Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lonely_flower

Jak poderwać dużo starszego faceta???

Polecane posty

Gość BBRRRRRRRRR
Jak poderwać dużo starszego faceta??? więc odp jest taka prosta należy kupić mu laskę wówczas kiedy będzie miał oparcie to się poderwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Również
Cały czas mówię : postawcie wszystko na jedną kartę, zmuście go, żeby się z wami spotkał w jakimś neutralnym miejscu. Pogadacie i albo się rozkręci albo nie. Ja tak zrobiłam. Też miałam 20 lat a on był moim instruktorem, który lat miał 40. Nie patrzył na mnie jak na kobietę ale dobrze się z nim dogadywałam. Skończyłam kurs i tak długo męczyłam go o tą kawę, że w końcu się zgodził. Poznaliśmy się lepiej jako ludzie a potem samo poszło. Zamiast wziąć sprawy w swoje ręce to wolicie zadawać pytanie "jak mam go poderwać" tysiąc razy na forum. A ja cały czas odpowiadam to samo : zacznijcie działać. Najwyżej się nie uda ale przynajmniej będziecie miały satysfakcje, że próbowałyście. Ja tak zrobiłam i teraz mam świetnego faceta. Tak, czasem robiłam z siebie idiotkę ale nie żałuję. Zamknięta najpierw upewnij się, że twój wykładowca nie ma kobiety. Dorotella bulwersuję się, ponieważ nie wyobrażam sobie jak można umawiać się z kolesiem z forum, od którego aż bije desperacka potrzeba seksu z głupią młódką. I sorry, ale nie wierzę, że UlaZozula spotkała się z nim "dla jaj"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Również, tak naprawdę, to tylko Ula wie, dlaczego się z nim spotkała. Nie oceniajmy więc jej, bo jej nei znamy. Może dziewczyna rzeczywiście myślała, że facet jest w porządku i myślała, że coś z tego będzie, może szukała przygody, a może po prostu chciała zobaczyć, co to za facet, który "urządza konwersacje" ;P Zamknieta w sobie, tak już dawno pisałaś o tym swoim, że myślałam, że tamto to już przeszłość i że pojawił się ktoś nowy:) Ale jeśli to ten sam facet, to naprawdę gratuluję cierpliwości:) Bo ja już dawno bym sobie odpuściła. Ale widzę, że to jednak trwa i trwa:) Cóż Ci doradzić? Hmmm, myślę, że podobnie jak Również. A więc działaj. Jeśli nie wiesz, czy kogoś ma, to spytaj wprost. Jeśli nie ma, to masz drogę wolną. Zaproś na kawę, na spacer, wymyśl jakikolwiek pretekst. Ponoć najtrudniejszy jest ten pierwszy krok, a potem powinno pójść jak z płatka:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Również
Zamknięta słuchaj mnie i Dorotelli, zapytaj wprost czy ma kogoś, przecież to nie musi od razu znaczyć, że chcesz się na niego rzucić. Przecież rozmawiając z ludźmi pytamy o takie rzeczy. Czas w końcu pójść naprzód bo będziesz tak do końca studiów wzdychać i potem będziesz się zastanawiać "co by było gdyby?" siedząc za biurkiem w nudnej korporacji daleko od niego. Jeśli on nie ma i nie będzie miał z tobą żadnych zajęć to nic nie stoi na przeszkodzie. Sama też zastanawiałam się czy to wypada się tak narzucać, że on przecież nie robi żadnych kroków by mnie "uwieść", że myśli o mnie jak o głupiej małolacie. To idiotyczne ale czasem popłakiwałam w poduszkę i czułam ucisk w środku myśląc jakby to było leżeć teraz z nim, tym idealnym. A potem przestałam się nad sobą użalać i zrobiłam wszystko żeby go poznać na stopie koleżeńskiej. Płacze i wyobrażenia romantycznych chwil odeszły, bo zobaczyłam, że on jest CZŁOWIEKIEM takim jak wszyscy. Jego obraz jako idealnego faceta też gdzieś się rozpłynął. Jesteśmy teraz dwojgiem ludzi, którym jest ze sobą dobrze i nawet nie przyszłoby mi do głowy kiedyś, że mogę z nim rozmawiać o tym o czym rozmawiamy teraz, bez skrępowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, ja też się dziwię mojej cierpliwości, ale to jest trochę inaczej niż u Was, bo ja go widuję przynajmniej raz w tygodniu, nieraz częściej. I kiedy ja się zorientuję, że jest - to za nim latam :D A nieraz On mnie gdzieś przyuważy i skrada się za mną. Nawet gdybym chciała zapomnieć o nim, to i tak nie mogę, bo ciągle się gdzieś kręci, przecież jest w pracy no nie? Wy jak z kimś zerwiecie, to gość znika z Waszego życia, a tu jest inaczej. Miałam do Niego różne pytania, różne sprawy, prosiłam Go o pomoc i nigdy mi dotąd nie odmówił, ale gdybym zaprosiła Go na kawę? Zbieram się na to już od pół roku, przecież wiecie :) I rozumiem, że należy pójść na całość, zrobić ten pierwszy krok, przecież raz się żyje i wóz albo przewóz. Ale z drugiej strony pojawia się ta ostrożniejsza część logiki - ale jeśli powie "NIE", stracisz nawet tę namiastkę, którą dane jest Ci się cieszyć. I tak w kółko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz, moje studia będą trwały i trwały, jestem dobra w tym co robię i choć mam te 21 lat to myślę, że zostanę na uczelni, bo już się gdzieś zahaczyłam, jeśli można to tak ująć, sprawa jest dość poważna. Niemniej muszę coś z tym zrobić, bo nawet jeśli zostanę i sama będę wykładać, nie mogę całę życie do Niego wzdychać... Wiem, że to idiotyczna sytuacja, ale gdyby On mnie ignorował, nawet na uczelni, widząc mnie uciekał wzrokiem, był szorstki i oziębły - czyli taki jak wobec WSZYSTKICH, dosłownie... Ale On traktuje mnie zupełnie, całkowicie inaczej, przecież już Wam mówiłam, tak jakby miał do mnie jakąś słabość, która pojawiła się w Nim już na samym początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zamknięta, a co studiujesz? Ja też myślę, aby wróćić na uczelnię, ale teraz to już chyba za późno, bo ja już dawno po studiach jestem:P A wracając do tematu to super, że myślisz o pozostaniu na uczelni. Wykładając, nie będziesz dla niego studentką, a koleżanką z pracy, więc może wtedy jego opór zniknie. A on wie, jakie masz plany? Bo jeśli nie, to dobry pretekst, by się z nim spotkać. Pójdź na konsultacje, powiedz mu o swoich planach, zapytaj, czy może Ci coś podpowiedzieć w tej kwestii itp. A nuż złapie haczyk:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, tego nie powiem :) Po prostu studiuję :) On wie o moich planach, dużo o mnie wie, cały ubiegły rok przyłaziłam do Niego na konsultacje, aż się wreszcie zorientował, że te problemy to tylko pretekst. To było zabawne, bo jak się już zorientował, to od problemu zaczynała się dyskusja i tak nam czas mijał, że nieraz i 2 godziny u Niego siedziałam. Oczywiście On doskonale wiedział, że mam w tym czasie zajęcia na których powinnam być, a i ja sama próbowałam delikatnie sygnalizować, że muszę już iść, ale to kompletnie ignorował. To jest z Nim tak, że "będziesz mogła pójść dopiero wtedy, kiedy już powiem wszystko co mam do powiedzenia i sam będę musiał załatwić jakąś sprawę" :D Tak jak już mówiłam, kręcę się wokół Niego, a kiedy przestanę bo się na przykład obrażę, On poczeka, poczeka, a kiedy się znudzi, sam mnie zaczepi. To właśnie taka dziwna relacja zależności, mojego szacunku i Jego do mnie sympatii - sympatii, która mnie dziwi, bo zwykle zachowuje się całkowicie inaczej. I On zaczął, a ja tak krok do kroku... Się zauroczyłam. I też Go idealizuję, i też się w sobie duszę. Także jeśli chodzi o konsultacje, to już to przerobiłam, z byle powodu do Niego przychodziłam, a On zawsze poważnie mi odpowiadał :D No i oczywiście szybko, jakiś miesiąc odkąd zaczęłam do Niego przychodzić, zaczał robić takie jakby przesłuchania na temat mój, mojej historii, mojej rodziny. Zagajał parę razy o chłopaka, ale nic nie mówiłam, co mam Mu powiedzieć: "Jestem sama, czekam na Ciebie"? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Również
Ja bym poszła na całość, jeśli powie "nie" to jego sympatii nie stracisz a będziesz wiedziała, że jeśli na uczelni będziesz chciała zostać to masz kogoś kto cię lubi i wspiera ze względu na twój umysł i szacunek do zainteresowań. I będziesz mogła pójść dalej swoją drogą. Jeśli powie "tak" masz szanse na romans, ale jakoś mam dziwne przeczucie, że na więcej niż romans nie masz co liczyć. Jeśli wdasz się w taki krótkotrwały romans zostaniesz ze złamanym sercem i niemożnością pozostania na tej uczelni dłużej niż do końca studiów. Jeśli nic nie zrobisz to będziesz żyła złudzeniami, nie zauważysz innych chłopców, całe swoje życie podporządkujesz pracy naukowej w nadziei, że przy którymś z badań będziesz pracować tylko z nim, zostaniecie do późna w laboratorium, on spojrzy na ciebie i powie, że choć siedzicie tu od kilkunastu godzin i pewnie jesteś zmęczona to i tak nadal wyglądasz pięknie i utoniecie w miłosnym uścisku. Najrozsądniej byłoby unikać długotrwałych spotkań z nim i zająć się sobą, wyskoczyć z przyjaciółmi, umówić się na randkę. Samo przejdzie, serio, wiem co mówię. Pan instruktor również był dla mnie szalenie miły, komplementował mnie, ucinaliśmy sobie po jazdach długie pogawędki o życiu prywatnym, poglądach, był dla mnie zupełnie inny niż dla wszystkich dookoła. Widywałam go, bo szkoła, w której uczył znajduje się niedaleko mnie. Po wielu próbach skłonienia go do jakiegoś kroku w końcu odpuściłam i przeszło, oczywiście nie od razu. Ale w końcu przeszło. Jeśli nie chcesz odpuścić to zaproś go na kawę pod byle jakim pretekstem. Może poza uczelnią będziesz odważniejsza i bardziej pewna siebie i zaczniesz odpowiadać na jego pytania o twoje życie osobiste jak kobieta a nie studentka. Nie mogę pozbyć się uczucia, że lepiej będzie gdy on ostudzi twoje płonące serduszko, żebyś mogła skupić się na sobie i tym co dla ciebie najlepsze, byś wyszła cało z tego zauroczenia bez ran. Takie związki nigdy nie są do końca udane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żona_wykładowcy
Witam Was wszystkie, trafiłam na ten temat zupełnie przypadkiem, bo nigdy nie interesowali mnie starsi mężczyźni. Po prostu kliknęłam nie w ten link, który chciałam... Ale skoro już tutaj jestem, to opowiem Wam swoją historię, która może będzie pocieszeniem dla Zagubionej... 5 lat temu byłam na ostatnim roku studiów. Pewnego dnia na zastepstwo zamiast wykładowcy przyszedł On - wysoki postawny blondyn o niebieskich oczach. Od razu Amor strzelił w moje serce. Jak się okazało, był to doktorant, który został zatrudniony u nas na uczelni na stanowisku asystenta. Od tego czasu zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. Myślałam tylko o nim, nie mogłam się skupić na pracy magisterskiej, mimo że go w ogóle nie znałam, myślałam tylko o tym, aby go poznać bliżej, a nie miałam odwagi wybrać się do niego pod byle pretekstem na konsultacje. Oczywiście widywałam go na uczelni, ale tak jak mówię, nie miałam odwagi, aby zagadać... W końcu nadszedł dzień obrony, a tym samym koniec studiów. Byłam zła na siebie, że nie zrobiłam nic, aby go zdobyć. Postanowiłam zapomnieć, że kiedykolwiek stanął on na mojej drodze i w tym celu założyłam konto na portalu randkowym ilove (już nieistniejącym). Pewnego dnia napisał do mnie chłopak o nicku Samotny_w_wielkim_mieście. Miał niezbyt dobre zdjęcie profilowe, bo miał na nim ubraną czapeczkę z daszkiem, a przez to padał cień na jego oczy, dodatkowo zdjęcie było wykonane w ciemnym pomieszczeniu, więc nie wiedziałam, jak ten ktoś wygląda. Zainteresowała mnie jednak wiadomość,jaką dla mnie zostawił: "Witaj. Czy wiesz, że już kiedyś stanęłaś na mojej drodze?" Byłam bardzo zdziwiona, bo mimo szczerych chęci, nie mogłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek mieliśmy okazję się poznać. "Ściemniasz" - odpisałam. Jeszcze tego samego dnia odpisał, że jeśli chcę się przekonać, że nie ściemnia, to mam przyjść następnego dnia o 15:00 na rynek pod pomnik. Z jednej strony byłam przestraszona, bo nie zamieniłam z nim ani jednego słowa, a już chciał się spotkać, z drugiej strony jednak byłam bardzo ciekawa, kim jest ten Samotny z ilove. Ciekawość wygrała i następnego dnia pojawiłam się na rynku pod pomnikiem. Nogi się pode mną ugięły, gdy pojawił się On - mój wykładowca! Byłam w ciężkim szoku i nie mogłam wydusić z siebie nawet słowa. Wyjaśnił mi, że gdy tylko mnie zobaczył wtedy na zajęciach, bardzo chciał mnie poznać, ale wiedział, że znajomość studentki i wykładowcy nie jest mile widziana na uczelniach. Że gdy przestałam pojawiać się na uczelni, postanowił poszukac sobie kogoś i założył konto na ilove. No i pewnego dnia natknął się na mój profil. Wtedy przegadaliśmy razem całe popołudnie i cały wieczór, umówiliśmy się na randkę następnego dnia... Od tego wydarzenia minęło już 5 lat, od półtora roku jesteśmy po ślubie, mamy cudownego synka Kubusia. Mój mąż został na uczelni, na której się poznaliśmy, zrobił doktorat. Nieraz mi opowiada o tym, jak studentki próbują go poderwać... Tak więc widzisz, Zagubiona, życie pisze czasem najbardziej nieoczekiwane scenariusze, więc mam nadzieję, że i do Ciebie się szczęście uśmiechnie i w najbardziej nieoczekiwanym momencie okaże się, że Twój wykładowca chce z Tobą być. Będę z całej siły trzymać za to kciuki, a także za Was wszystkie :) Pozdrawiam ciepło. Beata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żona_wykładowcy
PS. Pisząz "Zagubiona" miałam oczywiście na myśli Zamkniętą w sobie. Za pomyłkę przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, dziękuję za odpowiedzi, tylko co do tego przelotnego romansu, przed którym ostrzega Również... Słuchaj, ja też o tym nieraz myślałam i powiem Ci szczerze, że nie podoba mi się ten pomysł, bo jak świadczyłby o mnie samej? Co prawda wszyscy ludzie są w gruncie rzeczy tacy sami, ale myślę, że mam jakąś tam moralność, godność i honor, byłoby to dla mnie upokorzeniem... W miejszym lub większym tego słowa znaczeniu. Jednak z drugiej strony, to czy gdyby chodziło mu tylko no wiecie, o seks, to czy nie zabrałby się do sprawy znacznie szybciej? Nie bawił się w tak DŁUGIE podchody? Trochę Go już znam i zdążyłam się zorientować, że jest człowiekiem, który nie bawi się w owijanie w bawełnę i zwykle chce szybko uporać się ze wszystkimi problemami, po prostu nie jest typem cierpliwego człowieka, któremu by się chciało bawić, jeśli na rzeczy jest tylko skok w bok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Również
Historia żony wykładowcy jak z książki ^^ ale takie rzeczy dzieją się baaaaaaaaaaaardzo rzadko więc Zamknięta nie bierz tego zbyt do siebie. Faceci są różni, nigdy nie wiesz co się kryje w głowie drugiej osoby. Nie chciałam cię urazić twierdząc, że ty chcesz go przelecieć ;p bo dobrze wiem, że nawet jak kobieta mówi "to tylko seks" to znaczy ze to nie tylko seks. Chciałam tylko powiedzieć, że to, iż go trochę znasz nie znaczy, że jest tym za kogo go bierzesz. Szczerze mówiąc nie wiem czy można podchodzić poważnie do związków gdzie jest duża różnica wieku. Wiem, że tutaj kilka osób wypisywało, że jest super i tak dalej ale naprawdę nie do końca to jest prawda. Doświadczenie życiowe robi swoje, człowiek w wieku 40 lat nie jest już tak emocjonalnie nastawiony do świata, miłości, podchodzi do wszystkiego z dystansem. Młoda kobieta natomiast jest naiwna. Może tego nie okazywać ale w głębi duszy jest i każdy brak zainteresowania ze strony partnera odbija się na niej. Faktycznie może być tak, że twój wykładowca nie chce robić żadnych kroków bo kariera. Ale z drugiej strony czekać do końca studiów? Wszystko się może zmienić. Może bądź jakoś po środku : utrzymuj z wykładowcą bardzo dobry kontakt do końca studiów ale nie zamykaj się na innych facetów, a nóż spadnie na ciebie jak grom z jasnego nieba wielka miłość do świetnego faceta w mniej więcej twoim wieku czego serdecznie ci życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej :) Nie, nie uraziłaś mnie, no coś Ty! Ja tylko napisałam, jaki osobiście mam do tego wszystkiego stosunek. Szczerze mówiąc, to jestem typem osoby, która jest właśnie tak naiwna, nieśmiała, czasami wręcz dziecinna, wydaje mi się, że to go we mnie zainteresowało, tak jakby traktował mnie jak odskocznię od ciężkiego, monotnnego, poważnego świata dorosłych. Widzisz, im dalej w las, tym więcej drzew i sama się już w tym wszystkim gubię, jak zawsze zresztą. Tak, historia żony_wykładowcy jest bardzo sztampowa, ale co z tego? Niektórzy mają w życiu łatwiej, nalezy się z tego cieszyć :) Ja szczerze wątpię, by moje życie w przyszłości było pełne jednorożców, króliczków i tęczowych kotków. No niestety, wiatr w oczy ;) Trzeba być przede wszystkim realistką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Również
Naszła mnie szalona myśl! Może powinnyśmy zrobić jakiś zlot i burzę mózgów? Zamknięta możesz zdradzić w jakim mieście studiujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Również
Kurde ja Katowice, to daleko trochę ale może w Krakowie dałoby się spotkać ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Również, pomysł jest świetny, tylko ja z Polski baaardzo centralnej jestem :P i jak na razie nie widzę szans, aby gdziekolwiek dalej się udać:( Ale fakt, też o tym myślałam, by coś takiego zorganizować;) Co do historii żony wykładowcy, to rzeczywiście, wydaje być się bardzo naciągana, bo ja po prostu nie wierzę w takie szczęście. Ale kto wie, może rzeczywiście taka sytuacja miała miejsce... A co do tych starszych facetów, to ja się z nich wyleczyłam po tym starszym, z którym się spotykałam tuż po rozstaniu z moim eks (pisałam o tym duuuużo wcześniej). Facet, mimo że "tylko" 15 lat starszy, wiecznie zmęczony, wiecznie narzekał, wiecznie mu było źle. Mało romantyczny i w ogóle oczy to chyba w tyłku wcześniej mialam. No ale też prawda jest taka, że nie wszyscy są tacy sami, aczkolwiek ja wolę jednak już nie aż o tyle starszych facetów:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hahaha, Dorotella, to niezły musiał być :P Ten, w którym się bujam też jest taki marudny, że aż mi czasem ręce opadają :D Ale lubię to, jest całkiem inny niż ja. Dobrze, że już się nauczyłam rozpoznawać kiedy ma podły humor, bo z jego twarzy niemal niczego się nie da wyczytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zamknięta w sobie, tylko wiesz, jak jeszcze byłam w związku to był zupełnie inny... A jak zaczęłiśmy się spotykać, to wyszło szydło z worka... Pytanie tylko, czy wcześniej była to tylko gra z jego strony, czy może większość facetów tak już ma, że nagle przestają się strac, bo myślą że jak kobieta jest już ich to nie muszą o nią zabiegać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 20l
Hej dziewczyny ta historia żony jest jak z bajki ,aż się rozmarzyłam ... Niestety muszę przyznać ,że mam doła jak wielki kanion :(. Nie wiem co mam myśleć o instruktorze bo raz mi pisze o tej kawie i o wspólnym spędzaniu czasu wolnego ,a później długo nie odpisuje. I nie potrafię go rozgryźć czy jest po prostu miły czy naprawdę mu się podobam. Napisałam mu w końcu co z tym spotkaniem i nie odpisuje ;(. Dziewczyny poradźcie coś. Zrobiłam tak jak pisałyście zrobiłam krok i co teraz ta niepewność mnie wykańcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
20l, proponuję, abyś zrobiła takie coś: jak Ci znowu napisze o tej kawie, to napisz mu np. "Ok, to za godz, tam a tam?" Nie będzie miał czasu aby się wykręcić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 20l
Dorotella hmm... tylko nie wiem czy mi w ogóle jeszcze odpisze bo czekam na jego odp i czekam ,a wydaje mi się ,ze jakby mu zależało to by już dawno odpisał. Kurcze najgorsze jest to ,ze sobie go wyidealizowałam i za bardzo się wkręciłam. A ta niepewność mnie męczy. nie wiem czy mu się podobam czy tak pisał bo jest miły ,ale zaś po co by mi pisał o tej kawie itp. Nie ukrywam ,że należę do niecierpliwych kobiet i bardzo ulegających emocjom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×