Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mayaa

toksyczny związek - prosze o pomoc poważne osoby

Polecane posty

Gość pannaW
i kolejna beznadziejna noc za mna... ciągle mi się śni. mówił, że zadzwoni, że napisze tylko się prześpi... jak można spać od godziny 19 do tej pory... Najlepsze jest to, że wiem iż to się będzie ciągle powtarzać, a ja nie potrafię z tym nic zrobić... On robi tak jak jemu jest najwygodniej, raniąc mnie przy tym niesamowicie, a mimo wszystko nic się nie zmienia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
tez mialam koszmarna noc.... z wyrzutami sumienia.. o to,ze zwracałam uwage, zeby choć czasem kubek po herbacie do kuchni odstawił...moze go tersowałam, czepliwe babsko, Jezu, co sie dzieje w mojej głowie......... Myśle sobie : chciałas go miec młodego, pięknego? Trzeba było dac spokoj z tym kubkiem i cieszyc sie,ze jest,ze codziennie gotów jest Cię widziec, a nie wkurzac sie,ze sie spoznil... jestem rozwalona po tej wczorajszej randce..... i wsciekła- na siebie... chciałabym cofnąć czas,......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
aiiiiiiiiiii- nie jesteś sama, masz chociaż nas na forum :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jen1
To ja, Jennifer.1 - zdrobniłam się jako że wiele z Was mnie zdrobniło, więc może niech tak zostanie :) Dziewczyny, ja doskonale rozumiem Wasze stany emocjonalne. Widzę w waszych wypowiedzialch siebie sprzed paru miesięcy. Z tego miejsca w którym jestem, mogę powiedzieć, i będę wam powtarzać do usranej śmierci :) że to jest przejsciowe, to jest proces, który w końcu mija. Będę powtarzać, ponieważ mi nikt nie powtarzał tego do skutku i sama musiałam znacznie dłużej się z tym męczyć, niż moze bylo to konieczne. Wiem, jak bardzo boli każdan przepłakana noc, jak cholernie nie do zniesienia była mysl, ze on ma inne panny, gdy akurat zrywal ze mna. Wiem, jak blisko byłam samobojstwa, gdy nie moglam tego zniesc. I wiem jak to jest w stanie zalamania nerwowego i ląduje się na terapii. Mam nadzieję, że będziemy tu pisać, dopóki każda z nas nie stanie mocno na nogach i nie poczuje się lepiej. Mi pomaga sam fakt że mam to forum i Was za rozmówczynie. Grupa wsparcia daje bardzo dużo. Tylko czasem trzeba dać coś z siebie, spróbować powalczyć ze słabością, nie odezwać się tym razem do niego, nie nabrać się na jego gierki. Ja mialam 5 lat zwiazku z czego jakieś 3 lata probowalam się z niego wyrwać. To jest proces, ale do przejścia, choćby nie wiem jak źle się w danej chwili rysowała przyszlosc. Trzymajcie się!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aiiiii
Dzieki Jen,to mi naprawde pomoglo,mialam wrazenie,ze tak juz bedzie na zawsze,tak samo jak sie czulam po stracie coreczki,tez myslalam ze juz nie nadejdzie nigdy dzien w ktorym bede potrafila sie szczerze smiac,ale to minelo.Mysle ze kazda strata,nawet tego parszywego gnoja ktory latami nas gnebil wymaga przejscia okresu zaloby,i dopiero pozniej mozna myslec o jakims innym zwiazku,zeby nie przenosic starych chwastow do swiezego ogrodka:)Dla chetnych ktore chcialyby zobaczyc mojego ex,choc nie jest to jakas rewelacyjna fotka,ale zawsze i cos do smiechu,jego profil,kompletne lgarstwo,tylko data urodzenia sie zgadza,i tak dla przestrogi dla dziewczyn szukajacych milosci przez internet...diablo77,na Polish Dating...Swoja droga,zupelnie dla zartu odpisywalam na maile jednego chlopaka(mieszka 400km dalej),zaczal do mnie dzwonic i jutro przyjezdza na 2 dni do mojego miasta,a zeby bylo ciekawiej okazalo sie ze to jest Hindus:) hi,hi,hi,przynajmniej bedzie smiesznie i kolorowo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jen1
Aiiiii, dobrze myslisz - pobycie w samotnosci i przezycie żałoby po zwiazku to najlepsza rzecz od jakiej można zacząć proces zdrowienia. Nie rozumialam tego az trafilam na książkę Graya "Marsjanie i Wenusjanki zaczynają od nowa". Gdy zaczelam czytac, niecierpliwilam sie, co tez ten facet każe robić - nurzać się we własnym żalu, smutku i złości? Przeciez lepiej się ogarnąć i zapomnieć. Od razu, z marszu. Tylko ze tak się nie da, szczegolnie nam kobietom, z naszą rozbudowaną emocjonalnością. Zatem gdy w marcu tego roku kolejny raz eks mnie zostawil (jak za kazdym razem podkreslil ze to juz na amen i totalnie), pozwoilam sobie rozpaczac. Rano do pracy, jakiś Persenik zeby nie ryczec, w pracy skupialam sie na pracy wiec jakos szlo, wsiadalam do samochodu i... w płacz.. Czasem potrafilam dojechac do domu i dopiero mnie łapało, ale niezaleznie od tego - pozwalalam sobie na wszystkie emocje. Gosc w tej książce definiuje je jako "4 uzdrawiające emocje". Przezylam wszystkie. Niestety w tym marcu nie nastąpil rzeczywisty koniec bo mój "toksyczny rzep", choc znalazl momentalnie i nadal (chyba) ma panne, caly czas do mnie podbijal. Wspolczulam dziewczynie, Skonfrontowalam sie z nia i okazalo sie ze klamal jej iz to ja go męczę. Mi skarzyl sie na nią, jej na mnie. Ona okazala wiecej klasy niz ten nasz "wspolny chory facet", wysluchala, podziekowala. Powiedziala ze przemysli wszystko, ze drugiego takiego zwiazku nie zniesie, bo juz jeden zaliczyla. Ja powiedzialam jej ze solidarnosc jajnikow i zwyczajne wyrzuty kazaly mi ją ostrzec. Rozmowa byla na poziomie i o dziwo bez pretensji. W koncu mogla byc wsciekla ze jako byla chce zabrac jej faceta. Fakt, podjelam wyzwanie i troche nas znow ponioslo z eksem, troche spotkan w wakacje, powazne rozmowy o tym co sie dzieje, ze on sie pogubil, ze z tamtą byc nie chce, ze jej nei kocha tak jak mnie... łyknełam.. doszlo do seksu, ale liczylam ze on odejdzie od niej bo taką chęć wyrazal. Chyba tylko by sie mną pobawic. Z nią mial spokoj, ze mną mial iskry i chemię. Po tym jak napisalam jej co on wyprawial, ze sie potajemnie spotykalismy, ze ją ze mna zdradzil, on nie chce mnie znac. I dobrze. Do czasu. Nim sie znow odezwie, bede juz uzbrojona w siłę i poczucie wartosci. On sie nie zmieni. Chyba ze go piorun trzasnie i mu sie odmieni. Takze dziewczyny, odwagi!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
przechodzi..... piszecie..... To że nikt sie nie podoba, nie iskrzy- tez mija???????? Ja sie martwie, bo sa momenty kiedy to rzeczywiscie przechodzi na chwile- w paniczny lęk, ze juz bede zawsze sama.... Bo nie młodnieję, bo nikt mnie nie rusza, bo w koncu- kogo ja porusze????? bo gdzie ja mam go poznac? Wtedy jest też fatalnie- aż sie cała trzese gdy pomyśle o kolejnych 30 latach przeżytych w samotnosci.... To własnie wtedy mam ochote skamleć o jego miłosc.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaW
odwaga to to, czego mi teraz najbardziej chyba brak... nie potrafię tak poprostu usiąść i powiedzieć koniec. z jednej strony chcę tego, ale z drugiej strony czuję, że nie dam rady bez niego. Mimo że nie ma dnia bym przez niego nie płakała... On robi co chce, nie pytając się wogóle o moje pragnienia. Teraz dopiero się odezwał, pogadał przez telefon przez 5 minut i padł ten sam tekst co zawsze: zadzwonie pozniej... a to pozniej rzadko kiedy nadchodzi (bo to ja wkońcu dzwonię). I czy tak powinien wyglądać związek na odległość...? Dzięki Wam dziewczyny za Wasze wiadomości tutaj, na każdą czekam z niecierpliwością, gdyż już nawet ze swoją pryjaciółką nie mogę o tym pogadać, bo sama powiedziała, że widzi jak on mnie krzywdzi i nie może patrzeć jak na to pozwalam, więc lepiej, żebym jej już o nim nic nie mówiła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaW
winnnnna doskonale Cie rozumiem. Mimo, że jestem troszkę młodsza to też mam wrażenie, że jak z nim zerwę to już nigdy nikogo nie spotkam, że zawsze będę sama. I może też dlatego zgadzam się na to wszystko... Byle by tylko ktoś przy mnie był (chociaż on i tak rzadko przy mnie jest)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
poza tym... u mnie nie było tak fatalnie jak u wielu z was ... pewnei byłoby coraz gorzej, ale nie było... i ja też sporo zawiniłam swoją wybuchowoscia, ciągle wale w siebie dlatego kombinuje nastepne podejscie- ze niby jak ja sie zmienie zmieni sie wszystko.. , bo przeciez to moja wina. Mamy o tyle odmienna sytuacje - o tyle dla mnie gorszą,ze nikt mnie nigdy nie zdradził, nie uderzył...wiecznie tylko te awantury, które jeśli nawet ja sama wywołałam jakimś warknieciem- były dla mnie bolesne, traktował mnie wtedy naprawde ulbiżajaco i podle..... to obrażanie sie, odpychanie mnie kiedy probowałam podejsc, przytulic, to krzyczenie,ze znów mi cos nie pasuje... rzucanie słuchawka i trzydniowki cichych dni....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich ... Winna ... tak w paru słowach ... przechodzi, zaufaj. Nie jest prosto wejść w nowy związek po takim toksycznym ... nie jest łatwo wyjść z uzależnienia ... ja mam za sobą taki związek - 5-letni ... teraz od prawie roku jestem z kimś ... nic proste od poczatku nie było ... każde przytulenie powodowało moje łzy i potworną tęsknotę za ex, własnie po takich sytuacjach chwytałam za telefon by wracać do punktu wyjścia ... to nie było TO ... choć mężczyzna fizycznie przystojniejszy, bardzo delikatny, bardzo czuły ... teoretycznie pod każdym względem lepszy ... Trzeba pracy nad sobą by otworzyć się na drugiego człowieka ... dziś to wiem ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaW
oj wiem, wiem. Mnie też nigdy nie uderzył, nie zdradził... ale te wszystkie kłótnie... w ciągu tygodnia przez telefon, w weekendy na żywo... rzucanie słuchawką, wychodzenie i trzaskanie drzwiami bez słowa, nie reagowanie na moje słowa, prośby. To, że zawsze musi być jak on chce... tylko u mnie to nawet cichcych dni nie ma, zawsze któreś pierwsze zadzwoni jak gdyby nigdy nic. I znów jest dobrze, ale przez chwilę. A może właśnie lepiej było by tak pomilczeć przez trochę... Obarczanie siebie samych za wszystko - już chyba tak mamy... Ja też doszukuję się w sobie winy, idealizując jego. Mimo, że coraz więcej osób mi mówi: otwórz wreszcie oczy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jen1
Piszecie że nie jest latwo odejsc bo samotnosc jest straszna. Bo w pewnym wieku ogarnia nas lęk przed tym ze zostaniemy same. Tez sie obawiam, bo mam 30lat. Ale wolę się lękać samotności niż zastanawiać się jaki jeszcze numer mi wywinie, ile razy jeszcze mnie zostawi, sponiewiera, poniży. Nie boicie się tego jak facet Wami pogardza, a boicie się samotnosci?? Uwierzcie, to pierwsze jest gorsze, choć wydaje nam się ze bardziej znośne niz samotnosc. Wolę czuć się samotna niż oklamywana czy zdradzana. Wolę odczuwać samotnosc niz brak szacunku. Przeszłam przez wiele smutnych , zapłakanych dni. I jestem silniejsza. Gdybym zostala i probowala znow żebrać o milosc, stracilabym szacunek do siebie, ktory juz odzyskałam. A to jest warte więcej niz te ochłapy miłości ktore dostawalysmy od byłych w ramach "dnia dobroci"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jen1
Winnna, a to że się nikt nie podoba i nie iskrzy mi z innymi, tez znam. I na pewno mija. Im dalej są wspomnienia o bylym, tym bardziej zaczynasz zauwazac innych facetow na swiecie. Ja jestem na etapie singlowania, poniewaz tego potrzebuję i poczulam się z tym dobrze. Chcę poznać odpowiedniego faceta, ale nie zamierzam go szukać. Myslę, ze po jakims czasie przychodzi moment gdy mozemy się na nowo zakochac. Poczuc tę chemię do nowego partnera. Skąd wiadomo czy nie czeka nas jeszcze większe, wspanialsze, mocniejsze i - co kluczowe - ZDROWE uczucie z kims innym? Mi tez takie gadki szmatki nic nie dawały, gdy mialam swojego fioła na punkcie bylego. Ale czas robi swoje.. material się zmęczyl.. przestalam obsesyjnie myslec tylko o nim i zaczelam troche rozsądkiem rozumować - przeciez zasługuję na to by ktos mnie kochal z szacunkiem, a nie tak toksycznie. Wszystkie zasługujemy. Tylko trzeba zamknąc chory rozdzial, przejsc detox i doppiero myslec o nowym. Idę tą drogą i ciekawa jestem co będzie dalej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
ten detox jest cholera nie do wytrzymania... DZIEKUJE WAM! pomagacie jak nikt inny, popłakałam sie, dziekuje za słowa mądrosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
PannaW... kochana, dobrze pamiętam,ze jesteś ze swoim tylko 3 miesiace? I wiesz,ze jest cos nie tak? W tym okresie ludzie sie dopiero w sobie zakochuja, poznaja sie... jesli JUZ coś nie gra, uciekaj teraz- z czasem jest coraz trudniej.... Ja od swojego chciałam wiac po mieciacu, po pierwszej karczemnej awanturze, którą mi urzadził... dałam sie przeprosic.. patrz co sie dzieje ze mna prawie 3 lata później.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaW
wiem, że to tylko trzy miesiące i wiem też, że wtedy jeszcze powinno być wszystko kolorowo. U mnie pierwsze "ale" pojawiło się jakoś po miesiącu, gdy wyjechałam na studia, a on został w naszym mieście. Na początku bardzo się starał, żeby kontakt był jak najlepszy, ale potem coś zaczęło się psuć. A, że sam mnie przyzwyczaił do tego, że ciagle jesteśmy w kontakcie to ja mu zaczęłam robić lekkie wyrzuty, że już nie jest jak dawniej. I wtedy poprzez sms (teraz wiem, że takie tematy poruszać trzeba tylko osobiście) była pierwsza nasza taka poważna kłótnia, po któej mnie okłamał pierwszy raz. I od tego czasu wszystko się zmieniło. Kontaktu jak ja jestem w innym mieście jest bardzo mało (jakieś tam sms na dzień dobry i na dobranoc). jak chcę pogadać coś więcej to zawsze wymówki: gdzieś wychodzi, śpiący jest, nie ma czasu... Teraz sądzę, że to wszystko moja wina bo tą pierwszą kłótnię ja wszczęłam... takie głupie poczucie winy... przestałam mu wierzyć... ciągle z nim jestem bo gdzieś mam nadzieję, że będzie dobrze... bo przecież jak wracam do rodzinnego miasta to są te fajne momenty, w których poprostu patrząc na niego wiem, że mu zależy na mnie... ale po chwili już się wszystko zmienia... taka karuzela, z której nie potrafię wysiąść... ale pod koniec tego weekendu mam zamiar poważnie porozmawiać, bo czuję, że mnie to wyniszcza. Niech się zastanowi kim dla niego jestem: koleżanką, przyjaciółką czy dziewczyna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
no toxyczny poczatek,,, ale nie wyrzucaj sobie- konflikty sie pojawiaja,rzecz w tym jak z nich wychodzimy... Jeśli ten twoj ma tak jak moj- zero rozmowy, obrazanie sie, wychodzenie.. to radze Ci dobrze- uciekaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aiiiii
Jen,nawiaze do twojego posta,gdy byla u mnie ta dziewczyna ktora on sobie sciagnal z internetu,skonfrontowalysmy smsy od niego do nas obu w rym samym czasie,do mnie pisal....,,siedze u szwagra,nie chce mi sie z nia nic,nawet rozmawiac,siedzi tam sama w domu i oglada dvd,nie pociaga mnie wcale,nawet ruchac mi sie jej nie chce,, a do niej pisal cos w tym stylu....,,Kotku przepraszam ,ze musisz tak tam sama siedziec,ona robi mi straszne problemy,ale jak sobie to wszystko poukladam to bedziemy juz tylko razem,,....same wiec widzicie,co za przebiegla kanalia.... Ale teraz gwozdz programu!!!! spotkalam go w sklepie z ciuchami na zakupach,zdjelam pierwszy lepszy burdelowy gorset caly z koronek,hi,hi,hi!!!! pamietam ten tekst z reklamy karty kredytowej...widok jego zaskoczonej i wscieklej z zazdrosci geby-BEZCENNY!!!w kolejce do kas juz nie wytrzymal i zlorzeczyl ze jak z nim bylam to byle co ubieralam,dodal pare ordynarnych odzywek...ale kochane,to byla poezja dla mojej duszy:)Musze dodac ze od odejscia jestem na diecie i zrzucilam 11kg,co wczesniej wydawalo sie nierealne,znow zaczynam byc soba:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
ładnie pograłas! ja po rozstaniu mam diete samoistna- juz 6 kg i nadal chudne- 48 kg przy 164 cm wzrostu.. Podziwiam ,ze Wy takie silne jestescie- ja bym z tego sklepu ze łzami uciekła a serce furkotałoby przez następną godzine.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jen1
Aiiiii, piękna akcja.. Bezcenne wrażenia :D Takie sprawy poprawiają samopoczucie. Ale wiecie co jest najlepsze? Gdy juz opadnie chęć odwetu i nasz święty spokój i pewność siebie będą dla byłego największą torturą. Znam z autopsji i polecam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aiiiii
Jen,wlasnie przymierzylam komplecik,no jestem zadowolona,zupelnie przypadkowo taki zakup sie udal,kupilam sobie jeszcze jeansy od Hilfigera,za 34 e!!! obcisle,musze teraz wymienic cala garderobe,bo zeszlam w dol 2 numery.Jak wiadomo na Wyspach tyje sie na potege,wiec jest to moj pierwszy osobisty sukces po rozstaniu.mam 170cm,zawsze wazylam ok63-64kg i bylo super...przyznam ze zostalo mi do zrzucenia 5kg:) W piatek jade odwiedzic przyjaciolke do calkiem duzego miasta,wiec zmienie klimat...a na sobote i niedziele porywa mnie nowy,ten ktorego nie chce,ale z braku laku dobry kit:) Nie zastanawiam sie ile mam lat,bo lepiej pozno niz pozniej...za 5 lub 10 lat nic by sie miedzy nami nie zmienilo jedynie stracilabym resztki mlodosci i bylabym juz bez szans...a tak moze sie uda????kto wie???Gdy go zobaczylam,nie czulam nic poza checia zrobienia mu na zlosc,niech cierpi,zazdrosc jest jak robal drenujacy cale cialo:)wiem ze nic nigdy go nie ruszalo,nie bolalo poza zdrada,wiec przyznam ze zdarzylo mi sie to zrobic celowo,z czystej nienawisci,najlepiej tak zeby sie zorientowal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mayaa
Ha ha. Mojego też nic nie rusza prócz zdrady. Potrafi być miły gdy pojawia się ktoś nowy w moim życiu. Najpierw furia,wściekłość, a jak przechodzi to on przystępuje do działania. Nagle ma czas dla mnie, pyta na co mam ochotę. Ja go nazywam psem ogrodnika. Sam nie chce ale nikomu nie da

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
aiiiiiiiiii błagam, nie mów tak, nie pisz,ze za 5 lat byłabyś bez szans...... dobija mnie to- moj wiek znaczy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całowicie czarny kot
Cześć dziewczyny, W sobotę byłam na imprezie; wyhaczyłam sobie faceta, sprowadziłam do mieszkania, a po 3 minutach (nie zdążył nawet rozsznurować butów) wywaliłam go za drzwi. Chybabym zwróciła kolację, gdyby do czegoś między mną i tym chłopakiem doszło. Do tyłka z takim życiem. Mój eks nie przebiera w panienkach, imprezkach... A ja? Kurde. Kurde. Jakaś lewa jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnna
oho, masz to samo!!!! podobno mija..... Ciesz sie ,ze chodzisz na imprezy i że komus sie podobasz... poki co. MOj wczorajszy adorator wpadł dzis na chwile, bo przypadkiem zostawił okulary... Rany jaka byłam nieprzystępna.. otoczyłam sie murem, nawet nie dałam buzi na powitanie, chyba już mnie sobie odpusci i ma racje! Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gretchen
Witajcie 🌼 Miaa777 🌼 nawet nie wiesz, ale to dzieki Tobie zaczęłam czytać topic o byciu w związku ze złym partnerem - ależ to nazwałam ;) Czytałam go, ale nie chciałam tam pisać. Bo ja za wszelką cenę chciałam się wyzwolić a nie wciąz i wcąż taplać w negatywnych emocjach, szarpać z sama soba i przeżywać każdą minute bez niego. Chcę żyć!!!! Choćbym miała być sama do końca swych dni. Choćbym miała mieć tylko przelotne romanse... Ale nie chcę już toksycznego układu i nie wlezę w nic takiego, tylko po to by koleżankom poświecić pierścionkiem zaręczynowym. U mnie metoda klina też nie działa :( Nawet przypadkowy dotyk jakiegos faceta sprawia, że sztywnieję, a co dopiero mówić o całowaniu czy innych rzeczach. To jeszcze nie czas i nie moment. Jeszcze musze być sama ze sobą, ale wiem, że dzień, w kórym moje ciało i dusza będą wolne - nadejdzie. A wtedy zapraszam Was wszystkie na szampana ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całowicie czarny kot
A ja na ciepłą czekoladę, a co! :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gretchen 🌻 cieszę się bardzo, że to, co piszę komuś w czymś pomogło ... mnie niesamowicie otworzyły oczy historie kobiet z tamtego topiku ... wydawało mi się, że mój związek pomimo całego zła był wyjątkowy, nadzwyczajny ... że nikt inny tak cierpieć nie może i nie może tak bardzo tęsknić za czymś, co było w przeważającej części złe ... dopiero tam zrozumiałam, że to schemat ... my postępujemy dokładnie tak samo ... To słowa, które dziś napisałam na innym topiku: \"Krzyk ... strasznie mi przykro ... gdy czytam Twoje słowa we mnie pojawia się strach, panika by to nigdy nie wróciło (pisałam tutaj o tej cholernej tęsknocie za toksykiem)... potwornie się boję takiego stanu, o którym piszesz ... wtedy własnie trafiłam do psychiatry, dostałam leki i mój stan był własnie określony jako panika ... pomogło. Ta bliskość fizyczna w toksycznym związku ... niejeden raz tu o niej pisałyśmy ... te chwile urosły w naszej psychice do rangi najwyższej ekstazy, najpiękniejsze, najcudowniejsze, nigdy nam się już coś podobnego nie zdarzy . Tylko dlaczego? Wszystkie inne sfery życia z toksykiem szwankują ... odrzuca nas, poniża, odtrąca ... my wciąż żebrzemy o dobroć, o czułość, o bliskość ... wierzymy, że się uda, że on się zmieni ... nic się nie zmienia, on się nie zmienia, miodowe miesiące coraz krótsze ... i przychodzi moment, gdy nas przytula, gdy nas pożąda, pragnie ... wtedy oddaje nam siebie całego ... mamy przez chwilę to, czego tak pragniemy - JEGO. Bo nie o orgazm tu chodzi ... tylko o to, że jest to ta chwila z naszych marzeń ... gdy jest dobry, gdy my jesteśmy dla niego najwazniejsze, cały skupiony na nas ... Myślę, że o to chodzi ...\" Serdeczności dla Was wszystkich ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×