapalenie krtani i tak na smutno trochę przeszedł swój roczek, a teraz Oliwier jest chory, ostatnio byłam mocno zmęczona tym wszystkim, na nic czasu. teraz mam chwilę więc piszę. Kontakt z przyjacielem mam i myslę ze bede miała jeszcze długo bo to przyjaźń i chyba tylko przyjażń.Ostatnio obiecałam sobie że do niego nie będę pisala i tak tez dotrzymałam słowa. odezwał się pierwszy, trochę się zdziwiłam bo myślałam że prędko nie napisze. pisalismy do siebie smsy przez ten cały tydzien i to on zawsze pierwszy. to czysto kolezeńskie smsy bez podtekstow, ale my lubimy ze soba pisać. Mój przyjaciel jest na maksa zakochany w tej 16 latce, spotykaja się co 2 tyg, pisza dzwonia itp, ale mi to tak jakoś nie przeszkadza, pogodziłam się z tym że i tak i tak kiedys z kims się zwiaze nastałe, a ja przeciez mam meza i dzieci i swoje własne życie i nie zmienie tego juz.Więc jest chyba ok. Nie ukrywam jednak że chciałabym się z nim zobaczyć pogadac tak na żywo a nie tylko smsy, ale pewnie nie prędko a moze wcale. on teraz ma swój własny swiat w którym jest ONa i ON i niech tak będzie. A jeżeli między nami to co jest to prawdziwa przyjaźń to prztetrwa mimo wszystko, więc zostawiam losowi ciąg dalszy naszej znajomości i zyje swoim własnym zyciem. a w małżeństwie układa nam się całkiem dobrze, owszem moglo by byc więcej uniesień i romantycznych chwil, ale moze jeszcze kiedys będą. Kiniu, nie wiem co ci napisać właściwie to nie wiem czy dobrze Cię zrozumiałam? piszeszo końcu romansu z przyjacielem czy w og.óle o końcu znajomości? i dlaczego nie chcecie spr.óbowac być razem skoro z narzeczonym nie jest Ci tak dobrze jak z Kamilem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej.... co u was :) bo u mnie bez zmian... szaleńswto a z drugiej strony proza życia codziennego....w której coraz trudniej trwac kiedy wiem, jak mogłby byc... bo jzu wiem, ze nawet na poczatku miedzy mną a mężem nie było czegos takiego co łaczy mnie z młodym.... Prosze nie pytajcie juz o to.... mój mąż naprawde niczego sie nie domysla:(... kompletnie niczego....czy z nim sypiam...nie własciwie nie...za to z młodym bardzo czesto... znamy sie już bardzo dobrze pod tymwzgledem....czasem ma wraznie ze znam mnie tak bardzo...jak ani w czesci niegdy nie starał sie poznać mój mąż.... NIgdy jeszcze o to nie spytała....ale doskonale wiem ze za kazdym razem przechodzi mu przez mysl pytanie czy byłabym w stanie cokolwiek z tym wszytkim zrobic....a ja wiem ze nie miałabym chyba na to odwagi.... patrze w jego oczy i czuje jakby było dkoładnie moim odbiciem...taka druga połówką...z którego to okreslenia zawsze sie smiałam.... buziaki...trzymajcie sie..pusto bez was....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Kochana! co u mnie??ogólnie pusto, smutno i jakos nie tak:( z Kamilem koniec, koniec naszego szalonego romansu, od jakiegos czasu nie mamy juz wogole kontaktu, nawet nie piszemy smsow, nie dzwonimy..nic.Widocznie tak mialo byc, najwidoczniej nie byl on ta moja druga polowka.Staram sie juz tego nie rozwazac, bo wtedy zle sie czuje.Przezylam fatalny okres, ale wracamm na ziemie:( N a narzeczonym bardzo sie zawiodlam, tez praktycznie malo rozmawiamy, nie mam w nim oparcia, przyjeciela, nikogo:(ogólnie zrobilo sie bardzo smutno:( a ja chyba jestem najbardziej samotna i nieszczesliwa teraz.Chcialam miec wszystko, nie mam nic.Wiedzialam ze taki bedzie the end tej historii.Ostatnio wogole sie nie usmiecham, zyje z dnia na dzien, moje zycie stracilo jakiekolwiek kolory:( Milka to co piszesz brzmi pieknie, ale az sie boje pomyslec co bedzie dalej??moze lepiej i nad tym nie dumac;/.. bo z tego co widze zalezy Ci na młodym dosc mocno i jemu na Tobie napewno tez. Anitko a cio u Ciebie??I Tynciu?? caluje Was!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×