Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

lady stonehenge

nie ma pracy po anglistyce

Polecane posty

Gość myszka1100
"A poza tym dziwne, ze za czasow mlodosci naszych rodzicow wystarczylo zdac mature, a w pracy przyuczano do wykonywania obowiazkow na danym stanowisku. Dalo rade nauczyc sie pracy w pracy? Dalo." Dokładnie, dzisiaj pracodawcom kompletnie poprzewracało się w głowach. Problem polega na ty, że nie szukają pracowników = normalnych ludzi ale omnibusów, którzy umieją wszystko. Przecież nawet, gdy ktoś ma doświadczenie na danym stanowisku, nie oznacza, że wszystko będzie od razu cacy. W każdej firmie pracuje się inaczej, są inne standardy i może się okazać, że osobie z doświadczeniem ciężej będzie się pozbyć starych nawyków, niż komuś bez doświadczenia wpasować się do zespołu i pracować tak, jak tego firma oczekuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
A odnośnie pracodawców, którzy usilnie próbują udowodnić, że ktoś się nie nadaje, podaję przykład jednej z moich rozmów kwalifikacyjnych: dziewuszka wypindrzona na maksa, której nie wyszło zrobienie równo efekciarskich kresek eyelinerem po raz 1000 chyba wertuje kartkę z pytaniami. Po czym pyta mnie jak radzę sobie z obsługa ksera... Nie wiem, czy naprawdę myślała, że nie mogłam mieć okazji przekonać się co to za mega skomplikowane urządzenie, czy zwyczajnie nie miała już o co zapytać. Dziwnie się czułam tłumacząc jej, że w mojej byłej szkole było ksero i nawet go bardzo często używałam. Gdyby zapytała czy wiem co to komputer wyszłoby na to samo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _Luna___
Ale odkrycie zrobiliscie, ja juz sie 10 lat temu przekwalifikowalam, bo teraz angielski to tylko DODATEK do zawodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
_Luna___: a moglabys napisac cos wiecej? jak sie przekwalifikowalas? Ukonczylas anglstyke i co bylo pozniej? Nie zalujesz zmiany zawodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
w gore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Żeby jeszcze z tym przekwalifikowaniem się było tak prosto. 10 lat temu na pewno wyglądało to inaczej. Ja sama nad tym myślałam, różne opcje się nasuwały ( m.in.ekonomia, rachunkowość ), tylko skąd ma być wiadomo w jakim kierunku się przekształcać. Łatwo wydać kasę na kolejne studia, ale co jeśli dadzą one tylko kolejny papier do kolekcji, bo i tak nie będę mieć w tym obszarze żadnego doświadczenia. I koło się zamyka. Co więcej, zdarza się tak, że językowcy (niekoniecznie angliści), którzy maja dodatkowe kwalifikacje, zawdzięczają to pracodawcom, którzy kiedyś dali im szansę i dofinansowują im różne formy dokształcania się. Dzięki temu zyskują umiejętności, które przydadzą im się w pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
myszka1100: masz racje. Ja np. z checia zrobilabym jakies studia czy studium, ale jaka mam miec pewnosc, ze dostane po tym prace? Inne osoby w moim wieku maja juz solidne doswiadczenie w danej dziedzinie, wiec jak wypadne na ich tle? Od niedawna pracuje (nie jako nauczyciel) na czas okreslony (dobre i to), ale mimo to zdarza mi sie, ze gdy czasem zastanowie sie nad moim zyciem, to mam straszny zal do calego swiata.... za to, ze nikt nie uswiadomil mnie, ze po anglistyce nie majac odpowiednich znajomosci ani duzo szczescia, bede mogla byc co najwyzej "pania od angielskiego", ktora bedzie miec perspektywy jedynie w postaci panstwowej szkoly=nedzne zarobki i uzeranie sie a sam angielski w takiej pracy schodzi na dalszy plan, a druga opcja to ochlapy ze szkol jezykowych = wieczna niewiadoma co do zarobkow i brak umowy o prace. Tymczasem wszyscy wokol powtarzali mi:"Dobry wybor zrobilas.Znajomosc angielskiego otworzy Ci drzwi wszedzie". Jak na razie w wiekszosci przypadkow dyplom mgr z filologii ang spowodowal, ze potencjalni pracodawcy niezwiazani z nauczaniem dawali mi tylko kopa w dupe bo angielski super rzecz, ale brak konkretnego doswiadczenia... :( Mam wrazenie, ze wieksze szanse na prace ma osoba po samym liceum z np. profilem handlowym czy administracyjnym znajaca ang. w stopniu komunikatywnym niz mgr po filologii... To jaki sens maja te studia filologiczne? Znam kilka osob, ktore pracuja na stanowiskach na ktorych fakt, nie potrzeba znajomosci angielskiego, i ktore studiowaly inne kierunki i te osoby maja stala prace, mimo ze nie znaja zadnego jezyka... A anglisci i ogolnie filolodzy (ktorzy nie znaja nikogo, kto moglby ich polecic) non stop "bujaja sie" pomiedzy kolejnymi szkolkami prywatnymi i lekcjami... bez umowy o prace, bez szans na umowe... nie maja szans na poprawienie swojej przyszlosci, skoro jedyne doswiadczenie jakie maja to tylko nauczanie. Juz chyba tez o tym kiedys tu pisalam: slynna siec kontaktow, ktora trzeba sobie rozbudowywac, gdy szukamy pracy. Niby mowi sie, ze nawet w gownianej pracy mozna poznac ludzi, ktorzy kiedys moga nam pomoc znalezc lepsza prace... To juz predzej barman ma wieksza szanse na poznanie "pozytecznych" ludzi niz nauczyciel...Bo ze niby co? Uczniowie z lekcji prywatnych pomoga mi znalezc dobra prace? Przeciez to w wiekszosci dzieci, a nawet jesli trafia sie dorosli, to potrafia dac Ci rade jak dal mi kilka miesiecy temu moj uczen "Przeciez u nas jest duzo szkol jezykowych". Rodzice dzieciakow, ktore sie uczy, tez mam wrazenie, ze postrzegaja nas jedynie jako nauczycieli. Pozostaja jeszcze sekretarki ze szkol jezykowych, w ktorych pracujemy... no coz...jak do tej pory one dzwonily do mnie tylko w sprawie lekcji prywatnych dla jakichs ich znajomych, i jeszcze sie oburzaly, ze za lekcje prywatne (dla trzech uczniow na jednej lekcji) biore stawke dwukrotnie wieksza niz bralam za godzine lekcji w szkole,gdzie byla ta sama stawka bez wzgledu na liczbe osob w grupie. Pozniej w pracy przyjmowana jeszcze jedna sekretarke, ktora oczywiscie byla kolezanka tej, ktora juz tam pracuje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Bardzo chcialabym poznac historie osob, ktore pracowaly najpierw jako nauczyciele, a potem znalezli prace w innej branzy i sa zadowolone. Na pewno gdzies takie osoby sa, ale ich tytul tego watku nie dotyczy, bo zrezygnowaly z nauczania. :P Ciekawa jestem, jak takie osoby znalazly inna prace, czy duzo czasu na to poswiecily, czy zrobily drugie studia lub jakies kursy, czy po prostu nowy pracodawca byl przyjacielem rodzicow? ;P Powiem Wam szczerze, ze mnie ostatnio nawet odechciewa sie przygotowywania lekcji prywatnych... z jednej strony ciesze sie, ze sa (choc mam ich teraz naprawde malo), a z drugiej... gdy otwieram podrecznik i szukam materialu na lekcje, to czuje taka niechec i znudzenie... wolalabym ten czas przeznaczyc na cos pozytecznego, co pomoze MNIE znalezc prace... a ja tymczasem pomagam osobom po innych kierunkach piac sie po szczeblach kariery kiedy ja jestem caly czas w tym samym punkcie sciezki zawodowej, w jakiej bylam tuz po studiach... bo pokonywanie kolejnych stopni awansu w szkole panstwowej to dla mnie zaden wyczyn... I w ogole nie rozumiem tych narzekan nauczycieli, ktorzy kurczowo trzymaja sie szkoly panstowwej: stekaja non stop, robia awanse, ktore nie maja nic wspolnego z rozwojem zawodowym, co najwyzej z konkursem na najwieksza ilosc makulatury, ale siedza w tej szkole.... Jak ja bym miala poswiecac swoja kase i czas na dodatkowe kursy czy studia podyplomowe, to wolalabym zrobic jakies studia, ktore pozwola mi wyrwac sie z nauczania, skoro przyprawia mnie ono tylko o jeki i steki :O Ale oni uparcie robia kursy metodyczne..po co ? Skoro tak nie lubia swojej pracy? Mnie tam nigdy nie interesowaly kursy typu "praca z niesfornym uczniem" czy "how to teach reading"... Po cholere mialabym je robic, skoro teaching bylo ostatnia rzecza, jaka mnie interesowala? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Gdyby przez przypadek znalazla sie tu jakas osoba, ktora teraz podsumuje mnie "jestes kiepskim nauczycielem z takim podejsciem", to od razu napisze, ze moi uczniowie zawsze byli ze mnie zadowoleni, mowie tu glownie o uczniach z lekcji prywatnych. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
"...za to, ze nikt nie uswiadomil mnie, ze po anglistyce nie majac odpowiednich znajomosci ani duzo szczescia, bede mogla byc co najwyzej "pania od angielskiego"..." - Anglistko, nie wiem co prawda, w jakim jesteś wieku i w jakich czasach wybierałaś kierunek, ale wątpię, aby ktoś mógł Cię uświadomić co do studiów. Rynek pracy a szkolnictwo wyższe to całkiem dwie różne bajki. Każda sobie. Potworzyli multum wyższych szkółek czegoś tam, które kształcą speców od zarządzania i marketingu, mimo, że od lat trąbią, że tacy ludzie nie są i długo nie będą potrzebni. Nawet jeśli wybierzesz kierunek, po którym masz mieć duże perspektywy, to zanim go skończysz wszystko może się zmienić. Dużo zależy też od tego gdzie mieszkasz. Ja zdawałam maturę nie tak bardzo dawno temu, kiedy już sporo mówiło się o dostosowaniu kierunku studiów do rynku pracy. Szkoda, że tylko się mówiło właśnie. Nikt nam nie poradził, jak się mamy "wstrzelić" w rynek pracy, nie było żadnych spotkań z doradcami zawodowymi, czegokolwiek podobnego... Z resztą mam wątpliwości czy nawet takie osoby potrafią przewidzieć jak to będzie z pracą. I jak niby przeciętny 18-latek ma wybrać tzw. "dobry kierunek studiów" po którym jest praca? W dzisiejszych czasach chyba nie ma już takiego kierunku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
...to od razu napisze, ze moi uczniowie zawsze byli ze mnie zadowoleni, mowie tu glownie o uczniach z lekcji prywatnych." Ja też tak mam z lekcjami prywatnymi. Z jednej strony ciesze się, że mogę sobie w ten sposób poradzić, ale są też dni, jak to określiłaś znudzenia i niechęci - bo do czego to wszystko prowadzi? Cokolwiek by się jednak nie działo, nie pozwalam sobie, aby wszystkie te negatywne emocje pokazywać swoim uczniom. Robię to, co mam robić najlepiej jak potrafię i dlatego moi uczniowie, podobnie jak u anglistki, zawsze byli ze mnie zadowoleni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Była anglistka
Ja jestem taką osobą po anglistyce, ale nie pracującą jako nauczycielka w szkole (udzielam tylko korepetycji). Mieszkam raczej w średnim mieście. Od razu po studiach zaczęłam szukać pracy i w szkołach i w firmach jako pracownik biurowy (najlepiej ze znajomością języka). Pracy w szkole w ogóle nie mogłam dostać (koleżanki ze studiów też miały duże problemy przez długi czas). Ale udało się i dostałam pracę w firmie, gdzie używam angielskiego codziennie w mowie i piśmie. Plus jest taki, że nie przynoszę pracy do domu. Aha, nie mam znajomości. Miałam szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Myszka, mature zdalam ok. 10 lat temu i zaraz po maturze poszlam na studia. Ja tez nie pokazuje uczniom negatywnych emocji, zreszta mam na tyle fajnych i sympatycznych uczniow, a przede wszystkim zmotywowanych, ze praca z nimi to przyjemnosc. Naprawde sama sie ciesze, gdy 12-letnia dziewczynka zapamietuje, jak wymawia sie poprawnie "colour", "cover", "science", "would" itp. a kilka miesiecy wczesniej na poczatku kursu ze mna nie miala pojecia jak wazna jest poprawna wymowa. :) Albo kiedy zrobi jakis blad, sama z siebie od razu go poprawia. :) Ja nie mam nic przeciwko lekcjom, ale nie chce, zeby moja praca ograniczala sie tylko do tego...bo wlasnie: do niczego to nie prowadzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Była anglistka : gratuluje! A moge spytac, jakiej wielkosci jest to miasto, w ktorym znalazlas prace? I czy orientujesz sie moze, czy ludzie z Twojego kierunku "skonczyli" w szkole, czy tez moze komus udalo sie wybic i pracuje gdzies na recepcji, czy w jakiejs firmie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Była anglistka
kolejna anglistka - miasto w którym mieszkam to ok. 70 tys mieszkańców. Moje koleżanki pracują obecnie w szkole, ale one bardzo chciały pracować w szkole i nie wyobrażają sobie pracy w innej branży. Jedna koleżanka z powodu braku pracy w szkole, pracowała w firmie na recepcji gdzie angielski był jej potrzebny, ale zrezygnowała z niej po jakimś czasie bo znalazła pracę w szkole. Także każdy ma inne cele. Ja jestem zadowolona ze swojej pracy. One również.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Byla anglistka: dzieki za info. :) Znow wyjde na marude..ale musze, MUSZE sie znow wygadac... ja naprawde nie rozumiem, czemu ludzie postrzegaja studia jezykowe jak jakies powolanie do pracy w szkole, traktuja to jak jakies seminarium, w ktorym sklada sie sluby, ze do konca zycia bedzie sie wiernym .. czemu? idei nauczania? Dzis moj kursant, ktory kiedys podczas speaking o sytuacji na tutejszym rynku pracy powiedzial mi "Przeciez u nas duzo jest szkol jezykowych", dowiedzial sie, ze od niedawna pracuje w firmie... wiec praca niezwiazana z nauczaniem... I dzisiaj znow zeszlismy na temat pracy i on powiedzial cos takiego z usmiechem "There is a crisi, people accept any jobs, as you". On naprawde nie chcial byc zlosliwy, bo ogolnie jest to bardzo mila osoba na poziomie, ale ja juz nie wytrzymalam i odpowiedzialam "You mean my job in the company?" a on "yes" a ja na to "to be honest this is the job of my dreams... I've got excellent work conditions, paid holidays, etc., what else can I want?" a on wtedy taki zdziwiony do mnie "But do you REALLY like your job?"... Znow potwierdzilam, ze tak. A on "Ah, then it's OK:)"... Nie rozumiem czemu ludzie mysla, ze zyciowa misja jezykowca jest nauczanie...Ten moj uczen pracuje w jakiejs firmie (na dodatek sam powiedzial, ze on nie ma zadnych studiow ale ze wzgledu na dlugi staz pracy zarabia lepiej niz nowo przybyli magistrzy), i n awet gdyby np. w tej firmie szukano sekretarki z j.ang., to pewnie nawet na mysl by mu nie przeszlo, zeby mnie polecic... Ludzie mysla, ze my CHCEMY uczyc...a chcemy bo widocznie takie mamy powolanie, a poza tym pewnie i tak nic innego nie umiemy i nie jestesmy w stanie sie nauczyc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Była anglistka
Ludzie pewnie myślą, że jeśli się skończyło studia językowe to one ograniczają tylko i wyłącznie do nauczania w szkole. A tak nie jest. Inna sprawa, że większość językowców szuka pracy w szkołach (ale to tylko moje własne spostrzeżenie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Była anglistka
A jeśli chodzi o ten temat http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4763789& start=30 to uważam, że w obecnych czasach sam język nie daje zbyt wiele (wiadomo są wyjątki potwierdzające regułę). Też zauważyłam że jest mnóstwo osób pracujących w dużych firmach i znających bardzo dobrze język angielski, w płynny sposób umożliwiający komunikację. W czasie studiów doszłam do wniosku, że studia językowe to studiowanie coś a la sztuka dla sztuki. Po takich studiach znamy dogłębnie język angielski, umiemy się porozumieć w tym języku, czyli idealnie do nauczania w szkole. I też zauważyłam, że nawet native speaker wszystkiego nie wiedział ;) ale tak to już jest. Też nie znamy perfekcyjnie naszej ojczystej gramatyki a bez problemu się porozumiewamy ;) Z drugiej jednak strony zauważyłam, że mimo gdybym nie poszła na te studia, a uczyła się języka na kursach, robiła certyfikaty to i tak nie osiągnęłabym takiego poziomu jak na studiach... Także punkt patrzenia zależy od punktu siedzenia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
"Ludzie pewnie myślą, że jeśli się skończyło studia językowe to one ograniczają tylko i wyłącznie do nauczania w szkole. A tak nie jest. Inna sprawa, że większość językowców szuka pracy w szkołach (ale to tylko moje własne spostrzeżenie)." No wlasnie...samy sobie zakladamy petle na szyje tym owczym pedem do szkoly... No ale kazdy ma prawo dazyc do swoich idealow. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buhajowy wizgun
a do czego się nadają jak nie mają wykształcenia, tylko filologia, to tak jakbyś chciała iść do pracy jakiejś bardziej wymagającej tylko z LO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
Nie przesadzaj,nikt tu nie mowi o jakiejs "bardziej wymagajacej pracy" tylko o stanowiskach,ktore wymagaja praktyki ale nie wymagaja ukonczenia studiow,a takie stanowiska to np. recepcjonistka,sekretarka i inne prace biurowe czy tez zwiazane zobsluga klienta.Jak ktos musi studiowac zeby pracowac na recepcji,to chyba jest niekumaty...jesczce raz powtorze: kiedys zatrudnienie osoby po maturze nie bylo problemem ani rowniez przyuczenie jej....a teraz to wielki problem...???!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna anglistka
A poza tym jak to anglisci nie maja wyksztalcenia?przeciez skonczyli studia? Czemu atakujesz anglistow a nie np.sekretarki,ktore nie potrafia sklecic prostego zdania po ang.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
"Czemu atakujesz anglistow a nie np.sekretarki,ktore nie potrafia sklecic prostego zdania po ang.?" Odnośnie powyższego stwierdzenia - byłam kiedyś świadkiem następującej sytuacji. Po konferencji językowej organizowanej przez wydawnictwo w hotelu, Anglik, który prowadził jedną z sesji podszedł do recepcji, po czym szybko zwrócił się do swojego kolegi Polaka z pytaniem: "Can you come with me because the lady doesn't understand English? Przyznam, że byłam co najmniej mocno zaskoczona bo nie był jakiś byle jaki i podrzędny hotel i byłam pewna, że recepcjonistka zna angielski. " No wlasnie...samy sobie zakladamy petle na szyje tym owczym pedem do szkoly...". I z tym się niestety zgadzam. Koleżanka (też po anglistyce) miała okazję zdobyć doświadczenie poza nauczaniem, ale nie zdecydowała się tego kontynuować. Wykorzystywała tam język, ale w mniejszym stopniu niż tego oczekiwała. Teraz pracuje w szkole językowej i kiedyś napisała mi tak " wiem, że to praca tylko do wakacji, ale przynajmniej w zawodzie" W tym momencie sama postawiła znak równości pomiędzy byciem językowcem a byciem nauczycielem. Rozumiem, że oczekiwała częstszego kontaktu z językiem ale dlaczego od razu skierowywać się w całości na nauczanie?? No cóż, niech każdy wybiera zgodnie z samym sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Była anglistka
"kiedys zatrudnienie osoby po maturze nie bylo problemem ani rowniez przyuczenie jej....a teraz to wielki problem...???!!!" - też to zauważyłam. I wiadomo, że to zdanie odnosi się do stanowisk typu sekretarka, recepcjonistka itp (a nie do architekta czy lekarza z wiadomych względów). Kiedyś sekretarki po maturze sobie bardzo dobrze radziły więc myślę, że i w tych czasach rozgarnięte osoby też by sobie poradziły niegorzej. Z tym, że w obecnych czasach jest tak wielkie bezrobocie więc pracodawcy przebierają w ofertach i nawet sprzątaczka musi mieć maturę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myszka1100
Sprzątaczka to nie tylko z maturą musi być, ale też coraz częściej z doświadczeniem. Kiedy widzę ofertę pracy dla sprzątaczki a wśród wymagań jest co najmniej 2-letnie udokumentowane doświadczenie w sprzątaniu, to szczerze nie wiem czy mam się śmiać czy płakać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Toruviel
A ja w tym roku kończę filologię, nie angielską, ale język ładny i popularny dość :) I mam odwrotną sytuację - szłam na tę filologię z założeniem, że nie będę nauczycielem. Chciałam pracować w firmie. Tak to abstrakcyjnie sobie marzyłam można powiedzieć. Równolegle studiuję psychologię pracy (HR). I obiłam się o różne firmy, korpo itp. Chcieli mnie w wielu miejscach, bo znam 4 języki, jestem komunikatywna, na rozmowach bajer itp. Ale te firmy... no masakra. Pomiata tobą osoba gorzej wykształcona, pogania cię, nie umie się poprawnie wysłowić nawet, błędy ortograficzne wali, a potem twoją pracę/prezentację/research pokazuje szefostwu jako... swoje. Rypałam na jakichś umowach o dzieło (bo studentka, więc umowy o pracę nie dostanę) po 16 h dziennie, rzygałam tą pracą, a najgorsze jest to, że w ogóle w nią nie wierzyłam (w HR). Całe te HRy, Assessmenty, szkolenia to jedna wielka ściema i teatrzyk. W końcu dotarło do mnie, że nigdzie się tak dobrze nie czuję, jak przy tych dzieciakach na praktykach w szkole ;) Kilka dni temu dostałam etat i kilka nadgodzin w bardzo dobrym liceum i skaczę z radości :) miło jest pisać pracę mgr wiedząc, że praca na mnie czeka :) Praca na umowę o pracę, bez obaw, że mi obetną godziny, bo miasto duże, szkoła w rankingach w pierwszej piątce, a uczniowie walą drzwiami i oknami ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kalina821809
pewnie że ciężko, bo nie trzeba być orłem żeby lepiej od anglistów znać angielski, wystarczy pojechać do UK USA czy AU i pracować wśród Anglików (nie na budowie)... a tylu Polaków to już zrobiło że to chyba jasne że angliści sa nam niepotrzebni. Tłumaczy przysięgłych też już od cholery, a jak ktoś się uprze to i bez anglistyki może robić uprawnienia wystarczą certyfikaty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×