Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mayaa

toksyczny związek - prosze o pomoc poważne osoby

Polecane posty

"ze budzi sie przy mnie i marudzi ,ze jest głodny wiec idzie do domu zamiast po śniadanie dla nas do sklepu..., ze nie przejmuje ode mnie torby z zakupami, że wiecznie się spóźnia, że pierwszy przełazi w drzwiach, ze jest niepomocny i nieempatyczny... potrafiłam zrobić zdrowa jazde o to,ze skrytykował moją nowa sukienke nieprzyjemnie" : to co tu wymienilas jest to calkiem normalne ze mialas o to pretensje ;) Nie widzie w tym nic chorego :) Chore jest to,ze chcicalas kontroli nad nim ;) zreszta skoro on potrafil skrytykowac dobitnie cos co sobie kupilas to z jego strony rozwniez nie ejst to calkiem normalne :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
myślę,ze u nas były 2 zasadnicze czynniki toxyny... 1- moje czepiastwo, czasem niestety w postaci wybuchu i kontrola 2 - jego reakcja na moje niezadowolenie/czepianie/wybuch Jak reagował? OBRAZAŁ SIE!!!!!!!! jesli tylko mnie sie coś nie podobało-niezaleznie od tego,czy na nieko warknęłam, czy spokojnie powiedziałam- obrazał sie. Najczesciej wychodził. Albo odwracał sie plecami... Weżmy jedna z tych sytuacji dla zobrazowania- na weselu brata wydało sie,ze mnie okłamał w sprawie wieczorku kawalerskiego, dowiedziałam sie o tym przypadkowo i chyba nic dziwnego- ruszyło mnie. Wyszłam na chwile na zewnątrz ochłonąć, zeby nie wyszła z tego kłótnia. po 15 min przyszedł do mnie, ale... obrażony... nie miał nic do powioedzenia. NIC! Potem sie na mnie obraził o cos tam, potem o co innego, w koncu wkurzonuy NA MNIE że ja robie afery wybiegł z wesela...idiotka pobiegłam za min, odepchnął, posiniaczył mi ramie... jakos sie udało dogadac koniec konców... nastepnego dnia chciałam o tym wszystkim pogadac na spokojnie....znów mnie odepchnął, odwrócił sie plecami, obraził i zamilkł..... jak dla mnie czysta toxtymna.. jak tu rozmawiac??????? Tylko granie na nerwach i ranienie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokladnie jego obrazanie bylo toksycznoscia :O problemy zalatwia sie rozmowa a nie obrazaniem sie a juz napewno nie przemoca fizyczna czyli siniaczeniem :O Dobrze,ze z nim nie jestes !!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
COCINELKA, a moze masz ochote przejsc na GG? ja cheytnie pogadam, a nie chce forum zasmieecac, chetnie dowiedziałabym sie o twojej terapii...moj nr 2294215

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Winnnna, pytalas o wiek, więc ja mam 30lat, z czego ostatnie 10 to moje chore zwiazki. O ile pierwszy,4letni, byl mniej toksyczny, o tyle drugi, 5letni, dal mi popalic. To przyklady tego drugiego podaję tu na forum. Dziewczyny, nie musicie przechodzic na gg, to taka moja osobista prosba, mysle ze pomogloby nie tylko mi, gdyby cocinelka opisala swoją terapię tu na forum. Ja teakze ciekawa jestem jak to przebiegalo i jakiego rodzaju byla to terapia. Ja typowo uzaleznieniowej terapii nie mialam, a problemy zwiazku przepracowywalam podczas indywisualnych spotkan, a potem na terapii nerwic. bo to wszystko polaczaone ze sobą jakos bylo :) A moje pytanie jest z kolei takie - skąd jestescie? Ja mieszkam pod Wawą. Moze jesli wątek nie zaginie i bedziemy sie dzielic dowswiadczeniami, kiedys przyjdzie tez pomysl na takie realne spotkanie bylych toksyczek? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja moge opisac swoja terapie tutaj, nie wstydze sie tego :) Wiec tez chodzilam na indywidualna od stycznia do czerwca, teraz chodze tez ale tylko raz na miesiac dwa, jak widze,ze cos jest nie tak ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Co do panikowania i kontaktu - mialam tak samo (kurde jakie my podobne w tych relacjach jestesmy wszystkie) - wyslalam sms - pol godziny ciszy a ja juz pisalam sceniariusze ze mnie oklamuje, ze zdradza, ze cos kręci. Wiec dzwonilam albo pisalam ponownie smsy typu "czemu nie odpisujesz?? gdzie jestes?? co robisz??" Z poczatku pisalismy czesto, potem ja wymagalam coraz wiecej uwagi, on zaczel uciekac. Teraz ogolnie staram sie odpisywac kazdemu szybko bo taką mam zasade, ale moi znajomi dzielą sie na tych ktorzy odpisują od razu i tycj co odpowiadaja po dniu, dwoch. Chyba to tez kwestia charakteru, Tyle ze wg mnie sama rola smsa polega na jego szybkosci. Dwa dni to mozna czekac na list polecony, nie sms - tak na marginesie :) Ja po prostu szanuje czyjs czas ale to inna para kaloszy. Swoją drogą, gdy spotykalam sie ostatnio 2 miesiace z facetem, on dal mi popalic - pisal i pisal, az mnie zaczelo to osaczac. Los mi pokazal ze kotka mozna zaglaskac i nic w tym dobrego. Czy mialyscie zwiazki w ktorych to Wy nie staralyscie sie a facet zabiegal i robil wszystko czego byscie chcialy ale nie bylo w Was chemii do niego? Ja wlasnie sie zastanawiam czy kazdy mocno iskrzący zwiazek musi spowodowac taki pożar? :) Ostatnia relacja byla krotka ale zobaczylam ze facet moze robic dla mnie to nieosiągalne "wszystko" co sie wiaże z romantyzmem i okazywaniem uczuc, a ja ani drgnę. Zreszta on tez okazal się toksyczny bo chcial za duzo, za szybko, nie szanując moich granic, przyjezdzal nieproszony, narzucal sie, byl zbyt pewny siebie i tego ze na pewno go pokocham i z nim będę.. gdy powiedzialam "koniec" nie mogl sie pogodzic i dlugo mnie dręczyl. Czasem nalogowiec kochania moze znalezc sie w tej drugiej roli - tego ktory unika bliskosci jak widac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bylam potem juz przy koncu terapii na tym drugim miejscu :O Powiem tak ucieklam po pierwszym spotkaniu, bo widzialam w nim toksycznosc :O ale to juz byla inna bajka bo bylam po terapii, wczesniej chyba wlasnie rpagnelam kogos kto bedzie zaborczxy dla kogo bede istniec tylko ja :O Nie dobrnelam do tego momentu,zeby mi sie to zbrzydlo, ale nie bylam tez z nikim ciagle przez kilka lat ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całowicie czarny kot
Ja za tydzień w sobotę rozpocznę 30 rok życia :-) Mam za sobą dwa toksyczne związki. Z jednego uciekłam w drugi. I chodzę na terapię i jestem z siebie dumna :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czarny kocie i masz z czego byc dumna :) ja tez jestem z siebie dumna z tego co osiagnelam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gretchen
A ja za ciut mniej niż 3 tygodnie przekroczę tą magiczną granicę ;) I jeśli mam dokonać bilansu, to na koncie mam trzy poważne związki. Jeden przechodzony ;) ale jesteśmy dzis fajnymi kumplami i z całego serca życzę mu szczęścia :) Drugi - wielkie emocje, wielka miłośc i wielkie bum - odszedł do innej. Trzeci - toksyczny - wychodzę na prostą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
COCINELKA_ dzieki za rozmowe!!! Taj Jeniifer, cholernie podobne jestesmy, czas coś z tym zrobic... A Ty w jakim wieku jestes, jesli mozxna spytac? Ja moze tak lgnę do mojego toxyka, bo po prostu desperuje,ze w moim wieku... Oczywiscie- jak nie ma chemii to moim zdaniem jesteśmy dla nich ciekawsze- nie angażujemy sie, a to ich kręci i nie odpuszczaja, bo same wiecie, ze chodzi o to,zeby gonić króliczka... też tak mialam ostatnio. Trzymajcie sie , Kochane dziewczyny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Winnnna, chyba pisalam to juz ale powtórze - choc samą mnie ten wiek przytlacza :) - ma 30, a dokladniej w lutym skoncze 31 wiosen. Tez mam parcie na malzenstwo, dziecko, wiadomo - ale nie z byle kim. Rodzina nie pomaga dziwiac sie ze w tym wieku jestem panną.. wszystkie kuzynki sie powydawaly za mąż (nie wnikam czy szczesliwie), dla mojej rodziny wazniejszy jest status. A ja ide pod prąd i latwo nie jest.. ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, Wy jeszcze młode jesteście... Ja mam prawie 40 i za sobą swieżo zakończony drugi toksyczny związek... I te same dylematy co Wy... Jednego dnia się cieszę, bo to on odszedł i dał mi tym samym szansę na normalne życie... A drugiego dół jak rów Mariański, bo mi narkotyku brakuje... Dziś mam dól... A w ogóle zajrzałam do Was bo temat mnie dotyczy i zainteresowała mnie Wasza grupa (świetnie sobie radzicie 🌻 ), a z reguły piszę na topiku o tym samym problemie: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=43080 Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
o tam , Ophrys, jestes tylko kilka lat starsza ode mnie! Tez dręczy Cię poczucie winy? Mnie sie po wczorajszych rozmowach lepiej zrobiło jakoś, ciekawe na jak długo... Ale generalnie mam tak samo... Trzymaj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Winnnna Już nie dręczy mnie poczucie winy. Kiedyś też tak miałam. Coś się działo, wybuchała kolejna awantura, a ja godzinami myślałam dlaczego zrobiłam to czy tamto... a gdybym zachowała się inaczej, to może nie byłoby problemu.... W którymś momencie zauważyłam /choć długo nie chciałam się sama przed sobą do tego przyznać - że tak jest/, że nieważne co zrobię bądź nie zrobię to i tak awantury pojawiają się regularnie. I wtedy dostrzegłam, że mój prześladowca jest jeszcze bardziej przerażony niż ja i dlatego atakuje. Ale to NIE MOŻE być usprawiedliwieniem dla zachowań bądź co bądź dorosłego człowieka!!! I wtedy przestałam winić siebie a usprawiedliwiać jego, że nie umie inaczej sobie poradzić ze swoimi emocjami, niż w ten sposób. Więc gdy kiedyś przyjaciółka spytała czy deszcz za oknem i wybuch drugiej wojny światowej - to też moja wina...? Wtedy zaczęłam się opamiętywać. A może po prostu dotarłam do granicy...? Nie chciałam więcej wysłuchiwać od człowieka, którego kochałam najbardziej na świecie /błąd! najbardziej na świecie powinnam kochać siebie! /, że jestem dziwką, bo nie zadzowniłam... Przepraszam, rozpisałam się... W każdym razie Winnnna, ja dobrze wiem jak to jest przepłakiwać całe noce tęskniąc za czymś co mogło być piękne i na początku było... Jak dobrze ja to wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całowicie czarny kot
'ja dobrze wiem jak to jest przepłakiwać całe noce tęskniąc za czymś co mogło być piękne i na początku było...' :-) uśmiecham się, bo ja też wiem jak to jest wyć do ściany za marzeniem i wspomnieniem nad dwoma zdjęciami z przed trzech lat i nadzieją, że może to jeszcze wróci - znam życzeniowe zaklinanie rzeczywistości, gorące modlitwy i przekupywanie Boga, że jeśli pomoże, to ja zrobię to czy tamto... znam to i ja:-) Znam podstępne zwabianie do siebie pod byle pretekstem, i przemyśliwanie jakiej karty użyć teraz:-) Dziś jestem na tym etapie, że wszystkie karty i asy z rękawa wyciągnęłam i nie mam czym grać. I dobrze. Bo ciągnięcie tej gry w pokera tylko mnie wykańczało. A najlepsze jest to, że uświadomiłam sobie, że druga strona nawet nie grała w tą samą grę co ja:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Oj ja tez wspominalam i plakalam. Ostatnio juz bez placzu, ale tez sobie czasem rozmyslam. Ogladalam zdjecia znad morza sprzed roku, gdzie bylismy swiezo po "zejsciu sie" i tacy szczesliwi. Czasem sie zastanawiam czy naprawde od poczatku bylismy skazani na porazkę? No chyba tak, skoro przez 5lat nie doszlismy do ładu ze sobą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
ja niestety nadal na etapie zaklinania i błagania Boga.. o pomoc, o zejscie sie... Najciekawsze,ze pamiętam te momenty kiedy prosiłam Go,zeby dał siły odejść... Pan Bóg juz pewnie zupełnie ze mna nie wytrzymuje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pannaW
Witam! orzyznam się, że nie czytałam całego wątku od początku, ale ostatnich parę stron i widzę, że mam podobny problem. A mianowicie: z obecnym swoim chłaopakiem jestem trzy miesiące. Niestety od dwóch miesięcy widujemy się tylko w weekendy (studiuje w innym mieście niż mieszkam ja i mój chłopak). przez pierwszy miesiąc przyzwyczaił mnie do tego, że zawsze o mnie pamięta: ciagłe pisanie sms, rozmowy telefoniczne. Czułam wtedy, że o mnie pamięta. NIestety po miesiącu coś jakby zaczęło się zmieniać: on przestał już pisać z taką częstotliwością... Tłumaczyłam mu wielokrotnie jak bardzo potrzebuje jego zapewnienia o uczuciach tym bardziej jak jestem z daleka od niego. On mi na to odrzekł: że nie chce mu się cały czas siedzieć z telefonem w ręce, że nie ma zawsze czasu by pisać, ale że to wcale nie oznacza, że mnie nie kocha. A ja oczywiście jakie mam myśli: że jak nie pisze tzn że nie myśli, że mu nie zależy... Chętnie bym przeczytała dziewczyny, jak Wy sobie poradziłyście z tym wszystkim, bo widzę, że też byłyście bądź jesteście w podobnej sytuacji. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
PannaW, poczytaj zatem może wątek od początku, skoro pytasz jak sobie inne osoby dawaly rade, bylo o tym juz pisane trochę chyba. Bo nie ma sensu pisac tego od nowa :) Ale ogolnie moge Cie zapewnić ze nasze historie i problemy są bardzo zbliżone i kazdej z nas trudno jest lub bylo poradzic sobie ze swoim toksycznym zwiazkiem.. Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mayaa
Hejka Kurcze, te zachowania są takie podobne. Ja miałam to samo, jak tylko nie pisał to wpadałam w szał. Potrafiłam wysłać naście smsów - od miłych po bardzo niemiłe, myśleć o tym, że mnie zdradza, że mnie nie kocha, nie chce, że mu się znudziłam.. Tylko, że fakt jest taki, że zazwyczaj miałam rację co do niego. Ja na 2 etat, a on do swojej eks na wódeczkę. I jeszcze przed wyjściem do niej powiedział mi, że jest chory i idzie spać, więc nie mam przyjeżdżać, bo mnie zarazi. Może ja byłam chora, ale to on i jego kłamstwa do tego mnie doprowadziły... Błąd był jeden. Że nie zamknęłam za nim drzwi, gdy pierwszy raz powiedział po pijanemu "Ty k..." Wybaczyłam, a on pozwalał sobie na coraz więcej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Mayaa,cieszę się że się odezwałaś. Już się zastanawiałam co się stało z autorką wątku :) Jak sobie radzisz, jak się czujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"znam życzeniowe zaklinanie rzeczywistości, gorące modlitwy i przekupywanie Boga, że jeśli pomoże, to ja zrobię to czy tamto... znam to i ja\" całkowicie czarny kot Jakbym umiała się nogami pod tym podpisać, to bym i nogami... Jeszcze miesiąc temu tak miałam. Rany, jak to rozwala życie, nie myśli się o sobie, o swoim dobrostanie, tylko jest w głowie ta druga osoba.... Ja cały czas miałam tak, że myślałam tylko o nim... Nadal nie mogę się uwolnić od myśli, emocji... Jedyne co udało mi się osiągnąć, to zacząć chodzić na terapię. A może nie jedyne... Ale wiem, że jedyną drogą do wyzdrowienia jest ciężka praca nad sobą... Dziewczyny, na moim macerzystym topiku /ma prawie półtora tysiąca stron!! /, pojawiło się naprawdę wiele dziewczyn, które weszły w stanie gorszym niż ja, i wyszły z takich związków. To się udaje ! :-) A wprosiłam się do Was, bo tam są ostatnio poruszane tematy, które mniej mnie dotyczą, a ja czuję potrzebę rozmów właśnie o tym o czym piszecie tu. I dziękuję, że jesteście, mogę Was czytać i szukać materiału do przemyśleń 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mayaa
Wcale sobie nie radzę... Znowu w weekend spotkałam się z moim toksykiem. Tym razem było miło, on był milutki. Pewnie dlatego, że dzień wcześniej wpadł do mnie i zobaczył kwiaty od mojego nowego wielbiciela ;) Teraz to ja już jestem w ogóle w kropce i sama sobie ją stworzyłam. Chyba sama gmatwam swoje życie... Mam mętlik w głowie i nie wiem co dalej. Popaprana ta moja psychika ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Ophrys, zgadzam się że tamten topik jest raczej dla osób doznających typowej przemocy w rodzinie, takie przynajmniej odnioslam wrazenie. Tu odnalazlam dokladnie to czego szukalam i osoby podobnie tkwiące w toksynie chorych emocji. Mayaa, bardzo bym chciała umieć przekonać Cię byś odrzuciła obu panów, została sama.. Nie mam takiej mocy, mogę tylko opisywać własne zmagania.. Tez dziesiątki razy przerabialam powroty i chwilowe "miłe chwile" z eksem, by potem jeszcze dobitniej pierdutnąć o ziemię, oberwać od niego i znów się gramolić do góry.. Potem poznalam dwoch kolejnych facetow, by po miesiacu-dwóch postanowic odejsc. Bo nie czulam sie zdolna do zwiazku gdy wciaz siedzialam w starych koleinach. Poszukaj terapii, proszę.W tym początkowym okresie bardzo przydatna jest osoba bezstronna, najlepiej specjalista. Potem mozna zmagac sie samej, gdy juz sie nabierze sił i dostanie pierwszego motywacyjnego kopa :) Trzymam kciuki bys potrafila powiedziec "NIE" panom a "TAK" sobie. I zając się sobą. Na poczatku trzeba odstawić substancje ktora uzaleznia, tak jak nie przymierzając, alkoholik, nie zacznie leczenia nie odstawiając butelki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jennifer.1
Całkowicie czarny kot - czytalam stare nasze posty i doczytalam sie u Ciebie ze mialas podobne problemy (lub masz) jak ja - brak stalej pracy, dlugi.. To bardzo przypomina mnie.. Czy zechcialabys pogadac na gg lub mailu o tym? Moze cos inspirującego wyciągniemy z podobnej sytuacji? :) Jesli sie zgodzisz, podam Ci jakis namiar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość całowicie czarny kot
będzie mi miło:-) podam Ci do siebie maila, bo na gg jestem baaardzo sporadycznie... unflaumig@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mayaa
Już jednego pożegnałam. Tego nowego wielbiciela. Nie zaiskrzyło z mojej strony. Może z czasem by coś było, ale chyba jemu już się odechciało starać. Trudno... Został jeszcze toksyk... Czasem mam dość wszystkich facetów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×