Gość trixy Napisano Grudzień 15, 2008 staram sie tylko wtedy aby mnie córa nie widziała ale ostatnio jak mnie chwyciło to właśnie była ze mna, ale bardzo dzielna była. Wcisnęłam jej kit ze mam coś na żołądku i będę rzygać i mała pierwsze co to wparowała do ośrodka z komendą : "uwaga moja mama będzie rzygać" no i zrobiła mi siarę :) często też zanim dostane ataku to przez kilka dni cisna mnie ramiona tak jakbym nosiła kogos na barana i wtedy też juz wiem ze ciśnienie mi skacze i moze byc niefajnie ale na to mam propranolol :) co nie zmiania faktu, że atakow nieznoszę !!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
nikitka5 0 Napisano Grudzień 15, 2008 trixy bardzo dziękuję za wszystko co napisałaś !A ten marker to ktory mam zrobić jeden czy dwa?I czy jesli wyjdzie dobry wynik to znaczy że się nie ma raka sutka ? jejku jaka ja jestem dzis slaba,czuję się jak wrak czlowieka :-( Mi się kończy okres własnie,mam dzis 5 dzien cyklu i mam plastra evra przyklejonogo,czyli to raczej nie od okresu :-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość trixy Napisano Grudzień 15, 2008 Witaj nikitka5 ! Jak marker jest w normie to nie ma co szaleć że ma sie raka, chociaz wyniki zawsze powienien tam jakis lekarz obejrzeć ale masz już punkt zaczepienia, ale słuchaj ja miałam plastry evra wtedy jak mnie piekła ta pacha i pierś - teraz mi sie wszystko łaczy w całośc - ogólnie mnie strasznie piersi bolały i byłam do kitu, zmnieniłam evre na normalne tabsy i dolegliwości sie skonczyły, moze to evry wina co? Ja żle znosiłam plastry - nawet bardzo żle ! Wiesz co nieiwiem który marker najlepiej zrobic moze by Ci jakas pani z laboratorium poradziła... w sumie to obojetnie który, myślę że jakby było cos nie tak to wykarze obojetnie, który ale tak dobrze to ja sie na tym nie znam. A od kiedy masz evre i od kiedy te pieczenia ? Czy to nie w związku z tym ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
agni-s 0 Napisano Grudzień 15, 2008 Witajcie pytam sie nikitki5 gdzie to pozytywne myślenie sie podziało???????????????????????????????????????????????? słuchaliscie wczoraj dobronocki w radio 3 o pozytywnym myśleniu ??? :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
nikitka5 0 Napisano Grudzień 15, 2008 Trixy pieczenia mialam już niestety wcześniej :-(( mialam teraz tydzien przerwy i wrocily,moj mąz łączy to z dezodorantem kulkowym,bo wczoraj po uzyciu antypespiranta mnie zaczelo piec :-( a ginekolog stwierdził, ze ten piekący ból to typowy nerwoból i nie zlecił zadnych innych badan, bo mrofologia i ob sa prawidlowe i fosfataza alkaiczna. Ale mój synus kaszle biedny buuu, ja mam dwójke dzieci,corka ma 5 lat, a synek 7 mies. bardzo dziekuje za wszystko,teraz piecze mniej,w nocy był koszmar :-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość basia20g Napisano Grudzień 15, 2008 Witam Nikitko mozesz sie tak czuc tez po plastrach bo na poczatku stosowania czesto wystepuja skutki uboczne bo ja tez tak mialam, potem minelo ale przestalam stosowac plastry bo sie odklejaly... Jesli natomiast chodzi o ataki to ja mam albo w miejscach bardzo zatloczonych, albo jak jest duza przestrzen np rynek w miescie ale tez czasem mialam jak zostawalam sama w domu:( wiec nie mam pojecia od czego to wszystko jest zalezne. Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
agni-s 0 Napisano Grudzień 15, 2008 to wszystko siedzi w głowie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
basia19g 0 Napisano Grudzień 15, 2008 kurcze znow zle wpisalam pseudonim i wyszlam na pomaranczowo:) basia20g to ja:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
agni-s 0 Napisano Grudzień 15, 2008 u mnie ciemno jak w doopie !!!! dzis wybieram sie z mezem na zakupy swiatecznedo tesco ,nie cierpie tych sklepów, oczywiscie maly stresik jest .. ale zastosuje dzis mega pozytywne myślenie :) jak wróce to opowiem wam co wymyślałam zeby przetrwać w normalności .. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
basia19g 0 Napisano Grudzień 15, 2008 ja bylam wczoraj na zakupach, ludzi bylo mnostwo ale jakos dalam rade:) ale czekam na wskazowki o pozytywnym mysleniu:) tylko ze ja nie potrafie sobie tak wmowic jak mnie zaczyna lapac nerwica:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
basia7771 0 Napisano Grudzień 15, 2008 Nikitka ja miałam takie same objawy jak ty pieczenie pach, a potem doszły pieczenie skóry na nogach i ramionach. To typowe nerwobóle. Mi przeszło po tabletkach i jak się uspokoiłam. Więc napewno nie masz guza:))) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość musi mi sie udać Napisano Grudzień 15, 2008 nie masz guza !! to nerwy Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość trixy Napisano Grudzień 15, 2008 też mi się tak wydaje bo ja np. mam często uczucię jakby mi coś tętniło w szyi albo pieczenia na skórze, czasem boli głowa tak jakby sie ruszała i miała odpaść albo uczucie suchego nosa w środku, drżenia mięśni, gniecenie zamostkowe, zakłucia to tu to tam, ... oj duzo tego co człowiek to nerwoból .......itp.... nerwobóle potrafia być upierdliwe jak nic. pozdrawiam Was, pewnie już tu dzisiaj nie zajrzę, bo zaraz po pracy pędzę do domu po córkę i wiozę ją do lekarza, niech ja obada co to za cholerstwo znowu ja dopadło, więc do juterka. 3mta sie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
stres-stop 0 Napisano Grudzień 15, 2008 Nikitko to na bank nerwobole, mnie tez co chwile cos piecze(cos tzn nie napisze co ale mozecie sie domyslac:) ) odkad mialam sierpniowe zapalenie jajnikow to jestem przewrazliwiona zeby ich nie przeziebic i co chwila mi sie wydaje ze czuje lewy jajnik, a po drugie co jakis czas wydaje mi sie ze swedzi mnie.... no wiecie co, i wtedy mam takie mysli ze moze mam jakies zapalenie pochwy i te bakterie przejda dalej i spowoduja znow dalsze zapalenie jajnikow:)ostatnio w listopadzie jak bylam u ginekologa to powiedzial mi ze nic tam nie widzi, malenkie zapalenie i tyle i ze teraz jestem i pewnie bede przewrazliwiona:)dlatego glupio mi bylo isc teraz bo nie wiedzialam czy mi sie wydaje ze mnie cos piecze czy nie:) no i czy czuje ten lewy jajnik czy to jakies\"zwidy\" Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kjhg Napisano Grudzień 15, 2008 moze to wam sie przyda Ataki paniki spowodowane niedoborem białka regulującego emocje U osób cierpiących na ataki paniki brakuje w mózgu białka, które bierze udział w regulowaniu stanów emocjonalnych - donoszą badacze z USA na łamach "Journal of Neuroscience". Opisane przez naukowców z Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego niedobory dotyczą jednego z receptorów dla serotoniny - neuroprzekaźnika regulującego emocje i nastrój, odgrywającego dużą rolę w rozwoju depresji. Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami, pewne warianty genu kodującego ten receptor są związane z ryzykiem wystąpienia depresji klinicznej i podwyższonym ryzykiem skłonności samobójczych. Para badaczy - dr Alxander Neumeister i dr Wayne Drevets - przeprowadzili doświadczenie w grupie 16 osób cierpiących na ataki paniki (7 z nich cierpiało także na depresję kliniczną) oraz 15 zdrowych osób. Aby określić lokalizację i liczebność receptorów serotoninowych - 5-HT1A, wykorzystano łączący się z nimi wyznakowany radioaktywnie związek. Badania mózgu przeprowadzono z użyciem techniki pozytronowej tomografii emisyjnej (PET), a wyniki porównano z wynikami rezonansu magnetycznego. Badanie ujawniło, że u pacjentów z napadami paniki poziom jednego receptora 5-HT1A był niższy o blisko jedną trzecią w trzech obszarach mózgu - w przedniej i tylnej obręczy oraz w szwie w śródmózgowiu. Pierwsze dwa z tych obszarów udało się we wcześniejszych badaniach powiązać z kontrolą stanów lękowych. Aktywacja receptorów 5-HT1A w szwie pełni z kolei rolę w regulowaniu produkcji i uwalnianiu serotoniny z neuronów. Zdaniem badaczy te obserwacje potwierdzają, że zaburzenia o podłożu lękowym mają wspólne podłoże z zaburzeniami depresyjnymi. www.onet.pl Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
neonerw 0 Napisano Grudzień 15, 2008 Dziękuję bardzo za wszystkie odpowiedzi. Trixy ja mam takie objawy jak ty - zaczyna się od żołądka, taki jakby ścisk gdzieś w środku, ze sama nie wiem czy to serce czy to właśnie żołądek, kołatanie serca i wrażenie, że zaraz zemdleję albo umrę. Nienawidzę tego. Podobnie jak u ciebie Trixy i u ciebie Basiu, zdarza mi się to w zasadzie wszędzie. Zarówno w zatłoczonym miejscu (często w kościele- w ogóle mam tam ciągłe lęki), w autobusach, tramwajach, w domu. A prócz tego mniej lub bardziej towarzyszy mi lęk. Już wcześniej - odkąd pamiętam, miałam takie ataki paniki, ale nie kojarzyłam tego z głową. Po prostu myślałam, ze czasem robi mi się słabo. :-o Dopiero jak od półtora miesiąca zaczął się lęk i poszłam do psychiatry, to zrozumiałam, że to choroba. Stąd mam kolejne pytanie. Bardzo myślę o psychoterapii. Próbowała któraś z was? A jeszcze co do pieczenia pod pachą. Czasem całkowicie nieszkodliwy (prócz wyglądu) półpasiec wyskakuje na klatce piersiowej i też zaczyna się od bólu i pieczenia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
justah 0 Napisano Grudzień 15, 2008 Neonerw no pewnie ze powinienes isć na terapie!:) tutaj prawie kazdy z nas chodził, chodzi lub sie nad terapią zastanawia. Ja jeszcze w pazdzierniku mialam lęki takie duze ze do sklepu osiedlowego wyjsc nie moglam. Lęk mialam w sobie i strasznie sie balam. I to nawet w domu jak wszystko bylo niby okej to ja dostawalam lęku i mnie tak trzymalo calymi dniami!!! masakra. A na terapii mozna pogadac i wyzalić sie, najwazniejsze to rozmawiac o wszystkim, nawet o tym co wydaje nam sie dziwne lub smieszne. Nie mozna bać sie osmieszenia. Ja swojej mowie wszystko. I mi to pomoglo, teraz nie mam lęków calymi dniami, mam nadzieje ze kiedys bede na maksa szczesliwa i wróce do poprzedniego dobrego samopoczucia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość trixy Napisano Grudzień 16, 2008 hej nerwusy ;) ! Ja chodze na psychoterapię, ale raz w miesiącu tylko, bo prywatnie i na więcej mnie nie stać ale pani słucha mnie do bólu nawet 1,5h non stop. U mnie problem jest zakorzeniony juz głeboko w dzieciństwie dlatego bez terapii to ja sama nie zamkne tych etapów bo wielu z nich nie pamiętam a jak zaczynamy drążyć to wszystko wychodzi. Masakra jak moja matka mnie skrzywdziła, moja niska samoocena, lęki i chwiejne emocje to jej zasługa w pełni. Kwestia teraz jak to poukładać tak abym z tego wyszła obronną ręką i wreszcie zaczęła żyć jak chcę. Na moje szczęście zawsze byłam typem buntownika, takze udawało mi się przemycać swoje decyzje tak czy inaczej ale co się nawalczyłam z matką to moje i to zostało. Ona jest takim głupim typem osoby że pamiętam jak mnie już w dzieciństwie straszyła że "nie pójdziesz na dyskoteke szkolną bo cię zgwałcą, nie pojedziesz na wycieczkę bo cie zgwałcą, albo nie noś się krótko i obcisło bo napewno cie zgwałcą a poza tym szkoda kasy na zbytki" dla niej "arbeit macht frei", ona w obozie koncentracyjnym bylaby jedyna szczęśliwą z faktu morderczej pracy i zawyżała by non stop norme. Ja nie miałam nawet możliwości odpoczynku bo sobota rano po całym tygodniu szkoły pobudka bo trzeba coś zrobić, byleby nie leżeć bezczynnie a gdzie czas na odpoczynek ? i tak było ciągle. Teraz to juz poza mną, na szczęście. Ale dzięki terapii, wiele zrozumiałam, wybaczyłam jej - tzn. mojej matce, bo nie chce jej nienawidzieć, nie chce aby wzbuidzała we mnie jakiekolwiek uczucia i tym samym nie chce aby miała na mnie wpływ w jakiejkolwiek materii. Przez całe moje życie za dużo było tego a im byłam starsza tym gorzej, wieczne oskarżenia, fochy i wzrost kosztów jakie musiałam dawać na dom, nieważne że n je miałam się w co ubrać a mój brat se balował, ja miałam płacić albo ... Ale to też już poza mną, z matka nie czuję żadnej więzi, nie jest mi ona potrzebna do życia. Bez niej jest lepiej, spokojniej, rodzinniej. Terapia dużo daje, samemu sie tego wszystkiego nie poukłada, za dużo wtedy żalu, rostrząsania spraw, tu trzeba fachowca i ja polecam psychoterapie w całej rozciągłości. :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość trixy Napisano Grudzień 16, 2008 Mi ostatnie dwa dni chyba żołądek szwankuje bo mnie boli tak ćmi właściwie w klacie i jak mi się odbije to wtedy jest lepiej bleeeee. Chce juz normalnie, chce byc zdrowa !!!!! Mam juz tego dość. Jak mija mi tak kolejny tydzień z objawami to zaczynam wątpić w sens tego leczenia i się łamię już wczoraj mój mąż "robił mi terapię" abym sie nie łamała. Dobrze że go mam...... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
basia19g 0 Napisano Grudzień 16, 2008 Witam:) Neonerwusku wlasnie mnie zastanawia dlaczego akurat w kosciele najbardziej chwyta nerwica? ja juz jak mam isc to wiem ze bede sie zle czula:( dla mnie to bardzo uporczywe bo jestem osoba wierzaca i czuje potrzebe pojscia do kosciola a sie boje:( Trixi a na psychoterapie chodzisz grupowo czy jak? i co na niej robisz, co Ci daje? Myslisz ze to pomoze? buziaki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość oiuyt Napisano Grudzień 16, 2008 nikitka przeczytaj Parestezje, spaczone odczuwanie bodźców w wyniku zmian w nerwach lub drogach czuciowych. Objawiają się samoistnie występującymi wrażeniami czuciowymi o czarakterze pieczenia, kłucia, mrowienia, palenia, dotyczącymi określonych okolic skóry (w zależności od miejsca uszkodzenia). :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość trixy Napisano Grudzień 16, 2008 hej Basia19g Chodze sama, nie grupowo, myślę że to coś mi daje, bo psycholog jest dla mnie kims obcym łatwiej mi się z nia gada, nie ocenia mnie, slucha, podpowiada jak zaklasyfikować sytuacje, uspokaja, mówi co zrobiłam żle a gdzie to ja padłam ofiarą czyjegos działania, pozbywam sie u niej negatywnych emocji chociaż juz raz się poryczałam i pokrzyczałam sobie bo była taka bardzo emocjonalna sesja i wybuchłam ale to mi pomogło chociaz z reguły po terapii czuję się fizycznie do kitu. Myslę że to kwestia otworzenia się i chęci do zrobienia ze sobą wreszcie porządku - ja chcę to mi pomaga, napewno lekarz też ma znaczenie aby mieć z nim dobry kontakt a nie tam pierwszy lekszy konował. Ja sobie chwale, gadamy, czasami musimy jakąś zadrę rozdrapać aby zaleczyć juz na stałe, analizujemy mnie i moje odczucia, moje lęki - skąd wynikają itd. Nawet się czasem dziwię, że takie stare sprawy rzutują teraz na moje dorosłe życie i dlatego teraz zachowuję się tak a nie inaczej w określonych sytuacjach ale jest postęp, z powrotem panuje nad soba coraz bardziej - chodzi mi o ataki paniki. Samo gadanie z kimś kto nie ma na Twój temat z góry zdania i słucha zamiast wkładać Ci w usta swoje słowa i szufladkować dużo daje. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
basia19g 0 Napisano Grudzień 16, 2008 wiesz Trixy ja chodzilam do psychiatry tez prywatnie dobrze mi sie z nim rozmawialo ale... bylo super przez 2 dni po spotkaniu a potem... znow wracalo:( musialabym chyba co tydzien minimum chodzic a na to tez kasy nie mam:( choc gdybym wiedziala ze na 100% by pomoglo to chyba bym zrezygnowala z wszystkiego na rzecz terapii ale ja nie wiem jak w to wierzyc skoro mi pomagalo na 2 dni:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
neonerw 0 Napisano Grudzień 16, 2008 Jak dobrze, że jesteście na tym forum, bo zawsze jest łatwiej radzić się kogoś, kto wie o co chodzi i ma pewne doświadczenie. :) Justah dajesz mi nadzieję na to, że można jakoś przezwyciężyć lęki i iść dalej, a tego bardzo bym chciała. A tobie też życzę jak najlepszego samopoczucia jak najdłużej. :) Trixy ja mogę iść nawet na terapię grupową, wiem że bardzo by mi się przydała, ale trochę nieporadna jestem w tej kwestii. Chodzi mi o to, że ani nie wiem gdzie, ani jak. Chyba zacznę szperać w internecie i czegoś szukać. Obawiam się też kwestii finansowej, bo też nie stać mnie raczej na częste wizyty. Poza tym jak przeczytałam wszystko co napisałaś to widzę, ze problem jest wywołany przeze mnie. Moi rodzice są bardzo kochający i wspierający, oczywiście mają swoje wady, ale... To ja sama wymagałam od siebie zawsze ponad normę, zawsze na czas, a najlepiej przed czasem, zawsze ze wszystkich swoich sił. Chyba rzeczywiście muszę iść rozgrzebać to wszystko, żeby znaleźć przyczynę i jakoś sobie pomóc. Wspaniale trixy, że masz męża i że cię wspiera. Ja opieram się na rodzicach i koleżankach. Brakuje mi partnera, z którym nawzajem moglibyśmy się wspierać. Basiu mi się wydaje, że w kościele tak chwyta, bo po pierwsze jest dużo ludzi. Ja się zawsze boję, że zacznę mdleć albo dziwnie wyglądać i to zwróci uwagę wszystkich, będzie karetka i wielkie show. Wiem, że to dziwne, ale tak mam. A po drugie czasem jak ksiądz ma kazanie, to ja potrafię się wyłączyć i tak zatopić w swoich myślach i lękach, że potem ciężko jest mi \"wrócić\". Moje lęki cały czas napędza teraz myśl, że to choroba do końca życia, że nie dam rady wykonywać żadnej pracy, że nie założę rodziny przez to dziwactwo itd. Postanowiłam jednak dobrym wzorem póki co spisywać sobie na karteczce wszystkie pozytywy i szukać jakiegoś psychoterapeuty. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
stres-stop 0 Napisano Grudzień 16, 2008 nikitko tak sobie myslalam juz wczoraj nie wlaczalam kompa, wiec pisze dzis: Idą swieta, wiec zapomnij o bolu i pieczeniu a poczujesz sie lepiej, postanow sobie za zaczniesz znow sie martwic po nowym roku a teraz sobie odpusc bo idzie taki swiateczny czas gdzie kazdy powinien byc usmiechniety:) Nie martw sie prosze teraz, musisz miec sile!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość trixy Napisano Grudzień 16, 2008 bo : "Kiedy widzimy ciągle tych samych ludzi stają się oni w końcu częścią naszego życia. A skoro są już częścią naszego życia, chcą je zmieniać. Jeśli nie stajemy się tacy jak tego oczekiwali, są niezadowoleni. Ponieważ ludziom się wydaje, że wiedzą dokładnie jak powinno wyglądać nasze życie. Natomiast nikt nie wie jak powinien przeżyć własne. [ Paulo Coelho ] " i to prawda i np. gadanie z kims bliskim o swoich kłopotach nie zawsze daje wymierne korzyści, poniewaz ten ktos zamiast na zimno analizowac Twoja sytuację będzie Ci podsuwać rozwiązanie jakie wg. niego do ciebie pasuje a tak wcale nie musi być ... ! Takie jest tez i moje zdanie. np. Moja matka zawsze żyła czyimś życiem i ładowała się z butami w czyjeś życie, wyrokowała o kimś ostro, narzucała swoją wole i przekonania a teraz jest sama z moim bratem i nikt jakoś nie wierzy w jej paranoje na mój temat i nie chce miec z nią za duzo do czynienia aby i jemu nie zaczęła na siłę pomagac w życiu. Tak to już jest, że ludzie stronia od takich ludzi - wszystkowiedzących. Moja matka zaszufladkowała mnie jako histeryczkę, reagującą płaczem i przesadzającą i tak mnie zawsze traktowała a nie zastanawiała się skąd u mnie taki problem, że się buntuje, wkurzam bo nie dawała mi miłości i bezpieczeństwa, bo straszyła, zaniżała moją samoocenę, dla niej ja jestem nikim, maszynką do robienia pieniędzy tylko nigdy dość skuteczną aby ja zadowolić, tylko się bardzo zdziwiła bo ja już od dobrych 12 lat działam po cichu jak chce i nie jestem słaba jak osika bo swoje sprawy załatwiam sama. Bez niej mimo iż wszystkim opowiada jak to ona mi zycie układa za mnie. Teraz chodzi jak zmora z wiecznym wyrazem wściekłości na twarzy, juz ma taki stały grymas a jak mnie widzi to jak wściekły byk, ręce jej lataja jak paralitykowi. Szkoda gadac sama chciała to ma. Żbym ja jeszcze była trudnym dzieckiem ale nie świadectwa z czerwonym paskiem, trochę tam buntowania ale zawsze w normie. Ale widzicie niby jestem silna ale nie na tyle silna aby obronic się przed jej toksycznością... teraz się z niej leczę z dala od niej i w mojej rodzinie nie ma już dla niej miejsca i nie będzie. Nie chcę mieć toksycznych ludzi dookoła siebie mam w pracy i to mi wystarcza, a na to nie mam wpływu z kim pracuje ale na to kto jest uczestnikiem mojego zycia prywatnego mam wpływ i ona nie jest na liscie porządanych. Nareszcie umiem o tym otwarcie mówić juhuuuuuu ! Nareszcie mnie to nie rusza jjjjjjjjjjjjjjeeeeeeeeeessssssssss!!! Ale sie cieszę zaś postęp :) człowiek nigdy nie wie kiedy się otworzy ...... Dzieki forumki :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość trixy Napisano Grudzień 16, 2008 Wiecie ja też jak kiedyś chodziłam do psychiatry to 2 dni było oki a potem znowu dół ale prawda jest taka, że się nie przykładałam, teraz sama dużo sobie tłumaczę np. omawiamy jakis temat i ja potem jeszcze go trawię jakis czas tłumacząć sobie tę sytuację w określony sposób i w konc zamykam ten etap i przechodzimy dalej. Teraz chodze do psychiatry po leki a do psycholog pogadać i taki tandem na mnie działa lepiej. Do psychiatry na kase chorych, się mi udało trafić całkiem przypadkiem, podsłuchałam, że jest taki lekarz i przyjmuje tu i tam i poszłam i bardzo jestem zadowolona. A co do psychologa to spytałam wprost mojego lekarza rodzinnego czy zna kogoś godnego polecenia a potem poleciła mi go jeszcze moja poprzednia pani dr psychiatra także miałam potwierdzenie z dwóch stron. Z mojej pani doktor musiałam zrezygnować mimo iz była fantastyczna bo była bardzo droga i nie wyrabiałam. Moj obecny psychiatra leczy mnie za darmo bo pracuje w zozie, dopiero zaczynamy z tym coaxilem ale jestem dobrej myśli. Do psychologa chodzę od 6 miesięcy. Jest w porządku. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
stres-stop 0 Napisano Grudzień 16, 2008 psycholog mi kiedys powiedziala ze to normalne jak jest dobrze pare dni tylko od wizyty a potem znow sie zaczyna bo proces nerwicy wymaga czasu i nic sie nie da naprawic za pierszym razem od razu:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość trixy Napisano Grudzień 16, 2008 napewno nastawienie to podstawa a ciężko się pozytywnie nastawiać jak dzieje się z nami niefajnie ale nie ma innej rady, jak chcemy się tego paskudztwa pozbyc to MUSIMY ! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
basia19g 0 Napisano Grudzień 16, 2008 dzieki dziewczynki:) wiesz co Neonerwusku ja mam tak samo z kosciolem jak Ty, ze boje sie ze zemdleje i wszyscy beda na mnie patrzec i dlatego jak ide do kosciola siadam z tylu i wtedy troche lepiej... no i identycznie mam ze podczas kazania sie wylanczam i wtedy zaczyna sie nakrecanie.. kiedys pamietam szlam na sam przod w kosciele a teraz chowam sie jak szara myszka gdzies z tylu:( najgorsze jest to ze moj maz mnie nie rozumie czasem:( a co ja przeszlam jak bylam swiadkiem na slubie albo chrzesna. Och to bylo na serio ciezko... a zdarzylo sie Tobie Neonerwusku albo komus innemu zemdlec w kosciele od nerwicy? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach