Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Klaudia 81

////////////Kto wrócił do POLSKI z UK i załuje? ///////////////////////

Polecane posty

Gość Klaudia 81
Ja nie mowie tu u Warszawie. I nigdy nie mowilam. pochodze z mniejszego miasta. Jak bylam w warszawie to tez widzialam ze ludzie kase maja, bo i ładnie byli ubrani i kupowali duzo drogich rzeczy. Ale nie kazdy jest z Warszawy. Np w takich wioskach 40 km od mojego miasta to naprawde jest bieda, ludzie chodza w starych butach , starych kurtkach wiatrówkach i z torbami za 15 zł z bazaru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewa .
No cóż, ja jestem z Warszawy, w niej się urodziłam, wychowałam i wykształciłam, i cała moja rodzina z Warszawy pochodzi. Znam Warszawę nie tylko ze Złotych Tarasów i pozwolę sobie powiedzieć tak: Warszawa jest pełna następujących ludzi: 1) młodzi "gniewni", wschodzące rekinki biznesu, zatrudnieni w wielkich korporacjach, dobrze zarabiający, którym wydaje się, że tak będzie zawsze. Ci szastają kasą na lewo prawą. Myślą, ze zawsze będą młodzi, piękni i bogaci, a nawet bogatsi, bo skoro zaczęli karierę w PWC, E&Y, D&T, czy jakimś lepszym banku, to przed nimi już tylko świetliste schody prosto do gabinetu prezesa.... Ci się budzą często z ręką w nocniku po jakichś 4-5 latach, przemieleni dokładnie przez swoją korporację, wypruci z energii, często uzależnieni od narkotyków/alkoholu lub innych używek, nie potrzebni dłużej, zwalniani.... zostają bez oszczędności.... zaczynają od zera, o le znajdą w sobie dość siły. Mądrzejsi tę kasę długo i namiętnie odkładają, aż uciułają na mieszkanko. 2) wschodzące gwiazdy showbiznesu. Nowe twarze z tabloidów, ci, którym się powiodło na jakimś castingu, aktualnie cała Polska śledzi ich losy w jakimś marnym serialu, tudzież innym show, gwiazdy które błyszczą intensywnie, lecz krótko. Jeśli dziś nie zainwestują mądrze, za parę lat nikt nie będzie o nich pamiętał, ani oni nie będą pamiętać, ze mieli kiedys niezłe dochody i ubierali się w Złotych Tarasach.... czasy mamy niestety okrutne. 3) Napływowi, z gatunku: tata pół gospodarki sprzedał, żeby wysłać córkę na studia "we Warszawie". Ewentualnie dziewczyna zdolna sama z siebie i dobre studia państwowe kończy dorabiając nocą w barze, czy innym klubie. Po studiach trzeba się utrzymać w wielkim mieście, skoro się już go zasmakowało, bo na wieś polską ( wszyscy wiemy ) nie ma już po co wracać. Wtedy wynajmują mieszkanie we cztery ( a nawet więcej ), co oznacza, że ich koszty przetrwania maleją na tyle, że każdą stać conajmniej na jeden dobry ciuch w miesiącu i jeszcze rodzicom można coś podesłać, a i z wizytą wpaść, zaszpanować nowymi kozaczkami z "Baty". 4) znikomy procent bogatych od urodzenia. ( bo tatuś ma kancelarię, albo jest posłem, albo ma prywatną klinikę itp ) i młody jedzie na tej kasie tak długo, jak sie da. 5) i jeszcze mniejszy procent tych, co mieli pomysł, otworzyli własną działalność, dorobili się i jeszcze ( !!! ) ich konkurencja nie spaliła. Chcę tu podkreślić, że ja nikogo z tych ludzi nie potępiam, nie osądzam. Piszę tylko kim oni są... bo ich wielu znam :( Tacy ludzie zawsze byli, są i będą, ich widzimy w tych luksusowych sklepach i restauracjach, gdzie kawa kosztuje bajońskie sumy. Oni przysłaniają nam szarą rzeczywistość, która kryje się za kurtyną wstydu - ludzi, którym nie starcza od pierwszego do pierwszego, których nie stac na bilet miesięczny, którzy unikają tych miejsc pełnych blichtru. Ich nie widzimy. Ale to nie znaczy, że ich nie ma. Spójrzcie na największe metropolie świata. To właśnie tam przepych i bogactwo miesza się z największą biedą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klaudia 81
To prawda , szarych ludzi nikt nie widzi. Kazdy patrzy na bogatych. A zreszta biedni wlasciwie nie wychodza ze swoich "dziur". Przykladem jestem np ja. My z mezem nei mamy za co kupowac. Zadko estesmy w kinie, pubie, na dyskotece . Co najwyzej w supermarkecie ale tylko po żarcie. Na ciuchy nei starcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krakowianka w Londynie
Ja wracam juz za trzy miesiace i z niecierpliwoscia licze juz czas do chwili gdy opuszcze Anglie na zawsze:) Zanim tu przyjechalam strasznie idealizowalam ten kraj. Myslalam, ze jest tu podobnie jak w Niemczech- czysto, pieknie, kolorowo, miedzynarodowo, sluzba zdrowia na wyzszym niz u nas poziomie itd. TYmczasem okazalo sie, ze pod wieloma wzgledami jest gorzej niz w Polsce. Sluzba zdrowia jest w dramatycznym dole (do lekarzy muusze latac do Polski), Londyn jest brudny i obskurny (oczywiscie poza reprezentacyjnymi budowlami w Centrum czy Canary Wharf i zabytkami). Domy sa brzydkie, nawet w tych lepszych i drozszych pojawiaja sie prooblemy z wilgocia a stad juz krok do pojawienia sie grzyba. Do tego wszytskiego dochodzi jeszcze paskudna pogoda. Gdy pojawilam sie w Londynie mialam duzo szczescia, szybko znalazlam dobra prace w zawodzie. Nawet dnia nie przepracowalam w sklepie czy barze. Poczatkowo bylam zachwycona; dobra praca, dobra placa, nowi znajomi, sklepy(notabene wiekszosc z nich mamy juz w Polsce chcociaz ceny korzystniejsze sa tu zwazywszy jeszcze na poziom zarobkow w UK). Po kilku miesiacach moj entuzjazm opadl. To samo bylo z moim mezem. Przepracowanie i brak slonca nieomal doprowadzilo nas do depresji. Zaczelismy sie zastanawiac jak mialoby wygladac nasze zycie w UK. Oboje bylismy zgodni, ze nie zdecydowalismy sie na kupno jednego z angielskich domow- sa obrzydliwe i splacac je trzeba latami. W Polsce kazdy z nas ma swoje mieszkanie wiec jest to dobra baza. Dlatego zdecydowalismy sie nie meczyc sie dluzej i wracac. Ja przekonalam sie, ze Londyn poza centrum przypomina bardziej miasto 3-ego swiata niz europejska metropolie. Nasze mieszkanie jest ladne, dzielnica tez ale co z tego gdy wieczorem wszedzie walaja sie smieci a z wilgoscia nie da sie poradzic za zadne skarby. Poza tym slysze co chwile jakies koszmarne historie o problemach z pluskawmi czy myszami, ktore ponoc sa londyska plaga. Bylam zszokowana bo o pluskwach myslalam dotad niemal jak o stworach mitycznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KrakowiankaPiszeszNieNaTEMAT
topik ma inny temat czyli kto wrocił do Polski z UK i tego załuje ty jeszcze jestes w UK i nie wrocilas do Polski i nawet nie wiesz czy bedziesz tego zalowac czy nie wiec po co sie wypowiadasz ?? w innych regionach Anglii np. na poludniu tu gdzie ja jestem jest lepsza pogoda i nie ma takiej wilgoci a i zarobki wcale nie sa duzo mniejsze jak w Londynie a ty piszesz w taki sposob jakby w calym UK bylo tak jak w Londynie ja osobiscie nigdy nie chcialabym mieszkac w takim miescie jak Londyn- owszem wpasc czasem pozwiedzac mozna ale nie mieszkac i zyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krakowianka w Londynie
Nie jestem jedyna osoba na tym topiku, ktora jeszcze nie wrocila. Wczesniej wypowiadalo sie kilka osob, ktore nie chca wracac lub sie nad powrotem zastanawiaja. Jestem przygotowana na trudny poczatek, jesli bedzie zle nie musze zostac w Polsce - na pewno jednak nie wroce juz do UK-to nie jedyny kraj w UE. Nie znosze Anglii i nigdy nie bede zalowac wyjazdu z tego kraju bo bardzo zle sie tu czuje. Do Londynu przyjechalam glownie by podwyzszyc swoje kwalifikacje, nie zastanawialam sie czy chce tu zostac na stale. Uwazam, ze doswiadczenie w dobrej londynskiej firmie bedzie lepiej postrzegane niz np. papiery z Brighton. Biorac pod uwage konkurencje na polskim rynku kazdy szczegol jest istotny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewa .
Krakowianko, a ja myślę sobie tak: każdy z nas jest inny i ma inne potrzeby. osobiście mam znajomych mieszkających od lat w Australii i sa oni zachwyceni tym krajem, cudowną pogodą, gorącym Słońcem, drzewami bananowymi w ogródku i zielonymi świętami Bożego narodzenia. Mnie zaś to nie zachwyca. Nieustający upał, duża ilość domów bez klimatyzacji, konieczność sprawdzania co jest w kapciach zanim się je założy oraz 6-cio cm długości karaluchy. Jak dla mnie to nie jest raj :) A jednak wielu ludziom się tam podoba. Podobnie z każdym innym miejscem na ziemi. Po prostu Anglia nie jest dla Ciebie. A dla mnie tak. Ja kocham mgłę, deszcz, angielską architekturę, angielskie miasteczka i wsie. W Londynie byłam krótko - faktycznie syf i smród, ale w Paryżu jest gorzej ( jeśli to kogoś pociesza ). Pluskwy nie sa tak wszechobecne jak piszesz, chyba że kupiłaś/wynajęłaś mieszkanie w rzeczywiście syficznej dzielnicy. Jedni się tu duszą i odliczają dni do powrotu, inni tu rozkwitają i odnajdują swoje miejsce na ziemi. BTW, mając dwa mieszkania w Polsce mogłabyś je sprzedać i za te sumę kupić już ładny duży, suchy i bez pluskiew dom pod Londynem :) Ale skoro nie lubisz Anglii to nie namawiam. Uważam, że każdy powinien być tam, gdzie czuje się szczęśliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krakowianka w Londynie
Ewa, Pluskiew na szczescie jeszcze nie mialam. Po prostu czytam o tym ciagle w polskich gazetach, znajoma z pracy opowiadala mi o swoim problemie z tym paskudzctwem kilka lat temu. Panicznie boje sie wszelkich tego typu owadow.Poza tym czytalam tez o tym, ze w angielskich szkolach jest empidemia wszawicy-o dzialaniu higienistek by jakos to zatrzymac podobno nie ma mowy . Nie mam dzieci i osobiscie mnie to nie dotyczy ale to brzmi jakbysmy zyli w dziczy a nie cywilizowanym kraju. W Anglii podoba mi sie kilka rzeczy. Przede wszystkim wielokulturowosc, tolerancja dla innosci. Prawa kobiet i wszelkich mniejszosci traktowane sa tu powaznie a nie jak abstrakcja czy fanaberia. To bardzo mi odpowiada i chcialaby zeby kiedys tak bylo rowniez w Polsce. Mnie osobiscie cieszy to, ze ludzi nie obchodzi to czy ktos ma 15 kolczykow i wytatuowane cialo. Szczerze mowiac wieksze obawy niz ludzie wytatuowani wzbudzaja we mnie tzw. "polskie karki", lysi z lancuchem na szyi i morderczym wzrokiem nieskazonym zadna glebsza mysla. Takich zawsze omijam szerokim lukiem czy to w Polsce czy w UK. Zyc tu jednak nie moge i nie potrafie. W Europie moglabym mieszkac w Niemczech, Austrii lub Hiszpanii. Tam bardzo mi sie podoba.Jesli wiec powrot do Polski mnie rozczaruje moze przeniose sie, do ktoregos z tych miejsc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewa .
Krakowianko, być może, że i w Anglii jest wszawica. Ale muszę ze zgrozą powiedzieć, ze jest również w Polsce. Zanim poszłam z małą do przedszkola ( w Polsce ) poszłam najpierw sama i wywiedziałam się jak sprawa wygląda. Okazało się, że jest wszawica jak cholera. Z tego powodu mała cały rok przesiedziała z dziadkami ( mieliśmy w naszej miejscowości tylko 1 przedszkole ). Na wiosnę tego roku pytałam ponownie o wszawicę i okazało się, ze już nie ma, ale zeszły rok był podobno tragiczny. W całym przedszkolu musieli zrobić generalny remont, ze zrywaniem wykładzin i tapet włącznie - tak się to cholerstwo rozpanoszyło. Ja zaś jestem przekonana, że nie rozpanoszyło się w jeden rok, tylko pewnie w mniejszym lub większym stopniu było już wcześniej. Tu też najpierw poszłam sama i obejrzałam sobie dyskretnie dzieciaki. Czy sa czyste, jak z włosami, jak wyglądają toalety itd. Na razie wszystko wygląda dobrze, mała po dwóch dniach, czy w zasadzie trzech jest zadowolona, ja również, więc zobaczymy jak będzie. Co do Niemiec. Byłam tam wielokrotnie, ale wyłącznie turystycznie, więc w sumie nic nie mogę powiedzieć na interesujący nas temat. Natomiast chciałabym przytoczyć inny fakt. Kilka lat temu rozmawiałam na forum kynologicznym o psach i wiele osób z rozrzewnieniem wypowiadało się, że szkoda, że w Polsce nie jest tak super jak w Niemczech - czysto, schludnie, posprzątane po pieskach, pachnąco wręcz na ulicach. I wtedy na tym forum odezwały się 2 dziewczyny. Jedna od kilku lat mieszkająca w Berlinie, a druga równie długo w Monachium. Nie znam zbyt dobrze obu tych miast, ale byłam zszokowana tym, co one pisały. Jak to czyste i schludne Niemcy są tam gdzie turyści, a wystarczy odejść parę ulic dalej, żeby wdepnąć w psią kupę zostawioną centralnie na środku chodnika. Jakiś czas później miałam okazję zweryfikować te "rewelacje" spotkawszy po latach koleżankę, która w dzieciństwie wyjechała do Berlina. Zwierząt nie posiada, więc wyczulona jest na takie "niespodzianki" chodnikowe. Niestety, potwierdziła, że niemiecka czystość jest mocno przereklamowana. Szkoda, wielka szkoda. Bo mój obraz Niemiec to bawarskie wioski z pocztówek. :( Oczywiście nie można generalizować, ale powiem szczerze, że po tym wszystkim co sama na własne oczy widziałam na świecie mogę z ręką na sercu powiedzieć: Polska ma nieuzasadnione ( !!!! ) kompleksy na punkcie czystości. Jest u nas o wiele czyściej niż innych stolicach ( i nie tylko ) Europy. No, ale czystość to tylko jeden aspekt życia, a Ty masz na pewno znacznie więcej pod uwagą myśląc o przeprowadzce. Ja nie mogłabym mieszkać w wielu krajach na stałe z różnych powodód ( a to język, a to służba zdrowia, a to mafia, a to konflikt religijny, a to klimat ), ale miło byłoby mieć wille tu i tam, nie? :D No, to dobrej nocki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to nie moje miejsce
Wróciłam do Polski na chwilę (kilka miesięcy) , zmusiła mnie do tego sytuacja rodzinna i już wiem, nie wrócę w najbliższym czasie na stałe. Za kilka dni lecę do domu, do Anglii. Moim zdaniem w Pl nic się nie zmieniło przez ostatnie cztery lata...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewa .
Może krótko będzie tak: mój dom jest tam gdzie ja :) To nie fizyczny budynek, czy adres sprawia, że jesteśmy gdzieś szczęśliwi. Może kiedyś wrócę do Polski. Ale dopiero wtedy, jak z niej wyjedzie pewnych 460-ciu baranów, ale nie będę pisać po nazwiskach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poszukujaca swego miejsca
hm przeczytałam ten topik i zamrałam jestem w Londynie codziń boryakamy sie z mezem wrucic czy nie??? do polski do domu-bo tam jest moj dom mamy swoje mieszkanie swoje zycie zamienilismy na prace od rana do nocy i funty. Moze i dobrze smi tego chcielismy ale tesknimy jak juz ktos napisał brud i smród tego miejsca mnie przeraż nie wiem czy bede zalowac ale wracam. Acha dodam tyle ze ani ciuchy ani nic innego nie sprawia mi tu radości wole byc tam z rodzina moją rodziną i może znajde prace i może wswzystko sie ułoży nie wiem ale tu dłużej być nie moge bo zwariuje :):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość q123
Gdyby czlowiek mial nature emigranta, to pol Francji, Skandynawi i innych krajow bylaby wyludniona. Przeciez tam ludzie maja wiecej pieniedzy i moga bez problemu przeniesc sie do innego kraju, jednak tego nie robia. Tylko maly procent ludzi dobrze sie czuje w nie swoim panstwie. Mozna miec super prace, pieniadze, rodzine, a czlowiek i tak czuje, ze nie jest u siebie, zawsze bedzie okreslany "ta polka", "ten polak".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poszukujaca swego miejsca
bardzo dobrze powiedziane:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietka k
Ja rózniez borykam sie z problemem wrocic do polski czy nie. Jedyne co mnie ciągnie do polski to rodzina, znajomi :( tu czuje sie bardzo samotna pomimo ze mam chlopaka i niedlugo bedziemy miec tez dzidziusia. Nie mam nawet zadnej kolezanki z ktora moglabym pójśc na piwo... beznadziejne sa takie znajiomosci z polakami z uk, bo nie wiadomo czy za pół roku sie nie zawiną spowrotem do pl, wiec po co w nich inwestowac, czas i uczucia... a w polsce w swoim miescie czy u dziadków na wsi mam stałych znajomych wiem ze nazwsze tam razczej będa.. mam nadzieje ze wiecie o czym pisze :( suma sumarum raczej zostaniemy tu... za ok rok weźmiemy kredyt na dom i chyba juz tu zostaniemy... ciezkie takie zycie na emigracji... męczy mnie tez to ze nie mam normalnej pracy czyli w jakims urzedzie np na recepcji czy kasjer w banku. Mam nadzieje, ze po macierzynskim uda mi sie cos normalnego znaleźć, bo bycie kasjerka czy sprzedawac w kawiarni to troche wstyd niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietka k
ja rózniez jestem po magisterce w Polsce,5 lat ciezkiej nauki a teraz robie kawe w barze :/ dla mnie to niestety, nie powód do triumfowania. Bo do takich prac nadają sie nieuki po podstawówkach a nie magister administracji :( takze pomacierzynskim zaczne sie rozgladac za czyms lepszym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietka k
a jezeli Ty po to konczylas dobra uczelnie zeby teraz pracowac ponizej swoich kwalifikacji to poco Ci ona była? Ja chce te 5lat nauki jakos wykorzystac tutaj i nie byc popychadłem tylko panią na stanowisku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzej zi
Wszystko zalezy od nas samych, naszej wiary we wlasnej mozliwosci, determinacji, wytrwalosci. Jedna osoba po 5 latach bedzie dalej parzyla te kawe, druga bedzie miala swietna prace. To ze ktos teraz pracuje w barze nie oznacza, ze bedzie to robil do konca zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietka k
no jasne ze nie, i ja jestem tego najlepszymprzykładem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzej zi
kobietka, chyba jeszcze nie skoro jeszcze parzysz te kawe;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietka k
jeszcze heeh..... dobrze napisane :) a parzyć ją jeszcze będe jakies 2 tyg a potem baj baj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem nieukiem
i pracuje w biurze jako administrator, chociaz skonczylam nauke na studium. jak widac tytul magistra nie jest kluczem do sukcesu. co ciekawsze znam kilku magistrow i licencjatow ktorzy parza kawe u mnie w biurowcu, co wiecej zapieraja sie rekami i nogami przed praca w biurze "bo sobie nie poradza" no comments

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietka k
no az przykro patrzec na takich ludzi niestety... "bo sobie nie poradzą" boz\e coz to za wytlumaczenia :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja jestem nieukiem
dodam ze ostatnio dostala sie do pracy dziewczyna z nowa matura zdana na 30% :) tak wiec jesli ktos nie pracuje w biurze to tylko dlatego ze: nie chce boi sie albo jest naprawde glupi :P dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewa .
Nie bardzo rozumiem stwierdzenie, że nie warto inwestować czasu i serca w nowe przyjaźnie.... Właśnie warto. Moim zdaniem. Warto poznawać nowych ludzi, od nich możemy siew życiu wiele nauczyć. Każda nowa znajomość jest wartościowa. Bez względu na to, czy to będzie znajomość przejściowa, czy na całe życie. Ja nigdzie nie czuje się samotna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krakowianka w Londynie
Ewa, Brud Londynu rzecz jasna nie jest jedynym powodem, ktory sklania mnie do powrotu. Jest po prostu jedna z wielu rzeczy, ktore mi sie tu nie podobaja. Tez slyszalam, ze w Berlin nie jest najczystszym miastem. Ja kilka lat temu przez pol roku mieszkalam mieszkalam w miejscowosci pod Kolonia. To bylo male miasteczko nieatrakcyjne dla turystow. Bylo tam pieknie, czysto a ludzie niesamowicie serdeczni. Moj obraz Niemiec jest wiec pozytywny na postawie tego doswiadczenia. Pamietam, ze gdy wrocilam stamtad do Polski denerowalo mnie to, ze u nas nie jest tak schludnie. Co ciekawe teraz gdy teraz wpadam do Polski w odwiedziny zachwycam sie nad tym jak u nas czysto w przeciwienstwie do tego nieszczesnego Londynu:) My decyzje o powrocie podjelismy gdy zdalismy sobie sprawe, ze wykonalismy plan, z ktorym tu przyjezdzalismy. Zdobylismy dobre doswiadczenie, udalo nam sie podniesc kwalifikacje. Poniewaz oboje zle sie tu czujemy bylismy zgodni, ze nie ma juz nic co powstrzymywaloby nas przed powrotem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewa .
Krakowianko, pozostaje mi zatem zyczyc Wam obojgu szczęśliwego powrotu i wszystkiego dobrego w Polsce. Nawiazujac do temu.... 5 lat temu stanełam przed trudnym wyborem. Musiałam sie szybsko zdecydować, czy przyjmuję awans i podwyżkę w mojej firmie czy wyjeżdżam. Zdecydowałam się wyjechać. Wszyscy jednogłośnie potępili moją decyzję. Jak można w dobie kryzysu i bezrobocia mając świetne stanowisko, mało tego - awans w kieszeni i dobre pieniądze rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać? Gdzie, do czego??? Postawiłam jednak na swoim. Może to przypadek, ale w rok później dowiedziałam się, ze ta moja świetlana przyszłość w firmie marnie by się zakończyła, bo firma splajtowała, pracownicy zostali na lodzie, wiele osób do dziś nie odzyskało straconych pieniędzy.... Czasem więc warto słuchać głosu serca :)Tylko tyle chciałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ewa z tymi wszami to jednak prawda...są tu w szkołach (podobno z racji klimatu?)w Polsce jak żyję jeden jedyny raz spotkałam się na koloni z tym tematem...(b. dano temu)(aczkolwiek wierzę Ci, żę w mogłybyć w polskim przedszkolu)to jednak sporadyczne przypadki... Mnie najbardziej ciekawi fakt, jak radzą sobie polskie dzieci,które wracają do szkól po roku czy dwóch nuki w Anglii, czy faktycznie muszą nadrabiać zaległy materiał, brać korepetycje itp? Chciałabym, aby ktoś odpowiedział,ktoś kto wrócił z dziećmi do Polski, po tutejszej Primary czy Secondary... Martwię się, co będzie jeżeli faktycznie wrócimy do kraju za jakiś czas (bliżej nieokreślony)o dzieci mi głównie chodzi, bo ja to sobie dam radę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 7*latka
Myslalam nad powrotem chyba pol roku...ciaza to nie powod do powortu jak dla mnie...latalam co miesiac na badania do Polski i zyje..teraz drugie w drodze i robie to samo.W moim miesice gdy ktosa wraca to mowia na niego "nie powiodlo mu sie " i cos w tym jest..moj znajomy wrocil bo traba z niego niezaradny zyciowo ,jak sobie tu nie poradzil to pod skrzydelka do rodzicow ..ot taka dygresja.Londyn nauczyl mnie zycia.Spedzialam w tym kraju 7 lat ,decyzja zapadla ,dom juz jest,cos tam na 4 kolach przed domem stoi(niewazne co),jestem szczesliwa,spelniona mama,zona.Maz pracuje na stanowisku w biurze..wydaje mi sie ze naprawde wracaja ludzie ktorzy tutaj nie odnajduja sie w pracy..moze sie dusza...mnie dusi Polska..moze sie myle...ale rodzina jak zateskni to przylatuje do mnie albo ja do nich...nie wiem w czym problem..z tymi wyjazdami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krakowianka w Londynie
7*latka, "W moim miesice gdy ktosa wraca to mowia na niego "nie powiodlo mu sie " i cos w tym jest...(...)wydaje mi sie ze naprawde wracaja ludzie ktorzy tutaj nie odnajduja sie w pracy" Mysle, ze zbytnio generalizujesz. Idac takim tokiem myslenia mozna uznac, ze wszyscy, ktorzy wyjechali na emigracje sa nieudacznikami, ktorzy nie umieli w Polsce znalezc dobrej pracy (o ile dobrze pamietam takie poglady glosil swego czasu obecny prezydent RP lub jego blizniaczy brat). Mi moja tutejsza praca bardzo odpowiada, w Polsce mam zamiar robic dokladnie to samo i jestem dobrej mysli. Nie chce tu zostac bo nie podoba mi sie tutejsze zycie codzienne, zycie poza praca. Jak juz pisalam niewiele rzeczy mi tu odpowiada poczawszy od paskudnej pogody,brud i smrod na ulicach po paskudne budynki mieszkalne. Nie dziwi mnie natomiiast takie podejscie ludzi z Twojego miasta. W Polsce (zwlaszcza w mniejszych miastach gdzie ludzie sa mniej anonimowi) pokutuje mit zagranicy. Dla wielu niewazne co robisz na obczyznie grunt, ze zarabiasz w dolarach czy funtach. Dla nich kazdy powrot jest niezrozumialy i kojarzy sie z porazka. Ja wracam juz wwkrotce i ciesze sie z tego powrotu niesamowicie :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×